Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

SOS! Zabija się życie... ale ŻYCIE zwycięży! - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
27 kwietnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

SOS! Zabija się życie... ale ŻYCIE zwycięży! - ebook

Ojciec Daniel-Ange (znany francuski benedyktyn, ewangelizator) żarliwie nawołuje do przeciwstawienia się wszelkim przejawom niszczenia ludzkiego życia, życia, które dał nam Bóg. Dokonując wieloaspektowej analizy i powołując się na nauczanie i dokumenty Kościoła, pokazuje m.in. zło aborcji, eutanazji, wspomaganego samobójstwa, metody in vitro, stosowania tzw. „pigułki po”, zjawiska rodzin jednopłciowych. Jego rzeczowa argumentacja poparta licznymi przykładami powinna poruszyć każdego. Jak sam pisze: „ta szczerość może niektórych szokować. Ale czy to oznacza, że przez wzgląd na tych niektórych mam zamilknąć?”.

Kategoria: Duchowość
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-880-8
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Da­niel-Ange – czuwa­ją­cy, pe­łen za­chwytu

W swej ostat­niej książ­ce Da­niel-Ange po­rusza kwe­stię naj­istot­niej­szą: Czy w dzi­siej­szych cza­sach moż­na w ogó­le za­bie­rać głos w obro­nie po­sza­no­wa­nia ludz­kie­go życia? Nie­kie­dy moż­na by od­nieść wra­że­nie, że to nie­moż­li­we, że ide­olo­gicz­ny ter­ro­ryzm kne­blu­je lu­dziom usta. Ale za­milk­nąć, ozna­cza­ło­by po­go­dzić się z trium­fem śmier­ci. Non po­ssumus!

Mnie oso­bi­ście naj­bar­dziej po­ruszyła for­ma tej książ­ki. Da­niel-Ange zde­cydo­wał się na je­dyną kon­wen­cję, któ­ra może się spraw­dzić w na­szych cza­sach: pro­roc­two. For­mę naj­bar­dziej od­waż­ną, naj­bar­dziej nie­bez­piecz­ną dla au­to­ra, naj­bar­dziej wy­sta­wia­ją­cą go na cios, ale też naj­bar­dziej na­tchnio­ną i naj­skutecz­niej­szą, dla­te­go że tyl­ko pro­roc­two jest jesz­cze w sta­nie tra­fić do tego, co ostat­kiem sił ko­ła­cze się w su­mie­niach lu­dzi. Ostat­ni błysk na­dziei…

Bo jaką mamy al­ter­na­tywę? W na­szej epo­ce sza­lo­ne­go ra­cjo­na­li­zmu an­ty­kul­tura śmier­ci miaż­dży wszyst­ko swo­ją wła­sną lo­gi­ką ni­czym wal­cem. Od trzydzie­stu pię­ciu lat dla wszyst­kich, bez wy­jąt­ku, nie­pra­wo­ści punk­tem od­nie­sie­nia i pro­bie­rzem sta­ło się kryte­rium abor­cji. Dla­cze­go? Bo je­śli spo­łe­czeń­stwo go­dzi się na abor­cję, to zna­czy, że a for­tio­ri osta­tecz­nie zgo­dzi się na… wszyst­ko!

To dia­lek­tycz­na pułap­ka nie do przej­ścia, chyba że ma się od­wa­gę publicz­nie ude­rzyć w jej pod­bu­do­wę – cze­go jed­nak nie zro­bi­li ci, któ­rych ta­kie dzia­ła­nie było naj­święt­szym obo­wiąz­kiem.

Jak więc od­po­wie­dzieć? Nie lę­kaj­cie się! Trze­ba roz­bro­ić ty­ka­ją­cą bom­bę, prze­ciąć za­ci­ska­ją­cą się pę­tlę, prze­rwać za­klę­ty krąg kłam­stwa, współ­udzia­łu, fał­szywe­go współ­czucia, tchó­rzo­stwa… Ale jak? Na po­czą­tek trze­ba moc­no za­ko­rze­nić się w praw­dzie. Nie moż­na ucie­kać od obo­wiąz­ku uświa­da­mia­nia lu­dziom, że prze­rwa­nie cią­ży jest za­bój­stwem żywej isto­ty ludz­kiej, za­bój­stwem dziec­ka. Że abor­cja to rzeź nie­wi­nią­tek, po­wie­la­na przez stule­cia. Więk­szość przyj­mie te sło­wa z ogrom­nym za­sko­cze­niem… prze­ra­że­niem…, bo wie­lu nie wie, co czyni!

Jed­nak bez tej te­ra­pii szo­ko­wej te­raz nie bę­dzie moż­li­wa póź­niej­sza prze­mia­na – oso­bi­sta lub zbio­ro­wa. Za­do­wa­lać się stwier­dze­nia­mi, że abor­cja jest de­li­kat­ną kwe­stią, bo­le­sną de­cyzją, ko­niecz­nym złem, po­wta­rzać, że na­le­ży usza­no­wać oso­bi­sty wy­bór każ­dej ko­bie­ty – to tkwić w kłam­stwie, któ­re nie po­zwo­li zro­bić kro­ku w przód. Tyl­ko praw­da wy­zwa­la i uzdra­wia…

Oto dla­cze­go Da­niel-Ange wy­rywa nas ze snu, po­trzą­sa nami z ca­łej siły: aby obu­dzić to, co być może jesz­cze w nas się tli. I jest to ła­ska. Tym, któ­rzy uwa­ża­ją, że w tej książ­ce nie do­cho­dzi do gło­su „do­broć, któ­ra nie osą­dza”, od­po­wie­my, że chęć spusz­cze­nia za­sło­ny mil­cze­nia na kłam­stwo, któ­re za­bi­ja, jest dziw­nym spo­so­bem poj­mo­wa­nia do­bro­ci… Czyż gło­sem mi­ło­ści nie jest przede wszyst­kim po­wie­dze­nie drugie­mu: „Nie chcę, abyś umie­rał”?

Drugim czyn­ni­kiem, któ­ry po­rusza mnie do głę­bi, jest za­chwyt Da­nie­la-Ange’a nad roz­wi­ja­ją­cym się w ło­nie mat­ki em­brio­nem ludz­kim. I w tym za­chwycie Da­niel-Ange bije na gło­wę wszel­kie wy­kła­dy z em­brio­ge­ne­zy ra­zem wzię­te. Nie żeby lek­ce­wa­żył świat na­uki. Prze­ciw­nie. Z tym jed­nak, że em­brio­ge­ne­zę ogra­ni­cza dzi­siej­szy stan wie­dzy. Za­chwycać się nad cu­dem stwo­rze­nia, to po­wie­dzieć ludz­kie­mu ro­zu­mo­wi: dużo już zro­zu­mia­łeś, ale prze­czuwam, że wie­le jesz­cze masz do od­krycia! Ro­zum, któ­ry nie może iść da­lej, więd­nie. Zdol­ność do za­chwytu, do za­uro­cze­nia, do za­dzi­wie­nia jest prze­dłu­że­niem in­tui­cji, daje jej nową prze­strzeń, po­sze­rza ją i roz­wi­ja – da­jąc moż­ność po­łą­cze­nia się z nie­skoń­czo­no­ścią, któ­ra nas prze­ra­sta. Smu­tek in­te­li­gen­cji po­głę­bia smu­tek, ale ra­dość in­te­li­gen­cji roz­wi­ja in­te­li­gen­cję. Oto, co przy­no­si nam Da­niel-Ange: in­te­li­gen­cję ludz­kie­go em­brio­nu, któ­ry roz­wi­ja się w ta­jem­ni­cy na­sze­go wcie­le­nia. Tyl­ko psal­mi­sta jest w sta­nie opie­wać pięk­no tej ta­jem­ni­cy:

(…) a du­szę moją znasz do­głęb­nie.

Moje ko­ści nie były za­kryte przed Tobą,

choć byłem stwo­rzo­ny w ukryciu,

ukształ­to­wa­ny w głę­bo­ko­ściach zie­mi.

Two­je oczy wi­dzia­ły moje uczyn­ki,

wszyst­kie były za­pi­sa­ne w Twej księ­dze (…).

(Ps 139,14-16)

Jak jed­nak mamy mó­wić o na­szym wcie­le­niu, nie wspo­mi­na­jąc o Wcie­le­niu, z któ­re­go wy­pływa wszyst­ko? Da­niel-Ange prze­strze­ga przed wiel­ką po­kusą czyha­ją­cą na dzi­siej­szych chrze­ści­jan: „Jak gło­sić Boga, któ­ry jest Mi­ło­ścią, i któ­ry stał się zygo­tą, em­brio­nem, pło­dem, a jed­no­cze­śnie nie chro­nić wszyst­kich tych, któ­rym za­gra­ża współ­cze­sna wer­sja rze­zi nie­wi­nią­tek? Jak uczyć mi­ło­ści do Boga, któ­ry z mi­ło­ści, w swo­im Cie­le Eu­cha­rystycz­nym sta­no­wią­cym Ser­ce Jego Cia­ła-Ko­ścio­ła, daje życie – i to swo­je życie, a jed­no­cze­śnie nie ro­bić wszyst­kie­go, co w na­szej mocy, aby wy­rwać sek­sual­ność z oko­wów au­to­de­struk­cji?”.

Nie go­dzien je­stem od­wią­zać rze­myka u san­da­łów pro­ro­ka Da­nie­la-Ange’a. Ale przy­najm­niej niech mi bę­dzie wol­no wraz z nim wy­ra­zić mój za­chwyt dla spo­tka­nia in ute­ro, któ­re mia­ło miej­sce pod­czas Na­wie­dze­nia: płód za­po­wie­dział zba­wie­nie, któ­re przy­niósł Em­brion!

Jean-Ma­rie Le Méné

Pre­zes Fun­da­cji Jérôme’a Le­jeu­ne’a

Czło­nek Pa­pie­skiej Aka­de­mii „Pro Vita”Przed­mo­wa

W trzech skrom­nych to­mach ze­bra­łem oko­ło czter­dzie­stu ar­tykułów, ja­kie ostat­nio uka­za­ły się w roz­ma­itych cza­so­pi­smach i wi­trynach in­ter­ne­to­wych.

Wie­le z nich wy­wo­ła­ło sze­ro­ki od­dźwięk, owo­cu­jąc set­ka­mi sms-ów, e-ma­ili i po­stów na Fa­ce­bo­oku. Oto nie­któ­re ty­tuły1:

– Dans le dia­lo­gue avec l’is­lam: le ta­bou levé ou le si­len­ce réci­di­vé („W dia­lo­gu z is­la­mem: znie­sie­nie tabu albo re­cydywa mil­cze­nia”)

– Quand le vir­tuel se re­bel­le con­tre le réel, l’ir­ra­tion­nel détruit l’hu­ma­ni­té („Kie­dy rze­czywi­stość wir­tual­na sta­je w sprzecz­no­ści z «re­alem», ir­ra­cjo­na­lizm nisz­czy ludz­kość”)

– Gen­der: im­po­sture? Escro­que­rie? Ma­ni­pula­tion? Su­per­che­rie? („Gen­der: kłam­stwo? Oszustwo? Ma­ni­pula­cja? Bla­ga?”)

– De­vant le Christ outra­gé, les lar­mes d’un seul en­fant sont plus désar­man­tes que les ar­mes de mil­le ma­ni­fe­stants. Let­tre ouver­te aux au­teurs, ac­teurs et pro­mo­teurs de Gol­go­tha Pic­nic („Wo­bec znie­wa­żo­ne­go Chrystusa łzy jed­ne­go dziec­ka są bar­dziej roz­bra­ja­ją­ce niż ty­siąc ma­ni­fe­stan­tów. List otwar­ty do au­to­rów, ak­to­rów i pro­mo­to­rów Gol­go­tha Pic­nic”)

– L’eu­tha­na­sie ou la mort pro­po­sée („Eu­ta­na­zja, czyli pro­po­zycja śmier­ci”)

– Ho­mo­pa­ren­ta­li­té et Dji­had is­la­mi­ste („Ro­dzi­ny jed­no­pł­cio­we a dżi­had”).

Pi­sa­ne na go­rą­co, w ogniu po­le­mi­ki, wszyst­kie nie­ste­ty oka­za­ły się ak­tual­ne tak­że te­raz, po­nie­waż od chwi­li ich po­wsta­nia ra­czej nie było zmian na lep­sze. Od­po­wia­da­jąc na proś­by pew­nych osób, po­sta­no­wi­łem wy­dać te ar­tykuły drukiem, aby sta­ły się do­stęp­ne dla szer­sze­go gro­na od­bior­ców. W tym celu po­grupo­wa­łem je te­ma­tycz­nie, bo­wiem wie­le z nich uzupeł­nia się wza­jem­nie lub sta­no­wi lo­gicz­ną kon­tynua­cję.

Mu­sia­łem więc wpierw do­ko­nać wy­bo­ru ar­tykułów, a na­stęp­nie ich ak­tua­li­za­cji (choć­by dla wpro­wa­dze­nia bie­żą­cych da­nych sta­tystycz­nych2). Oczywi­ście za­cho­wa­łem orygi­nal­ną treść, aby wy­ka­zać, że te tak bar­dzo pa­lą­ce dziś kwe­stie nie wzię­ły się zni­kąd, że pro­blem na­ra­stał, na­brzmie­wał od daw­na. Że moż­na było oka­zać wię­cej prze­zor­no­ści i re­ago­wać za­wcza­su.

Ar­tykuły te ze­bra­łem w trzech to­mach, te­ma­tycz­nie:

– życie: abor­cja, eu­ta­na­zja, ma­ni­pula­cje ge­ne­tycz­ne;

– mi­łość: sek­sual­ność i jej wy­pa­cze­nia, ro­dzi­na i spo­so­by wy­na­turze­nia ro­dzi­ny;

– Ko­ściół: wal­czą­cy z peł­za­ją­cym an­ty­chrystia­ni­zmem, z ukrytą lub jaw­ną prze­mo­cą, z ezo­te­ryzmem i is­lam­skim fun­da­men­ta­li­zmem.

Dla­cze­go ja?

Po­ja­wia się pyta­nie: dla­cze­go ka­płan, w do­dat­ku ka­płan, któ­ry zło­żył pro­fe­sję za­kon­ną, wtrą­ca się w ak­tual­ne spra­wy po­li­tycz­ne i spo­łecz­ne? Pri­mo, je­stem ka­pła­nem – to zna­czy am­ba­sa­do­rem Chrystusa – i jest to mój naj­bar­dziej pa­lą­cy obo­wią­zek. Czyż każ­dy ka­płan nie jest pa­ste­rzem ludu, któ­ry mu po­wie­rzo­no? A za­tem uwa­żam, że wszyst­kie tek­sty pro­ro­ków i oj­ców Ko­ścio­ła, któ­re cytuję w ni­niej­szej książ­ce, od­no­szą się do mnie oso­bi­ście.

Se­cun­do, od trzydzie­stu lat nie wio­dę życia mo­na­stycz­ne­go (z wy­jąt­kiem sze­ściu ty­god­ni pustyni la­tem). Po trzydzie­stu la­tach życia kon­tem­pla­cyj­ne­go – w wiel­kiej wspól­no­cie, w ma­łym zgro­ma­dze­niu i w pustel­ni – zo­sta­łem wy­rwa­ny przez Pana z mo­jej słod­kiej pustyni z Nim i rzuco­ny na du­cho­wą pustynię świa­ta mło­dych. To wła­śnie mło­dych po­wie­rzyli mo­jej po­słudze i mo­je­mu ser­cu moi ko­lej­ni bi­skupi, a za ich po­śred­nic­twem uczynił to mój Pan.

W sa­mot­ni – a ja na­praw­dę jej za­zna­łem – nic, co się dzie­je za mu­ra­mi klasz­to­ru, nie po­zo­sta­je dla mni­cha obo­jęt­ne3. Słyszymy, jak w Ser­cu Je­zusa roz­brzmie­wa roz­pacz­li­we SOS ludz­ko­ści. Słyszymy tak, jak Moj­żesz na pustyni słyszał skar­gi Bo­że­go ludu roz­brzmie­wa­ją­ce w ser­cu Boga. I nie­któ­rzy z nas wra­ca­ją do swe­go ludu, aby wy­pro­wa­dzić go z nie­wo­li (Wj 3,1).

Dla­te­go też od trzydzie­stu już lat prze­mie­rzam świat w służ­bie mło­dym, pró­bu­jąc spro­wa­dzić strumień życia, świa­tła, mi­ło­ści, pięk­na i praw­dy „z oł­ta­rza do bur­de­lu”. Z miej­sca, w któ­rym Mi­łość wcie­lo­na bez­gra­nicz­nie daje nam sie­bie, do miejsc, w któ­rych mi­łość cie­le­sna za­bi­ja samą sie­bie. A wła­śnie ogrom­na pla­ne­ta mło­dych cier­pi naj­bar­dziej z po­wo­du sztor­mu, któ­ry wstrzą­sa stat­kiem na­szej za­chod­niej cywi­li­za­cji. To mło­dzi są pierw­szymi ofia­ra­mi sza­lo­nej au­to­de­struk­cji, któ­rej od­da­je się na­sze spo­łe­czeń­stwo. Ofia­ra­mi upad­ku dro­go­wska­zów i punk­tów od­nie­sie­nia.

Te­ma­ty, któ­re tu po­ruszam, są po­li­tycz­nie – a na­wet w pew­nym wy­mia­rze ekle­zjal­nie – nie­po­praw­ne. Na­wet sta­no­wią tabu. Ale wła­śnie dla­te­go, że się je sys­te­ma­tycz­nie prze­mil­cza, na­le­ży mó­wić o nich. Szcze­rze. Bez ogró­dek. Żar­li­wie. Nie wol­no nam cho­wać gło­wy w pia­sek, mó­wić, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku – sko­ro wszyst­ko się wali. Mó­wić, że pa­nuje po­kój, sko­ro je­ste­śmy w sta­nie woj­ny.

Zda­ję so­bie spra­wę, że ta szcze­rość może nie­któ­rych szo­ko­wać. Ale czy to ozna­cza, że przez wzgląd na tych nie­któ­rych mam za­milk­nąć?

Tego lata, 2012 roku, po raz ko­lej­ny za­an­ga­żo­wa­łem się w bar­dzo kon­kret­ny spo­sób. Po­śród ogrom­nych, wie­lo­tysięcz­nych tłumów: w Brnie, pod­czas cze­skie­go zgro­ma­dze­nia Od­no­wy, via spo­tka­nie w Lin­zu (w Au­strii), na­stęp­nie w ba­zyli­ce Ko­ekel­berg w Bruk­se­li, pod­czas mo­dli­tew­ne­go spo­tka­nia Od­no­wy Bel­gii Fran­ko­foń­skiej. Wresz­cie w ba­zyli­ce na­ro­do­wej w Ha­ris­sie w Li­ba­nie, pod­czas spo­tka­nia z mło­dymi w ra­mach przy­go­to­wań do wi­zyty pa­pie­ża w Bej­rucie. Wszę­dzie czułem się w obo­wiąz­ku mó­wić wprost o trwa­ją­cej ak­tual­nie bi­twie na dwa fron­ty: o ko­niecz­no­ści ura­to­wa­nia przed śmier­cią życia i mi­ło­ści.

Oczywi­ście za każ­dym ra­zem ten czy ów po­czuł się ob­ra­żo­ny, ale wszę­dzie do­sta­wa­łem owa­cje na sto­ją­co, sta­no­wią­ce wy­raz wdzięcz­no­ści za to, że – wresz­cie! wresz­cie! – po­wie­dzia­łem praw­dę pro­sto z mo­stu.

Bo jak wy­rwać na­ród z le­tar­gu, je­śli naj­pierw nie wy­le­je się mu kubła zim­nej wody na gło­wę? Jak po­rwać go do wal­ki z tymi wszyst­ki­mi okro­pień­stwa­mi, je­śli naj­pierw nie na­zwie się rze­czy po imie­niu? Jak or­ga­ni­zo­wać ma­so­we „bia­łe mar­sze”, je­śli nie wy­ka­że się, że są nie­zbęd­nie ko­niecz­ne?

A sko­ro nie re­agują ty­sią­ce żar­li­wych chrze­ści­jan – zbie­ra­ją­ce się na roz­ma­itych spo­tka­niach mo­dli­tew­nych – to kto ma za­re­ago­wać? Je­śli oni za­milk­ną, będą mu­sia­ły krzyczeć ka­mie­nie. Je­śli oni po­zo­sta­ją bez­czyn­ni, kto się ruszy? Ale żeby ich zmo­tywo­wać, naj­pierw trze­ba ich uwraż­li­wić.

W sta­nie woj­ny, ana­li­zując moż­li­wo­ści przy­wró­ce­nia po­ko­ju, nie moż­na mó­wić ogól­ni­ka­mi tyl­ko dla­te­go, że w tłumie mogą się znaj­do­wać mat­ki, któ­rych sy­no­wie zgi­nę­li w boju.

Nie moż­na owi­jać w ba­weł­nę, używać eu­fe­mi­zmów, dzia­łać w bia­łych rę­ka­wicz­kach, roz­mywać praw­dę – bo to nie przy­no­si po­żą­da­nych skut­ków.

Inni tak po­stę­pują? Nie tędy dro­ga. Cho­ciaż to nic przy­jem­ne­go. Dla le­ka­rza też nie jest ni­czym przy­jem­nym po­wia­do­mie­nie ro­dzi­ny o nad­cho­dzą­cej śmier­ci ko­goś z bli­skich.

Wo­lał­bym w swo­ich na­ukach – i w swo­ich książ­kach – po­ruszać tyl­ko pięk­ne te­ma­ty z za­kre­su teo­lo­gii du­cho­wo­ści (co ską­di­nąd, Bogu niech będą dzię­ki, było mi dane!)4.

Jed­nak nie mógł­bym wów­czas spać z czystym su­mie­niem. Czuł­bym się tak, jak­bym sam miał krew na rę­kach. A już wkrót­ce Pan za­żą­da ode mnie, abym zdał Mu spra­wę ze swej ka­płań­skiej po­sługi, tu na zie­mi. Wie­dzia­łeś i nic nie po­wie­dzia­łeś. Dla­cze­go? Dla­cze­go?

1 Cyto­wa­ne ar­tykuły znaj­du­ją się na blo­gu: www.da­niel-ange.ekla­blog.com.

2 Je­śli cho­dzi o dane sta­tystycz­ne, wie­le za­wdzię­czam do­kumen­tom i ar­tykułom opubli­ko­wa­nym przez Tug­du­a­la De­rvil­le’a z Al­lian­ce VITA, biu­le­tyno­wi „Gènéthi­que” wy­da­wa­ne­mu przez Fun­da­cję Jérôme’a Le­jeu­ne’a, Pier­re’owi-Oli­vie­ro­wi Ar­du­i­no­wi („Ob­se­rva­to­ire pour la vie du dio­cèse de To­ulon” ) z wi­tryny in­ter­ne­to­wej „La Nef”, a tak­że pro­fe­so­ro­wi Mi­che­lo­wi Scho­oy­an­so­wi i jego roz­licz­nym dzie­łom, wy­wia­dom i ar­tykułom.

3 „Stop­nio­wo jed­nak zro­zu­mia­łam, że na tym świe­cie żąda się od nas cze­goś in­ne­go; na­wet wio­dąc życie kon­tem­pla­cyj­ne, nie wol­no zrywać kon­tak­tu ze świa­tem. Są­dzę na­wet, że im głę­biej ktoś za­nurzył się w Bogu, tym wię­cej, w tym sa­mym du­chu, musi «wyjść z sie­bie», tj. wcho­dzić w świat, by nieść życie Boże”, Edyta Ste­in, Te­re­sa Be­ne­dyk­ta od Krzyża, List do sio­stry Ka­li­sty Kopf, 12 lu­te­go 1928, w: Au­to­por­tret z li­stów, cz. 1, 1916–1933, Wy­daw­nic­two Kar­me­li­tów Bo­sych, Kra­ków 2003, s. 126.

4 W Pol­sce uka­za­ły się m.in.: Niech Sło­wo pło­nie w twym ser­cu, przeł. Agniesz­ka Kuryś; Eu­cha­rystia: mi­łość wcie­lo­na, przeł. Gustaw Ka­nia; Mo­dli­twa od­dech życia, przeł. Alek­san­dra Frej; Wszech­świat: ar­cy­dzie­ło stwo­rzo­ne do mi­ło­ści, przeł. Alek­san­dra Frey, Stwo­rze­nie: olśnie­wa­ją­ca sym­fo­nia, przeł. Anna Lesz­czyń­ska-Woj­no – wszyst­kie na­kła­dem Wy­daw­nic­twa Księ­ży Ma­ria­nów Pro­mic (przyp. tłum.).Lu­dzie są twar­dzi i bez­względ­ny jest czas. Prze­cie­ka przez pal­ce. Mi­ło­ści nie ma w nas. Czas wal­ki, zma­gań czas.

Jan Pa­weł II do śro­do­wisk uni­wer­sy­tec­kich Turynu: „Wal­ka mię­dzy kró­le­stwem złe­go du­cha a kró­le­stwem Bo­żym we­szła w nową fazę, fazę osta­tecz­ną. Ta wal­ka trwa tak­że w na­szych cza­sach, a wręcz przy­bie­ra na sile w mia­rę trwa­nia dzie­jów ludz­ko­ści, w lu­dziach i na­ro­dach” (ma­rzec 1981)5.

Sło­wa pro­ro­cze, któ­re sie­dem­dzie­siąt dni póź­niej pa­pież przy­pie­czę­to­wał wła­sną krwią.

W tę wal­kę życia ze śmier­cią wplą­ta­ni je­ste­śmy my wszyscy. Wszyscy je­ste­śmy we­zwa­ni do tego, by bić na trwo­gę i wziąć udział w krwa­wej wal­ce po­mię­dzy Praw­dą a ty­sią­ca­mi pa­ro­dia­mi Praw­dy. Po­mię­dzy Mi­ło­ścią a ty­sią­ca­mi jej ka­ryka­tur. Po­mię­dzy Życiem a tym, co je hań­bi. Po­mię­dzy Pięk­nem a ty­sią­ca­mi wy­pa­czeń Pięk­na.

Mó­wił o tym już So­bór Wa­tykań­ski II, któ­re­go pięć­dzie­się­cio­le­cie wła­śnie ob­cho­dzi­my:

Ca­łej hi­sto­rii ludz­ko­ści to­wa­rzyszy bo­wiem ostra wal­ka prze­ciw mo­com ciem­no­ści, któ­ra roz­po­cząw­szy się na po­cząt­ku świa­ta, bę­dzie trwa­ła, jak mówi Pan, aż po dzień ostat­ni. Wplą­ta­ny w nią czło­wiek po­wi­nien sta­le wal­czyć o wy­trwa­nie w do­bru. (GS 37,26)

Mó­wił o tym tak­że Jan Pa­weł II, któ­ry pre­cyzyj­nie tra­fił w samo sed­no:

Nasz wspa­nia­ły świat (…) jest te­atrem nie­koń­czą­cych się zma­gań o na­szą god­ność i toż­sa­mość istot wol­nych i du­cho­wych. To zma­ga­nie do­rów­nuje ogro­mem apo­ka­lip­tycz­nej wal­ce opi­sa­nej w pierw­szym czyta­niu dzi­siej­szej Mszy św. Śmierć wal­czy prze­ciw Życiu: „kul­tura śmier­ci” pró­bu­je za­pa­no­wać nad na­szym pra­gnie­niem życia, życia w peł­ni7.

I jesz­cze:

Doj­rze­wa­nie czło­wie­ka w tym życiu jest utrud­nio­ne przez uwa­run­ko­wa­nia i na­ci­ski otwie­ra­ne przez ukła­dy i me­cha­ni­zmy pa­nują­ce w róż­nych struk­turach spo­łecz­nych. (…) te czyn­ni­ki spo­łecz­ne (…) osta­tecz­ne od­rywa­ją go od ca­łej praw­dy jego bytu i życia, (…) a pod­po­rząd­ko­wują go „wład­cy tego świa­ta”. (Do­mi­num et vi­vi­fi­can­tem, 60)

Stan woj­ny

Wstań­cie i uchodź­cie, bo nie tu jest wa­sze miej­sce spo­czyn­ku. (Mi 2,10)

Ale dla­cze­go mamy wstę­po­wać na wy­łom? Wal­czyć, bro­nić się, przejść do kontr­ata­ku? Dla­cze­go w ogó­le chwytać za broń – nie­waż­ne czy ofen­syw­ną, czy de­fen­syw­ną?

Aby zwycię­żyć zło, trze­ba od­waż­nie spoj­rzeć mu w twarz. Mieć w so­bie dość lo­jal­no­ści, aby roz­po­znać zło i na­zwać je po imie­niu. Za­cho­wać prze­ni­kli­wość lu­dzi pro­stych i od­wa­gę ubo­gich.

Od­rzuci­my po­li­tykę umywa­nia rąk. Tchó­rzo­stwu po­wie­my nie. Nie chce­my być tchó­rza­mi – a już na pew­no nie współ­win­nymi zbrod­ni.

Jak­że pro­ro­czo brzmią ostre sło­wa bł. Fryde­ryka Oza­na­ma: „Niech nikt, przez swo­je oso­bi­ste winy, nie przy­nie­sie ujmy spra­wie Ko­ścio­ła i niech Nie­bo ucho­wa nas od dwóch ro­dza­jów lu­dzi, przez któ­rych prze­grywa się woj­ny: od tchó­rzy i zdraj­ców” (17 czerw­ca 1845). „Za­no­si się na strasz­li­wą bi­twę: z jed­nej stro­ny – moc zło­ta, z drugiej – moc roz­pa­czy” (13 li­sto­pa­da 1836).

Nie uciek­nie­my przed rze­czywi­sto­ścią do męt­ne­go świa­ta po­zo­rów. Na­iw­ne­mu optymi­zmo­wi prze­ciw­sta­wi­my re­alizm Ośmiu bło­go­sła­wieństw.

Jest w nich mowa o ubó­stwie, nę­dzy, łzach, woj­nie, nie­zgo­dzie, prze­śla­do­wa­niach, urą­ga­niu. Ale wszyst­kie te sta­ny nie­uchron­nie pro­wa­dzą do dzie­cięc­twa Bo­że­go, do po­cie­sze­nia, do na­gro­dy w nie­bie, do mi­ło­sier­dzia. Do kró­le­stwa. I to już dziś. Czy bę­dzie­my mniej­szymi re­ali­sta­mi, niż jest Bóg? A kto jest szczę­śli­wy z Bo­giem – a nade wszyst­ko szczę­śli­wy w Bogu – nie może przed ludź­mi być tchó­rzem.

Na­iw­ny optymizm za­bi­ja praw­dzi­wą na­dzie­ję. Pe­sy­mizm urucha­mia prze­moc. Z re­ali­zmu ro­dzi się uf­ność.

Za­tem au­ten­tycz­nie je­ste­śmy w sta­nie woj­ny. W ni­niej­szej książ­ce przyj­rzymy się wie­lu po­lom bi­tew. Wal­ka trwa nie­ustan­nie, na wszyst­kich fron­tach. I na wszyst­kich fron­tach mu­si­my sta­nąć do boju8.

Czuwać, stać na stra­ży, ostrze­gać

Gdy uj­rzy miecz nad­cią­ga­ją­cy na kraj, za­dmie w róg i ostrze­że lud, a ktoś usłyszaw­szy głos rogu, nie usłucha ostrze­że­nia, a miecz przyj­dzie i za­bie­rze go, krew jego spad­nie na jego gło­wę. Głos rogu słyszał i nie usłuchał ostrze­że­nia, dla­te­go krew jego spad­nie na nie­go, a ten, któ­ry go ostrzegł, oca­lił swo­je życie. Gdyby stróż zo­ba­czył, że nad­cho­dzi miecz, i nie za­dął w róg i nie ostrzegł na­ro­du, a przy­szedł­by miecz i za­brał spo­śród nie­go czyjeś życie (…), jego krwi będę się do­ma­gał z ręki stró­ża. Cie­bie wła­śnie, synu czło­wie­czy, usta­no­wi­łem stró­żem dla Domu Izra­ela. (Ez 33,3-7)

Kie­dy wi­dzi­my, że „miecz” za­bie­ra nie jed­ną, lecz mi­lio­ny ofiar. Kie­dy wi­dzi­my, że nie­przyja­ciel czło­wie­ka wy­ja­ła­wia całą po­pula­cję, nisz­czy ogni­ska do­mo­we, de­pra­wuje naj­młod­szych, spro­wa­dza na złą dro­gę mło­dzież, za­ka­ża lu­dzi wi­rusem roz­pa­czy, któ­ra pro­wa­dzi do ob­se­syj­nej – i urze­czywist­nio­nej! – woli śmier­ci!

Kie­dy wi­dzi­my, że tak wie­lu mło­dych śmierć za­bie­ra w kwie­cie wie­ku, że ni­ko­go – lub pra­wie ni­ko­go! – to nie nie­po­koi, że nikt nie krzyczy w ich imie­niu…

Go­rzej: kie­dy na­wet dzie­ciom, bez zgo­dy ro­dzi­ców (lub od­wrot­nie) – pro­po­nuje się po­moc w po­peł­nie­niu sa­mo­bój­stwa. Kie­dy zmu­sza się dziec­ko, aby mó­wi­ło „mamo” do bro­da­te­go męż­czyzny. Kie­dy uczy się dzie­ci, że moż­na uro­dzić się chłop­cem, ale być dziew­czyn­ką. Kie­dy le­ga­li­zuje się za­bój­stwo na­ro­dzo­ne­go dziec­ka. Kie­dy po ci­chu mor­du­je się oso­bę nie­ren­tow­ną eko­no­micz­nie. Kie­dy usta­na­wia się po­li­ga­mię i po­lian­drię. Kie­dy re­la­tywi­zuje się pe­do­fi­lię i ka­zi­rodz­two. Kie­dy… kie­dy… kie­dy…

Kie­dy wi­dzi się to wszyst­ko na wła­sne oczy, czy moż­na mil­czeć, nie oba­wia­jąc się, że bę­dzie się mia­ło krew na rę­kach?

Skut­ki za­nie­cha­nia, kon­se­kwen­cje uśpie­nia, na­stęp­stwa śle­po­ty będą tra­gicz­ne!

Czuwać! Mieć oczy i uszy sze­ro­ko otwar­te, umysł w po­go­to­wiu, du­szę w go­to­wo­ści. Ser­ce, któ­re bije na trwo­gę.

Kto ochro­ni przed upad­kiem? Czuj­ny stróż sto­ją­cy na war­cie

Stupor czy strach? Uśpie­nie czy utra­ta świa­do­mo­ści? Kto wy­rwie mnie z mo­jej tra­gicz­nej igno­ran­cji? Kto wy­rwie nasz na­ród ze śmier­tel­ne­go le­tar­gu? Kto w Zgro­ma­dze­niu Na­ro­do­wym, Kan­ce­la­rii Pre­mie­ra lub Kan­ce­la­rii Pre­zyden­ta, w Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu, bo­daj przez pół mi­nuty wo­łał, pła­kał, roz­dzie­rał sza­ty?

Kto przez te pół mi­nuty po­ka­zał, że sam Bóg krzyczy, pła­cze, umie­ra…

Kto w ka­na­le Fran­ce 2, TF1 albo Ca­nal Plus ostrzegł na­ród, ka­zał mu opła­ki­wać to, co go cze­ka? Opła­ki­wać to, co już się dzie­je w jego domu?

Gdzie są pro­ro­cy? Czy oni tak­że za­mil­kli? Czy oni tak­że się boją?

Pro­ro­ka­mi się gar­dzi. Bo prze­szka­dza­ją. Bo wy­rywa­ją czło­wie­ka z co­dzien­nej rutyny. Naj­chęt­niej na­ród by ich za­kne­blo­wał – zresz­tą nie­kie­dy mu się to uda­je. Bo gdyby na­ród słuchał, mu­siał­by wraz z pro­ro­ka­mi chwytać za broń, rzucać się w wir wal­ki. A prze­cież o ile przy­jem­niej jest sie­dzieć w domu przed te­le­wi­zo­rem, w wy­god­nym fo­te­lu, z drin­kiem w dło­ni9.

Kto po­słucha rady:

Nisz­czyciel ruszył prze­ciw­ko to­bie. Strzeż wa­łów! Bacz pil­nie na dro­gi! Prze­pasz swe bio­dra! Zbierz wszyst­kie swe siły! (Na 2,2)

Kto męż­nie od­po­wie:

Sta­nę na war­cie, udam się na straż­ni­cę i będę się pil­nie wpa­trywał, żeby zo­ba­czyć, co do mnie bę­dzie mó­wił i jaką da od­po­wiedź na moją skar­gę. (Ha 2,1)

Po­snę­li twoi pa­ste­rze, moż­ni twoi już spo­czywa­ją! Lud­ność two­ja roz­pro­szyła się po gó­rach, a nie ma ni­ko­go, kto by ją zgro­ma­dził. (Na 3,18)

No do­brze, stró­że stró­ża­mi, ale co mówi sam Pa­sterz?

A na­jem­nik, któ­ry nie jest pa­ste­rzem i do któ­re­go owce nie na­le­żą, wi­dząc skra­da­ją­ce­go się wil­ka, po­rzuca owce i ucie­ka, a wilk po­rywa je i roz­pra­sza. (J 10,12).

Pan skar­ży się na złych pa­ste­rzy, mó­wiąc: Nie wstą­pi­li­ście na wy­łom, ani nie bu­do­wa­li­ście mu­rów wo­kół domu Izra­ela, aby­ście się osta­li w wal­ce w dzień Pana (Ez 13,5). Wstą­pić na wy­łom to zna­czy w obro­nie sta­da prze­ciw­sta­wić się wol­nym sło­wem po­tę­gom tego świa­ta. Ostać się w wal­ce w dniu Pana to przez umi­ło­wa­nie spra­wie­dli­wo­ści opie­rać się ata­kom złe­go10.

Głów­ny cel no­wej ewan­ge­li­za­cji

Ja przy­sze­dłem, aby owce mia­ły życie, i to w ca­łej peł­ni. (J 10,10)

Nowa ewan­ge­li­za­cja sta­ła się sy­no­ni­mem wal­ki dla życia. Bo jak gło­sić Tego, któ­ry jest ŻYCIEM, i pro­wa­dzić lu­dzi do Nie­go, a jed­no­cze­śnie nie ro­bić nic, aby prze­ciw­sta­wić się tej wszech­obec­nej ofen­sy­wie śmier­ci?

Jak gło­sić Boga, któ­ry jest Mi­ło­ścią i któ­ry stał się zygo­tą, em­brio­nem, pło­dem, a jed­no­cze­śnie nie chro­nić wszyst­kich tych, któ­rym za­gra­ża współ­cze­sna wer­sja rze­zi nie­wi­nią­tek?

Jak uczyć mi­ło­ści do Boga, któ­ry z mi­ło­ści w swo­im Cie­le Eu­cha­rystycz­nym sta­no­wią­cym Ser­ce Jego Cia­ła – Ko­ścio­ła, daje życie – i to swo­je życie, a jed­no­cze­śnie nie ro­bić wszyst­kie­go, co w na­szej mocy, aby wy­rwać sek­sual­ność z oko­wów au­to­de­struk­cji? Choć po­wyż­sze pyta­nia rów­nie do­brze moż­na po­sta­wić od­wrot­nie. Czy mogę wal­czyć z kul­turą śmier­ci, nie mó­wiąc o Życiu i Mi­ło­ści u ich źró­dła, o ich Stwór­cy? O Tym, któ­ry jako je­dyny może nadać sens życiu i mi­ło­ści. A za­tem – ro­dzi­nie.

Jan Pa­weł II na­wo­ływał nie­strudze­nie, na wie­le spo­so­bów:

Wszyscy ra­zem po­czuwa­my się do obo­wiąz­ku gło­sze­nia Ewan­ge­lii życia, ce­le­bro­wa­nia jej w li­tur­gii i w ca­łym życiu oraz służe­nia jej po­przez róż­ne ini­cja­tywy i za po­śred­nic­twem struk­tur, któ­re mają być dla niej opar­ciem i na­rzę­dziem pro­mo­cji. (EV 7911)

Wła­śnie gło­sze­nie Je­zusa jest gło­sze­niem życia. On bo­wiem jest „Sło­wem życia”. W Nim życie „ob­ja­wi­ło się”. (…) Oświe­ce­ni przez tę Ewan­ge­lię życia, od­czuwa­my po­trze­bę gło­sze­nia jej i świad­cze­nia o jej nie­zwykłej no­wo­ści: po­nie­waż jest ona toż­sa­ma z Je­zusem, któ­ry przy­no­si wszel­ką no­wość i prze­zwycię­ża to, co „sta­re”, a co bie­rze się z grze­chu i pro­wa­dzi do śmier­ci. (…) Trze­ba do­trzeć z Ewan­ge­lią życia do ser­ca każ­de­go czło­wie­ka i wpro­wa­dzić ją do sa­me­go wnę­trza ludz­kie­go spo­łe­czeń­stwa. (EV 80)

Na­wet my sami nie mo­gli­byśmy za­znać peł­nej ra­do­ści, gdybyśmy nie gło­si­li tej Ewan­ge­lii in­nym, ale za­cho­wa­li ją tyl­ko dla sie­bie. Ewan­ge­lia życia nie jest prze­zna­czo­na je­dynie dla wie­rzą­cych: jest dla wszyst­kich. Spra­wa życia oraz jego obro­ny i pro­mo­cji nie jest wy­łącz­ną pre­ro­ga­tywą chrze­ści­jan (…) na­le­ży do każ­de­go ludz­kie­go su­mie­nia, któ­re dąży do Praw­dy i któ­re­mu nie są obo­jęt­ne losy ludz­ko­ści. (EV 101)

Pod­czas spo­tka­nia z kar­dyna­ła­mi z ca­łe­go świa­ta: „Nowa ewan­ge­li­za­cja nie może być od­dzie­lo­na od nie­na­ruszal­ne­go pra­wa do życia” (22 czerw­ca 1991)12.

W Ame­ryce Ła­ciń­skiej: „Gło­sić Ewan­ge­lię, to gło­sić życie, któ­re zwycię­żyło śmierć!”13.

I na na­szym kon­tynen­cie: Po­sy­no­dal­na ad­hor­ta­cja apo­stol­ska «Ec­c­le­sia in Eu­ro­pa».

W tej gi­gan­tycz­nej, ty­ta­nicz­nej wal­ce o to, aby wy­rwać życie spod pa­no­wa­nia tego, co je za­bi­ja, aby wy­rwać mi­łość spod pa­no­wa­nia tego, co ją sprze­nie­wie­rza, aby wy­rwać ro­dzi­nę spod pa­no­wa­nia tego, co ją nisz­czy, Ko­ściół sta­je w pierw­szej li­nii14. Bo czyż nie jest on „lu­dem życia i dla życia”? Jak nig­dy do­tąd – wła­śnie dziś. Dla­te­go że dziś, jak nig­dy do­tąd, życie i mi­łość – a za­tem ro­dzi­na – są za­gro­żo­ne. Co im za­gra­ża? De­struk­cja. Ni mniej, ni wię­cej.

Ludz­kość dys­po­nuje dziś nie­słycha­nie skutecz­nymi środ­ka­mi, któ­rymi może za­mie­nić świat w kwit­ną­cy ogród albo ob­ró­cić go w rui­nę. Po­sia­dła nie­zwykłe moż­li­wo­ści od­dzia­ływa­nia na same źró­dła życia: może je wy­ko­rzystywać ku do­bru, w gra­ni­cach za­kre­ślo­nych przez pra­wo mo­ral­ne, ale może też iść za gło­sem krót­ko­wzrocz­nej pychy, któ­ra każe na­uce od­rzucać wszel­kie ogra­ni­cze­nia i pro­wa­dzi ją na­wet do po­de­pta­nia sza­cun­ku na­leż­ne­go każ­dej isto­cie ludz­kiej15.

Te trzy fi­la­ry: życie, mi­łość, ro­dzi­na są ści­śle z sobą po­wią­za­ne, wza­jem­nie po­łą­czo­ne – a za­tem, nie­ro­ze­rwal­ne. Co wię­cej, two­rzą jed­ność16. Dla­te­go że Bóg nie daje życia in­a­czej niż z nad­mia­ru mi­ło­ści. Mi­ło­ści, któ­ra ze swej isto­ty jest płod­na.

5 Tłum. moje (S.F.).

6 Por. KKK 672 i 675. Ten te­mat po­dej­mę w trze­cim to­mie.

.

7 Ho­mi­lia pod­czas Mszy św. koń­czą­cej VIII ŚDM, De­nver, 15 sierp­nia 1993.

8 Zob. rozdz.VI: Czy słyszysz krzyk Abla? Two­je mil­cze­nie przy­zwo­le­niem?

9 „Na­szą na­glą­cą i dra­ma­tycz­ną po­win­no­ścią jest sta­nąć do wal­ki. Bę­dzie to wal­ka nie­rów­na. Nie tyl­ko dla­te­go, że em­brion nie jest «me­dial­ny», że się nie skar­ży, nie gło­suje i nie bie­rze udzia­łu w ma­ni­fe­sta­cjach… Ale tak­że dla­te­go, że skłon­ni je­ste­śmy myśleć, że nie dys­po­nuje­my wy­star­cza­ją­cą wie­dzą, aby dzia­łać skutecz­nie. Może myśli­my, że kwe­stia losu em­brio­nu ludz­kie­go już daw­no zo­sta­ła roz­strzygnię­ta, że już nas nie do­tyczy i w związ­ku z tym – nie ob­cho­dzi… Może mamy po­czucie, że wszyst­ko jest prze­są­dzo­ne, że po­li­tycy nad ni­czym już nie pa­nują, że całą kon­tro­lę prze­ję­ła bio­in­żynie­ria… A może wy­da­je się nam, że są spra­wy waż­niej­sze, jak choć­by prze­ciw­sta­wia­nie się eu­ta­na­zji lub mał­żeń­stwom ho­mo­sek­sual­nym… I wresz­cie, być może, bo­imy się zo­stać sami na pla­cu boju, gro­te­sko­wi i śmiesz­ni” (Jean-Ma­rie Le Méné, „Gènéthi­que”, li­piec 2012).

10 Św. Grze­gorz Wiel­ki, Księ­ga re­guły pa­ster­skiej, przeł. Ewa Szwar­cen­berg-Czer­ny, Ty­niec Wy­daw­nic­two Be­ne­dyk­tynów, Kra­ków 2008, II, 4, s. 77-78.

11 EV – Jan Pa­weł II, En­cykli­ka «Evan­ge­lium vi­tae».

12 Tłum. moje (S.F.).

13 Jw.

14 Zob. naj­bar­dziej żar­li­we do­kumen­ty Ko­ścio­ła: Fa­mi­lia­ris con­sor­tio, Do­num vi­tae i nade wszyst­ko Evan­ge­lium vi­tae – bez wąt­pie­nia naj­moc­niej­sza, naj­bar­dziej eks­pre­syw­na, naj­bar­dziej do­no­śna ze wszyst­kich czter­na­stu en­cyklik Jana Paw­ła II. Bar­dziej ak­tual­na w roku 2013 niż 1995. Por. inne tek­sty w rozdz. X.

15 Jan Pa­weł II, Mo­dli­twa za­wie­rze­nia świa­ta Nie­po­ka­la­ne­mu Ser­cu NMP, 8 paź­dzier­ni­ka 2000.

16 Na sa­mym po­cząt­ku mo­jej po­sługi mło­dym – trwa­ją­cej już od do­brych trzydzie­stu lat – uzmysło­wi­łem so­bie, że bez­względ­nie na­le­ży o tym mó­wić i po­rusza­łem ten te­mat we wszyst­kich swo­ich na­ukach i pi­smach. Po­mi­ja­nie tego mil­cze­niem ozna­cza­ło­by spro­wa­dze­nie mło­dych na ma­now­ce. Jak wo­łał pro­rok Iza­jasz, było­by wtrą­ce­niem mło­dych do pod­ziem­ne­go lo­chu (por. Iz 51,14).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: