Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Śnieżny potwór z Pasadeny - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
13 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Śnieżny potwór z Pasadeny - ebook

Opowieść z cyklu GĘSIA SKÓRKA

Jordan Blake i jego siostra Nicole mieszkają w ciepłej słonecznej Kalifornii. Marzy im się zima z prawdziwego zdarzenia – śnieżna i mroźna! Niespodziewanie ich ojciec, pan Blake zostaje oddelegowany na Alaskę, by sfotografować bliżej nieznane śnieżne stworzenie, i postanawia zabrać rodzeństwo ze sobą. Jordan i Nicole szaleją z radości… do czasu spotkania z gigantycznym yeti!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5553-5
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przez całe życie pragnąłem zobaczyć śnieg.

Ja, Jordan Blake, od dwunastu lat, od kiedy jestem na tym świecie, miałem do czynienia głównie ze słońcem, piaskiem i chlorem z basenu. Nigdy nie byłem świadkiem prawdziwej zimy. Ha! W zasadzie nigdy nawet nie czułem zimna – chyba że w dziale z mrożonkami w supermarkecie. Niestety w supermarkecie nie pada śnieg.

N i g d y, to znaczy nigdy aż do czasu tamtej wyprawy.

Większość ludzi uważa, że wygrałem los na loterii. W końcu mieszkam w Pasadenie w Kalifornii, gdzie zawsze jest ciepło i słonecznie. Nie żebym miał coś przeciwko ciepłu i słońcu. Kalifornia jest w porządku. Jednak jeśli się nigdy nie widziało śniegu, to tutaj wydaje się mniej więcej tak realny jak filmy science fiction.

No bo co to jest śnieg?

Płatki zamarzniętej wody spadające z nieba? Puszyste białe zaspy zalegające na ziemi, z których można budować forty, lepić śnieżki czy bałwany? Sami przyznacie, że brzmi to dość dziwacznie.

Ale pewnego dnia moje marzenie się spełniło. W końcu zobaczyłem śnieg. Tyle że wszystko wyglądało zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażałem.

I o w i e l e bardziej dziwacznie.

– A teraz uwaga, dzieciaki. To będzie niesamowite. – W czerwonej poświacie ciemni twarz taty jaśniała nieziemsko.

Wraz z moją siostrą Nicole przyglądaliśmy się, jak wywołuje zdjęcie – chwycił szczypcami arkusz papieru fotograficznego i zanurzył go w kuwecie z wywoływaczem.

Tata ciągle wywołuje zdjęcia. Robi to, odkąd pamiętam – z zawodu jest fotografem. Choć obserwowałem go przy pracy tysiące razy, jeszcze nigdy nie widziałem go tak podekscytowanego, co już samo w sobie powinno dać mi sporo do myślenia.

Tata fotografuje przyrodę. Nie, wróć – fotografuje właściwie w s z y s t k o i bez przerwy. Do tego korzysta wyłącznie z klasycznego aparatu z kliszą fotograficzną.

Mama twierdzi, że kiedy byłem mały, któregoś dnia na widok taty zacząłem drzeć się jak opętany. Okazało się, że bez aparatu przystawionego do twarzy zwyczajnie go nie rozpoznałem. Podobno myślałem, że obiektyw to jego nos.

Z powyższych względów w naszym domu jest pełno moich żenujących zdjęć – ja jako niemowlak w pieluchach zwisających do kolan, ja z jedzeniem rozmazanym po całej twarzy i ubraniu, ja zapłakany po rozbiciu sobie kolana, ja bijący się z siostrą itepe itede.

Ale do rzeczy! Tata dopiero co wrócił z dłuższej wyprawy w góry Teton – to łańcuch górski w stanie Wyoming, stanowiący część Gór Skalistych – i był całkowicie pochłonięty zdjęciami, które tam zrobił.

– Żebyście widzieli te niedźwiedzie! – gorączkował się. – Caluteńka rodzina. A młode zachowywały się zupełnie jak wy, bez przerwy się ze sobą droczyły.

Droczyły. Dobre sobie! Tata uważa, że ja i Nicole się ze sobą d r o c z y m y. To bardzo delikatnie powiedziane. Nicole ja-wiem-wszystko-najlepiej doprowadza mnie do szału, zwykle kilkanaście razy dziennie. Jedna baba, a tak potrafi obrzydzić człowiekowi życie! Zresztą, nie pozostaję jej dłużny i robię co mogę, żeby jej też życie zbrzydło.

– Szkoda, że nie wziąłeś nas ze sobą, tato – westchnąłem z żalem.

– Tylko byś narzekał. W Wyoming jest strasznie zimno o tej porze roku – stwierdziła z wyższością Nicole.

– A skąd ty o tym możesz wiedzieć, panno przemądrzalska? – Dźgnąłem ją palcem między żebra. – Nigdy nie byłaś w Wyoming.

– Istnieje jeszcze coś takiego jak książki, wiesz? – odcięła się. – Poczytałam to i owo, kiedy się okazało, że tata wyjeżdża. Też by ci to nie zaszkodziło. W bibliotece jest nawet taki album, jakby stworzony z myślą o tobie: mało tekstu, dużo obrazków.

Żadna riposta nie przychodziła mi do głowy. Niestety w ogóle wolno myślę, w przeciwieństwie do Nicole, która sypie uszczypliwościami jak z rękawa. A ponieważ nie potrafiłem wymyślić nic wystarczająco złośliwego, znowu dźgnąłem ją palcem między żebra.

– Ej, wy! Spokój mi tu! – mruknął tata, nawet nie patrząc w naszą stronę. – Nie widzicie, że pracuję?

Głupia Nicole! Właściwie nie powinienem nazywać jej głupią, bo tak naprawdę jest aż za mądra, tyle że w taki głupi sposób. Zresztą wiecie, o co mi chodzi. Okazała się tak bystra, że przeskoczyła jedną klasę i na moje nieszczęście wylądowała w m o j e j. I teraz nie dość, że chodzi ze mną do klasy, choć jest o rok młodsza, to jeszcze ma prawie same szóstki. Nie muszę chyba dodawać, że ja nie.

Na papierze zanurzonym w wywoływaczu powoli zaczęły się pojawiać zdjęcia.

– Tato, czy kiedy byłeś w górach, padał śnieg? – zainteresowałem się.

– Ba! I to jeszcze jak! – odparł całkowicie pochłonięty swoim zajęciem.

– A jeździłeś na nartach? – dociekałem.

– Nie. – Potrząsnął głową. – Nie miałem na to czasu.

– A na łyżwach? – wtrąciła Nicole.

Nicole lubi się wymądrzać, ale ona też jeszcze nigdy nie widziała śniegu – nawet nie wystawiła nosa poza południową Kalifornię. Jesteśmy typowymi Kalifornijczykami. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, wystarczy, że na nas spojrzy. Przez cały rok chodzimy opaleni od ciągłego przebywania na słońcu, a nasza skóra dosłownie przesiąkła chlorem od wody w basenie – oboje należymy do szkolnej drużyny pływackiej. Z powodu chloru blond włosy Nicole mają lekko zielonkawy odcień. Na moich tego nie widać, bo są ciemniejsze – brązowe z jasnymi pasemkami.

– U mamy pewnie teraz śnieg sypie na całego – stwierdziła Nicole z zadumą.

– Całkiem prawdopodobne – zgodził się z nią tata.

Nasi rodzice niedawno się rozwiedli. Mama przeprowadziła się do Pensylwanii, a tata został w Kalifornii. My zostaliśmy z nim, żeby nie przerywać nauki w środku roku szkolnego, ale wakacje spędzimy u niej.

Mama przysłała nam zdjęcie swojego nowego domu. Był niemal całkowicie zasypany śniegiem. Mogłem wpatrywać się w niego bez końca. Próbowałem sobie wyobrazić, jaki śnieg jest w dotyku i jak to jest, gdy czuje się zimno.

– Żałuję, że w czasie twojego wyjazdu nie mogliśmy pojechać do mamy. – Zaszurałem nogami.

– Jordan, już to przerabialiśmy! I to nie raz – zniecierpliwił się tata. – Dołączycie do mamy, gdy tylko się urządzi. Na razie nie zdążyła nawet kupić mebli. Na czym będziecie spać? Na podłodze?

– Czemu nie? Lepsza podłoga niż chrapanie pani Witchens – wymamrotałem marudnie.

Pani Witchens zajmowała się mną i Nicole podczas wyjazdów taty. Czysty koszmar! Co rano musieliśmy sprzątać nasze pokoje, a ona sprawdzała w każdym kącie, czy przypadkiem nie zalega gdzieś kurz. Karmiła nas na zmianę wątróbką z brukselką lub zupą na rybich głowach i z maniackim uporem usiłowała nauczyć nas picia mleka sojowego.

– Ona wcale nie nazywa się Witchens, tylko Hitchens – poprawiła mnie Nicole.

– Przecież wiem. Ale Witchens jakoś bardziej do niej pasuje, N i c o l e-B z i k o l e! – Pokazałem siostrze język.

Patrzyliśmy, jak zdjęcia stopniowo się pojawiają.

– Jeśli okażą się dobre, wydam je w formie albumu. – W głosie taty słychać było entuzjazm. – Nazwę go Niedźwiedzie brunatne z Wyoming. Autor: Garrison Blake. Brzmi nieźle, prawda?

Ostrożnie wyjął szczypcami zdjęcie z kuwety i czekając, aż ocieknie, przyglądał mu się z bliska.

– Dziwne. – Zmarszczył brwi.

– Co jest dziwne? – spytała Nicole.

Tata w milczeniu podsunął nam zdjęcie.

– Tato... – Nicole zawahała się. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale cokolwiek jest na tym zdjęciu, wygląda zupełnie jak pluszowy miś.

Bo to b y ł pluszowy miś. Brązowy wypchany pluszak siedzący na trawie i uśmiechający się krzywo. Niezupełnie coś, czego można by się spodziewać wśród dzikiej przyrody gór Teton. A już na pewno nie niedźwiedź brunatny.

– Musiałem cyknąć je przypadkowo – uznał tata i machnął ręką. – Nieważne. Poczekajcie, aż wywołam pozostałe. Są naprawdę powalające.

Wyciągnął z roztworu następną fotografię. Rzucił na nią okiem i zbladł.

– Co jest? – wymamrotał.

Zerknąłem mu przez ramię. Kolejny pluszak.

Tata rzucił się ku kuwecie i zaczął wyrywać z niej fotografię za fotografią. Każda przedstawiała pluszowego misia.

– Znowu! Znowu! I znowu! – jęczał rozgorączkowany, szarpiąc się za włosy. Nawet w słabym świetle ciemni widać było panikę malującą się na jego twarzy. – Co to ma znaczyć? Gdzie się podziały moje zdjęcia?!

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: