Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Morderca działa nocą. TOM 17 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Morderca działa nocą. TOM 17 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-60-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Morderca działa nocą

W szpitalnym hallu wisiały sylwestrowe dekoracje. Borewicz spacerował przed wejściem. Pielęgniarka, na którą czekał, wyszła bocznymi drzwiami. Była to długonoga blondynka z dużym temperamentem, o czym przekonał się kilka dni wcześniej. Miała nie więcej niż dwadzieścia parę lat.

– Hej – ucieszyła się na jego widok.

– Nie powtórzyli ci, że dzwoniłem trzy razy?

– Na dyżurach nie wołają do telefonu – odparła zdawkowo.

– Poszłabyś ze mną na sylwestra?

– Staruszku – roześmiała się lekceważąco. – Miałam ochotę wyjąć cię tej starej, ale to było raz i puknąłeś mnie. Ja się na panią policjantową nie nadaję. Poza tym jestem już umówiona – pomachała mu ręką na pożegnanie. – Bye, bye, baw dobrze.

Sławek zbaraniał. Patrzył za odchodzącą dziewczyną bez słowa. Wreszcie rozejrzał się z rezygnacją i podszedł do budki telefonicznej. Wykręcił numer wydziału.

– Cześć, Borewicz. Powiedz Rutowiczowi, że będzie miał wolnego tego sylwestra. Wezmę dyżur.

– O – usłyszał dziewczęcy głos. – Pan nie na balu? Myślałem, że będzie kolejka do białego tanga.

– Zosiu – powiedział z wymówką – daj spokój. Po prostu jestem dobrym kolegą.

– Tralala. Wystawiła pana jakaś lala.

– A już panią polubiłem – mruknął z żalem Borewicz. – Zna pani taki dowcip, jak facet rano po sylwestrze śpi w klozecie? Budzi go sprzątaczka nogą. Facet patrzy na damski but i zrozpaczony mruczy: Kurwa, znowu białe tango.

– Fe, panie poruczniku.

– Za tango, czy za kurwa?

– Za jedno i za drugie.

Borewicz odwiesił słuchawkę i wolnym krokiem ruszył w stronę przystanku. Kiedy dochodził do Trasy W-Z, pielęgniarka pomachała mu, wsiadając do czekającego na nią samochodu.

Był późny wieczór. Dawał się odczuć sylwestrowy nastrój. Na ulicy stali sprzedawcy kolorowych balonów.

***

Czarna wołga zatrzymała się na chwilę przy krawężniku. Z wozu wysiadła Krystyna Barcz. Samochód szybko włączył się w potok jadących pojazdów. Twarz kierowcy ginęła w mroku.

Dziewczyna rozejrzała się i ruszyła w stronę przystanku. Szczupła, z jasną puszystą fryzurą, ubrana z pewną erotyczną ekstrawagancją, odróżniała się od ludzi czekających na autobus. Rozejrzała się ze zniecierpliwieniem. Autobus nie nadjeżdżał, robiło się coraz zimniej. Bezlistne drzewa szarpał wiatr. Otuliła się krótką kurteczką, pod spodem miała głęboko rozpiętą bluzkę.

***

Osiedle Za Lasem usytuowane było na obrzeżach miasta. W dali widać było światła wieżowców. Nowe bloki oddzielał od głównej ulicy szeroki pas lasu, przez który prowadziło kilka wydeptanych ścieżek. Dopiero po kilkuset metrach zaczynały się pierwsze domy nowego osiedla.

Rudzielec otulił się szczelnie płaszczem, wykrzywił i z trudem utrzymując równowagę, spojrzał na idącego z tyłu kompana.

– W tym gaju? – zapytał, wskazując lasek skórzaną teczką.

Idący za nim, jeszcze bardziej pijany, rozłożył ręce bezradnym gestem.

– A cóż nam zostało – mruknął, ledwie opanowując pijacką czkawkę. – W tym roku nawet pogoda pijakom sprzyja – skonstatował. Zatrzymał się i spojrzał na Rudzielca.

– Naprawdę nie masz ani kopiejki?

– Suchy – stwierdził zapytany. Popatrzył na las i nagle się uśmiechnął.

– Chciałbym, żeby mnie kiedyś pochowali w lesie, a nie pod jakaś płytą między umarlakami. Bałbym się leżeć na cmentarzu – stwierdził poważnie.

Idący z tyłu kompan popukał się w czoło.

– Za co ta płyta? I kto ci ją położy? Rudy, opanuj się. Mamy pół litra, a ty o śmierci.

– Mamy tylko pół litra – stwierdził sentencjonalnie Rudzielec. – Pół litra na dwóch, to narodowe pojęcie zera.

– Nie bądź taki patriota. Narodowe – mruknął z niezadowoleniem.

– A gdzie leżą twoi starzy?

Rudzielec wzruszył ramionami.

– Ojca nie miałem. A matkę nie wiem, gdzie pochowali. Nie wiem... – wzruszył ramionami. – A szkoda. – Chodź – powiedział ostro, niezadowolony z tematu rozmowy.

– Pamiętasz ją?

– Raz, jak byłem chory, czytała mi takie opowieści o Matce Boskiej z kalendarza niby na każdy miesiąc.

– Zapamiętałeś co?

– Na wiosnę. Jak wredni ludzie potopili w stawie małe kocięta. Kotka przyszła... Nie ma dzieci. Zaczęła chodzić nad stawem i płakała. Wtedy Matka Boska to na każdej wierzbie zrobiła bazie, czyli – rozumiesz – kotki, jak mówią na wsi.

– A pamiętasz Zośkę Katafalk?

– No, do tej pory jej nie znaleźli.

– A pozwolisz pytanie. Dlaczego ją właściwie tak nazywali?

– Dwóch facetów na niej zmarło. Jak się rozeszło, to przez rok klienta nie mogła podłapać. Nie mówmy o babach – dodał niechęcią.

Obaj, kołysząc się, szli między karłowatymi drzewami. Ścieżka biegła skosem przez drewniany mostek nad niewielkim rowem melioracyjnym. Po kilkuset metrach, już przez wertepy zawalone resztkami gruzu, płyt betonowych dochodziła do asfaltowej jezdni stanowiącej obwodnicę osiedla. Odcinek drogi prowadzący przez las tonął w całkowitej ciemności.

Autobus nadjechał od strony miasta, zatoczył koło na pętli i stanął na przystanku. Wysiadło kilkanaście osób. Barcz otuliła się kurteczką i weszła budki telefonicznej przy przystanku. Ludzie szybko zniknęli w ciemności na drodze wiodącej przez las.

Dziewczyna wykręciła numer, ale chyba nie uzyskała połączenia, bo po chwili ze zniecierpliwieniem odwiesiła słuchawkę. Miała zamiar spróbować jeszcze raz, ale rozmyśliła się i wyszła z budki. Schowała monetę do przegródki w portfelu. Miała przy sobie sporą kwotę. Szybko ruszyła drogą między drzewami.

Po chwili obejrzała się za siebie i zniknęła w mroku zarośli.

W tym momencie trzasnęły drzwi i autobus ruszył w stronę miasta. Omiatając reflektorami teren, wyłowił na krótką chwilę stojącą przy ażurowej osłonie ciemną postać. Ktoś obserwował przystanek, sam nie chcąc być widzianym.

Barcz minęła mostek i przyspieszyła kroku. Kiedy ucichły jej kroki na deskach kładki, w ciszy zmąconej jedynie dalekim szumem miasta wyraźnie rozległ się trzask nadepniętej gałązki. Zaszeleściły gałęzie i ktoś szybkim krokiem oddalił się w stronę osiedla. Z daleka niosło poszczekiwanie psa.

Ciemna postać zamajaczyła w krzakach. Kiedy dziewczyna dochodziła do mostku, otrzymała pierwszy cios w głowę i silne ręce złapały ją za gardło. Upadła na ziemię. Ręce napastnika, zaciskając się coraz mocniej na jej szyi, zdławiły przeraźliwy krzyk. Napastnik był w ciemnych rękawiczkach. Dziewczyna upadła, uderzając ramieniem o krawężnik. Teren opadał ostro w dół, w stronę kanału melioracyjnego. Na moment wyrwała się z uścisku. Oboje sturlali się po pochyłości. Barcz zerwała się pierwsza. Rzuciła się w stronę wody. Była płytka. Potknęła się i upadła. Ręce ześlizgnęły się po błotnistym brzegu. W mule ugrzązł jej pantofel. Utykając, rzuciła się w stronę osiedla. Jej krzyk słychać było jeszcze przez chwilę. Zdyszana, zatrzymała się przy najbliższym budynku. Umazana błotem, z trudem łapała oddech.

Obejrzała się za siebie. Wokół nie było nikogo. Z daleka słychać było muzykę rockandrollową. Tuż przy drzwiach klatki schodowej wisiał automat. Spojrzała na numery alarmowe. Wykręciła pierwszą cyfrę. Tarcza nie obróciła się z powrotem. Aparat był zepsuty. Zrezygnowana odwiesiła słuchawkę. Stanęła niezdecydowanie przed budynkiem. Po chwili ruszyła w stronę stojącego za lasem wieżowca. Szła w jednym bucie, drugą bosą nogę stawiając na palcach.

***

Bezlistne zarośla odsłaniały gołą, zaśmieconą ziemię. Lasek oddzielający osiedle od pętli autobusowej rozciągał się na przestrzeni kilkuset metrów. Dalej, trochę z boku, stało kilka przedwojennych domków pozostawionych na skraju wielkomiejskiej zabudowy. Przy rowie melioracyjnym ustawiono kilka drewnianych ławek. Tuż obok widać było mostek, miejsce wczorajszego napadu na Krystynę Barcz. Na placu zabaw przy lasku siedziała grupa kobiet z dziećmi.

Nagle gdzieś z boku rozległ się dziecinny krzyk.

– Mamo, tam ktoś leży!

Kilkuletni chłopiec był mocno przestraszony.

– Gdzie?

– Tam, za krzakami! – chłopiec zaaferowany podbiegł z powrotem.

Kobiety podeszły bliżej. W krzakach, przedziwnie powyginany, leżał Rudzielec. Tuż obok skórzana teczka. Był brudny, nieogolony.

– Zostaw, to zwykły pijak – matka odciągnęła chłopca.

– Proszę pani – wtrąciła się mała dziewczynka – on nie jest zwykły pijak, on jest cały we krwi – obeszła leżącego i pokazała palcem. Na twarzy i koszuli Rudzielca widać było ślady zakrzepłej krwi.

– Pijaczyna upadł, łeb sobie rozwalił. Nic lepszego nie mogło mu się stać – powiedziała jedna z kobiet.

– Ty się tak nie ciesz, to przecież nie jest twój mąż – wtrąciła inna.

– Niech sobie pośpi.

***

Był świt. Rozbawieni ludzie wracali z noworocznych imprez w stronę osiedla Za Lasem.

Lekarz pogotowia w białym kitlu podszedł do Sławka.

– Dzień dobry – przywitał się.

– Dobry? Pierdolę taki dobry Nowy Rok. Nie żyje? – zapytał.

– Chyba uduszona.

– Kiedy?

– Wczoraj wieczorem.

– Gwałt? Rabunek?

– Czyściutko. W torebce pieniądze. Biżuteria na rękach.

– Nie lubię takich czyściutkich zabójstw. Zrobisz dzisiaj sekcję? – zapytał Borewicz.

– A co mam robić? Niebrzydka. Taki miły początek roku – powiedział sarkastycznie.

– Srał to pies – mruknął Sławek. – Pieska służba.

W tym momencie podszedł do nich milicjant z zakrwawioną koszulą w rękach.

– Z tej sekcji, nie będzie pan doktor taki zadowolony. Tu – wskazał głową – leży jakiś menel. Chyba truposz.

Sławek spojrzał na lekarza.

– No to nieźle nam się zaczyna rok.

Obaj podeszli we wskazanym kierunku.

Pod ławką leżał w łachmanach Rudzielec. Lekarz pochylił się. Zbadał puls.

– Żaden truposz. W dupę pijany. Bierzcie go do izby albo na pogotowie. Płukanie żołądka, a potem do porucznika Borewicza.

***

W pokoju Ewa Olszańska i Jaszczuk przesłuchiwali Rudzielca. Menel oklejony był plastrami i wysmarowany ciemnymi plamami gencjany. Wyglądał smętnie.

– Panie towarzyszu – przekonywał Jaszczuka. – Ja wszystko powiem, co chcecie, ale ja się muszę napić piwa. O tej porze mam straszną słabość do piwa. Jestem suchy aż tu – poklepał się po głowie – pod sufitem. Słowa nie wykrztuszę.

Był rozdygotany, trzęsły mu się ręce.

– Tu nie jest miejsce do picia piwa. A powiecie i tak wszystko – surowo odezwał się Jaszczuk. – Mogę was zapewnić.

W tym momencie do pokoju wszedł Borewicz. Ewa bez słowa wskazała ręką na biurko. Obok otwartej teczki Rudzielca leżała zakrwawiona męska koszula.

Sławek delikatnie rozwinął materiał. Zakrzepła krew trzeszczała przy rozciąganiu. Z przodu obok guzików widać było wyraźny ślad po ciosie nożem. Koszula poza tym była czysta i w dobrym gatunku. Sławek powąchał materiał.

– Jakaś dobra woda kolońska – stwierdził. – To chyba nie jego? Skąd to masz? – zapytał ostro menela.

Rudzielec popatrzył mało przytomnie na Sławka.

– Już mówiłem... panie towarzyszu władzo... nic z tego nie będzie... Jedno małe piwo i wracam do życia. Pełna współpraca. Bądźcie raz ludźmi. Zrozumcie człowieka, którego suszy. Jesteście podobno milicja... ludowa.

– Już chociaż konstytucję sobie daruj – powiedział z przyganą Sławek. – Tak cię suszy? No to jak się chcesz napić, to zacznij mówić. Kogo dziabnąłeś.

– Jezu, seta albo piwo – zajęczał Rudzielec. – Kawałka chleba nawet nie przełknę na czczo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: