Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Ślad rękawiczki. TOM 16 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Ślad rękawiczki. TOM 16 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-59-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ślad rękawiczki

Na obrzeżach miasta stała duża willa. Nad drzwiami mimo pełni świecił dnia neonowy napis: „Pensjonat Pod Glicynią. Kolacje. Noclegi”. Parking przed budynkiem był pusty. Ogród pełen kwiatów i starannie strzyżonej zieleni sprawiał wrażenie zadbanego. Brama wjazdowa była otwarta.

Na pierwszym piętrze szczupły, wysoki mężczyzna wyjrzał na taras i zamknął drzwi. W pokoju drugi drobny dużo młodszy w pośpiechu pakował walizki. Wtem na korytarzu rozległy się kroki. Ktoś wchodził po schodach na górę. Jeden z mężczyzn oparł się o drzwi i przytrzymał ręką klamkę. Nie zareagował na pukanie do.

– Pani kierowniczko – rozległ się damski głos – dzwonił pan inżynier. Będzie po dziewiątej.

Po chwili usłyszeli, jak kobieta schodzi po schodach. Młodszy z mężczyzn domknął walizkę, robił to w pośpiechu, wyraźnie podenerwowany. Nerwowo rozejrzał się po pokoju.

Starszy kiwnął głową w stronę drzwi. Jego towarzysz postawił walizki w pobliżu.

– Spokojnie – szepnął zaczął wycierać chustką sprzęty.

Kiedy skończył, podszedł do adaptera. Delikatnie uruchomił aparat i ustawił ramię w przypadkowym miejscu na płycie. Po chwili rozległo się „Tango milonga”. Mężczyzna obrzucił pokój uważnym spojrzeniem. Obok stołu, na podłodze, leżała kobieta. Wokół głowy rozlała się połyskliwa plama krwi.

Stojący przy drzwiach chłopak nie potrafił zapanować nad ogarniającym go dygotem. Był bliski histerii. Mężczyzna pogroził mu palcem i wskazując na walizki pokazał drzwi.

– Spokój, kurwa, Mały, bo zostaniesz tu razem z nią – rozkazał szeptem. – Bierz walizki i cicho, wolno... do garażu – wyskandował.

Podszedł do leżącej i kopnięciem wsunął jej nogi pod stojącą w pobliżu kanapę. Zabrali walizki, delikatnie zamknęli drzwi i starając się nie hałasować, ruszyli w stronę schodów.

Kiedy mijali pokój znajdujący się przy schodach, dotarły do nich spazmatyczne jęki dziewczyny. Mały zatrzymał się na chwilę zaintrygowany. Jęki stawały się coraz głośniejsze.

– Jeszcze, jeszcze... Nie ruszaj... O tak – westchnęła głośno dziewczyna.

– Na dół – warknął towarzysz Małego.

Szybko zeszli na dół.

***

W pokoju, z którego wyszli, dobiegały ostatnie akordy tanga. Po chwili muzyka ucichła. Słychać było tylko jednostajny szum obracającej się płyty. Leżąca na podłodze kobieta robiła wrażenie martwej. W ostatnim skurczu agonii drgnęły jej nogi, chrapliwie westchnęła i znieruchomiała. Pokój wypełniał jedynie chrobot membrany na obracającej się płycie.

***

Zapadł zmrok. Deszcz padał równomiernie. Wycieraczki miarowo zgarniały wodę z szyby. Z radia płynęła muzyka. Mężczyzna prowadzący samochód zmienił falę. Przez moment szukał innej radiostacji. Zabrzmiał koncert fortepianowy Chopina.

– Raf, zgaś, do cholery, to rzępolenie – mruknął Mały.

Mężczyzna spojrzał na niego i wyłączył radio. W jego spojrzeniu było zniecierpliwienie.

– Daleko jeszcze? – spytał podenerwowanym głosem Mały.

– Do kurwy nędzy, uspokój się wreszcie! – warknął kierowca. – Już niedaleko. Wszystko w porządku.

W świetle reflektorów w ścianie drzew mignęła przecinka. Raf zatrzymał wóz, cofnął i skręcił w prowadzącą przez las wyboistą, pełną głębokich kałuży wąską drogę. Samochód z trudem pokonywał trasę. Po chwili stanął. Zgasły reflektory. W świetle maleńkiej żarówki palącej się przy przedniej szybie Raf szukał ręcznej latarki. Rozejrzał się, nasłuchując. Otworzył kufer. Wyjął dwie walizki. Jedną podał chłopakowi. Mały rozglądając się i nasłuchując, zrobił parę kroków, potknął się o korzeń i upuścił walizkę.

– Do cholery, weź się wreszcie w garść – syknął z wściekłością Raf.

Przyświecając sobie latarką, ruszyli z powrotem w stronę szosy. Na szybie samochodu z impetem rozbijały się krople deszczu.

Po chwili zgasili latarki. Przed sobą mieli szosę. Deszcz padał coraz mocniej. Daleko w dole widać było światła miasteczka. Podnieśli kołnierze i szybko ruszyli w tamtą stronę. Przy szosie stał drogowskaz „Kosów 6 km”.

Kiedy podeszli bliżej, z mroku zaczęły się wyłaniać zabudowania i magazyny kolejowe. W oknach budynku stacji paliły się światła. Wokół panowała cisza. Zatrzymali się w cieniu drzew okalających budynek.

– Poczekaj tu i nie ruszaj się. I papierosów też nie pal – rozkazał Raf.

Postawił pod drzewem walizkę i ruszył w kierunku stacji.

***

W źle oświetlonej poczekalni siedziało kilka osób. Raf podszedł do kasy.

– Dwa do Krakowa. Pierwsza klasa – podał banknot przez małe zakratowane okienko.

Kasjerka nie mogła widzieć jego twarzy.

– Zero dwadzieścia – powiedziała dziewczyna, wydając resztę. – Ma niewielkie spóźnienie.

***

Mały nerwowo przechadzał się na zewnątrz, w końcu wyciągnął papierosa i zapalił. Z ulgą zaciągnął się. Słysząc łomot drzwi prowadzących do poczekalni, rzucił niedopałek na ziemię i przydeptał.

– Teraz ty – Raf stanął w cieniu drzewa. Chłopak nie ruszał się przez chwilę.

– Czy to konieczne? – zapytał płaczliwie. – Żebym ja też?

Raf bez słowa pchnął go w stronę stacji.

Mały wszedł niepewnie do poczekalni. Rozejrzał się trwożnie i podszedł do kasy. Słysząc głośny płacz dziecka, niespokojnie obejrzał się za siebie. Siedząca pod ścianą kobieta uspokajała niemowlę. Wreszcie odwróciła się do ściany, rozpinając bluzkę. Płacz dziecka ścichł.

Chłopak podał kasjerce banknot.

– Dwa do Wrocławia. Pierwsza klasa.

Czekający pod drzwiami Raf wziął obie walizki.

– Idziemy – prychnął kroplami wody zwisającymi mu na wardze i nosie.

– Dokąd znowu chcesz iść? – Mały z niepokojem patrzył na Rafa.

– Musi być tu jakaś knajpa na tym zadupiu. Tu nie możemy sterczeć, to jeszcze gorzej niż tam – wskazał na stację. – Trzeba wejść pod jakiś dach.

***

Czworokątny rynek miasteczka był pusty i ciemny. Z uchylonych okien restauracji sączyła się muzyka. Szyby były zaparowane.

Kiedy weszli do środka, na parkiecie tańczyło kilka par. Pomieszczenie było małe, większość stolików zajęta. Przy oknie w przejściu do drugiej sali zwolniło się miejsce. Usiedli. Po chwili podeszła do nich kelnerka ubrana w bliżej nieokreślony strój regionalny i przyjęła zamówienie.

Przy stoliku obok siedziało czterech mężczyzn i kobieta. Mieli już dobrze w czubie. Kobieta głośno perorowała do siedzącego naprzeciwko mężczyzny, mocno przechylając się w jego stronę. Nagle siedzący obok w milczeniu chłopak złapał mężczyznę za klapy. Zaatakowany chwycił kufel, stłukł go o kant stołu i sterczącymi ostrzami zadał cios, celując w twarz. Chłopak krzyknął przeraźliwie. Zalany krwią przewrócił się na stół. Mężczyzna z całej siły rzucił pozostałością kufla w okno, rozbijając je w drobny mak. Złapał chłopaka za ramiona i pchnął wprost na Małego, który akurat wstawał od stolika. Mały przewrócił się. Orkiestra przestała grać. Na sali zrobiło się przeraźliwie cicho.

Raf doskoczył do Małego i pomógł mu wstać. Rozejrzał się wokół, by przywołać kelnerkę. Jak najszybciej chciał wyjść z restauracji. Dziewczyna pobiegła jednak na zaplecze, nie zwracając na nich uwagi. Raf rzucił pieniądze na stolik, złapał Małego za łokieć, drugą ręką próbował zabrać walizki i ruszył do wyjścia. W drzwiach lokalu stanął milicjant. Funkcjonariusz wstrzymał go ręką.

– Nikt na razie nie opuszcza lokalu – powiedział stanowczo.

Szatniarz zamknął drzwi.

Ranny leżał na podłodze. Z pokiereszowanej twarzy lała się krew.

– Dzwońcie do szpitala – polecił szatniarzowi milicjant. – Jego na razie nie ruszać. Proszę nie wychodzić – spojrzał groźnie na Małego i Rafa. – Złożycie, obywatele, zeznania.

– Spieszymy się na pociąg – zaprotestował Raf.

– Na który?

– Na... połączenie z Wrocławiem.

– Godzina do odjazdu. Zdążycie.

– Myśmy nic nie widzieli – upierał się Raf.

– Proszę nie utrudniać. Wszyscy – milicjant popatrzył na dwóch podróżnych i gości przy sąsiednim stoliku – proszę na zaplecze. Ty zostań tu przy nim – polecił kelnerce, wskazując rannego. – Proszę za mną. Niech nikt na razie nie opuszcza lokalu – powiedział surowo do gości restauracji.

Mały był przerażony, rozglądał się bezradnie. Wreszcie wyczekująco wbił wzrok w Rafa.

– To może my najpierw? – zaproponował Raf.

Milicjant kiwnął potakująco głową.

Przeszli korytarzem łączącym salę z zapleczem. Mały, bliski histerii, spojrzał na drzwi prowadzące na podwórze. Zdecydował się błyskawicznie. Uderzeniem neseseru przewrócił milicjanta. Przeskoczył nad leżącym i wypadł na podwórze. Zdezorientowany, nie wiedział, gdzie uciekać. To wystarczyło powalonemu. Rzucił się w pościg. Dogonił Małego w bramie. Pchnął chłopaka i przewrócił na ziemię. Trzasnęły kajdanki. Podniósł zbiega za kołnierz i popchnął w stronę restauracji. Otrzepał mundur.

W sali ranny siedział już na krześle. Kelnerka i przygodni goście tamowali mu krew obrusami. Miał pokaleczone czoło i policzki. Na szczęście oczy były całe.

– Jego szczęście, że Rogoziński był już nieźle przyprawiony – ktoś skomentował. – Bo tak, to... zabiłby.

Milicjant popchnął skutego kajdankami Małego w stronę kancelarii i cofnął się do szatni. Kątem oka zauważył, że zwalisty portier siedzi okrakiem na Rafie. Mężczyzna przyduszony do posadzki leżał nieruchomo. Szatnia pełna była rozgorączkowanych ludzi.

– Chciał prysnąć – wyjaśnił flegmatycznie pan Franuś. – Załóż mu pan bransolety. Szarpliwy jest – dodał.

Milicjant patrzył zakłopotany.

– Mam jedne – speszony wskazał głową na Małego.

Po chwili zaświtała mu w głowie myśl.

– Puść go – powiedział do portiera.

Rozpiął jeden uchwyt na prawej ręce Małego i skuł go razem z Rafem. Kluczyk schował do kieszeni.

– Mam prośbę – Raf zwrócił się uprzejmie do milicjanta. – Niedawno złamałem prawą rękę, boli mnie jeszcze, czy mógłby pan przekuć mi na lewą? – wyciągnął prosząco rękę. Funkcjonariusz spojrzał niezdecydowany.

– Tydzień temu zdjęli mi gips – dodał Raf.

– No dobra – funkcjonariusz zdjął mu kajdanki z prawej ręki i skuł lewą rękę z prawą ręką Małego. – Dokumenty –wyciągnął rękę.

Mały i Raf bez słowa podali dowody osobiste. Milicjant schował je do raportówki.

– Przypilnuj ich – polecił portierowi i cofnął się na zaplecze.

W biurze siedział na krześle, przysypiając, Rogoziński. Funkcjonariusz sięgnął po słuchawkę telefonu.

***

Przed restauracją zebrał się tłum gapiów. Sanitariusz wyprowadzał rannego do karetki. Obok zatrzymał się milicyjny gazik. Siedzący koło kierowcy funkcjonariusz wszedł do lokalu.

***

Rogoziński spał nadal w pokoju kierowniczki restauracji. Sierżant rozmawiał z milicjantem z gazika.

– Rogozińskiego do domu. I rano niech się zgłosi. Tym razem nie ujdzie mu to na sucho.

Po chwili spojrzał groźnie na Rafa i Małego.

– Bierzcie bagaże. W komendzie ustalimy, dlaczego wy tacy płochliwi. Nie lubimy władzy ludowej? – zapytał takim tonem, że nie wiadomo było, czy żartuje, czy mówi poważnie.

***

Tłum przed restauracją, po odjeździe karetki powoli się rozchodził. Sierżant podszedł do gazika. Otworzył drzwi z tyłu i kiwnął ręką. Mężczyźni nieporadnie wgramolili się na tylne siedzenie. Sierżant usiadł z przodu.

– Na komendę – polecił kierowcy.

Odwrócił głowę i otaksował wzrokiem zatrzymanych.

– Nie do nas? – zdziwił się kierowca.

– Nie. Nerwowi coś za bardzo – sierżant sięgnął po papierosa. Ruszyli.

***
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: