Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Bilet do Frankfurtu. TOM 18 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Bilet do Frankfurtu. TOM 18 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-61-1
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Bilet do Frankfurtu

Kalkowski stał dziwnie zamyślony. Ciemny kolor garnituru podkreślał cienie pod oczyma mężczyzny. Tuż za nim roześmiana Czechowicz rozmawiała z opasłym, ciemnoskórym mężczyzną w białym garniturze. Była to kobieta tuż po czterdziestce, ciemnowłosa, bardzo zgrabna. Miała na sobie minispódnicę i bluzkę z głębokim dekoltem. Ostry makijaż nadawał jej wulgarny wygląd.

Sitek, lekko zgarbiony, prawie chudy, w ciemnych okularach, miał w sobie coś ze szczura. Żegnał się właśnie z mocno opalonym mężczyzną, typem południowca.

Sekretarka, piękna, młoda kobieta, zamyśliła się. Sięgnęła po tacę z kieliszkami i przeszła z nią po gabinecie, wśród gości skromnego przyjęcia. Tu i ówdzie słychać było angielszczyznę. Dziewczyna z uśmiechem częstowała alkoholem. Sięgnęła teraz po tacę z kanapkami.

– Proszę, panie ministrze – uśmiechnęła się czarująco. – A pan dyrektor? – zwróciła się do Kalkowskiego.

Zajęty rozmową, podziękował.

Kiedy obchodząc stolik, sekretarka znalazła się tuż za nim, nachyliła się nieznacznie w jego kierunku. Na jej twarzy malowała się troska.

– Zjedz coś – powiedziała szeptem. – Od rana nie miałeś nic w ustach – i przeszła dalej z przyklejonym znowu do twarzy uśmiechem.

Kalkowski po chwili otworzył szufladę biurka. Wyjął dokumenty i spojrzał na gabinet pełen ludzi. Przez chwilę przyglądał się uważnie Czechowicz. Mimo wieku miała figurę nastolatki. Rozmawiała z ożywieniem. W pewnym momencie przechodzący tuż za nią Sitek szepnął jej coś dyskretnie. Nie przerywając rozmowy, skinęła potakująco głową.

Mężczyzna tytułowany przed chwilą ministrem skrzywił się z powątpiewaniem.

– Przedstawię to wyżej – powiedział do Kalkowskiego – ale myślę, że nie mamy co marzyć o takich inwestycjach. Podniosły się głosy, czy rzeczywiście powinniśmy budować hotele bez otwieranych okien, a za to wyposażone w klimatyzację, zżerające prąd i wymagające konserwacji. Ta zachodnia moda obróci się przeciwko nam. Urządzenia do klimatyzacji staną, a my będziemy wybijać szyby w nie otwieranych oknach, żeby się nie udusić... To dobre na Manhattanie.

Po tej wypowiedzi w gabinecie zapadła cisza. Kalkowski ożywił się nagle.

– Pani Ewo, jeszcze szampana! – zawołał. – Radzieckiego. Bez klimatyzacji – dodał, siląc się na żart.

– Myślę, że towarzysz minister rozpatrzy nasze propozycje, a my dowiemy się o rezultatach – usłużnie skonstatowała Czechowicz.

Podniosła kieliszek.

– Za powodzenie! – uśmiechnęła się.

Wszyscy wypili.

– A w ogóle to na razie będziecie mieli NIK na głowie – odezwał się minister, nie patrząc na Kalkowskiego. – Potem jeszcze pogadamy.

Na twarzy Czechowicz na chwilę pojawił się niepokój. Kalkowski wyglądał na przybitego.

Spotkanie dobiegało końca. Goście zaczęli się żegnać.

Sitek odstawił kieliszek i niby przypadkiem przeszedł obok Kalkowskiego.

– O piątej – powiedział półgłosem. – To jest zaraz za stacją benzynową. Łatwo trafisz.

Kalkowski kiwnął nieznacznie głową.

W drzwiach zrobiło się małe zamieszanie. Kilka osób jednocześnie opuszczało gabinet. Dyskutowali jeszcze, żegnali się. Po chwili Kalkowski został sam. Usiadł za biurkiem. Zamyślił się. Sięgnął po leżące na blacie zdjęcia i patrzył na nie przez chwilę. Na pierwszym planie widać było palmy, w tle luksusowy hotel i fragment basenu.

Wreszcie z niechęcią rzucił fotografie na biurko.

Drzwi otworzyły się bezszelestnie i do gabinetu weszła sekretarka. Patrzyła na Kalkowskiego uważnie, z troską.

– Zmęczony jesteś – powiedziała.

Kalkowski kiwnął potakująco głową. Dziewczyna położyła na biurku teczkę z papierami do podpisu.

– Sitek złożył podanie o urlop. Dyrektor, zdaje się, odmówił. Prosił, żebyś ty to podcyfrował.

– Wiem – westchnął.

Sięgnął po podanie.

– Co w domu? – zapytała delikatnie, jakby poruszała drażliwy temat.

– Jeszcze nic – odpowiedział Kalkowski, nie patrząc na nią. – Jutro to podpiszę – z niechęcią odsunął od siebie papiery. – Ładnie wyglądasz – powiedział bezbarwnie.

– Mama wraca dopiero w poniedziałek – uśmiechnęła się smutno, z lekkim wyrzutem. – Ale chyba nie mam co liczyć, że dziś... – zawiesiła głos.

Kalkowski znowu bez słowa zaprzeczył ruchem głowy.

Ewa zabrała pisma i nic już nie mówiąc, wyszła z pokoju.

***

Zachodzące słońce żarzyło się czerwoną plamą w szklanej ścianie budynku Intraco.

Kalkowski wyszedł z drzwi i skierował się w stronę kremowego poloneza. Przez chwilę siedział zamyślony za kierownicą, po czym zapalił silnik i ruszył wolno z parkingu. Samochód na górze miał umocowany bagażnik.

Za szklanymi drzwiami stał Sitek. Przez lekko przydymione okulary optyczne niemal nie widać było jego oczu. Tylko ruch głowy zdradzał, że obserwował Kalkowskiego. Ubrany w luźny płaszcz typu Burberry i kapelusz z dużym rondem, wyglądał trochę jak postać z filmów o Alu Capone.

Kiedy tuż obok niego stanęła Czechowicz, wskazał głową w stronę parkingu i powiedział coś do niej wyraźnie wzburzony. Wzruszyła lekceważąco ramionami i zrobiła krok do przodu. Drzwi rozsunęły się samoczynnie. Wyszli z biurowca, kierując się w stronę parkingu.

***

Kalkowski jechał zamyślony, minął dużą, nowoczesną stację benzynową Agip i skręcił w stronę Lublina. Tuż za skrzyżowaniem, po lewej stronie stała zbudowana z jasnych drewnianych bali restauracja.

Na niewielkim parkingu zaparkowało kilka samochodów. Zatrzymał się obok wjazdu i wszedł do restauracji.

***

Był późny wieczór. Czerwony neon stacji benzynowej Agip jarzył się ostrym czerwonym światłem. Przy dwóch dystrybutorach stała kolejka samochodów.

Zza budynku, w którym mieścił się bar kawowy, wyłoniła się charakterystyczna przygarbiona sylwetka Sitka. Nasunięty głęboko na oczy kapelusz z dużym rondem przysłaniał górną część twarzy.

Mężczyzna zajrzał do baru i podszedł do najbliższego dystrybutora. Pracownik stacji benzynowej zapytany o coś wzruszył ramionami.

Przez chwilę rozmawiali. Rozmowę głuszył warkot silników.

Mężczyzna zapytał o coś kierowcę tankującego benzynę i odszedł w stronę drugiego dystrybutora. Tu też próbował nawiązać rozmowę. Kiedy jeden z kierowców wysiadł z samochodu, oddalił się, znikając w przydrożnych zaroślach.

Benzyniarz powiesił pompę paliwa na stojaku i zaczął inkasować pieniądze.

– To palto to miał chyba zakrwawione, i rękaw – powiedział do kierowcy. – Od pana też chciał, żeby go podwieźć?

Mężczyzna wzruszył ramionami i obejrzał się w stronę szosy, gdzie znikł mężczyzna w płaszczu i kapeluszu.

– Jakiś dziwny... – mruknął pogardliwie.

Wziął resztę i odjechał. Pod dystrybutor podjechał następny samochód.

– Jak mu powiedziałem, że tu jest telefon i można zadzwonić po pogotowie... to już go nie było – powiedziała z przejęciem właścicielka wozu.

Benzyniarz sięgnął po pompę, ale był zaintrygowany dziwnym zachowaniem zakrwawionego mężczyzny.

– Wyraźnie miał krew na mankietach – mruknął, rozglądając się wokoło.

– Do pełna – przerwała mu kobieta, nie zainteresowana rozmową.
Benzyniarz uruchomił dystrybutor, nadal rozglądając się na boki.

***

W lesie, tuż za stacją benzynową, siedziało pod drzewem dwóch podpitych mężczyzn. Obok na trawie głośno pochrapywały dwie kobiety.

Jeden z mężczyzn wypił ostatni łyk z butelki, obejrzał ją pod światło i niezadowolony odrzucił w krzaki. Kobiety leżały rozchełstane, jedna z podciągniętym stanikiem i piersiami na wierzchu. Na pierwszy rzut oka widać było, jaką profesję uprawiają. Obok leżały butelki po wódce i winie.

– Wiesz, Kaziu, ja nigdy słodkiej wódki do ust nie biorę. Nigdy – powtórzył z przekonaniem jeden z mężczyzn – bo mi się wydaje... słowo... że jelito grube z prostym mi się zlepia. I na samą myśl o tym – machnął ręką, wyrażając dezaprobatę – już mam ochotę puścić pawia.

Spojrzał na śpiące kobiety. Jedna głośno chrapała. Usta miała otwarte. Brakowało jej kilku zębów. Mężczyzna odwrócił twarz z niesmakiem. Sięgnął po leżącą obok apaszkę i dokładnie przykrył jej twarz.

Kiedy skończył, spojrzał na kompana i wyjaśnił z całą powagą:

– Po wódce nie mogę patrzeć na kobiety. Aż mnie mdli – odbiło mu się.

Z trudem wrócił na swoje miejsce.

W tym momencie na poboczu zatrzymał się maluch. Wysiadł z niego chłopak i młoda dziewczyna. Rozejrzeli się i trzymając się za ręce, przeskoczyli rów. Byli weseli, ona w powiewnej sukience, on w drucianych okularach.

– Na tę mógłbyś popatrzeć i po pół litrze – wybełkotał drugi pijaczek, kiwając się sennie.

Mężczyzna chwiejnie wstał. Sięgnął po butelkę po winie. Silnym uderzeniem o pień drzewa utrącił dno. Uśmiechnął się głupkowato. W ręku została mu szyjka z ostrymi zębami szkła.

– Pójdę zobaczyć. Coś mi się widzi, że się im spieszy. I będzie na co patrzeć.

Odbił się od pnia i ruszył w stronę, gdzie zniknęli młodzi.

Kilkaset metrów dalej po drugiej stronie szosy rozdzielonej trawnikiem widać było stację benzynową Agip i przejeżdżające co chwila samochody.

Pijaczek wszedł w zarośla i skierował się w głąb lasu.

– To świnie – mruknął na widok wysypanych śmieci. – Tak las zanieczyszczać. Nasze dobro narodowe – bełkotał.

Kiedy obszedł stertę worków, zatrzymał się. Przez gałęzie widać było stojącą parę. Dziewczyna wtulona w chłopaka patrzyła mu w oczy. Nagle cmoknęła go szybko w usta i podskakując, zaczęła zbiegać po stoku. Chłopak przez chwilę patrzył jak zahipnotyzowany. Wreszcie, uszczęśliwiony tym, co się wydarzyło, pobiegł za nią.

Pijaczek, z trudem utrzymując równowagę, ruszył za nimi. Idąc, patrzył pod nogi, zajęty rozgarnianiem krzaków.

Niedaleko chłopak z dziewczyną leżeli na trawie. Całowali się z zapamiętaniem.

– Dotknij mnie – szepnęła w podnieceniu dziewczyna.

Chłopak wstał. Na moment zakryły go krzaki.

Nagle pijaczek usłyszał krzyk dziewczyny. Przetarł z trudem oczy. Chłopak i dziewczyna zerwali się. Dziewczyna, zaskoczona jego widokiem, krzyczała przeraźliwie. Chłopak złapał ją za rękę i pobiegli w stronę szosy.

Mężczyzna rozglądał się, nie rozumiejąc, co cię stało. Zmrużył oczy. Między krzakami błyszczała w słońcu kremowa karoseria samochodu. Pijaczek, z trudem opanowując ogarniające go zamroczenie, ruszył do przodu.

Lekko przechylony na bok, tuż obok polnej drogi prowadzącej od szosy w głąb lasu, stał kremowy polonez Kalkowskiego z bagażnikiem na dachu. Drzwi były otwarte. Przednia szyba, maska i siedzenie obok kierowcy zbryzgane były krwią. Szyba, nadtłuczona promieniście, zmatowiała na biało.

Pijaczek podszedł bliżej. Nagle wytrzeźwiał.

– U – jęknął z niesmakiem.

Rozejrzał się wokół, odrzucił butelkę i szybko ruszył z powrotem. Po chwili był już na polance, gdzie balangowali z dziewczynami.

– Pryskamy. Tu będzie zaraz niebiesko – wymamrotał. – Lubię błękit, ale nieba. Źle znoszę ten kolor.
– Gliny? Kaziu, nic złego żeśmy jeszcze nie zrobili – leżący na ziemi pijaczek nie miał zamiaru wstawać.

– My nie, ale tu był ktoś przed nami... co to zrobił.

– A damy? – pijaczek wskazał z powagą leżące na trawie kobiety.

– Pies z nimi tańcował.

– Ba... ale skąd wziąć takiego psa... – mężczyzna podniósł się z trudem. – A może trzeba zawiadomić MO?

– Tylko nie MO. Jeżeli chodzi o nich, to trzeba być zawsze jak najdalej. Tak jest najzdrowiej. Śpią, to chuj z nimi.

– Kaziu, ciebie, kurwa, powinni drukować.

– Mowa, od dawna to mówię.

***

– Siadajcie – milicjant ze spokojem wskazał chłopakowi i dziewczynie radiowóz.

– Ale ja...

– Żadne ale. A w ogóle – coście tam robili przy rozbitym samochodzie?

– Panie sierżancie – odezwała się dziewczyna – to, co pan robi, jest oburzające. Chcieliśmy zachować się jak należy.

– Nie pyskować – przerwał milicjant już innym tonem. – Dokumenty – wyciągnął rękę, nadal spokojny, znudzony. – Pójdziecie, jak uznamy za stosowne.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: