Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rozwój osobisty lidera - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 czerwca 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Rozwój osobisty lidera - ebook

Co napędza wielkie przywództwo?
Rozwój jest dla lidera tym, czym tlen dla nurka.  Bez niego ginie.  Zatrzymanie się rozwoju powoduje utratę możliwości wpływania na ludzi a z czasem skutkuje utratą zdolności kierowniczych. Takie przypadki  znajdujemy zarówno w małych jak i wielkich organizacjach – nie tylko przedsiębiorstwach gospodarczych, ale także instytucjach pożytku publicznego.  Liderzy zdobywają swoją pozycję, ale nie potrafią jej utrzymać.  Niektórzy otrzymują stanowiska, bo dysponują potencjałem, którego późnij nie są w stanie wykorzystać.  Podobne zjawisko można zauważyć u młodych obiecujących liderów, którzy jednak nigdy nie rozwijają skrzydeł.  Ich potencjał pozostaje niewykorzystany.  Jaki wspólny mianownik mają te sytuacje? Rozwój osobisty – lub raczej jego brak.  Brak rozwoju bardziej niż cokolwiek innego hamuje karierę lidera.  
Od gotowości do rozwoju zależy nasza zdolność do kierowania ludźmi.  To proste.  Nie znaczy jednak, że łatwe w praktyce.  Jak w przypadku większości znakomitych reguł staje się ona skuteczna dopiero po zastosowaniu.  O tym właśnie jest ta książka.  
Na jej kolejnych stronach będziesz śledzić koleje życia Blake’a, energicznego młodego człowieka, który nie ma pewności, czy chce kierować ludźmi.  Nie przejmuj się za bardzo jego wiekiem ani doświadczeniem.  Każdy z nas ma w sobie coś z Blake’a,.
Każdemu wydaje się atrakcyjna myśl o kierowaniu ludźmi bez końca.  Pewnie nie chcielibyśmy w nieskończoność tkwić na tym samym stanowisku, ale który przywódca pragnie stagnacji lub, co gorsza, utraty wpływów? Jeśli postanawiasz kierować ludźmi przez całe życie – w przedsiębiorstwie, organizacji społecznej lub rodzinie - musisz stale się rozwijać. 

Systematyczny, ustawiczny rozwój to klucz do sukcesu. Także twojego,  jeśli przeczytasz tę książkę.
Anthony Robbins, przedsiębiorca, pisarz, strateg, autor Obudź w sobie olbrzyma oraz Olbrzymie kroki

Piękne opowieści opisujące ważne zasady okazały się najskuteczniejszym gatunkiem literatury przekazującej wiedzę. Mark i Ken po raz kolejny dowiedli, że stanowią jedną z najlepszych na świecie spółek autorskich. To książka dla wszystkich, którzy chcą być lepszymi przywódcami w pracy, domu, wszędzie.
Andy Andrews, autor The Noticer i The Traveler’s Gift, które stały się bestsellerami „New York Timesa”.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64437-50-2
Rozmiar pliku: 4,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Czy zda­rza ci się po­my­śleć, że mógł­byś za­rzą­dzać na znacz­nie wyż­szym szcze­blu, lecz nie wiesz, jak się tam do­stać? Za­sta­na­wia­łeś się, jak umoc­nić swo­je wpły­wy i bar­dziej prze­ko­nać do sie­bie lu­dzi? Cie­ka­wi cię, dla­cze­go jed­ni li­de­rzy wy­bi­ja­ją się po­nad in­nych? Za­da­li­śmy wie­le po­dob­nych py­tań. Na pod­sta­wie wła­sne­go – łącz­nie po­nad sie­dem­dzie­się­cio­let­nie­go do­świad­cze­nia w za­rzą­dza­niu – stwier­dzi­li­śmy, że dro­ga do umac­nia­nia wpły­wów, mo­bi­li­zo­wa­nia lu­dzi i sku­tecz­ne­go przy­wódz­twa pro­wa­dzi przez roz­wój oso­bi­sty. Oczy­wi­ście przy­wódz­two to nie tyl­ko roz­wój. Jed­nak po­zwa­la on wiel­kim li­de­rom zdo­by­wać i utrzy­my­wać przy­wódz­two. Sta­no­wi dla nich kry­ni­cę mło­do­ści.

Roz­wój jest dla li­de­ra tym, czym tlen dla nur­ka. Bez nie­go umie­ra. W od­róż­nie­niu od nur­ka nie umrzesz na­praw­dę, je­śli prze­sta­niesz się roz­wi­jać. Stop­nio­wo stra­cisz jed­nak wpływ na lu­dzi, a po pew­nym cza­sie cał­ko­wi­cie utra­cisz moż­ność kie­ro­wa­nia nimi.

Przy­kre upad­ki wi­du­je­my za­rów­no w ma­łych jak i wiel­kich or­ga­ni­za­cjach, przed­się­bior­stwach go­spo­dar­czych i in­sty­tu­cjach po­żyt­ku pu­blicz­ne­go. Li­de­rzy zdo­by­wa­ją po­zy­cję, ale nie po­tra­fią jej utrzy­mać. Nie­któ­rzy otrzy­mu­ją sta­no­wi­ska, bo dys­po­nu­ją po­ten­cja­łem, któ­re­go póź­niej nie umie­ją wy­ko­rzy­stać. Po­dob­nie bywa z mło­dy­mi obie­cu­ją­cy­mi li­de­ra­mi, któ­rzy nig­dy nie roz­wi­ja­ją skrzy­deł. Ich po­ten­cjał po­zo­sta­je nie­wy­ko­rzy­sta­ny. Jaki wspól­ny mia­now­nik mają te sy­tu­acje? Roz­wój oso­bi­sty – lub ra­czej jego brak. To przede wszyst­kim brak roz­wo­ju ha­mu­je ka­rie­rę li­de­ra.

Od go­to­wo­ści do roz­wo­ju za­le­ży zdol­ność kie­ro­wa­nia ludź­mi. To pro­ste. A jed­nak nie­ła­twe w prak­ty­ce. Ta re­gu­ła, jak więk­szość zna­ko­mi­tych re­guł, sta­je się sku­tecz­na do­pie­ro po za­sto­so­wa­niu. O tym wła­śnie jest ta książ­ka.

Na ko­lej­nych stro­nach po­znasz ko­le­je losu Bla­ke’a, ener­gicz­ne­go mło­de­go czło­wie­ka, nie­pew­ne­go, czy chce kie­ro­wać ludź­mi. Nie przej­muj się jego wie­kiem ani do­świad­cze­niem. Każ­dy z nas ma w so­bie coś z Bla­ke’a, zwłasz­cza gdy sta­je przed wy­zwa­niem roz­wo­ju.

Za­ufa­ną men­tor­ką Bla­ke’a jest Deb­bie Brew­ster. Dzie­li się z nim czte­re­ma wspa­nia­ły­mi kon­cep­cja­mi, któ­re, wła­ści­wie za­sto­so­wa­ne, po­zwa­la­ją być li­de­rem przez całe ży­cie.

Każ­de­mu atrak­cyj­na wy­da­je się myśl o kie­ro­wa­niu ludź­mi do koń­ca ży­cia. Nie chce­my w nie­skoń­czo­ność tkwić na tym sa­mym sta­no­wi­sku. Któ­ry przy­wód­ca pra­gnie sta­gna­cji albo, co gor­sza, utra­ty wpły­wów? Je­śli po­sta­na­wiasz kie­ro­wać ludź­mi przez całe ży­cie – w przed­się­bior­stwie, or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nej lub ro­dzi­nie – mu­sisz sta­le się roz­wi­jać.

Mo­dli­my się, żeby my­śli za­war­te w tej książ­ce roz­nie­ca­ły two­ją pa­sję do roz­wo­ju i do­da­wa­ły ci sił, abyś po­dą­żał tą dro­gą przez całe ży­cie. Mi­łej za­ba­wy przy ROZ­WO­JU!

Ken Blan­chard i Mark Mil­lerNiespodziewana strata

„Mo­żesz być li­de­rem”, Bla­ke usły­szał te sło­wa od ojca. Po­wra­ca­ły w jego my­ślach dzie­siąt­ki razy. Czę­ścio­wo dla­te­go, że dłu­go wąt­pił w swo­je zdol­no­ści przy­wód­cze, a czę­ścio­wo dla­te­go, że były to ostat­nie sło­wa usły­sza­ne od ojca. Dzień póź­niej Jeff Brown zmarł na za­wał ser­ca.

Za­wał za­wsze nad­cho­dzi nie­ocze­ki­wa­nie, ale w tym wy­pad­ku cho­dzi­ło o coś wię­cej. Oj­ciec Bla­ke’a był w zna­ko­mi­tej for­mie fi­zycz­nej. Zdro­wo się od­ży­wiał, dużo wy­po­czy­wał i ćwi­czył trzy razy w ty­go­dniu. Nie­daw­no wró­ci­li z Bla­ke’em z naj­wspa­nial­sze­go w ży­ciu wy­jaz­du nar­ciar­skie­go. Nikt, a w szcze­gól­no­ści Bla­ke, nie spo­dzie­wał się śmier­ci Jef­fa.

Mie­siąc po po­grze­bie Bla­ke sie­dział w bi­blio­te­ce uni­wer­sy­tec­kiej i zma­gał się ze śmier­cią ojca, a tak­że z my­ślą, że mógł­by być li­de­rem. Czyż­by ojca za­śle­pi­ła mi­łość do je­dy­na­ka? Może to ko­lej­ny przy­kład jego wiecz­ne­go opty­mi­zmu? A może – co wy­da­je się naj­mniej wia­ry­god­ne – to praw­da? Może Bla­ke mógł­by być li­de­rem? Chciał za­dać ojcu tak wie­le py­tań. Ale było już za póź­no.

„Mo­żesz być li­de­rem.” Nadal sły­szał w uszach głos ojca. Nadal wi­dział jego twarz. Od­twa­rzał te sło­wa w my­ślach i od­po­wia­dał: „A skąd” albo „Na­praw­dę?”. Za­sta­na­wiał się, co w naj­bliż­szych la­tach z nich wy­nik­nie. Sta­ną się prze­kleń­stwem czy bło­go­sła­wień­stwem? Na ra­zie cią­ży­ły mu jak brze­mię.

Jeff Brown był wspa­nia­łym li­de­rem. Więk­szość lu­dzi sza­no­wa­ła go i uwiel­bia­ła. Od­no­sił suk­ce­sy. Słu­żył swo­jej or­ga­ni­za­cji uczci­wie i umie­jęt­nie. Dzia­łał w in­sty­tu­cjach po­żyt­ku pu­blicz­ne­go. Po­świę­cał się ro­dzi­nie i do­brze nią kie­ro­wał. Wy­bit­ne osią­gnię­cia Jef­fa przy­tła­cza­ły jego syna. Na­wet je­śli Bla­ke może być li­de­rem, to z pew­no­ścią nie tak do­sko­na­łym jak oj­ciec.

Nie wie­dział, co po­cząć. Wkrót­ce miał skoń­czyć col­le­ge i roz­glą­dał się za pra­cą. Był zdez­o­rien­to­wa­ny, prze­stra­szo­ny i nie miał ojca, któ­ry by mu do­ra­dził. Wcze­śniej tego nie do­ce­niał. Do­pie­ro po śmier­ci ojca zdał so­bie spra­wę z war­to­ści jego rad.

Na po­grzeb ojca przy­szły set­ki lu­dzi. Po uro­czy­sto­ści Bla­ke roz­ma­wiał z przy­ja­ciół­mi i współ­pra­cow­ni­ka­mi Jef­fa. Mię­dzy in­ny­mi z ko­bie­tą w śred­nim wie­ku, Deb­bie Brow­ster, dla któ­rej oj­ciec od kil­ku lat był men­to­rem. Gdy się przed­sta­wia­ła, z tru­dem po­wstrzy­my­wa­ła łzy.

„Twój tata wie­le wniósł do mo­je­go ży­cia – po­wie­dzia­ła. W ra­zie po­trze­by za­wsze mo­żesz się do mnie zwró­cić. Będę za­szczy­co­na, mo­gąc ci po­móc.”

Te­raz z bra­ku lep­szych po­my­słów Bla­ke po­sta­no­wił do niej za­dzwo­nić. Pa­mię­ta­ła go i naj­wy­raź­niej bar­dzo ucie­szy­ła się ze spo­tka­nia przy ka­wie, któ­re wy­zna­czy­li na­za­jutrz. – My­śla­łam, że przy­szłam za wcze­śnie – po­wie­dzia­ła z uśmie­chem Deb­bie, pod­cho­dząc do Bla­ke’a, któ­ry już sie­dział przy sto­li­ku w głę­bi ka­wiar­ni.

Wstał na po­wi­ta­nie.

– Nie chcia­łem, żeby pani cze­ka­ła, pani Brew­ster – od­parł. – Tata za­wsze mó­wił, że oka­zu­je­my lu­dziom sza­cu­nek, sza­nu­jąc ich czas.

– Mnie uczył tego sa­me­go – po­twier­dzi­ła, sia­da­jąc. – Ale mów mi Deb­bie. – Uśmiech­nę­ła się smęt­nie. – To mi przy­po­mi­na pierw­sze spo­tka­nie z two­im oj­cem. Zwró­ci­łam się do nie­go „pa­nie Brown”, a on prze­rwał mi i po­wie­dział „Mów mi Jeff”.

– Deb­bie, je­stem bar­dzo wdzięcz­ny, że zgo­dzi­łaś się na spo­tka­nie – rzekł nie­pew­nie.

– Czym mogę ci słu­żyć?

– Sam nie wiem – przy­znał.

– Okej, za­cznij­my od tego, że pra­wie wca­le się nie zna­my. – Deb­bie uśmiech­nę­ła się we­se­lej. – A ja mam wra­że­nie, że znam cię do­sko­na­le.

– Na­praw­dę? – Bla­ke był za­sko­czo­ny. – Jak to moż­li­we?

– Pra­co­wa­łam z two­im tatą po­nad dzie­sięć lat.

Bla­ke nie wie­dział, do cze­go Deb­bie zmie­rza.

– Ko­chał cię z ca­łe­go ser­ca – mó­wi­ła da­lej.

– Wiem.

– A po­nie­waż tak bar­dzo cię ko­chał, sta­le o to­bie opo­wia­dał.

– Po­waż­nie?

– Tak. O two­jej pierw­szej rand­ce. O przy­ję­ciu z oka­zji szes­na­stych uro­dzin. O punk­tach zdo­by­tych na me­czach.

O wy­bo­rze col­le­ge’u. A gdy kil­ka lat temu mia­łeś wy­pa­dek, wszy­scy się za cie­bie mo­dli­li­śmy.

– O rety! – Bla­ke był zdu­mio­ny. – Dla­cze­go tata opo­wia­dał ci o ta­kich rze­czach?

– Nie tyl­ko mi – po­wie­dzia­ła Deb­bie.

– Więc jest spo­ro ob­cych mi osób, któ­re zna­ją hi­sto­rię mo­je­go ży­cia?

– Tak, jest w fir­mie kil­ka osób, któ­rym dużo o so­bie opo­wia­dał. Mię­dzy in­ny­mi dla­te­go był wspa­nia­łym przy­wód­cą.

– Nie ro­zu­miem. My­śla­łem, że kie­ro­wa­nie ludź­mi to kie­ro­wa­nie ludź­mi.

– Kie­ro­wa­nie? – po­wtó­rzy­ła Deb­bie. – To tyl­ko wy­ra­że­nie. Jef­fo­wi za­le­ża­ło mię­dzy in­ny­mi na tym, żeby stwo­rzyć sku­tecz­ny ze­spół. Wie­dział, że naj­lep­sze ze­spo­ły wio­dą wspól­ne ży­cie. Wła­śnie dla­te­go za­wsze roz­ma­wia­li­śmy o ro­dzi­nach i in­nych waż­nych spra­wach spo­za pra­cy.

– Nie wie­dzia­łem – przy­znał Bla­ke. – Mogę so­bie to za­pi­sać?

– Ja­sne – za­pew­ni­ła.

Za­no­to­wał: „naj­lep­sze ze­spo­ły wio­dą wspól­ne ży­cie”, a po­tem za­py­tał:

– Sko­ro tak dużo wiesz o moim ży­ciu, to może po­wiesz mi coś o swo­im?

– Z przy­jem­no­ścią. Po pierw­sze nie wiem, co by było z moją ka­rie­rą, gdy­by twój tata nie zo­stał moim men­to­rem. A co naj­waż­niej­sze, nie wiem, co by było ze mną. Wy­warł na mnie ogrom­ny wpływ.

– W jaki spo­sób?

– Po pierw­sze na­uczył mnie do­słow­nie wszyst­kie­go na te­mat przy­wódz­twa. Wcze­śniej wy­da­wa­ło mi się, że po­tra­fię kie­ro­wać ludź­mi, ale tak na­praw­dę by­łam kiep­skim li­de­rem. I nie­wie­le bra­ko­wa­ło, że­bym zruj­no­wa­ła so­bie ka­rie­rę swo­ją nad­mier­ną pew­no­ścią sie­bie. Wte­dy po­zna­łam Jef­fa. Był już pre­ze­sem na­szej fir­my. A ja zo­sta­łam kie­row­nicz­ką ze­spo­łu, któ­ry pod wzglę­dem wy­ni­ków pla­so­wał się w fir­mie na sza­rym koń­cu. Dzię­ki na­ukom two­je­go taty mój ze­spół awan­so­wał na pierw­sze miej­sce. Póź­niej Jeff po­zo­stał moim men­to­rem. Zo­sta­łam dy­rek­tor­ką dzia­łu roz­wo­ju li­de­rów, a póź­niej na­wet dzia­łu ope­ra­cyj­ne­go. Twój oj­ciec wy­warł na mnie ogrom­ny po­zy­tyw­ny wpływ.

– W ostat­nich ty­go­dniach wie­le osób mó­wi­ło mi to samo – wy­znał Bla­ke. – Poza tym te­raz, cho­ciaż oj­ciec już nie żyje, nadal wpły­wa na moje ży­cie.

– Jak to? – za­py­ta­ła Deb­bie.

– Na przy­kład no­tu­ję to, cze­go na­uczył cie­bie. – Pod­niósł na nią wzrok. – To cał­kiem nie­złe.

– Więc czym mogę ci słu­żyć?

– Wła­ści­wie nie wiem. Tuż przed śmier­cią tata po­wie­dział mi: „Mo­żesz być li­de­rem”. Nie wiem, co z tym zro­bić. Przede wszyst­kim za bar­dzo mu nie wie­rzę. A po dru­gie sku­piam się te­raz na szu­ka­niu pra­cy.

– Kie­dy koń­czysz szko­łę?

– Za trzy mie­sią­ce.

– Cho­dzisz na roz­mo­wy kwa­li­fi­ka­cyj­ne do firm?

– Tak.

– Do­sta­łeś ja­kieś od­po­wie­dzi?

– Nie­wie­le.

– Co o tym są­dzisz?

– Sam nie wiem.

– Do­sko­na­le ro­zu­miem, że czu­jesz się nie­pew­nie. Może spo­tka­my się jesz­cze raz i szcze­gó­ło­wo omó­wi­my, co da­lej?

– By­ło­by świet­nie. – Bla­ke po­czuł ulgę. Nie miał pew­no­ści, czy po­wi­nien dzwo­nić do Deb­bie. A te­raz czuł, że ma w niej praw­dzi­we­go so­jusz­ni­ka.

– Bę­dziesz mu­siał tro­chę się przy­go­to­wać – po­wie­dzia­ła Deb­bie. – Po pierw­sze chcia­ła­bym le­piej po­znać two­je ży­cie.

– Sprzed szes­na­stych uro­dzin? – Uśmiech­nął się.

– Tak. Po­roz­ma­wia­my o two­ich moc­nych stro­nach, za­in­te­re­so­wa­niach i o tym, co do­tąd da­wa­ło ci w ży­ciu po­czu­cie speł­nie­nia.

Bla­ke za­no­to­wał.

– Coś jesz­cze? – za­py­tał.

– Tak. Jesz­cze dwie rze­czy. Po­mów­my o tym, w czym nie je­steś naj­lep­szy. A na ko­niec o tym, jak ma wy­glą­dać two­ja pierw­sza pra­ca. Co cię in­te­re­su­je i fa­scy­nu­je?

– Nie je­stem pe­wien, czy umiem od­po­wie­dzieć na te wszyst­kie py­ta­nia. – Przy­glą­dał się no­tat­kom.

– Po­sta­raj się jak naj­le­piej. To bę­dzie dla nas punkt wyj­ścia.Ruch do przodu

Za­nim Bla­ke zdał wszyst­kie eg­za­mi­ny, a Deb­bie zna­la­zła wol­ne po­po­łu­dnie, mi­nę­ły trzy ty­go­dnie. Umó­wi­li się w tej sa­mej ka­wiar­ni co po­przed­nio. Znów obo­je przy­szli przed cza­sem.

– Cześć – po­wie­dzia­ła Deb­bie. – Co sły­chać?

– Wszyst­ko do­brze – od­parł Bla­ke. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak nadal drę­czył go smu­tek po śmier­ci ojca.

– Przyj­ście do sie­bie po śmier­ci bli­skiej oso­by zaj­mu­je dużo cza­su – ode­zwa­ła się ła­god­nym gło­sem Deb­bie. – Za­sta­na­wia­łeś się nad spra­wa­mi, o któ­rych roz­ma­wia­li­śmy pod ko­niec po­przed­nie­go spo­tka­nia?

– Tak. Tyl­ko oba­wiam się, że nie mam od­po­wie­dzi na wszyst­kie py­ta­nia.

– W po­rząd­ku. Ja rzad­ko po­tra­fię od­po­wie­dzieć na wszyst­kie ze swo­ich wła­snych py­tań – po­wie­dzia­ła z sze­ro­kim uśmie­chem. – Ale to nie umniej­sza ich siły. Czę­sto po­szu­ki­wa­nie od­po­wie­dzi przy­no­si tyle samo ko­rzy­ści co sama od­po­wiedź. Zo­bacz­my, co uda­ło ci się usta­lić.

Za­czę­li od pa­sji i moc­nych stron Bla­ke’a. Po­nie­waż był bar­dzo uta­len­to­wa­ny, roz­mo­wa wy­pa­dła fa­scy­nu­ją­co.

– Od razu wi­dać, że Jeff wpły­nął na two­je ży­cie – za­uwa­ży­ła Deb­bie. – Mi­nę­ło le­d­wie dwa­dzie­ścia mi­nut, a już usta­li­li­śmy, że swo­bod­nie czu­jesz się wśród lu­dzi, lu­bisz pra­co­wać z dzieć­mi – w szko­le śred­niej by­łeś dru­ży­no­wym na obo­zach. Do­brze się uczysz, wy­so­kie wy­ni­ki w te­stach umoż­li­wią ci stu­dia na pre­sti­żo­wych uczel­niach. Pra­cę pi­sa­łeś z biz­ne­su i ad­mi­ni­stra­cji, spe­cja­li­zo­wa­łeś się w mar­ke­tin­gu. Masz za­cię­cie spor­to­we. Upra­wia­łeś róż­ne dys­cy­pli­ny, świet­nie jeź­dzisz na nar­tach.

– Co z tego wszyst­kie­go wy­ni­ka? – za­py­tał Bla­ke.

– Nie je­stem do­rad­cą za­wo­do­wym – za­czę­ła Deb­bie. – Ale moim zda­niem mógł­byś zaj­mo­wać się wie­lo­ma rze­cza­mi.

– Tego wła­śnie się oba­wia­łem. A je­śli wy­bio­rę źle?

– Na pew­no wy­bie­rzesz źle.

– Słu­cham? – Bla­ke zdwo­ił uwa­gę.

– Wszy­scy po­peł­nia­my błę­dy. I wszy­scy sta­ra­my się wy­cią­gać z nich naj­lep­sze wnio­ski. Li­de­rzy świet­nie so­bie z tym ra­dzą.

Po raz pierw­szy sło­wo na „l” pa­dło w kon­tek­ście jego przy­szło­ści.

– Deb­bie, sko­ro już uży­łaś sło­wa „li­der”… Ono mnie prze­śla­du­je.

– Jak to?

– Przed śmier­cią taty roz­ma­wia­li­śmy na te­mat mo­jej pra­cy. Wła­ści­wie to była na­sza ostat­nia roz­mo­wa.

– I co po­wie­dział?

– Że mogę być li­de­rem.

– I?

– Od­po­wie­dzia­łem, że nie są­dzę.

– Dla­cze­go?

Za każ­dym ra­zem, gdy wpły­wasz na spo­sób my­śle­nia, prze­ko­na­nia i roz­wój dru­gie­go czło­wie­ka, wy­stę­pu­jesz w roli przy­wód­cy.

– Chy­ba z wie­lu po­wo­dów. Wy­da­je mi się, że by­cie do­brym li­de­rem to trud­na rzecz. Mam do­pie­ro dwa­dzie­ścia dwa lata. Nie umiem kie­ro­wać ludź­mi. W grun­cie rze­czy na­wet nie wiem, co to zna­czy być li­de­rem i… – za­milkł.

– Bla­ke, wy­da­je mi się, że masz za­wę­żo­ne po­ję­cie na te­mat przy­wódz­twa. Nie ty je­den. Cały czas py­tam lu­dzi, czy są li­de­ra­mi, i nie­wie­lu od­po­wia­da twier­dzą­co. Wte­dy za­zwy­czaj sta­wiam dru­gie py­ta­nia: „Kto wy­warł na cie­bie naj­więk­szy wpływ?” Pra­wie nikt nie wy­mie­nia me­ne­dże­ra ani kie­row­ni­ka z pra­cy. Mó­wią ra­czej o ojcu, mat­ce, dziad­ku, przy­ja­cie­lu albo na­uczy­cie­lu. Bo pra­wie wszy­scy mamy ta­kie sfe­ry ży­cia, w któ­rych mo­że­my być li­de­ra­mi.

– Ja też? Jak miał­bym być li­de­rem?

– Za każ­dym ra­zem, gdy wpły­wasz na spo­sób my­śle­nia, prze­ko­na­nia i roz­wój dru­gie­go czło­wie­ka, wy­stę­pu­jesz w roli przy­wód­cy.

– Więc mó­wisz, że nie po­trze­bu­ję im­po­nu­ją­cych ty­tu­łów, żeby być li­de­rem?

– Oczy­wi­ście. Je­śli nie miesz­ka­łeś w ja­ski­ni, to za­ło­żę się, że od daw­na wpły­wa­łeś na przy­ja­ciół i ko­le­gów ze szko­ły.

– Ro­zu­miem, co masz na my­śli. Ale tata był wiel­kim li­de­rem, obie­cał, że bę­dzie mnie uczyć… a te­raz już go nie ma. – Oczy za­szły mu łza­mi.

– Tak mi przy­kro – po­wie­dzia­ła ła­god­nie Deb­bie. – Jak chcesz, mo­że­my prze­ło­żyć na­sze spo­tka­nie.

– Nie, dzię­ku­ję. Za­raz mi przej­dzie.

– Zrób­my so­bie chwi­lę prze­rwy. I tak chcia­łam za­mó­wić jesz­cze jed­ną fi­li­żan­kę her­ba­ty.

– Dzię­ku­ję.

Bla­ke wy­szedł na dwór i spoj­rzał w nie­bo. Był pięk­ny dzień. Rzad­ko wi­dy­wał tak błę­kit­ne nie­bo, nie pa­mię­tał, kie­dy ostat­nio wi­dział tak bia­łe chmu­ry. Chłod­ny wiatr owiał mu twarz. Bla­ke otarł łzy i po­czuł przy­pływ opty­mi­zmu. Wy­da­wa­ło mu się cał­kiem pew­ne, że wszyst­ko się uło­ży. Jesz­cze nie był prze­ko­na­ny, że może zo­stać li­de­rem, ale miał pew­ność, że ze­chce spró­bo­wać. Wró­cił do ka­wiar­ni. Deb­bie prze­glą­da­ła swo­je no­tat­ki.

Pod­nio­sła wzrok.

– Na pew­no chcesz da­lej roz­ma­wiać?

– Tak, już jest do­brze. Ale cięż­ko prze­ży­łem ostat­nie ty­go­dnie.

– Znam to uczu­cie – po­twier­dzi­ła Deb­bie. – Jak by­łam mniej wię­cej w two­im wie­ku, umar­ła mi mama.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: