Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sonety; Ballady i romanse - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sonety; Ballady i romanse - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 264 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

PRZY­PO­MNIE­NIE.

Lau­ro! czy­liż te pięk­ne wie­ków na­szych lata,

Jesz­cze się kie­dy two­jej ma­lu­ją pa­mię­ci?,

Kie­dy­śmy sami tyl­ko i sobą za­ję­ci,

Dbać nie chcie­li o resz­tę ob­ce­go nam świa­ta.

Chłod­nik, co się zie­lo­nym ja­śmi­nem wy­pla­ta,

Stru­mień, co z mi­łym szme­rem po łące się krę­ci:

Tam nas czę­sto, wza­jem­ne tłu­ma­czą­cych chę­ci,

Póź­nej nocy mi­ło­sna osło­ni­ła sza­ta.

A księ­życ z pod bla­de­go wyj­rzaw­szy ob­ło­ku,

Snież­ne pier­si i zło­te roz­świe­cał pier­ście­nie,

Bosi; ego wdzię­kom two­im przy­da­jąc uro­ku.

Wten­czas ser­ca po­ry­wa słod­kie za­chwy­ce­nie,

Usta się spo­ty­ka­ją, oko gi­nie w oku,

Łza ze łzą, i z wes­tchnie­niem mie­sza się wes­tchnie­nie!…II.

DO LAU­RY.

Le­d­wiem cie­bie zo­ba­czył, ju­żem się za­pło­nił,

W nie­zna­nem oku daw­nej zna­jo­mo­ści py­tał;

I z twych ja­gód wza­jem­ny ru­mie­niec wy­kwi­tał,

Jak z róży, któ­rej pier­si za­ra­nek od­sło­nił.

Le­d­wieś piosn­kę za­czę­ła, ju­żem łzy uro­nił:

Twój głos wni­kał do ser­ca i za du­szę chwy­tał;

Zda­ło się, że ją anioł po imie­niu wi­tał,

I w ze­gar nie­bios chwi­lę zba­wie­nia za­dzwo­nił.

O luba! niech twe oczy przy­znać się nie boją!

Je­śli cię mem spoj­rze­niem, je­śli gło­sem wzru­szę:

Nie dbam, że los i lu­dzie prze­ciw­ko nam sto­ją,

Że ucie­kać i ko­chać bez na­dziei mu­szę!

Niech ślub ziem­ski in­ne­go da­rzy ręka two­ją,

Tyl­ko wy­znaj, że Bóg mi po­ślu­bił twą du­szę!…III.

Mó­wię z sobą, z dru­gi­mi plą­czę się w roz­mo­wie;

Ser­ce bije gwał­tow­nie, od­de­chem nie wład­ne;

Iskry czu­ję w źre­ni­cach a na twa­rzy blad­nę;

Nie je­den z ob­cych gło­śno pyta o me zdro­wie,

Albo o mym ro­zu­mie coś na ucho po­wie.

Tak cały dzień prze­mę­czę. Gdy na łoże pad­nę,

W na­dziei że snem chwi­lę cier­pie­niom ukrad­nę,

Ser­ce ogni­ste mary za­pa­la w mej gło­wie.

Zry­wam się, bie­gę, skła­dam na pa­mięć wy­ra­zy,

Któ­re­mi mam zło­rze­czyć okru­cień­stwu twe­mu,

Skła­da­ne, za­po­mnia­ne, po mi­lion razy…

Ale gdy cie­bie uj­rzę, nie poj­mu­ję cze­mu

Zno­wu je­stem spo­koj­ny, zim­niej­szy nad gła­zy,

Aby go­reć na nowo – mil­czeć po daw­ne­mu…IV.

Nie­uczo­na twa po­stać, nie­wy­myśl­ne sło­wa,

Ani lice, ni oko nad inne nie bły­ska:

A każ­dy rad cię uj­rzeć, rad po­sły­szeć zbliz­ka.

Choć w ubra­niu pa­ster­ki, wid­no żeś kró­lo­wa.

Wczo­ra brzmia­ły i pie­śni i gło­śna roz­mo­wa,

Py­ta­no się o two­ich ró­wien­nic na­zwi­ska;

Ten im po­chwa­ły sy­pie, inny żar­ty ci­ska:

Ty we­szłaś, – każ­dy świę­te mil­cze­nie za­cho­wa.

Tak śród uczty, gdy śpie­wak do chó­ru wy­zy­wał,

Gdy koła tań­cu­ją­ce wiły się po sali;

Na­gle sta­ną i zmilk­ną; każ­dy za­py­ty­wał,

Nikt nie wie­dział dla cze­go w za­du­mie­niu sta­li.

"Ja wiem, rze­cze po­eta, anioł prze­la­ty­wał"

Uczci­li wszy­scy go­ścia, – nie wszy­scy po­zna­li.V.

WI­DZE­NIE SIĘ W GAJU .

"Ty­żeś to? i tak póź­no?… " "Błęd­ną mia­łem dro­gę,

Sród la­sów, przy nie­pew­nym księ­ży­ca pro­my­ku.

Tę­sk­ni­łaś? my­ślisz o mnie?…" "Luby nie­wdzięcz­ni­ku!

Py­taj się czy ja my­śleć o czem in­nem mogę!"

"Po­zwól uści­snąć dło­nie, uca­ło­wać nogę.

Ty drżysz! cze­go?… " "Ja nie wiem. Błą­dząc, po ga­iku,

Lę­kam się szme­ru li­ścia, noc­nych pta­ków krzy­ku:

Ach! mu­si­my być win­ni kie­dy czu­jem trwo­gę!"

"Spoj­rzyj mi w oczy, w czo­ło: nig­dy z ta­kiem czo­łem

Nie idzie zbrod­nia, trwo­ga nie pa­trzy tak śmie­le.

Prze­bóg! je­ste­śmyż win­ni, że sie­dzi­my spo­łem!

"Wszak sie­dzę tak da­le­ko, mó­wię tak nie­wie­le,

I za­ba­wiam się z tobą, mój ziem­ski anie­le!

Jak gdy­byś już nie­bie­skim sta­ła się anio­łem. "VI.

Po­tę­pi nas świę­to­szek, roz­pust­nik wy­śmie­je,

Że cho­ciaż sa­mot­ne­mi oto­cze­ni ścia­ny,

Cho­ciaż ona tak mło­da, ja tak za­ko­cha­ny,

Prze­cież ja oczy spusz­czam, a ona łzy leje.

Ja bro­nię się po­nę­tom; ona i na­dzie­je

Chce od­stra­szyć, co chwi­la brzą­ka­jąc kaj­da­ny,

Któ­re­mi ręce zwią­zał nam los opła­ka­ny.

Nie wie­my sami, co się w ser­cach na­szych dzie­je.

Je­st­że to ból lub ro­skosz? Gdy czu­ję ści­śnie­nia

Twych dło­ni, kie­dy z ustek za­chwy­cę pło­mie­nia:

Luba! czyż mogę temu dać imię cier­pie­nia?

Ale kie­dy się łza­mi na­sze lica zro­szą,

Gdy się ostat­ki ży­cia w wes­tchnie­niach uno­szą:

Luba: czy­liż to mogę na­zy­wać ro­sko­szą?VII.

RA­NEK I WIE­CZOR.

Słoń­ce błysz­czy na wscho­dzie wch­mur ogni­stych wian­ku,

A na za­cho­dzie księ­życ bla­de lice mro­czy,

Róża za słoń­cem pącz­ki roz­wi­nio­ne to­czy,

Fio­łek klę­czy zgię­ty pod kro­pla­mi ran­ku.

Lau­ra bły­snę­ła w oknie. Uklą­kłem na gan­ku;

Ona, mu­ska­jąc splo­ty swych zło­tych war­ko­czy,

"Cze­mu, rze­kła, tak rano smut­ne ma­cie oczy,

I mie­siąc i fio­łek, i ty mój ko­chan­ku?"

W wie­czór przy­sze­dłem no­wym ba­wić się wi­do­kiem:

Wra­ca księ­życ, twarz jego peł­na i ru­mia­na,

Fio­łek pod­niósł list­ki orzeź­wio­ne mro­kiem:

Zno­wu sta­nę­ła w oknie moja uko­cha­na,

W pięk­niej­szym jesz­cze stro­ju i z we­sel­szem okiem

Zno­wu u nóg jej klę­czę – tak smut­ny jak zra­na.VIII.

DO NIE­MNA,

Nie­mnie, do­mo­wa rze­ko moja! Odzie są wody,

Któ­re nie­gdyś czer­pa­łem w nie­mow­lę­ce dło­nie,

Na któ­rych po­tem w dzi­kie pły­wa­łem ustro­nie,

Ser­cu nie­spo­koj­ne­mu szu­ka­jąc ochło­dy?

Tu Lau­ra, pa­trząc z chlu­bą na cień swej uro­dy,

Lu­bi­ła włos za­pla­tać i za­kwie­cać skro­nie;

Tu ob­raz jej, ma­low­ny w srebr­nej fali ło­nie,

Łza­mi nie­raz mą­ci­łem za­pa­le­niec mło­dy.

Nie­mnie do­mo­wa rze­ko! Gdzież są tam­te zdro­je,

A z nie­mi tyle szczę­ścia, na­dziei tak wie­le?

Kędy jest miłe la­tek dzie­cin­nych we­se­le?

Gdzie mil­sze burz­li­we­go wie­ku nie­po­ko­je?

Kędy jest Lau­ra moja? gdzie są przy­ja­cie­le?…

Wszyst­ko prze­szło – a cze­muż nie przej­dą łzy moje!IX.

STRZE­LEC.

Wi­dzia­łem jak dzień cały, po­śród let­niej spie­ki,

Błą­kał się strze­lec mło­dy. Sta­nął nad stru­mie­niem,

Dłu­go po­glą­dał wko­ło i rze­cze z wes­tchnie­niem:

"Chcę ją wi­dzieć nim kraj ten opusz­czę na wie­ki;

"Chcę wi­dzieć nie­wi­dzia­ny. " Wtem leci z za rze­ki

Kon­na łow­czy­ni, stroj­na Dia­ny odzie­niem;

Wstrzy­mu­je ko­nia, sta­je, zwra­ca się wej­rze­niem;

Za­pew­ne je­chał za nią to­wa­rzysz da­le­ki.

Strze­lec cof­nął się, za­drżał, i oczy Ka­ima

Za­ta­cza­jąc po dro­dze gorz­ko się uśmie­chał,

Drżą­cą ręką broń na­bił, dąsa się i zży­ma,

Od­szedł nie­co, ja­ko­by swej my­śli za­nie­chał.

Wtem doj­rzał mgłę ku­rza­wy, wznie­sio­ną broń trzy­ma,

Bie­rze na cel, mgła bli­żej – lecz nikt nie nad­je­chał.X.

RE­ZY­GNA­CYA.

Nie­szczę­śli­wy, kto próż­no o wza­jem­ność woła;

Nie­szczę­śliw­szy jest, kogo próż­ne ser­ce nu­dzi:

Lecz ten u mnie ze wszyst­kich nie­szczę­śliw­szy lu­dzi,

Kto nie ko­cha, że ko­chał, za­po­mnieć nie zdo­ła.

Wi­dząc ja­skra­we oczy i bez­wstyd­ne czo­ła,

Pa­miąt­ka­mi za­tru­wa roz­kosz co go łu­dzi;

A je­śli wdzięk i cno­ta czu­cie w nim obu­dzi,

Ni e śmie z prze­kwi­tłem ser­cem iść do stóp anio­ła.

do dru­gi­mi gar­dzi, albo sie­bie wini;

nie zie­mian­kę, z dro­gi ustą­pi bo­gi­ni, a na obie­dwie pa­trząc że­gna się z na­dzie­ją;

I ser­ce ma po­dob­ne do daw­nej świą­ty­ni,

Spu­sto­sza­łej nie­po­god i cza­sów ko­le­ją,

Gdzie bó­stwo nie chce miesz­kać, a lu­dzie nie śmie­ją;XI.

DO…

Pa­trzysz mi w oczy, wzdy­chasz; zgub­na twa pro­sto­ta!

Lę­kaj się jadu, kto­ry w oczach żmii pło­nie;

Ucie­kaj, nim cię od­dech za­tru­ty owio­nie,

Je­śli nie chcesz kląć resz­ty two­je­go ży­wo­ta.

Szcze­rość, jesz­cze mi jed­na po­zo­sta­ła cno­ta:

Wiedz, że nie­god­ny ogień za­pa­lasz w mem ło­nie;

Lecz umiem żyć sa­mot­ny: i po­cóż przy zgo­nie

Ma się wi­kłać w me losy nie­win­na isto­ta?

Lu­bię ro­skosz, lecz zwo­dzić nad­to je­stem dum­ny,

Tyś dziec­ko, mnie na­mięt­ne prze­pa­li­ły hole;

Tyś szczę­śli­wa, twe miej­sce w bie­siad­ni­ków kole:

Moje, gdzie są prze­szło­ści cmen­ta­rze i trum­ny

Mło­dy blusz­czu, zie­lo­ne ob­wi­jąj to­po­le,

Zo­staw cier­niom gro­bo­we ota­czać ko­lum­ny.XII.

Po­ezyo! gdzie cud­ny pę­dzel two­jej ręki?…

Gdy chce ma­lo­wać za cóż my­śli i na­tchnie­ni;

Wy­glą­da­ją z wy­ra­zów, jak z za krat wię­zie­ni;

Kry­ją­cych i szpe­cą­cych tak ubo­gie wdzię­ki?

Po­ezyo! gdzie two­je me­lo­dyj­ne dźwię­ki?

Śpie­wam – ona mo­je­go nie usły­szy pie­nia:

Jako sło­wik, król śpie­wu, nie sły­szy stru­mień

Któ­ry w pod­ziem­nej głę­bi roz­wo­dzi swe jęki.

Nie tyl­ko dźwięk i ko­lor – anio­ło­wie my­śli –

Lecz i pió­ro, ro­bo­czy nie­wol­nik po­ety,

Na cu­dzej zie­mi nie zna praw daw­ne­go pana,

I za­miast pie­śni, zna­ki nie­po­ję­te kre­śli:

Mu­zycz­ne zna­ki pie­śni… Lecz ta pieśń, nie­ste­ty,

Nig­dy jej mi­łym gło­sem nie bę­dzie śpie­wa­na!…XIII.

Pierw­szy raz jam nie­wol­nik z mo­jej rad nie­wo­li;

Pa­trzę na cie­bie, z czo­ła nie zni­ka po­go­da;

My­ślę o to­bie, z my­śli nie zni­ka swo­bo­da;

ko­cham cie­bie, a prze­cież ser­ce mi nie boli.

Nie­raz bra­łem za szczę­ście chwi­lecz­kę swa­wo­li,

Nie­raz mię obłą­ka­ła wy­obraź­nia mło­da,

Albo słów­ka zdra­dli­we i wdzięcz­na uro­da:

Lecz wten­czas i ro­skosz­nej zło­rze­czy­łem doli.

Na­wet, gdy owę ko­cha­łem nie­bian­kę,

Ileż łez, jaki za­pał, jaka nie­gdyś trwo­ga!

I żal te­raz na samę imie­nia jej wzmian­kę…

Z tobą tyl­ko szczę­śli­wy, z tobą moja dro­ga!

Bogu chwa­ła, że taką zda­rzył mi ko­chan­kę,

I ko­chan­ce, że uczy chwa­lić Pana Boga.XIV.

I ja wzdy­cham; pa­mięć nie­bie­skiej piesz­czo­ty mi okrop­ne­go roz­my­śla­nia chwi­le, może ser­ce two­ję, co cier­pia­ło tyle „ boję się wy­rzec, pu­sto­szą zgry­zo­ty?…

i có­żeś win­na, że twych ocząt gro­ty pa­lą­ce, że usta śmie­ją się tak mile?

yt ufa­łaś mej cno­cie, zbyt swej wła­snej sile, na­zbyt ognia Stwór­ca wlał w na­sze isto­ty.

Prze­wal­czy­li­śmy wie­le i dni i ty­go­dni,

Mło­dzi, za­wsze sa­mot­ni, za­wsze z sobą w pa­rze,

I by­li­śmy obo­je dłu­go sie­bie god­ni,

Te­raz, ach! pój­dę łza­mi ob­le­wać oł­ta­rze,

Nie będę mo­jej że­brać prze­ba­cze­nia zbrod­ni;

Tyl­ko niech mię Bóg two­ją zgry­zo­tą nie ka­rze!XV.

DZIEŃ­DO­BRY.

Dzień­do­bry! nie śmiem bu­dzić. O wdzięcz­ny wi­do­ku!

Jej duch na­po­ły w raj­skie wzle­ciał oko­li­ce,

Na­po­ły zo­stał bo­skie oży­wia­jąc lice,

Jak słoń­ce na­pół w nie­bie, pół w srebr­nym ob­ło­ku.

Dzień­do­bry? Już wes­tchnę­ła, bły­snął pro­myk w oku.

Dzień­do­bry? Już ob­ra­ża świa­tłość twe źre­ni­ce,

Na­przy­krza­ją się ustom mu­chy swa­wol­ni­ce.

Dzień­do­bry! Słoń­ce w oknach, ja przy two­im boku.

Nio­słem słod­szy dzień­do­bry: lecz twe sen­ne wdzię­ki

Ode­bra­ły mi śmia­łość. Niech się wprzó­dy do­wiem:

Z ła­ska­wem wsta­jesz ser­cem, z orzeź­wio­nem zdro­wiem?

Dzień­do­bry! Nie po­zwa­lasz uca­ło­wać ręki?

Ka­żesz odejść? Od­cho­dzę: oto masz su­kien­ki,

Ubierz się i wyjdź pręd­ko – dzień­do­bry ci po­wiem.XVI.

DO­BRA­NOC.

Do­bra­noc! Już dziś wię­cej nie bę­dziem ba­wi­li,

Niech snu anioł mo­dre­mi skrzy­dły cię oto­czy.

Do­bra­noc! Niech od­pocz­ną po łzach two­je oczy.

Do­bra­noc! Niech się ser­ce po­ko­jem za­si­li.

Do­bra­noc!… Z każ­dej ze mną prze­mó­wio­nej chwi­li,

Niech zo­sta­nie dźwięk ja­kiś ci­chy i uro­czy,

Nie­chaj gra w two­jem uchu; a gdy myśl za­mro­czy,

Niech się mój ob­raz sen­nym źre­ni­com przy­mi­li.

Do­bra­noc! Ob­róć jesz­cze raz na mnie oczę­ta,

Po­zwól lica… Do­bra­noc! chcesz na słu­gi kla­snąć!

Daj mi pierś uca­ło­wać… Do­bra­noc! za­pię­ta.

– Do­bra­noc! Już ucie­kłaś, i drzwi chcesz za­trza­snąć.

Do­bra­noc ci przez klam­kę. Nie­ste­ty za­mknię­ta.

Po­wta­rza­jąc do­bra­noc! nie dał­bym ci za­snąć.XVII.

DO­BRY WIE­CZÓR.

Do­bry­wie­czór! On dla mnie naj­słod­szem ży­cze­niem.

Nig­dy, czy to przed nocą dzie­li nas za­po­ra,

Czy­li mię ran­na zno­wu przy­wo­łu­je pora,

Nie że­gnam się, ni wi­tam z ta­kiem za­chwy­ce­niem,

Jak w tę chwi­lę wie­czor­nym ośmie­lo­ny cie­niem.

Ty na­wet, mil­czeć rada i pło­nić się sko­ra,

Gdy usły­szysz ży­cze­nie do­bre­go wie­czo­ra,

Źyw­szem okiem, gło­śniej­szem roz­ma­wiasz wes­tchnie­niem

Nie­chaj dzień­do­bry wscho­dzi tym, co spo­łem żyją,

Ob­ja­śniać pra­cę, któ­ra ich ręce jed­no­czy:

Do­bra­noc niech szczę­śli­wych ko­chan­ków oto­czy,

Gdy z ro­sko­szy kie­li­cha trosk osło­dę piją:

A tym, co się ko­cha­ją i swą mi­łość kry­ją,

Do­bry­wie­czór niech przy­ćmi zbyt wy­mow­ne oczy.XVIII.

DO D.D.

WI­ZY­TA.

Le­d­wie wnij­dę, słów kil­ka prze­mó­wię z nią samą:

Już ci dzwo­nek prze­ra­ża, wpa­da ga­lo­no­wy,

Za nim wi­zy­ta, za nią ukło­ny, roz­mo­wy:

Le­d­wie wi­zy­ta z bra­my, już dru­ga za bra­mą.

Gdy­bym mógł, pro­gi wil­czą oto­czył­bym jamą,

Sta­wił­bym li­sie past­ki, kol­cza­te oko­wy,

A je­śli nie dość bro­nią, uciec­bym go­to­wy

Na tam­ten świat, sty­go­wą za­sło­nić się tamą.

O prze­klę­ty nu­dzia­rzu! Ja li­czę mi­nu­ty,

Jak zbrod­niarz co go cze­ka ostat­nia ka­tu­sza:

Ty, ple­ciesz bła­he dzie­je wczo­raj­szej re­du­ty!

Już bie­rzesz rę­ka­wicz­ki: szu­kasz ka­pe­lu­sza:

Te­raz ode­tchnę nie­co, wstą­pi we mnie du­sza…

O bogi! Zno­wu sia­da, sie­dzi jak przy­ku­ty!XIX.

DO WI­ZY­TU­JĄ­CYCH.

Pra­gniesz mi­łym być go­ściem? czy­taj rady moje:

Nie dość, wszedł­szy do­no­sić o czem wszy­scy wie­dzą,

Że dzi­siaj tam wal­cu­ją, ów­dzie obiad je­dzą,

Zbo­że ta­nie, deszcz pada, a w Gre­cyi roz­bo­je.

Je­śli w sa­lo­nie znaj­dziesz ba­wią­cych się dwo­je,

Zwa­żaj, czy cię z ukło­nem, z roz­mo­wą uprze­dzą,

Czy­li da­le­ko jed­no od dru­gie­go sie­dzą,

Czy wszyst­ko jest na miej­scu, czy w po­rząd­ku stro­je.

Je­śli pani co wy­raz za­śmiać się go­to­wa,

Choć usta śmiać się nie chcą; je­śli pa­nicz z boku

Po­glą­da i ze­ga­rek do­by­wa i cho­wa,

I grzecz­ność ma na ustach a coś złe­go w oku…

Wiesz jak ich trze­ba wi­tać? " By­waj zdrów, bądź zdro­wa!"

A kie­dy ich masz zno­wu od­wie­dzić? – Po roku.XX.

PO­ŻE­GNA­NIE.

Do D…D…

Od­py­chasz mie!… Czym two­je ser­ce już po­stra­dał?

Lecz jam go nig­dy nie miał! Czy­li bro­ni cno­ta?

Lecz ty pie­ścisz in­ne­go! Czy że nie dam zło­ta?

Lecz jam go wprzó­dy nie dał, a cie­bie po­sia­dał.

I nie dar­mo!… Choć skar­bów przed to­bąm nie skła­dał:

Ale mi dro­go każ­da ku­pio­na piesz­czo­ta –

Na wagę du­szy mo­jej, po­ko­jem ży­wo­ta…

Dla­cze­goż mię od­py­chasz? Nada­rem­niem ba­dał.

Dziś od­kry­wam ła­kom­stwo nowe w ser­cu two­jem:

Po­chwal­nych wier­szy chcia­łaś?… Mar­ny po­chwał dy­mie!

Dla nich więc igrasz z bliź­nich szczę­ściem i po­ko­jem?

Nie ku­pić Muzy! W każ­dym śli­zga­łem się ry­mie,

Gdym szedł na Par­nas z lau­ru wień­czyć cię za­wo­jem,

I ten wiersz wraz mi stward­niał, żem wspo­mniał twe imie.XXI.

DA­NA­IDY.

Płci pięk­na! Gdzie wiek zło­ty, gdy za po­lne kwia­ty.

Za ha­fto­wa­ne kło­sem ma­jo­we su­kien­ki,

Ku­po­wa­no pa­nień­skie ser­dusz­ka i wdzię­ki,

Gdy do lu­bej go­łę­bia po­sy­ła­no w swa­ty!

Dzi­siaj, wie­ki są tań­sze a droż­sze za­pła­ty.

Ta któ­rej zło­to daję, pro­si o pio­sen­ki;

Ta któ­rej ser­ce daje, żą­da­ła mej ręki;

Ta któ­rą opie­wa­łem, pyta czym bo­ga­ty.

Da­na­idy! Rzu­ca­łem w bez­deń wa­szej chę­ci

Dary! pie­śni, i we łzach roz­to­pio­ną du­szę:

Dziś, z hoj­ne­go jam ską­py, z czu­łe­go szy­der­ca.

A choć mię do­tąd jesz­cze na­dob­na twarz nęci,

Choć jesz­cze was opie­wać i ob­da­rzać mu­szę: [ser­ca.

Lecz daw­niej wszyst­ko dał­bym, dziś wszyst­ko – prócz
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: