Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. 300 tysięcy w nowych banknotach. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. 300 tysięcy w nowych banknotach. Tom 4 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-47-5
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

300 tysięcy w nowych banknotach

Piętrowa willa stała trochę cofnięta od szosy, daleko za miastem. Wokół panowała cisza. Dalekie poszczekiwanie psa potęgowało nastrój pustki i odosobnienia. Andrzej stanął, rozejrzał się wokół nieco zaniepokojony.

– Diabeł tu mówi dobranoc – powiedział.

Jola spojrzała zaniepokojona, jakby bała się, że odejdzie.

– Chodź – wyszeptała, biorąc go pod rękę.

Furtka była otwarta.

Kiedy stanęli przy drzwiach, wyjęła klucz i przekręciła w zamku. Weszli do środka.

– Nie zapalaj światła - poprosiła cicho.

W hallu nie było mebli. Wnętrze ginęło w mroku. Dziewczyna skierowała się schodami w górę.

– Starajmy się nie obudzić gospodarzy – szepnęła do Andrzeja.

***

Po chwili w pokoju na pierwszym piętrze zapaliło się światło. To jedno rozjaśnione okno pogłębiało jeszcze wrażenie osamotnienia willi stojącej na pustkowiu. Z daleka zawarczał motor. Po chwili z bocznej drogi wysunął się samochód z wygaszonymi reflektorami. Minął willę i zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej. Za kierownicą siedział otyły, niski blondyn, o niesympatycznej kwadratowej twarzy. Za uchem widać było głęboką bliznę

***

Andrzej westchnął.

– Nie zawsze jest tak, jak mówisz – ciągnął. – Tak mi się zawsze składało, że wszystko miałem za późno. Wieczne pióro w klasie – ostatni, bo wszyscy mieli już długopis, wymarzony rower wtedy, kiedy modne były skutery, a dziewczyny, które mi się naprawdę podobały, mówiły „tak”, po pięciu latach, kiedy rozchodziły się po nieudanych małżeństwach.

Jola słuchała tego, co mówił, ale chwilami robiła wrażenie, że bardziej interesuje ją to, co się dzieje na dole.

***

W hallu wolno uchyliły się drzwi wejściowe i wsunął się niski otyły blondyn, ten, który siedział przed chwilą w samochodzie. Przez chwilę słuchał, co dzieje się na górze, po czym starając się nie robić hałasu, wszedł do kuchni.

***

– Siadaj – powiedziała cicho.

Andrzej z trudem łapał powietrze. Potarł czoło. Robił wrażenie, jakby ogarniało go zamroczenie. Zaczął wkładać płaszcz, z trudem trafiając w rękawy.

Jola wstała.

– Daj, powieszę. Przecież wiesz, że chciałam, żebyś tu przyszedł i... został.

Andrzej pozwolił odebrać sobie jesionkę i przez chwilę stał wpatrzony w Jolę. Dziewczyna rzuciła płaszcz na krzesło i patrząc na niego, wolno zaczęła rozpinać bluzkę. Pod spodem nie miała stanika.

***

Za oknem było szaro. Na podłodze stał szczur. Patrzył przez chwilę. Nagle z głośnym piskiem pobiegł między nogami krzesła i znikł pod tapczanem. Poniżej białego rantu pościeli zwisała bezwładnie ludzka ręka. Nieruchoma.

W świetle dnia pokój wyglądał okropnie. Zakurzony. Z zaciekami na ścianach i obłażącą miejscami tapetą. Wiało pustką i chłodem. Nic nie wskazywało, że dopiero co była tu kobieta, i na to, że pokój był w ogóle zamieszkany. Na środku stał jedynie tapczan, na którym leżał na brzuchu Andrzej. Spodnie i sweter były rozrzucone na podłodze.

Nieprzytomny, zaspany Andrzej usiadł na tapczanie. Wracała mu świadomość. Rozejrzał się zdziwiony.

– Jola! – zawołał.

Przez chwilę nasłuchiwał. Nie było odpowiedzi. Zerwał się z łóżka. Zakręciło mu się w głowie. Z trudem utrzymał równowagę. Zaczął się ubierać.

***

Hall willi był ciemny. Drzwi na górze uchyliły się wolno. Na schody padło trochę światła. Na półpiętrze w drzwiach stanął Andrzej. Na dole na wieszaku wisiał jego płaszcz.

– Jola! – zawołał jeszcze raz.

W opustoszałym domu zabrzmiało to złowieszczo. Ciszę przełamał nagle trzask niedomkniętego okna. Przeciąg wionął przez hall, zaszurał papierami i zatrzasnął drzwi w pokoju, z którego wyszedł. Schody skrzypiały przy każdym kroku, kiedy mężczyzna schodził w dół. Na dole drzwi prowadzące do czterech pokojów nie miały klamek. Andrzej stanął, nasłuchując. Pchnął pierwsze z brzegu. Była to łazienka. Brudna. Od lat nie używana. Cofnął się. Sięgnął do płaszcza i sprawdził kieszenie. Wyjął rękawiczki, położył je na stoliku i już miał włożyć płaszcz, kiedy pod drzwiami z prawej strony, zauważył przesuwający się po podłodze cień. Zrobił krok do przodu i zatrzymał się przy drzwiach. Usłyszał nagle pisk i przez uchylone drzwi wymknął się ogromny szczur. Andrzej stał jak zahipnotyzowany.

– Jola! – zawołał nerwowo.

Pchnął drzwi. Była to kuchnia. Tak samo zaniedbana i nieużywana od lat jak cała willa. Już miał się cofnąć, kiedy coś przykuło jego uwagę. Zza kredensu ustawionego w poprzek kuchni wystawała ludzka ręka. Wszedł głębiej. Spojrzał za kredens i zamarł w przerażenia. Wiatr poruszył włosami leżącego na ziemi mężczyzny. Prawą rękę miał zaciśniętą na nodze od taboretu. Na karku czerwieniła się duża plama zakrzepłej krwi. Mężczyzna leżał na brzuchu, tak że nie było widać twarzy. Andrzej podszedł do leżącego i odwrócił go na wznak. Ręka zaciśnięta na taborecie przewróciła krzesło. Wystraszony odskoczył o krok. Spojrzał na twarz zabitego. Na podłodze leżał otyły blondyn z kwadratową twarzą.

Firanka wzdęła się poruszona przeciągiem. Podmuch trzasnął drzwiami do kuchni. Andrzej rzucił się do przedpokoju. Dopadł do drzwi wejściowych i szarpnął za klamkę. Nie ustąpiły. Odciągnął zasuwkę. Drzwi uchyliły się, ale nie do końca. Były zamknięte od zewnątrz na łańcuch. Andrzej przerażony stanął tyłem do drzwi.

– Jest tu kto? – krzyknął zdławionym głosem.

Na tle drzwi prowadzących do kuchni, w smudze padającego światła pojawiła się ciemna postać. Mężczyzna machnął ręką w stronę Andrzeja. Kuchnia znikła. Na Sali zrobiło się widno. Mężczyzna machający ręką usiadł na fotelu. Na Sali projekcyjnej było kilka osób.

***

– I tu właśnie kończy się muzyka, silnym, rozbudowanym akordem. który będę wprowadzał w momentach zagrożenia. Dalej masz z głowy. Cały film idzie na efektach.

Kruczkowski mówił do siedzącego tuż przy pulpicie Sucheckiego, szczupłego, wysokiego, mocno szpakowatego mężczyzny. Przystojny, o dużych błękitnych oczach, siedział zamyślony, jakby nie słuchając, co mówił Kruczkowski.

– A co dalej? – powiedział po chwili, podnosząc oczy na reżysera.

– Dziewczynę szantażują. Żądają pieniędzy. Przejeżdża jej dziecko. Doprowadzają ją do tego, że robi, co chcą, a końcu i tak traci wszystko.

Suchecki spojrzał na Kruczkowskiego zamyślony. Nie wiadomo, czy zajęty był tym, co mówił reżyser, czy myślał o czymś zupełnie innym.

– Taki bardziej rozrywkowy?

– No wiesz, stary, taka trochę karykatura kryminału

Suchecki wykrzywił się.

– Uważaj, Kaziu. Ktoś kiedyś powiedział, że karykatura to jedyny hołd, jaki miernota składa geniuszowi. Chociaż ciebie o to nie posądzam.

– Na kiedy chcesz to mieć? – zapytał Suchecki.

– Na wczoraj. Możliwe, że ten sam motyw wprowadzę w każdej sytuacji, w której bohater będzie zagrożony. Dlatego chciałbym ciąć obraz pod muzykę. Umowę masz normalną, więc nic na tym nie tracisz.

Suchecki lekceważąco machnął ręką. Wstał. Liczył coś w myśli.

– W przyszłym tygodniu jadę na dwa dni do Barcelony, w jury mam coś tam robić. Do wyjazdu nie zdążę... Kończę jeszcze taki koncert – wyliczał. - Myślę, że do końca miesiąca mogę ci to zrobić.

Wychodzili z sali. Kruczkowski z zapałem omawiał dalej projekt muzyki. Suchecki szedł, niby słuchając tego, co mówił reżyser, ale myślami był gdzie indziej. Mechanicznie odpowiadał na ukłony znajomych. Doszli do baru. Suchecki podziękował za kawę.

Z krzesełka podniosła się Irena Jantar. Wyglądała prześlicznie. Nie było osoby, która by na nią nie spojrzała, przechodząc obok.

– Dzień dobry! – powiedziała.

Suchecki dopiero teraz zauważył piosenkarkę.

– Jestem z panią umówiony? – zapytał z niepokojem.

– Tak. Ale na jutro – uśmiechnęła się.

– Aha – odetchnął uspokojony. – O czwartej, tak?

– Tak.

Pożegnał ją z szacunkiem i wyszedł z budynku. Stanął z boku, zastanawiając się nad czymś głęboko. Spojrzał na zegarek. Sięgnął do kieszeni. Wyjął pomiętą kopertę i gładko złożony w czworo kawałek białego lnianego materiału. Rozwinął. W środku na papierze widać było wycięte z gazety litery.

Na delikatny dźwięk klaksonu schował odruchowo wszystko do kieszeni. Siedząca, w zaparkowanym w pobliżu zielonym fiacie dziewczyna dawała sygnał światłami. Miała może osiemnaście, dziewiętnaście lat. Drobna, z bardzo krótko obciętymi włosami, prawie po męsku, w dużych okularach – była właściwie brzydka. Suchecki uśmiechnął się i skierował do wozu.

– Hej – usiłował się ucieszyć, siadając za kierownicą.

– Cześć, tatku – dziewczyna cmoknęła go w policzek.

– Nie pachniesz – powiedziała zdziwiona. – I nieogolony – przeciągnęła ręką po policzku. – Oj, zaniedbujesz się. Co powie narzeczona?

Suchecki zapalił silnik.

– Zaczynasz? – starał się, aby jego spojrzenie było surowe.

– Jedź, jedź! Ona tam już pewnie czeka. Ile razy widzę, jak idziecie razem, to zawsze mam wrażenie, że ona cię osłania i że za chwilę powie: „Ostrożnie, proszę państwa, ostrożnie – kasa idzie”.

Suchecki spojrzał na córkę, uśmiechając się smutno.

– Nie zaczynaj – powiedział w zamyśleniu.

Przez chwilę jechali bez słowa. Dziewczyna patrzyła z zaciekawieniem na nachmurzonego Sucheckiego.

– Masz jakiegoś zgryza? – spytała wreszcie.

Zaprzeczył ruchem głowy.

– Aza już je – powiedziała.

Suchecki wyraźnie zainteresował się tym, co usłyszał.

– A ten najmniejszy?

– Łazi. Wylizała go całego. Rano wyglądał jeszcze jak zmoknięty szczur, a teraz, jak wychodziłam, to łaził jak stary.

– Bałem się, że zdechnie.

– Dobrze, że chociaż na dźwięk Aza jeszcze się trochę rozchmurzasz.

***

W dużej sali w Rotundzie PKO panował ruch. Przy owalnym kontuarze stało kilka osób. Przy stanowisku czwartym pracownica banku przyjmowała czeki. Tu załatwiano posiadaczy konta „W”.

Trochę z boku stała Ewa Filipiak. Wysoka, zgrabna, wypielęgnowana, zwracała uwagę. Była szczupła, miała długie, jasne włosy. Przyciągała wzrok mężczyzn. Trudno byłoby nazwać ją damą, ale była piękna. Duże oczy patrzyły bystro, może nawet trochę arogancko. Miała jakieś dwadzieścia pięć lat.

Kiedy kolejny interesant odszedł od kontuaru, podsunęła kasjerce kilkanaście banknotów stuzłotowych.

– Resztę oddam ci w przyszłym tygodniu, dobrze?

– Co tak chudo? – zdziwiła się kasjerka. – Nie kocha już jak dawniej? – zadrwiła.

– Nie wygłupiaj się, Mika. Ciężko nam z forsą ostatnio.

Kasjerka, licząc pieniądze, spojrzała w stronę wejścia. Momentalnie schowała pieniądze pod ladę i unosząc brwi, wskazała jej zbliżającego się Sucheckiego z córką.

Ewa spojrzała za siebie.

– Dzień dobry, piesku – powiedziała, podchodząc do nich.

– Dzień dobry – mruknął Suchecki. – Prosiłem cię tyle razy, żebyś mnie nie nazywała pieskiem.

– Uuu – przeciągle zanuciła Ewa. – Zły dzień? Od jutra będziesz kotkiem.

– Może po prostu ojciec jest zmęczony – zauważyła Ela, nie patrząc w jej stronę.

Ewa spojrzała na dziewczynę uważnie.

– Chodź, mam jeszcze trochę spraw do załatwienia - powiedziała bez uśmiechu do Sucheckiego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: