Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Poprawiny. Akt I - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 maja 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
17,90

Poprawiny. Akt I - ebook

„Poprawiny. Akt I” Franciszka Michny to narodowy dramat muzyczny, tytułem nawiązujący do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.

Autor w utworze wierszowanym rozlicza się z Polską postsolidarnościową, konfrontując ideały przyświecające tej narodowej rewolucji z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku ze współczesnością. Podobnie jak Wyspiański, pokazuje dewaluację tamtych ideałów. W sztuce tej dostaje się wszystkim: byłym przywódcom Solidarności, liderom prawicy, lewicy i centrum, Kościołowi, a nawet władzom Polski międzywojennej. Michna krytykuje też zmianę obyczajowości i brak ideałów w społeczeństwie, które zostały zastąpione chciwością i konsumeryzmem.

Dużo jest w „Poprawinach” goryczy, żalu i rozczarowania Polską postsolidarnościową, podobnie jak Kochanowski rozczarowany był Rzecząpospolitą rządzoną przez Zygmunta II Augusta. Utwór napisany jest chwilami dosadnym językiem, często z sarkastycznym humorem i na pewno z troską o nasz kraj.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-354-9
Rozmiar pliku: 817 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ukochanej Żonie Zofii –

mojej Jedynej Miłości

Franciszek Michna

POPRAWINY

AKT I

Narodowy

dramat muzyczny

Rzecz się dzieje w Polskiej Ziemi,

Gdzie Lud nie ma już Nadziei,

Gdzie Lud wyzbył się już Marzeń,

Bo za czyny Los go karze…

GŁÓWNE OSOBY DRAMATU:

ZESPÓŁ ARTYSTÓW

Dyrektorzy teatru:

Prezes

Jan vel Jasio

Nick

Guru

Nowy szef

Pozostałe osoby:

Prawica: Centrum: Lewica:

Broszka Balbina Buźka

Boruch Bździągwa Byku

Ciapek Cizia Cipuś

Cipcia Cykuś Ciumka

Dziunek Dziodzio Dzimek

Dziamdzia Dusia Dusik

Funfel Foka Dyzia

Fyrtka Fizol Emka

Gnidek Gacia Funia

Hander Gapcio Gulgot

Judaszka Gitsiorka Gucio

Jargot Hyzia Chachar

Kuśka Hipek Chrumka

Kwik Jasio Kiep

Lipek Kolabor Myk

Lurka Lalek Kicia

Mysza Loszka Kocio

Molest Morus Kiwka

Nochal Mućka Lejus

Nycia Niubek Maruda

Obciaszka Niunia Miłek

Pajda Pysio Mściwój

Pypeć Pinda Nusiek

Reptuch Ramol Nioska

Rapcio Raszpla Owiesa

Szajbus Szelmik Pimpek

Szlajka Szałaputa Pisia

Sumcia Żyguś Rypak

Zgredek Sekcia

Żul Szoszor

Śruba Ziomal

Świr

AKT

SCENA I

Prezes sam na scenie teatru. Na stoliku włączone radio.

Za sceną widać puste fotele widowni.

Spiker:

Siedemdziesiąt procent społeczeństwa uważa, że w Polsce nie ma demokracji;

Pozostałe trzydzieści procent bogatych mówi, że nie mają oni racji.

Prezes:

Przecież miało być inaczej,

Nie tak żeśmy wymarzyli.

Bóg jedyny wiedzieć raczy,

Czemu żeśmy to spieprzyli…

Dziś, gdy Kraj mój widzę,

Za niego się wstydzę!

Nick :

To duszy zamęt:

Popiół i diament.

Witaj przyjacielu!

Ja po latach wielu,

Na żądanie Twoje,

Wracam w strony moje.

Prosiłeś, więc jestem!

Wspomnienia bolesne

Chowam w niepamięci,

Gdy kraj Wolność święci!

Prezes:

Przyjacielu, ostatni raz

Widzieliśmy się przed wojną!

Rozdzieleni na długi czas

Wierzyliśmy w naszą Wolność!

Nick:

Nie sprawdziło się „Wesele” -

Wolność stary system miele!

Wyspiański był pesymistą -

W czarnych barwach widział przyszłość!

Trzeba więc nasz kraj poprawić,

A będą nas potomni sławić!

Prezes:

Tobie uciec się udało,

Ja byłem internowany,

Lecz Słowo Ciałem się stało!

Wiwat wszystkie stany!

Co tam słychać w Ameryce?

Nick:

Żyje sobie w dobrobycie.

Czy Ty, mój przyjacielu wiesz,

Że znaleziono ciało Che?

Prezes:

Były o tym jakieś wzmianki.

Był tu kiedyś bohaterem.

Lud z komuną stanął w szranki,

Więc jest wrogiem, mniej niż zerem.

Nick:

Odradza się, jak z popiołów feniks,

Bo niesprawiedliwość ludzi gniecie,

A to przecież nigdy się nie zmieni,

Więc jego Imię żyć będzie wiecznie.

Ci, którzy mają brudne sumienie,

Nie zepchną nigdy go w zapomnienie.

Lud go odnajdzie, za Wzór postawi -

Ludzkie Cierpienie, Krzywda to sprawi!

Prezes:

To już nieważne, mniejsza z nim!

Czy stan wojenny Ci się śni?

Nick:

Byłem wtedy jak w amoku -

Bijące serce, łza w oku...

Niech zginie niewola podła,

Życie za Wolność bym oddał!

Prezes:

Zostałeś sławnym artystą,

Przez ocean nas wspierałeś,

A gdy Zło, jak bańka prysło,

Nie wróciłeś, lecz zostałeś…

Nick:

Miałem szczerze taki zamiar!

Już na kraj robiłem namiar,

Lecz tu było nieciekawie -

Każdy w skórę nową właził.

Nie wróciłem i po sprawie,

Niech się Naród przeobrazi.

Za Ojczyzną tak tęskniłem…

Dla niej sercem, duszą żyłem!

Przyjeżdżam do niej na Twój znak,

A tu wszystko znów jest na wspak…

Zaraz przyjechałem,

Gdy się dowiedziałem,

Że w kraju jest Wielki Potop.

Za co Bóg dał tyle wody?

Prezes:

A, jeśli Ci chodzi o to,

To rozliczne miał powody.

Co najgorsze, to jest przez nas,

Lecz Ty całej prawdy nie znasz!

Wodą zalani nie piją,

Oczywiście też nie jedzą,

A ze strachu ledwo żyją,

Jak ten zając gdzieś pod miedzą.

Czekają biedni na pomoc,

A jaka jest, już wiadomo!

Jedni cierpią i głodują,

Drudzy kradną i szabrują…

Jedni dary zalanym zbierają,

A drudzy dla zysku je sprzedają!

Nie trza wojny, ognia, głoda,

Morowego też powietrza -

Nam wystarczy Wielka Woda

I już innych nieszczęść nie trza…

Partie wyczuły teraz okazję

I walczą wściekle o elektorat.

A niechby Stwórca starł je na miazgę!

Polityka, to wymysł potwora…

Naród topi się w wodzie,

A tu wybory niedługo!

„Na nas głosuj, Narodzie!” -

Tak politycy go judzą!

Lecz przetrzymamy to

I odejdzie wszelkie Zło,

Bo Milenium za trzy lata -

Nowa Era w Dziejach Świata!

Nick:

Jestem tutaj, lecz nic nie wiem!

Rozum tego nie ogarnie!

Wszyscy grzecznie siedzą w chlewie,

Oblewając się wciąż łajnem!

Coś o zdradzie mówią często

Lub o zmianie swych przekonań,

Gównem się smarując gęsto…

Dom wariatów, można skonać!

Tyś w temacie, więc wytłumacz,

Bo ja z tego nic nie kumam!

Prezes:

Nie rozumiesz? Nic dziwnego,

Żaden mędrzec też by tego,

Choćby chciał, zgłębić nie zdołał.

Nie łudź się, że ja podołam.

Jakoś Ci to wytłumaczę,

Lecz to trudne będzie raczej.

Prezes:

Nas zdradziła w Magdalence

Naszych wrogów armia cała,

A można było wziąć więcej -

Władza na bruku leżała!

Potem był sejm kontraktowy,

Przepychanki, zmiany znaków,

Stare stołki, nowe głowy,

Szukanie w teczkach łajdaków.

W końcu nasi się dorwali,

Jak te świnie do koryta!

Co też oni wyczyniali -

Jakbym Kodeks Karny czytał!

Rozpieprzyli cały związek,

Każdy władzy chciał i kasy!

No i to był ten zalążek,

Który w końcu wkurzył masy!

Ja już na to nie czekałem,

Miałem dość tej „słusznej racji”-

Legitymację oddałem,

Zrażony do demokracji.

Zapatrywania zmieniłem -

Lewica była już czysta.

Ponownie do niej wróciłem,

Jak stary recydywista.

Wybaczyli mi me grzechy -

Potrzebny był im fachowiec.

Dali awans dla pociechy,

Gdy odbyłem u nich spowiedź.

Potem w czyn wcielili słowa:

„Poglądów nie zmienia krowa”.

Z opozycją romans kręcą,

Los malują złudną tęczą

I tak jest aż do tej pory…

Ja skończyłem już amory,

Bo sparzyłem się trzy razy.

Teraz tylko mi się marzy,

By mój Teatr wciąż rozkwitał,

Gdy Rzecz nie chce pospolita…

Polityka mnie nie nęci,

Bo rej wiodą tam łajdacy.

W nią się bawią teraz święci,

Ateiści i cwaniacy.

Ludzie patrzą oszukani

Na zwierzęta z tego cyrku -

W sejmie przez nich wybierani

Charaktery mają wilków.

Lewica, centrum, prawica -

To zasłona, dymna świeca!

To jest jedna wielka banda,

A nad nimi Polski Sztandar…

Prawo, Polska, Solidarność…

Puste słowa- fałsz i marność!

A czerwoni razem z nimi

Rozkradają gospodarkę…

I nie ma nam co się dziwić,

Bo rozwiązali swą partię…

Klan się bogaci,

A Naród traci…

Kler nie podniesie głosu już,

Bo ma dziś kasę i rząd dusz…

Naród miał chleb, bułek szukał,

A dziś mu na chleb nie starcza…

Jaka z tego jest nauka? -

Z wierzchu nie widać zakalca…

Prezes:

Ja teatrem teraz żyję,

Tutaj spędzam słodkie chwile.

On jest dla mnie drugim domem,

Doskonałą ma renomę.

Mam zespół dobrych aktorów,

Który szuka nowych wzorów.

Gramy sztuki tu wybitne,

Dzięki temu teatr kwitnie.

Będziesz grał w nim główne role,

Będziesz tu dominatorem!

Jednak o zespół się boję -

O kształt Polski toczy boje…

Nick:

Mają prawo do poglądów,

Do refleksji i osądów.

Prezes:

Ta przeklęta polityka!

Ona zespół mój przenika!

Z nim tu zjawia się na scenie

I tak psuje przedstawienie!

Jak to zrobić, jak to sprawić,

By jej wpływu ich pozbawić?

To jest kłopot, z tym jest bieda,

Bo się zrobić tego nie da!

Ciągłe kłótnie, swary, spory!

Zespół dobry, ale… chory…

Nick:

Dobrą radę dziś Ci daję:

Zmień w teatrze obyczaje.

Niech się kłócą za kurtyną,

Gdy im złości już przeminą,

To grać będą znakomicie,

Jakby grali własne Życie!

Dam im wielki telewizor,

Na bieżąco niech Świat mają,

A Ty nie bądź, jak rewizor,

A zobaczysz, jak zagrają!

Niech inwencją się wykażą,

Grając sztuki z własną twarzą!

Niech nie szepcą po kryjomu,

A poczują się jak w domu.

Niech otwarcie dyskutują,

O czym myślą i co czują.

W końcu kiedyś im się znudzi

Polityka nie dla ludzi…

Wolność myśli daj i słowa,

A to będzie owocować!

Zespół wchodzi na scenę, staje w grupie milcząc. Wszyscy patrzą z zainteresowaniem na Nicka.

Prezes:

O! Zespół przyszedł na próbę!

Znalazłem dziś druha, zgubę!

Oto jest słynny Nick Nowak!

Będzie z nami występował!

Zespół:

Serdecznie pana witamy!

Czy my z panem radę damy?

Nick:

Macie poczucie humoru!

Nie szukajcie we mnie wzoru!

Pokażcie, co potraficie,

Grajcie siebie, swoje Życie.

Na przyjaźni rozpoczęcie

Kupię Wam w prezencie

Telewizor z telebimem,

Bo nasz Kraj jest wielkim kinem!

Nick podchodzi do telefonu i dzwoni. Zespół obserwuje go zdziwiony. Prezes jest zaskoczony.

Nick:

Halo? Czy to salon wysyłkowy?

Telebim i telewizor nowy

Dzisiaj wieczorem widzieć chcę

Na Pierwszego Maja...Nie?...Gdzie?

Teraz na Kler Strasse?

To też zmieniło się?

Aż tak się zmieniło?

Znów kościelna miłość?

Prezes:

Takie teraz czasy…

Nick :

A tak chciały masy?

Byłem długo na obczyźnie,

Dziś chcę wiedzieć, jak tu jest.

Zaśpiewajcie o Ojczyźnie

Całą Prawdę, no i cześć!

Prezes:

Całą Prawdę? Proszę bardzo!

My gardzimy, nami gardzą!

Zespół agresywnie tańczy i śpiewa. Każdej piosence towarzyszy muzyka orkiestry z orchestronu.

Wybiega skąpo strojny balet i tańczy stosownie do tekstu piosenki.

Zespół:

Dzisiaj wiele jest zamętu,

Przez te lata, te ostatnie;

Wypłynęło wiele mętów,

Naokoło gównem pachnie!

Ateistów jest na pęczki -

Władza, kasa dla nich Bogiem!

Wierni walą się na klęczki -

Wiara, Kościół ich nałogiem…

Co by tutaj jeszcze schrzanić,

Władza wciąż się zastanawia;

Wszystko przecież jest do bani,

Nawet pióra w dupie pawia!

Taka jest Rzeczpospolita,

Którą łotry chcą nam zgubić…

Dzisiaj szkapa, kiedyś brytan,

Czy więc można nią się chlubić?

Refren:

A my wolni, my dostojni,

Każdy Prawdę łotrom miota:

Nie będziemy się tak podlić,

Jak ta banda, ta hołota!

Trzeba coś z tym zrobić będzie,

Bo nie może być tak dłużej,

Naokoło chwasty wszędzie,

A nam mówią, że to róże!

Tamten jeden to bebeja,

Się jak dziwka sponiewierał;

Kadził partii, teraz czarnym,

Za to kiedyś zginie marnie!

Niczym papier on cholera,

Każdy dupę nim wyciera,

Każdy rozkaz on wykona;

Obrzydliwa to persona!

Refren: A my wolni...

Tamten drugi to badziewie,

Po co żyje, on sam nie wie;

Każdej władzy on się boi,

Przed nią wciąż na palcach stoi!

Jak ta pierdnie, on już wącha,

Ciągle przed nią cały w pląsach;

Każą gnębić, on to robi,

Już do czynu się sposobi!

Refren: A my wolni...

Tamten trzeci to pachruście,

Święty dupek na odpuście;

On postawił los na czarnych,

Im to teraz służy karnie!

Wierzy zawsze w to, co mówią,

Bo na przyszłe liczy łupy;

Chociaż mają go za gówno,

Cały włazi im do dupy!

Refren: A my wolni...

A ten czwarty, ten czerwony;

Zdrajca, oszust, drań skończony! -

Kiedyś bronił ludzi pracy,

Dzisiaj kładzie szmal na tacy!

Czarnym z tego się spowiada,

Że Lud sprawnie tak okrada;

To jest oszust, kombinator,

Warto oddać by go katu!

Refren: A my wolni...

A ten piąty to barachło,

Jemu zawsze władzą pachło;

Choć to prostak i matołek,

Zawsze Bogiem był mu stołek!

Rad nie słucha, ciągle błądzi,

Ale jakże lubi rządzić!

W innym państwie byłby nikim,

A tu koleś z republiki!

Refren: A my wolni...

Nowa władza, stara śpiewka,

Jak na wietrze chorągiewka…

Protektorzy sponsorują

Tych szalbierzy własnym groszem,

Prości ludzie kibicują

Oklaskami, własnym głosem…

Coś strasznego, czarna rozpacz,

Lecz nie może tu tak zostać!

Refren: A my wolni..

Nick:

Wielki Boże,

Być nie może!

Czy Wy za socjalizmem tęsknicie?

Bójcie się Boga, co Wy robicie!

Lejus:

Pewnie pan - wielki, słynny aktor, nie przyzna mi racji,

Lecz socjalizm był lepszy od tej naszej „demokracji”.

Nick:

To, co mówisz, to jeden z mitów!

Zgniły socjalizm był do kitu,

Więc ludzie zrobili mu pogrzeb,

A kapitalizm ma się dobrze!

Fizol:

Pan się znajdzie w naszym tłumie,

Pan pożyje, pan zrozumie…

Wielcy aktorzy żyją z reklam,

Ale u nas to sprawa cienka…

My żyjemy z naszych wypłat,

To jest właśnie sprawa przykra…

Prezes:

Ty realiów nie znasz naszych -

Gorsze rządy, gorsze czasy!

Taką mamy demokrację,

Że bogaci mają rację! -

Ci, co mają koło steru!

Cała reszta równa zeru…

Źle się w naszym państwie dzieje,

Lud zatraca już Nadzieję…

Część zespołu nawet plecie,

Że tak wszędzie jest na Świecie…

Nick:

Nigdzie druhu nie ma miodu,

A Wam wcale nie jest tak źle!

Trochę pracy i zachodu

A na lepsze zmieni się…

Prezes:

Ej, zespole, czemu stoisz?

Róbcie próbę, mili moi.

Wchodzi Jan. Podchodzi do ściany i zrywa kartkę z kalendarza. Patrzy na nią z wielką uwagą.

Prezes:

Witaj, mój zastępco! Dobrze, że Cię widzę,

Gdzie się podziewałeś? Nie było Cię tydzień!

Jan:

Dziś wyborczy wieczór!

Zgasło w Waszym piecu,

Czerwoni pariasi!

Górą wreszcie nasi!

Słuchaj mnie, zespole,

Dobrze Tobie radzę,

Bo ja już od jutra

Przejmuję tu władzę!

Prezes:

Prawdę mówisz chyba,

Boś radosny taki,

Lecz po kiego grzyba

Zdradzasz sztuki znaki?

Skaziłeś polityką naszą tu pracę,

Tego ja Ci nigdy, nigdy nie wybaczę!

Dzisiaj jednak jeszcze ja tu rządzę,

Choć czasem, jak każdy, także błądzę.

Dziś nie będzie próby,

Nie chcę Waszej zguby.

Ty musisz żyć w zgodzie,

Artystów Narodzie!

Tolerancji wieczór dzisiaj tu zagości!

Tobie to na przekór, Ty sługo ciemności!

Niech każdy dziś powie,

Co mu siedzi w głowie!

Tak bez nienawiści

Zespół się oczyści.

Grać razem musicie,

Bo to Wasze życie.

Jan:

Ja tu protest składam!

Prezes:

A ja go sam zbadam.

Jan:

Na wierzchu jest nasze!

Prezes:

Ale tylko czasem!

Ach, jak było kiedyś pięknie,

Jakie były cudne lata!

Z bólu serce mi dziś pęknie..

Za Zwycięstwo gdzie zapłata?

Wchodzi dwóch pracowników z telewizorem oraz z telebimem. Stają, rozglądając się po scenie.

Pracownik pierwszy:

Dzień dobry!

Nick:

Dzień dobry!

Pracownik drugi:

Telewizor zamówiony.

Nick:

Dla Waszej firmy ukłony.

Zespół:

O,o la la!

Prezes:

To jest klasa!

Nick włącza telewizor. Na telebimie ukazuje się spiker Murzyn. Macha ręką do zgromadzonych.

Murzyn:

O, o la la!

To znowu ja!

Wygraliśmy wybory!

Rządzimy od tej pory!

Przypomnimy dzieje nasze,

Które teraz będą Wasze!

Myk :

Ja nie rozumiem czarnego…O co mu chodzi?

Judaszka:

Pójdziesz na mszę - wytłumaczy Ci ksiądz dobrodziej.

Na ekranie widać strajki, podpisanie porozumień, stan wojenny, znów strajki, okrągły stół, a potem zwycięstwo i pierwszy wspólny rząd. Później są zakłócenia, obraz poprawia się, widać głosowanie przy urnach. Potem znów pojawia się uśmiechnięty Murzyn, pokazując rozłożone w kształcie ”V” palce prawej ręki. To wszystko trwa bardzo krótko, nie więcej niż jedną minutę. Na ekranie zostaje tylko prawa, czarna ręka, której palce powoli, w trakcie śpiewania Hymnu Solidarności przekształcają się ze znaku „V” w dużą, obejmującą cały ekran figę. Zespół staje na baczność i śpiewa.

Zespół:

Naszym Związkiem „Solidarność”-

Ten Obrońca uciśnionych!

Jego Siłą - Ludzi Miłość,

Oszukanych, zniewolonych!

Jesteśmy Drogą Polaków,

Ich Nadzieją i Przyszłością!

Bronią i Tarczą Rodaków,

Dziejową Sprawiedliwością!

Refren:

„Solidarność” to my, to my -

Wierni Ojczyźnie Polacy!

Nasza Walka, Prawda, Wiara,

Nasza Męka i Ofiara,

Nasze Życie, Krew i Łzy!

„Solidarność” to my, to my -

Wolni na zawsze Polacy!

Z nami Bóg i nasza Wiara,

Z nami Chrystus, jego Matka!

O Wolność będziem się starać,

Walczyć będziem do ostatka!

Z nami Prawda, Sprawiedliwość,

Bo z nami Naród jest cały!

Wywalczymy też Uczciwość

Dla Ojczyzny Wielkiej Chwały!

Refren: „Solidarność” to my...

Życie oddało z nas wielu

Za Wolność Drogiej Ojczyzny -

Cześć i Chwała Bohaterom

Za ich Trudy, Krew i Blizny!

Naszym wrogom wybaczamy

Ich potworne, straszne zbrodnie,

Lecz w pamięci zachowamy

Tę ich zdradę, życie podłe!

Refren: „Solidarność” to my...

Zachowamy ku przestrodze

Przyszłych Pokoleń Polaków,

Żeby nigdy nikt w Narodzie

Nie zatracał swych Rodaków!

Krzywdy, kłamstwa, poniżenia

Dość serdecznie wszyscy mamy,

Nie chcemy więcej cierpienia

Za winy ludzi przegranych!

Refren: „Solidarność” to my...

Chcemy Szacunku dla Pracy

I Godności dla Człowieka -

Pełni Nadziei Polacy

Dłużej nie mogą już czekać!

Cierpiało więzionych nas wielu

Za Obronę Praw Człowieka,

Doszliśmy jednak do Celu,

Choć Droga była daleka!

Refren: „Solidarność” to my...

Pogardzany i męczony,

Jednak przetrwał Naród Nasz!

Cel najwyższy już spełniony,

Władza przeszła w ręce Mas!

Ojciec Święty i dzielny Lech

Ze snu nasz Naród zbudzili,

Im nie pomóc, to wielki grzech,

Więc nie zwlekaj ani chwili!

Refren: „Solidarność” to my...

Obalamy dziś zły system,

Przykład biorą z nas narody!

Pomóż nam, o Jezu Chryste,

Stworzyć Ustrój Lepszy, Młody!

Dając Władzę w ręce Ludu

Prawdę Światu ogłaszamy,

Oczyszczamy Naród z brudu,

Wywabiamy białe plamy!

Refren: „Solidarność” to my...

Nie jesteśmy wszyscy biali,

Ani nie wszyscy czerwoni!

Dobro Ojczyzny wybrali

Polacy Biało-Czerwoni!

Biało-Czerwoni do Pracy,

W Zgodzie przystąpmy bez słowa!

Nie zapomnijmy, co znaczy

Porozumienie- Umowa!

Refren: „Solidarność” to my...

Narody Wolne i Wielkie,

Całego Naszego Świata,

Dajcie pomocy wszelkiej,

Wspomóżcie Polaka - Brata!

„Solidarność” i ZSL,

W koalicji razem z SD,

Bo Dobro Polski - Święty Cel,

Więc złączyliśmy razem się!

Refren: „Solidarność” to my...

Zbudują Polskę Polacy,

W blasku Potęgi i Mocy,

Gdy we Wspólnej dla niej Pracy

Cały się Naród zjednoczy!

Pokonamy trudne chwile,

Ten niepewny, ciężki czas!

Nową Chwałą się okryje

Znów Zwycięski Naród Nasz!

Refren: „Solidarność” to my...

Nick:

Brawo!

Prezes:

Klawo!

Umiarkowana część zespołu:

Tak to było, tak to było,

Zanim naród dostał w ryło!

Prawicowa część zespołu:

Ale teraz lepiej będzie -

W tym teatrze, w Polsce, wszędzie!

Lewicowa część zespołu:

Srata tata, tata srata,

Brat wykiwa znowu brata!

Nadzieja jest matką głupich,

Lecz to Polak zawsze kupi!

Nick:

Niektórym Naród zjednoczony się marzy!

Ja w to nie wierzę, z tym nie jest nam do twarzy…

Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania,

Lecz to nie powód do uznania.

Ja też jestem Polakiem,

Nasze wady jednakie.

Prawda jak świat stara -

Poróżni nas wiara,

Potem polityka

I zgoda już znika…

Ach, religia, polityka…

Serca, dusze nam przenika!

Czy to tylko taki wymysł,

Czy my wiemy, co robimy?

Wady narodowe,

Z których tak słyniemy,

To ukrop na głowę…

Czy my o tym wiemy?

Nusiek:

Ja nie z Rosji, ani z Francji,

Znam zasady Tolerancji.

Tę wiarę z rezerwą traktuję,

Która innych oszukuje.

Funia:

Dla mnie taka wiara wroga,

Która mieni się za Boga -

Ta prawdziwa i jedyna,

Wszego złego to przyczyna.

Gnidek:

Moje serce gnębi troska,

Bo uwierzyć Wy nie chcecie,

Że prawdziwa Wiara Boska

Jedna tylko jest na świecie.

Emka:

Polityka wstręt mój budzi,

Bo sprzedajna jest jak dziwka -

Sprytnych wspiera, biednych łudzi,

Wszelkich afer to pożywka.

Fizol:

Gdyby nie ta polityka,

Co motorem jest Historii,

Świat by marniał, gasł i znikał,

A tak się rozwija w glorii.

Lejus:

Po co sprzeczka, mili moi,

Niepotrzebnie tyle krzyku.

Prawda gdzieś pośrodku stoi;

Spór Wasz będzie bez wyniku!

Nick:

No, a Miłość? Byłem kiedyś zakochany...

Pięknie było...Pozostały jeszcze rany...

Wy to wiecie i widzicie,

Jak jest ciężkie Ludzkie Życie.

Kto miał z ludzi życie słodkie?

Chyba ten, kto był wyrodkiem.

Kto naprawdę Szczęścia doznał,

Kto smak cały jego poznał?

Dobrze wiecie,

Nikt na Świecie…

Mam w tych stronach przyjaciela,

Zadzwoniłem już do niego.

Głos radością tak mu wzbierał

Od wzruszenia serdecznego!

Pisaliśmy często listy -

Szczere i gorące słowa…

Przez to w sposób oczywisty

Nić wzmocniła się duchowa.

Kiedy tu się zadomowię,

To do niego stąd wyruszę,

Wtedy słowo tak po słowie

Przegadamy serca, dusze!

To wspaniałe będą chwile,

Już czekaniem na nie żyję!

Prezes:

Chodźmy wreszcie stąd, cholera,

Niechaj zespół się dociera.

Wspólnych wrażeń taka moc,

Przegadamy całą noc!

Prezes obejmuje Nicka i razem wychodzą. Zespół milczący, nieruchomy, spogląda za nimi.

SCENA II

Część zespołu rozsiada się na scenie, reszta zbiera się w małe grupy. Wszyscy patrzą na prezesa.

Fizol:

Tam na górze ciągle wojna,

Każda władza silna, zbrojna.

My walczymy o przeżycie,

Oj, Ty nasze, smutne życie!

Zespół:

Kiedy Świat się zrodził w cudzie,

Pojawili się tam Ludzie.

Kiedy Życie swe dostali,

To Niebiosa wysławiali,

Dnia i nocy nie przespali,

Skarbu swego pilnowali.

Jego Wielkość wysławiali,

Nieba jemu przychylali,

Owijali je w pieluchy

I tulili do poduchy.

Refren:

Oj, Ty Życie, Życie nasze,

Słodkie jesteś tylko czasem!

Ponoć jesteś dla nas Rajem,

Lecz nam tylko tak się zdaje…

Często jesteś niczym Piekło,

Tak nas kąsa Twoja wściekłość.

Prawdę gorzką rzec Ci trzeba -

Mało Szczęścia dajesz w darze,

Tyś jest Czyściec zamiast Nieba,

Który cierpieć tylko każe!

Tyś dla ludzi wszystkim było,

Serce dali Ci i Miłość!

Ludzie dobrzy, czuli, mili,

Przed złem wszelkim Cię chronili.

Dniem i nocą, w zimie, w lecie,

Wciąż chuchali jak na dziecię.

Choć kochali go jak dziecko,

Opuściło ich zdradziecko,

Na odchodne oszukało,

Szczęście dało i zabrało…

Refren: Oj, Ty Życie...

Żal nam bardzo, że odeszło,

Bo Nadzieja to już przeszłość…

Naszych Marzeń nie spełniło,

Bo gdzie Szczęście i gdzie Miłość?

Cóż nam biednym pozostało?

Życie Ziemskie to za mało…

Trzeba jeszcze mieć Nadzieję,

Że po Śmierci Byt istnieje,

A z nim Szczęście Ostateczne,

To Marzenie Nasze Wieczne…

Refren: Oj, Ty Życie...

Hander:

Czemuś biedny? Bo żeś głupi.

Czemuś głupi? Bo żeś biedny.

Szelmik:

Polski Naród można kupić,

Bo on ma charakter wredny.

Cud wystarczy mu obiecać,

Złotą wizję mu roztoczyć -

Bombę pchnie do swego pieca.

Ach, gdzie ludzie mają oczy!

Cykuś:

Bo Polaka

Dola taka…

Hyzia:

Cud mniemany jest na niby,

Łapy znowu w pęta, dyby,

A łby z deszczu znów pod rynnę!

Rapcio:

Samo plemię sobie winne,

Bo małpuje wciąż, co złe,

Choć już kiedyś się sparzyło;

Jednak znowu tego chce,

Więc go walą ciągle w ryło!

Myk:

Człek od małpy sam pochodzi.

Boruch:

Czemuś Ty się małpy czepił?

Sumcia:

Tak nam mówić się nie godzi,

Bo Bóg z gliny nas ulepił!

Myk:

To jest Twoje własne zdanie

I Kościoła, my poganie

Jesteśmy z małpy, nie z gliny!

Życie z Życia! Z tej przyczyny

Kto piekielnej boi się kaźni,

Niech sobie w glinę dalej wierzy,

A kto ma rozdwojenie jaźni,

Niech w swój Rozum, jak w dzwon uderzy!

Molest:

Ach, Wy wredni ateiści,

Kiedy mój sen już się ziści,

To Bóg Wieczny Was ukarze!

Ja sam w Piekle Was usmażę!

Emka:

To Ty nie pójdziesz do Nieba?

Nie chcesz niebiańskiego chleba?

Gucio:

Modlisz się pod figurą,

A diabła masz za skórą?

Molest szarpie Gucia za ubranie. Gucio nie pozostaje mu dłużny. Fizol rozdziela ich energicznie.

Jasio :

Ty chcesz zęby stracić?

Cipcia:

Przestańcie, wariaci!

Cykuś:

Macie prawo do swych poglądów,

Lecz nie ma co tak się indyczyć!

Lejus:

Przeszła epoka samosądów,

W szermierce słownej czas się ćwiczyć!

Zwaśnieni i obrażeni na siebie Molest i Gucio odchodzą od siebie. Fizol zostaje na środku sceny.

Fizol:

Noga naprzód, a w tył dwie,

Czasem wio, a czasem ho,

Gdzie jest Prawda, Kłamstwo gdzie,

Gdzie jest Dobro, gdzie jest Zło?

Morus:

Filozof się znalazł,

Za co ta kara?

Fizol:

W rozmyślaniach tu prym wiodę,

Więc nie przejmę się przytykiem.

Przejdźcie lepiej na pogodę,

A najlepiej politykę.

Cykuś:

Tyżeś chyba dziś oszalał!

Od tych rozmów to im wara,

Bo wybiją się do nogi!

Jeden Naród, Boże drogi!

Szelmik:

Ja nie jestem człowiek chrobry,

Więc dlatego z tyłu stoję,

Ale dziś mam pomysł dobry,

Dać Wam rady się nie boję.

Na bok fanatyzmy ślepe -

Nikt z nas nie jest doskonały.

Błazeński nałóżcie czepek;

Opowiadajcie kawały!

Niechaj będzie tu weselej,

Bo tu śmiechu tak niewiele.

Dyzia:

Przyjacielu, niech tak będzie,

Pomysł wcale głupi nie jest.

Śmiejmy się z tych na urzędzie,

W domu, w pracy i w kościele.

Pysio:

Ja z Tobą bez żadnej łaski

Mogę opowiadać fraszki.

Chrumka:

Każdy mówić, co chce, może.

Gnidek:

Demokracja w Imię Boże.

Rypak:

Do dużego mówił członek mały:

„Mnie lubią nie baby, lecz pedały”.

Kuśka:

To jest obrzydliwość!

Cipuś:

Brawo za uczciwość!

Boruch:

Coś się tak zamyślił, stary,

Chcesz się z życiem brać za bary?

Reptuch:

Opowiem Wam o sobie,

Jaki dziwny ze mnie człowiek.

To wspomnienie we mnie tkwi,

Choć tysiące przeszło dni.

Reptuch:

Była to dla mnie nie lada gratka! -

Piękna szesnastoletnia sąsiadka

Sikała codziennie za stodołą;

Widziałem jej pisię cudną, gołą.

Cóż za rozkosz dla mnie nieboraka,

Ukrytego w ogrodowych krzakach!

Wtopiłem się jak wąż w otoczenie,

Czekając na aktorkę na scenie.

Widz bez biletu, jeszcze gołowąs;

Na ten to widok żem cały się trząsł.

Niewinnie z siebie majtki ściągała,

A jej róża płatki rozchylała,

Gdy płynął z niej rosy perlistej zdrój.

To tak podniecało czuły wzrok mój!

Czułem się jak kwiat wysuszony,

Pragnąłem dżdżu, cały rozpalony…

Odpryski spadały na twarz moją,

Co było iskrą na prochu beczkę.

Tak przeżyłem pierwszą miłość swoją;

Zmoczyłem się, będąc jeszcze dzieckiem!

Ciałem wstrząsały rozkoszy dreszcze,

A ja szeptałem: „Kochanie, jeszcze”!

Tak pierwszego orgazmu doznałem;

Z rozkoszy o mało nie krzyczałem,

W usta wcisnąwszy garść mokrej ziemi.

Kochałem się z dziewczyną wspaniale,

Chociaż nie byliśmy zespoleni.

Ona nie wiedziała o tym wcale.

Pierwsza ma miłość się dokonała,

Choć partnerka o tym nie wiedziała.

Doznań tych nigdy ja nie zapomnę,

Dla mnie te chwile są wiekopomne.

Potem jej bracia, co za łajdaki,

Wycięli te ogrodowe krzaki!

W jednej chwili wszystko się skończyło!

Moja pierwsza, najpiękniejsza Miłość!

Broszka:

Tyś zboczeniec!

Pisia:

Nie, odmieniec!

Niubek:

Takie miał zdarzenia -

Męskie, cielesne.

Obciaszka:

Faktu to nie zmienia,

Że są obleśne!

Miłek:

Mam w tej sprawie swoje zdanie.

Także lubię podglądanie,

Więc z szacunkiem o tej pani,

Była jak Samarytanin.

Judaszka:

Banda zboków i kanalii,

Że też ogień Was nie spali!

Lejus:

Czasy dawne były lepsze, niestety…

Żeby zobaczyć majtki u kobiety

Trzeba było rozebrać ją całą.

To dopiero chłopa podniecało!

A dziś? Wystarczy tylko pośladki rozchylić…

No i podnieć się, chłopie, w tak krótkiej chwili!

Myk:

Czasy były inne -

Dzisiaj stringi winne.

Fizol:

Czy artyści są normalni,

Grzeczni, posłuszni i karni?

U nich Wolność rozpasana;

Przez to Dusza cała w ranach…

Ogień buntu, płomień gniewu,

Jak z gorejącego krzewu

Wciąż niesiemy na Świat cały,

Żeby burzyć Ideały,

Bo kolorów to Dusza nie ma,

Lecz ciekłe jądro, niczym Ziemia.

Białe, czarne nic w niej nie jest,

Ten dwukolor nie istnieje!

Przez to płynie wszystko w niej,

Zmienne, inne, jak we śnie…

Broszka:

Nieprawda! Normalni wiedzą, co dobre, co złe!

Dusik:

I to mówi artystka? Po prostu wyć się chce!

A gdzie głębia ludzkich uczuć?

Gdzie uczucia, moja droga?

Broszka:

Do specjalisty z tym się zwróć!

Pytaj Ty się psychologa!

Tyś nie z gliny jest mieszany,

Lecz jak lalka poskładany!

Hipek:

Miejcie swoje sądy,

Ale i poglądy;

Gadajcie bez przerwy,

Ale po co nerwy?

Niubek, Ty miałeś się żenić,

Na wesele chce iść trupa!

Niubek:

Plany swoje muszę zmienić,

Bo znów zbita moja dupa!

Niubek:

Już nie myślę o ożenku,

Już nie myślę o małżeństwie…

Ja z proboszczem mam na pieńku,

Więc zostanę w kawalerstwie…

Ślubu on mi nie udzieli,

Bo go często krytykuję,

Więc małżeństwo diabli wzięli,

A Ja w sercu rozpacz czuję…

Nie chcę ja konkubinatu,

Bo żyć papa tak nie każe…

A z powodu konkordatu

Żył nie będę nigdy w parze,

Bo ta moja narzeczona

Cywilnego nie chce ślubu…

Przez to miłość zakończona,

Pozostało w sercu bubu…

Pysio:

To takie smutne i straszne.

Kicia:

Typowo polskie, bo przaśne.

Gapcio:

Przecież to jedna wiara, nie jacyś arianie.

Dziamdzia:

My już ich wygnaliśmy, wybacz nam, nasz Panie.

Aktorzy prawicowi:

Nam nie widzą się arianie,

Bo drewniane mają miecze!

Takim mieczem, mocium panie,

Nic nie utnie, nie usiecze!

Gdy perswazja nie pomoże,

Ani nawet Wiary głos,

Wtedy Panie, w Imię Boże,

Mieczem po łbach i na stos!

Nie kombinuj i nie szukaj,

Bo prawdziwa jest Nauka!

Lud pogański się oświeci,

Boże będą wszystkie dzieci!

My szerzymy Wiarę słowem,

A gdy nie chcesz, wtedy mieczem!

Moralną dajemy odnowę,

Dla zbawienia to, człowiecze!

Prawosławnych nie lubimy,

Bo to przecież odszczepieńcy,

Ale my ich nawrócimy

Za lat tysiąc, albo więcej!

Jakoś nam się tak udaje,

Katolicyzm prawie wszędzie!

Kraj poddaje się za krajem...

Funia:

A jak ktoś silniejszy będzie?

Judaszka:

Ach, Wy podli poganie,

Nigdy tak się nie stanie!

Aktorzy z centrum:

A nasz zespół niczym Naród,

Pełen kłótni, złości, swarów…

Kiedyś przewrót był sierpniowy,

Potem sejmik kontraktowy;

Wzięły władzę puste głowy

I już burdel jest gotowy!

Kiedy każe Bóg Polaków,

To na wojnę ich wyprawia;

Zamiast orła daje w znaku

Pstrą papugę oraz pawia.

Kiedy mówią: „My jedyni,

A ta reszta to jest marność!”,

To nic złego im nie czyni,

Lecz zabiera im moralność!

Gdy nie mają norm etycznych,

Ani żadnych innych zasad,

To ich skłóca wtedy ślicznie

Władza, wiara, pycha, kasa.

Tak rozumu im Bóg ujął,

Tak im w głowach poprzewracał,

Że dzieciaki im głodują,

Ale pełna ciągle taca…

Każdy gada jak papuga,

Wznosi dumnie pawi ogon,

A do Prawdy droga długa,

Wszyscy na nią patrzą wrogo…

Jak na lepsze ma się zmienić,

Jak ma tutaj się poprawić,

Kiedy Prawdy nikt nie ceni,

Tylko myśli, jak ją zabić…

Pod ścianą stoją trzy saturatory z napisami: „Dla szefa”, „Dla gości”, „Dla Zespołu”. Gnidek pije wodę „Dla szefa”, kręci głową, oddycha głęboko, siada przed telewizorem i włącza go.

Gnidek:

Skosztowałem szefa picie,

Kolorowe widzę Życie!

O cholera, a to co?

To z zachodu idzie Zło!

Prezydent mocarstwa! Klasa!

Wyciąga swojego asa!

Nie z rękawa, lecz ze spodni.

Tego widzieć my niegodni!

Cały zespół biegnie do Gnidka, żeby zobaczyć tę scenę i zwartą grupą otacza telewizor.

Maruda:

Prezydent ze stażystką?

I co z tego? To wszystko?

Funia:

Gnidek, głowy nie zawracaj!

Jaja robisz, czy masz kaca?

Gnidek:

W te przekazy trza się wczuć,

Bo do Prawdy droga kręta.

Nie o żadną idzie chuć,

Lecz o urząd prezydenta!

Gnidek zrywa się, wybiega na środek sceny i śpiewa. Po każdej zwrotce wszyscy śpiewają refren, tworząc zakochane pary, niekoniecznie heteroseksualne. Tańczą różne erotyczne tańce.

Gnidek:

Skromna niebieska sukienka

Głównym dowodem tam była;

Poplamiona w tylu miejscach,

W szafie się zawieruszyła.

.........

Koniec wersji demo.

------------------------------------------------------------------------

Pieśń pt. „Krajobraz po zwycięstwie nad komuną”

Pieśń pt. „Nasze narodowe bagno”

Pieśń pt. „Hymn Solidarności”

Piosenka pt. „Oj, Ty Życie…”

Piosenka pt. „Podglądacz małolat”

Piosenka pt. „Rozterki pobożnego kawalera”

Piosenka pt. „Marsz bojowy religijnych fanatyków”

Piosenka pt. „Polski kogel-mogel”

Piosenka pt. „Magia saksofonu”

---------------------------------

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: