Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Światła i cienie: Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Światła i cienie: Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 253 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I. RO­JE­NIA AGRY­PI­NY.

Pa­łac ce­za­rów, gmach ob­szer­ny, wspa­nia­łej struk­tu­ry, roz­sze­rzał się i wzra­stał jed­no­cze­śnie z po­tę­gą rzym­skich wład­ców.

Głów­ną jego bra­mę, od stro­ny Via Sa­cra, sta­no­wił wjazd, ozdo­bio­ny pięk­ną rzeź­bą Li­zy­asza – gru­pą Apol­li­na i Dy­any na czwo­ro­kon­nym wo­zie. Od bra­my ścież­ki pro­wa­dzi­ły do świę­tej Are­ny, wy­ło­żo­nej bia­łym mar­mu­rem i oto­czo­nej ko­lum­na­mi z nu­mi­dyj­skie­go mar­mu­ru. Na tej are­nie mie­ści­ły się po­są­gi Da­na­id, ojca ich, oraz wie­le, wie­le in­nych, a nad wszyst­ki­mi gó­ro­wa­ła wspa­nia­ła po­stać opar­te­go na słyn­nej swej ma­czu­dze Her­ku­le­sa, dłu­ta Li­zyp­pa.

Po jed­nej stro­nie are­ny wzno­si­ła się świą­ty­nia Apol­li­na, oraz przy­by­tek We­sty, po dru­giej zaś sław­na bi­blio­te­ka Pa­la­tyń­ska, tak ob­szer­na, że mo­gła wy­god­nie po­mie­ścić w swych mu­rach cały Se­nat. W przed­sion­ku jej znaj­do­wa­ła się 50 stóp wy­so­ka sta­tua Apol­li­na.

Żad­na z dziel­nic sta­ro­żyt­nej Romy nie mo­gła współ­za­wod­ni­czyć z ce­sar­ską pod wzglę­dem bo­gac­twa i wspa­nia­ło­ści, lecz nie­ste­ty, żad­na tak­że nie była świad­kiem tylu wy­stęp­ków i zbrod­ni. Wi­docz­nie du­chy ciem­no­ści upodo­ba­ły ją so­bie, a sa­mot­ny wę­dro­wiec, zwie­dza­jąc dziś jesz­cze te miej­sca, za­lud­nia je mi­mo­wo­li w swej wy­obraź­ni cie­nia­mi nie­po­msz­czo­nych ofiar lub po­ku­tu­ją­cych zbrod­nia­rzy.

W 54 roku po Na­ro­dze­niu Chry­stu­sa wszech­wład­ną pa­nią w pa­ła­cu ce­za­rów była pięk­na Agry­pi­na, mał­żon­ka nie­do­łęż­ne­go ce­sa­rza Klau­dy­usza, a cór­ka dziel­ne­go Ger­ma­ni­ka i Agry­pi­ny star­szej – lu­dzi, któ­rzy obo­je po­zo­sta­wi­li po so­bie wdzięcz­ną pa­mięć w ser­cach za­cnych Rzy­mian. Pra­wnucz­ka ce­sa­rza Au­gu­sta, wnucz­ka zwy­cię­skie­go Agryp­py, sio­strze­ni­ca Ty – be­ry­usza, sio­stra Ga­ju­sa, wy­nie­sio­na na sta­no­wi­sko ce­sa­rzo­wej Rzy­mu, Agry­pi­na mo­gła na­brać prze­świad­cze­nia, że na­le­ży do wy­bra­nych istot. Świat le­żał u jej stóp. Losy dały jej wszyst­ko, co może za­pew­nić trwa­łe szczę­ście na zie­mi, lecz dum­na nie­wia­sta nie czu­ła się jesz­cze za­do­wo­lo­ną. Żą­da­ła wię­cej. Dumę jej sta­no­wił obec­nie syn z pierw­sze­go mał­żeń­stwa, mło­dy Nero. Wpraw­dzie ce­sarz Klau­dy­usz usy­no­wił tego chłop­ca i oka­zy­wał mu wie­le przy­chyl­no­ści, ale miał wła­sne dzie­ci: Okta­wię i Bry­ta­ni­ka, któ­ry, w ra­zie śmier­ci ojca, po­sia­dał nie­za­prze­cze­nie pierw­sze pra­wo do tro­nu. Ta myśl tra­pi­ła Agry­pi­nę nie­ustan­nie. Uwiel­bia­ła syna i jesz­cze w ma­rze­niach swych prze­zna­cza­ła dlań pur­pu­rę rzym­skich im­pe­ra­to­rów. Klau­dy­usz był już nie­do­łęż­ny i sta­ry, nie ro­ko­wa­no mu dłu­gie­go ży­cia. Na­le­ża­ło przy­go­to­wać wszyst­ko, by w chwi­li jego śmier­ci nie do­pu­ścić do tro­nu Bry­ta­ni­ka. Agry­pi­na po­sta­no­wi­ła, że na­leż­ne pa­sier­bo­wi miej­sce musi za­jąć jej syn, a ona, mło­da jesz­cze, ener­gicz­na i sil­na uj­mie ber­ło w dło­nie i bę­dzie wła­ści­wie spra­wo­wa­ła rzą­dy w jego imie­niu. Już te­raz była w pa­ła­cu wszech­wład­ną, gdyż Klau­dy­usz ule­gał we wszyst­kiem jej woli, ale pra­gnę­ła utrwa­lić swe sta­no­wi­sko i pra­co­wa­ła nad tem usil­nie, nie prze­bie­ra­jąc w środ­kach. Nie­zli­cze­ni ajen­ci i do­no­si­cie­le otrzy­my­wa­li od niej roz­ka­zy i by­wa­li do­pusz­czam do ta­jem­nych na­rad. Dwo­ra­cy oka­zy­wa­li jej przy­chyl­ność, gdyż czu­li jej prze­wa­gę nad Klau­dy­uszem; je­den tyl­ko Nar­cis­sus, se­kre­tarz, nie ko­rzył się przed nią. Lud uwiel­biał ją, jako cór­kę Ger­ma­ni­ku­sa, nie wąt­piąc, że jego cno­ty odzie­dzi­czy­ła. In­te­li­gen­cya rzym­ska sta­ła po jej stro­nie, bo wpły­wem swo­im Agry­pi­na po­wró­ci­ła z wy­gna­nia fi­lo­zo­fa Se­ne­kę i po­wie­rzy­ła mu wy­cho­wa­nie mło­de­go Ne­ro­na. Mia­ła ce­sa­rzo­wa za sobą i straż pre­to­ry­ań­ską, Pre­fekt pre­to­ry­anów – Bur­rus jej za­wdzię­czał zaj­mo­wa­ne sta­no­wi­sko. Nie bra­kło jej zresz­tą środ­ków do zdo­by­wa­nia ludz­kiej sym­pa­tyi. Słu­ży­ły jej w tym celu mło­dość, pięk­ność, ro­zum, sła­wa i bo­gac­two.

W pięk­ny wie­czór je­sien­ny Agry­pi­na sie­dzia­ła w swej kom­na­cie, po­grą­żo­na w my­ślach. Koło niej zgro­ma­dzo­no wszyst­ko, co bo­gac­two i sztu­ka ów­cze­sne dać mo­gły. Krwa­we pro­mie­nie za­cho­dzą­ce­go słoń­ca śli­zga­ły się po srebr­nych i zło­tych po­sąż­kach po cud­nych rzeź­bach mar­mu­ro­wych, lub pysz­nych pa­wiach i skrzy­dla­tych ge­ni­ju­szach, ma­lo­wa­nych na ścia­nach kom­na­ty. Ale dziś mał­żon­ka Klau­dy­usza spo­glą­da­ła obo­jęt­nie na ota­cza­ją­ce ją ar­cy­dzie­ła. Na­wpół le­żąc na mięk­kiem dłu­giem krze­śle, wspar­ta nie­dba­le o po­dusz­ki, z od­rzu­co­ną w tył pięk­ną gło­wą i dum­nem wej­rze­niem zda­wa­ła się być stwo­rzo­ną do pa­no­wa­nia. I sama nie wąt­pi­ła, że w wal­ce z lo­sem po­tra­fi od­nieść zwy­cię­stwo i urze­czy­wist­ni śmia­łe swo­je pla­ny.

Srebr­ne zwier­cia­dło, wi­szą­ce na­prze­ciw, od­bi­ja­ło jej wdzięcz­ną po­stać, lecz ona nie my­śla­ła o tem, że jest pięk­ną; że cho­ciaż do­bie­ga lat 40-u, ma jesz­cze peł­ne ży­cia oczy, usta pur­pu­ro­we, pięk­ne zło­ci­ste wło­sy, któ­re spa­da­ją w ob­fi­tych lo­kach na czo­ło, a za­kry­ły­by ją całą, jak płasz­czem kró­lew­skim, gdy­dy ich nie uj­mo­wa­ła z tyłu gło­wy zło­ta siat­ka, per­ła­mi i sza­fi­ra­mi wy­sa­dza­na.

Nie o tem my­śla­ła, że jej nóż­ki, w kosz­tow­nych san­dał­kach, wy­da­ją się dziw­nie małe, że dłu­ga "sto­la" (sza­ta, no­szo­na zwy­kle przez rzym­skie nie­wia­sty) spły­wa w ma­low­ni­czych fał­dach ku po­sadz­ce, że dy­amen­to­we klam­ry, spi­na­ją­ce u ra­mion jej rę­ka­wy, rzu­ca­ją świet­ne bla­ski, a tak pięk­nych pe­reł, jak te, co błysz­czą w jej uszach, nie no­si­ła pew­no żad­na z jej po­przed­ni­czek.

Spoj­rze­nia Agry­pi­ny zwra­ca­ły się co chwi­la ku drzwiom, wio­dą­cym wgłąb pa­ła­cu; zda­wa­ła się cze­kać nie­cier­pli­wie na czy­jeś przy­by­cie. Wąz­kie łuki jej brwi ścią­ga­ły się gniew­nie, w oczach bły­skał nie­po­kój, a ustecz­ka za­ci­na­ły się wy­ra­zem sta­now­czo­ści. Była zu­peł­nie samą. Od­pra­wi­ła wszyst­kie nie­wol­ni­ce, by od­dać się swo­bod­nie my­śli, któ­rą te­raz żyła, któ­ra za­wład­nę­ła nią cał­ko­wi­cie, dla któ­rej prze­pro­wa­dze­nia go­to­wa była na­wet zbrod­nię po­peł­nić, na­wet ży­cie swo­je na nie­bez­pie­czeń­stwo wy­sta­wić.

– Tak! Nero musi zo­stać ce­za­rem! – mó­wi­ła so­bie w du­chu. – Do­pro­wa­dzę go do tro­nu, choć­by po stop­niach krwią zbry­zga­nych!

Po­ję­cie zła i do­bra nie ry­so­wa­ło się ja­sno w jej umy­śle, jako po­gan­ki; wy­stęp­ki i zbrod­nie nie prze­ra­ża­ły jej, cno­ta nie za­chwy­ca­ła. Lu­bi­ła wpraw­dzie słu­chać, gdy na­uczy­ciel jej syna, fi­lo­zof Se­ne­ka mó­wił o cno­cie i roz­grze­wał się sa­mem brzmie­niem tego wy­ra­zu; ale gdy nie wi­dzia­ła Se­ne­ki, za­po­mi­na­ła o tem, co jej po­wie­dział.

Sły­sza­ła, że są isto­ty po­tęż­niej­sze od lu­dzi, wie­dzia­ła, że ka­pła­ni czczą bo­gów, miesz­ka­ją­cych na Olim­pie, lecz ona tej czci nie od­czu­wa­ła.

Bo kim­że wła­ści­wie byli ci bo­go­wie?

Czyż se­nat nie ogło­sił bo­giem ce­sa­rza Au­gu­sta, Ty­be­ry­usza, a na­wet sza­leń­ca Ka­li­gu­lę?…. Je­że­li tacy lu­dzie po śmier­ci mo­gli zo­stać bo­ga­mi, je­śli im pa­lo­no ka­dzi­dła i sta­wia­no na oł­ta­rze, to moż­na było nie trwo­żyć się zby­tecz­nie o Olimp.

Jed­na tyl­ko Ne­me­zis na­ba­wia­ła cza­sem nie­po­ko­ju Agry­pi­nę. "Czy to praw­da – py­ta­ła wte­dy sama sie­bie, – że to mści­we bó­stwo idzie za zbrod­nia­rzem, drę­czy jego ser­ce, kła­dzie dłoń cięż­ką na jego ra­mie­niu, aż wresz­cie za­ta­pia w jego mó­zgu gwóźdź dy­amen­to­wy, któ­ry śmierć spro­wa­dza?"

Lecz nig­dy dłu­go nie drę­czy­ły jej my­śli po­dob­ne. Wnet uśmiech iro­nicz­ny zja­wiał się na jej war­gach, a bia­ła ręka czy­ni­ła ruch po­gar­dli­wy. I te­raz, gdy tak sie­dzia­ła sa­mot­na, sta­nął przed nią ob­raz mści­wej bo­gi­ni, i brwi mał­żon­ki Klau­dy­usza ścią­gnę­ły się gniew­nie, a w oczach jej bły­snął nie­po­kój, lecz wkrót­ce siłą woli ode­gna­ła od sie­bie to wi­dze­nie. Al­boż nie mia­ła w hi­sto­ryi Rzy­mu przy­kła­dów, że in­try­gi i nie­pra­we środ­ki po­mo­gły do osią­gnię­cia bo­gactw i sta­no­wi­ska!?

A ko­muż ona sama za­wdzię­cza­ła swe wy­nie­sie­nie? Usu­nę­ła wszyst­kich, któ­rzy sta­li na jej dro­dze, i śmiał­ków ta­kich usu­wać bę­dzie nadal. Bia­da tym, któ­rzy po­sta­no­wie­niom jej prze­szka­dzać ze­chcą. Umia­ła kie­ro­wać wła­snym lo­sem, te­raz po­kie­ru­je lo­sem syna i speł­ni wszyst­ko, co za­my­śli­ła.

– Bę­dziesz ce­za­rem, Ne­ro­nie, a ja rzą­dzić będę Rzy­mem w two­jem imie­niu! – rze­kła wresz­cie gło­śno. – Ne­me­zis nam nie prze­szko­dzi, bo ja na to nie po­zwo­lę!

W tej sa­mej chwi­li w przy­le­głej kom­na­cie roz­le­gły się czy­jeś kro­ki; ja­kaś ręka od­su­nę­ła cięż­ką por­ty­erę, i na pro­gu sta­nął 15-let­ni mło­dzie­niec. Był to Nero, nie­po­dob­ny jed­nak do póź­niej­sze­go Ne­ro­na, ce­za­ra. Dzie­cin­na jego twarz, uśmiech­nię­ta ła­god­nie, nie mia­ła jesz­cze ty­gry­sie­go wy­ra­zu, ja­kim ją czas na­pięt­no­wał; na gład­kiem, czy­stem czo­le nie była jesz­cze wy­pi­sa­na żad­na zbrod­nia. Zło­te jego o ru­da­wym po­ły­sku wło­sy opa­da­ły w krót­kich lo­kach na bia­łą szy­ję, siwe oczy pa­trzy­ły ja­sno; wzro­stu był śred­nie­go, bu­do­wy tak kształt­nej, że po­chleb­cy po­rów­ny­wa­li go do mło­dzień­cze­go "boga pie­śni." Szpe­ci­ło go tyl­ko to, że nie­kie­dy, z po­wo­du krót­kie­go wzro­ku, mru­żył oczy, co nada­wa­ło nie­mi­ły wy­raz ca­łej twa­rzy. W tej chwi­li wszak­że spo­glą­dał po­god­nie.

– Nero! – za­wo­ła­ła to­nem zdzi­wie­nia Agry­pi­na.– Są­dzi­łam, że dłu­żej za­ba­wisz przy uczcie; ce­zar go­tów być nie­za­do­wo­lo­nym z cie­bie!

Chło­piec ro­ze­śmiał się.

– Nie­ma oba­wy! – od­parł we­so­ło. – Bo­ski Klau­dy­usz chra­pie w naj­lep­sze przy sto­le, a go­ście z tru­dem tłu­mią zie­wa­nie. Bie­da­cy, po­sie­dzą tak pew­no do pół­no­cy. Wcze­śniej nie uwol­ni ich wier­ny Nar­cis­sus od wi­do­ku pi­ja­ne­go pół­bo­ga!…

– Ci­cho! – szep­nę­ła Agry­pi­na. – Pa­mię­taj, że ścia­ny mają uszy. Żar­tuj z kogo chcesz, lecz nig­dy z ce­za­ra!

Nero po­chy­lił się do mat­ki z po­ca­łun­kiem, po­czem usiadł u jej stóp.

– Czy Okta­wia po­zo­sta­ła jesz­cze przy sto­le?

– Tak, – od­parł obo­jęt­nie.

Agry­pi­na zmarsz­czy­ła brwi.

– Nie­roz­trop­ny chłop­cze! – rze­kła z uśmie­chem,– czyż nie wiesz, jak pra­gnę, abyś cór­ce Klau­dy­usza oka­zy­wał przy­najm­niej pu­blicz­nie wzglę­dy na­leż­ne przy­szłej two­jej mał­żon­ce? Opusz­cza­jąc salę uczty wcze­śniej, uchy­biasz jej. Czy Bry­ta­nik po­zo­stał tak­że?

– O, nie! – od­parł Nero. – Tego ze­pchnę­łaś już prze­cież, mat­ko, na ostat­ni plan. Przy uczcie sie­dział na koń­cu sto­łu, a po­tem zo­stał wy­sła­ny na spo­czy­nek ra­zem z in­ny­mi chłop­ca­mi i ich pe­da­go­ga­mi. Nie­raz żal mi go do­praw­dy…

– A dla­cze­go tak uczy­ni­łam, nie­wdzięcz­ni­ku? – za­py­ta­ła, – czyż nie w tym celu, abyś ty no­sił pur­pu­rę rzym­skie­go im­pe­ra­to­ra? Nie dla tego sła­be­go chłop­ca ko­ro­na. Czy wiesz, – do­da­ła z po­gar­dą, – czem zdo­by­łam so­bie jego ser­ce?

– Czem­że?

– Obie­ca­łam mu po­da­ro­wać ga­da­ją­ce­go droz­da.

– Daj le­piej mnie, mat­ko, tego pta­ka! Drozd umie­ją­cy mó­wić tak jak twój – to taka rzad­kość!…

– Nie, Ne­ro­nie! Ta­kie­mi głup­stwa­mi niech się zaj­mu­je Bry­ta­ni­kus, cie­bie cze­ka­ją po­waż­niej­sze za­baw­ki.

Z oczu Ne­ro­na strze­lił po­nu­ry błysk. Zmru­żył po­wie­ki.

– Gniew­ny dziś je­stem na nie­go! – rzekł.

– Cóż ci za­wi­nił? – za­py­ta­ła mat­ka.

– Spo­tka­łem go rano w domu He­le­cy­usza i po­wie­dzia­łem grzecz­nie "dzień do­bry!" on zaś, wiesz, mat­ko, jak się do mnie ode­zwał?

– Jak­że?

– Wi­tam cię, Ahe­no­bar­bu­sie! Ahe­no­bar­bus! (1) nie cier­pię tego prze­zwi­ska, on wie o tem i chciał mi ubli­żyć, a prze­cież jam bliż­szy bo­skie­go Au­gu­sta, niż on.

Agry­pi­na uśmiech­nę­ła się.

– Głup­stwo! nie bierz do ser­ca uchy­bień Bry­ta­ni­ku­sa. Nie jest on dla cie­bie nie­bez­piecz­nym.

– Rę­czę, że Nar­cis­sus, lub Deu­sus z Pu­den­sem na­ma­wia­ją go, by mi do­ku­czał. Oni z nim trzy­ma­ją.

– Nar­cis­sus, – po­wtó­rzy­ła Agry­pi­na… – to nie­bez­piecz­ny wróg, na­le­ży się go strzedz. Do­brze­by było usu­nąć go z dro­gi. Ce­zar nie­bar­dzo za­do­wo­lo­ny z bu­do­wy no­we­go ka­na­łu, do usu­wa­nia je­zio­ra Fu­ci­nus na- – (1) Ahe­no­bar­bus – Mie­dzia­no­bro­dy, przy­do­mek pierw­sze­go męża Agry­pi­ny, ojca Ne­ro­na.

mó­wię. Do­mi­cy­usza Afe­ra, by oskar­żył Nar­cis­su­sa, że za­gar­nął dla sie­bie część prze­zna­czo­nych na to fun­du­szów. Może uda nam się wy­pra­wić go z Rzy­mu. Nero uśmiech­nął się po­ro­zu­mie­waw­czo.

– Wra­caj do sali, chłop­cze! Ocze­ku­ją Pal­la­sa, z któ­rym chcą po­mó­wić sam na sam. Za­siądź znów do uczty i miej uszy i oczy otwar­te na wszyst­ko. Je­śli chcesz dojść do tro­nu, mu­sisz mi po­ma­gać. A pa­mię­taj, bądź uprzej­mym dla Okta­wii!…

– Idę, – rzekł Nero, pod­no­sząc się le­ni­wie, – ale do­praw­dy wo­lał­bym wy­rzec się tego wszyst­kie­go – mógł­bym wów­czas po­ślu­bić słod­ką i pięk­ną Akte, swo­ją nie­wol­ni­cą.

– Co mó­wisz? – za­py­ta­ła Agry­pi­na, to­piąc su­ro­wy wzrok w źre­ni­cach mło­dzień­ca.

Nero spu­ścił oczy i za­ru­mie­nił się.

– Ce­za­ro­wie rzym­scy koń­czą nie­raz ży­cie tak smut­no, – bąk­nął nie­śmia­ło, – Au­gu­sta otru­to, Ty­be­ry­usza udu­szo­no…

– Nie dzi­wię się, że ru­mie­niec wy­stą­pił na twe lica, – od­par­ła mat­ka po­gar­dli­wie. – Za­po­mnia­łeś, żeś wnu­kiem Ger­ma­ni­ka; moż­na­by są­dzić, że masz rów­nie sła­be­go du­cha, jak Bry­ta­nik. Idź już! Wi­dzę, że sama mu­szę się trosz­czyć o two­ją przy­szłość.

Nero przy­klęk­nął i po­ca­ło­wał rękę mat­ki.

– Prze­bacz! Sła­be my­śli pierzch­nę­ły już ode­mnie, po­tra­fisz, mat­ko, prze­ko­nać każ­de­go. Wró­cę do sto­łu bie­siad­ne­go i będę pa­mię­tał, coś mi czy­nić ka­za­ła…

W tej chwi­li nie­wol­nik oznaj­mił, że Pal­las ocze­ku­je roz­ka­zów ce­sa­rzo­wej.

– Niech wej­dzie! – rze­kła Agry­pi­na.

Pal­las zaj­mo­wał jed­no z wy­bit­niej­szych sta­no­wisk na dwo­rze ce­za­ra. Bo­ga­ty, ob­da­rzo­ny szla­chet­ną po­wierz­chow­no­ścią, cie­sząc się ła­ską Agry­pi­ny, był dum­nym, za dum­nym może, jak na czło­wie­ka, któ­ry na przed­mie­ściu Rzy­mu wo­łał nie­gdyś: "Ryby so­lo­ne sprze­da­ję!"

Przed laty przy­był z ro­dzin­nej swej Ar­ka­dyi, jako nie­wol­nik. Spry­tem i prze­bie­gło­ścią zwró­cił uwa­gę Agry­pi­ny, któ­ra do swo­ich ce­lów po­trze­bo­wa­ła ta­kich lu­dzi i z nie­wol­ni­ka zo­stał po­wier­ni­kiem ce­sa­rzo­wej.

Wszedł­szy do kom­na­ty, Grek za­trzy­mał się przy pro­gu. Oczy jego wy­ra­ża­ły nie­po­kój.

– Złe masz dla mnie dziś no­wi­ny? – za­py­ta­ła ce­sa­rzo­wa.

– Na­słu­cha­łam się po­wie­ści, któ­re wró­żą nie­szczę­ście – od­parł Pal­las.

– Praw­da, że­ście wy, Gre­cy, wszy­scy za­bo­bon­ni! – rze­kła z lek­ce­wa­że­niem Agry­pi­na. – No, po­wtórz, co wiesz, ja we wróż­by nie wie­rzę!

– Po­dob­no gdzieś w gra­ni­cach ce­sar­stwa przy­szło na świat pro­się ze szpo­na­mi orła – mó­wił Pal­las.

Ce­sa­rzo­wa się uśmiech­nę­ła.

– I cóż da­lej? – za­py­ta­ła.

– Na szczy­cie Ka­pi­to­lu osiadł rój psz­czół – mó­wił Grek zim­no – ogni­sty deszcz znisz­czył na­mio­ty w obo­zie; w cią­gu kil­ku mie­się­cy umarł w na­szem mie­ście kwe­stor, edyl, try­bun, pre­tor i kon­sul.

Klau­dy­usz mia­no­wał no­we­go kon­su­la, ale tyl­ko na mie­siąc; zda­je się prze­czu­wać, że i jego ży­ciu gro­zi nie­bez­pie­czeń­stwo.

– Wszy­scy­śmy śmier­tel­ni – od­par­ła obo­jęt­nie Agry­pi­na.

– Nie­cie­ka­we dziś two­je no­wi­ny, Pal­la­sie! – do­da­ła szy­der­czo.

– Mam i waż­niej­sze, ale zato draż­li­wej tre­ści.

– Mo­żesz mó­wić śmia­ło – rze­kła i wska­za­ła mu krze­sło w po­bli­żu sto­ją­ce.

Grek siadł i po­czął mó­wić zni­żo­nym gło­sem:

– Nar­cis­sus jest przy­ja­cie­lem Bry­ta­ni­ka. Nie­daw­no ode­zwał się, że za­wsze był prze­ciw­ny mał­żeń­stwu twe­mu, bo­ska Au­gu­sto, z Klau­dy­uszem, i usy­no­wie­niu Ne­ro­na przez ce­za­ra, że w ra­zie śmier­ci Klau­dy­usza sta­nie po stro­nie Bry­ta­ni­ka, bo tak na­ka­zu­je spra­wie­dli­wość, że mo­dli się co­dzień, by bo­go­wie jak­naj­prę­dzej po­zwo­li­li pra­we­mu na­stęp­cy tro­nu dojść do lat mę­skich i usu­nąć od dwo­ru nie­przy­ja­ciół ojca.

Te­raz Agry­pi­na słu­cha­ła bez iro­nicz­ne­go uśmie­chu słów Gre­ka, on zaś mó­wił co­raz śmie­lej. Opo­wia­dał, że w ostat­nich cza­sach Klau­dy­usz oka­zy­wał Bry­ta­ni­ko­wi wie­le ser­ca, że nie­raz za­pew­niał jego i Okta­wię, iż nie po­zwo­li skrzyw­dzić wła­snych dzie­ci na ko­rzyść Ne­ro­na, któ­re­go cha­rak­ter wca­le nie­obie­cu­ją­cym się wy­da­je. "Mło­dzie­niec ten ma ję­zyk z że­la­za, a ser­ce z oło­wiu" – ode­zwał się po­dob­no ce­sarz o pa­sier­bie – "cóż dziw­ne­go że wło­sy jego są ko­lo­ru mie­dzi!" Sły­sza­no też, jak raz ce­sarz rzekł do Bry­ta­ni­ka:

"Nie oba­wiaj się, kto rano za­dał, po­tra­fi ją za­go­ić."

Tu Agry­pi­na gwał­tow­nie po­wsta­ła z krze­sła, z oczu jej strze­li­ły bły­ska­wi­ce gnie­wu.

– Tak po­wie­dział! – syk­nę­ła przez za­ci­śnię­te zęby – dzię­ku­ję ci, żeś mi o tem do­niósł, Pal­la­sie! To mi doda ener­gii. Czy Klau­dy­usz po­tra­fi le­czyć za­da­ne rany, to po­ka­że przy­szłość, ale że Agry­pi­na umie usu­wać z dro­gi wszyst­kich, co się ośmie­la­ją prze­szka­dzać jej za­mia­rom, o tem chy­ba nikt nie wąt­pi.. Dłu­żej zwle­kać nie­po­dob­na. Trze­ba nam te­raz czy­nów, nie słów. Za­cznę od Nar­cis­su­sa; do­pó­ki on zo­sta­nie na dwo­rze, nie do­ko­nam ni­cze­go. Zresz­tą stan jego zdro­wia wy­ma­ga już od­po­czyn­ku – do­da­ła z iro­nią.

– Po­wiem mu, ce­sa­rzo­wo, że ra­czy­łaś mi­ło­ści­wie trosz­czyć się o nie­go i ra­dzisz mu wy­jazd do siar­cza­nych… ką­pie­li, – do­dał z sar­ka­stycz­nym uśmie­chem Pal­las.

– Po­zbę­dę się w ta­kim ra­zie Nar­cis­su­sa – rze­kła Agry­pi­na. – Te­raz, je­śli Klau­dy­usz śpi, pro­wadź mnie do nie­go.

Grek zmie­szał się wi­docz­nie.

– W ja­kim celu chcesz iść do nie­go, pani? – za­py­tał.

– Bądź spo­koj­ny – od­par­ła dum­nie Agry­pi­na – wiem, co czy­nię.

– Klau­dy­usza prze­nie­sio­no już z sali bie­siad­nej do sy­pial­ni.

– Tam więc pój­dzie­my – rze­kła sta­now­czym to­nem ce­sa­rzo­wa.

Do kom­nat ce­sar­skich trze­ba było przejść przez dzie­dzi­niec, gdzie sta­ła straż pre­to­ry­ań­ska. Pal­las dał ha­sło. Po­dwo­je otwo­rzy­ły się.

– Ce­sarz śpi – oznaj­mił żoł­nierz, sto­ją­cy przy drzwiach sy­pial­ni.

– Za­cze­ka­my, aż się prze­bu­dzi. Ty mo­żesz odejść! – rze­kła roz­ka­zu­ją­co Agry­pi­na.

W roz­pię­tej, pur­pu­ro­wej sza­cie, z wło­sa­mi w nie­ła­dzie, Klau­dy­usz spo­czy­wał na łożu z drze­wa cy­try­no­we­go. Na­brzmia­łe i czer­wo­ne jego po­licz­ki świad­czy­ły, że wy­pił za­wie­le wina.

– Nie ła­two się prze­bu­dzi – po­my­śla­ła Agry­pi­na. – Te­raz mo­żesz mnie zo­sta­wić samą – rze­kła z na­ci­skiem do Pal­la­sa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: