Facebook - konwersja
  • Empik Go W empik go

Przemiana - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Ebook
0,00 zł
Audiobook
14,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.

Przemiana - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Gdy Gre­gor Sam­sa obu­dził się pew­ne­go rana z nie­spo­koj­nych snów, stwier­dził, że zmie­nił się w łóż­ku w po­twor­ne­go ro­ba­ka.

Le­żał na grzbie­cie twar­dym jak pan­cerz, a kie­dy uniósł nie­co gło­wę, wi­dział swój skle­pio­ny, brą­zo­wy, po­dzie­lo­ny sztyw­ny­mi łu­ka­mi brzuch, na któ­rym le­d­wo mo­gła utrzy­mać się cał­kiem już ze­śli­zgu­ją­ca się koł­dra. Licz­ne, w po­rów­na­niu z daw­ny­mi roz­mia­ra­mi, ża­ło­śnie cien­kie nogi mi­ga­ły mu bez­rad­nie przed ocza­mi.

"Co się ze mną sta­ło? " – my­ślał. To nie był sen. Jego po­kój, praw­dzi­wy, nie­co tyl­ko zbyt mały ludz­ki po­kój, mie­ścił się spo­koj­nie wśród czte­rech do­brze zna­nych ścian. Nad sto­łem, na któ­rym roz­po­ście­ra­ła się roz­pa­ko­wa­na ko­lek­cja to­wa­rów tek­styl­nych – Sam­sa był ko­mi­wo­ja­że­rem – wi­siał ob­raz, wy­cię­ty przez nie­go nie­daw­no z ilu­stro­wa­ne­go cza­so­pi­sma i umiesz­czo­ny w ład­nej po­zła­ca­nej ram­ce. Ob­raz przed­sta­wiał ja­kąś damę w fu­trza­nej czap­ce i boa. Sie­dzia­ła wy­pro­sto­wa­na, a cięż­ką, fu­trza­ną muf­kę, w któ­rej zni­ka­ło jej całe przed­ra­mię, wzno­si­ła na­prze­ciw wi­dza.

Na­stęp­nie Gre­gor skie­ro­wał wzrok ku oknu i po­sęp­na po­go­da – sły­sza­ło się kro­ple desz­czu ude­rza­ją­ce o bla­sza­ny pa­ra­pet – wtrą­ci­ła go w cał­ko­wi­tą me­lan­cho­lię. "A gdy­bym tak jesz­cze tro­chę po­spał i za­po­mniał o wszyst­kich głup­stwach" – po­my­ślał. Było to jed­nak zu­peł­nie nie­osią­gal­ne, gdyż przy­zwy­cza­ił się sy­piać na pra­wym boku, a w swym obec­nym sta­nie nie mógł przy­brać tej po­zy­cji.

Jak­kol­wiek sil­nie prze­wra­cał się na pra­wy bok, wciąż pa­dał z po­wro­tem na grzbiet. Pró­bo­wał tego chy­ba ze sto razy, za­my­kał oczy, żeby nie pa­trzeć na trze­po­czą­ce nogi, a prze­stał do­pie­ro wów­czas, gdy za­czął od­czu­wać nie­zna­ny mu do­tych­czas lek­ki, tępy ból w boku.

"Ach, Boże – po­my­ślał – cóż za wy­czer­pu­ją­cy za­wód so­bie ob­ra­łem! Dzień po dniu w po­dró­ży.

In­te­re­sy są znacz­nie bar­dziej de­ner­wu­ją­ce niż we wła­ści­wym skle­pie na miej­scu, a do tego do­cho­dzi pla­ga wy­jaz­dów, tro­ska o po­łą­cze­nia ko­le­jo­we, nie­re­gu­lar­ny, kiep­ski wikt, za­wsze zmien­ne, za­wsze nie­trwa­łe, nig­dy nie po­par­te ser­decz­no­ścią kon­tak­ty z ludź­mi. Do dia­bła z tym wszyst­kim!" Po­czuł lek­kie swę­dze­nie na brzu­chu; z wol­na prze­su­nął się na grzbie­cie ku po­rę­czy łóż­ka, by móc le­piej unieść gło­wę, od­na­lazł swę­dzą­ce miej­sce, ob­sy­pa­ne ma­ły­mi, bia­ły­mi punk­ci­ka­mi, któ­rych po­cho­dze­nia nie umiał usta­lić. Chciał ob­ma­cać to miej­sce jed­ną z nóg, ale za­raz ją cof­nął, gdyż przy do­tknię­ciu prze­szył go zim­ny dreszcz.

Znów się prze­śli­znął do swo­jej po­przed­niej po­zy­cji. "To wcze­sne wsta­wa­nie – my­ślał – zu­peł­nie ogłu­pia. Czło­wiek musi się wy­spać. Inni ko­mi­wo­ja­że­rzy żyją jak damy ha­re­mo­we. Gdy ja, na przy­kład, w cią­gu przed­po­łu­dnia wra­cam do go­spo­dy, żeby prze­pi­sać otrzy­ma­ne za­mó­wie­nia, ci pa­no­wie sie­dzą do­pie­ro przy śnia­da­niu. Gdy­bym ja spró­bo­wał tego przy moim sze­fie, z miej­sca bym wy­le­ciał. Kto wie zresz­tą, czy tak nie by­ło­by dla mnie naj­le­piej. Gdy­by mnie nie po­wstrzy­my­wał wzgląd na ro­dzi­ców, daw­no bym wy­po­wie­dział, po­szedł­bym do sze­fa i z ser­ca wy­gar­nął­bym mu wszyst­ko, co my­ślę. Spadł­by z biur­ka! To tak­że jest szcze­gól­ny spo­sób: sia­dać na biur­ku i z wy­so­ka roz­ma­wiać z pra­cow­ni­kiem, któ­ry w do­dat­ku musi po­dejść cał­kiem bli­sko, bo szef źle sły­szy. No, na­dzie­ja nie jest jesz­cze cał­kiem stra­co­na, gdy zbio­rę wresz­cie pie­nią­dze, by spła­cić mu dług ro­dzi­ców – może to jesz­cze trwać pięć do sze­ściu lat – za­ła­twię tę spra­wę bez­wa­run­ko­wo. Wte­dy zro­bi się to wiel­kie cię­cie. Na ra­zie pew­nie mu­szę wsta­wać, bo mój po­ciąg od­cho­dzi o pią­tej".

I spoj­rzał na bu­dzik, któ­ry ty­kał na ko­mo­dzie. "Oj­cze nie­bie­ski!" – po­my­ślał. Było wpół do siód­mej, a wska­zów­ki spo­koj­nie szły na­przód, było już na­wet da­lej niż pół, zbli­ża­ły się trzy kwa­dran­se. Czyż­by bu­dzik nie dzwo­nił? Wi­dać było z łóż­ka, że na­sta­wio­ny był pra­wi­dło­wo na go­dzi­nę czwar­tą; na pew­no też dzwo­nił. Tak, ale czy to moż­li­we, żeby spo­koj­nie prze­spać ten dzwo­nek tak prze­raź­li­wy, że aż drżą me­ble? No, spo­koj­nie co praw­da nie spał, ale praw­do­po­dob­nie tym moc­niej. Cóż jed­nak po­wi­nien te­raz zro­bić? Na­stęp­ny po­ciąg od­cho­dzi o siód­mej, aby na nie­go zdą­żyć, mu­siał­by się sza­le­nie śpie­szyć, a ko­lek­cja nie była jesz­cze spa­ko­wa­na i on sam nie czuł się szcze­gól­nie świe­żym i ru­chli­wym. A na­wet je­śli zła­pie po­ciąg, nie unik­nie prze­kleństw sze­fa, gdyż woź­ny fir­my cze­kał przy po­cią­gu o pią­tej i daw­no już mu­siał zło­żyć mel­du­nek o jego za­nie­dba­niu. Był on kre­atu­rą sze­fa, po­zba­wio­ną kość­ca i roz­sąd­ku. A gdy­by zgło­sił, że jest cho­ry? To by­ło­by jed­nak bar­dzo nie­przy­jem­ne i po­dej­rza­ne, gdyż Gre­gor pod­czas swej pię­cio­let­niej służ­by ani razu jesz­cze nie cho­ro­wał. Na pew­no szef przy­szedł­by ra­zem z le­ka­rzem Kasy Cho­rych, ro­bił­by wy­mów­ki ro­dzi­com z po­wo­du le­ni­stwa ich syna i od­rzu­cał­by wszel­kie tłu­ma­cze­nia po­wo­łu­jąc się na le­ka­rza Kasy Cho­rych, dla któ­re­go w ogó­le ist­nie­li tyl­ko lu­dzie zu­peł­nie zdro­wi, lecz bo­ją­cy się pra­cy. A zresz­tą, czy w tym wy­pad­ku tak cał­kiem nie miał­by ra­cji?

Rze­czy­wi­ście, po­mi­nąw­szy istot­nie nad­mier­ną sen­ność po dłu­gim śnie, Gre­gor czuł się cał­kiem do­brze, od­czu­wał na­wet szcze­gól­nie sil­ny głód.

Gdy wszyst­ko to roz­wa­żał w naj­więk­szym po­śpie­chu, nie mo­gąc się zde­cy­do­wać na opusz­cze­nie łóż­ka – bu­dzik wy­bił wła­śnie trzy kwa­dran­se na siód­mą – ktoś ostroż­nie za­pu­kał do drzwi u wez­gło­wia.

– Gre­gor – za­wo­łał ktoś, była to mat­ka – jest trzy na siód­mą. Czy nie mia­łeś je­chać?

Ten ła­god­ny głos! Gre­gor prze­stra­szył się, gdy w od­po­wie­dzi usły­szał swój wła­sny. Za­pew­ne, był to nie­za­prze­cze­nie jego daw­ny głos, ale mie­szał się z nim, jak gdy­by spod nie­go się do­by­wa­ją­cy i nie­da­ją­cy się stłu­mić, bo­le­sny pisk, któ­ry tyl­ko w pierw­szej chwi­li po­zo­sta­wiał sło­wom ich wła­ści­wy dźwięk, aby w dal­szym ich brzmie­niu znisz­czyć go tak da­le­ce, że nie wie­dzia­ło się, czy się do­brze sły­szy.

Gre­gor chciał szcze­gó­ło­wo od­po­wie­dzieć, ale w tych wa­run­kach ogra­ni­czył się tyl­ko do po­wie­dze­nia:

– Tak, tak, dzię­ku­ję, mamo, już wsta­ję.

Pew­nie z po­wo­du drew­nia­nych drzwi zmia­na w gło­sie Gre­go­ra nie dała się za­uwa­żyć na ze­wnątrz, bo mat­ka, uspo­ko­jo­na tym wy­ja­śnie­niem, po­czła­pa­ła z po­wro­tem. Ale ta krót­ka roz­mo­wa zwró­ci­ła uwa­gę in­nych człon­ków ro­dzi­ny na to, że Gre­gor wbrew ocze­ki­wa­niu jest jesz­cze w domu, i już stu­kał lek­ko, lecz pię­ścią, oj­ciec do jed­nych z bocz­nych drzwi.

– Gre­gor, Gre­gor! – wo­łał. – Co się sta­ło? – A po krót­kiej chwi­li na­po­mniał go raz jesz­cze do­no­śniej­szym gło­sem: – Gre­gor, Gre­gor!

Przy dru­gich bocz­nych drzwiach ci­cho ża­li­ła się sio­stra:

– Gre­gor? Czy źle się czu­jesz? Po­trze­ba ci cze­goś?

Gre­gor od­po­wia­dał na obie stro­ny:

– Już je­stem go­tów – i sta­rał się usil­nie przez naj­do­kład­niej­szą wy­mo­wę i wtrą­ca­nie dłu­gich pauz mię­dzy po­je­dyn­czy­mi sło­wa­mi po­zba­wić swój głos tego, co było w nim nie­zwy­kłe. Oj­ciec tak­że wró­cił do śnia­da­nia, lecz sio­stra szep­ta­ła:

– Gre­gor, za­kli­nam cię, otwórz.

Gre­gor jed­nak nie my­ślał na­wet o tym, by otwo­rzyć.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: