Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spowiedniczka - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
20 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Spowiedniczka - ebook

Zbliża się rozstrzygające starcie sił Nowego Świata z Jagangiem. Wojska imperatora oblegają Pałac Ludu w D’Harze, a Richard, uwięziony w obozie Imperialnego Ładu, usiłuje uwolnić Kahlan. Dziewczyna nadal nie pamięta swojej przeszłości, tymczasem skaza w zaklęciu chainfire zagraża nie tylko jej, ale i całemu światu życia. Czy Richard, Zedd, Nicci i Mord-Sith zdołają przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa? O ich sukcesie lub porażce zadecyduje ten, kto otworzy właściwą szkatułę i zawładnie prastarą magią Ordena...

 Kolejny tom cyklu „Miecz Prawdy”, jednej z najpopularniejszych sag fantasy, jakie kiedykolwiek napisano.

Spowiedniczka dotarła na pierwsze miejsce list hitów sieci Barnes&Noble i Borders/Walden, a także do czołówki list bestsellerów „Washington Post”, „Publishers Weekly” i „Locusa”.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7818-965-7
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Po raz drugi tego dnia kobieta pchnęła Richarda nożem.

Ból wyrwał go ze snu. Natychmiast złapał ją za kościsty nadgarstek, żeby mu nie rozcięła uda. Spłowiała suknia, zapięta aż po szyję, okrywała jej wychudłą postać. W nikłym blasku odległych ognisk Richard zobaczył, że głowę obwiązała, zasupławszy go pod kościstym podbródkiem, kawałkiem materiału z worka.

Chociaż była taka chuda, miała zapadnięte policzki i przygarbione plecy, jej oczy pałały groźnie. Kobieta, która zraniła go wcześniej, była cięższa i silniejsza. Jej oczy także płonęły nienawiścią.

Nóż tej kobiety był odpowiednio mniejszy i wąski. Wbiła go w mięsień i gdyby zdążyła rozciąć Richardowi udo – co najwyraźniej zamierzała uczynić, sądząc po tym, jak trzymała rękojeść – byłoby o wiele gorzej. Armia Imperialnego Ładu nie troszczyła się o okaleczonych niewolników; po prostu by go zabili. I taki był pewnie cel owej kobiety.

Zaciskając gniewnie zęby, Richard trzymał krzepko przegub szarpiącej się napastniczki. Wykręcił jej rękę i uniósł pobielałą pięść, żeby wyciągnąć nóż ze swojej nogi. Z czubka ostrza skapnęła kropla krwi.

Z łatwością nad nią zapanował. Nie była silną zabójczynią, czego się początkowo obawiał. Jednak miała równie złe intencje jak wszyscy inni w hordzie agresorów, której śladem szła. Kiedy postękiwała z bólu, mgła każdego wysilonego oddechu unosiła się w zimnym nocnym powietrzu. Richard wiedział, że jego łagodność tylko pomogłaby jej dokończyć zadanie. Pierwszą szansę dało jej zaskoczenie; nie zamierzał być na tyle szalony, by dać jej drugą. Mocno trzymając nadgarstek kobiety, wyrwał jej nóż.

Nie puścił ramienia napastniczki, dopóki nie zdobył noża. Mógłby złamać jej rękę, na co sobie zasłużyła, ale tego nie zrobił – nie był to czas ani miejsce na takie działania. Chciał jedynie, żeby sobie poszła. Odepchnął ją, gdy tylko ją rozbroił.

Złapała równowagę i natychmiast na niego plunęła.

– Nigdy nie pokonacie drużyny wielkiego i wspaniałego imperatora Jaganga! Jesteście psami! Wszyscy! Wszyscy w Nowym Świecie jesteście pogańskimi psami!

Richard patrzył na nią gniewnie. Chciał mieć pewność, że nie wyciągnie drugiego noża i nie ponowi ataku. Rozejrzał się w poszukiwaniu ewentualnych wspólników. W pobliżu byli co prawda żołnierze, tuż za stanowiskiem wozów z zapasami, ale zajmowali się własnymi sprawami. Kobieta najwyraźniej była sama.

Kiedy znów zaczęła na niego pluć, skoczył ku niej. Zachłysnęła się z przerażenia oddechem i cofnęła chwiejnie. Nie miała odwagi pchnąć nożem kogoś, kto nie śpi i może się bronić, więc tylko po raz ostatni spojrzała na niego z nienawiścią i uciekła w noc. Richard wiedział, że łańcuch przyczepiony do jego obroży jest za krótki i że nie zdołałby jej dosięgnąć, ale ona nie miała o tym pojęcia i wystraszyła się na tyle, że wolała uciec.

Obozowisko wielkiej armii, w którym zniknęła kobieta, nawet o tak późnej porze było w ciągłym ruchu. Wchłonęło ją niczym olbrzymia, ruchliwa bestia.

Wielu żołnierzy spało, lecz zawsze ktoś naprawiał ekwipunek, wytwarzał broń, gotował czy jadł. Niektórzy siedzieli przy ogniskach, popijając, rozmawiając hałaśliwie i czekając na kolejną okazję do mordowania, gwałcenia i plądrowania. I wyglądało na to, że aż po świt trafiali się chętni, by wypróbować swoją siłę – w walce wręcz albo na noże. Niekiedy walczących otaczał tłumek gapiów, którzy zakładali się o wynik. Całą noc po obozie krążyły straże wypatrujące oznak poważniejszych kłopotów, szukający rozrywki żołnierze i ciągnący za armią żebracy. Od czasu do czasu przychodzili żołnierze, żeby się przyjrzeć Richardowi i jego towarzyszom.

Przez luki między wozami Richard widział część ludzi ciągnących za armią; żeby zdobyć pożywienie, a może i miedziaka, chodzili od jednej grupy żołnierzy do drugiej, proponując, że zagrają na flecie i zaśpiewają. Inni oferowali, że ogolą żołnierzy, wypiorą i naprawią ich odzież albo coś im wytatuują. Niektóre z mglistych postaci po krótkich negocjacjach znikały z żołnierzami w namiotach. Jeszcze inne snuły się po obozie, wypatrując okazji, żeby coś ukraść. Kilka zaś z tych snujących się po nocy osób miało mordercze zamiary.

A pośrodku tego wszystkiego, w więzieniu utworzonym przez pierścień wozów z zaopatrzeniem, leżał spętany łańcuchem Richard i inni jeńcy, których przywieziono tutaj na turniej Ja’La dh Jin. Większość jego drużyny stanowili żołnierze Imperialnego Ładu, ale oni spali we własnych namiotach.

Niemal w każdym rządzonym przez Ład mieście była drużyna Ja’La. Ci żołnierze grali w to od dziecka, odkąd nauczyli się chodzić. Oczekiwali, że kiedy wojna się skończy, zostanie im Ja’La. Dla wielu żołnierzy Ja’La dh Jin – „Gra o życie” – była właśnie kwestią życia lub śmierci i niemal dorównywała znaczeniem sprawie Ładu.

Nawet dla chudej staruchy, która poszła za imperatorem na wojnę i żyła z ochłapów jego zdobyczy, morderstwo było dopuszczalnym sposobem zapewnienia zwycięstwa ulubionej drużynie.

Własna niepokonana drużyna była chlubą każdego oddziału armii i każdego miasta. Karg, dowódca odpowiedzialny za drużynę Richarda, również chciał wygranej. Zwycięski zespół przynosiłby bardziej namacalne korzyści niż tylko sława. Odpowiedzialni za czołowe drużyny stawali się wpływowymi ludźmi. Zwycięscy gracze Ja’La natomiast byli bohaterami i zgarniali wszelkiego rodzaju nagrody, w tym legiony kobiet, które aż się paliły, żeby z nimi być.

Richard całe noce spędzał przykuty do wozów z klatkami, w których przewożono jego i pozostałych jeńców, za to w trakcie meczów był głównym rozgrywającym. Miał zaspokoić ambicje dowódcy Karga i przynieść mu sławę w turnieju, jaki toczył się w głównym obozie Jaganga. Życie chłopaka zależało od tego, jak dobrze wykona swoją robotę. Dotąd nie zawiódł zaufania oficera.

Richard od początku miał do wyboru albo wspomóc wysiłki Karga, albo zginąć w najokrutniejszy sposób.

Ale miał swoje powody, by współpracować z tym żołnierzem. Powody ważniejsze dla niego niż wszystko inne.

Obejrzał się i zobaczył, że Johnrock, przykuty do tego samego wozu, leży na plecach i mocno śpi. Johnrock, niegdyś młynarz, był chłopem jak dąb. W przeciwieństwie do rozgrywających innych drużyn, Richard upierał się przy treningach na każdym postoju. Nie wszystkim jego graczom się to podobało, ale wykonywali jego polecenia. On i Johnrock zaś, siedząc w klatce w trakcie podróży do głównego obozu Imperialnego Ładu, analizowali, co mogli zrobić lepiej, wymyślali i zapamiętywali zasady walki i bez końca ćwiczyli, żeby zyskać na sprawności i sile.

Wyczerpanie najwyraźniej wzięło górę nad gwarem i ruchem w obozie i Johnrock spał jak dziecko, nieświadomy, że ich reputacja wywabiła z mroku nocy ludzi, którzy chcieli pozbawić ich drużynę szans, zanim jeszcze dotarła na turniej.

Chociaż Richard był bardzo zmęczony, jedynie od czasu do czasu drzemał. Przekonał się, że ma kłopoty ze snem. Coś było nie tak, coś nie pasowało do wszystkich jego problemów. I nawet nie miało to nic wspólnego z zagrożeniami wynikającymi z bycia jeńcem. To było coś innego, coś w nim, coś głęboko w jego wnętrzu. Trochę mu to przypominało czasy, kiedy chorował i miał gorączkę, ale tak naprawdę to nie było i to. Usiłował dociec, co to takiego, ale bez powodzenia. Wymykało się wszelkiej analizie. Owo nieuchwytne uczucie tak go rozstroiło, że nieustannie miał złe przeczucia.

Poza tym nazbyt zaprzątały go rozmyślania o Kahlan, żeby mógł spać. I ona była w niewoli u Jaganga, a teraz znajdowała się całkiem blisko.

Kiedy czasami, późnym wieczorem, siadali z Nicci przy ogniu, czarodziejka wpatrywała się w płomienie i opowiadała mu, jak okrutnie Jagang z nią postępował. Te opowieści dręczyły Richarda.

Z tego miejsca nie widział imperatorskiego sektora, ale gdy jechali przez rozległe obozowisko, dostrzegł wspaniałe namioty dowództwa. A kiedy znów, po tak długim czasie, spojrzał w zielone oczy Kahlan – choć trwało to tylko moment – poczuł radość i ulgę. Nareszcie ją odnalazł, żyła. Musiał znaleźć sposób, żeby ją stąd wydostać.

Richard – pewny już, że kobieta, która pchnęła go nożem, nie czai się w mroku gotowa do kolejnego ataku – dotknął rany. Nie było tak źle, jak mogło być. Gdyby spał równie mocno jak Johnrock, byłoby o wiele gorzej.

Pomyślał, że to dziwne uczucie, które nie pozwalało mu zasnąć, dobrze mu się przysłużyło.

A rana uda, choć dokuczliwa, nie była poważna. Mocno przycisnął ją dłonią, powstrzymując krwawienie. Rana, którą zadano mu wcześniej, tej samej nocy, również była bolesna i również nie tak poważna, jak mogła być. Czubek noża tamtej kobiety trafił w łopatkę, co zniweczyło jej mordercze zapędy.

Tej nocy dwukrotnie odwiedziła go śmierć i dwukrotnie odeszła z pustymi rękami. Richard przypomniał sobie stare porzekadło: „Do trzech razy sztuka”. Miał nadzieję, że nie nadejdzie ten trzeci raz.

Akurat ułożył się na boku i próbował trochę przespać, kiedy zauważył skradający się między wozami cień. Jednak ruchy owego cienia były raczej powolne niż ukradkowe. Richard usiadł, gdy stanął nad nim Karg.

W nikłym świetle chłopak wyraźnie widział łuski wytatuowane na prawej połowie twarzy tamtego. Dowódca nie miał skórzanych naramienników i napierśnika, które zwykle nosił, ani nawet koszuli i Richard przekonał się, że łuski pokrywają również ramię i część jego piersi. Tatuaż nadawał oficerowi gadzi wygląd. Richard i Johnrock nazywali go – oczywiście tylko między sobą – „gadzia buźka”. Określenie pasowało z wielu powodów.

– Co ty sobie wyobrażasz, Rubenie?

Ruben Rybnik – pod takim nazwiskiem znali chłopaka Johnrock i inni członkowie drużyny. Tak się przedstawił, kiedy go pojmano. Bo właśnie tutaj prawdziwe nazwisko niechybnie sprowadziłoby na niego śmierć.

– Próbuję się trochę przespać.

– Nie powinieneś zmuszać kobiety, żeby z tobą była. – Karg oskarżycielsko uniósł palec. – Przyszła do mnie i opowiedziała, co chciałeś jej zrobić.

Richard uniósł brwi.

– Naprawdę?

– Już ci mówiłem, że kiedy pokonacie drużynę imperatora, o ile ją pokonacie, będziesz mógł sobie wybrać kobietę. Ale na razie nie masz żadnych przywilejów. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek łamał moje rozkazy, a już zwłaszcza ktoś taki jak ty.

– Nie wiem, co ona ci powiedziała, dowódco, ale zjawiła się tutaj, żeby mnie zabić. Chciała mieć pewność, że drużyna imperatora nie przegra z nami.

Karg przykucnął, oparł rękę o kolano i patrzył na rozgrywającego swojej drużyny Ja’La. Wyglądał, jakby sam miał ochotę uśmiercić Richarda.

– Kiepskie kłamstwo, Rubenie.

Chłopak miał w dłoni nóż, który niedawno odebrał kobiecie. Z tej odległości z łatwością mógłby wypatroszyć oficera, zanim ten zorientowałby się, co się dzieje.

Ale nie było to ani odpowiednie miejsce, ani odpowiedni czas. Nie pomogłoby to Richardowi odzyskać Kahlan.

Patrząc dowódcy w oczy, okręcił nóż w palcach i chwycił czubek ostrza. Dobrze było znów czuć w dłoni nóż, jakikolwiek nóż, nawet tak mały. Podsunął trzonek Kargowi.

– To dlatego moja noga krwawiła. Ona dźgnęła mnie tym nożem. Bo niby skąd, twoim zdaniem, bym go miał?

Major w lot pojął znaczenie – i groźbę – tego, że Richard ma broń. Spojrzał na zranione udo chłopaka, a potem wziął od niego nóż.

– Jeżeli chcesz wygrać w tym turnieju – rzekł Richard z wystudiowaną niedbałością – to muszę trochę odpocząć. I łatwiej by mi to przyszło, gdyby stały tu jakieś straże. Jeżeli zasnę i zabije mnie jakaś chuda starucha, która pewnie postawiła na drużynę imperatora, twój zespół zostanie bez rozgrywającego i straci wszelkie szanse na zwycięstwo.

– Wysoko się cenisz, co, Rubenie?

– To ty mnie wysoko cenisz, dowódco, bo inaczej zgładziłbyś mnie już wtedy, w Tamarang, kiedy wybiłem tylu twoich ludzi.

Blask ognisk oświetlał wytatuowane łuski i Karg przypominał węża przyglądającego się posiłkowi.

– Wyglądałoby na to, że funkcja rozgrywającego jest niebezpieczna nie tylko na boisku Ja’La. – Wreszcie rozprostował się i znów stanął nad Richardem. – Postawię straż. Ale wbij sobie do głowy, że zdaniem wielu ludzi wcale nie jesteś aż taki dobry. W końcu dopiero co przegrałeś mecz.

Przegrali ten mecz, bo Richard starał się chronić jednego ze swoich, jeńca imieniem York, któremu gracze przeciwnika złamali nogę. York był porządnym człowiekiem, a ponadto dobrym graczem i dlatego stał się ich celem. Zasady, według których Ład grał w Ja’La, pozwalały na coś takiego.

Po paskudnym złamaniu nogi York stał się nagle bezużyteczny i jako gracz, i jako niewolnik. Kiedy zniesiono go z boiska, Karg bez wahania podciął mu gardło. Sędzia ukarał Richarda wykluczeniem z gry, gdyż chronił powalonego gracza, zamiast przerzucić brok, jak nazywano piłkę, na połowę przeciwnika. No i przegrali.

– Słyszałem, że również drużyna imperatora przegrała mecz – odezwał się Richard.

– Ekscelencja skazał tę drużynę na śmierć. Nową drużynę imperatora utworzono z najlepszych graczy z całego Starego Świata.

Richard wzruszył ramionami.

– My też z rozmaitych powodów tracimy graczy i zastępuje się ich innymi. Wielu raniono i nie mogą grać. Niedawno jeden z naszych złamał nogę. Zrobiłeś z nim to samo, co imperator ze swoimi przegranymi. Z mojego punktu widzenia nie jest aż tak ważne, kto jest lub był w jego drużynie. Oba zespoły przegrały mecz. Czyli to nas stawia na tym samym poziomie. I tylko to się naprawdę liczy. Wchodzimy do gry na równej stopie. Nie są od nas lepsi.

Oficer uniósł brew.

– Uważasz, że im dorównujecie?

Richard nawet nie drgnął pod jego wściekłym spojrzeniem.

– Wywalczę dla nas szansę gry z drużyną imperatora, dowódco, i zobaczymy, co się wtedy stanie.

Szczwany uśmieszek wykrzywił łuski.

– Liczysz na zdobycie kobiety, Rubenie?

Chłopak skinął głową, ale nie odwzajemnił uśmiechu.

– Prawdę mówiąc, tak.

Karg nie miał pojęcia, że Richard zna już kobietę, której pragnie. Chciał Kahlan. Była dla niego cenniejsza niż życie. Zamierzał uczynić, co tylko będzie trzeba, żeby wyrwać żonę z koszmarnej niewoli u Jaganga i Sióstr Mroku.

Patrząc na leżącego Richarda, oficer wreszcie ustąpił z westchnieniem.

– Zapowiem strażnikom, że ich życie zależy od tego, by nikt się nie podkradł do moich wysypiających się graczy.

Kiedy dowódca zniknął w mroku, Richard ułożył się wygodnie i wreszcie pozwolił rozluźnić obolałym mięśniom. Obserwował, jak strażnicy zacieśniają krąg wokół graczy wybranych z jeńców. Karg zareagował, uświadomiwszy sobie, co może stracić przez jakiegoś podstępnego łazęgę. Koniec końców napaść umożliwiła Richardowi wypoczynek, którego tak potrzebował. Trudno się śpi, gdy każdy może się podkraść i podciąć ci gardło. A teraz nareszcie był chwilowo bezpieczny, chociaż musiał oddać nóż. Jednak nadal miał inny, odebrany pierwszej kobiecie. Schował go w bucie.

Chłopak zwinął się w kłębek na gołej ziemi, żeby się trochę ogrzać, i usiłował zasnąć. Grunt już dawno stracił zyskane za dnia ciepło. Richard nie miał koca ani śpiwora i musiał zrolować luźny kawałek łańcucha, żeby zrobić sobie jakąkolwiek poduszkę. Świt był już blisko. Na równinach Azrith długo nie zrobi się cieplej.

Brzask przyniesie pierwszy dzień zimy.

Obóz, jak zwykle, nie cichł. Richard był taki zmęczony. Zaczął myśleć o Kahlan, o tym, jak ją pierwszy raz spotkał, jak się ucieszył, gdy znów ją teraz zobaczył, jaki był szczęśliwy, patrząc w jej piękne zielone oczy – i to w końcu ukoiło jego umysł i pozwoliło mu zasnąć.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: