Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Półsłówka - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
23 września 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Półsłówka - ebook

Katalońska prowincja, przemyt, tajemniczy Francuz, a przede wszystkim miłość, namiętność i perfumy – Blanca Busquets przedstawia porywającą historię rodziny, w której nikt nie jest tym, kim się wydaje

Na łożu śmierci ojciec wyznaje trójce czuwających przy nim dzieci, że w noc nieudanego zamachu stanu, 23 lutego 1981 roku, zamordował człowieka. Annabelle, Albert i najmłodsza Nina są zszokowani jego słowami. Każde z nich wraca myślami do tego dnia – choć sami byli wtedy młodzi, przeżywali własne dramaty, o których nie wiedziała reszta rodziny. Co więcej – ich historie mają ze sobą wiele wspólnego.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2339-0
Rozmiar pliku: 599 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ANNABEL

Zdziwiliśmy się, kiedy ojciec kazał wezwać księdza, bo zawsze powtarzał, że od czasu pierwszej komunii nie przekroczył progu żadnego kościoła, ale dziwimy się jeszcze bardziej, kiedy wyjaśnia dlaczego.

– Zabiłem... człowieka...

Mówi to wstrząsany agonalnymi spazmami. Patrzymy na siebie, a potem Albert próbuje go uspokoić:

– Ojcze, wyobrażacie to sobie... Nikogo nie zabiliście.

Ale ojciec, słysząc te słowa, staje się jeszcze bardziej niespokojny i wygląda, jakby chciał się podnieść i iść do księdza samemu. Musimy powstrzymać go we trójkę i delikatnie położyć z powrotem. Jego rzężenie jest straszne, wyraźnie szuka powietrza i nie może go znaleźć. Po chwili jednak odzywa się ponownie.

– Zostawcie mnie, muszę się wyspowiadać... Nie mogę tak odejść...

– Ojcze, ale wy przecież nie wierzycie w Boga...

– Wiem, ale tak na wszelki wypadek...

Aha, tak na wszelki wypadek. Babcia zawsze powtarzała, że chłop się nie przeżegna, dopóki pioruna nie usłyszy. Nina pokazuje nam gestem, że pójdzie poszukać księdza. I wychodzi. A ja pochylam się nad ojcem.

– Zaraz ksiądz przyjdzie, zaraz... Możecie być spokojni.

– Dzięki Bogu... – odpowiada z wyraźną ulgą.

Patrzę na niego uważnie i postanawiam sobie, że dowiem się prawdy o jego niezwykłym wyznaniu. Ojciec dalej oddycha z trudem, ale wydaje się bardziej zrelaksowany. Albertowi nagle zbiera się na serię pytań, jakby rozmawiali na kanapie w salonie.

– Ojcze, skąd wam przyszło do głowy, że kogoś zabiliście? Co chcecie przez to powiedzieć? Zastrzeliliście kogoś na polowaniu?

Ojciec w czasach młodości był myśliwym, a przynajmniej tak twierdził.

– Nie, nie, skąd... Nie... To było dawno. – Jego słowom towarzyszy delikatny ruch dłoni.

– Ach tak? A kiedy? Co się stało?

Albert nie owija w bawełnę, a ja go nie powstrzymuję, bo nie chcę, żeby ojciec umarł, nie wyjaśniwszy nam dokładnie, co miał na myśli. Ojciec wzdycha i mówi:

– To było tamtej nocy... Tamtej długiej nocy.

Milknie i wygląda na to, że stracił przytomność. Albert nie daje za wygraną:

– Której nocy?

Ojciec otwiera nagle oczy i na nas patrzy. Później zamyka je i mówi:

– Dwudziestego trzeciego lutego.

– Dwudziestego trzeciego lutego?

Pytamy naraz. Ojciec kiwa twierdząco głową, dalej oddycha z trudem. Później znowu upomina się o księdza, więc biorę go za rękę, a Albert uspokaja go, mówiąc, że ksiądz jest już w drodze. Patrzymy na siebie pytająco. Potem odsuwam się trochę od niego, siadam na krześle i zamykam oczy. W domu czuć zapach śmierci. Dwudziestego trzeciego lutego 1981 roku¹ we wszystkich domach czuć było zapach śmierci, ale innego rodzaju. Zastanawiam się, czy ojciec miał coś wspólnego z wojskowymi, którzy tamtego wieczoru odegrali główną rolę w zamachu stanu. Czy w jakiś sposób im pomógł. A może było odwrotnie, może ktoś wydał mu rozkaz, ojciec odmówił, ten ktoś zaczął mu grozić i ojciec musiał się bronić.

To niemożliwe, wmawiam sobie. Ojciec był tutaj, w miasteczku, i nie miał nic wspólnego z wojskowymi. On zajmował się gospodarstwem, a matka perfumerią. A o próbie zamachu stanu wszyscy dowiedzieli się z radia, bo w telewizji aż do późnej nocy nie wspomniano o tym nawet słowem. Ach, telewizja. Wtedy jeszcze była czarno-biała. Przynajmniej w domu moich rodziców; kolorowa dotarła do nich mniej więcej w 1985 roku. Po co chcesz zmieniać telewizor, marudził pod nosem ojciec. Matka przewracała oczami i wzdychała, ale nie ciągnęła tematu. Nasza droga matka, nawet jeśli ojciec zawinił, to ona na pewno nie miała o tym pojęcia, bo dalej kochała go w ten sam sposób, w jaki kochała też nas, miłością czułą i delikatną, pełną pieszczot i wyrozumiałych spojrzeń.

Nie, ojciec na pewno nic nie zrobił. Mówią, że kiedy umierasz, kiedy tlen nie dociera do mózgu, tak jak powinien, wyobrażasz sobie różne rzeczy. To na pewno to.

– Nie było was. Nie było was wtedy...

Otwiera oczy, by to powiedzieć, a potem zapada w letarg, nostalgiczny i niepokojący. Nie, mnie wtedy nie było. Patrzę na Alberta, który spiesznie wyjaśnia:

– Mnie tamtej nocy nie było... Mieszkałem wtedy w Ripoll.

Odnoszę wrażenie, że mój brat zrobił się nagle czerwony. Tak czy inaczej, Nina była wtedy w domu... Musiała być... Do momentu jej powrotu z księdzem milczymy obydwoje. Słyszymy hałas na dole, na starej klatce, a zaraz potem zza drzwi wychyla się głowa księdza. Niech będzie pochwalony, mówi i spiesznie wchodzi do pokoju chorego.

– Matko Boska, nie myślałem... – urywa na widok ojca. – Trzeba odprawić ostatnie namaszczenie.

Ojciec otwiera jedno oko.

– Ojcze, zabiłem człowieka...

Duchowny udaje, że ta wiadomość wcale go nie zaniepokoiła.

– Zaraz mi, synu, wszystko wyjaśnisz. Spokojnie, Bóg wszystko ci wybaczy...

– Ale ja nie wierzę w Boga, chodzi o to, że zabiłem człowieka...

Ojciec wyraźnie się ożywił na widok księdza. Ten zaś odwraca się do nas i mówi:

– Gdybyście mogli zostawić nas samych... Tajemnica spowiedzi.

– Nie, nie! – oburza się nagle chory. – Chcę, żeby zostali... Muszą dowiedzieć się wszystkiego... wszystkiego.

Ja nie mam najmniejszej ochoty dowiadywać się niczego o tamtej nocy. Nie chcę jej pamiętać. Nie powinno się pamiętać czekania, które nie miało szczęśliwego zakończenia. Powinno się pamiętać tylko to, co dało się rozwiązać, lub to, co w jakiś sposób sprawiło nam przyjemność. Bo nie ma nic gorszego niż czekanie bez nadziei, bez przyszłości. Albert bierze Ninę pod rękę i prowadzi ją w kąt pokoju. Pewnie pyta ją, czy wie, co ojciec miał na myśli, mówiąc o dwudziestym trzecim lutego. Kiedy wracają, obydwoje kręcą przecząco głową. Czyli Nina też nie wie... Może chłopak... Nie, przecież chłopak, jeśli w ogóle chodził już wtedy po świecie, był bardzo mały i jeszcze nie przychodził do domu.

Najchętniej wyszłabym z pokoju, ale ojciec chce, żebyśmy zostali. I nawet jeśli intryguje mnie ta cała, makabryczna według ojca, historia, to nie mam ochoty jej słuchać. Biedna Nina, zanim usiadła, spojrzała na ojca wielkimi jak spodki oczami i powiesiła kolejną plastikową butelkę z przezroczystym płynem na stojaku z rurkami, które kończą się w ramieniu umierającego.

– To go uspokoi. – Uśmiecha się delikatnie.

Nina jako nastolatka chciała wstąpić do klasztoru, ale ojciec zrobił o to straszną awanturę. Co z wami, dlaczego wszystkie kobiety w tej rodzinie chcą nosić habit, mamrotał. Mówił tak, bo matkę też wyciągnął z zakonu, w Vic, kiedy była nowicjuszką. Że też musiało się to przytrafić właśnie jemu. Przez pewien czas chodził do klasztoru na obiady ‒ jak wielu mężczyzn, którzy nie mieli dokąd pójść w czasie przerwy obiadowej ‒ a tam jedzenie podawała mu codziennie pewna nowicjuszka, którą znał, bo też była z miasteczka, anielska nowicjuszka, która wywołała uśmiech na jego twarzy. A wywołanie u ojca uśmiechu stanowiło niecodzienne dokonanie i miało niezwykłą wartość. Nowicjuszka, siostra Isabel, czyli matka, każdego dnia głaskała go po głowie rękawem habitu. A ojcu wszystkie włosy stawały dęba. Potem nie głaskała go rękawem, tylko całą powierzchnią ubrania. Były to sygnały delikatne, subtelne, prawie nic nieznaczące, choć dla ich dwójki stały się osobnym językiem, opartym na spojrzeniach, gestach, ledwo wyczuwalnym drżeniu, na nakładaniu większej porcji lub chowaniu dla niego najlepszej części deseru. Habit matki zahaczał się o ubranie ojca. I tak mocno zahaczał, że pewnego dnia spadł. Takie jest życie i choć ani ja, ani moje rodzeństwo nie wiedzieliśmy, co się dokładnie wydarzyło, koniec końców atrakcyjna nowicjuszka wyszła za ojca za mąż, a zaraz potem urodziłam się ja. Mówią, że urodziłam się w ósmym miesiącu.

Ojciec sprowadził matkę tutaj, do należącego do jego rodziny domu, którego był dziedzicem, a który teraz my odziedziczymy. Musisz mi pozwolić wychować dzieci w wierze chrześcijańskiej, zastrzegła. A ojciec powiedział, że niech robi, co jej się podoba, że może wychować nas na takich chrześcijan, jakich tylko zechce. Nie spodziewał się jednak, że jedna z córek, najmłodsza, będzie chciała zostać zakonnicą tak jak matka. Dobrze, że wybiła to sobie z głowy!, wykrzyknął, kiedy Nina zmieniła zdanie. Ale teraz to on kazał wezwać księdza. Ja sama chodzę do kościoła rzadko, ale słyszałam dobre opinie o tym duchownym. Patrzę na niego kątem oka. Jest w średnim wieku i wydaje się rozsądnym człowiekiem. I właśnie w tym momencie, kiedy jest gotowy wysłuchać spowiedzi, kiedy wszyscy jesteśmy gotowi jej wysłuchać, chory zapada w sen. Oby umarł i nic nam nie wyjaśnił, myślę znienacka. Bo co też może nam powiedzieć. Skąd możemy wiedzieć, czy nie wymyślił sobie jakiejś historii i nie wyciągnął jej z rękawa teraz, kiedy nie ma już nic innego do roboty, niż umierać i wymyślać różne historie.

Patrzę na niego ze współczuciem. Że też wszyscy musimy tak skończyć. Chyba że umrzemy niespodziewanie. Albo z żalu. W ramię ojca wbita jest igła, która zapewnia komunikację z butelką, przygotowaną wcześniej przez Ninę, zgodnie ‒ jak przypuszczam ‒ z zaleceniami lekarza. Przyszedł do domu, kiedy ojciec powiedział, że nie chce iść do szpitala. To było trzy dni temu. Nina zadzwoniła do mnie, Annabel, przyjedź, to już nie potrwa długo. Zostawiłam wszystko i przybiegłam. Męża, dzieci, uczniów, wszystko. A teraz czuwam nad ostatnimi oddechami ojca. Z matką tak nie było, odeszła niespodziewanie. Była jeszcze młoda, jakieś dziesięć lat temu upadła na podłogę i wszystko się skończyło. Bardzo za nią płakałam. Sprzedaliśmy perfumerię, która i tak nie przynosiła takich zysków, jak wcześniej, a teraz, po śmierci ojca, zobaczymy co z resztą. Gospodarstwem od lat zajmuje się chłopak. Przyszedł dzisiaj ze spuszczoną głową. Widać było, że jest smutny. Na pewno martwi się o swoją pracę. W dzisiejszych czasach...
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: