Prezydencki gambit - ebook
Prezydencki gambit - ebook
Co byście zrobili dla posiadania władzy? Z pewnością większość wzruszyłaby ramionami w geście wskazującym, że was to nie interesuje. Jednak są tacy, którzy dla władzy zrobią wszystko. Poświęcą nawet życie swojego brata. W powieści „Prezydencki Gambit” Freda Madisona spotykamy się z motywem Kaina i Abla. Senator Jerry uważa, że brat Lex, który jest prezydentem USA, zawsze miał łatwiejsze życie, był zdolny i lubiany w towarzystwie. Miał jednak słabość do alkoholu, co w czasie jego prezydentury prowadziło czasami do incydentów, również na arenie międzynarodowej. Jerry uznał, że jest lepszy niż Lex. Aby to udowodnić i w pełni zabłysnąć, postanawia zabić brata. Przygotowywany przez niego zamach zostaje wykryty, ale samolot z prezydentem na pokładzie i tak rozbija się na spowitym mgłą lotnisku w Bogocie. Jerry liczy na profity, zamiast nich ponosi konsekwencje swoich złych wyborów…
Mimo iż akcja powieści toczy się na kontynentach amerykańskich, roi się w niej od aluzji do niedawnej i ciągle żywo komentowanej w Polsce katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku i polskości w ogóle. Każdy, kto potrafi znaleźć dystans do bieżących zjawisk politycznych na pewno przeczyta „Prezydencki Gambit” jednym tchem.
Kategoria: | Polityka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-193-4 |
Rozmiar pliku: | 732 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jerry zapadł się głęboko w starym, szarobrązowym fotelu. Mebel ten od zawsze stał we wschodnim narożniku salonu mieszkania jego matki. Gdy tylko o nim myślał, wywoływało to u niego niemiłe wspomnienia. W fotelu tym całymi dniami przesiadywał jego ojciec, czytał gazety i palił swoje śmierdzące Lucky Strike’i. Ruszał się z niego tylko wtedy, gdy musiał udać się za potrzebą, zjeść posiłek przygotowany przez matkę lub gdy chciał spuścić lanie jemu lub bratu, gdy coś nabroili, albo, gdy im się po prostu należało. Stary Hans Keaser był zagorzałym zwolennikiem partii Demokratycznej. Nigdy jednak nie angażował się osobiście w politykę, ale zawsze miał coś o niej do powiedzenia, szczególnie, jeśli mógł narzekać na rządzących. Nie marudził tylko przez parę lat, gdy przy władzy był Kennedy. Taki obraz ojca zapamiętał Jerry. Po jego śmierci, to on przejął „najważniejszy mebel” w domu. Czasami łapał się na tym, że gdy siedział w fotelu, wpadał w drzemkę i wracał pamięcią do lat swojej młodości. Widział siebie skupionego na książkach, bez przyjaciół, siedzącego w domu i pomagającego matce. Widział też swojego brata Lexa, któremu, jego zdaniem, wszystko przychodziło łatwiej. Nie musiał się tyle uczyć, a zaliczał bez problemu wszystkie egzaminy. Ciągle nie było go w domu, bo lubił wyjść na miasto. Miał grono znajomych, dziewczynę, był ogólnie lubiany. Mimo, że byli podobni jak dwie krople wody, to bardzo różnili się w podejściu do życia. Jerry miał nieodparte wrażenie, że życie nie traktowało ich równo i nie mógł się nigdy z tym pogodzić.
Promienie porannego słońca powoli przedzierały się przez ciężkie zasłony w oknach. W powietrzu unosił się dawno niesprzątany kurz i mocny zapach kociej obecności. Mimo, że mieszkanie znajdowało się na siódmym piętrze budynku przy Central Park West, to szum samochodów przejeżdżających za oknem z minuty na minutę stawał się coraz bardziej drażniący. Jerry’ego przytłaczał Nowy Jork, a w szczególności Manhattan. Nigdy nie mógł zaakceptować szybkości życia i ciągłego tłumu na ulicach. Ten zgiełk przyprawiał go o silne migreny. Jeszcze jakiś czas temu marzył, by uciec na zawsze z tego miasta, ale nigdy do końca nie zrealizował swoich pragnień, bo nie chciał i nie mógł zupełnie zostawić matki, a ona nie wyobrażała sobie przeprowadzki, ciągle powtarzając, że starych drzew się nie przesadza. Teraz, gdy trafiła do szpitala z bardzo słabymi rokowaniami, mógłby sprzedać to „kocie przytulisko”, jak zawsze nazywał mieszkanie rodziców, ale nie miał na to siły i czasu. Na szczęście dla siebie, większość czasu spędzał w Waszyngtonie. Teraz jednak, w związku ze stanem zdrowia matki i rozkręcającą się kampanią, musiał częściej bywać w Nowym Jorku.
Wczorajsza narada zaczęła się późnym popołudniem i przeciągnęła się prawie do świtu. Była kompletnie bezproduktywna i nie przyniosła żadnych przełomowych pomysłów. Jego najbardziej zaufani ludzie, należący do ścisłego, kilkuosobowego grona jego doradców, przez cały wieczór drażnili go swoją wtórnością. Trzeba było działać, ale nie mógł znaleźć żadnego punktu zaczepienia dla stworzenia nowej, lub w ogóle jakiejkolwiek strategii, na ruszającą wkrótce kampanię wyborczą. Pięcioletnia kadencja prezydencka jego braciszka Lexa, w której bezbarwne okresy przeplatały się z seriami mniejszych lub większych wpadek, zbliżała się do końca. Sondaże nie dawały zbyt dużo szans na reelekcję. Kandydat Demokratów, czarnoskóry James Obiden, miał miażdżącą przewagę nawet w stanach, w których od zawsze wygrywali Republikanie.
- Zostało tylko siedem miesięcy - pomyślał głośno Jerry. - Siedem miesięcy…
Powoli wstał z fotela i podszedł do kuchni, gdzie na krześle wisiała jego marynarka.
Z wewnętrznej kieszeni wyciągnął starą Nokię 3110. Nie zmieniał telefonu od lat. Nie radził sobie z obsługą ekranu dotykowego w nowych modelach. Z pamięci wybrał numer telefonu. Gdy tylko usłyszał rozmówcę, powiedział krótko.
- Musimy się spotkać.Rozdział II. Stefan
Małżeństwo Kowalskich przeniosło się do Warszawy tuż po wojnie. Osiedlili się na Mokotowie i wiedli spokojne życie w odbudowującym się mieście. Nie angażowali się politycznie, ale w komunistycznej Polsce, nawet niezaangażowani mogli mieć problemy z władzą. Po kilkunastu latach, gdy już opadała powojenna zawierucha, a powoli widać było oznaki stabilizacji, przeprowadzili się do nowopowstałej dzielnicy Bielany. Niestety, niedługo potem zaczęły się kłopoty. Jego ojciec, Henryk, który pracował, jako inżynier w wizytówce socjalistycznej Warszawy, czyli w Hucie Warszawa, stracił pracę. Do jego zwolnienia przyczyniła się Służba Bezpieczeństwa, która przeprowadziła serię rozmów z kierownictwem zakładu na temat niektórych pracowników. Mimo, że ciężko pracował, nie pił dużo i nie kradł, Henryk nie pasował do profilu dobrego pracownika socjalistycznego zakładu pracy. Przyczyną kłopotów okazał się jego brat, Jan, który po wojnie osiedlił się w Anglii i od czasu do czasu korespondował z rodziną w Polsce. Oczywiście listy te trafiały najpierw do SB. Nie było w nich nic, co mogłoby świadczyć o wywrotowej aktywności, ale wystarczyło, aby zwolnić człowieka z pracy i wpisać na listę podejrzanych o działalność skierowaną przeciwko socjalistycznemu państwu polskiemu. Sytuacja rodziny stawała się z każdym dniem cięższa, ponieważ Henryk, który dostał „wilczy bilet”, nie mógł nigdzie znaleźć pracy, a jego żona była w zaawansowanej ciąży. Zdesperowani małżonkowie postanowili wyjechać z Polski. Władza ludowa niechętnie wyrażała na to zgodę, ale czasami robiła wyjątki, aby pozbyć się „wywrotowych elementów”, niszczących zdrowe tkanki socjalistycznego społeczeństwa. Pod koniec marca tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego czwartego roku, ruszyli pociągiem przez Berlin do Londynu. Dziecko urodziło się pierwszego kwietnia, gdzieś na granicy niemiecko-francuskiej. Chłopiec został, czy chciał, czy nie chciał, obywatelem Europy. Kowalscy, wciąż wściekli na socjalistyczną Polskę, dali mu imię po królu Stefanie Batorym, który skutecznie walczył z Rosją. Po kilku latach spędzonych w Anglii, rodzice z małym Stefanem postanowili szukać szczęścia w Stanach. Osiedlili się na przedmieściach Nowego Jorku. Ojciec znalazł pracę w niewielkim warsztacie samochodowym, a matka zajmowała się Stefanem i jego siostrą, która przyszła na świat już w Stanach. Rodzice starali się, aby mały Kowalski wychowywał się jak normalny młody Amerykanin. Chcąc ułatwić mu adaptację, w domu starali się mówić po angielsku. Tylko, gdy się o coś kłócili, używali rodzimego języka. Stefan świetnie się uczył, z wyróżnieniem skończył szkołę średnią i dostał się na uniwersytet Columbia w Nowym Jorku. Przy podejmowaniu decyzji o wyborze, skusił go prestiż uczelni oraz fakt, że kiedyś na tym uniwersytecie działała polska katedra. Choć została zamknięta jeszcze przed jego narodzeniem, uważał, że świadczyło to o otwarciu władz uczelni na sprawy i tematy z Europy Wschodniej. Na trzecim roku studiów, skontaktowali się z nim przedstawiciele CIA, zachęcając go do współpracy. Mimo początkowej niechęci, przekonał się, gdy agenci powiedzieli mu, że współpraca będzie dotyczyła tematów związanych z blokiem wschodnim. Dodatkowym atutem pracy dla rządu był fakt, że można było na tym trochę zarobić. Jego szpiegowska aktywność w tamtym czasie była jednak bardzo niewielka.
Stefan nie rozwinął swojego potencjału, jaki prezentował w czasie nauki w szkole średniej. Studia skończył, ale należał raczej do słabszych studentów. Nie bardzo wiedział, co chciałby robić w życiu. Rodzice, którzy nie mieli zbyt dużo pieniędzy, szczerze powiedzieli mu, że musi utrzymywać się sam. Stojąc przed tak postawionymi faktami, musiał coś wymyślić. Wpadł na pomysł założenia biura detektywistycznego. Uznał, że będzie to praca lekka i przyjemna. Interesy nie szły jednak najlepiej, a na utrzymaniu miał też żonę. Poznał ją na studiach. Nigdy nie była to wielka miłość, a już na pewno nie z jego strony, ale wszyscy znajomi zawsze mówili, że pasują do siebie. Kilka lat po skończeniu nauki, CIA przypomniało sobie o nim i postanowiło wykorzystać jego znajomość języków. Oprócz polskiego znał rosyjski, niemiecki i francuski. To był dla niego dobry czas. Zabłysnął, gdy pomagał w rozwiązaniu jednej z największych spraw wywiadowczych, która rozegrała się w Stanach, czyli w aresztowaniu w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku agenta CIA, Aldricha Amesa. Ames zdradził Rosjanom kilkanaście nazwisk współpracujących z zachodnimi agencjami wywiadowczymi, oficerów wywiadu rosyjskiego, narażając ich na dekonspirację i śmierć. Od tego czasu CIA częściej korzystało z usług Stefana. Powiększyła się również klientela jego biura detektywistycznego. Niestety, praca na dwóch etatach, detektywa i agenta, źle wpływała na jego małżeństwo, które powoli rozpadało się. On jednak starał się tego nie zauważać.
Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.
Wydawnictwo Psychoskok