Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Scenariusze przyszłości - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Scenariusze przyszłości - ebook

Jak będzie wyglądał świat za 50, 100, 500 lat? Czy zmienimy się bardzo przez ten czas? Jak będzie wyglądało życie naszych potomków? Tego nie wie nikt, naukowcy próbują jednak co nieco ustalić. O ich przypuszczeniach można przeczytać w miesięczniku „Focus”. Najciekawsze artykuły na temat przyszłości znajdziecie w tej książce
Dowiecie się między innymi:
- Jak stworzyć miasto idealne?
- Co zjemy na Wigilię w 2050 r.?
- Gdzie będą pracować nasze wnuki?
- Czy ziemia poradzi sobie bez ludzi?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-234-7
Rozmiar pliku: 805 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mia­sta ide­al­ne

Sa­mo­cho­dy pod zie­mią, na zie­mi tyl­ko pie­si. Bu­dyn­ki nie wyż­sze niż pięć pię­ter. Tur­bi­ny wia­tro­we, ba­te­rie sło­necz­ne. Brak kor­ków, smo­gu i za­nie­czysz­czeń. Pierw­sze mia­sta ide­al­ne już po­wsta­ją.

Max Su­ski

Po­ło­wa lu­dzi na świe­cie miesz­ka już w mia­stach. W ar­cha­icz­nych two­rach za­kła­da­nych w cza­sach, gdy ni­ko­mu nie śni­ło się na­wet o elek­trycz­no­ści, ka­na­li­za­cji ani mo­to­ry­za­cji. Wpro­wa­dza­nie no­wych tech­no­lo­gii w te struk­tu­ry nie wy­trzy­ma­ło pró­by cza­su, a mia­sta nie wy­trzy­ma­ły ob­cią­żeń, ja­ki­mi je obar­czy­li­śmy. Ży­cie w za­kor­ko­wa­nych, za­nie­czysz­czo­nych, prze­lud­nio­nych i roz­ro­śnię­tych mo­lo­chach sta­ło się zbyt uciąż­li­we. Zwłasz­cza że funk­cjo­nu­ją na ba­zie kur­czą­cych się za­so­bów na­tu­ral­nych, a na ich mar­no­traw­stwo już nas nie stać.

Po­je­dyn­cze uspraw­nie­nia nie­wie­le zmie­nią – po­trze­ba roz­wią­zań glo­bal­nych. Dla­te­go naj­le­piej mia­sta two­rzyć od pod­staw. Ra­cjo­nal­nie je pla­no­wać i bu­do­wać z wy­ko­rzy­sta­niem no­wo­cze­snych tech­no­lo­gii, tra­dy­cyj­ne źró­dła ener­gii za­stę­pu­jąc od­na­wial­ny­mi i eko­lo­gicz­ny­mi. Taki wnio­sek na­su­wa się po obej­rze­niu kil­ku pla­no­wa­nych, a na­wet re­ali­zo­wa­nych już pro­jek­tów miast przy­szło­ści. Miast czy­stych, sa­mo­wy­star­czal­nych ener­ge­tycz­nie, zu­ży­wa­ją­cych mi­ni­mum ener­gii, wody i pa­liw, w któ­rych nie ma miej­sca na ja­kie­kol­wiek mar­no­traw­stwo. Na ra­zie na ta­kie fa­na­be­rie mogą so­bie po­zwo­lić kra­je naj­bo­gat­sze, ale sko­ro to one wy­zna­cza­ją świa­to­we tren­dy – mo­że­my przy­jąć, że i na­sze mia­sta będą kie­dyś po­zba­wio­ne wad.

PIERW­SZE EKO­LO­GICZ­NE MIA­STO

Bu­do­wa­ne w Ara­bii Sau­dyj­skiej Mas­dar City to fla­go­wy pro­jekt pro­gra­mu Ży­ją­ca Pla­ne­ta or­ga­ni­za­cji eko­lo­gicz­nej WWF.

Speł­nia 10 pod­sta­wo­wych za­ło­żeń ży­cia w har­mo­nii z na­tu­rą:

1. ze­ro­wa emi­sja dwu­tlen­ku wę­gla, 2. zero od­pa­dów, 3. eko­lo­gicz­ny trans­port, 4. lo­kal­ne i eko­lo­gicz­ne ma­te­ria­ły, 5. lo­kal­ne i eko­lo­gicz­ne je­dze­nie, 6. eko­lo­gicz­nie po­zy­ski­wa­na woda, 7. śro­do­wi­sko na­tu­ral­ne i dzi­ka przy­ro­da, 8. roz­wój i dzie­dzic­two kul­tu­ro­we, 9. rów­ność i uczci­wość w han­dlu, 10. zdro­wie i szczę­ście.

Kino kła­mie

Fil­my – ta­kie jak Pią­ty ele­ment czy Łow­ca an­dro­idów – wmó­wi­ły nam, że mia­sta przy­szło­ści za­peł­nią ciem­ne dra­pa­cze chmur, po­mię­dzy któ­ry­mi będą la­ta­ły ha­ła­su­ją­ce pry­wat­ne ra­kie­ty. Zie­le­ni miej­skiej i go­łę­bi brak. To na szczę­ście scien­ce fic­tion – re­al­ny świat zmie­rza w inną stro­nę. Mia­sta za­si­la­ne ener­gią z elek­trow­ni wę­glo­wych, peł­ne tkwią­cych w kor­kach sa­mo­cho­dów, oświe­tla­ne nie­wy­daj­ny­mi lam­pa­mi, pro­du­ku­ją­ce tony śmie­ci są dziś naj­więk­szym wro­giem szczę­śli­wej ludz­ko­ści. Ich miej­sce mają za­jąć zie­lo­ne cuda wy­peł­nio­ne ko­smicz­ną tech­no­lo­gią. Jed­no z pierw­szych po­wsta­je parę ty­się­cy ki­lo­me­trów od nas.

Mas­dar w Zjed­no­czo­nych Emi­ra­tach Arab­skich to pierw­sze w peł­ni eko­lo­gicz­ne mia­sto. „Eko­lo­gicz­ne” zna­czy w tym przy­pad­ku „sa­mo­wy­star­czal­ne” ener­ge­tycz­nie, nie­po­trze­bu­ją­ce tra­dy­cyj­nych pa­liw. Mia­sto po­wsta­ją­ce kosz­tem 15 mld do­la­rów po­mie­ści 50 ty­się­cy miesz­kań­ców – tylu, ilu miesz­ka w Ełku. Bu­do­wa trwa już od roku, a ma się za­koń­czyć za sześć lat.

Naj­now­sze tech­no­lo­gie umoż­li­wia­ją nam bu­do­wa­nie miast do­sko­na­łych, ale czy bę­dzie się chcia­ło w nich miesz­kać?

ARKA NO­EGO?

Gdy ka­ta­stro­fa kli­ma­tycz­na sta­nie się fak­tem i wody oce­anów za­le­ją te­re­ny ni­sko po­ło­żo­ne, jed­nym ze spo­so­bów na ra­tu­nek może być mia­sto pły­wa­ją­ce. Li­ly­pad, czy­li „li­lia wod­na”, to po­myst bel­gij­skie­go ar­chi­tek­ta Vin­cen­ta Cal­le­baut. Mia­sto mo­gło­by po­mie­ścić 50 ty­się­cy miesz­kań­ców i dry­fo­wa­ło­by so­bie na po­wierzch­ni mo­rza. Śro­dek li­lii zaj­mo­wa­ło­by „pod­wod­ne” je­zio­ro na desz­czów­kę, bę­dą­ce jed­no­cze­śnie ba­la­stem za­pew­nia­ją­cym sta­bil­ność kon­struk­cji.

Lu­dzie miesz­ka­li­by w trzech gi­gan­tycz­nych „li­ściach” wo­kół je­zio­ra.

Prąd, jak w przy­pad­ku po­dob­nych pro­jek­tów, miał­by po­cho­dzić z ener­gii sło­necz­nej, wia­tru i spa­la­nia bio­ma­sy. Kło­pot tyl­ko z je­dze­niem: miesz­kań­cy by­li­by ska­za­ni na die­tę opar­tą na owo­cach mo­rza. No i co z oso­ba­mi cier­pią­cy­mi na cho­ro­bą mor­ską? Ale Li­ly­pad to na ra­zie tyl­ko pro­jekt – oby nie był nig­dy po­trzeb­ny.

Mas­dar (po arab­sku „źró­dło”) bę­dzie ko­rzy­sta­ło wy­łącz­nie z ener­gii wia­tro­wej, sło­necz­nej i ogniw wo­do­ro­wych. Żad­nych ga­zów cie­plar­nia­nych, od­pa­dów ani sa­mo­cho­dów spa­li­no­wych. Z jed­nej stro­ny to tro­chę dziw­ne, że za pro­jekt za­bie­ra­ją się szej­ko­wie ży­ją­cy ze sprze­da­ży ropy, ale naj­wy­raź­niej i oni do­strze­ga­ją na ho­ry­zon­cie zmierzch go­spo­dar­ki opar­tej na pa­li­wach ko­pal­nych. Pu­styn­ne te­re­ny Pół­wy­spu Arab­skie­go to ide­al­ne miej­sce na po­dob­ne eks­pe­ry­men­ty: prak­tycz­nie nie­ogra­ni­czo­ne środ­ki fi­nan­so­we, mnó­stwo prze­strze­ni, żad­nych kło­po­tów z wy­ku­pem dzia­łek. Do tego nie­mal cały rok słoń­ce, do­star­cza­ją­ce „pa­li­wa” do ba­te­rii sło­necz­nych. Jak wy­li­czy­li pro­jek­tan­ci, współ­cze­sne „czy­ste” tech­no­lo­gie po­zwa­la­ją na po­kry­cie jed­nej trze­ciej po­trzeb ener­ge­tycz­nych no­wo­cze­sne­go mia­sta. Po­zo­sta­łe dwie trze­cie trze­ba zwy­czaj­nie za­osz­czę­dzić. W go­rą­cym kli­ma­cie mnó­stwo ener­gii zu­ży­wa się na za­si­la­nie wszech­obec­nej kli­ma­ty­za­cji, dla­te­go opra­co­wa­no zmyśl­ne sys­te­my wen­ty­la­cji i ochro­ny przed słoń­cem. A za­tem Mas­dar po­prze­ci­na­ny jest wą­ski­mi ulicz­ka­mi, by za­pew­nić mak­si­mum cie­nia; bu­dyn­ki nie są wy­so­kie, naj­wy­żej pię­cio­pię­tro­we. Po­nie­waż be­ton ma­ga­zy­nu­je cie­pło i po­wo­li je uwal­nia, ścia­ny do­mów i biu­row­ców będą lek­kie, od ze­wnątrz po­kry­te me­ta­licz­ną war­stwą od­bi­ja­ją­cą pro­mie­nie sło­necz­ne. Mia­sto bę­dzie ogra­ni­czo­ne w roz­mia­rach i za­mknię­te – każ­dy „nad­mia­ro­wy” bu­dy­nek do­kle­jo­ny do pro­jek­tu mógł­by za­kłó­cić de­li­kat­ną rów­no­wa­gę ener­ge­tycz­ną ca­ło­ści. Ser­cem eko­mia­sta bę­dzie Mas­dar He­adqu­ar­ters, czy­li Cen­tra­la, pierw­szy na świe­cie bu­dy­nek, któ­ry w pew­nym sen­sie bę­dzie bu­do­wał sam sie­bie. Naj­pierw wy­koń­czo­ny zo­sta­nie dach po­kry­ty ba­te­ria­mi sło­necz­ny­mi – po­zy­ski­wa­na z nich ener­gia za­si­li ma­szy­ny bu­dow­la­ne. Do­ce­lo­wo cen­tra­la bę­dzie pro­du­ko­wa­ła wię­cej ener­gii, niż mają wy­no­sić jej po­trze­by.

ZA­SI­LA­NIE Z ŁU­PIN RY­ŻO­WYCH

Dong­tan – tak ma się na­zy­wać eko­mia­sto koto Szan­gha­ju, zaj­mu­ją­ce frag­ment wy­spy Chong­ming na rze­ce Jang­cy. Mia­sto zo­sta­nie po­łą­czo­ne z Szan­gha­jem pod­ziem­nym tu­ne­lem, ma po­mie­ścić pół mi­lio­na miesz­kań­ców na 30 km². Pro­jekt sta­wia na mak­sy­mal­ną lo­kal­ność: oby­wa­tel ma miesz­kać, pra­co­wać i od­po­czy­wać moż­li­wie bli­sko. Chiń­scy pla­ni­ści do­szli do wnio­sku, że do­jazd do pra­cy to nie tyl­ko stra­ta cza­su, ale przede wszyst­kim mar­no­wa­nie ener­gii po­trzeb­nej na prze­wie­zie­nie pa­sa­że­ra. Dla­te­go naj­le­piej, by oby­wa­tel miesz­kał jak naj­bli­żej pra­cy. A gdy zmie­ni po­sa­dę? Wte­dy po­wi­nien się prze­pro­wa­dzić w po­bli­że no­wej fir­my. Trans­port – tyl­ko pu­blicz­ny. Każ­dy miesz­ka­niec Dong­ta­nu bę­dzie po­trze­bo­wał mak­si­mum sied­miu mi­nut, aby do­trzeć pie­szo do naj­bliż­sze­go przy­stan­ku ko­mu­ni­ka­cji miej­skiej. Pry­wat­ne sa­mo­cho­dy (tyl­ko elek­trycz­ne) będą do­zwo­lo­ne, ale i tak nie za bar­dzo bę­dzie gdzie nimi jeź­dzić.

Ener­gia, nie­zbęd­na do funk­cjo­no­wa­nia mia­sta, ma po­cho­dzić w 60 pro­cen­tach z tur­bin wia­tro­wych i ba­te­rii sło­necz­nych. Resz­ta bę­dzie po­zy­ski­wa­na ze spa­la­nia od­pa­dów, głów­nie łu­pin ry­żo­wych, bo ta­kich śmie­ci jest w Chi­nach naj­wię­cej. Oczy­wi­ście nie ma mowy o wy­pusz­cza­niu do at­mos­fe­ry dwu­tlen­ku wę­gla – ten bę­dzie fil­tro­wa­ny i kie­ro­wa­ny na po­trze­by miej­sco­wych upraw.

Eko­lo­gicz­ne mia­sta, ta­kie jak Mas­dar czy Dong­tan, to (na szczę­ście) eks­pe­ry­men­ty. Trud­no ocze­ki­wać, że za­stą­pią ist­nie­ją­ce od kil­ku­set lat me­tro­po­lie.

W Mas­da­rze prak­tycz­nie nie prze­wi­dzia­no trans­por­tu in­dy­wi­du­al­ne­go. Ale nie cho­dzi o to, by po pro­stu od­dać uli­ce tram­wa­jom czy au­to­bu­som. Cały układ dro­go­wy mia­sta za­pro­jek­to­wa­no ory­gi­nal­nie: cią­gi pie­sze, chod­ni­ki i pla­ce zaj­mą sto pro­cent po­wierzch­ni. Trans­port bę­dzie od­by­wał się na po­zio­mie „mi­nus je­den”, ni­czym w me­trze. Pod zie­mią zmie­ści się cały sys­tem trans­por­to­wy oraz in­sta­la­cje miej­skie, dzię­ki cze­mu nie wy­stą­pi ko­li­zja ru­chu pie­sze­go z ko­ło­wym; nie trze­ba też bę­dzie roz­ko­py­wać chod­ni­ków, gdy pęk­nie rura. Nie­mal każ­dy bu­dy­nek bę­dzie dzie­łem sa­mym w so­bie, nad czym czu­wa­ją ar­chi­tek­ci z pra­cow­ni Nor­ma­na Fo­ste­ra.

Pro­jekt po­dob­ny do arab­skie­go mają Chiń­czy­cy. W ich przy­pad­ku my­śle­nie per­spek­ty­wicz­ne jest szcze­gól­nie istot­ne – w cią­gu 40 lat aż 600 mln miesz­kań­ców tego kra­ju prze­nie­sie się ze wsi do miast.

Trze­ba przy­znać, że wi­zu­ali­za­cje zie­lo­nych miast przy­szło­ści, w któ­rych wszy­scy są szczę­śli­wi, czy­ści i eko­lo­gicz­ni, ro­bią wra­że­nie. Je­śli wie­rzyć ar­chi­tek­tom wi­zjo­ne­rom, eko­lo­gom i za­an­ga­żo­wa­nym de­cy­den­tom, w przy­szło­ści cze­ka­ją nas bez­tro­skie spa­ce­ry bul­wa­ra­mi, za­cie­nio­ny­mi dzie­siąt­ka­mi drzew, w mia­stach ze zna­ko­mi­cie roz­wi­nię­tą ko­mu­ni­ka­cją pu­blicz­ną, mia­stach bez­piecz­nych, przy­ja­znych nie­peł­no­spraw­nym, peł­nych świe­że­go po­wie­trza, wol­nych od śmie­ci i ha­ła­su. Nie­po­trzeb­ne będą elek­trow­nie, ra­fi­ne­rie, elek­tro­cie­płow­nie, bo wszyst­ko zor­ga­ni­zu­je­my so­bie na szcze­blu lo­kal­nym, ko­rzy­sta­jąc z od­na­wial­nych źró­deł ener­gii. I tu po­ja­wia­ją się nie­unik­nio­ne py­ta­nia. Bo Mas­dar i Dong­tan to (na szczę­ście) eks­pe­ry­men­ty. Trud­no ocze­ki­wać, że za­stą­pią ist­nie­ją­ce mia­sta.

Za­chwyt nad tymi cu­deń­ka­mi wy­obraź­ni in­ży­nier­skiej i sztu­ki ar­chi­tek­to­nicz­nej ła­two zga­sić, sta­wia­jąc kil­ka pro­stych py­tań. Gdzie tu miej­sce na czło­wie­ka?

Czy to dla lu­dzi?

Wy­obraź­my so­bie, że za 100 lat ja­kieś cia­ło rzą­dzą­ce po­le­ca znisz­cze­nie „sta­rych, brud­nych” i prze­lud­nio­nych miast jak Rzym i Pa­ryż. Co z za­byt­ka­mi, w któ­rych z po­wo­du nie­efek­tyw­nych ma­te­ria­łów mar­nu­je się mnó­stwo ener­gii? Czy mamy po­świę­cić całe dzie­dzic­two ludz­ko­ści w imię ba­te­rii sło­necz­nych i ścian trzy­ma­ją­cych cie­pło? Wszak czę­sto ha­łas, smog, trą­bią­ce sa­mo­cho­dy świad­czą wła­śnie o toż­sa­mo­ści ja­kie­goś miej­sca (tak jest nie­mal w ca­łej Azji). Czy Mas­dar i po­dob­ne mu wy­na­laz­ki nie sta­ną się oa­za­mi dla sno­bów, dro­gi­mi za­baw­ka­mi dla mi­lio­ne­rów, tak jak to jest te­raz ze słyn­nym osie­dlem w kształ­cie pal­my w Du­ba­ju? Tam po pro­stu wy­pa­da mieć apar­ta­ment, po­dob­nie jak gwiaz­dom Hol­ly­wo­od wy­pa­da mieć sa­mo­chód o na­pę­dzie hy­bry­do­wym – bez wzglę­du na to, ile na­praw­dę ben­zy­ny spa­la ten „eko­lo­gicz­ny” po­jazd. Czy nie jest to dro­ga po­dob­na do two­rze­nia za­mknię­tych osie­dli, ogro­dzo­nych mu­rem gett, lecz na dużo więk­szą ska­lę?

ZIE­LO­NE KOP­CE W KO­REI

Na po­łu­dnie od Seu­lu wy­ra­sta fu­tu­ry­stycz­ny kom­pleks miej­ski Gwang Gyo Po­wer Cen­tre we­dług pro­jek­tu ho­len­der­skich ar­chi­tek­tów z pra­cow­ni MVRDV. Osie­dle prze­zna­czo­ne dla 77 ty­się­cy miesz­kań­ców od­da­lo­ne jest o 35 km od sto­li­cy Ko­rei. Zie­lo­na osa­da skła­da się z sze­re­gu dzi­wacz­nych stoż­ko­wa­tych kon­struk­cji. Są to bu­dyn­ki miesz­kal­ne, biu­ro­we, szko­ły i cen­tra roz­ryw­ki. Każ­de pię­tro ma ob­szer­ny ta­ras, któ­ry wy­cho­dzi wprost z pod­cie­ni. Pier­ście­nie stoż­ków ob­ry­so­wa­ne są na kra­wę­dzi ży­wo­pło­ta­mi – to one za­mie­nia­ją bu­dyn­ki w wiel­kie zie­lo­ne kop­ce. Zie­leń ma chro­nić wnę­trza przed zbyt­nim na­grze­wa­niem i w ten spo­sób ogra­ni­czać za­po­trze­bo­wa­nie na ener­gię. Na każ­dym pię­trze zna­du­ją się zbior­ni­ki wody, słu­żą­cej do pod­le­wa­nia ro­ślin. Całe mia­sto ide­al­nie wpi­su­je się w kra­jo­braz, któ­re­go cen­tral­nym punk­tem jest je­zio­ro i po­kry­te la­sa­mi wzgó­rza.

Gwang Gyo to mia­sto park, któ­re­go przy­tul­na prze­strzeń jest przy­ja­zna miesz­kań­com. Pro­jekt ma być zre­ali­zo­wa­ny do 2011 roku.

Ro­dzą się też py­ta­nia czy­sto eko­no­micz­ne, zwłasz­cza gdy pa­trzy­my na pro­jekt „zie­lo­ne­go” wie­żow­ca, któ­ry ma sta­nąć w cen­trum Sin­ga­pu­ru. W tym dra­pa­czu chmur ma być wię­cej ro­ślin niż krze­seł. Wia­do­mo, że w sil­nie zur­ba­ni­zo­wa­nym mie­ście bra­ku­je miej­sca na zie­leń, dla­te­go pro­jek­tan­ci z pra­cow­ni ar­chi­tek­to­nicz­nej TR Ham­zah & Yeang po­sta­no­wi­li, że aż po­ło­wa po­wierzch­ni użyt­ko­wej bę­dzie po­ro­śnię­ta ro­ślin­no­ścią, na­tu­ral­nie fil­tru­ją­cą po­wie­trze. Nie­mal po­ło­wa ener­gii elek­trycz­nej ma być po­zy­ski­wa­na przez ba­te­rie sło­necz­ne, a to­a­le­ty mają być spłu­ki­wa­ne ze­bra­ną w tym celu desz­czów­ką. Pro­jekt wy­glą­da bar­dzo obie­cu­ją­co, ale czy jest moż­li­wy do zre­ali­zo­wa­nia? I nie cho­dzi o spra­wy tech­no­lo­gii – czy w sy­tu­acji, gdy in­we­sto­rzy krzy­wią się na każ­de 4 m² prze­zna­czo­ne na za­mon­to­wa­nie szy­bu win­dy, kto­kol­wiek za­ry­zy­ku­je bu­do­wę gma­chu, w któ­rym po­ło­wę hi­po­te­tycz­nych biur (staw­ka za wy­na­jem!) zwy­czaj­nie po­ra­sta ziel­sko?

ŚWIA­TO­WE ME­TRO­PO­LIE IN­WE­STU­JĄ W EKO­LO­GIĘ

Za­nim zre­ali­zu­ją się wi­zje fan­ta­stów i prze­nie­sie­my się do no­wych wspa­nia­łych miast, mo­że­my co nie­co po­pra­wić ja­kość ży­cia w tych, któ­re już ist­nie­ją. Róż­ne kra­je na róż­ne spo­so­by wal­czą ze smo­giem i śmie­cia­mi, pró­bu­ją pod­łą­czyć się pod źró­dła czy­stej ener­gii. Naj­trud­niej­sze za­da­nie mają wła­dze prze­lud­nio­nych aglo­me­ra­cji w kra­jach Trze­cie­go Świa­ta. Peł­ne kop­cą­cych sa­mo­cho­dów, z roz­sy­pu­ją­cą się sie­cią ka­na­li­za­cyj­ną, za­si­la­ne przez elek­trow­nie wę­glo­we.

San Fran­ci­sco w słoń­cu

Ka­li­for­nij­ska per­ła po­wo­li za­mie­nia się z „San” w „Sun” Fran­ci­sco. Wła­dze mia­sta sto­su­ją wo­bec przed­się­bior­ców za­chę­ty fi­nan­so­we, aby prze­sta­wi­li się na za­si­la­nie ener­gią sło­necz­ną. Ze skle­pów znik­nę­ły pla­sti­ko­we bu­tel­ki i re­kla­mów­ki. Mimo że to Sta­ny Zjed­no­czo­ne, aż po­ło­wa miesz­kań­ców ko­rzy­sta z ko­mu­ni­ka­cji miej­skiej. Na sztucz­nej wy­spie w za­to­ce po­wsta­je eko­mia­sto dla 13 ty­się­cy miesz­kań­ców.

Lon­dyn prze­sta­je truć

Wiel­ką szan­są na „oczysz­cze­nie” bry­tyj­skiej sto­li­cy mają być igrzy­ska olim­pij­skie w 2012 roku. Lon­dyń­czy­cy chcą przy­wi­tać go­ści w eko­lo­gicz­nej, w du­żej czę­ści sa­mo­wy­star­czal­nej ener­ge­tycz­nie, wio­sce olim­pij­skiej – mówi się, że na­wet pło­mień olim­pij­ski nie zo­sta­wi śla­du tlen­ków wę­gla. Szer­sze pla­ny prze­wi­du­ją re­duk­cję do 2025 roku emi­sji ga­zów cie­plar­nia­nych w cen­trum mia­sta o 60 pro­cent.

Pa­ryż sta­wia na ro­we­ry

Sto­li­ca Fran­cji prze­sia­da się z sa­mo­cho­dów na ro­we­ry. W lip­cu 2007 roku w Pa­ry­żu – wzo­rem cho­ciaż­by Bar­ce­lo­ny czy Ko­pen­ha­gi – ru­szył wiel­ki miej­ski sys­tem wy­po­ży­cza­nia ro­we­rów. W ca­łym Pa­ry­żu utwo­rzo­no aż 750 punk­tów, w któ­rych moż­na ro­wer wy­po­ży­czyć oraz zo­sta­wić. Dzień jaz­dy kosz­tu­je za­le­d­wie jed­no euro. Już po dwóch ty­go­dniach licz­ba wy­po­ży­czeń ro­we­rów prze­kro­czy­ła mi­lion.

Rey­kja­vik grze­ją gej­ze­ry

W Rey­kja­vi­ku aż 90 pro­cent miesz­kań­ców ogrze­wa domy wodą z go­rą­cych źró­deł, któ­re bu­zu­ją pod po­wierzch­nią wy­spy. Gej­ze­ry do­star­cza­ją też aż jed­ną pią­tą ca­łej zu­ży­wa­nej przez Is­land­czy­ków elek­trycz­no­ści. Więk­szość z po­zo­sta­łych 80 pro­cent i tak po­cho­dzi przede wszyst­kim z elek­trow­ni wod­nych. Do po­ło­wy XXI wie­ku Is­lan­dia ma się stać cał­ko­wi­cie nie­za­leż­na od tra­dy­cyj­nych pa­liw ko­pal­nych.

Po­win­ni­śmy so­bie jed­nak za­dać pod­sta­wo­we py­ta­nie: czy je­ste­śmy go­to­wi miesz­kać w tego typu mia­stach? Po­zba­wio­ne hi­sto­rii, za­byt­ków, sta­rych piw­nic prze­ro­bio­nych na klu­by; na­siąk­nię­tych prze­szło­ścią uli­czek, ka­fe­jek i ro­dzin­nych skle­pi­ków – na dłuż­szą metę na­da­ją się do za­miesz­ka­nia przez ro­bo­ty, a nie twór­czych i spra­gnio­nych emo­cji lu­dzi. Bo chy­ba każ­dy z nas ma ja­kieś „wy­wro­to­we”, zu­peł­nie nie­eko­lo­gicz­ne na­ło­gi i przy­zwy­cza­je­nia, z któ­rych za nic nie zre­zy­gnu­je. Ja­cek Fe­do­ro­wicz w jed­nym z fe­lie­to­nów traf­nie za­uwa­żył, że jed­no­ra­zo­we fo­lio­we re­kla­mów­ki są nie­za­stą­pio­ne ze wzglę­du na nie­by­wa­łą prak­tycz­ność. Zwłasz­cza gdy chce­my prze­nieść rzecz mo­krą, ciek­ną­cą albo gro­żą­cą za­mo­cze­niem. Ka­pi­ta­lizm zwol­nił nas z bie­ga­nia po buł­ki z wła­sną siat­ką i z tego kom­for­tu prze­cięt­nie le­ni­we­mu czło­wie­ko­wi (zwłasz­cza płci mę­skiej – brak to­reb­ki!) trud­no zre­zy­gno­wać. Fa­cet nosi przy so­bie naj­chęt­niej tyl­ko port­fel, ze­ga­rek i te­le­fon, ale żeby pa­mię­tać o ja­kiejś lnia­nej eko­lo­gicz­nej tor­bie (a naj­le­piej trzech) na wszel­ki wy­pa­dek, co to, to nie. I nie kłó­ci się to wca­le ze świa­do­mym po­dej­ściem do eko­lo­gii.

Eko­lo­gia du­szy

Nie­daw­no, pod­czas szczy­tu kli­ma­tycz­ne­go w Po­zna­niu, je­den z ty­go­dni­ków wy­dru­ko­wał list od miesz­kan­ki tego mia­sta. Au­tor­ka pi­sze, że choć sta­ra się żyć w spo­sób przy­ja­zny pla­ne­cie – za­krę­ca wodę pod­czas my­cia zę­bów, za­wsze gasi za sobą świa­tło, se­gre­gu­je śmie­ci – to jed­nak nie jest w sta­nie zre­zy­gno­wać z wie­czor­ne­go dłu­gie­go prysz­ni­ca, któ­ry po­zwa­la jej za­po­mnieć o kło­po­tach. – Dbaj­my o eko­lo­gię świa­ta, ale pa­mię­taj­my też o eko­lo­gii du­szy – pi­sze po­zna­nian­ka. Mógł­bym się pod­pi­sać pod tym li­stem, bo cie­pła woda le­ją­ca mi się na gło­wę też dzia­ła na mnie ko­ją­co i po­zwa­la po­ukła­dać my­śli, w spo­ko­ju coś prze­ana­li­zo­wać. Zu­ży­wam zde­cy­do­wa­nie wię­cej wody niż po­trze­ba na szyb­ką ką­piel. Co gor­sza, je­stem uza­leż­nio­ny od tra­dy­cyj­nych ża­ró­wek. Bar­wa świa­tła emi­to­wa­na przez te ener­go­osz­częd­ne dzia­ła na mnie de­pre­syj­nie. Kie­dy usły­sza­łem, że po 2012 roku w Unii Eu­ro­pej­skiej nie bę­dzie moż­na już ku­pić nor­mal­nej ża­rów­ki, po­sta­no­wi­łem za­bez­pie­czyć się przed tą tra­ge­dią: za­mie­rzam uzbie­rać za­pas nor­mal­nych ża­ró­wek, aby wy­star­czy­ło mi ich do koń­ca ży­cia. I upo­rczy­wie, bez wzglę­du na cenę za prąd, za­mie­rzam mar­no­wać ener­gię. Czy dla ko­goś ta­kie­go zna­la­zło­by się miej­sce w eko­mie­ście? Czy też ko­mi­tet blo­ko­wy prze­gło­so­wał­by moją na­tych­mia­sto­wą eks­mi­sję?

Max Su­ski

Nie­za­leż­ny dzien­ni­karz zaj­mu­ją­cy się te­ma­ty­ką oby­cza­jo­wą i mo­to­ry­za­cyj­ną. Pu­bli­ko­wał m.in. w „Prze­kro­ju”, „Ma­chi­nie”, „Ga­ze­cie Wy­bor­czej”, „Fo­cu­sie”Su­per­o­dzież: wy­le­czy, obro­ni, po­mo­że

Ko­szul­ka, któ­ra kry­je w so­bie skom­pli­ko­wa­ną apa­ra­tu­rę me­dycz­ną, sa­mo­czysz­czą­ce się spodnie, kom­bi­ne­zon, któ­ry we­zwie ka­ret­kę, gdy bę­dzie­my mie­li wy­pa­dek – tak wkrót­ce bę­dzie wy­glą­da­ła na­sza gar­de­ro­ba.

Anna Pio­trow­ska

Wy­obraź­my so­bie po­dróż­ni­ka, któ­ry sa­mot­nie prze­dzie­ra się przez po­łu­dnio­wo­ame­ry­kań­ską pusz­czę. Na sku­tek zmia­ny kli­ma­tu i stre­fy cza­so­wej jego or­ga­nizm nie funk­cjo­nu­je pra­wi­dło­wo. Do­sta­je co­raz wyż­szej go­rącz­ki, a wy­dzie­la­ne przez cia­ło sub­stan­cje jed­no­znacz­nie wska­zu­ją na po­czą­tek in­fek­cji, któ­rą zła­pał praw­do­po­dob­nie jesz­cze w sa­mo­lo­cie. Za­nim jed­nak cho­ro­ba osta­tecz­nie go po­wa­li, umiesz­czo­ne w stro­ju wę­drow­ca sto­sow­ne czuj­ni­ki nie tyl­ko wy­kry­ją wzra­sta­ją­cą cie­pło­tę cia­ła, ale i zi­den­ty­fi­ku­ją ata­ku­ją­ce go bak­te­rie. Sen­so­ry pod­nio­są alarm, a kom­pu­ter oso­bi­sty do­bie­rze od­po­wied­nie do cho­ro­by le­cze­nie i na­ka­że po­dróż­ni­ko­wi od­po­czy­nek. Po kil­ku dniach spę­dzo­nych w in­diań­skiej wio­sce nasz bo­ha­ter bę­dzie mógł po­now­nie ru­szyć na szlak.

Po­ściel dla ser­ca

To przy­szłość, ale nie tak od­le­gła, jak mo­gło­by się wy­da­wać. Ubra­nia, któ­re mo­ni­to­ru­ją ak­cję ser­ca czy ana­li­zu­ją che­micz­ny skład ludz­kie­go potu, po­wsta­ją już w eu­ro­pej­skich la­bo­ra­to­riach w ra­mach pro­gra­mu „Smart Fa­brics, In­te­rac­ti­ve Te­xti­le – SFIT” (In­te­li­gent­ne włók­na, in­te­rak­tyw­ne ma­te­ria­ły). Oto przy­kład: tka­ni­ny z se­rii My He­art. Na­ukow­cy wple­tli w nie cien­kie jak włos elek­tro­dy, zbie­ra­ją­ce dane na te­mat pra­cy ser­ca. Moż­na z tych tka­nin uszyć ko­szul­ki lub po­ściel. Dzię­ki temu da się kon­tro­lo­wać ak­cję ser­ca czło­wie­ka 24 go­dzi­ny na dobę. Uzy­ska­ne w ten spo­sób in­for­ma­cje tra­fia­ją do spe­cjal­ne­go mi­kro­kom­pu­te­ra, któ­ry może prze­słać je da­lej, na przy­kład do le­ka­rza.

Po 20 go­dzi­nach na słoń­cu po­kry­te TiO₂ włók­na oczysz­czą się cał­ko­wi­cie na­wet z plam wina lub kawy.

W po­dob­ny spo­sób dzia­ła­ją de­li­kat­ne czuj­ni­ki opra­co­wa­ne w ra­mach pro­jek­tu Con­text, któ­re mie­rzą po­ziom chro­nicz­ne­go prze­cią­że­nia mię­śni i ścię­gien. Po­wsta­ją­ce wsku­tek tego ura­zy są czę­ste u pra­cow­ni­ków li­nii mon­ta­żo­wych oraz osób pi­szą­cych na kla­wia­tu­rze kom­pu­te­ra. Stwo­rzo­na przez na­ukow­ców ko­szul­ka alar­mu­je, gdy po­dej­mo­wa­ny przez czło­wie­ka wy­si­łek jest dla nie­go zbyt wiel­ki.

La­bo­ra­to­rium w majt­kach

Ucze­ni z pro­jek­tu BIO­TEX po­szli o krok da­lej. Stwo­rzy­li kil­ka zu­peł­nie no­wa­tor­skich bio­sen­so­rów, któ­re wple­cio­ne w ma­te­riał bie­li­zny są w sta­nie na przy­kład z kro­pel­ki potu od­czy­tać po­ziom elek­tro­li­tów w or­ga­ni­zmie. Inny czuj­nik mie­rzy pH potu, a jego ko­lor zmie­nia się w za­leż­no­ści od otrzy­ma­ne­go wy­ni­ku.

Co cie­ka­we, te bio­sen­so­ry nie są po­mniej­szo­ną wer­sją ist­nie­ją­cej od lat tech­no­lo­gii. La­bo­ra­to­ria w bie­liź­nie są bar­dziej sa­mo­wy­star­czal­ne. Wie­lu che­micz­nych lub bio­che­micz­nych re­ak­cji wy­ko­rzy­sty­wa­nych w nor­mal­nych ba­da­niach nie da się od­wró­cić, za­pas od­czyn­ni­ków do ich prze­pro­wa­dza­nia trze­ba od­na­wiać za każ­dym ra­zem. Kie­dy jed­nak mo­ni­to­ru­je się czy­jeś zdro­wie bez prze­rwy za po­mo­cą „in­te­li­gent­ne­go” ubra­nia – nie moż­na tego ro­bić. Dla­te­go na po­trze­by BIO­TEK­SU zbu­do­wa­no no­wa­tor­skie sen­so­ry, któ­re są zdol­ne od­wró­cić prze­pro­wa­dzo­ne re­ak­cje i co też waż­ne – da­wać wia­ry­god­ne wy­ni­ki w przy­pad­ku, gdy uży­ta do ba­dań prób­ka jest na­praw­dę nie­wiel­ka.

Dla­te­go w ra­mach pro­gra­mu BIO­TEX stwo­rzo­no też coś w ro­dza­ju mi­kro­pom­py, któ­ra zbie­ra czą­stecz­ki potu z cia­ła czło­wie­ka i prze­no­si je da­lej, do ob­sza­ru, gdzie znaj­du­ją się czuj­ni­ki, któ­re prze­pro­wa­dza­ją sto­sow­ne ana­li­zy. Na ra­zie te no­wa­tor­skie wy­na­laz­ki zo­sta­ły wy­ko­rzy­sta­ne do te­stów na oso­bach oty­łych, cu­krzy­kach oraz spor­tow­cach, da­jąc za każ­dym ra­zem wia­ry­god­ne wy­ni­ki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: