Preparator - ebook
Preparator - ebook
„Preparator” - pierwsza publikacja z serii na F/aktach Wydawnictwa Od deski do deski. Jest to powieść o pracowniku łódzkiego prosektorium, swego rodzaju spowiedź, w której bohater opowiada swoje życie i świat, który go ukształtował. Pierwowzór bohatera książki został skazany za kazirodztwo, nekrofilię i podwójne morderstwo. Jednak historia opowiedziana w powieści, mimo tej przerażającej zapowiedzi, jest zupełnie o czym innym. Jest to opowieść o smutku, żalu i samotności. Tytułowy preparator dobrze wie, że jest naznaczony społecznym piętnem – i coraz bardziej popada w osamotnienie. W świecie, w którym żyje, każdy nosi w sobie złość. Wycofany ojciec, zrzędliwa matka z wiecznymi pretensjami, apodyktyczna siostra, nieszczęśliwa w małżeństwie żona. Na życie składają się żal, poczucie straty, niezadowolenie. Gdzieś tam rodzi się zło...
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65157-01-0 |
Rozmiar pliku: | 607 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Tak. A pan?
– Nie. Pewnego dnia zapukali do drzwi. Niedziela była. Porządnie wyglądali. Dwóch mężczyzn. Jeden starszy, a drugi prawie młokos. Garnitury, krawaty, białe koszule, wypastowane buty. Chcieli porozmawiać. Matka im otworzyła. Byliśmy wtedy z siostrą w pokoju. Ojciec też był z nami. Leżał na tapczanie. Rozmowa się przeciągała, więc ruszyliśmy do przedpokoju. Nie wiem, czy matka nie potrafiła się ich pozbyć, czy rzeczywiście wciągnęła ją ta rozmowa? Nieważne. Kiedy już w trójkę patrzyliśmy na te ich promienne oblicza, wyprasowane koszule, połyskujące krawaty, świecące buty i skórzane teczki, bo wie pan, każdy z nich trzymał w ręku teczkę, taką ze złotym zamkiem, jak Amerykanie z filmów, właśnie wtedy doszedł do nas ojciec. Też patrzył na nich z podziwem, ale i z niedowierzaniem. Normalna reakcja. Takim wymuskanym, a do tego zadowolonym, i to w niedzielę, w Polsce się nie wierzy. W Polsce w ogóle się drugiemu człowiekowi nie ufa. Nie wiem, skąd się to wzięło. A przecież naród w przytłaczającej liczbie wierzący. Prawda? Te wszystkie nasze upadki i powstania są z niewiary. Upadki, bo nie wierzono, że się coś da zrobić, a powstania, bo nie wierzono, że inaczej się da. Nie sądzi pan? I tak potem, od pokoleń ta niewiara przechodzi z ojca na syna, z matki na córkę, a naród wierzący. W niedzielę przez godzinę wierzy, a potem cały tydzień nie wierzy. I tak w kółko, aż dziw bierze, że ciągle się nam udaje, że ten brak wiary trzyma nas razem. Oni wszyscy mówią, że to papież coś tam posiał, że wiarę w siebie przywrócił. Na papieżu się nie znam. Nigdy mnie zbytnio nie interesował, ale pamiętam, jak przyjeżdżał do Polski. Jaka wtedy była wielka wiara demonstrowana. Wie pan, demonstracje mają to do siebie, że zazwyczaj ich efekty są krótkotrwałe. Potem wszystko wraca do normy. I tak samo było z tym papieżem. Zjeżdżali się z całego kraju w jedno miejsce, bo tam był ten papież i mszę odprawiał. Postali trochę, poklęczeli, pośpiewali, posłuchali, co im miał do powiedzenia i z czego niewiele zapamiętali, a potem ze łzami w oczach rozjechali się do domów i tak do następnego razu. A potem facet umarł, choć próbował trzymać się do końca. Widziałem go w telewizji. Ostatkami sił podchodził do okna, jeszcze próbował błogosławić. No i umarł. Widziałem, czułem, przechadzając się po ulicach Łodzi, jak ci ludzie, którzy wierzyli tylko w niedzielę albo wtedy, kiedy się papież pojawiał, całkowicie oklapli. To znaczy, że jeśli któryś z nich trochę sobie wierzył, trochę więcej niż tylko w niedzielę, to po jego śmierci wiarę już całkowicie stracił. Przygnębieni chodzili kilka dni, ale myślę, że część z nich, nawet duża część, po prostu udawała. W tym kraju, w tamtym czasie, nie wypadało się inaczej zachowywać. Mógłby sobie pan wyobrazić Polaka uśmiechniętego z powodu śmierci papieża? Trudno byłoby, prawda?Następna powieść dokumentalna
z serii NA F/AKTACH
wkrótce w księgarniach
Łukasz Orbitowski Inna Dusza
Miasto. Zniszczone, obdrapane i brudne kamienice. Zmęczeni ludzie w ubłoconych, wiecznie spóźnionych i zatłoczonych autobusach. Przygnębienie i pustka. I nagle w jednej głowie kiełkuje ta dziwna myśl, nieodparte pragnienie. Bez motywu, bez powodu, jak głód. Tak jakby ciało przejmowała inna dusza, która nakazuje to zrobić. Nie można od niej uciec. Pewnego dnia miasto zatrzyma się przerażone zbrodnią.