Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Saga rodu Forsyte’ów. Nowoczesna komedia. Tom 1. Biała małpa - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Saga rodu Forsyte’ów. Nowoczesna komedia. Tom 1. Biała małpa - ebook

"Nowoczesna komedia" to kolejna trylogia powieściowa poświęcona rodzinie Forsyte'ów. W jej skład wchodzą "Biała małpa" (1924), "Milczące zaloty. Srebrna łyżka" (1926) i "Miłający się w mroku. Łabędzi śpiew" (1928). Następuje w niej metamorfoza głównego bohatera, Soamesa, który z egoisty i dorobkiewicza przeistacza się w dostojnego, uduchowionego dżentelmena. Pokolenie, które Galsworthy wcześniej krytykował za zdradę wartości ogólnoludzkich, staje się teraz według niego ich nosicielem; krytyce poddana zostaje natomiast najmłodsza generacja, przesiąknięta hedonizmem i nihilizmem.

Kategoria: Antologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7835-251-8
Rozmiar pliku: 707 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

W ty­tu­le, któ­ry nosi dru­ga część kro­nik rodu For­sy­te­ów, na­zwa­na No­wo­cze­sną ko­me­dią, sło­wo „ko­me­dia” zo­sta­ło, być może, uży­te w rów­nie sze­ro­kim zna­cze­niu, w ja­kim sło­wo „saga” zo­sta­ło uży­te w od­nie­sie­niu do czę­ści pierw­szej. A jed­nak czy moż­na na­kre­ślić inny niż ko­me­dio­wy ob­raz lat tak trud­nych jak te, w któ­rych ży­li­śmy od cza­su woj­ny, czy moż­na się w nich do­szu­kać in­nej niż ko­me­dio­wa wy­mo­wy? Wiek, któ­ry sam nie wie, cze­go chce, a za­ra­zem z naj­więk­szym wy­sił­kiem usi­łu­je owo „coś” zdo­być, musi wy­wo­ły­wać choć­by smut­ny uśmiech.

Od­dać kształt i bar­wę ja­kiejś epo­ki to za­da­nie prze­kra­cza­ją­ce moż­li­wo­ści każ­de­go po­wie­ścio­pi­sa­rza, a w bar­dzo znacz­nym stop­niu prze­kra­cza­ją­ce moż­li­wo­ści ni­żej pod­pi­sa­ne­go. Lecz kie­dy pi­sał on tę try­lo­gię, u pod­ło­ża jego za­mie­rzeń le­ża­ło nie­wąt­pli­wie pra­gnie­nie, by spró­bo­wać choć w czę­ści wy­ra­zić du­cha tej epo­ki. Na­sza Współ­cze­sność – ni­czym przy­sło­wio­wy ku­rak Ir­land­czy­ka – leci tak szyb­ko, że nie spo­sób ująć jej jako ca­ło­ści; moż­na ją co naj­wy­żej chwy­tać na mi­gaw­kę, kie­dy pę­dzi na­przód, ku swej przy­szło­ści, nie wie­dząc jed­nak, gdzie i kie­dy ta przy­szłość się wy­peł­ni i jaka bę­dzie.

An­glia roku 1886, roku, w któ­rym roz­po­czy­na się Saga rodu For­sy­te­ów, tak­że nie wi­dzia­ła przed sobą przy­szło­ści, spo­dzie­wa­ła się bo­wiem, że jej te­raź­niej­szość trwać bę­dzie wiecz­nie, i je­cha­ła na swym bi­cy­klu jak­by we śnie, lę­ka­jąc się tyl­ko dwóch upio­rów: pana Glad­sto­ne’a i ir­landz­kich człon­ków Izby Gmin.

An­glia roku 1926, roku, w któ­rym koń­czy się No­wo­cze­sna ko­me­dia (sto­ją­ca jed­ną nogą w po­wie­trzu, a dru­gą w ży­ją­cym Mor­ri­sem Oks­for­dzie), krę­ci się w kół­ko jak kot za swo­im ogo­nem, mru­cząc do sie­bie: „Gdy­byż to wie­dzieć, w któ­rym miej­scu się za­trzy­mać!”

Po­nie­waż wszyst­ko jest te­raz względ­ne, nie moż­na już po­kła­dać peł­ne­go za­ufa­nia ani w Bogu, ani w wol­no­ści Han­dlu, w mał­żeń­stwie czy kon­so­lach, ani w wę­glu, ani w swej ka­ście.

wo­bec po­wszech­ne­go prze­lud­nie­nia nie ma dziś miej­sca, gdzie czło­wiek mógł­by za­trzy­mać się na dłu­żej; wy­lud­nio­na jest tyl­ko wieś, lecz po­byt na niej uwa­ża się za zbyt nud­ny i sta­now­czo za mało zy­skow­ny.

Wszy­scy prze­ży­li trwa­ją­ce czte­ry lata trzę­sie­nie zie­mi, to­też wszy­scy od­wy­kli od spo­ko­ju. A jed­nak cha­rak­ter An­gli­ków zmie­nił się bar­dzo nie­znacz­nie, je­że­li w ogó­le się zmie­nił. Do­wo­dem strajk po­wszech­ny z roku 1926, któ­rym roz­po­czy­na się ostat­nia część tej try­lo­gii. Je­ste­śmy nadal na­ro­dem nie zno­szą­cym przy­mu­su, nie­uf­nym wo­bec krań­co­wo­ści, znaj­du­ją­cym ra­tu­nek w spe­cy­ficz­nym hu­mo­rze, na­ro­dem do­bro­dusz­nym, nie lu­bią­cym wtrą­cać się w cu­dze spra­wy, nie­opatrz­nym i skłon­nym do mar­no­traw­stwa, lecz ob­da­rzo­nym szcze­gól­ną zdol­no­ścią od­ra­dza­nia się. Je­że­li nie wie­rzy­my nie­mal w nic, to jed­nak wie­rzy­my wciąż w sie­bie sa­mych. Ta nie­zwy­kła cha­rak­te­ry­sty­ka An­gli­ków osta­je się przy głęb­szym za­sta­no­wie­niu. Cze­mu na przy­kład po­ry­wa­my się usta­wicz­nie na za­da­nia prze­ra­sta­ją­ce na­sze siły? Po pro­stu dla­te­go, że nie po­sia­da­my kom­plek­su niż­szo­ści i nic nas nie ob­cho­dzi, co inni o nas my­ślą. Na po­zór nie ma na świe­cie na­ro­du, któ­re­mu by bar­dziej zby­wa­ło na pew­no­ści sie­bie; w głę­bi du­szy ża­den na­ród nie ma jej wię­cej. Na­wia­sem mó­wiąc, war­to może przy­po­mnieć tym, któ­rzy skłon­ni są na uży­tek pu­blicz­ny gło­sić grom­ko sła­wę An­glii, że dąć w trą­by na wła­sną cześć świad­czy o spryt­nie za­ma­sko­wa­nych za­cząt­kach kom­plek­su niż­szo­ści. Tyl­ko ci, co mają dość sił na to, by mil­czeć o so­bie, mają też dość sił na to, by wie­rzyć w sie­bie. Epo­ka, któ­rą prze­ży­wa­my, utrud­nia wła­ści­wą oce­nę cha­rak­te­ru na­ro­do­we­go An­gli­ków i sy­tu­acji An­glii. Nie ma chy­ba kra­ju, gdzie tak mało praw­do­po­dob­na by­ła­by praw­dzi­wa de­ge­ne­ra­cja na­tu­ry ludz­kiej jak na tej wy­spie, bo nie ma dru­gie­go kra­ju o tak zmien­nym, ła­go­dzą­cym cha­rak­ter ludz­ki, wy­ra­bia­ją­cym tę­ży­znę i z grun­tu zdro­wym kli­ma­cie. Pod ką­tem tej uwa­gi na­le­ży pa­trzeć na cały dal­szy ciąg tej przed­mo­wy.

Do obec­nej epo­ki nie prze­trwa­ło nic z wcze­sne­go wik­to­ria­ni­zmu. Przez wcze­sny wik­to­ria­nizm ro­zu­miem to, co re­pre­zen­to­wa­li sta­rzy For­sy­te­owie i co już w roku 1886 prze­ży­wa­ło swój okres schył­ko­wy. Prze­trwał, a na­wet za­cho­wał swą moc tyl­ko wik­to­ria­nizm So­ame­sa i jego ge­ne­ra­cji; był on sie­bie wię­cej świa­do­my, nie na tyle jed­nak, by sie­bie uni­ce­stwić lub o so­bie za­po­mnieć. Otóż wła­śnie na tle owej, mniej lub wię­cej okre­ślo­nej, gru­py lu­dzi mo­że­my le­piej uj­rzeć bar­wę i kształt dzi­siej­sze­go po­ko­le­nia, któ­re wszyst­ko sta­wia pod zna­kiem za­py­ta­nia. Sta­rzy For­sy­te­owie – sta­ry Jo­lyon, Swi­thin, Ja­mes, Ro­ger, Mi­ko­łaj, Ty­mo­te­usz – żyli dłu­gie lata nie za­py­taw­szy nig­dy, czy ży­cie w ogó­le jest coś war­te. Wy­da­wa­ło się im ono cie­ka­we, po­chła­nia­ło ich co dzień na nowo, a je­śli na­wet w głę­bi du­szy nie bar­dzo wie­rzy­li w ży­cie przy­szłe, za to przed­mio­tem ich naj­głęb­szej wia­ry była wła­sna, co­raz lep­sza po­zy­cja spo­łecz­na oraz gro­ma­dze­nie do­stat­ków dla swo­ich dzie­ci.

Po nich przy­szli So­ames, mło­dy Jo­lyon oraz ich współ­cze­śni, u któ­rych pod wpły­wem dar­wi­ni­zmu i wyż­szych uczel­ni za­kieł­ko­wa­ły okre­ślo­ne wąt­pli­wo­ści co do przy­szłe­go ży­cia i roz­bu­dzi­ła się na tyle sil­na skłon­ność do in­tro­spek­cji, że za­czę­li się za­sta­na­wiać, czy istot­nie idą na­przód; za­cho­wa­li jed­nak po­czu­cie wła­sno­ści i pra­gnie­nie, by od­ro­dzić się w po­tom­stwie i za­bez­pie­czyć mu przy­szłość. Po­ko­le­nie, któ­re we­szło na wi­dow­nię w chwi­li, gdy kró­lo­wa Wik­to­ria z niej scho­dzi­ła, na sku­tek no­wych wy­obra­żeń o wy­cho­wa­niu dzie­ci, no­wych środ­ków lo­ko­mo­cji oraz dzię­ki wiel­kiej woj­nie do­szło do prze­ko­na­nia, że wszyst­ko na­le­ży prze­war­to­ścio­wać. Sko­ro zaś przed wła­sno­ścią przy­szłość jest za­mknię­ta, a ży­cie nie ma jej w ogó­le przed sobą – po­ko­le­nie to po­sta­no­wi­ło żyć chwi­lą bie­żą­cą, nie kło­po­cząc się o los po­tom­stwa, któ­re może się przy­pad­kiem zro­dzić. Nie dla­te­go, by to dzi­siej­sze po­ko­le­nie mniej ko­cha­ło swo­je dzie­ci niż po­przed­nie po­ko­le­nia, ale dla­te­go, że za­bez­pie­czać przy­szłość kosz­tem te­raź­niej­szo­ści, zwłasz­cza te­raz, kie­dy nie ma ab­so­lut­nie nic pew­ne­go, nie wy­da­je mu się war­te za­cho­du.

I to wła­śnie sta­no­wi za­sad­ni­czą róż­ni­cę po­mię­dzy dzi­siej­szą ge­ne­ra­cją a tymi, któ­re ją po­prze­dzi­ły. Lu­dzie nie będą się ubez­pie­czać prze­ciw cze­muś, cze­go nie mogą prze­wi­dzieć. Wszyst­ko to na­tu­ral­nie od­no­si się tyl­ko do tej, po­wiedz­my, dzie­sią­tej czę­ści lud­no­ści, któ­rej oczy pa­trzą po­wy­żej li­nii gra­nicz­nej za­kre­ślo­nej przez po­sia­da­nie; po­ni­żej tej li­nii nie ma For­sy­te­ów, a za­tem nie ma po­trze­by, by się­ga­ła tam ni­niej­sza przed­mo­wa. Ja­kiż zresz­tą prze­cięt­ny An­glik, ma­ją­cy mniej niż trzy­sta fun­tów rocz­ne­go do­cho­du, my­ślał kie­dy­kol­wiek o przy­szło­ści na­wet we wcze­sno­wik­to­riań­skiej epo­ce?

No­wo­cze­sna ko­me­dia roz­gry­wa się za­tem na tle owej mniej lub wię­cej okre­ślo­nej gru­py, któ­rą two­rzą So­ames, dru­gi teść mło­dych Mon­tów – lek­ko­myśl­ny dzie­wią­ty ba­ro­net sir Law­ren­ce Mont oraz ta­kie no­wo­wik­to­riań­skie przy­dat­ki, jak fa­ry­zej­ski pan Dan­by, El­der­son, Bly­the, sir Ja­mes Fo­skis­son, Wil­fred Ben­tworth i Hi­la­ry Char­well.

Su­mu­jąc ich idio­syn­kra­zje, za­le­ty i po­sta­wę we­wnętrz­ną, otrzy­mu­je­my dość roz­le­gły i jed­no­li­ty ob­raz prze­szło­ści, na któ­rym ry­su­ją się kon­tu­ry te­raź­niej­szo­ści: Fleur i Mi­chał, Wil­fryd De­sert, Au­brey Gre­ene, Mar­jo­rie Fer­rar, Nora Cur­few, Jon, Ra­fa­eli­ta i inne mniej­szej wagi po­sta­cie. Róż­no­rod­ność ty­pów i ten­den­cji współ­cze­sno­ści – na­wet po­wy­żej owej gra­nicz­nej li­nii, jaką za­kre­śla po­sia­da­nie – nie po­mie­ści­ła­by się w ra­mach dwu­dzie­stu na­wet po­wie­ści, tak że ta oto No­wo­cze­sna ko­me­dia musi być z ko­niecz­no­ści nie­co pry­mi­tyw­ną a kry­tycz­ną oce­ną obec­ne­go po­ko­le­nia, lecz może nie wy­mie­rzo­nym prze­ciw nie­mu pasz­kwi­lem. Sym­bo­lizm jest nud­ny, łudź­my się więc na­dzie­ją, że pew­ne po­do­bień­stwo po­mię­dzy hi­sto­rią Fleur a dzie­ja­mi jej po­ko­le­nia, któ­re, ogra­bio­ne ze spo­koj­ne­go szczę­ścia, nie usta­je w po­go­ni za nim – zdo­ła ujść uwa­gi. W tej chwi­li trze­ba stwier­dzić przy­najm­niej jed­no: mło­dzież, ży­ją­ca w wiecz­nej nie­pew­no­ści, chwie­je się i krę­ci w kół­ko. Do cze­go jesz­cze doj­dzie? Czy uda się osią­gnąć za­do­wo­le­nie? Jak to wszyst­ko się uło­ży? Czy w ogó­le wszyst­ko znów się kie­dyś uło­ży? Kto wie? Czy na­dej­dą nowe woj­ny i nowe wy­na­laz­ki, dep­cząc po pię­tach daw­nym, nie prze­tra­wio­nym jesz­cze i nie opa­no­wa­nym? Czy też z wy­ro­ku losu na­stą­pi znów chwi­la wy­tchnie­nia po­dob­na do owej ery wik­to­riań­skiej, pod­czas któ­rej prze­war­to­ścio­wa­ne ży­cie za­sty­gnie w nowe kształ­ty, a przed wła­sno­ścią i nie­od­łącz­ny­mi od niej okre­ślo­ny­mi wie­rze­nia­mi otwo­rzy się nowy okres po­myśl­no­ści?

Nie­za­leż­nie jed­nak od tego, w ja­kiej mie­rze No­wo­cze­sną ko­me­dię moż­na uwa­żać za od­bi­cie du­cha epo­ki, jest ona przede wszyst­kim opo­wie­ścią o ży­ciu, któ­re to­czy­ło się po­cząw­szy od pew­ne­go dnia roku 1881, w któ­rym So­ames i Ire­na spo­tka­li się w sa­lo­nie w Bo­ur­ne­mo­uth, opo­wie­ścią, któ­ra może się za­koń­czyć do­pie­ro wte­dy, gdy oś jej zo­sta­nie zła­ma­na i So­ames, w czter­dzie­ści pięć lat póź­niej, prze­nie­sie się do wiecz­no­ści.

Kro­ni­karz, za­sy­py­wa­ny (jak to się czę­sto zda­rza) py­ta­nia­mi do­ty­czą­cy­mi So­ame­sa, nie po­tra­fi do­kład­nie po­wie­dzieć, co ta po­stać re­pre­zen­tu­je. W każ­dym ra­zie, z któ­rej­kol­wiek stro­ny pa­trzeć by na nie­go – był on uczci­wy. Żył i dzia­łał, los jego się do­peł­nił, a te­raz śpi snem wiecz­nym. Twór­cy zaś jego na­le­ży wy­ba­czyć, że śmierć So­ame­sa uwa­ża za wła­ści­wą; choć bo­wiem da­le­ko ode­szli­śmy od grec­kiej kul­tu­ry i fi­lo­zo­fii, wciąż praw­dzi­we po­zo­sta­je daw­ne grec­kie przy­sło­wie: „Czło­wie­ka gubi w koń­cu to wła­śnie, co naj­bar­dziej uko­chał”.

John Gal­swor­thy
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: