Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Słodka bomba Silly - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Słodka bomba Silly - ebook

„Słodka bomba Silly” – to powieść (thriller), której główną bohaterką jest bomba lotnicza o imieniu Silly, wyposażona w namiastkę indywidualnego procesu myślowego, czyli w pewnego rodzaju inteligencję. W wyniku zbiegu przeróżnych okoliczności zostaje wplątana w konflikt pomiędzy dwoma zwalczającymi się armiami. Ponieważ myśli i czuje, z wyjątkowym zainteresowaniem przygląda się ludziom, którzy dążą do wywołania kolejnej wojny. Poznając ich motywacje, „uczy się życia” oraz odkrywa swoją prawdziwą naturę. Czym to się skończy dla bomby Silly, niech przekona się sam Czytelnik.





Marcin Brzostowski (ur. 1969) – autor powieści „Pozytywnie nieobliczalni”, „Radio miłość nadaje!”, „I tak skończymy w więzieniu! czyli Tryptyk Polski (bez trzeciej części)”, „Podpalę wasze serca!”, „Zemsta kobiet”, „The vengeance of women”; zbioru miniatur „Szach-Mat! czyli Szafa wychodzi, ja zostaję” oraz tomiku poezji „Teraz dni pachną kawą”. Laureat konkursu Ad Absurdum zorganizowanego przez wydawnictwo Indigo. Fragment nagrodzonego tekstu został opublikowany w książce „Śmiertelnie absurdalne zebranie, edycja 2007/08”. Jest także zdobywcą II miejsca w konkursie na opowiadanie, zorganizowanym przez portal literacki kochamksiazki.pl (2013).
Strona autora: www.brzostowski.org

Spis treści

Rozdział I Generał Black
Na wszystkich frontach świata
Złoty interes
Chwała bohaterom
Nie znacie dnia i godziny

Rozdział II Silly
Lazaret
Przebudzenie
Banita
Nowy rozkaz

Rozdział III Kapitan Salwa
Hotel Excelsior
Rozpoznanie
Festiwal życzeń
Szachy

Rozdział IV Generał White
Zdobycze cywilizacji
Kwiaty we włosach
Antyarmia
Bunkier

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-207-5
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I Generał Black

Na wszystkich frontach świata

Dokładnie o siedemnastej zero zero jeep generała Ashleya W.W.W. Blacka przejechał przez udekorowaną kwiatami bramę Fabryki Bomb Tradycyjnych i Granatów Spółka z o.o. w Czerniewie i zatrzymał się przed wejściem do budynku Administracji. Na progu niewielkiego pawilonu, zbudowanego z czerwonej cegły, czekali już na niego pułkownik Henry W.W. Willwood, dwaj bezimienni majorzy, czterej kompletnie nic nie znaczący kapitanowie oraz niezastąpiona w takich okolicznościach jak ta sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs. Kiedy generał Black wysiadł z jeepa i stanął na amarantowym dywanie, natychmiast podbiegła do niego pani sierżant i, kołysząc zalotnie biodrami, zaszczebiotała:

– Witaj nam, ach witaj, panie generale!

Zadowolony z siebie generał Ashley W.W.W. Black pozdrowił mrugnięciem oka zebranych, zlustrował naprędce zawartość bluzeczki sierżant Białowąs i, unosząc nagle rękę w geście faszystowskiego powitania, wypalił:

– Witajcie żołnierze! Witaj, niezwyciężona załogo!

Niegroźne zachowanie pana generała uspokoiło natychmiast pułkownika Henry’ego W.W. Willwooda, który zrozumiał, że jego przełożony jest w wyjątkowo dobrym nastroju i nie musi się niczego obawiać. Pamiętał dobrze, że dwa lata temu, podczas corocznej inspekcji Fabryki, generał Black wcielił się w postać rzymskiego łucznika-kurtyzany, doprowadzając do wielu ekscesów, o których najchętniej chciałby już dawno zapomnieć.

Pułkownik Willwood znał pana generała od przeszło dwudziestu lat i zdawał sobie sprawę z tego, że przyczyną jego ekscentrycznych zachowań był pewien przykry incydent, który wydarzył się kilka lat temu podczas misji pokojowej w Afganistanie. Generał Black, na skutek wrodzonego gapiostwa, dostał się do niewoli i w ramach rekompensaty za zbombardowanie przez Siły Sprzymierzonych afgańskiej wioski, został zmuszony udawać kozę. A co to oznacza dla heteroseksualnego mężczyzny, wiedzą najlepiej górale wypędzający co roku owce na redyk i spędzający z nimi samotnie wiele długich tygodni. Kiedy żołnierzom Sił Sprzymierzonych udało się odbić z rąk nieprzyjaciela dzielnego dowódcę, nie był on już tym samym człowiekiem co wcześniej. Z dnia na dzień zaczął nosić spodnie z możliwie najgrubszego, dozwolonego przez armijny regulamin materiału, urządzać orgie, w których brały udział dzikie oraz udomowione zwierzęta, a także wymyślać przeróżne kwizy dla swoich podwładnych, co nierzadko kończyło się awanturami. Dlatego widząc jego roześmianą twarz, pułkownik Willwood odetchnął z wyraźną ulgą i wyłamał się z oficerskiego szeregu. Postąpił krok do przodu, zasalutował w regulaminowy sposób i przemówił w imieniu załogi:

– Panie generale! Pułkownik Henry W.W. Willwood zgłasza jednostkę do przeglądu. Wszyscy obecni, żadnych chorych, a poczęstunek jak się patrzy.

– Spocznijcie. – Generał Ashley W.W.W. Black wydał komendę podwładnym. – Mam nadzieję, że macie porządek w papierach, bo nie mam dzisiaj ochoty nikogo zastrzelić.

– Tak jest, panie generale! – Pułkownik Willwood uzbroił się w potężny uśmiech. – Gdyby pan jednak zmienił zdanie, to mam tu kilku chętnych oficerów.

– Doskonale. – Generał Black zatarł ręce. – A może, zanim zaczniemy inspekcję, urządzimy sobie wcześniej zakładzik?

– Wyborny pomysł, panie generale. A co w tym roku będzie przedmiotem zakładu?

– No, cóż. – Pan generał zaczął dłubać w nosie. – Nie martw się Henry, zaraz coś wymyślę!

Zgodnie z danym słowem generał Ashley W.W.W. Black postukał się palcem w skroń, obrzucił wzrokiem wypiętą pierś sierżant Malwiny „Nonpruderii” Białowąs i zawyrokował:

– Założę się o sto euro od łebka, że nikt z was nie odgadnie, jakiego koloru jest dywan, na którym stoję!

– To proste, panie generale – wypalił pan pułkownik. – Ten dywan jest czerwony.

– Nieprawda! – oburzył się generał Black.

– Skoro nie jest czerwony, to jest purpurowy – wtrąciła swoje trzy grosze sierżant Białowąs.

– Też nie! Czekam na propozycje!

– Już wiem. – Pułkownik Henry W.W. Willwood klepnął bezimiennego majora w plecy. – Ten dywan jest koralowy.

– Skucha! – Pan generał mało nie parsknął śmiechem. – Ostatnia szansa!

– Ja wiem – Pani sierżant wydęła usta niczym gwiazda filmowa i zadała kończący cios. – On jest amarantowy.

– Nic z tego! – Generał Ashley W.W.W. Black triumfował nad pokonanymi. – Czy chcecie wiedzieć, jaki to kolor?

– Oczywiście, panie generale. – Pułkownik Willwood nie tracił dobrego humoru. – Bez dwóch zdań.

Bogatszy o dwieście euro generał Black odwrócił się nagle w stronę jeepa, przywołał do siebie kierowcę, porucznika Coxa, i szepnął mu coś do ucha. Po chwili skierował wzrok na gospodarzy i powiedział:

– Żeby było sprawiedliwie, powiem teraz, jakiego koloru jest dywan, a porucznik Cox rozsądzi, kto ma rację. OK?

– Tak jest, panie generale. – Sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs posłała zwycięzcy gorący uśmiech.

– A zatem – pan generał zaczął się ślinić na widok podwładnej – ten dywan jest burgundowy!

Złoty interes

Kiedy porucznik Cox oświadczył, że dywan jest w kolorze burgundowym, załoga Fabryki Bomb Tradycyjnych i Granatów Spółka z o.o. w Czerniewie, na czele z pułkownikiem Henrym W.W. Willwoodem, krzyknęła głośno „O jeju!”, co miało oznaczać, że jej przedstawiciele nie udzielili prawidłowej odpowiedzi na pytanie pana generała i godzą się z przegraną. W jednej chwili sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs zaczęła inkasować od każdego z oficerów po sto euro, dorzucając także od siebie zielonkawy banknot. Następnie przeliczyła kupkę pieniędzy, poprawiła opadającą lekko prawą pończochę i z uśmiechem na ustach podeszła do pana generała. Wpatrując się w jego roziskrzone oczy, wydęła usta i oświadczyła:

– Chyba byliśmy szaleni, gdy myśleliśmy, że możemy wygrać ten zakład. Po raz kolejny udowodnił nam pan, że jest nietuzinkowym dowódcą. Oto pana osiemset euro wygranej.

– Słucham? – zdziwił się generał Black. – Przecież w konkursie przeciwko mnie wystartowały tylko dwie osoby.

– Zgadza się, panie generale. – Sierżant Białowąs nie traciła impetu. – Ale my jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Miało być po sto euro od łebka i jest. Dlatego wygrana wynosi okrągłe osiemset euro.

Generał Ashley W.W.W. Black obrzucił oficerów badawczym spojrzeniem, ale nie dostrzegł na żadnej twarzy nawet cienia niezgody. Postanowił więc czym prędzej odebrać nagrodę i podzielić się z pokonanymi swoją radością. Dlatego wprawnym ruchem ręki schował do kieszeni spodni plik banknotów, podskoczył w miejscu trzy razy i zawołał:

– Jestem szczęśliwy! Jestem, kurwa, niewymownie szczęśliwy!

Kiedy wylądował ostatecznie na ziemi, zrobił jeszcze dwa przewroty w przód i w tył, uspokoił oddech, po czym zwrócił się do porucznika Coxa:

– I co poruczniku? Myślicie, że może mnie tu ktoś oszukać?

– Chyba nie. – Twarz pana porucznika okryła się nagle purpurą.

– Wszędzie mogą fałszować księgi, ale nie tutaj!

– Tak jest, panie generale!

– Poza tym nie potrzebuję księgowego, żeby ocenić, czy mnie rżną na kasę czy nie!

– Tak jest, panie generale!

– Chyba, że jesteście innego zdania?

– Ależ nie, panie generale!

– W takim razie, wracajcie do jeepa i czekajcie tam na mnie. Odjazd o dwudziestej zero zero!

– Tak jest, panie generale!

W asyście pogardliwych spojrzeń kadry oficerskiej Fabryki Bomb Tradycyjnych i Granatów Spółka z o.o. w Czerniewie porucznik Cox wrócił do samochodu i zaczął studiować najnowsze wydanie „Wojskowej księgowości na medal!” Chociaż czuł się jak zbity pies, to postanowił nie okazać nawet cienia słabości. W ostentacyjny sposób rozłożył na kierownicy jeepa swój ulubiony periodyk i, nie oglądając się na zaczepki czterech kompletnie nic nie znaczących kapitanów, zaczął poszerzać swoje księgowe horyzonty. Tymczasem przeszczęśliwy generał Black namacał w kieszeni spodni rulon banknotów, uśmiechnął się od ucha do ucha i dostojnym krokiem zwycięzcy przekroczył próg budynku Administracji. W ślad za nim ruszyli pułkownik Henry W.W. Willwood oraz sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs. Kiedy generał Ashley W.W.W. Black wszedł do gabinetu pana pułkownika i usiadł za jego biurkiem, z głośników zestawu grającego Hi-Fi, pamiętającego jeszcze czasy misji pokojowej w Iraku, popłynęła niezwykle delikatna, wręcz kojąca nerwy muzyka. Przy akompaniamencie akustycznej harfy oraz plumkających słodko żab generał Black wyraźnie się rozkleił, zaszkliły mu się oczy i przemówił łamiącym się głosem:

– To już nie ta armia co kiedyś. Co to za pomysł, aby doświadczonemu i odznaczanemu wielokrotnie generałowi musiał towarzyszyć podczas inspekcji jakiś chłystek, porucznik. I to na dodatek księgowy!

– To straszne – włączył się do rozmowy pułkownik Willwood.

– Czy tym zasranym sztabowcom wydaje się, że ja nie potrafię ocenić, czy ktoś rżnie armię na kasę czy nie?

– Zgroza – sierżant Białowąs uniosła lewą brew.

– Kiedy dostałem się do niewoli i maltretowano mnie na wszystkie sposoby, to oni jeszcze w pieluchy robili!

– To prawda. – Pan pułkownik przybrał srogą minę.

– Jeszcze zobaczą, psie syny, co jestem wart, gdy wybuchnie kolejna wojna!

– To ma wybuchnąć jakaś wojna? – Pani sierżant wyraźnie się ożywiła.

– A jak! – Pan generał zaczął dochodzić do siebie. – Ale to na razie tajemnica.

– I nie może pan nic powiedzieć? – Pułkownik Henry W.W. Willwood sięgnął po butelkę whisky.

– Absolutnie nic.

– Nawet przyjaciołom? – Sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs podsunęła szklaneczkę pod nos pana generała.

– Mogę tylko powiedzieć, że Siły Sprzymierzonych uderzą nagle i z okrutną mocą. A w grę wchodzą Boliwia, Uganda albo Gwatemala.

– A o co chodzi w tej wojnie? – Pułkownik Willwood uraczył w końcu gościa solidną porcją trunku. – Przecież tam nie ma żadnej ropy!

– Bo tu nie chodzi o ropę.

– A o co? – Sierżant Białowąs zatrzepotała rzęsami.

– A nikomu nie powiecie?

– Nikomu. – Pan pułkownik skrzyżował natychmiast palce w obu dłoniach.

– Bo tu się rozchodzi o – generał Ashley W.W.W. Black odzyskał w końcu rezon – strategiczne zasoby orzeszków ziemnych!

Deklaracja generała Blacka wprawiła słuchaczy w stan osłupienia, więc natychmiast uznali, że ich zwierzchnikowi najwyraźniej pomieszało się już do końca w głowie. Dopiero po chwili przyszło im na myśl, że pomysł interwencji w jednym z wyżej wymienionych krajów jest na tyle szalony, że faktycznie może być owocem wizji najwyższych rangą dowódców oraz głów państw. Dlatego, nie chcąc stracić życiowej szansy, pułkownik Henry W.W. Willwood dał znak pani sierżant, aby ta zanotowała każde wypowiedziane przed chwilą słowo oraz wprowadziła dane do komputera. Tymczasem kompletnie nieświadomy wagi przekazanych przed momentem informacji pan generał upił solidny łyk whisky, zapalił papierosa i wyraźnie zrelaksowany powiedział:

– Zanim wygłoszę przemówienie dla tegorocznych absolwentów, muszę najpierw sprawdzić wasz bilans.

– Oczywiście, panie generale. – Pułkownik Willwood przybrał regulaminową postawę. – Już go daję!

Wypełniając polecenie zwierzchnika, pan pułkownik podszedł do regału stojącego przy oknie i zdjął z niego niewielki segregator. Następnie położył go na blacie biurka, wskazał dowódcy najistotniejsze pozycje bilansu, po czym wrócił na swoje miejsce. Generał Ashley W.W.W. Black obrzucił dane badawczym spojrzeniem, chrząknął coś pod nosem i po dłuższej chwili zapytał:

– Ogólnie nie jest źle. Ale jak mi wyjaśnicie stratę jednej trzeciej prochu niezbędnego do produkcji bomb?

– No, cóż. – Sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. – Bo mieliśmy taki mały wypadek.

– To znaczy?

– To była właściwie kradzież, panie generale.

– Słucham?

– Jeden z tutejszych wieśniaków usiłował przywłaszczyć sobie te trzydzieści ton prochu pod osłoną nocy.

– W pojedynkę?

– No, nie. – Sierżant Białowąs zrobiła płaczliwą minę. – Pomagała mu w tym cała wioska.

– W jaki sposób?

– Próbowali wynieść proch poza teren fabryki przy użyciu takich małych łopatek.

– I nikt nie zareagował?

– Oczywiście, że tak! Zastrzeliliśmy wszystkich wieśniaków, a potem jeszcze zbombardowaliśmy wioskę.

– Dlaczego?

– Na wszelki wypadek.

– I bardzo dobrze! – Generał Black wyraźnie się ożywił. – A zatem, co się stało z tym prochem?

– Wiatr go rozwiał. – Pani sierżant nagle pobladła. – To znaczy, z tych łopatek.

Wiadomość o stracie trzydziestu ton prochu nie wpłynęła najlepiej na pana generała. W jednej chwili przybrał marsową minę, zgasił papierosa i zaczął bębnić palcami po blacie biurka. Dopiero gdy jego wzrok wylądował na biuście podwładnej, uśmiechnął się półgębkiem i zapytał:

– Ale tę wioskę to zrównaliście z powierzchnią ziemi?

– Oczywiście, panie generale. – Sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs podeszła do zwierzchnika i usiadła po chwili na biurku. – Co do jednego źdźbła trawy.

– W takim razie – generał Ashley W.W.W. Black położył łapę na udzie pani sierżant – zatwierdzam ten bilans!

Chwała bohaterom

Zanim generał Black złożył podpis pod bilansem Fabryki oraz namaścił go urzędową pieczątką o treści „Zweryfikowane pozytywnie”, zażyczył sobie, aby puszczono jego ulubioną, afgańską piosenkę, do dźwięków której miała zatańczyć sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs. Świadomy swojej pozycji rozparł się wygodnie w fotelu i władczym ruchem ręki zachęcił panią sierżant do wprawienia ciała w egzotyczne pląsy. Początkowo wybranka pana generała nie była skora do zabaw, lecz gdy zobaczyła jak pułkownik Henry W.W. Willwood wkłada do kieszeni zestawu grającego Hi-Fi płytę z afgańskimi przebojami, natychmiast pojęła, że życzenie zwierzchnika zamieniło się w zwyczajny rozkaz. Chcąc się przypodobać swoim dowódcom, zaczęła nagle tańczyć, wyginając się i prężąc ze wszystkich sił. Po kilku minutach jej ciało pokryło się maleńkimi kropelkami potu, które zaczęły błyskawicznie skapywać na podłogę. Widok spoconej oraz odurzonej tańcem pani sierżant rozgrzał generała Ashleya W.W.W. Blacka do tego stopnia, że ten zaczął wyśpiewywać męskie imiona i okładać się pięściami po głowie. Kiedy wyprężył się jak struna oraz wykrzyczał bliskie swemu sercu imię Dżafar, stracił na moment przytomność, a jego ciało pokryło się dziesiątkami małych, dziwnych plamek. Po chwili ucichły też dźwięki muzyki i w gabinecie zapanowała błoga cisza. Dopiero gdy pułkownik Willwood zmienił płytę, generał Black nawiązał kontakt z rzeczywistością, przyjrzał się sierżant Białowąs i oświadczył:

– Podejdź tu do mnie, Strumyczku. Muszę cię ukarać.

– Słucham? – zdyszana jeszcze pani sierżant wybałuszyła oczy.

– Nie masz się czego obawiać, Strumyczku. No, chodź tu do mnie!

Zaniepokojona rozwojem sytuacji sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs spojrzała ukradkiem na swojego dowódcę, który dał jej znak, że panuje nad sytuacją. Dlatego podeszła po chwili do pana generała i zapytała:

– Za co chce mnie pan ukarać, panie generale?

– Przecież wiesz, Strumyczku.

– Nie mam pojęcia, panie generale.

– Wiesz, wiesz. – Generał Ashley W.W.W. Black zaczął nagle stroić dziwne miny. – I to bardzo dobrze.

– Ale ja naprawdę nie wiem.

– Wiesz.

– Nie.

– Ależ tak, tak, tak!

Kompletnie rozstrojony generał Black uciął nagle dalszą dyskusję, po czym rozpłakał się jak dziecko. Chwycił za rękę sierżant Białowąs i, bredząc coś pod nosem, zaczął się do niej uśmiechać. Kiedy pani sierżant zaczęła go głaskać po głowie, ten w ułamku sekundy zadarł jej spódniczkę i ostemplował oba półdupki urzędową pieczątką o treści „Zweryfikowane pozytywnie”. Następnie tę samą pieczątkę przystawił do bilansu Fabryki, złożył pod nim zamaszysty podpis i jak gdyby nigdy nic zwrócił się do pułkownika Willwooda:

– No, to co, Henry? Chyba czas już na nas?

Przyzwyczajony do ekscentrycznych zachowań swojego zwierzchnika pan pułkownik kiwnął głową, spojrzał na tarczę zegarka i spokojnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Natychmiast dobiła do niego przerażona sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs, która uczepiła się jego ramienia i, próbując jedną ręką doprowadzić swój mundur do regulaminowego wyglądu, niemal wykrzyczała:

– Chodźmy, bo wszyscy już na nas czekają!

– Zgadza się. – Pan generał podniósł się po chwili zza biurka i otarł ostatnie łzy. – Przecież mam porwać tych chłopców i dziewczęta do boju.

– Otóż to. – Pułkownik Henry W.W. Willwood otworzył drzwi na korytarz. – Do boju, do boju, do boju!

Wezwanie pułkownika Willwooda podziałało nad wyraz mobilizująco na generała Ashleya W.W.W. Blacka, który dopił swoją porcję whisky, poprawił mundur i energicznym krokiem wystartował do wyjścia. Jako pierwszy wyszedł na korytarz, pozostawiając za swoimi plecami pana pułkownika oraz powracającą do żywych sierżant Białowąs. Następnie, kierując się czerwonymi strzałkami namalowanymi na ścianach, pokonał jeden, potem drugi korytarz i wylądował przed wejściem do hali produkcyjnej. Zanim do niej wszedł, pozwolił dogonić się gospodarzom i dopiero wtedy sforsował masywne, żeliwne drzwi. Kiedy znalazł się po ich drugiej stronie, dostrzegł dwóch bezimiennych majorów, czterech kompletnie nic nie znaczących kapitanów oraz setki, jeśli nie tysiące, lotniczych bomb i granatów stojących w równych rzędach oraz wpatrujących się w niego jak sroka w gnat. Widok uzbrojonej po zęby rzeszy podwładnych dodał mu skrzydeł, gdyż w ułamku sekundy przemknął obok konferencyjnego stołu i zatrzymał się dopiero przy udekorowanej kwiatami oraz różnokolorowymi balonikami mównicy. Natychmiast pokonał jej trzy niewielkie stopnie, odchrząknął, po czym zwrócił się do żelaznej armii:

– Witajcie, żołnierze! Witajcie, bomby i granaty!

Słowa powitania przypadły najwyraźniej zebranym do gustu, gdyż w jednej chwili żołnierze żelaznej armii odpowiedzieli mu chórem:

– Witaj, nasz dowódco kochany!

Zadowolony i wyraźnie podekscytowany generał Black uśmiechnął się do podwładnych, przeszył ich przenikliwym spojrzeniem, po czym przemówił:

– Jesteście pierwszym rocznikiem inteligentnej armii masowego rażenia! Dzięki wam Siły Sprzymierzonych będą jeszcze lepiej trafiać do celu oraz zadawać ból przeciwnikom! Czy jesteście gotowi na piekielne starcie?

– Tak! – odpowiedziały mu bomby i granaty. – Będziemy palić, wybuchać i rozrywać wszystko na strzępy!

– Pamiętajcie, że każdego dnia trwa nieustanna walka o pokój i demokrację! I nie pozwolimy nikomu zniszczyć podwalin naszej cywilizacji!

– Nie pozwolimy!

– Dlatego jeden za wszystkich i wszyscy za jednego! Pamiętajcie o wzajemnym szacunku, a także i o tym, że życie każdego z was jest dla nas bezcenne!

– Tak jest, panie generale! Hura, hura, hura!

Nie znacie dnia i godziny

Pułkownik Willwood znał generała Blacka od wielu lat i doskonale wiedział o tym, że jego zwierzchnik nie znosi oficjalnych imprez i wystąpień. Dlatego gdy generał Ashley W.W.W. Black zszedł z mównicy, natychmiast do niego podszedł i poprowadził go na zaplecze hali produkcyjnej, gdzie kierownictwo Fabryki urządziło skromny poczęstunek. W niewielkiej salce, urządzonej zgodnie z obowiązującymi w armii kanonami, ustawiono składany metalowy stół, przy którym czekali już na swojego zwierzchnika dwaj bezimienni majorzy, czterej kompletnie nic nie znaczący kapitanowie oraz odpowiedzialna za całą uroczystość sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs. Kiedy pan generał wraz z pułkownikiem Willwoodem stanęli na progu salki, wszyscy zebrani powstali i zakrzyknęli jak jeden mąż:

– Witamy panie generale! Witamy, witamy, witamy!

Generał Ashley W.W.W. Black dał znak oficerom, aby usiedli na swoich miejscach, po czym zbliżył się do sierżant Białowąs i zapytał:

– No, i jak wypadłem?

– Doskonale, panie generale!

– Naprawdę?

– Lepiej być nie mogło!

– A makijaż nie był za blady?

– Słucham? – Pani sierżant lekko zesztywniała.

– Chodzi o to, czy mnie dobrze kamery złapały.

– A były jakieś kamery?

– Oczywiście i to cała masa!

– Nikogo z mediów nie zapraszaliśmy. Ale – sierżant Malwina „Nonpruderia” Białowąs ugryzła się w język – na pewno coś przeoczyłam.

– Nie gniewam się. – Generał Black szturchnął rozmówczynię w ramię. – Bo wiesz – ściszył głos do szeptu – pewnie ci jeszcze o tym nie mówiłem, ale występuję tu w szczególnej roli.

– Jakiej? – Sierżant Białowąs zaczęły drżeć dłonie.

– A nikomu nie powiesz?

– Nie.

– Nawet pułkownikowi?

– Nigdy.

– No, więc – pan generał uśmiechnął się nad wyraz zalotnie – podczas tegorocznej inspekcji Fabryki reprezentuję pewną firmę kosmetyczną.

– I? – pani sierżant zaczęła się nagle pocić.

– I jestem jej twarzą!

– Naprawdę? – Sierżant Malwinie „Nonpruderii” Białowąs puściły w końcu nerwy. – To cudowna wiadomość!

– Dzięki, kochana. Ale niech to zostanie między nami. OK?

– Będę milczała jak grób, panie generale.

– To świetnie!

Kompletnie ogłupiała sierżant Białowąs odwróciła się nagle na pięcie i ile miała sił w nogach wystartowała w kierunku prowizorycznej kuchni. Przystanęła tam na moment, uspokoiła oddech i, próbując zapomnieć o absurdalnej wymianie zdań, skupiła się na obowiązkach. Po chwili zaczęła nakładać na półmiski sztuki różnorakiego mięsa, pierogi, surówki oraz ulubiony przez pana generała bigos. Nie zapomniała także o tradycyjnym rosole z makaronem, od którego miał się rozpocząć uroczysty poczęstunek. Kiedy przelała go z garnka do ozdobnej wazy, uzbroiła się w zalotny uśmiech i pełnym gracji krokiem podeszła do stołu. Nie czekając na polecenie dowódcy, zaczęła nalewać rosół do talerzy, prężąc się przy tym jak lamparcica. Kiedy skończyła, ustawiła wazę pośrodku stołu, przyjrzała się swoim zwierzchnikom i, posyłając w ich stronę promienisty uśmiech, obwieściła:

– Podano do stołu!

Widok parujących talerzy zachęcił generała Blacka oraz pułkownika Willwooda do jak najszybszego zajęcia swoich miejsc. Bez mrugnięcia okiem wystartowali obaj w stronę stołu, usiedli na metalowych krzesłach i niemal jednocześnie zaczęli pałaszować rosół pani sierżant. Ich śmiała konsumpcja pozwoliła także innym oficerom sprawdzić, jak wielki talent kulinarny skrywa na co dzień przed nimi i światem ich wspólna koleżanka. Kiedy w prowizorycznej kantynie dało się jedynie usłyszeć achy i ochy skierowane pod adresem sierżant Białowąs, ktoś niespodziewanie zapukał do drzwi. Pułkownik Willwood natychmiast sprawdził stan osobowy załogi, ale nie dostrzegł w jej szeregach żadnego uszczerbku. Zdziwiony, spojrzał w kierunku drzwi i wykrzyczał:

– Wejść!

Ku zdumieniu wszystkich biesiadników na progu salki stanęli po chwili granat ręczny z serii K8-0 oraz bomba lotnicza z serii S6-X02. Żołnierze żelaznej armii natychmiast zasalutowali i, nie czekając na reakcję przełożonych, złożyli nieoczekiwany raport:

– Panie generale! Panowie oficerowie! W imieniu pierwszego rocznika inteligentnej armii masowego rażenia pragniemy podziękować za opiekę, szkolenie oraz możliwość zapoznania się z różnymi aspektami służby żołnierskiej. Dziękujemy! Dziękujemy! Dziękujemy!

Spontaniczna reakcja podwładnych spodobała się generałowi Blackowi do tego stopnia, że ten odłożył łyżkę, wstał od stołu i po chwili powiedział:

– Dziękuję żołnierze! Dziękuję w imieniu dowództwa!

– To my dziękujemy, panie generale – odezwał się granat. – Ginąć za pana to prawdziwy zaszczyt!

– Bez przesady – generał Ashley W.W.W. Black zbliżył się do rozmówcy.

– Mówię prawdę, panie generale. Jeśli pan sobie życzy, to mogę nawet tutaj wybuchnąć!

– Nie trzeba, żołnierzu, nie trzeba. A jak ci na imię?

– Jestem granatem ręcznym z serii K8-0.

– OK. Ale jak cię nazywają?

– Granat ręczny z serii K8-0, panie generale.

– I nie masz żadnego imienia?

– Nie.

– A czym się interesujesz?

– Wybuchami, panie generale.

– Tylko tym?

– Jest jeszcze coś, ale wstydzę się powiedzieć.

– Mów żołnierzu.

– Ale to nie wypada.

– Wypada, wypada. – Generał Black poklepał podwładnego po rękojeści. – Przecież tu są sami wojskowi!

– No, niby tak – granat lekko się zmieszał. – Ale jest też i pani sierżant.

– Pani sierżant też nosi mundur. A zatem, mów żołnierzu!

Słowa zachęty skierowane pod adresem granatu pozwoliły mu nabrać pewności siebie, dlatego spojrzał on po chwili w twarz dowódcy i powiedział:

– Poza wybuchami to ja najbardziej lubię zdjęcia dziewczyn! A najlepiej, żeby to były plakaty, które można powiesić nad łóżkiem!

– Rozumiem. – Pan generał poczuł się wyraźnie zawiedziony. – I tylko dziewczyn?

– Absolutnie, panie generale!

– A chłopców albo zwierząt?

– W żadnym razie, panie generale. Przecież ja jestem normalny!

Wypowiedź podwładnego nie przypadła generałowi Blackowi do gustu. W ułamku sekundy obrzucił granat miażdżącym spojrzeniem i zawyrokował:

– Jeszcze niewiele wiesz synu o życiu. Niewiele!

Zrugany przez pana generała granat zrobił się nagle czerwony, zaczęły mu drżeć maleńkie nóżki, a gdy spróbował coś odpowiedzieć, zwymiotował. W jednej chwili wyrzucił z siebie trociny i śrubki, które generał Ashley W.W.W. Black odkopnął pod ścianę. Zadowolony z celnego uderzenia, klasnął w dłonie i zwrócił się do kolejnego gościa:

– A tobie jak na imię?

– Jestem bombą lotniczą z serii S6-X02 – odpowiedziała Silly.

– I ty też nie masz żadnej ksywki?

– Mam, panie generale!

– Naprawdę? – ucieszył się generał Black. – To jak się do ciebie zwracają koledzy i koleżanki?

– Silly, panie generale. Po prostu Silly!

Rezolutna odpowiedź bomby rozładowała napiętą atmosferę. Pan generał ponownie klasnął w dłonie, zbliżył się do Silly i gdy miał jej zadać kolejne pytanie, rozdzwoniła się jego komórka. Natychmiast odebrał połączenie, wysłuchał wiadomości, po czym wpadł w przedziwny trans. Podskoczył w miejscu trzy razy, uderzając rękami o sufit, a gdy już wylądował na posadzce, rzucił się w stronę bomby i zaczął ją obcałowywać ze wszystkich sił. Zaskoczona i przede wszystkim lżejsza od niego o kilkadziesiąt kilogramów Silly nie wytrzymała naporu jego ciała i jak długa runęła pod nim na podłogę. Kiedy generał Ashley W.W.W. Black podniósł się na równe nogi, bomba wciąż leżała bez ruchu i wyglądała tak, jak by uszło z niej całe życie. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła coś mamrotać pod nosem, ale w żaden sposób nie potrafiła podnieść się o własnych siłach z posadzki. Tymczasem przeszczęśliwy generał Black zaczął biegać dokoła stołu, pluć przed siebie i wykrzykiwać:

– Wojna! Już niedługo wybuchnie kolejna wojna!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: