Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Studya i szkice historyczne. Serya 3, Kijów: Legendy, podania, dzieje - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Studya i szkice historyczne. Serya 3, Kijów: Legendy, podania, dzieje - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 369 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BI­SKUP­STWO RZYM­SKO-KA­TO­LIC­KIE W KI­JO­WIE.

SZKIC HI­STO­RYCZ­NY PO­WSTA­NIA, ROZ­WO­JU I UPAD­KU.

Dla ser­ca Po­la­ka Ki­jów ma tyl­ko smut­ne pa­miąt­ki: krót­kie bły­ski chwa­ły i lata całe, ba – wie­ki po­sęp­ne­go mil­cze­nia. Na wiel­kich ru­inach tego mia­sta na­ra­sta­ło za­wsze nowe ży­cie. Nie­po­wrot­nie zgi­nę­ły po­tęż­na Ol­bia, Pon­ti­ka­pea, Kafa – nie tyl­ko nie wy­trzy­ma­ły ude­rzeń fali dzie­jo­wej, któ­ra je zmio­tła, ale na­wet na­zwi­ska tych po­tęg daw­nych za­cho­wa­ła tyl­ko hi­sto­rya – Ki­jów zo­stał. Po trzy­kroć ude­rza­ła w to mia­sto na­wał­ni­ca dzie­jo­wa i do­szczęt­nie nisz­czy­ła: po­zo­sta­wa­ło tyl­ko tro­chę ru­mo­wi­ska, na któ­rem w nędz­nych le­pian­kach tu­li­ła się gro­mad­ka nie­do­bit­ków. Prze­su­nę­ła się nad Ki­jo­wem naj­przód wszech­nisz­czą­ca ręka Ba­te­go; le­d­wie mia­sto zdo­ła­ło tro­chę sił na­brać do no­we­go ży­cia po klę­skach mon­gol­skich, przy­szły ta­tar­skie – Men­gli­gi­re­jo­we, po­tem szar­pa­li je ko­za­cy, nisz­cząc i pa­ląc – niby w obro­nie. A już chy­ba wspo­mi­nać nie trze­ba o tem, źe zdo­by­wa­li je Po­la­cy sza­blą, ra­bo­wał An­drzej Bo­go­lub­ski 1) , szczer­bił na niem miecz swój Ge­dy­min, szar­pa­li Pie­czyn­go­wie, Po­łow­cy, Ta­ta­rzy – sło­wem w ży­ciu hi­sto­rycz­nem Ki­jo­wa klęsk było nie mało. A jed­nak wszyst­ko to mi­nę­ło, snać ja­kaś po­tęż­na siła ży­wot­na tkwi­ła w tem miej­scu. Mi­mo­wo­li przy­po­mi­na­ją się -

1) „Hra­bi­sza na dwa dni weś hrad: Po­dol­je i Horu i mo­na­sty­ri i So­fju i Die­sia­tin­no­ju Bo­ho­ro­dy­ciu i ne byst' po­mi­ło­wan­ja ni­ko­ma-że, ni od­ku­da, cer­kwam go­riasz­czim, krest'ja­nom ubi­wa­je­mym dru­hym wia­ża­je­mym, żeny we­do­my by­sza w plen…” (Ipatj. liet.).

le­gen­dar­ne sło­wa apo­sto­ła An­drze­ja, któ­ry, pły­nąc Dnie­prem do Rzy­mu, miał się za­trzy­mać pod Ki­jo­wem i świet­ną przy­szłość mia­stu prze­po­wie­dział.

Dziś po tym po­cho­dzie dzie­jów przez ży­cie mia­sta za­tar­ły się śla­dy daw­nych dróg, daw­nej pra­cy, daw­nej chwa­ły pra­wie do­szczęt­nie.

Pa­no­wa­nie pol­sko-li­tew­skie­go pań­stwa w Ki­jo­wie, a po­tem Rzp­tej pol­skiej, nie po­zo­sta­ło wszak­że bez śla­du. Ki­jów był nie tyl­ko wiel­kiem po­li­tycz­nem śro­do­wi­skiem, wiel­ką basz­tą straż­ni­czą mię­dzy wscho­dem a za­cho­dem, ogni­skiem kul­tu­ry za­chod­niej, któ­ra ście­ra­ła się tu usta­wicz­nie ze wschod­nią falą, ostat­nim nie­ja­ko po­ste­run­kiem cy­wi­li­za­cyj­nym, któ­ry dzie­lił Eu­ro­pę na dwa od­ręb­ne świa­ty umy­sło­we, mo­ral­ne, kul­tu­ral­ne. Był on tak­że ostat­nim punk­tem za­chod­niej Eu­ro­py, do któ­re­go re­li­gia rzym­sko­ka­to­lic­ka do­tar­ła swe­mi ra­mio­na­mi, ście­ra­jąc się dłu­go, a nig­dy zwy­cię­sko z ob­rząd­kiem wschod­nim, aby wresz­cie uledz w wal­ce sil­niej­szej i bar­dziej jed­no­li­tej pań­stwo­wo­ści, niż była pol­ska.

I.

Pa­pie­że wcze­śnie usi­ło­wa­li roz­cią­gnąć wpływ swój na Ruś i na Ki­jów, ale za­wsze ule­ga­li w star­ciu dwóch ob­rząd­ków. Wcze­śnie pró­bo­wa­no za­szcze­pić tu re­li­gię rzym­sko­ka­to­lic­ką, ale nig­dy zwy­cię­sko. Nie­raz zwy­cię­stwo zda­wa­ło się prze­su­wać na na­szą stro­nę, ale krót­ko to trwa­ło i gmach, wzno­szo­ny wy­trwa­ło­ścią i pra­cą, wa­lił się w gru­zy.

Bar­dzo wcze­śnie, jak oba­czy­my, mu­sia­ła już re­li­gia rzym­sko­ka­to­lic­ka mieć w Ki­jo­wie swo­ich wy­znaw­ców, kie­dy pa­pie­że zde­cy­do­wa­li się za­ło­żyć tu bi­skup­stwo.

Kie­dy i kto je ufun­do­wał na pew­no? Jest to za­gad­ką.

I ja tej za­gad­ki nie roz­wią­żą. Po­sta­ram się tyl­ko ze­brać w jed­ną ca­łość roz­pro­szo­ne wia­do­mo­ści o bi­skup­stwie ki­jow­skiem, aże­by tym, dla któ­rych prze­szłość na­sza jest obo­jęt­ną, po­sta­wić ją przed oczy. Niech obro­ną moją sta­ną się sło­wa Frie­siu­sa o bi­skup­stwie ki­jow­skiem wy­po­wie­dzia­ne: „trud­niej coś sta­now­cze­go o po­cząt­ku i fun­da­cyi bi­skup­stwa ki­jow­skie­go, wo­bec tylu sprzecz­no­ści, po­wie­dzieć, niż by się ko­muś zda­wa­ło”. (De Ki­jo­vien­sis epi­sco­pa­tus ori­gi­ne, eju­sque fun­da­tio­ne, in tan­ta dis­sen­sio­ne auc­to­rum, ali­qu­id noti pro­fer­se atque sta­tu­ere, dif­fi­ci­lius est, quam quis cre­de­re po­ssit). Wie­lu i wiel­kiej mia­ry pi­sa­rzy dzie­jów ko­ściel­nych na Rusi pi­sa­ło o bi­skup­stwie ki­jow­skiem. Szy­mon Okol­ski, Ka­rol Ne­po­mu­cen Or­łow­ski, Eu­ge­niusz me­tro­po­li­ta ki­jow­ski, Dy­mitr Toł­stoj, Cho­dy­kie­wicz, wresz­cie He­le­niusz (Iwa­now­ski), ale dla przy­szłe­go hi­sto­ry­ka dro­ga jesz­cze sze­ro­ko otwar­ta. Pi­sał tak­że o bi­skup­stwie ki­jow­skiem X. To­masz Do­bsze­wicz, zna­ny jesz­cze za­pew­ne sta­rym Ki­jo­wia­nom, czło­wiek wiel­kiej na­uki i wiel­kie­go ser­ca, pro­fe­sor teo­lo­gii do­gma­tycz­nej w uni­wer­sy­te­cie ki­jow­skim do roku 1863. Wia­do­mo­ści po­da­ne przez nich były bądź do­ryw­cze., bądź po­sia­da­ją­ce cha­rak­ter le­gen­dy, bądź do­pro­wa­dzo­ne tyl­ko do XIII wie­ku, jak to uczy­nił X. Do­bsze­wicz. Na­kre­ślił on pra­cy swo­jej tło sze­ro­kie, pod­kład dał po­waż­ny, bo pra­gnął roz­pa­trzyć roz­wój re­li­gii rzym­sko­ka­to­lic­kiej w związ­ku z hi­sto­ryą Rusi ki­jow­skiej. Za­bra­kło mu może sił i zdro­wia. Okol­ski da­le­ko od Ki­jo­wa miesz­kał, a cho­ciaż znał grunt ki­jow­ski do­brze, bo z Po­toc­kim od­był kam­pa­nię ko­zac­ką w r. 1637

i 1638, ale nie pa­trzył już na to, co się dzia­ło po tych la­tach.

Do­pie­ro w naj­now­szych cza­sach, kie­dy zo­sta­ły wy­da­ne źró­dła ar­chi­wal­ne, uzu­peł­ni­ły się na­sze roz­pierz­chłe wia­do­mo­ści o bi­skup­stwie rzym­sko­ka­tol… w Ki­jo­wie i moż­na już na­szki­co­wać bo­daj dwa tyl­ko mo­men­ty z ży­cia tego bi­skup­stwa: roz­wój i upa­dek, krót­kie bły­ski po­wo­dze­nia i trzy wie­ki za­po­mnie­nia.

Dziw­nie smut­ne losy Sło­wian pół­noc­nych szcze­gól­nie po­łą­czo­ne są z pięk­ną my­ślą na­wra­ca­nia ich na wia­rę chrze­ściań­ską. W celu na­wra­ca­nia Sło­wian pół­noc­no-za­chod­nich za­ło­żo­ne zo­sta­ły bi­skup­stwa w Ham­bur­gu i Bre­mie (oko­ło IX w.). Wraz z nową re­li­gią we­szła do nich wza­jem­na nie­na­wiść, in­try­gi i prze­kup­stwa nie­miec­kich ksią­żą­tek, tak, że już w XII w., we­dług smut­nych opi­sów walk wza­jem­nych mie­dzy sobą Hel­mol­da, zy­ska­li ci Sło­wia­nie świa­tło no­wej wia­ry, ale stra­ci­li wol­ność i na­ro­do­wość, sta­jąc się nie­wol­ni­ka­mi nie­miec­kich bi­sku­pów i ksią­żąt.

We­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa z Wa­re­ga­mi, któ­rzy z No­wo­gro­du, a może i „z za mo­rza” przy­szedł chrze­ścia­nizm wcze­śniej do Ki­jo­wa niź z Ca­ro­gro­du; kto wie, czy sta­ra no­wo­grodz­ka boż­ni­ca w Ki­jo­wie nie była ta­kim ko­ściół­kiem. Są to do­my­sły ty­leż war­te, co i inne. Pa­mią­tać jed­nak na­le­ży o tem, że po­dzia­łu Ko­ścio­ła na wschod­nią i za­chod­nia owczar­nie w X wie­ku jesz­cze nie było. Re­li­gia chrze­ściań­ska roz­wi­ja­ła się w jed­no­ści.

Zna­na W. Ks. ki­jow­ska Olga już po po­wro­cie z Kon­stan­ty­no­po­la wy­sła­ła po­sel­stwo do Ot­to­na I (959 r.), pro­sząc o prze­wod­ni­ków i pa­ste­rzy du­chow­nych. Po­sel­stwo za­sta­ło Ot­to­na we Frank­fur­cie. – Ce­sarz uczy­nił za­dość jej ży­cze­niu i wy­świę­co­no na pierw­sze­go bi­sku­pa Rusi Li­bu­cy­usza – skąd by po­cho­dził, ja­kiej był na­ro­do­wo­ści, nie­wia­do­mo; wia­do­mo tyl­ko, że na Ruś nie przy­był, gdyż umarł w mar­cu 961 roku. Za­stą­pił go za­kon­nik tre­wir­skie­go klasz­to­ru św. Ma­xi­ma, Adal­bert (oko­ło 965). Gdy nowy bi­skup przy­był na Ruś, rzą­dy ob­jął syn Olgi, Swię­to­sław. Wy­cho­wa­ny w po­gań­stwie, w oto­cze­niu lu­dzi ry­cer­skich, w swa­wo­li nie krę­po­wa­nej ni­czem, nie tyl­ko nie oka­zy­wał dla re­li­gii mat­ki żad­nych wzgle­dów, ale, jak to się czę­sto zda­rza­ło przy wpro­wa­dza­niu chrze­ściań­stwa, sta­nął na cze­le, je­śli nie jaw­nie, to przy­najm­niej sym­pa­tyą po stro­nie sta­rych bo­gów. Nie bez po­stron­nej na­mo­wy może obe­szło się, dość, ze roz­po­czę­ło się prze­śla­do­wa­nie chrze­ścian. Bi­skup ura­to­wał się uciecz­ką i otrzy­maw­szy na­stęp­nie bi­skup­stwo mag­de­bur­skie w r. 981, ży­cie za­koń­czył. Jak­kol­wiek nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że w X wie­ku byli już w Ki­jo­wie bi­sku­pi no­mi­na­ci, jed­nak nie­ma nig­dzie śla­du ist­nie­nia bi­skup­stwa w zna­cze­niu no­wo­żyt­nem, a wła­ści­wie ści­ślej­szem, ani też okre­ślo­nej pew­ne­mi gra­ni­ca­mi dy­ece­zyi. Zna­no tyl­ko punkt je­den – Ki­jów, ale nie było w Ki­jo­wie ani ka­pi­tu­ły, ani też nikt nie ozna­czał nig­dy za­kre­su wła­dzy tego bi­skup­stwa, tak, że je na­le­ży ra­czej uwa­żać za mi­syę, za pró­bę, za usi­ło­wa­nie za­ło­że­nia ogni­ska re­li­gij­ne­go, nie za bi­skup­stwo.

Wo­gó­le o tyle trud­niej ory­en­to­wać się w tych spra­wach, że pi­sa­rze ła­ciń­scy Ko­ścio­ła za­chod­nie­go, jak i la­to­pi­scy ru­scy nie dzie­lą jesz­cze Ko­ścio­ła owych cza­sów. Ka­te­dral­nym ko­ścio­łem tej dy­ece­zyi, nie po­sia­da­ją­cej gra­nic, a tyl­ko pra­wa mo­ral­ne, miał być ko­ściół św. Zo­fii, któ­ry we­dług Diet­ma­ra zgo­rzał w r. 1017. Ta oko­licz­ność na­strę­cza róż­ne do­my­sły i wąt­pli­wo­ści, tem bar­dziej na punk­cie po­go­dze­nia pew­nych sprzecz­no­ści, gdyż wie­my, że syn Wło­dzi­mie­rza, Ja­ro­sław, zbu­do­wał tak­że cer­kiew pod imie­niem św. Zo­fii. Czy mo­gła być ta cer­kiew ko­ścio­łem za­chod­nie­go ob­rząd­ku, jak­by­śmy dziś po­wie­dzie­li? Spró­buj­my uza­sad­nić te hi­po­te­zą.

Z chwi­lą, kie­dy świa­tło re­li­gii chrze­ściań­skiej spły­nę­ło na Ruś da­le­ki­mi i nie­wy­raź­ny­mi pro­mie­nia­mi, już się roz­po­czę­ła pew­ne­go ro­dza­ju wal­ka o po­zy­ska­nie wła­dzy du­chow­nej nad no­we­mi owiecz­ka­mi. Wie­my prze­cież, że w owe cza­sy z wła­dzą du­chow­ną przy­cho­dził rów­no­cze­śnie wpływ po­li­tycz­ny, a nie­raz wy­twa­rza­ła się na­wet za­leż­ność tego ro­dza­ju, że groź­ną się sta­wa­ła dla sa­mo­dziel­ne­go ist­nie­nia no­wych chrze­ścian. Po pro­stu Ko­ściół czę­sto wy­na­ra­da­wiał, co­śmy wi­dzie­li na pół­noc­nych Sło­wia­nach, a dziś jesz­cze wi­dzi­my na świe­żo na­wró­co­nych na­rod­kach Sy­bi­ru, któ­re nie wy­gi­nę­ły, ale w znacz­nej mie­rze zla­ły się w pa­nu­ją­cą na­ro­do­wo­ścią pań­stwo­wą. No­wym chrze­ścia­nom na Rusi ki­jow­skiej, któ­rzy po­sia­da­li wła­sną dziel­ną, za­po­bie­gli­wą i wo­jow­ni­czą dy­na­styę, nie bar­dzo po­nęt­ną wy­da­wa­ła się myśl za­leż­no­ści, za­rów­no od Rzy­mu jak i Ca­ro­gro­du, za­rów­no od Pa­pie­ży jak i od Pa­try­ar­chów ca­ro­grodz­kich, tem bar­dziej, że nowa dy­na­stya przy­nio­sła ze sobą ideę sil­nej i je­dy­nej wła­dzy.

Star­ły się za­tem, je­śli moż­na użyć tego wy­ra­że­nia, w Ki­jo­wie dwa prą­dy wpły­wów re­li­gij­nych: za­chod­ni i wschod­ni. Być bar­dzo może, że nie­życz­li­wość Świę­to­sła­wa dla bi­sku­pów rzym­skich z tego źró­dła wy­pły­wa­ła. Wło­dzi­mierz zwró­cił się w inną stro­nę – na wschód, do Ca­ro­gro­du. Tu już wy­two­rzy­ły się były ja­kieś sto­sun­ki od dłuż­sze­go cza­su. Ca­ro­gród był bli­żej Ki­jo­wa, po­zna­no go. Po­tę­ga ce­sa­rzów wschod­nich, świet­ność ich dwo­ru, wy­so­kość owo­cze­snej kul­tu­ry w po­rów­na­niu z Ru­sią, olśni­ła mło­dą dy­na­styę. Rzy­mu, za­cho­du nie zna­no wca­le. Nic dziw­ne­go, że bliż­szy Ca­ro­gród po­cią­gnął Wło­dzi­mie­rza sil­niej, niż da­le­ki, nie­zna­ny, a dą­żą­cy do je­dy­no­władz­twa du­chow­ne­go Rzym. Od chwi­li, kie­dy mu przy­obie­ca­no dać grec­ką ca­rów­nę za żonę, na­stą­pi­ło jesz­cze wiąk­sze zbli­że­nie sią Rusi do Ca­ro­gro­du, ale rów­no­cze­śnie nie mógł nie spo­strzec, że do pań­stwa jego wkra­cza nowa wła­dza, inna, ja­kaś po­kor­na niby, nie po­słu­gu­ją­ca się orę­żem, ale wy­ma­ga­ją­ca po­słu­szeń­stwa w imię ide­al­nych, nie­wi­dzial­nych ce­lów, może na­wet nie ła­two i nie bar­dzo uchwyt­nych dla pierw­szych chrze­ścian. Z tą wła­dzą wcho­dził ję­zyk obcy, nie zro­zu­mia­ły.

Nie za­nie­cha­li swe­go wpły­wu i za­chod­ni bi­sku­pi, któ­rzy roz­sze­rzać się po­czę­li i utrwa­lać w Ki­jo­wie. Jaką dro­gą, za po­śred­nic­twem fak­tów utrwa­lał się ten wpływ – nie wie­my, nie je­ste­śmy w moż­no­ści prze­śle­dzić, bo ze stro­ny ru­skiej brak­nie zu­peł­nie do­ku­men­tów, ale sze­rze­nie się wpły­wu mu­sia­ło być lo­gicz­nem na­stęp­stwem za­rzu­ce­nia w Ki­jo­wie sie­ci Pio­tro­wej od za­cho­du wcze­śniej, niż to zdo­ła­li uczy­nić pa­try­ar­cho­wie ca­ro­grodz­cy. Na to się za­kła­da­ło bi­skup­stwo, aby wpływ sze­rzyć. Naj­bliż­szem na­stęp­stwem tego było zbu­do­wa­nie ko­ścio­ła św. Zo­fii i klasz­tor­ku przy niem. Kie­dy to się sta­ło, nie wie­my, ale że się sta­ło, – prze­ko­na­my się wkrót­ce.

Nie dłu­gie pa­no­wa­nie Ja­ro­peł­ka, syna Świę­to­sta­wo­we­go (972–980) prze­szło bez roz­gło­su, ale za Wło­dzi­mie­rza (918–1015), sko­ro ten ob­ja­wił chęć przy­ję­cia re­li­gii chrze­ściań­skiej, zno­wu spra­wa wpły­wu re­li­gij­ne­go wy­su­nę­ła się przo­dem. Tym ra­zem zwy­cię­żył Ca­ro­gród, ale ze zwy­cię­stwem tem przy­szła ta­kie nowa wła­dza. Ru­ry­ko­wi­cze nie na­le­że­li do tej ka­te­go­ryi władz­ców, któ­ra wła­dzy po­zby­wa się ła­two. Aże­by mieć du­cho­wień­stwo od sie­bie za­leż­ne, wła­da­ją­ce ję­zy­kiem po­krew­nym, zwró­co­no się do Buł­ga­rów, do ar­cy­bi­sku­pów w Ochry­dzie i stam­tąd spro­wa­dzo­no pa­ste­rzy i księ­gi. Ale bi­sku­pi w Ochry­dzie tak­że pro­wa­dzi­li wal­kę ze sobą – o pierw­szeń­stwo, jed­ni nie uzna­wa­li wła­dzy i pierw­szeń­stwa dru­gich. Zwy­cię­żył Ca­ro­gród, tak, ze Ochry­da już w r. 1019 uzna­ła za­leż­ność swo­ją od Ca­ro­gro­du a z nią i księ­stwo ki­jow­skie prze­szło pod wła­dzę pa­try­ar­cha­tu kon­stan­ty­no­pol­skie­go. Jako zysk z tej wal­ki – po­zo­sta­ły na Rusi księ­gi li­tur­gicz­ne sło­wiań­skie.

Ale w tym cza­sie po­czął usta­lać się ta­kie ob­rzą­dek ła­ciń­ski. Do zwy­cię­stwa pa­try­ar­cha­tu ca­ro­grodz­kie­go nad za­chod­nio-buł­gar­ską epi­sko­pią w Ochry­dzie, ob­rzą­dek ła­ciń­ski miał jesz­cze przy­tu­li­sko w Ki­jo­wie; po ob­ję­ciu opie­ki nie­ja­ko urzę­do­wo przez pa­try­ar­chów ca­ro­grodz­kich, słab­nąć po­czął. – Miał wpraw­dzie niby me­tro­po­lię, ko­ścio­łek św. Zo­fii, ale przy­pa­dek do­po­mógł do znisz­cze­nia za­rod­ków ka­to­li­cy­zmu na Rusi. W r. 1017 ko­ściół ten zgo­rzał. – Wia­do­mość tę po­dał Dyt­mar, ale wła­śnie ta wia­do­mość jest ba­ła­mut­na. Mnich Jo­achim po­wia­da, że Olga-He­le­na zbu­do­wa­ła drew­nia­ną cer­kiew pod we­zwa­niem św. Zo­fii (do­kład­nie daty nie ozna­cza), – któ­rą ozdo­bi­ła ob­ra­za­mi, przy­wie­zio­ny­mi z Ca­ro­gro­du, że ją na­zy­wa­no ta­kie cer­kwią Mat­ki Bo­skiej, że przy niej za­ło­ży­ła, mo­na­ster żeń­ski. Z Dyt­ma­ra (Thiet­ma­ra) do­wia­du­je­my się, że mo­na­ster zgo­rzał roku po­prze­dza­ją­ce­go zdo­by­cie Ki­jo­wa przez Bo­le­sła­wa (in prio­ri anno) (1). Ne­stor pod tym­że sa­mym ro­kiem za­pi­su­je: „Ja­ro­sław ide w Ky­jew i po­go­rie­sza cer­kwi” – coś za­tem sta­ło się pa­stwą pło­mie­ni: ko­ściół św. Zo­fii, czy mo­na­ster przy nim? Je­śli mo­na­ster stał w in­nem miej­scu – w ja­kiem, nie wie­my, – to gdzie się znaj­do­wał ko­ściół św. Zo­fii, któ­ry spło­nął? Praw­do­po­dob­nie mo­na­ster stał opo­dal cer­kwi, i dla tego oca­lał, ale w ja­kim punk­cie mia­no­wi­cie – nie wie­my do­kład­nie. Nie w tem jed­nak miej­scu, gdzie Ja­ro­sław zbu­do­wał wiel­ką cer­kiew św. Zo­fii, gdyż tam w r. 1036 było „pole wnie gra­da” (2). – A chy­ba Ne­stor znał do­brze to­po­gra­fię Ki­jo­wa. Być bar­dzo może, źe Ja­ro­sław ra­czej na pa­miąt­kę cer­kwi i mo­na­ste­ru, zbu­do­wa­ne­go przez bab­kę, niź na­śla­du­jąc św. Zo­fię ca­ro­grodz­ką, dał me­tro­po­lii ki­jow­skiej na­zwę św. Zo­fii. Nie mógł zaś Dyt­mar pi­sać o spa­le­niu cer­kwi św. Zo­fii, gdy­by jej nie było, tem­bar­dziej, ze do­kład­nie zna­ną jest nam data za­ło­że­nia cer­kwi me­tro­po­li­tal­nej św. Zo­fii (1037). Jak­kol­wiek jesz­cze wów­czas sta­now­cze­go roz­ła­mu mię­dzy za­chod­nim a wschod­nim Ko­ścio­łem nie było, a na­stą­pił do­pie­ro we dwa­dzie­ścia lat póź­niej (1057), to jed­nak Ki­jów już był pod wła­dzą i opie­ką pa­try­ar­cha­tu kon­stant­ty­no­pol­skie­go, a za­chod­ni ob­rzą­dek zle­wał się ze wschod­nim. To wa­ha­nie się spo­strze­ga­my naj­le­piej, -

1) „Ar­chie­pi­sco­pus ci­vi­ta­tis il­lius cum re­li­qu­iis sanc­to­rum et ce­te­ris or­na­ti­bus di­ver­sis, hoc ad­ve­nien­ter ho­no­ra­vit in sanc­tae mo­na­ste­ro So­phiae, quod in prio­ri anno mi­se­ra­bi­li­ter casu ac­ci­den­te com­bu­stum est” a za­tem spło­nął w r. 1017. Wia­ro­god­ność in­for­ma­cyi Dyt­ma­ra daw­no już zo­sta­ła kry­tycz­nie oce­nio­ną.

2) „Pe­cze­nie­zi pri­stu­pa­ti na­cza­sza i stja­żi­cza­sia idie­że sto­it ny­nie świa­ta­ja So­fia, mi­tro­po­li­ja ru­ska­ja”. (1036). W rok zaś po­tem pi­sze: „lie­ta 6545 (1037) z a ł o z i Ja­ro­sław ho­rod wie­li­kij Ky­jew, u nie­ho­że gra­da sut Zła­ty­je wra­ta. Za­ło­zi że i cer­kow świa­ty­ja So­fii, pre­mu­drost bo­żi­ja, mi­tro­po­lia". Z tek­stu wy­ni­ka, że Zło­te Wro­ta już stnia­ły, gdy za­ło­żo­ną zo­sta­ła (nie zbu­do­wa­ną, nie ukoń­czo­ną) cer­kiew św. So­fii.

ob­ser­wu­jąc na­stęp­stwo me­tro­po­li­tów ki­jow­skich: pierw­szym me­tro­po­li­tą miał być Mi­chał Sy­ryj­czyk (Si­rin o. 988), po nim na­stą­pił Leon, Grek (992 – 1007), na­stęp­nie Joan (1007–1035), Teo­tempt (1039 1049), a do­pie­ro po nim od Hi­la­ry­ona (1051) me­tro­po­lia ki­jow­ska już była ob­sa­dza­na si­ła­mi sło­wiań­skie­mi.

Ci­cha wal­ka dwóch ob­rząd­ków, za­chod­nie­go i wschod­nie­go, czę­sto prze­wa­ża­ła się jesz­cze na stro­nę za­chod­nią, szcze­gól­nie po śmier­ci Ja­ro­peł­ka (980), któ­ry miał żonę Gre­czyn­kę. W tym sa­mym cza­sie był wy­świę­co­ny na bi­skup­stwo ki­jow­skie św. Bo­ni­fa­cy. Gdy śmierć mę­czeń­ską po­niósł, wy­świę­co­ny że stał św. Bru­no (o. 1004). Snać go jed­nak da­le­kie bi­skup­stwo w dzi­kich kra­jach nie zbyt nę­ci­ło, bo do Pol­ski wró­cił, po­szedł na­wra­cać Pru­sa­ków (nie tych, któ­rzy się na­zy­wa­ją Niem­ca­mi) i z ich ręki śmierć po­niósł (1009). Po nim Rej­bern z bi­skup­stwa w Ko­ło­brze­gu na Po­mo­rzu, ma­jąc opar­cie w Świę­to­peł­ku i żo­nie jego, do Ki­jo­wa przy­był. Tu śmierć mę­czeń­ską po­niósł w wię­zie­niu, gdzie wtrą­co­ny zo­stał przez Wło­dzi­mie­rza (oko­ło 1014).

Tu zno­wu wcho­dzi­my w okres do­my­słów mniej lub wię­cej uza­sad­nio­nych. Zna­my fakt, ale nie zna­my mo­ty­wów, któ­re go wy­wo­ła­ły. Fak­tem tym jest na­zna­cze­nie i wy­świę­ce­nie bi­sku­pa dla Ki­jo­wa przez Be­ne­dyk­ta VIII w oso­bie Alek­se­go, Buł­ga­ra. Kła­dą wy­świę­ce­nie jego na rok o. 1018, a przy­by­cie do Ki­jo­wa na rok 1021. Miał on być wy­świę­co­ny i wy­sła­ny na ży­cze­nie ja­ko­by Ja­ro­sła­wa, któ­ry pa­pie­ża osob­nem po­sel­stwem o to pro­sił. Ja­kie po­wo­dy mo­gły skło­nić do tego Ja­ro­sła­wa? Trud­no od­gad­nąć. Może chęć przy­po­do­ba­nia się Ot­to­no­wi, chęć oka­za­nia mu uzna­nia jego naj­wyż­szej wła­dzy, do cze­go ce­sa­rze nie­miec­cy mie­li pre­ten­syę, aby w ten spo­sób od­cią­gnąć go od da­wa­nia po­mo­cy Bo­le­sła­wo­wi w wal­ce z Ru­sią ki­jow­ską, może pod na­ci­skiem Bo­le­sła­wa, któ­ry miał cór­kę w Ki­jo­wie a zię­cia ka­to­li­ka, jed­ne­go z ksią­żąt Rusi. W żad­nym ra­zie nie mo­gło to być ak­tem szcze­rej woli ze stro­ny Ja­ro­sła­wa, bo do tego naj­mniej było po­wo­du. Przedew­szyst­kiem Ki­jów w owe cza­sy był już pod wła­dzą du­chow­ną pa­try­ar­chów ca­ro­grodz­kich, je­śli nie pod wła­dzą, to pod pro­tek­to­ra­tem; na­stęp­nie z za­cho­du na­sy­ła­no na Ruś cią­gle bi­sku­pów nie­miec­kich, któ­rzy nie mo­gli po­zy­skać so­bie sym­pa­tyi lud­no­ści, nie mo­gąc się z nią w naj­mniej­szej mie­rze po­ro­zu­mie­wać, a już nie mó­wię o wpły­wie mo­ral­nym. Owo na­sy­ła­nie do Ki­jo­wa bi­sku­pów w owym cza­sie nie tyl­ko mia­ło na my­śli po­zy­ska­nie no­wych owie­czek dla Ko­ścio­ła za­chod­nie­go, ile roz­cią­gnię­cie nad temi owiecz­ka­mi wpły­wu po­li­tycz­ne­go – przedew­szyst­kiem nie­miec­kie­go. – Akty wa­ty­kań­skie mo­gły­by je­dy­nie roz­wią­zać tę za­gad­kę. Or­łow­ski, a za nim Iwa­now­ski (Wspo­mnie­nia pol­skich cza­sów t. I, 256) pi­sze, że był to mąż za­cny i świą­to­bli­wy; ale gdy schi­sma Ce­ru­la­ry­usza prze­szcze­pi­ła się do Ki­jo­wa, z oba­wy przed nie­przy­ja­ciół­mi opu­ścił sto­li­cę. Nie wie­le by to świad­czy­ło o jego gor­li­wo­ści ka­płań­skiej.

Po­nie­waż bi­skup Alek­sy przy­sła­ny był na Ruś, do Ki­jo­wa z wła­dzą me­tro­po­li­tal­ną, uwa­ża­ją go prze­to nie­któ­rzy za pierw­sze­go bi­sku­pa, a czas jego przy­by­cia (1021) za datę fun­da­cyi bi­skup­stwa.

Spra­wa ta nie przed­sta­wia się jed­nak tak ja­sno, ja­ke­śmy ją w kil­ku sło­wach stre­ści­li. Przy­by­cie bi­sku­pa, a na­wet za­ło­że­nie sto­li­cy bi­sku­piej świad­czy je­dy­nie, że ze stro­ny Rzy­mu ist­nia­ła nie tyl­ko świa­do­mość po­trze­by sze­rze­nia re­li­gii chrze­ściań­skiej na naj­dal­szych w owych cza­sach krań­cach Eu­ro­py, ale źe były wy­trwa­łe usi­ło­wa­nia, do stwo­rze­nia ogni­ska wła­dzy du­chow­nej, lecz te usi­ło­wa­nia cią­gle rwa­ły się i plą­ta­ły tak, że w prze­stwo­rzu stu lat prze­szło nie­po­dob­na od­szu­kać rów­nej li­nii po­stę­pu, wzmoc­nie­nia się i wpły­wu. Wspo­mnie­li­śmy, źe od chwi­li zja­wie­nia się Wa­re­go-Ru­sów na środ­ko­wem Po­dnie­przu i za­wi­ta­niu z nimi świa­tła wia­ry Chry­stu­so­wej, z pra­cą za­chod­nie­go Ko­ścio­ła ście­ra­ły się wpły­wy Ko­ścio­ła wschod­nie­go w Ki­jo­wie i co­raz wy­raź­niej górę brać po­czę­ły. Wie­my, że na ca­łej Rusi Wa­reg­skiej prze­szcze­pił się ka­to­li­cyzm – w sa­mym No­wo­gro­dzie na­wet chrzczo­no dzie­ci we­dług ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go jesz­cze w XII wie­ku; – ale roz­sze­rzyć się ka­to­li­cyzm nie mógł, bo ję­zy­kiem li­tur­gicz­nym i kul­tu­rą obcy był lud­no­ści sło­wiań­skiej, a nie miał po­par­cia ksią­żąt ru­skich.

Sto­li­ca apo­stol­ska ro­bi­ła cią­głe usi­ło­wa­nia dla po­zy­ska­nia ksią­żąt ki­jow­skich dla Ko­ścio­ła za­chod­nie­go, wy­sy­ła­jąc tam de­le­ga­tów swo­ich z ty­tu­łem lub bez ty­tu­łu bi­sku­pów, ale jak re­zul­ta­ty tych usi­ło­wań były ni­kłe, dość po­wie­dzieć, źe w tej sa­mej chwi­li, kie­dy dla Alek­se­go two­rzo­no ka­te­drę bi­sku­pią, w Ki­jo­wie był me­tro­po­li­tą wschod­nie­go Ko­ścio­ła Joan (1007–1035), a Ja­ro­sław roz­po­czął bu­do­wać me­tro­po­lię. Nie prze­śla­do­wał on wpraw­dzie za­chod­nie­go Ko­ścio­ła, ale teź i nie po­pie­rał go, a lud­ność za­cho­wy­wa­ła się obo­jęt­nie. Kul­czyń­ski utrzy­mu­je na­wet (w Spe­ci­men Ec­c­le­siae Ru­the­ni­cae), że cór­ka Ja­ro­sła­wa, Anna, wy­da­na za mąź za Hen­ry­ka I, kró­la Gal­lów, wró­ciw­szy do Ki­jo­wa, jako wdo­wa, zbu­do­wa­ła dla sie­bie ko­śció­łek pod we­zwa­niem św. Win­cen­te­go; gdzie­by on był wszak­że i ja­kie jego losy – nie­wia­do­mo. Praw­do­po­dob­nie była to ka­pli­ca do­mo­wa. Tu i tam ist­nia­ły ko­ścio­ły ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go, ale nie­wąt­pli­wie bez licz­nych owie­czek i bez po­par­cia. Kro­ni­ka­rze ru­scy za­pi­su­ją, że w roku 1154 Po­łow­cy znisz­czy­li ko­ściół ka­to­lic­ki w Pe­re­asła­wiu, ale po­dob­no za Pe­re­asław i Czer­ni­hów nie po­szło opo­wia­da­nie sło­wa bo­że­go przez ka­pła­nów ła­ciń­skich.

Kie­dy Mi­chał Ce­ru­la­ry­usz, pa­try­ar­cha ca­ro­grodz­ki ode­rwał się od jed­no­ści ko­ściel­nej (o. 1054), – a za nim wkrót­ce na­stą­pił roz­dział, dłu­go za­pew­ne jesz­cze i po śmier­ci Ja­ro­sła­wa na Rusi pa­no­wa­ła wy ro­zu­mia­ła zgo­da obu ob­rząd­ków, ale nic dziw­ne­go, że lud­ność po­chy­la­ła się za­wsze w tę stro­nę, w któ­rą szedł pa­nu­ją­cy. Mimo róż­ni­cy ob­rząd­ków, jed­ność re­li­gij­na na Rusi nie była jesz­cze ze­rwa­ną. Za­no­si­ło się na­wet na pew­ne zwy­cię­stwo ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go w Ki­jo­wie, kie­dy Iza­sław, Syn Ja­ro­sła­wów (1054 – 1078) w wal­ce o tron oj­cow­ski szu­kał opar­cia nie tyl­ko u Bo­le­sła­wa Śmia­łe­go. Nie taj­nem mu było, że w Eu­ro­pie za­chod­niej roz­daw­cą ko­ron i kró­lestw był pa­pież, źe cie­szył się wiel­kim wpły­wem mo­ral­nym, źe był roz­jem­cą spo­rów mię­dzy kró­la­mi. Do nie­go się prze­to udał Iza­sław, śląc syna w po­sel­stwie, pro­sił o po­moc, obie­cu­jąc od­dać pań­stwo swo­je w len­ność w za­mian zda­je się za ko­ro­nę. Chwi­lę tę moż­na uwa­żać za naj­przy­jaź­niej­szą dla roz­wo­ju ka­to­li­cy­zmu na Rusi i w Ki­jo­wie, ale i po niej nie zo­sta­ły doj­rza­łe owo­ce. Ro­syj­scy pi­sa­rze nie bez pew­nej słusz­no­ści utrzy­mu­ją, źe owa po­ko­ra i pod­da­nie się Iza­sła­wa pa­pie­żo­wi były uda­ne, były po pro­stu prze­wrot­no­ścią, do ja­kiej czę­sto ucie­ka­li się ksią­żąt­ka ru­skie w kry­tycz­nej chwi­li. W każ­dym ra­zie mu­si­my skon­sta­to­wać, źe ży­cze­nia księ­cia nie po­par­ła ani lud­ność miej­sco­wa, ani bo­ja­ro­wie; wi­docz­nie w ło­nie sa­me­go spo­łe­czeń­stwa ru­skie­go nie było czyn­ni­ków od­da­nych idei pod­da­nia się wła­dzy pa­pie­skiej i po­pie­ra­nia tej idei.

Już z tego, co­śmy do­tych­czas po­wie­dzie­li o usi­ło­wa­niach wpro­wa­dze­nia ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go re­li­gii chrze­ściań­skiej na Rusi ki­jow­skiej, nie trud­no wno­sić, że pew­na gru­pa rzym­skich ka­to­li­ków mia­ła w Ki­jo­wie swo­ją sta­łą sie­dzi­bą. W kro­ni­ce Ni­ko­now­skiej znaj­du­je­my wska­zów­ki, że w Ki­jo­wie ist­nia­ła część mia­sta przez lud­ność ka­to­lic­ką za­miesz­ka­ła i na tą to wła­śnie lud­ność Iza­sław Mści­sła­wo­wicz na­ło­żył po­da­tek (1146–1154) (1).

Nie pi­sze­my wca­le hi­sto­ryi krze­wie­nia się ka­to­li­cy­zmu na Rusi, ani hi­sto­ryi bi­skup­stwa ki­jow­skie­go. Wiel­ka ta pra­ca cze­ka jesz­cze nie­wia­do­me­go przy­szłe­go hi­sto­ry­ka tej mało zna­nej kar­ty z dzie­jów roz­wo­ju ka­to­li­cy­zmu na Rusi. Chce­my tyl­ko po­dać kil­ka fak­tów, przy­po­mnieć kil­ka zda­rzeń i przed oczy czy­tel­ni­ka dzi­siej­sze­go, nie obo­jęt­ne­go dla prze­szło­ści wła­sne­go na­ro­du, prze­su­nąć ob­ra­zy krót­kich dni chwa­ły i dłu­gich lat upo­ko­rzeń. Do­brze jest po­zna­wać te dro­gi, ja­kie­mi prze­szłość po­dą­ża­ła ku te­raź­niej­szo­ści.

Pró­by róż­nych pa­pie­ży, zdą­ża­ją­ce do od­zy­ska­nia utra­co­nej, acz nie­wiel­kiej pla­ców­ki na Rusi, małe od­no­si­ły skut­ki. Wal­ki Ru­ry­ko­wi­czów ze sobą, to mia­ły na­stęp­stwo, źe bez ich wpły­wu wzmac­niał się w Ki­jo­wie ob­rzą­dek wschod­ni, a na­wet za­kwi­tło ży­cie za­kon­ne i pu­stel­ni­cze. Po­czą­tek XIII wie­ku przy­niósł pew­ne na­dzie­je dla moż­li­we­go roz­wo­ju ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go na Rusi. Było to po­wsta­nie dwóch zako- -

1) Myli się X. Do­bsze­wicz w swo­jej pięk­nej pra­cy p.t.: „Wia­do­mość o bi­skup­stwie ki­jow­skiem do roku 1339, od­no­sząc ów po­da­tek do roku 1174, gdyż Iza­sław umarł w 1154.

nów ka­zno­dziej­skich Do­mi­ni­ka­nów (1216) i Fran­cisz­ka­nów (1223), mi­sya św. Jac­ka i za­ło­że­nie w Ki­jo­wie (o. 1228) klasz­to­ru OO. Do­mi­ni­ka­nów.

Po­nie­waż ten te­mat jest już przed­mio­tem osob­ne­go szki­cu, prze­to za­sta­na­wiać się nad nim obec­nie nie bę­dzie­my.

Z po­wsta­niem za­ko­nu Do­mi­ni­ka­nów w Ki­jo­wie na­wią­zu­je się po­nie­kąd po­czą­tek dru­gie­go okre­su za­szcze­pie­nia ka­to­li­cy­zmu na Rusi, za­po­wia­da­ją­cy pew­ne po­wo­dze­nie. Usta­le­nie się Do­mi­ni­ka­nów dało wska­zów­kę, je­śli się do­my­ślać wol­no, do zmia­ny po­li­ty­ki wa­ty­kań­skiej wo­bec za­mia­ru krze­wie­nia ka­to­li­cy­zmu dro­gą do­tych­cza­so­wą, t.j… przy­sy­ła­nia bi­sku­pów ob­cej na­ro­do­wo­ści. Oso­bi­ste ży­cie świą­to­bli­we nie wy­star­cza­ło zu­peł­nie do wy­two­rze­nia wpły­wu na obce ple­mień­nie oto­cze­nie, a na­wet na ksią­żąt i pod­pie­ra­ją­ce ich bo­jar­stwo. Zmia­na ta okre­śli­ła się w ten spo­sób, że z chwi­lą utwo­rze­nia się kon­wen­tu Do­mi­ni­ka­nów, bi­skup ki­jow­ski pia­sto­wał rów­no­cze­śnie god­ność prze­ora. Dzia­łal­ność OO. Do­mi­ni­ka­nów, prze­rwa­na nad­cią­gnię­ciem bu­rzy mon­gol­skiej, na­wią­za­ną zo­sta­ła już w in­nych oko­licz­no­ściach i ści­śle przez dłu­gi czas zwią­za­ną była z roz­wo­jem za­ko­nu Do­mi­ni­kań­skie­go na Rusi.

Rzu­ca­jąc okiem wstecz na czte­ry pra­wie upły­nio­ne wie­ki, mo­że­my spo­strzec tyl­ko na­der mały re­zul­tat do­dat­ni dłu­gich usi­ło­wań i pra­cy. Bi­sku­pi ki­jow­scy nie po­tra­fi­li zdo­być dość sil­ne­go wpły­wu oso­bi­ste­go na ksią­żąt, aże­by przy po­mo­cy jego roz­wi­nąć więk­szą żar­li­wość mi­syj­ną; skut­kiem tego wpływ na sze­ro­kie masy lud­no­ści był zbyt mały, a ob­cość po­cho­dze­nia jesz­cze sil­niej za­my­ka­ła im dro­gę do ludu. Rzad­ko dłuż­szy czas prze­sia­du­jąc na miej­scu, nie zdo­ła­li na­wią­zać trwa­łych, przy­ja­znych sto­sun­ków, po­zba­wie­ni zaś po­mo­cy pań­stwo­wej i dy­na­stycz­nej, nie mo­gli bez po­śred­nic­twa tych czyn­ni­ków sze­rzyć na­uki Chry­stu­so­wej. Wszyst­ko to się skła­da­ło się na to, źe ki­jow­ska sto­li­ca bi­sku­pia mia­ła tyl­ko cha­rak­ter ty­tu­lar­ny, nie po­sia­da­ła ka­te­dry, ka­pi­tu­ły, zor­ga­ni­zo­wa­ne­go du­cho­wień­stwa, – a przy­god­ne ko­ścio­ły, któ­re tu i ów­dzie po­wsta­wa­ły, były ra­czej oa­za­mi na pusz­czy, niź ogni­skiem ka­to­li­cy­zmu. Pierw­sza na­pły­wa­ją­ca fala bar­ba­rzyń­stwa nisz­czy­ła je, zo­sta­wia­jąc ślad ich w hi­sto­ryi tyl­ko.

II.

Dru­gi okres ist­nie­nia bi­skup­stwa rzym­sko­ka­to­lic­kie­go w Ki­jo­wie o tyle był lep­szy, źe ob­rzą­dek ła­ciń­ski już się opie­rał moc­niej o za­kon Do­mi­ni­kań­ski i źe bi­sku­pi, ja­ke­śmy po­wie­dzie­li, z prze­orów tego za­ko­nu na­zna­cza­ni byli pra­wie bez prze­rwy aź do Ma­cie­ja Ra­dzi­wił­ła.

Tu prze­wod­ni­kiem na­szym, rzad­ko omyl­nym, sta­je się ksiądz Szy­mon Okol­ski w cie­ka­wem swo­jem dzieł­ku p.t.: „Chio­vien­sium et Czer­ni­cho­vien­sium epi­sco­po­rum sanc­tae et ca­tho­li­cae Ec­c­le­siae Ro­ma­na ordo et nu­me­rus” (1646). Dla wza­jem­nej zaś kon­tro­li i uzu­peł­nie­nia słu­żyć może wy­ją­tek z dzieł X. Ka­sy­ja­na Kor­czyń­skie­go p.t.: „Ka­te­dra ki­jow­ska”. (Cie­szyn 1861.)

Po­mi­mo ca­łe­go sze­re­gu bi­sku­pów Do­mi­ni­ka­nów, nie moż­na so­bie wy­ro­bić prze­ko­na­nia, aby bi­skup­stwo ki­jow­skie i w tym okre­sie po­sia­da­ło sta­łą or­ga­ni­za­cyę, aby się opie­ra­ło o ja­kąś siłą więk­szą, inną oprócz tej, któ­ra w du­chu re­li­gii rzym­sko­ka­to­lic­kiej spo­czy­wa­ła. Nie mamy pew­no­ści ani co do na­stęp­stwa po so­bie bi­sku­pów, ani co do lat ich pra­cy. Do­pie­ro póź­niej­sza kry­ty­ka musi te daty usta­lić. Mo­że­my tyl­ko za­zna­czyć cią­głość idei ka­to­lic­kiej za­chod­niej, któ­ra z więk­szą wy­trwa­ło­ścią niż szczę­ściem była tu, na tych da­le­kich kre­sach ka­to­li­cy­zmu, pie­lę­gno­wa­na. Krót­ko za­tem za­sta­no­wi­my się nad tą epo­ką.

Jak­kol­wiek już w Ki­jo­wie ist­niał za­kon Do­mi­ni­ka­nów, jak­kol­wiek w Pol­sce już moc­no za­ko­rze­nio­ny był ka­to­li­cyzm, sto­li­ca apo­stol­ska za­wsze jesz­cze szła daw­nym try­bem swo­jej po­li­ty­ki ko­ściel­nej: nie­miec­kim bi­sku­pom od­da­wa­ła wła­dzę nad Ru­sią. Jesz­cze za Grze­go­rza IX Ruś była pod wła­dzą du­chow­ną bi­sku­pów lu­bu­skich, a Hen­ryk ar­cy­bi­skup Prus, Li­wo­nii i Es­to­nii po­sia­dał pra­wo sta­no­wie­nia bi­sku­pów na Rusi. Wzglę­dy du­cho­we nie li­czy­ły się zu peł­nie z cha­rak­te­rem na­ro­do­wym dy­ece­zyi, co nie­wąt­pli­wie po­chód ka­to­li­cy­zmu na Rusi wstrzy­my­wa­ło. Rzad­ko też tacy bi­sku­pi, jako opie­ku­no­wie i kie­row­ni­cy owczar­ni prze­by­wa­li w swo­jej dy­ece­zyi, za­do­wal­nia­jąc się naj­czę­ściej ty­tu­łem in par­ti­bus in­fi­de­lium – co ta­kie na roz­sze­rze­nie ka­to­li­cy­zmu nie wpły­wa­ło.

Z roz­po­czę­ciem wła­da­nia li­tew­skie­go na Rusi, może na­wet nie­co przed­tem, osob­na de­le­ga­cya ki­jow­skich ka­to­li­ków uda­ła się do Ste­fa­na, bi­sku­pa Lu­bu­szy, aby im bi­sku­pa wy­zna­czył (o. 1321). Po­przed­nich bi­sku­pów: Ge­rar­da (o. 1226), Go­tar­da (o. 1254), opa­ta klasz­to­ru Cy­ster­sów w Opa­to­wie, Waw­rzyń­ca (o. 1256), Wil­hel­ma (o. 1260), Wita (f 1269), Kon­ra­da (1295), Jana (o. 1300), Fry­de­ry­ka (1308), le­d­wie na­zwi­ska za­no­to­wać mo­że­my. Wszy­scy oni pra­wie na­le­że­li do ju­rys­dyk­cyi ar­cy­bi­skup­stwa lu­bu­skie­go. Za ostat­nie­go bi­sku­pa ru­skie­go Ste­fa­na (żył jesz­cze w r. 1339) Ruś odłą­czo­na zo­sta­ła od dy­ece­zyi lu­bu­skiej w r. 1331, a Hen­ryk w tym roku wy­świe­co­ny na bi­sku­pa ki­jow­skie­go (18 stycz­nia) w Awi­nio­nie przez bi­sku­pa por­tu­eń­skie­go, Be­ren­ga­riu­sza. Rok śmier­ci tego bi­sku­pa zna­ny nie jest. Wia­do­mo tyl­ko – po­wia­da Okol­ski – że żył za cza­sów Wła­dy­sła­wa Ło­kiet­ka i syna jego Ka­zi­mie­rza. Hen­ryk, któ­re­go zna­my z imie­nia tyl­ko (data ba­ła­mut­na 1321–1350), uwa­ża­ny jest za pierw­sze­go sa­mo­dziel­ne­go bi­sku­pa ki­jow­skie­go. Po­nie­waż Ka­zi­mierz Wiel­ki umarł w r. 1370, a pa­no­wał od r. 1333, na­le­ży przy­pusz­czać, że pod ko­niec pa­no­wa­nia tego kró­la ży­cie za­koń­czył, gdyż brat J a k ó b, za­ko­nu ka­zno­dziej­skie­go, któ­ry po nim na bi­skup­stwie na­stą­pił, juź w r. 1377 nie żył. Or­łow­ski mnie­ma, że umarł w r. 1347. Fi­lip, Do­mi­ni­ka­nin, kie­dy­by na bi­skup­stwie ki­jow­skiem osiadł i kie­dy­by umarł – do­kład­nie nie wie­my (1387?). Bzow­ski tyl­ko imię jego za­pi­sał. W każ­dym ra­zie śmierć mo­gła na­stą­pić naj­póź­niej na po­cząt­ku XV w., gdyż w r. 1413 bi­sku­pem był już Do­mi­ni­ka­nin Mi­chał, któ­ry unię sej­mu ho­ro­del­skie­go, uchwa­la­ją­cą zjed­no­cze­nie W. Ks. Li­tew­skie­go z Kró­le­stwem Pol­skim, pod­pi­sał. We­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa wła­dzę bi­sku­pią ob­jął przed ro­kiem 1410, gdyż w tym roku znaj­do­wał się pod Grün­wal­dem w wiel­kiej bi­twie Po­la­ków z Krzy­ża­ka­mi. Po­cho­dził on za­pew­ne ze sta­re­go rodu Trza­sków i stąd z ru­ska Tre­ską albo Trest­ką (błęd­nie) na­zwa­ny, gdyż ro­dzi­ny Trest­ków nie uda­ło nam się od­szu­kać. Praw­do­po­dob­nie, jak słusz­nie uwa­ża Ja­bło­now­ski (t. XXII, 559), miesz­kał on czas dłuż­szy w Ki­jo­wie, gdyż w r. 1411 zo­stał wznie­sio­ny tam pierw­szy ko­ściół ka­te­dral­ny – o czem jesz­cze mowa bę­dzie. Umarł o. 1426 r. Me­tro­po­li­ta Eu­ge­niusz utrzy­mu­je, że zbu­do­wa­ny zo­stał do­pie­ro w r. 1433. Nie­wia­do­mo kie­dy po nim na­stą­pił Do­mi­ni­ka­nin An­drzej „z po­spól­stwa – jak po­wia­da Okol­ski – lecz był mę­żem uczo­nym” („fuit vir ple­be­ius sed do­ctis­si­mus et in­te­ger­ri­mus”). Tra­fił na cza­sy bar­dzo nie­spo­koj­ne w Ki­jo­wie, kie­dy ksią­żę­ta li­tew­scy Wi­told, Ko­ry­but, Ko­ry­at, Skir­gieł­ło w cią­głych wal­kach byli ze sobą; miesz­kał tedy w Lu­bli­nie u Do­mi­ni­ka­nów, do­kąd z Ki­jo­wa za­brał uła­mek drze­wa krzy­ża, świę­te­go. Umarł w r. 1434, za­pew­ne w Lu­bli­nie.

Kro­mer, pi­sząc o Ja­giel­le, któ­ry umarł z za­zię­bie­nia w 86 roku ży­cia, „dłu­go w le­sie prze­pie­ro­wa­niem sło­wi­czem, we­dług oby­cza­ju, ucie­sza­jąc się”, po­wia­da głu­cho, że „ko­ścio­ły chełm­ski i ki­jow­ski w Rusi po­sta­no­wił i w bi­skup­stwa ob­ró­cił”. Na­le­ży przy­pu­ścić, że w tym cza­sie nie bi­skup­stwo usta­no­wił, któ­re acz no­mi­nal­nie, bez upo­sa­że­nia ist­nia­ło, jak wie­my, od­daw­na, lecz do­po­mógł do wznie­sie­nia pierw­szej ka­te­dry i bi­skup­stwo upo­sa­żył, acz­kol­wiek ża­den akt do­na­cyj­ny Ja­gieł­ły nie do­szedł do nas.

O Mi­cha­le II (o. 1439), o Ja­nie (1442) Okol­ski le­d­wie wspo­mniał, o Kle­men­sie († 1473) tyle wie tyl­ko, że był „po­śled­nie­go uro­dze­nia ale świą­to­bli­we­go ży­cia” („sim­pli­cis na­ti­vi­ta­tis, sed vi­tae sanc­tae”). Miał być po­cho­wa­ny w Ki­jo­wie, ale Ja­bło­now­ski do­da­je „ja­ko­by”, cho­ciaż jest to rze­czą bar­dzo praw­do­po­dob­ną. Po śmier­ci Szy­mo­na Olel­ko­wi­cza, księ­cia ki­jow­skie­go, w r. 1471 księ­stwo Ki­jow­skie prze­kształ­co­ne zo­sta­ło na Wo­je­wódz­two, a po­nie­waż już ist­nia­ła sta­ła ka­te­dra bi­sku­pia i co­raz więk­sza za­cho­dzi­ła po­trze­ba opie­ko­wa­nia się owczar­nią za­chod­nią, bi­sku­pi, jako ję­zy­kiem po­krew­ni lu­do­wi, dla jego obro­ny i du­chow­nej po­mo­cy, miesz­ka­li i umie­ra­li w Ki­jo­wie, a jak oba­czy­my, nie jed­no­krot­nie grze­ba­ni byli. Mógł tedy na wiecz­ny spo­czy­nek i bi­skup Kle­mens w Ki­jo­wie się po­ło­żyć.

Z chwi­lą utwo­rze­nia się Wo­je­wódz­twa Ki­jow­skie­go i prze­wa­gi pew­ne­go ro­dza­ju wpły­wów li­tew­skich, na­stę­pu­je sze­reg bi­sku­pów z Li­twy.

Po Kle­men­sie na­stą­pił Woj­ciech Na­rbutt, mia­no­wa­ny bi­sku­pem ki­jow­skim przez Ka­zi­mie­rza Ja­giel­loń­czy­ka (1492–1501). Po dłu­giem jego sie­dze­niu na ki­jow­skim stol­cu bi­sku­pim mało po­zo­sta­ło wia­do­mo­ści. Pod ko­niec jego ży­cia cięż­kie na­de­szły cza­sy dla Ki­jo­wa: Men­gli-gi­rej zro­bił krwa­wy po­czą­tek, a po­tem Ta­ta­rzy czę­sto nie­po­ko­ili mia­sto. Czy Woj­ciech prze­sia­dy­wał na swo­jej sto­li­cy bi­sku­piej wów­czas – wąt­pić na­le­ży. Z za­moż­nej ro­dzi­ny To­por­czy­ków-Na­rbut­tów po­cho­dzą­cy, z pew­no­ścią te bu­rze ta­tar­skie prze­sia­dział na głu­chej Li­twie, bo prze­cież zna­la­zła­by się o nim ja­kaś wzmian­ka u kro­ni­ka­rzy współ­cze­snych, jak zna­la­zła się o Ław­rze i Pie­cza­rach. Umarł w r. 1506, ale gdzie spo­czął – nie wie­my.

Po Woj­cie­chu Na­rbu­cie inny zu­peł­nie kła­dzie po­rzą­dek Okol­ski, a inny Ja­bło­now­ski, któ­ry, co praw­da, do­ryw­czo tyl­ko bi­skup­stwa ki­jow­skie­go do­ty­kał. Miał na­stą­pić po nim Jan II Fi­li­po­wic z, ku­stosz wi­leń­ski (1519–1524), po­tem Mi­ko­łaj We­zgaj­ło (do r. 1529) (inni pi­szą Wisz­taj­ło), na­stęp­nie Jan III An­dru­sze­wicz (do r. 1555), Sta­ni­sław So­ko­łow­ski (1), na­resz­cie Mi­ko­łaj Pac (od 1557–1583). Był­by to, moż­na po­wie­dzieć, okres bi­sku­pów z Li­twy. Jak­kol­wiek Okol­ski nie wspo­mi­na ani o Fi­li­po­wi­czu, ani o We­zgaj­le; ze wzglę­du na zbyt wiel­ki okres cza­su nie­ob­sa­dze­nia sto­li­cy bi­sku­piej w Ki­jo­wie, za- -

1) X. Ka­sy­an Kor­czyrń­ski nie wspo­mi­na o nich. Wo­gó­le nie­do­kład­ny dla XV, XVI i XVII w., sta­je się pew­niej­szym dla XVIII.

sia­da­nie ich na tro­nie bi­sku­pim na­le­ży uznać jako pew­ne. Po Na­rbu­cie Okol­ski kła­dzie Moj­że­sza, prze­ora Do­mi­ni­ka­nów (o. 1514) i mo­ty­wu­je ten wy­bór w ten spo­sób: „po­nie­waż prze­or obo­wią­za­ny jest miesz­kać w swo­im klasz­to­rze, pa­no­wie (za­pew­ne ru­scy, t.j… rzym­scy ka­to­li­cy na Rusi za­miesz­ka­li) pro­si­li kró­la, aby bi­skup­stwo ki­jow­skie udzie­la­ne było prze­oro­wi kon­wen­tu ki­jow­skie­go, aby ka­to­li­cy ki­jow­scy nie zo­sta­wa­li dłu­go bez pa­ste­rza”. Ma­jąc na wzglę­dzie prze­by­wa­nie daw­niej­szych bi­sku­pów zbyt da­le­ko od swo­jej ka­te­dry, do­da­je: „aby ra­zem z owiecz­ka­mi, pod jego opie­ką bę­dą­ce­mi, żył, a gdy­by tego po­trze­ba, za przy­kła­dem Ma­ka­re­go, me­tro­po­li­ty ru­skie­go, umie­rał (1) ". Po Moj­że­szu, któ­ry praw­do­po­dob­nie umarł w Ki­jo­wie w r. 1522, gdyż w spi­sie umar­łych znaj­du­je się „brat Moj­żesz”, idą Ma­ciej Ra­dzi­wiłł i Mar­cy­an Try­zna (bez daty), któ­rzy na sto­li­cy swo­jej po­zo­sta­wa­li albo bar­dzo krót­ko, a może na­wet po no­mi­na­cyi umie­ra­li. Okol­ski po­wia­da, że ci dwaj bi­sku­pi sie­dzie­li „oko­ło 26 lat”. Trud­no to po­go­dzić z wia­do­mo­ścią, że Mi­ko­łaj We­zgaj­ło sie­dział tyl­ko do 1529 roku.

Wspo­mnia­ny przez nas Jan III An­dru­sze­wicz bę­dzie to praw­do­po­dob­nie Jan An­chu­ski u Okol­skie­go, je­śli zwa­ży­my, że An­chu­ski wy­bra­ny zo­stał wr. 1543; koń­co­wej daty jego pa­ste­rzo­wa­nia Okol­ski nie po­da­je, An­dru­sze­wicz zaś po­zo­stał na bi­skup­stwie do roku 1555 (2). Toż­sa­mość tych dwóch osób sta­je się na­der praw­do­po­dob­ną, je­śli zwa­ży­my, że An­dru­sze­wicz w r. 1555 po­szedł na bi­skup­stwo łu- -

1) W spi­sie me­tro­po­li­tów ki­jow­skich, miesz­ka­ją­cych w Ki­jo­wie, nie znaj­du­je­my Ma­ka­re­go, musi to być chy­ba Ma­ka­ry I (1495 – 1497) me­tro­po­li­ta ki­jow­ski, miesz­ka­ją­cy w Wil­nie.

2) Dla in­for­ma­cyi: Bar­to­sze­wicz: bisk… kij. En­cykl… po­wszech­na III, 625.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: