Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Siła emocji, potęga umysłu - ebook

Data wydania:
16 lipca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Siła emocji, potęga umysłu - ebook

Myślę, więc jestem - powtarzamy za Kartezjuszem. A może „czuję, więc jestem”? „Focus” lubi zaglądać do serc i umysłów ludzi w poszukiwaniu tego, co rządzi naszym zachowaniem. Dlaczego się zakochujemy? Skąd się bierze agresja? Czy rzeczywiście pieniądze szczęścia nie dają? Wszyscy jesteśmy genetycznie zaprogramowani do tego, by umieć odgadywać, co myślą i czują inni ludzie. Naukowcy znaleźli nawet część mózgu, która za tę umiejętność odpowiada.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-671-0
Rozmiar pliku: 465 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Teo­ria zbrod­ni

Co łączy po­spo­li­tych przestępców, wiel­kich zbrod­nia­rzy i ter­ro­rystów? Zda­niem bry­tyj­skie­go psy­cho­lo­ga źródłem ludz­kie­go okru­cieństwa jest całko­wi­ty brak em­pa­tii.

au­tor­ka Ka­ta­rzy­na Sro­czyńska

Dzie­więć osób zginęło, a dzie­więćdzie­siąt dzie­więć zo­stało ran­nych w za­ma­chu ter­ro­ry­stycz­nym w Kar­ba­li, świętym mieście szy­itów w Ira­ku. W południo­wej części Try­po­li­su, sto­li­cy Li­bii, od­na­le­zio­no grób po­nad 1200 ofiar ma­sa­kry do­ko­na­nej przed laty przez reżim Mu­am­ma­ra Kad­da­fie­go. To wia­do­mości tyl­ko z jed­ne­go week­en­du. I jesz­cze: nie­ba­wem mi­nie piętnaście lat od dnia, w którym ter­ro­ryści ude­rzy­li w bliźnia­cze wieże WTC, za­bi­jając około trzech tysiący lu­dzi. Trud­no nam uwie­rzyć, że lu­dzie są zdol­ni do ta­kich czynów. Sza­leńcy, opętani przez zło – mówimy.

Gdzie tkwią ko­rze­nie okru­cieństwa? Co spra­wia, że człowiek sta­je się zły? Na te py­ta­nia od tysiącle­ci szu­kają od­po­wie­dzi fi­lo­zo­fo­wie i pe­da­go­dzy, a od nie­daw­na także neu­ro­bio­lo­dzy, psy­chia­trzy i psy­cho­lo­go­wie. Prof. Si­mon Ba­ron-Co­hen z Uni­ver­si­ty of Cam­brid­ge w Wiel­kiej Bry­ta­nii uważa, że okru­cieństwo bie­rze się z bra­ku em­pa­tii, którą da się zmie­rzyć, a na­wet zo­ba­czyć, jeśli zaj­rzy się do ludz­kie­go mózgu.

Przed­miot okru­cieństwa

„Sta­ram się zde­fi­nio­wać na nowo słowo »zło«, używając ter­mi­nu »em­pa­tia«, i przyj­rzeć się, dla­cze­go jed­ni lu­dzie są bar­dziej em­pa­tycz­ni, a inni mniej” – pi­sze we wstępie do wy­da­nej nie­daw­no w Pol­sce książki Teo­ria zła prof. Si­mon Ba­ron-Co­hen, zaj­mujący się psy­cho­pa­to­lo­gią. Ba­ron-Co­hen zasłynął nie tyl­ko jako ku­zyn Sa­shy „Bo­ra­ta” Ba­rona-Co­hena, ale przede wszyst­kim jako ba­dacz au­ty­zmu i twórca teo­rii, że au­tyzm to eks­tre­mal­na for­ma „męskie­go umysłu”, sku­piającego się na roz­po­zna­wa­niu wzorów i sche­matów, a nie na od­czy­ty­wa­niu emo­cji in­nych lu­dzi. „Moim głównym ce­lem jest zro­zu­mie­nie ludz­kie­go okru­cieństwa przez zastąpie­nie nie­nau­ko­we­go słowa »zło« na­uko­wym ter­mi­nem »em­pa­tia«” – po­wta­rza prof. Ba­ron-Co­hen.

Na­uko­wiec tłuma­czy swo­je za­in­te­re­so­wa­nie ko­rze­nia­mi zła, wspo­mi­nając, jak jako sied­mio­la­tek do­znał szo­ku, usłyszaw­szy od ojca, że pod­czas woj­ny Niem­cy „prze­ra­bia­li Żydów na mydło”. Wśród zna­jo­mych ro­dzi­ny była ko­bie­ta mająca dzi­wacz­nie wykręcone ręce (gdy położyła dłonie na ko­la­nach, kciu­ki były skie­ro­wa­ne na zewnątrz), bo padła ofiarą eks­pe­ry­mentów me­dycz­nych pod­czas Ho­lo­cau­stu. Zbrod­nie na­zi­zmu do dziś budzą trwogę i nie­do­wie­rza­nie: jak to możliwe, że człowiek jest do tego zdol­ny? Pi­sarz Jo­na­than Lit­tell wy­li­czył, że od chwi­li gdy Niem­cy za­ata­ko­wały ZSRR, do końca II woj­ny świa­to­wej w Eu­ro­pie co­dzien­nie ginęło 18 772 oso­by, co daje 782 za­bi­tych co go­dzi­na i więcej niż 13 co se­kun­da.

„Pra­wie pół wie­ku po tym, jak oj­ciec wy­ja­wił mi prawdę o eks­tre­mal­nych prze­ja­wach ludz­kie­go za­cho­wa­nia, mój umysł nadal zaprząta py­ta­nie: jak możemy zro­zu­mieć okru­cieństwo” – pi­sze prof. Ba­ron-Co­hen. Od­po­wiedź znaj­du­je w ba­da­niach nad em­pa­tią, czy­li umiejętnością zi­den­ty­fi­ko­wa­nia tego, co inna oso­ba myśli lub czu­je, i od­po­wied­nie­go emo­cjo­nal­ne­go za­re­ago­wa­nia na to. Jego zda­niem lu­dzie, którym bra­ku­je em­pa­tii, trak­tują in­nych jak przed­mio­ty.

Nie tyl­ko emo­cje

„Teza prof. Si­mo­na Ba­ro­na-Co­he­na jest bar­dzo odważna, zwłasz­cza że ciągle dokład­nie nie wie­my, co to jest em­pa­tia” – mówi dr Ka­mi­la Jan­ko­wiak-Siu­da ze Szkoły Wyższej Psy­cho­lo­gii Społecz­nej. Niektórzy na­ukow­cy przyj­mują wąską de­fi­nicję tego ter­mi­nu, uważając, że em­pa­tia do­ty­czy je­dy­nie emo­cji, inni opo­wia­dają się za szer­szym spoj­rze­niem na to zagad­nienie. „Jak po­ka­zują wy­ni­ki badań, oba aspek­ty em­pa­tii: emo­cjo­nal­ny i po­znaw­czy sil­nie się łączą. Pierw­szy etap em­pa­tycz­ne­go za­cho­wa­nia po­le­ga na tym, że współod­czu­wam, następny – sta­ram się zro­zu­mieć drugą osobę” – mówi dr Jan­ko­wiak-Siu­da.

Emo­cjo­nal­ny aspekt em­pa­tii psy­cho­lo­go­wie i neu­ro­bio­lo­dzy opi­sują, używając ter­mi­nu dro­ga dół – góra, czy­li od emo­cji do po­zna­nia, w mózgu od struk­tur star­szych do młod­szych. Dzięki me­to­dom neu­ro­obra­zo­wa­nia wie­my, że gdy wi­dzi­my, jak komuś za­da­wa­ny jest ból, uak­tyw­niają się sto­sun­ko­wo sta­re ewo­lu­cyj­nie struk­tury mózgu, a dokład­nie – układu lim­bicz­ne­go, m.in. wy­spa i przed­ni zakręt obręczy. Nie mu­si­my na­wet pa­trzeć cier­piącemu w oczy, wy­star­czy, że oglądamy film czy zdjęcie albo słyszy­my in­for­mację o tym, że komuś dzie­je się krzyw­da. W ten me­cha­nizm za­an­gażowa­ne są neu­ro­ny lu­strza­ne. Spra­wiają one, że kie­dy wi­dzi­my (albo na­wet wy­obrażamy so­bie) kogoś, kto wy­ko­nu­je jakąś czyn­ność, w na­szym mózgu uak­tyw­nia się szlak komórek ner­wo­wych od­po­wia­dających za ten ruch. Ak­tyw­ność neu­ronów lu­strza­nych do­ty­czy nie tyl­ko działań, ale również emo­cji. Ob­ser­wo­wa­nie lub wy­obrażanie so­bie, co czu­je inna oso­ba, uru­cha­mia szla­ki neu­ronalne związane z po­wsta­wa­niem tej sa­mej emo­cji. Między in­ny­mi dzięki temu me­cha­nizmowi po­tra­fi­my roz­po­zna­wać emo­cje in­nych lu­dzi.

Za po­znaw­czy aspekt em­pa­tii od­po­wia­da dro­ga prze­twa­rza­nia in­for­ma­cji góra – dół. Kie­dy sta­ra­my się wy­obra­zić so­bie i zro­zu­mieć, co czu­je inny człowiek, przyj­mując jego punkt wi­dze­nia, ak­ty­wują się oko­li­ce czołowe i skro­nio­we mózgu, m.in. kora przed­czołowa. Aby „wejść w cudzą skórę”, mu­si­my przede wszyst­kim umieć odróżnić „ja” od nie „ja”. A to wy­ma­ga doj­rzałości emo­cjo­nal­nej. Nie­mowlęta na przykład jesz­cze tego nie po­tra­fią, choć dzięki układo­wi neu­ronów lu­strza­nych zarażają się emo­cja­mi: dla­te­go stają się nie­spo­koj­ne, gdy ich mama się de­ner­wu­je, albo płaczą, gdy ona jest smut­na.

TEST NA EM­PA­TIĘ

Zespół prof. Si­mo­na Ba­ro­na-Co­he­na opra­co­wał kwe­stio­na­riusz ba­dający po­ziom em­pa­tii, złożony z kil­ku­dzie­sięciu pytań. Oto kil­ka z nich.

1. Mogę łatwo stwier­dzić, że ktoś inny chce się włączyć do roz­mo­wy.
2. Trud­no mi wytłuma­czyć in­nym rze­czy, które dla mnie są ja­sne, jeśli nie ro­zu­mieją mnie od razu.
3. Lubię trosz­czyć się o in­nych lu­dzi.
4. Z trud­nością ro­zu­miem, jak się za­cho­wać w sy­tu­acjach to­wa­rzy­skich.
5. Lu­dzie często zwra­cają mi uwagę, że po­su­wam się za da­le­ko, próbując w dys­ku­sji po­sta­wić na swo­im.
6. Nie przej­muję się, jeśli zda­rza mi się spóźnić na spo­tka­nie z przy­ja­ciółmi.
7. Utrzy­my­wa­nie przy­jaźni i związków jest dla mnie zbyt trud­ne.
8. Często mam kłopot z oceną, czy ktoś jest uprzej­my, czy nie.
9. W roz­mo­wie sta­ram się sku­pić ra­czej na własnych prze­myśle­niach, a nie na tym, co myśli mój rozmówca.
10. W dzie­ciństwie spra­wiało mi przy­jem­ność roz­ci­na­nie ro­baków, żeby się prze­ko­nać, co się sta­nie.

Twierdzące od­po­wie­dzi na py­ta­nia 1 i 3 ozna­czają dwa punk­ty, ne­ga­tyw­ne od­po­wie­dzi na po­zo­stałe py­ta­nia dają 8 punktów (w su­mie – 10). Im więcej punktów, tym wyższy wskaźnik em­pa­tii.

opra­co­wa­no na pod­sta­wie: Si­mon Ba­ron-Co­hen Teo­ria zła

Ska­la em­pa­tii

Empa­tia – po­dob­nie jak długość czy wy­so­kość – jest war­tością ciągłą, prof. Ba­ron-Co­hen wyróżnił jed­nak sześć jej stop­ni (od 1 do 6, im wyższa licz­ba, tym większa empa­tia). Do­dat­ko­wo wyróżnił sto­pień 0, do­tyczący osób, które w ogóle nie od­czu­wają em­pa­tii. Tę grupę po­dzie­lił na dwie części: zero-ne­ga­tyw­nych i zero-po­zy­tyw­nych. Oso­by zero-po­zy­tyw­ne to na przykład cho­rzy na au­tyzm, którzy nie są zdol­ni do em­pa­tii, ale ich skłonność do porządko­wa­nia świa­ta spra­wia, że są przy­wiązani do reguł, praw i za­sad, także tych do­tyczących życia społecz­ne­go. Pa­to­lo­giczną i po­ten­cjal­nie nie­bez­pieczną grupę sta­no­wią oso­by zero-ne­ga­tyw­ne.

Każdemu ze stop­ni em­pa­tii Si­mon Ba­ron-Co­hen przy­porządko­wał inną cha­rak­te­ry­stykę. Na przykład oso­by z em­pa­tią 2 (a więc dość niską) nie szczędzą in­nym uwag typu: „Zno­wu przy­tyłaś!”, tym na po­zio­mie 3 trud­no się cza­sem od­na­leźć w sy­tu­acjach to­wa­rzy­skich, a w kon­wer­sa­cji zro­zu­mieć in­ten­cje rozmówcy. Oso­by z naj­wyższą em­pa­tią są sta­le sku­pio­ne na myślach i od­czu­ciach in­nych.

Oczy­wiście zde­cy­do­wa­na większość z nas ma em­pa­tię na śred­nim po­zio­mie (2–4). Z badań wy­ni­ka także, że ko­bie­ty są bar­dziej em­pa­tycz­ne niż mężczyźni. Dr Ta­nia Sin­ger z Max Planck In­sti­tu­te w Lip­sku w Niem­czech po­pro­siła grupę ko­biet i mężczyzn, by za­gra­li w grę „Dy­le­mat więźnia”. Później ba­da­ni ob­ser­wo­wa­li, jak oso­bom, z którymi gra­li, za­da­wa­ny jest ból. Ko­bie­ty od­czu­wały em­pa­tię wo­bec cier­piącego bez względu na to, kim był. Mężczyźni zaś współczu­li tyl­ko tym, którzy pod­czas gry byli wo­bec nich uczci­wi. Na wi­dok od­czu­wających ból osób, które wcześniej ich oszu­kały, włączał się u nich… układ na­gro­dy.

Siła au­to­ry­te­tu

„Ero­zja em­pa­tii to stan umysłu, który można zi­den­ty­fi­ko­wać u lu­dzi wszyst­kich kul­tur” – przy­zna­je prof. Ba­ron-Co­hen.

Człon­ki­ni ple­mie­nia Tut­si, która przeżyła wojnę w Rwan­dzie w la­tach 90., o tym, co przeszła, opo­wie­działa Woj­cie­cho­wi Toch­ma­no­wi, au­to­ro­wi książki Dzi­siaj na­ry­su­je­my śmierć. Ko­bie­ta cu­dem oca­lała z ma­sa­kry, ja­kiej do­ko­na­li sąsie­dzi z ple­mie­nia Hutu: „Za­bra­li mnie do szkoły, w której wcześniej uczyłam. Tam pisk jak w rzeźni: sto ko­biet z oko­li­cy. I set­ki na­szych sąsiadów. Ko­bie­ty Tut­si były roz­bie­ra­ne przez ko­biety Hutu, które chciały spraw­dzić, za czym to ich mężczyźni wzdy­chają. Z wrza­skiem ko­men­to­wały naszą nagość. Tak przy­go­to­wa­ne ciała ofiar od­da­wały swo­im mężom. I pil­nie doglądały, by żadne nie umarło bez bólu. Ciała wrzu­ca­no do szkol­nych la­tryn”.

Trud­no so­bie wy­obra­zić, by tysiące Hutu od­zna­czały się pa­to­lo­gicz­nym bra­kiem em­pa­tii. Tak jak nikt nie wie­rzy, by w Niem­czech pod rządami Hi­tle­ra miesz­kały tysiące psy­cho­patów (wia­do­mo, że śred­nio w każdym społeczeństwie ich licz­ba nie prze­kra­cza 1 proc.). Prze­ciw­nie – zbrod­ni w imie­niu na­zi­stow­skie­go państwa do­ko­ny­wa­li zwy­kli lu­dzie, przed wojną, w jej cza­sie i po niej wy­ka­zujący em­pa­tycz­ne za­cho­wa­nia w sto­sun­ku do bli­skich. Jak to za­tem możliwe, by całe społeczeństwa do­pusz­czały się okru­cieństw?

Si­mon Ba­ron-Co­hen przy­zna­je, że po­ziom em­pa­tii nie jest cechą nie­zmienną. Prze­ciw­nie – często zależy od oko­licz­ności zewnętrznych. Je­steśmy na przykład mniej em­pa­tycz­ni, gdy czu­je­my się zmęcze­ni i ze­stre­so­wa­ni. W ta­kich sy­tu­acjach de­fi­cyt em­pa­tii jest jed­nak tyl­ko przejścio­wy. Ta­kie tłumacze­nie nie wy­da­je się oczy­wiście sa­tys­fak­cjo­nujące, gdy myślimy o zbrod­niach do­ko­ny­wa­nych przez całe społecz­ności „zwykłych lu­dzi”.

„Ule­ga­my zja­wi­sku za­la­nia agresją, naśla­dując in­nych” – tłuma­czy dr Jan­ko­wiak-Siu­da. „Na po­zio­mie neu­ro­nal­nym od­po­wia­da za to me­cha­nizm neu­ronów lu­strza­nych” – mówi. Dla­cze­go tak się dzie­je? Po okre­sie na­zi­zmu psy­cho­lo­go­wie sta­ra­li się zba­dać ten pro­ces. Najczęściej pa­dają dwie od­po­wie­dzi: od­po­wie­dzialność roz­pro­szo­na i wia­ra w au­to­ry­tet. Najsłyn­niej­szy eks­pe­ry­ment do­tyczący tego za­gad­nie­nia prze­pro­wa­dził Stan­ley Mil­gram z Yale Uni­ver­si­ty w USA.

Ero­zja em­pa­tii to stan umysłu, który można zi­den­ty­fi­ko­wać u lu­dzi wszyst­kich kul­tur.

Na początku lat 60. XX wie­ku Mil­gram po­sta­no­wił zba­dać, jak to się dzie­je, że człowiek krzyw­dzi in­nych tyl­ko dla­te­go, że ktoś każe mu to robić. W tym celu ze­brał grupę ochot­ników, którym po­wie­dział, że bada wpływ kar na zdol­ność za­pa­mięty­wa­nia in­for­ma­cji. Każdy z ba­da­nych czy­tał in­nej oso­bie pary wy­razów, a po­tem spraw­dzał, czy „uczeń” je za­pa­miętał. Rolę ucznia od­gry­wał mężczy­zna po­dający się za ba­da­ne­go, a w rze­czy­wi­stości współpra­cujący z na­ukow­ca­mi. Sie­dział za szybą, przy­wiązany do krzesła. Do jego ciała przy­mo­co­wa­no elek­tro­dy podłączo­ne – jak po­wie­dziano ba­da­nym – do ge­ne­ra­to­ra prądu. Ba­da­ni mie­li karać „ucznia” za każdą ko­lejną złą od­po­wiedź wstrząsami elek­trycz­ny­mi o co­raz wyższym napięciu. W eks­pe­ry­men­cie uczest­ni­czył także ak­tor o ofi­cjal­nym wyglądzie, ubra­ny w la­bo­ra­to­ryj­ny far­tuch, po­dający się za na­ukow­ca prze­pro­wa­dzającego doświad­cze­nie. Re­ak­cje obu pod­sta­wio­nych przez psy­cho­logów osób zo­stały wcześniej usta­lo­ne. Rażony prądem uczeń krzy­czał m.in. „Eks­pe­ry­men­ta­to­rze! Już dosyć! Proszę mnie stąd za­brać. Mówię panu, mam kłopo­ty z ser­cem. Ser­ce za­czy­na mi już do­ku­czać”, a po­tem „Nie mogę wy­trzy­mać tego bólu! Pozwólcie mi stąd wyjść!”, w końcu milkł. W tym cza­sie oso­ba wcie­lająca się w pro­wadzącego eks­pe­ry­ment po­wta­rzała ba­da­ne­mu na przykład: „Proszę kon­ty­nu­ować”, „Eks­pe­ry­ment wy­ma­ga, żebyś kon­ty­nu­ował”, „Nie masz wy­bo­ru, mu­sisz iść da­lej” (wcześniej ochot­nikom po­wie­dziano, że w każdej chwi­li mogą zre­zy­gno­wać z udziału w ba­da­niu). Aż 65 proc. ba­da­nych do­tarło do końca ska­li, apli­kując „uczniom” naj­wyższe możliwe napięcie. Mil­gram udo­wod­nił w ten sposób, że lu­dzie mają skłonność do słucha­nia osób, które uważają za au­to­ry­tet, na­wet jeśli ozna­cza to złama­nie ich własnych za­sad mo­ral­nych. Adolf Hi­tler swo­im ge­ne­rałom przed ata­kiem na Polskę roz­ka­zał: „za­mknąć ser­ca na współczu­cie (…) 80 mi­lionów lu­dzi musi otrzy­mać to, co im się praw­nie należy. Trze­ba za­bez­pie­czyć ich eg­zy­stencję. z naj­większą bru­tal­nością”.

To, jak w ma­chi­nie na­zi­stow­skie­go państwa roz­pra­szała się od­po­wie­dzial­ność mo­ral­na, nie­zwy­kle su­ge­styw­nie opi­su­je Jo­na­than Lit­tell w książce Łaska­we, przy­wołując pro­gram eks­ter­mi­na­cji lu­dzi głęboko upośle­dzo­nych umysłowo, zwa­ny akcją „Eu­ta­na­zja”: „Pa­cjen­ci se­lek­cjo­no­wa­ni w ra­mach le­gal­ne­go zarządze­nia byli przyj­mo­wa­ni w placówce przez za­wo­do­we pielęgniar­ki, które re­je­stro­wały ich i roz­bie­rały, le­ka­rze ba­da­li ich i od­pro­wa­dza­li do za­mkniętej ko­mo­ry, po­tem je­den pra­cow­nik otwie­rał gaz, inni sprzątali po wszyst­kim, po­li­cjant wy­pi­sy­wał świa­dec­twa zgo­nu. Każda z tych osób przesłuchi­wa­na po woj­nie dzi­wiła się: »Ja win­ny?«. Pielęgniar­ka ni­ko­go nie zabiła, ona tyl­ko roz­bie­rała i uspo­ka­jała cho­rych, ru­ty­na w jej za­wo­dzie. Le­karz też nie za­bi­jał, po pro­stu sta­wiał dia­gnozę według kry­te­riów usta­lo­nych przez inną in­stancję. Pra­cow­nik, który odkręcał ku­rek gazu, choć był naj­bliżej zbrod­ni zarówno w cza­sie, jak i w prze­strze­ni, pełnił funkcję tech­niczną pod kon­trolą przełożonych i le­ka­rzy. (…) Więc kto jest win­ny? Wszy­scy czy nikt?”.

Zdol­ność do em­pa­tii to bez wątpie­nia ważna część człowie­czeństwa. Ludz­kie okru­cieństwo trud­no jed­nak wyjaśnić wyłącznie w ka­te­go­riach jej bra­ku. Choć być może dzie­je się tak i dla­te­go, że niektórych zbrod­ni po pro­stu nie sposób objąć umysłem.

Ka­ta­rzy­na Sro­czyńska

Re­dak­tor na­czel­na ma­ga­zy­nu „Co­aching”, szef działu Psy­cho­lo­gia w „Fo­cu­sie”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: