Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Seksualne cienie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 września 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Seksualne cienie - ebook

Na czacie w pokoju zwanym Studnią Przemilczanych Pragnień spotyka się kilka osób. Łączy ich jedno: nie są w stanie przezywać miłości fizycznej w taki sposób, jak większość ludzi. Mimo że nie robią nikomu krzywdy, nie mają złudzeń: ujawnienie prawdy będzie skutkowało wyalienowaniem z otoczenia jako "zboczeńców". Tylko w Sieci mogą być sobą.
Jednak najbardziej skryta, Poczwarka, założycielka Studni, nawet na anonimowym czacie nie zdradza, gdzie leży istota jej problemu. Do czasu, gdy spotyka Alchemika, jedynego człowieka, przed którym gotowa jest się otworzyć. Decyduje się na coś, co za zaskakuje ją samą: spotkanie w "realu". Zdziwienie Alchemika jest spore, bo Poczwarka okazuje się...

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7564-224-7
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Opuściła mieszkanie po jedzenie i butelkę wina. Późny ranek nastrajał melancholijnie. Łypnęła na świat spod oka. Rozczarowana wróciła do domu. Tym samym rytmem jak co dzień spędziła kolejne godziny życia. Siedziała przed komputerem, piła wino, wprowadzając się w lekką nieświadomość istnienia, zjadła byle co i późnym wieczorem położyła się do łóżka, aby przez następne dwie godziny myśleć o absurdzie własnej osoby i całego świata, nie mogąc zasnąć w spokoju, bojąc się czegoś, bez cienia wyobrażenia o twarzy swego lęku. Gdy w końcu udało jej się wyrwać z kajdan myśli, gnała po pustkowiach wyczarowanych przez podświadomość w koszmarach, wspomnieniach bądź złudzeniach z najskrytszych pragnień i marzeń niezrealizowanej w psychice osobowości.

Gdy ocknęła się z niespokojnej nocy, posłyszała wrzawę codzienności, wdzierającą się niczym złodziej w jej progi i kradnącą uzurpowany w ostatnich chwilach snu pogląd, iż każda nieprzychylność jest do pokonania, że poddanie się jest niechlubnym wyjściem awaryjnym, z którego korzystają jedynie nieudacznicy. Nie mogąc wytrzymać z wszechogarniającą bezczynnością, usiadła na łóżku i założyła to samo ubranie co wczoraj i przedwczoraj, i jeszcze dzień wcześniej. Zajrzała do lodówki i spostrzegłszy niedojedzony zeszłego wieczoru jogurt, uśmiechnęła się do siebie: „Co się ze mną porobiło?”. Wyłożyła puszkę z kocim jedzeniem do talerzyka przy stoliku w kuchni i patrzyła w ciszy, jak kotka, głupie stworzenie, połyka kawałki mięsa, Bóg wie z jakiego zwierzęcia, być może z innego kota? Zazdrościła jej. Tak niewiele potrzebowała ta kulka futerka. Puszkę kociej żywności, czasem suchą karmę dla równowagi pokarmowej i czystą kuwetę (o której czyszczeniu niekiedy zapominała, lecz smród dochodzący z okolic szafki na buty w przedpokoju przypominał rychło o obowiązkach posiadacza niższej formy życia). Jakże chciała stać się bezrozumnym zjadaczem materii, podobnym miauczącym potomkiem ameby o zminimalizowanych potrzebach. Usiadła na taborecie przy oknie i czekała, aż kotka skończy jeść. Ta oblizała się, dojadłszy wszystko, co zostało jej wyłożone, i spoglądając w kierunku właścicielki obojętnie, obróciła się i wyszła z kuchni. Powędrowała za zwierzęciem bez ciekawości, dla samej przechadzki, z kuchni do dziennego pokoju. Kotka wskoczyła na fotel i zawinąwszy ogon, zasnęła, bezpieczna, niegłodna, szczęśliwa.

Wyszła z domu przed pierwszą. Dzień, który z rana nasłonecznił jej mieszkanie, teraz, pochmurny i ciemny, pachniał wczesną jesienią. Zanosiło się na deszcz. Lubiła deszcz. Przeganiał ludzi z ulic i sprawiał, że świat wyglądał znośniej, był wówczas bardziej podobny do niej, szarością i smutkiem lgnął do niej niczym brat bliźniak. W sklepie spożywczym kupiła dwie główki sałaty i bułki. Kasjerka oszukała ją na drobnych. Wiedziała o tym, ale nie zareagowała, zgarnęła z lady resztę i wróciła do domu. Nie lubiła zabierać głosu w sytuacjach, w których można oszczędzić sobie wysiłku otwierania ust. Ale postanowiła więcej do tego sklepu nie pójść. Wspięła się na drugie piętro, do wynajętego mieszkania, i zamknęła za sobą drzwi na zamek. Usiadła w fotelu, który wcześniej okupowała jej kotka, i pogrążyła się w myślach.

Od półtora roku mieszkała sama. Nie miała „żywych” przyjaciół, a jedynie znajomków z ekranu monitora, internetowych ziomków dotrzymujących jej towarzystwa, kiedy wieczorami nachodziła ją potrzeba dopełnienia stadnej natury. Siadała przed komputerem i wymieniała poglądy, myśli, uwagi z osobami, których oblicza były jej obce, nieznajome albo które znała jedynie ze zdjęć złej jakości, przesyłanych pocztą elektroniczną wśród tłoku sieciowego, który potęgował się z miesiąca na miesiąc, uniemożliwiając niekiedy zwykłą egzystencję w cyberprzestrzeni. Nie wiodła jednak życia podzielonego na dwie osobowości: jedna widoczna w życiu codziennym, w realiach miejskich struktur, odziana w cielesność, druga wirtualna, stworzona przez nią w społeczności Globalnej Wioski, uźródlona w świadomości i rzucona na dysk twardy serwera internetowego. Nie tak wyglądało jej życie, ponieważ życie poza pokojem mieszkania, utrzymywanego z zasiłku socjalnego, poza siecią, poza społeczeństwem wirtualnym, nie istniało. Ograniczało się do podtrzymywania funkcji biologicznych organizmu, do chadzania na spacery celem wypoczęcia, schłodzenia umysłu, kupienia prowiantu dla siebie i kota. W życiu wirtualnym natomiast żyła bardzo aktywnie. Prowadziła kilka stron www zawierających notatki z dziedzin jej zainteresowań, była autorką grupy dyskusyjnej zbierającej wypowiedzi wszelkich mniejszości na świecie, często uczestniczyła w czatach, gdzie poznawała nowych przyjaciół lub spotykała starych. Przeszukiwała „półki” sklepów internetowych, kupując niekiedy książki, płyty z muzyką, czy inne produkty mniej lub bardziej potrzebne, pomniejszając oszczędności zgromadzone w poprzednim roku, kiedy jeszcze pracowała.

Czy była szczęśliwa, prowadząc podobną egzystencję, pełną wyrzeczeń natury ciała, potrzeb rodzinnych, bez wakacji z przyjaciółmi czy zwykłego spaceru z kochaną osobą? Jest rzeczą jasną, iż wiele nocy spędziła płacząc, użalając się nad sobą, a nawet myśląc o samobójstwie. Ale nie jej pozostawiono wybór takiego a nie innego życia. Została niejako zaszeregowana przez naturę i społeczeństwo do grupy ludzi, którzy w normalnych warunkach zwykłego życia nie potrafią odnaleźć szczęścia czy choćby spokoju. Zmuszona zatem do prowadzenia podobnego bytu, osiadła w średniej wielkości miasteczku i z dala od rodziny, matki, przyrodniego brata i sióstr, udawała przed samą sobą, iż jest normalna.

Jak zaczęło się jej osamotnienie, pozostawienie samej sobie w warunkach elektronicznych przełączników Globalnej Wioski? Przede wszystkim wyemigrowała z rodzinnego kraju do innego państwa, gdzie system opieki socjalnej był na wyższym poziomie i nikomu nie przeszkadzało, iż była wrzodem na ciele społeczeństwa. Kluczem do tego było posiadane podwójne obywatelstwo. Początkowe kłopoty z językiem rychło pokonała. Znalazła pracę za rozsądne wynagrodzenie, umeblowała mieszkanie, zaoszczędziła trochę gotówki na zakup przenośnego komputera. Po roku dopełniła formalności z przyznaniem zasiłku socjalnego, niewielkiego, ale zapewniającego utrzymanie stałego przyłącza do Sieci i odpychającego wizję śmierci głodowej. Wszystko to, nie nawiązując bliżej znajomości z kimkolwiek. Będąc z natury nieśmiałą, a może nie chcąc angażować się w jakąkolwiek przyjaźń, z przyczyn nawet dla niej zupełnie niejasnych, oduczyła się obcować z ludźmi na tyle, by dziwić się najzwyklejszym ich gestom. Ale co tak naprawdę przyczyniło się do oderwania od stada społecznego? Dlaczego postanowiła upozorować własną śmierć przed światem i w dwudziestopierwszowiecznej samotni planować resztę życia? W jakich źródłach należy się zanurzyć w poszukiwaniu odpowiedzi…?

Zaczął padać deszcz. Zamknęła okno, wszystko wskazywało na to, iż zima tego roku przyjdzie rychlej i będzie zimniejsza od poprzedniej. Drugi raz spędzi w tym miejscu krótkie dni zimowe i długie wieczory pod kocem przy biurku komputerowym, z rozświetlonym jasno monitorem, lub w grubej pościeli, przykryta po uszy, z laptopem na kolanach. Wyjęła z barku nową butelkę wina i nalawszy sobie do używanego już dzisiaj kieliszka pokrzepiającego płynu, zasiadła do klawiatury w nadziei dopisania kilku zdań do tworzonej w porywach powieści. Otwarła edytor tekstu i miast pisać wyimaginowane wydarzenia wzrastające jak przebiśniegi na wiosnę w rozbudzonym umyśle szaleńca czy notorycznego łgarza, notowała fakty z własnego życia, mniej lub bardziej zrozumiale, bardzo spontanicznie, zapominając o znakach przestankowych lub poprawnej konstrukcji zdań, żonglując trzema znanymi językami, włączając niekiedy do ciągu liter znane w Internecie znaczki symbolizujące nastroje.

Po chwili przyjemnego zatracenia w historii swego bytu, jego naturze i wynaturzeniach, weszła do pokoju pogaduszek, gdzie spędziła łącznie wiele tygodni, spotykając ludzi ze wszystkich zakątków tej przedziwnej planety, spotykając znane „twarze”, spotykając przyjaźń i zrozumienie, spotykając niezrozumienie i nienawiść. Pokój zbudowany przez nią dwa lata temu, gdy jeszcze mieszkała z rodziną, a jej kontakty z Siecią ograniczały się do kilku godzin dziennie, pod nazwą Studnia Przemilczanych Pragnień, świecił pustkami. Nic dziwnego, godzina wczesna. Pokój zapełniał się przeważnie około godziny dwudziestej drugiej. Pozostawiając nicka w liście osób uczestniczących w pogaduszkach, wyszła do kuchni przygotować sobie kolację. Skromną, bo zawierającą poszatkowaną główkę sałaty, pieczywo i kilka kostek żółtego sera. Gdy wróciła do biurka, w pokoju rozmów przebywał ktoś o pseudonimie Alchemik, a w oknie dialogowym widniał napis:

– Hello.

Przysiadła do klawiatury i rzuciła zapytanie, które zawsze stosowała, poznając nową osobę:

– Kim jesteś?

Ku swemu zdziwieniu otrzymała najnormalniejszą odpowiedź, jaką kiedykolwiek udało jej się uzyskać:

– Nie wiem. A Ty wiesz, kim jesteś?

Usiadła wygodniej na krześle na kółkach i rozluźniła palce. Rozmowa zaczynała się ciekawie.

– Nie wiem, kim jestem. Ale nie spieszy mi się z odpowiedzią na to pytanie. Jestem tym, kim jestem teraz, jutro się zmienię, dzień później też… A za rok mogę być zupełnie kimś innym. Dlatego postanowiłam nigdy sobie na to pytanie nie odpowiadać. Ale powiedz mi, jak odnalazłeś ten pokój? I czego się spodziewasz po wizycie tutaj?

Nastąpiła krótka pauza. Wypiła zawartość kieliszka i poczuła, jak wino rozgrzewa jej żołądek. Położyła miseczkę z sałatą na kolanach i jedząc spokojnie, spoglądała na monitor. Po chwili czytała:

– Niczego nie spodziewam się po wizycie tutaj. Właściwie nie lubię czata. Zabiera czas na pogaduszki z osobami, których i tak nigdy nie zobaczę. Tak samo jak nie lubię rozmów przez telefon. Dla mnie najważniejszy jest bezpośredni kontakt, kiedy mogę rozmówcy patrzeć prosto w twarz, kiedy z oczu mogę wyczytać prawdę bądź fałsz.

– Wśród nas są mistrzowie kamuflażu. W ich oczach zawsze odczytasz prawdę, pomimo iż mogliby zostać łgarzami roku. Mnie się zdaje, że tutaj częściej odnajdziesz szczerość niż w realu, ponieważ tutaj nie masz nic do stracenia. Pozostajesz anonimowy.

– Masz zdjęcie? – zmienił temat. – Lubię wiedzieć, z kim rozmawiam.

– Nie, nie mam zdjęcia. Nigdy nie pokazuję swojej twarzy. Ludzie, którzy bywają tutaj często i znajdują się w gronie mych przyjaciół, wiedzą, że nigdy tego nie robię. Nikt stąd mnie jeszcze nie widział, choć wszyscy dobrze znają moją osobowość. Skoro zakładasz z góry, że z żadną osobą z czata nie zamierzasz się spotkać, nie uważam, aby wygląd zewnętrzny miał jakiekolwiek znaczenie – rozpisała się. – A poza tym to, w jakie ciało przyodziała Cię natura, jest ważne tylko wówczas, gdy w grę wchodzi seks, a wierz mi, między nami na coś takiego na pewno się nie zanosi.

Podejrzewała, że po takiej informacji rozmówca z pewnością opuści pokój niezadowolony, na zakończenie dopisując coś sprośnego albo obelgę, lecz myliła się:

– Masz zupełną rację. To hasło ze zdjęciem podpatrzyłem wcześniej w innym z pokoi. Zdawało mi się, że każdy o to prosi, dlatego też strzeliłem. Nie spaceruję po Internecie za często, jak już wspomniałem. Jakie najczęściej poruszacie tutaj tematy, bo sama nazwa pokoiku wydaje się dość intrygująca?

„Czyżby ktoś inteligentny?” – pomyślała. Odstawiła miskę na biurko i wypiła pół szklanki wina, które pochodziło z nowo rozpoczętej butelki.

– To wszystko, czego nie mówimy na głos, co przed rodziną i przyjaciółmi ukrywamy, to wszystko, co skrywamy na samym dnie świadomości i serca, a przed czym sami uciekamy, wierząc niekiedy, iż ucieczka i zapomnienie jest możliwe – to wszystko jest tematem rozmów tego pokoju. To ja jestem autorką tego pokoju. Jestem tutaj codziennie – i zastanawiając się, czy nie jest za wcześnie odrzeć się z połowy swej tajemniczości, dopowiedziała wszakże: – Tutaj jest prawie cały mój świat.

– Możesz mi napisać, skąd jesteś?

– To, gdzie mieszkam, też nie przedstawia żadnego znaczenia. Internet daje możliwości komunikacyjne nieznane dotąd ludzkości. Granice kulturowe, państwowe, wyznaniowe i wiekowe zatracają się. Jak już stwierdziłam, moje istnienie zostało przeze mnie skrystalizowane wyłącznie w postać tutaj widniejącą. Jego materialna natomiast część, czyli moje ciało, przebywa w bezpiecznym kącie Europy. Nie pragnę w przyszłości spotykać się z kimkolwiek tutaj poznanym. Czyż zatem wiadomość o mym realnym pobycie jest komuś do życia potrzebna?

– Masz bardzo bogate słownictwo i jesteś elokwentna. Studiowałaś filozofię albo coś podobnego?

– Nie. Ale dużo czytam i piszę wiele listów. To wyrabia umiejętność trafnego doboru słów.

– Rozumiem. OK. Ja muszę już iść. Miło było tutaj wpaść. Trzymaj się i do zobaczenia.

– Cześć.

Lata spędzone w sieci nauczyły ją wiele. Pojawiające się i znikające „twarze” w pokojach pogaduszek i tymczasowe pseudonimy na liście uczestników czata to codzienność. Nietrwałe przyjaźnie i znajomości przelotne, wymiana adresów e-mail przy pierwszej rozmowie, a później brak odzewu zupełnego przez całą wieczność była standardem. Rzucane w pośpiechu przy zakończeniu dyskusji: „trzymaj się i do zobaczenia” to najczęściej niewinne kłamstwo, do którego nikt nie przywiązywał dużej wagi. Spodziewała się, że Alchemik nie będzie tu wyjątkiem. Dokończyła kolację i poszła się wykąpać. Wzięła ze sobą butelkę wina i kieliszek. Postanowiła skończyć trunek w wannie.

Szum nalewanej wody przypomniał jej pierwszą kąpiel w hotelu, gdy wyjechała z kraju. Nie była to wyprawa planowana kilka tygodni, dokładnie ustalona i zaaranżowana technicznie. Bilet lotniczy został przez nią kupiony na dwa dni przed podróżą, a sama decyzja o wyjeździe zapadła w jednej z przypadkowych chwil rozpaczy. Poza małą walizką podróżną, która stała jeszcze przy hotelowym łóżku nieotworzona, a która zawierała najpotrzebniejsze osobiste przedmioty, posiadała jedynie wiarę w sercu, że zdoła ułożyć sobie życie na nowo. Pamiętała, ile wówczas obaw ściskało jej gardło. Ile niepewności i trwogi towarzyszyło każdemu oddechowi. Wiedziała, że pragnie izolacji, samotności, że potrzebuje czasu, aby się zastanowić, w jakie szaty przyodziać nadchodzące dni dyskusji z własnym ja. Teraz wracała do tamtej nocy i do tamtej pierwszej kąpieli z obojętnością. Wolała nie zadawać sobie pytania: „Co by było, gdyby…”. Takie rozrachunki z przeszłością i dokonanymi wyborami rodzą niepotrzebne wyrzuty i wyjaskrawiają poczucie własnej niedoskonałości. Czuła się bezpiecznie teraz, kiedy społeczeństwo dało jej spokój i utrzymanie, gdy stać ją było na codzienne kąpiele z winem. Podczas tamtej, odległej już pierwszej kąpieli czuła się bardzo zagrożona, niepewna. Czuła wówczas całą sobą, iż rozpoczyna życie od początku, czy może raczej zamienia dotychczasowy byt w coś innego, co nie do końca można było nazwać życiem…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: