Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Dlaczego pan zabił moją mamę?. Tom 8 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Dlaczego pan zabił moją mamę?. Tom 8 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-51-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dlaczego pan zabił moją mamę?

Wstający świt delikatnym światłem rozświetlał wysokie urwisko nad brzegiem morza w Orłowie. Stojący nieruchomo na skraju skarpy mężczyzna spojrzał w dół i rzucił się do ucieczki.

Blisko brzegu, w płytkiej wodzie między kamieniami leżała martwa kobieta.

Mężczyzna dobiegł do samochodu i ostro, aż wozem rzuciło na bok, ruszył w stronę lasu. Po chwili warkot silnika ucichł.

Słaba fala kołysała przy brzegu zwłoki. Po chwili wstające słońce oświetliło delikatnie pnie sosen. Wokół panowała cisza.

***

Dwa dni później miejscowa prasa zamieściła informację o znalezieniu niezidentyfikowanych zwłok kobiety w wieku około 50 lat. Jak ustalono w ostatnich dniach nie było zgłoszenia o żadnym zaginięciu osoby w tym wieku.

***

Kartka owinięta była przezroczystym celofanem. Niewprawną ręką dziecka wypisano na niej pięć słów: DLACZEGO ZABIŁ PAN MOJĄ MAMĘ.

Borewicz odłożył kartkę na biurko majora.

– No? – spojrzał wyczekująco major.

– Kartkę pisało dziecko – zaczął Borewicz.

– Bystrzy jesteście. Wyrabiacie się tak przy poruczniku Zubku? Jeszcze trochę – major wykrzywił się z politowaniem – a będą o was mówić, jak moja wnuczka: dobry jak wafel, gryźć nie trzeba.

– Wydaje się, że dziecko jest zaniepokojone.

– Tego to ja też się domyślam. Może coś więcej?

– Są dwie możliwości. Albo dziecko naczytało się niedozwolonych książek i ma bardzo bujną wyobraźnię, albo jest to smutne dziecko, które myśli jak dorosły.

– Teraz już lepiej. Zajmiecie się tą sprawą. Podobno lubicie dzieci?

Borewicz spojrzał na majora i westchnął.

– Czy przypuszcza pan, że to może mieć związek ze sprawą tej utopionej kobiety nad Wisłą?

– Między innymi. Kartkę przysłał mi kierownik hotelu. Leżała na korytarzu.

– Taki pedant czy stary kawaler? – zapytał z drwiną Borewicz.

– Wdowiec, syna stracił w Powstaniu – powiedział chłodno major. – Tylko od czasu, jak znaleziono pod łóżkiem dwa tysiące dolarów, do których nikt się nie chciał przyznać, każe sobie przynosić każdą kartkę czy list znalezione w sprzątanych pokojach.

– I do tej pory nie było żadnego zgłoszenia o zaginięciu?

– Od pierwszej kartki jutro będzie akurat trzy miesiące.

– I nadal nie wiadomo, kto to jest?

– Nie. No to… do roboty.

Borewicz spojrzał jeszcze raz na kartkę: DLACZEGO PAN ZABIŁ MOJĄ MAMĘ.

– Aha, jeszcze jedno – major popatrzył surowo. – Poruszono to wczoraj na kierownictwie. Ten ostatni jest wysokim działaczem partyjnym. Skarga dotarła bardzo wysoko.

– Zachował się po chamsku.

– Od tego są patrole mundurowe. Byliście w lokalu prywatnie. A poza tym ten wasz prawy sierpowy zaczyna być zbyt znany. Wiecie, że nam ostatnio patrzą na ręce. Facet przez parę minut nie odzyskiwał przytomności. Zabraniam wdawania się w jakiekolwiek bójki. To was może kosztować najbliższy awans. Jesteście oficerem, a nie awanturnikiem. A wyjaśnienia, że po to Pan Bóg dał mi ręce, żeby nie zawracać dupy patrolom, przestały mnie interesować. Jak i forma wyjaśnień. Zjeżdżaj – zakończył ostro.

Borewicz przyjął nadgorliwie postawę zasadniczą i wyszedł z gabinetu.

***

Hotelowy korytarz przysłaniały pootwierane drzwi. Pośrodku stał wózek pełen rolek papieru toaletowego mydeł i ręczników. Borewicz rozmawiał cierpliwie ze starszą kobietą w kolorowym uniformie sprzątaczki. Zubek w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie. W pomiętym kapeluszu, nieświeżej koszuli, nie dopiętej jesionce raził wyglądem na korytarzu eleganckiego hotelu.

– Jak często sprząta się pokoje?

– Dwa razy dziennie.

– O której godzinie znalazła pani tę kartkę?

– Po południu. Kartka leżała w pobliżu kosza na śmiecie. Tak jakby ktoś chciał ją tam wyrzucić, a nie trafił.

– Ile jest koszy w tym korytarzu?

– Na korytarzu są cztery.

– Praktycznie więc kartkę mógł wyrzucić do kosza każdy z mieszkańców pierwszego piętra... Proszę sobie przypomnieć – pytał dalej Borewicz – czy w ostatnich dwóch dniach mieszkał tu ktoś, kto zwróciłby pani uwagę, ktoś zachowujący się w sposób wskazujący na zdenerwowanie, może ktoś specjalnie podniecony?

– Podnieconych to tu jest, proszę pana, dużo. Tu mieszka dużo cudzoziemców, za nimi stale włóczą się jakieś dziewczyny, latają po korytarzach jak oparzeni. Niektóre to nawet w majtkach. To są eleganccy panowie, mają tyle koszul, że nigdy ich nie piorą, tylko codziennie zmieniają na nowe.

– Rozumiem – z powagą potwierdził Borewicz. – Czy jest możliwe, żeby kartka leżała na korytarzu przez kilka dni? – spytał po chwili.

– Jak pan może o mnie tak źle myśleć? Ja sprzątam bardzo dokładnie, ale nie miałam dyżuru przez trzy dni, to można inne zostawiały. To mała kartka, leżała w kącie, mogły nie zauważyć.

– Dziękuję.

Pożegnali kobietę i ruszyli korytarzem w stronę wind.

– A pan jak często zmienia koszule? – zwrócił się nagle do Zubka.

– A daj pan spokój. Zagraniczne dziwadła.

– Na piętrze jest pięćdziesiąt pokoi. Przyjmując, że kartka mogła leżeć kilka dni – mamy paręset osób do przesłuchania. Wszystko pewnie cudzoziemcy, przyjezdni, bo przecież warszawiak ciągle nie ma prawa wynająć pokoju w hotelu.

– Przyzwoity człowiek nie musi szukać noclegu poza domem.

Borewicz spojrzał się na Zubka z politowaniem.

– Jak ja się mogłem z panem zaprzyjaźnić – mruknął Borewicz.

– Chodźmy obejrzeć książkę meldunkową.

***

Zubek siedział w hallu, obserwując ludzi. Recepcja dużego hotelu to ciekawe miejsce, pełne dziwnych ludzi i zdarzeń. Zubek rozglądał się z niesmakiem. Irytowały go zwłaszcza ładne dziewczyny kręcące się po hotelu.

Po chwili zjawił się Borewicz.

– Spisałem trochę nazwisk – zaczął Zubek.

– Tylko trochę? – zdziwił się Borewicz.

– Czterdziestopięcioosobową wycieczkę emerytowanych nauczycielek z Anglii skreśliłem. Wszystkich kawalerów też – powiedział to jak rzecz oczywistą.

– Słusznie.

Zubek spojrzał podejrzliwie.

– Nieżonaci mają na ogół inne możliwości pozbycia się kobiety bez używania trucizny.

– Wziąłem kilka nazwisk Włochów, ale też bez przekonania.

Borewicz westchnął z dezaprobatą.

– Włosi urządzają się tu bez komplikacji i mają o wiele zabawniejsze sposoby spędzania czasu niż mordowanie dzieciom matek. Zobaczymy – zakończył, oglądając się za mocno wydekoltowaną pod futrem dziewczynę w mini.

– Powykreślałem i kobiety. W sumie mamy 80 mężczyzn, z tego 30 turystów zagranicznych.

– Nieźle jak na wolną sobotę – westchnął Borewicz.

***

Borewicz rozmawiał przez telefon, kiedy major wszedł do pokoju. Porucznik wstał.

– Siedźcie. Co słychać?

– Po eliminacji mam na liście 60 cudzoziemców i 8 Polaków. Wykreśliłem dwóch krajowców: jeden notowany waluciarz. Ci nie mordują, to im się po prostu nie opłaca, i jeden bigamista. Taki najwyżej żeni się jeszcze raz, co w najgorszym wypadku grozi nowym małżeństwem i karą do dwóch lat. Pozostało mi z tego kilkadziesiąt osób. Traktuję sprawę serio, mimo że – przyznam się panu majorowi – bez większego przekonania.

– I co dalej? – z lekką naganą w głosie zapytał major.

– Wysłałem wczoraj polecenie do komend wojewódzkich, żeby ustalili, czy nie znaleziono podobnych listów w innych hotelach, i sprawdzili mi paru panów.

– Wiem. Bo właśnie mam dla was wiadomość z Poznania. Mają identyczną kartkę – major spojrzał na telefonogram. – Znaleziono ją w pokoju Barbary Kałuckiej, aktorki, nigdzie nie pracującej, lat 24. Dziś rano – rzucił kartkę na biurko. – Kazałem już zarezerwować wam miejsce na najbliższy samolot.

– Dziękuję.

***

Borewicz pchnął drzwi i wszedł do rozległego hallu hotelowego. Skierował się do kabin, na których widniał wymalowany aparat telefoniczny.

– Halo – odezwał się nieco egzaltowany głos. – Halo – dziewczyna mocno przeciągnęła słowo.

– Dzień dobry. Nazywam się Sławomir Borewicz. Czy mogę prosić o chwilę rozmowy?

– Sławek, Sławek? – nie okazała zdziwienia, tylko powtórzyła dwukrotnie, próbując sobie widocznie skojarzyć imię z osobą.

– Tak, Sławomir Borewicz z Warszawy.

– Ach, z Warszawy. Już schodzę. A jak pan wygląda, jak ja pana poznam? – zmieniła ton na bardziej kokieteryjny.

– Siedzę w hallu, w brązowej zamszowej marynarce.

– W jakim wieku? Łatwiej pana poznam.

– Po pięćdziesiątce – powiedział sucho.

– Tak. Już schodzę. A czego pan sobie życzy – powiedziała już rzeczowym tonem, bez kokieterii.

– Czekam.

Odłożył słuchawkę.

Zeszła za chwilę. Z zainteresowaniem spojrzała na Borewicza, jakby chciała się uśmiechnąć, ale zaraz poszła dalej, przypatrując się mężczyznom, którzy siedzieli w hallu i przy barze i wyglądali na lat pięćdziesiąt. Była wysoka, czarnowłosa i bardzo zgrabna. Mogłaby być wyjątkowo atrakcyjna, gdyby nie nadmiar wielobarwnych ozdób i wulgarny makijaż.

Wstał. Podszedł bliżej.

– To ja czekam na panią. Borewicz.

– To pan? – zdziwiła się. – Nigdy bym nie przypuszczała, że tak wygląda mężczyzna po pięćdziesiątce.

– Zdarza się.

– Ale nieczęsto – ciągnęła kokieteryjnie. – Znam wielu mężczyzn.

„Oho – pomyślał Borewicz – zaczynają się damskie gierki. Dlaczego ona w ogóle nie pyta, kim jestem i po co przyjechałem. Należy do takich, którym wszystko jedno? Ale wobec tego, czy ona może mieć coś wspólnego z listem? Byłaby przecież zaniepokojona”.

– Jestem z Komendy Stołecznej MO, z Warszawy.

Spojrzała uważnie. Roześmiała się.

– No wie pan, już na różne rzeczy mnie podrywano, ale na milicjanta jeszcze nie. Ale z pana kawalarz.

Usiedli w małej kawiarence obok hallu hotelowego.

– Co to był za list, który znaleziono u pani w pokoju?

– Ach, o to chodzi – była wyraźnie rozczarowana albo udawała rozczarowanie. – To jakaś głupia historia. List leżał w recepcji obok listu na moje nazwisko. Wzięłam przez przypadek oba naraz. Zauważyłam później, był niezaklejony... tak dziwnie zaadresowany, przeczytałam i położyłam. Znalazła go widocznie sprzątaczka i zawiadomiła recepcję. Zupełnie nie rozumiem, o co tu wszystko chodzi.

– Gdzie jest ten list?

– Na górze u mnie w pokoju zapraszam.

Sławek popatrzył na dziewczynę z jednoznaczną miną. „Kotek, nie ze mną te numery” – pomyślał i spokojnie powiedział:

– Nie będę pani krępował, proszę go przynieść.

Dziewczyna, nie kryjąc rozczarowania, skierowała się do windy. Po chwili zeszła schodami i podała mu zwykłą, niebieską kopertę. Na kopercie był napis: Największy Hotel w Poznaniu. Nic więcej. Znaczek za jeden złoty. Stempel nieczytelny.

Spojrzał na kartkę. Nie miał wątpliwości. Ten sam charakter pisma i ta sama kartka wyrwana z zeszytu w kratkę.

Zaatakował wprost.

– Gdzie jest pani dziecko?

Spojrzała zaskoczona.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: