Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Raúl. Sekrety legendy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 października 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Raúl. Sekrety legendy - ebook

Tylko ambicję stawiał nad wierność Królewskim.

To była może najtrudniejsza decyzja w jego życiu. Mógł zostać i cieszyć się statusem legendy. Kochał Madryt, a Madryt kochał obłędną miłością jego. Ale jeszcze bardziej kochał rywalizację i możliwość gry. Ta ambicja zaprowadziła go na sam szczyt, to jej w pierwszej kolejności musiał pozostać wierny.

20 lat temu w barwach Królewskich zadebiutował wychowanek rozwiązanej drużyny młodzieżowej Atlético Madryt. Jeden z najbardziej przebiegłych napastników w historii piłki nożnej przez 16 sezonów zaaplikował rywalom Realu 323 bramki…

Przejmująca historia życia i kariery ikony klubu z Madrytu i reprezentacji Hiszpanii. Wspomnienia Raúla, jego rodziny, a także tych, którzy mieli zaszczyt go spotkać na swojej drodze – Vicente del Bosque, Fabio Capello, Rafaela Beníteza, Emilio Butragueño, Fernando Hierro, Zinédine’a Zidane’a, Ronaldo, Ikera Casillasa, Roberto Carlosa, Luísa Figo, Sergio Ramosa, Davida Beckhama i wielu innych.

Mój stosunek do ligi hiszpańskiej nigdy się nie zmieni. W sporej mierze właśnie dzięki Raúlowi.
Rafał Wolski,
komentator ligi hiszpańskiej w NC+

Dla niektórych symbol Realu Madryt, dla innych uosobienie wartości, jakimi powinien kierować się każdy sportowiec – bez względu na klubowe barwy i uprawianą dyscyplinę.
Anita Kobylińska, Radio Gdańsk

Kiedyś, gdy mówiło się „Real Madryt”, myślało się „Raúl González” – Raúl Madryt. To książka o żywej legendzie, może największym piłkarzu Królewskich w historii.
Mateusz Wojtylak, RealMadryt.pl

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7924-262-7
Rozmiar pliku: 6,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Ferrari”

Fernando Hierro

Kiedy Raúl przyszedł do pierwszej drużyny, wiedzieliśmy, że strzelał mnóstwo goli w zespołach juniorskich i że rozegrał zaledwie jeden mecz w Segunda División u Rafy Beníteza, a także że Jorge Valdano chciał obejrzeć go z bliska w spotkaniach towarzyskich. Jedno miało miejsce w Oviedo, drugie w Karlsruhe. Szczególną uwagę zwracały umiejętności i wiara w siebie tego 17-letniego chłopca. Uwagę wszystkich. To prawda, że był dość słabej konstrukcji fizycznej, ale to dlatego, że wciąż się rozwijał. Ambicję, osobowość i umiejętności posiadał jednak nadzwyczajne.

Jorge Valdano pracował z wieloma wychowankami nad aspektami technicznymi i zdarzyło mu się kilku chłopców, którzy przyszli, żeby trenować z pierwszą drużyną. Wszystkich witaliśmy z otwartymi ramionami. Raúlowi było jednak wszystko jedno, kogo ma naprzeciwko. Nie zapomnę, jak na treningach graliśmy w dziadka. Nigdy nie chciał wejść do środka, opierał się. Typowa reakcja urodzonego zwycięzcy. Mówiłem mu: „Chłopcze, wejdź do środka. Tutaj, jeśli masz co do tego jakieś wątpliwości, są chłopcy, którzy muszą to zrobić. Tak było zawsze”. A on odpowiadał: „Nie, ja nie wchodzę. Jest mi wszystko jedno, ja nie wchodzę”. I musieliśmy brać innych.

Tak, był urodzonym zwycięzcą. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że to bardzo ambitny chłopak. Ambitni są wszyscy, którzy trafiają do pierwszej drużyny, jednak Raúla cechował ten wyjątkowy głód wygrywania i rywalizowania. Powtarzam: posiadał ogromny głód i ponadprzeciętne umiejętności jak na swój wiek. Kiedy zdarzały się sytuacje, w których człowiek musi odczuwać presję, on był zupełnie spokojny. Już od pierwszych chwil spędzonych w naszej drużynie obdarzaliśmy go wielką sympatią. My, ci najstarsi, mieliśmy wspólny stół, przy którym siadali Fernando Redondo, Chendo, Cañizares, Alkorta i ja. Później doszedł jeszcze Morientes. Raúl lubił siadać z nami, z najstarszymi. Przebywał z nami praktycznie przez cały dzień. Nie wstydził się. Był zuchwały – w najlepszym znaczeniu tego słowa – na placu gry, a także kiedy przebywał w naszym towarzystwie. Odnosił się do nas z dużym szacunkiem, choć miał także skłonność do kłótni i lubił prowokować. Był taki z powodu swego charakteru zwycięzcy i tej niebywałej żądzy rywalizacji. Między innymi właśnie to pozwala mu wciąż grać w wieku 36 lat. Nadal sobie nie odpuszcza. Pojechałem do Kataru, żeby zobaczyć, jak trenuje i pracuje. Do gry podchodził z takim samym zapałem jak wtedy, gdy miał 20 lat. Było tak, powtarzam raz jeszcze, gdyż jest urodzonym zwycięzcą, ma potrzebę rywalizowania i obdarzony jest wspaniałym charakterem. Dlatego nazwałem go „Ferrari”.Raúl es fútbol

Nie miał jeszcze dziesięciu lat, gdy zaczął czarować na boisku. W kategoriach młodzieżowych potrafił zdobyć tyle bramek, że po zakończonym meczu niejednokrotnie sam nie był w stanie ich zliczyć. Jednak świat usłyszał o Raúlu dopiero w 1994 roku. Jako 17-letni chłopiec zdobył wówczas zaufanie Jorge Valdano i szturmem wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie drużyny, będącej szczytem dziecięcych marzeń.

To on przypieczętował rewolucję w jedenastce ówczesnego Realu Madryt, z którego powoli odchodziły takie legendy jak Martín Vázquez, Míchel czy Emilio Butragueño. Ten ostatni, zmuszony do oddania Raúlowi swojego miejsca na boisku, odstąpił przyszłej ikonie Królewskich również mityczny numer. Raúl przejął siódemkę od Buitre, ten od Juanito, który z kolei odebrał ją od Amancio Amaro. Po byłym kapitanie otrzymał ją Cristiano Ronaldo, równie świadomy tego, jakie znaczenie ma ona w historii największego klubu w historii piłki nożnej.

O Raúlu napisano już chyba wszystko, ale pewne jest to, że chwalebnych wersów powstanie jeszcze wiele. Dlaczego? Bezzasadne byłoby szukanie przyczyny w jego medialności, która de facto nie istnieje i której sam nigdy nie chciał. Nie ma mowy także o wyjątkowym talencie – nie on jeden rozegrał setki spotkań, strzelając w każdym sezonie kilkadziesiąt goli. Najistotniejsze zalety Raúla są zupełnie inne. To dwa słowa, które moim zdaniem definiują go w sposób optymalny i wyróżniają spośród wielu innych: pokora i skromność. To dzięki tym cechom – z jednej strony oddalonym od kwestii czysto sportowych, a z drugiej zaś rzadkim w dzisiejszym futbolu – zaszedł tak daleko.

Fernando Hierro, noszący opaskę kapitana bezpośrednio przed Raúlem, powiedział kiedyś o swoim następcy: „Nigdy nie zdobył Złotej Piłki, bo nie poświęcił ani sekundy na to, by sprzedać swój wizerunek. Jego nastawienie było wyjątkowe: trenować, dobrze się przygotowywać, spędzać czas z fizjoterapeutą, gdy czuł się źle. Jestem przekonany, że najbardziej zostanie doceniony wówczas, gdy całkowicie zakończy swoją karierę – kiedy zabraknie go na boisku. Dopiero wtedy niektórzy ludzie zdadzą sobie sprawę, że był to zawodnik fenomenalny, że we wszystkim był lepszy od innych”.

Po raz pierwszy znaczna część madridismo zrozumiała sens tych słów, gdy 27 lipca 2010 roku – w nie do końca jasnych wówczas okolicznościach – Raúl opuszczał szeregi Realu Madryt. Kibice już wtedy wiedzieli: nastąpił koniec pewnej epoki. Odchodził zawodnik, dzięki któremu wielu z nas, także ja, doceniło piękno piłki nożnej, zdefiniowało swój klub. Raúl es fútbol, Raúl es Real, Raúl Madrid – to tylko niektóre z określeń, które przez lata padały w odniesieniu do jego osoby. Biel w nazwisku i biel w sercu. Taki był, jest i będzie, bo choć zdaniem wielu został źle potraktowany przez klub, to nawet w dniu odejścia zapewniał: „Odchodzę, ale to nie jest finalne pożegnanie. Mówię tylko: »Do zobaczenia«. Gdziekolwiek trafię, wciąż będę kibicował Realowi Madryt”.

W osobowości Raúla najbardziej uderza mnie transformacja, jaką przechodzi w momencie, gdy jego stopa dotyka piłkarskiej murawy. Prywatnie jest człowiekiem ciepłym, stale uśmiechniętym, momentami sprawiającym nawet wrażenie, że za tym uśmiechem kryje się pewna doza nieśmiałości. Jest rodzinny, serdeczny, największe znaczenie mają dla niego bliscy oraz spędzany z nimi czas. Gdy przebywa w towarzystwie żony i dzieci, skupiają one na sobie całą jego uwagę. I jeśli idealną parą hip-hopu jest Beyoncé i Jay-Z, to w świecie piłki nożnej musi to być Mamen i Raúl. Kiedy jednak były kapitan Królewskich pojawia się na boisku, jego wizerunek ulega zmianie. Wyraz twarzy Raúla zaczyna porażać powagą, a zmarszczone brwi zdają się wyraźnie ostrzegać przeciwnika: żarty się skończyły.

Jego stuprocentowe zaangażowanie w sport objawia się w jeszcze jednym, na pozór nieistotnym detalu. Wielu trenerów i kolegów z boiska zwróciło uwagę na to, że gdy rozpoczynał się trening, Raúl zawsze pojawiał się na murawie jako pierwszy. Nieważne, czy był to jedynie lekki rozruch po odbytym dzień wcześniej meczu, czy też ostatnia sesja przygotowawcza przed spotkaniem o wielką stawkę. „Wzór dla młodszych i niedościgniony ideał dla starszych”, którym stał się na długo przed tym, zanim został kapitanem i punktem odniesienia w szatni Królewskich. To pozostało Raúlowi do dzisiaj. Tak było w Realu Madryt, w Schalke, a także w Ad-Dausze, kiedy miałam to szczęście i mogłam z trybuny obejrzeć jeden z treningów Al Sadd. Wtedy również Raúl pojawił się na boisku jako pierwszy.

W tym roku oboje obchodzimy swój mały (właściwie w przypadku Raúla duży) jubileusz. 29 października 1994 roku Raúl oficjalnie zadebiutował w pierwszej drużynie Realu Madryt. Od tego momentu mija dokładnie 20 lat. Właśnie wtedy, gdy już od pierwszej minuty pojawił się na boisku stadionu La Romareda w meczu z Saragossą, dokonała się symboliczna wymiana pokoleń. Dotychczasowa gwiazda, Emilio Butragueño, ustępował miejsca przyszłemu wieloletniemu kapitanowi drużyny.

Ja z kolei obchodzę jubileusz dziesięciolecia. 24 sierpnia 2004 roku zasiliłam szeregi redakcji RealMadryt.pl – miejsca fantastycznego, wypełnionego ludźmi z pasją, którzy tworząc największy polski serwis poświęcony zagranicznemu klubowi, spełniają się nie tylko dziennikarsko, ale i jako kibice. To na jego łamach systematycznie pogłębiałam swoje raulismo, a redakcyjni koledzy szybko zorientowali się, że gdy w hiszpańskich mediach pojawiała się informacja o Raúlu, należało zostawić ją do zredagowania właśnie mnie.

Każdy pasjonat futbolu obejrzał kiedyś swój pierwszy mecz. Ja tego pierwszego nie pamiętam, ale pamiętam ten, po którym wiedziałam, że moja fascynacja piłką nie jest chwilowa. 19 lutego 2003 roku, druga faza grupowa Ligi Mistrzów i gol Raúla na 1:1 w meczu z Borussią Dortmund. Dwie minuty przed końcem pierwszej połowy, atakowany przez dwóch obrońców, strzelił wyrównującego gola… leżąc. Piłka trafiła do siatki, przelatując pomiędzy nogami Jensa Lehmanna. Magia.

Od tamtej pory Raúl czarował na boisku przez kolejne 11 lat, a ja miałam szczęście widzieć go na żywo w każdym z domów, jakie stworzyła mu piłka nożna: w Madrycie, w Gelsenkirchen i w Katarze. I wciąż, niezmiennie, spotykam się z pytaniem: „Dlaczego akurat ten niemedialny, skromny Raúl? Gdzie i dlaczego się to wszystko zaczęło?”.

Był rok 2001. Miałam wówczas 15 lat i już wtedy wielkie zamiłowanie do pisania. Poza zainteresowaniem mediami miałam też ulubiony kraj – Hiszpanię, do której chętnie podróżowałam palcem po mapie, w międzyczasie ucząc się języka i starając zrozumieć teksty piosenek ówczesnego idola nie tylko hiszpańskich nastolatek, Enrique. Ten zaś swego czasu odwiedził Polskę i wziął udział w słuchanej przeze mnie RMF-owskiej liście przebojów „Hop-Bęc”. Przywołać daty programu pewnie nie byłabym w stanie, gdyby nie fakt, że kaseta magnetofonowa z zarejestrowanym 20 października 2001 roku wywiadem całkiem niedawno odnalazła się wśród domowych zakamarków. To w nim Iglesias, zapytany o najlepszego zawodnika reprezentacji Hiszpanii w kontekście zbliżających się mistrzostw świata w Korei i Japonii, po chwili zastanowienia wykrzykuje: „Raúl!”. „No dobrze, to dalej, jak tam było z tą Shakirą?”, zdawała się wówczas mówić moja znudzona fragmentem dotyczącym piłki mina. Nie wiedziałam, że niedługo później ten właśnie fragment wywróci do góry nogami całe moje życie. Enrique, jego muzyka i lista „Hop-Bęc” poszły w zapomnienie, a ich miejsce zajęła piłka nożna, Real Madryt i… Raúl. Idol przez wielkie „I”.

Historii tej nie chciałam opowiedzieć nawet samemu Raúlowi, kiedy podczas naszego ostatniego spotkania w marcu tego roku zostałam zapytana w obecności jego żony, rodziców i mało skupionych na rozmowie przy stole dzieci, gdzie właściwie były „tego wszystkiego” początki. Zdradziłam ją dopiero żonie Raúla, gdy po miło spędzonym czasie w restauracji na ostatnim piętrze hotelu The Torch w Ad-Dausze cała rodzina czekała na przyjazd ich samochodu. Urocza Mamen nie mogła uwierzyć w serię zbiegów okoliczności, które spowodowały, że właśnie odbywamy ową rozmowę, i stwierdziła, że niesamowite jest to, jak ta historia się zaczęła, a jak kończy – spełnieniem mojego odwiecznego marzenia, które przez lata pozostawało takie samo: móc połączyć moje dwie pasje, dziennikarstwo oraz życiowe raulismo, i przeprowadzić z Raúlem wywiad.

Powyższe słowa dedykuję dwójce wspaniałych, na co dzień zarażających ogromnym optymizmem osób – Patrycji i Wojtkowi Ignatiukom. To dzięki ich rzadko już dziś spotykanej bezinteresowności spełniłam w marcu swoje największe marzenie. Dzięki Wam niemożliwe stało się możliwe, za co będę Wam wdzięczna tak długo, jak długo Raúl pozostanie moim idolem – na zawsze! Dziękuję również mojej mamie, która bez zadawania zbędnych pytań wsiadła ze mną do samolotu i poleciała na drugi koniec świata, by być obok mnie, kiedy to marzenie się spełniało – chyba w najpiękniejszych możliwych okolicznościach.

„Anita mówi, że nie ma już marzeń”, powiedział Raúl, gdy wróciliśmy do stolika po nagraniu długiej, 25-minutowej rozmowy. Właściwie skłamałam. Od dawna marzyłam również o tym, aby polscy kibice mogli przeczytać biografię piłkarza, którego tak często określa się mianem kwintesencji madridismo. I dziś to marzenie również się spełnia.

Anita Kobylińska

RealMadryt.pl
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: