Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Roczniki i kroniki polskie i litewskie najdawniejsze - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Roczniki i kroniki polskie i litewskie najdawniejsze - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 384 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO CZY­TEL­NI­KA TYCH ROCZ­NI­KÓW I KRO­NIK.

Dwa ży­wio­ły naj­przed­niej­sze, bo ży­cie czło­wie­ko­wi da­ją­ce i utrzy­mu­ją­ce je, zie­mia i woda usta­wicz­nie wi­chrzo­ne przez dwa inne ży­wio­ły, przez ogień i po­wie­trze, cią­gle z sobą wal­czą; je­den wdzie­ra­jąc się w po­sia­dłość dru­gie­go, i na­prze­mian z niej się wy­własz­cza­jąc. Dwie naj­czel­niej­sze, bo naj­bliż­sze po­wsta­ją­ce­mu i ga­sną­ce­mu słoń­cu, kuli ziem­skiej stre­fy, wschód i za­chód, wi­ru­jąc cią­gle, zmie­nia­ją usta­wicz­nie miesz­kań­ców swo­ich; któ­rzy nie­od­gad­nio­ną żą­dzą prze­no­sze­nia swych sie­dzib po­wo­do­wa­ni, i ja­ko­by cięż­sze ży­wio­ły przez lżej­sze par­te, prze­cho­dzą w prze­stwo­rze wie­ków z jed­nej stre­fy do dru­giej, i, po upły­wie dłu­gie­go cza­su, wra­ca­ją na­zad w pier­wot­ne swe sie­dli­ska; niby zie­mia w swo­je po­sa­dy, z któ­rych ją ru­szy­ło mo­rze; niby woda w swo­je ko­ry­to, wy­par­ta ręką, tamę jej prą­dom sta­wia­ją­ce­go czło­wie­ka. Zie­mio­znaw­ca ( je­olog) cie­ka­wie bada po­zo­sta­ło­ści, któ­rych ucho­dzą­ca woda za­nie­cha­ła opusz­cza­jąc zie­mię; lub spu­ściw­szy się w jej ot­chła­nie, oglą­da na dnie mo­rza, już to lądy po­kry­te gó­ra­mi" już po­dzi­wia zie­le­nie­ją­ce się łąki i lasy, i zkąd­by po­wsta­ły te zja­wi­ska, sam sie­bie i dru­gich o to pyta, śle­dzi przy­czyn, do­my­śla się skut­ków i na­stępstw. Ba­dacz dzie­jów roz­wa­ża­jąc, jak prze­no­sząc się z miej­sca na miej­sce, ludy jed­ne na­pły­wa­ją na dru­gie, lub, ucho­dząc z po­sia­da­nych przez czas nie­ja­ki ziem, po­zo­sta­wia­ją w opusz­czo­nych sie­dli­skach śla­dy daw­ne­go swo­je­go bytu, do­cie­ka pier­wot­no­ści lub na­pły­wo­wo­ści na­ro­dów na za­miesz­ki­wa­ne lub opu­sto­sza­łe kra­je, co­fa­jąc w ten spo­sób, jak moż­na naj­da­lej, pier­wot­ną tych­że kra­jów hi­sto­ryą. Wszech­względ­nie obej­rzaw­szy szczę­ty, któ­re po so­bie zo­sta­wi­ły, ze wscho­du i za­cho­du na­pły­wa­jąc na kra­je nad­dnie­pr­skie, nad­wi­ślań­skie i nad­ła­bań­skie róż­ne ludy, i prze­ko­naw­szy się o tem, że Scy­to­wie i Sar­ma­ci, któ­rzy przed na­ro­dze­niem Chry­stu­sa (wiek nie da się ozna­czyć do­kład­nie), aż po Łabę i po­dob­no po Ren rze­kę wła­da­li ( 1), na­der mało, albo nie wie­le po­zo­sta­wi­li po so­bie w kra­jach daw­nej Ger­ma­nii, Pol­ski i Rusi, pa­mią­tek, a dużo nam prze­ka­za­li za­byt­ków tak zwa­ni Ger­ma­no­wie; do­strze­gł­szy da­lej, że oprócz wy­raź­ne­go ze­zna­nia dzie­jów, świad­czą za­cho­wa­ne nam po nich po­zo­sta­ło­ści – ( 1) Po­rów­naj Her­ma­na Mül­le­ra dzie­ło w Mo­gun­cyi… wy­da­ne, Das nor­di­sche Grie­chen­thum. Maynz 1835.

o tem, iż ci naj­dłu­żej pa­no­wa­li nie­gdyś aż po Wi­słę, nic mo­gąc jed­nak­że, w dru­gim jesz­cze po Chry­stu­sie wie­ku, prze­przeć za tę rze­kę Sar­ma­tów; na to wszyst­ko mó­wię, wie­lo­stron­nie za­pa­trzyw­szy się, osą­dzi­łem za rzecz przy­zwo­itą, naj­da­lej do pierw­sze­go po Chr. wie­ku, czy­li do cza­sów Ta­cy­ta ( pi­sał on swe dzie­ło O Ger­ma­nach roku 97 po Chr.) po­su­nąć naj­daw­niej­szych dzie­jów Pol­ski i Li­twy roz­wa­ża­nie, uwa­gę głów­nie zwró­ciw­szy na Ger­ma­nów, w któ­rych rze­szę wcho­dzi­ły w od­le­głej sta­ro­żyt­no­ści ludy, za­miesz­ku­ją­ce kra­je nad Wi­słą, Odrą i Łabą ( Elbą) po­ło­żo­ne. Po­sta­no­wi­łem da­lej, od tego kre­su po­cząw­szy, śle­dzić krok w krok na­stęp­nie róż­nych lu­dów nad Wi­słę i Nie­men na­pły­wy, by tak wy­ba­dać, ja­kie ko­le­je losu prze­cho­dzi­ły zie­mie, nad rze­czo­ne­mi po­ło­żo­ne rze­ka­mi w cza­sach naj­daw­niej­szych a pew­nych, czy­li jaw­no i nie­wąt­pli­wie w pier­wot­nej hi­sto­ryi pol­skie­go i li­tew­skie­go na­ro­du wy­stę­pu­ją­cych. Cza­sy te, od­no­szą­ce się do pa­no­wa­nia nad nami, a na­stęp­nie nad Li­twi­na­mi, już to Ger­ma­nów, już róż­nej na­zwy Niem­ców, już na­ko­niec wie­ki wła­da­nia Pol­ską sło­wiań­skich La­chów obej­mu­ją­ce, opo­wia­da­jąc, prze­cho­dzi­łem je la­ta­mi i ma­te­ry­ami, i osno­wy­wa­łem rzecz na wy­jąt­kach, któ­re z dzie­jów rok rocz­nie i sys­te­ma­tycz­nie opi­sy­wa­nych po­ro­bi­łem; świa­dec­twa­mi pi­sa­rzów a by­najm­niej ety­mo­lo­gią, jak myl­nie po – wie­dział o tem Prze­gląd po­znań­ski (1), ba­da­nia te stwier­dza­jąc. Słusz­nie prze­to, jak są­dzę, na… zwa­łem pra­cę moję rocz­ni­ka­mi i kro­ni­ka­mi, w myśl pi­sa­rzów sta­ro­żyt­nych i now­szych wcho­dząc, któ­rzy dwo­ja­kim tym spo­so­bem głów­nie opo­wia­da­li i do­tąd opo­wia­da­ją dzie­je (2). Chcąc tem ja­śniej o co idzie przed­sta­wić rzecz Czy­tel­ni­ko­wi, na­kre­śli­łem mu do tych dzie­jów dwie mapy ( któ­rych przy koń­cu na­sze­go dzie­ła znaj­dzie ob­ja­śnie­nie), aże­by nie­tyl­ko sło­wo, lecz i ry­su­nek wy­obra­zi­ły mu pier­wot­nej hi­sto­ryi pol­skie­go na­ro­du po­czą­tek i śro­dek, i tak uła­twi­ły mu po­ję­cie koń­ca, któ­ry dam w na­stęp­nem, je­że­li Bóg zdro­wia uży­czy, dzie­le, gdzie się kro­ni­ka Pol­ski pod­le­chic­kiej, ( hi­sto­ryą pol­skie­go szcze­pu lu­dów, w prze­stwo­rze lat 862 – 992 po Chr. wy­da­rzo­ną opi­sać ma­ją­ca,) opo­wie, we­dług dru­ków i rę­ko­pi­sów tym­że, co – (1) O pierw­szej roz­pra­wie mo­jej, któ­ra się w tem dzie­le nowo prze­ro­bio­na po­ja­wia, po­wie­dział Prze­gląd po­znań­ski w po­szy­cie wrze­śnio­wym z r. 1849 na stro­ni­cy 217, "że ba­da­nia moje nie usu­wa­ją do­sta­tecz­nie po­waż­nych wąt­pli­wo­ści, któ­re oprócz tego, jak wszel­ka teo­rya na świa­dec­twach sta­ro­żyt­nej je­ogra­fii i ety­mo­lo­gii opar­ta, wie­lo­ra­kim za­prze­cze­niom pod­le­ga­ją. " Pro­si­my go by zro­bił te za­prze­cze­nia, by wąt­pli­wość do­sta­tecz­niej roz­wią­zał, by wy­ka­zać nam ra­czył, że nie świa­dec­twa­mi pi­sa­rzów, ale ety­mo­lo­gią zda­nie swe wspie­ra­my. We­dług nas, rzecz się ma prze­ciw­nie: po­le­ga­my bo­wiem na fak­tach, nie na ety­mo­lo­gii, za do­wód nie bio­rąc jej nig­dzie.

(2) Mó­wi­li­śmy o tem w Pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy w War­sza­wie 1846 wy­da­nych. Po­rów­naj 547.

tu po­rząd­kiem spi­sa­nych. Roz­wa­ża­jąc ją Czy­tel­nik, niech sam są­dzi, czy za­słu­ży­ła ta hi­sto­rya na za­rzut, jaki jej świe­żo zro­bił na­czel­ny dzie­jów pol­skie­go na­ro­du ba­dacz, za­uwa­żyw­szy(1), "iż cała pierw­sza księ­ga Ma­te­usza, ( te same ona cza­sy wy­łusz­cza, któ­re w na­szem dzie­le opo­wie­dzie­li­śmy i opo­wie­my w roz­pra­wach na­stęp­nych) może być za pole żar­to­bli­we­go kon­cep­tu uwa­ża­na, że kro­ni­karz po­świę­cił po­da­nia na eru­dy­cyj­ne drwin­ki, któ­rych się po­tem na wstę­pie dru­giej księ­gi wy­parł, a Win­cen­ty Ka­dłub­ko­wy i za nim wszy­scy, czo­łem ude­rzy­li, i do­brą wia­rą, za pierw­sze ją za­pa­dłej prze­szło­ści zgłę­bie­nie przy­ję­li. " Ja są­dzę, że mo­gli­by­śmy sło­wa kro­ni­ka­rza przy­jąć "za nic in­ne­go, tyl­ko za kon­cept, lub we­so­łe dow­ci­po­wa­nie, " gdy­by­śmy go o tem ze spół­cze­snych mu źró­deł prze­ko­nać mo­gli: ale gdy te po­świad­cza­ją owszem, ie w jego opo­wia­da­niu ukry­wa się praw­da, prze­to hi­sto­ry­ka jest rze­czą ro­zu­mieć jego opo­wieść i przed­sta­wić ją, Czy­tel­ni­ka zaś roz­wa­żyć przy­jąć, lub od­rzu­cić co się mu przed­sta­wi­ło.

–- (1) Pol­ska śred­nich wie­ków w Po­zna­nia 1846. Do­tąd wy­da­no dwa tomy. Po­rów­naj I. 176. 304.WSTĘP.

Ten, któ­ry prze­bie­gł­szy z bro­nią w ręku znacz­ną część sta­ro­żyt­ne­go świa­ta, pierw­szy z Rzy­mian zwy­cięz­ko prze­kro­czył Ren rze­kę, i po­zna­nych od sie­bie w Ga­lii Ger­ma­nów, pierw­szy z pi­sa­rzów sta­ro­żyt­nych wy­mie­niw­szy, opi­sał szcze­gó­ło­wo; Ju­liusz Ce­zar, mó­wię, dał nam pierw­szy po­znać imię Ger­ma­nów i jego zna­cze­nie, na­pro­wa­dziw­szy na myśl, iż ono zna­mio­no­wa­ło zwią­zek zrze­szo­nych, czy­li so­jusz­nie pod prze­wod­nic­twem róż­ne no­szą­cych mia­no Niem­ców, z sobą po­łą­czo­nych lu­dów. Tak ich i Ta­cyt okre­ślił, po­wie­dziaw­szy wy­raź­nie, że byli rze­szą lu­dów róż­ne­go ję­zy­ka, zwy­cza­jów, praw; któ­re cho­ciaż się z osob­na od­ręb­ne­mi mia­no­wa­ły imio­na­mi, ogól­nem jed­nak­że Ger­ma­nów mia­nem sie­bie, a zie­mie swo­je Ger­ma­nią na­zy­wa­ły. Tak też rzecz wy­ro­zu­mieć moż­na z pi­sa­rzów nie­miec­kich, po Ta­cy­cie pi­szą­cych, z któ­rych się po­ka­zu­je, ze i oni przez Ger­ma­nów i Ger­ma­nią poj­mo­wa­li roz­licz­ne­go po­cho­dze­nia ludy, ze róż­ne­go po­ło­że­nia zie­mie, w związ­ku po­li­tycz­nym z Niem­ca­mi bądź nie­gdyś, bądź póź­niej, a na­wet w IX jesz­cze po Chr. i w na­stęp­nych wie­kach zo­sta­ją­ce, prze­zeń ro­zu­mie­li. Rów­ne zna­cze­nie ma­ją­cy wy­raz, i do któ­re­go po­dob­neż przy­wią­zy­wa­no wy­obra­że­nie, two­rzyć się za­czął oko­ło owe­go cza­su ( oko­ło wie­ku XI) na wscho­dzie, gdy na za­cho­dzie w ten, jak wy­rze­kli­śmy, spo­sób roz­pra­wia­no o Ger­ma­nach. Wia­do­mo bo­wiem, że wo­ju­ją­cych z sobą krzy­żow­ców ( r. 1096 pierw­sza po­wsta­ła kru­cja­ta) na­zy­wa­li Sa­ra­ce­ni Fran­ka­mi po­wszech­nie, bez wzglę­du na to, z ja­kie­go na­ro­du po­cho­dził Eu­ro­pej­czyk, któ­ry pod zna­kiem krzy­ża ś… bo­jo­wał z wy­znaw­ca­mi Is­la­mi­zmii o zy­ska­nie na nich Pa­le­sty­ny.

Zdu­mia­łem się wiel­ce, gdy pra­cu­jąc nad pier­wot­ne­mi Po­la­ków i Li­twi­nów dzie­ja­mi, do­strze­głem, że oba­dwa ludy już wte­dy, gdy się jesz­cze nie na­zy­wa­ły swem mia­nem, (pierw­szy zaś na­wet w ów czas, gdy dzi­siej­sze swo­je, Po­la­nów, Po­la­ków, na­zwi­sko no­sił) imie­nia Ger­ma­nów wciąż, po­cząw­szy od Ta­cy­ta, aż do póź­nych bar­dzo cza­sów, a obok nie­go wła­snej na­zwy uży­wa­ły, i nią kraj przez sie­bie za­miesz­ki­wa­ny bądź mia­no­wa­ły same, bądź mia­no­wa­nym mia­ły od pi­sa­rzów ob­cych. Wkrót­ce ato­li zni­kło zdu­mie­nie, sko­rom się prze­ko­nał o tem, że już od­le­gła sta­ro­żyt­ność pod ową na­zwą nie sa­mych tyl­ko Niem­ców, lecz i zrze­szo­ne z nimi ro­zu­mia­ła ludy. Na­to­miast po­wsta­ło we mnie po­dzi­wie­nie nad tem, jak moż­na było nie do­pa­trzyć tego w hi­sto­ryi, co tak wiel­ce dzie­je Niem­ców, Sło­wian i Li­twi­nów ob­ja­śnia, w no­wem je zu­peł­nie sta­wia świe­tle, na inne wca­le, jak do­tąd spro­wa­dza je sta­no­wi­sko, i każe in­a­czej, jak przed­tem za­pa­try­wać się na nie. (1).

Prze­ko­naw­szy się więc o tem, że do­kład­ne po­ję­cie na­zwy Ger­ma­nów i Ger­ma­nii jest klu­czem, któ­ry taj­ni­ki na­sze­go i brat­nie­go nam ludu dzie­jów (bo i Li­twę z Pol­ską li­czo­no do Ger­ma­nii), a mia­no­wi­cie tez pier­wot­nych, gru­bą po­mro­ką nocy do­tąd po­kry­tych od­my­ka, i wskroś prze­nik­nąć je do­zwa­la, po­sta­no­wi­łem wy­ro­zu­mieć tę na­zwę jak moż­na naj­do­kład­niej. Com w tej mie­rze zba­dał, przed­sta­wi­łem czy­tel­ni­ko­wi ( w pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy) do­kąd od­sy­ła­jąc go, uprze­dzam oraz, ze na­stęp­ne po­szu­ki­wa­nia co­raz wię­cej mnie o tem prze­ko­ny­wa­ją, żem się w od­gad­nie­niu wy­ra­zu nie po­my­lił. Gdyż w nowo wy­naj­do­wa­nych źró­dłach od­kry­wam na to do­sta­tecz­ne do­wo­dy, iż w naj­od­le­glej­szej już sta­ro­żyt­no­ści, obok po­wszech­nie nada­wa­ne­go nam Ger­ma­nów mia­na, mie­li­śmy osob­ne, a wła­ści­we, bo od po­ło­że­nia za­miesz­ki­wa­nej zie­mi wzię­te na­zwi­ska, mia­no­wa­ni bę­dąc i mia­nu­jąc się na­stęp­nie Łę­cza­na­mi(2) Po­la­na­mi; tu- – (1) Nie zna­ny mi ba­dacz gdym Pier­wot­ne dzie­je pi­sał, L. A. Ukert, w dzie­le: Ger­ma­nia nach den An­sich­ten der Grie­chen und Römer, We­imar 1843. przy­zna­je że od­wiecz­nie miesz­ka­li w Ger­ma­nii Sło­wia­nie, jako przez nich ujarz­mio­ny lud, i z cza­sem wol­ność swą od­zy­ska­li. Po­rów­naj 227. 349.

(2) Li­gii, Lu­gii, Łu­ga­nie czy­li Łu­cza­nie, to jest łu­gów albo łąk miesz­kań­cy. Po­rów­naj Pierw. dziej. 18. nstpn.

dzież znaj­du­ję świa­dec­twa pi­sa­rzów daw­nych o tem, że kie­dy, po roz­wi­nię­ciu się już i za­kwit­nie­niu sa­mo­dziel­nych kra­ju na­sze­go, od wpły­wu Niem­ców nie­za­wi­słych rzą­dów, mia­no jed­nej zie­mi roz­cią­gnio­ne bę­dąc na wszyst­kie kra­iny pol­skie, sta­wa­ło się ogól­nem Pol­ski na­zwi­skiem; wte­dy jesz­cze, z daw­ne­go na­wyk­nie­nia, kró­le­stwo pol­skie za część Ger­ma­nii (1) nie zaś Nie­miec uwa­ża­no, acz­kol­wiek o tem, jak się mi zda­je, sami ci pi­sa­rze, któ­rzy nam to pra­wi­li, ja­sne­go nie mie­li po­ję­cia. Ja­koż we­dług tego, co­śmy w pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy po­wie­dzie­li, Ger­ma­nia na­sią­kł­szy sło­wiań­sczy­zną a na­stęp­nie pol­sczy­zną, za Niem­cy uwa­żać się nie mo­gła w cza­sach Ta­cy­ta i póź­niej: zwłasz­cza gdy i ta, któ­ra się aż po rze­kę Łabę ( Elbę) roz­cią­ga­ła, czy­li tak przez nas ( na dru­giej ma­pie do tego dzie­ła do­da­nej) na­zwa­na Ger­ma­nia nie­miec­ka, cho­ciaż wszel­kie na­ro­do­wo­ści sło­wiań­skiej zna­ki ( w ósmym po Chr. wie­ku) za­tar­ła u sie­bie, jed­nak­że no­men­kla­tur tu­dzież zwy­cza­jów i oby­cza­jów sło­wiań­skich za­trzeć nie mo­gła. Tem mniej prze­to owa Ger­ma­nia, któ­ra mię­dzy Łabą a rze­ką Odrą le­ża­ła, czy­li tak przez nas ( na tej­że ma­pie) mia­no­wa­na sło­wiań­ską Ger­ma­nią, Niem­ca­mi była. Jed­nem sło­wem, cho­ciaż jed­na i dru­ga Ger­ma­nia, w je­de­na­stym już po Chr. wie­ku, zniem­czy­ła się ogó­ło­wo, jed­na­kie, – (1) Bez­i­mien­ny, tak zwa­ny ś. Hu­ber­ta kro­ni­karz, (Chro­ni­con s. Hu­ber­ti, urn… po roku 1109, rę­ko­pis jego w XIII prze­pi­sa­ny wie­ku do­szedł do nas), mówi: In Ger­ma­nia Al­bam, Vi­sc­lam ac Da­nu­bium hiems gelu con­stri­nxit, u Pertz X. 590.

szcze­gól­nie rzecz uwa­ża­jąc, mia­ły wciąż obie­dwie sło­wiań­sko­ści moc­ne u sie­bie śla­dy, i dziś jesz­cze ( po­mi­nąw­szy Niem­cy bli­sko Odry le­zą­ce) ma ta­ko­we po obu­dwóch brze­gach Elby le­żą­ca West­fa­lia i Me­klen­bur­gia(1). Słusz­nie prze­to kro­ni­ka­rze o Ger­ma­nii ( ale nie o Niem­czech) aż do Wi­sły roz­cią­ga­ją­cej się roz­pra­wia­li, nie­słusz­nie zaś i Pol­skę do niej li­czy­li w je­de­na­stym wie­ku. Ta al­bo­wiem przez trak­tat gnieź­nień­ski, mię­dzy Ot­to­nem III ce­sa­rzem a Bo­le­sła­wem Chro­brym r. 1000 za­war­ty, od ha­ra­czu aż do­tąd ce­sar­stwu opła­ca­ne­go zwol­nio­na, za sa­mo­dziel­ne i od Niem­ców nie­za­wi­słe pań­stwo uzna­na bę­dąc, Ger­ma­nią się już wię­cej na­zy­wać nie mo­gła. (2).

Wy­ka­zu­jąc szcze­gó­ło­wo (w pier­wot­nych dzie­jach Pol­ski i Li­twy), jak po ro­ze­rwa­niu się rze­szy ger­mań­skich lu­dów, wcho­dzą­ce nie­gdyś w po­czet jej związ­ku na­ro­dy, za­czę­ły osob­ne two­rzyć so­bie po­wszech­nie, i jak skut­kiem tego kształ­to­wa­ły się w od­dziel­ne pań­stwa Pol­ska i Li­twa, przy­wo­dzi­łem źró­dła, z któ­rych o rze­czy tak waż­nej czer­pa­łem wia­do­mo­ści. Prze­cho­dząc ob­szer­ne dzie­jów pole, i wi­dząc, jak w po­cho­dzie ro­śnie mi pod ręką dzie­ło, szy­ku­jąc w nowe i co­raz now­sze sze­re­gi tłum­nie przy­by­wa­ją­ce mo­je­mu opo­wia­da­niu zda­rze­nia, i wy­snu­wa­ją­ce się z nich przy­wo­dząc wnio­ski, mu­sia­łem nie raz po­prze­stać na sa­mem uka­za­niu źró­dła, nie czy­niąc z nie­go – (1) Po­rów­naj Jahr­bücher für Me­klen­burg, Ge­schich­te XIII. I. 114 nstpn.

(2) Pier­wot­ne dzie­je 12] nstpn.

żad­ne­go wy­jąt­ku, by nie po­więk­szać już i tak wiel­kiej ob­ję­to­ści bę­dą­ce­go dzie­lą, ale i owszem skra­cać treść jego, bez ubli­że­nia wszak­że ja­sno­ści wy­kła­du. Co mi za złe wzię­to, uwa­gę uczy­niw­szy, ze mi owszem wszyst­kie źró­dła do­słow­nie przy­wieść i szcze­gó­ło­wo ob­ja­śnić je na­le­ża­ło, zwłasz­cza gdy nie ła­two może czy­tel­nik i mi­ło­śnik kra­jo­wych dzie­jów mieć pod ręką zbio­ry dzieł, z któ­rych czer­pa­łem: gdyż te, jako kosz­tow­ne, a przez to do na­by­cia trud­ne, po­zo­stać mu­szą nie­do­stęp­ne na­wet dla pra­gną­cych usil­nie obe­znać się z nie­mi do­kład­nie. Czu­jąc słusz­ność nie tak za­rzu­tu ( bo fol­gu­jąc wy­dat­ko­wi na druk, mia­łem przy tem na ba­cze­niu czy­tel­ni­ków mych do­bro, a dzie­łu żad­nej przez to nie wy­rzą­dzi­łem rze­czy­wi­stej szko­dy), jak ra­czej chę­ci wy­ma­gań, czy­nię za­do­syć we­zwa­niu, cho­ciaż z jaw­nym dla in­nych mo­ich przed­się­wzięć na­uko­wych uszczerb­kiem, wie­dząc o tem, że pra­ca ta zno­wu mnie ode­rwie na czas nie­ja­ki od głów­ne­go celu, zmu­sza­jąc odło­żyć na bok osta­tecz­ne hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich lu­dów, no­we­go wy­da­nia wy­koń­cze­nie. Wzgląd jed­nak­że na to, że wy­cho­dzą­ce obec­nie dzie­ło może nowe rzu­cić świa­tło na pier­wot­ne dzie­je Pol­ski i Li­twy, i do­po­módz wy­ro­zu­mie­niu lep­sze­mu sa­mej na­wet hi­sto­ryi pra­wo­dawstw; da­lej uwa­ga ta, że prze­cho­dząc szcze­gó­ło­wo po­je­dyn­czych kra­jów daw­nej Pol­ski dzie­je, moż­na bę­dzie do­peł­nić, na czem dwom ba­da­niu jej kraj opi­su i sta­ro­żyt­no­ści po­świę­co­nym zby­wa dzie­łom (1), po­wo­du­je – (1) Sta­ro­żyt­na Po­la­ka pod wzglę­dem hi­sto­rycz­nym, je­ogra­ficz­nym, i sta­ty­stycz­nym opi­sa­na. Przez Mi­cha­ła Ba­liń­skie­go i Ty­mo­teu – ra­nie do po­wtór­ne­go od­by­cia po­dró­ży, któ­rą po­przed­nio zro­bi­łem, nie tak po­śpiesz­nie, jak ra­czej krót­ko; któ­rą opo­wie­dzia­łem zwięź­le, a cza­sem za­gad­ko­wo, by przez to więk­szą w słu­cha­czu cie­ka­wość wzbu­dzić, by za­chę­cić czy­tel­ni­ka do roz­wa­ża­nia tego w źró­dle ob­szer­nie, o czem się mu mato, acz­kol­wiek ja­sno i do­kład­nie po­wie­dzia­ło w dzie­le. Ko­niec rocz­ni­ków i kro­ni­ki pol­skiej przed­le­chic­kiej (któ­re obec­nie w no­wem wy­cho­dzą wy­da­niu) (1) wska­że, jaki bę­dzie ca­łej rze­czy za­krój, jaki jej wy­kład, jaki po­rzą­dek.

–- sza Li­piń­skie­go. W War­sza­we 1843 r. nstpn, w trzech to­mach wy­da­na. Sta­ro­żyt­no­ści pol­skie, ku wy­go­dzie czy­tel­ni­ka po­rząd­kiem abe­ca­dło­wym ze­bra­ne. W Po­zna­niu 1842. w dwóch to­mach.

(1) Pierw­sze wy­szło w Al­bum li­te­rac­kiem, któ­re od roku 1848 Kaź. Wład. Wój­cic­ki za­czął wy­da­wać w War­sza­wie (po­rów­naj po­czą­tek dru­gie­go tomu tego dzie­ła) zkąd zro­bio­ne osob­no od­bit­ki, pu­ści­łem w obieg.I. IMIĘ PO­LA­KÓW I POL­SKI.

Imię mia­ło u przod­ków na­szych ob­szer­niej­sze niż dziś zna­cze­nie, i od na­zwi­ska róż­ni­ło się wiel­ce. Pierw­sze bo­wiem od sło­wa imać po­wstaw­szy, wy­ra­ża­ło sta­no­wość, czy­li oby­wa­tel­stwo, wska­zu­jąc na pra­wa, któ­re no­szą­ce­mu je (imię) czło­wie­ko­wi słu­ży­ły sto­sun­ko­wo do jego ma­jąt­ku; gdy prze­ciw­nie dru­gie, któ­re od zwa­nia po­czą­tek swój wy­wo­dzi­ło, wszy­scy bez róż­ni­cy no­sząc lu­dzie, a na­wet wszel­kie mia­nu­jąc się niem two­ry, zna­mio­no­wa­ło na­zwę czło­wie­ka, bez bliż­sze­go praw słu­żyć mu mo­gą­cych, okre­śle­nia. Krót­ko mó­wiąc, miał szcze­gól­ne pra­wa, i oby­wa­te­lem (szlach­ci­cem) był, kto po­sia­dał i no­sił imię; do rzę­du na­le­żał łu­dzi, nie uży­wa­jąc praw oby­wa­tel­skich, kto samo tyl­ko na­zwi­sko no­sił (1). Z ką­dze to po­szło?

–- (1)) Po­rów­naj Mi­klo­si­cza Ra­di­ces lin­gu­ae slo­ve­ni­cae ve­te­ris dia­lec­ti, Lips. 1845 p… w. imą, imia­ti, zwa­ti. Lin­de­go słow­nik p… w. imię, na­zwi­sko.

Kie­dy, pier­wot­nych lu­dzi spo­sób ży­cia po­rzu­ciw­szy, nasi przod­ko­wie, chwy­ci­li się zie­mi, pa­ster­stwo jed­ni, a rol­nic­two dru­dzy ob­raw­szy so­bie za za­wód, uzy­ski­wa­li od roli wzię­tej w po­sia­dłość imię, i mia­no­wa­li się od ma­jąt­ku któ­ry dzier­ży­li. Nie sami sie­bie, lecz są­sie­dzi tak ich na­zwa­li; zkąd po­wsta­ło wy­osob­nie­nie owo oby­wa­te­li od lu­dzi. Z na­tu­ry rze­czy wy­ni­kło, ze osiadł­szy na ja­ko­wem miej­scu gro­ma­da, i roz­dzie­liw­szy wzię­tą w po­sia­dłość rolę, wy­czer­py­wa­ła imię, przez co gdy za­bra­kło mie­nia dla tych, któ­rzy się ocią­ga­li z wzię­ciem roli w po­sia­da­nie, ta­ko­wi więc zo­sta­li bez imie­nia: zwłasz­cza je­że­li bo­jąc się odłą­czyć od gro­ma­dy, nie chcie­li iść da­lej, by go szu­kać dla sie­bie, i wo­le­li po­zo­stać bez mia­na, sa­mo­wol­nie tak w rzę­dzie, na­zwi­skiem tyl­ko od­zna­cza­ją­cych się gro­mad­ni­ków, sta­nąw­szy. Ztąd w pier­wot­nych już spo­łecz­no­ściach to­wa­rzy­skich, spo­strze­ga­my lu­dzi z ma­jąt­kiem i bez ma­jąt­ku, czy­li bo­ga­tych i ubo­gich zna­cho­dzi­my. Gdy pierw­si od ma­jąt­ku uzy­ska­li swą na­zwę, nie po­zo­sta­wa­ło jak dać ją od róż­nych oko­licz­no­ści tym, któ­rzy wła­sno­ści nie mie­li. Tam­ci prze­to od mie­nia no­si­li imię, ci od zwa­nia czy­li na­zy­wa­nia się, mie­li na­zwi­sko. Wiecz­nie trwa­ło imię, bo sta­ra­no się o to; na­zwi­sko było włó­czę­gą, nig­dzie nie prze­trwaw­szy, bo nie było po­trze­by, aże­by się za­sie­dzia­ło na miej­scu. Imię szło górą, i za­cno­ści do­da­wa­ło po­sia­da­ją­ce­mu go ro­do­wi, a im oka­zal­sze, im bo­gat­sze było, tem wię­cej mia­ła ztąd bla­sku po­sia­da­ją­ca go ro­dzi­na, ćmiąc oka­za­ło­ścią swo­ją wszel­kie inne po­mniej­sze imio­na. Prze­ciw­nie na­zwi­sko szło do­łem, wte­dy tyl­ko po­su­wa­jąc się w górę, gdy je­den z człon­ków no­szą­cej go ro­dzi­ny, od­zna­czył się oso­bi­stą za­le­tą, i bla­skiem swej chwa­ły po­zio­mość ro­do­we­go wsła­wił na­zwi­ska. Sil­nym to było bodź­cem dla bo­ga­tych, by na­by­te po przod­kach imię, utrzy­mać w ro­dzie jak naj­dłu­żej: sil­nym dla ubo­gich, aże­by na­zwi­sko na imię za­mie­nić. Je­że­li przez roz­ro­dze­nie po­tom­stwa mu­sia­ło imię iść ko­niecz­nie na po­dział, nie utrą­ca­ło pier­wot­ne­go mia­na, lecz roz­padł­szy się na czę­ści, słu­ży­ło każ­dej z osob­na czą­stecz­ce. Ztąd czę­ści i cząst­ki po­wsta­wa­ły mie­nia, a wszyst­kie jed­no no­si­ły imię, i tyl­ko licz­ba­mi róż­ni­ły się mię­dzy sobą (1). Bia­da ro­do­wi, któ­ry utra­cił swe imię, nowy na­byw­ca bo­wiem za­rzu­cał daw­niej­szą jego na­zwę, a nada­wał mu inną (2); bia­da oby­wa­te­lo­wi, któ­ry się po­zbył imie­nia, tak bo­wiem wy­stę­po­wał z rzę­du szlach­ty, a wstę­po­wał w po­czet lu­dzi czy­li gmi­nu. Do­pie­ro póź­niej, ary­sto­kra­tycz­ne w tej mie­rze po­my­sły Niem­ców na­śla­du­jąc, przy­ję­li nasi przod­ko­wie, iż z utra­tą imie­nia szla­chec­two się nie utra­cą. Wte­dy i her­by, w ści­słym związ­ku z imio­na­mi nie­gdyś zo­sta­jąc, przy­bra­ły inny kie­ru­nek, o czem roz­wio­dę się z cza­sem na in­nem miej­scu, dziś mnie bo­wiem rzecz ta nie ob­cho­dzi. Dziś wcho­dząc w myśl za­da­nia, mam na uwa­dze samo tyl­ko – (1) R. 1248. u Sten­zel, (Urkun­den zur Ge­schich­te des Bi­sthums Bre­slau im Mit­te­lal­ter. Bre­slau 1845), gdzie czy­ta­my: Crasch (na­zwa wło­ści), aliud Crasch, ter­cium Crasch, qu­ar­tum Crasch.

(2) Po­rów­naj przy­pis więk­szy do tej roz­pra­wy pod li­te­rą A.

imię Po­la­nów czy­li (jak nie­wia­do­mo kie­dy na­zy­wać ich zdrob­nia­łem za­koń­cze­niem za­czę­to, i do­tąd na­zy­wa­ją) Po­la­ków: któ­re, tez same co imio­na pol­skich oby­wa­te­li prze­szło w dzie­jach ko­le­je, któ­re z te­goż sa­me­go źró­dła, co tam­to po­wstaw­szy, zjed­no­czy­ło się w IX, a może już i w VIII wie­ku w mia­nie Pol­ski, nie­za­ba­wem pod na­zwi­skiem Kró­le­stwa sły­ną­cej (1); któ­re to Kró­le­stwo w tym­że sa­mym wie­ku na księ­stwa roz­drob­nio­ne bę­dąc, przy­szło zno­wu przy koń­cu XIII wie­ku do sta­ro­żyt­nej pań­stwo­wej na­zwy Pol­ska, i ma­jąc na cze­le tak od daw­na zwa­ne­go księ­cia pol­skie­go czy­li Wiel­ko­pol­skie­go, pod­le­ga­ło zno­wu pol­skie­mu, czy­li rze­czy­wi­ście mó­wiąc, Wiel­ko­pol­skie­mu Kró­lo­wi, róż­nej na­zwy zie­miom pa­nu­ją­ce­mu (2). Kie­dy z rodu tych­że ostat­ni po­to­mek li­nii męz­kiej Ka­zi­mirz zwa­ny Wiel­kim zstą­pił do gro­bu, obcy ród za­siadł na pol­skim już te­raz, bo ani wiel­ko­pol­skim ani ma­ło­pol­skim tro­nie, i sie­dział na nim Li­twę z Ko­ro­ną po­łą­czyw­szy.

W dru­giem po Chry­stu­sie stu­le­ciu Bu­la­nów (Bo­ula­nes) mia­no no­sząc Po­la­cy, zni­kli w dzie­jach na czas dłu­gi (na sześć, je­że­li nie na siedm wie­ków), aż zno­wu na tem­że sa­mem miej­scu, gdzie ich po raz pierw­szy uj­rzy­my, nad No­te­cią i War­tą, wy­stą­pi­li pod imie­niem Bo­la­nów, Pu­la­nów, Po­lo­nów, przy­ćmiw­szy niem w prze­stwo­rze IX – XI wie­ku, inne ple­mie­ni­ków swych – (1) Re­gnum Po­lo­nie, u Gala (wy­dał go J. W. Bandtk… w Warsz. 1825). Po­rów­naj 178.

(2) Po­rów­naj przy­pis więk­szy pod li­te­rą B.

mia­na. Sko­ro Bo­le­sław Krzy­wo­usty roku 1139 po­dzie­lił mię­dzy swych sy­nów Pol­skę, wte­dy owe imio­na róż­ne kra­ików róż­nych zno­wu wy­stą­pi­ły. Na ich cze­le po­sta­wi­li XII wie­ku kro­ni­ka­rze oso­bo­we Le­chi­tów na­zwi­sko, któ­re gdy już w koń­cu na­stęp­ne­go wie­ku ni­kło, w ów czas i kra­iki utra­ci­ły po­li­tycz­ne zna­cze­nie swych imion, pod rzą­dy wiel­ko­pol­skich na­przód, a na­stęp­nie pol­skich prze­szedł­szy Kró­lów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: