Sztuka wywiadu - ebook
Sztuka wywiadu - ebook
„Sztuka wywiadu” Karola Jamki to opowieść sensacyjna z tłem szpiegowskim. Głównym bohaterem jest 25-letni mężczyzna, który przyjeżdża z prowincji do stolicy w poszukiwaniu pracy. Zbieg okoliczności powoduje, że chłopak wpada w sam środek afery szpiegowskiej. Książka przedstawia nam ciągłą rywalizację polskich służb między sobą, ale i z obcymi spec-służbami. Bohater powieści przeżywa wiele różnych perypetii, które służą między innymi ukazaniu metod prac tajnych służb. Mężczyzna odkrywa w sobie również zdolności nadprzyrodzone, ale czy pomogą czy zaszkodzą mu one w sytuacji, w której się znalazł?
Fabuła opowiadania osadzona jest w konkretnych okolicznościach, co ma za zadanie wciągnięcie czytelnika w opisywane wątki. Druga część opowiadania zbiega się w czasie z wydarzeniami na Ukrainie w 2014 roku.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-301-3 |
Rozmiar pliku: | 682 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
październik 2011
- Co u ciebie słychać? - usłyszałem nienaturalnie niski głos. Charakterystyczny dla tych, którzy brak postury starają się nadrabiać siłą głosu. Udałem lekkie zaskoczenie, ale tak naprawdę charakterystyczny chód wieloletniego alkoholika usłyszałem zanim ten przemówił.
- A co u mnie może ciekawego słychać? - odpowiedziałem od niechcenia, przeczuwając, że rozmowa zejdzie na temat wódki, ewentualnie lokalnej bójki w jedynym w wiosce barze.
Rozmowę przerwał dochodzący zza płotu krzyk:
- Andrzej do domu, jak za minutę nie wejdziesz, to możesz w ogóle nie wracać.
- Dobra ja lecę, ale słuchaj, zostawiam ci gazetę, na ostatniej stronie jest oferta pracy w Wawie, może cię zainteresować.
- Przeczytam, dzięki za pamięć - odpowiedziałem.
Uchodziłem chyba za odludka, choćby dlatego, że nie upijałem się. Jednak co innego odtrącało mnie od lokalnych mieszkańców. Dar, a raczej chyba przekleństwo, towarzyszące mi od momentu kiedy nauczyłem się medytować, czyli w momencie rozgrywania się tych wydarzeń już ponad 10 lat. Ja prostu... słyszałem cudze myśli.
Często pomagało mi to w szkole, czasem w biznesie. Teraz jednak w czasach kryzysu, dla handlowca (nawet ze zdolnościami paranormalnymi) nie łatwo było o zajęcie. Siedziałem więc sobie w domu rodziców, a monotonię dnia przerywały co jakiś czas ,,newsy'' wykrzykiwane przez płot przez Andrzeja, oraz... upierdliwe narzekania ojca.
listopad 2011
W końcu, w listopadzie, zdecydowałem się podjąć ryzyko i wyjechać do stolicy. Z gazetą od Andrzeja, zatrzymałem się w jednym z warszawskich hosteli. Przyjęła mnie ładna blondynka, która z uśmiechem wskazała mi drogę do pokoju. W Warszawie dało się wyczuć atmosferę zbliżającego się Euro 2012. Już pierwszego dnia okazało się, że praca, o której mówił Andrzej była zajęta.
Głupio było mi wracać do domu z niczym, tyle sobie obiecywałem i na dodatek wszyscy na mnie liczyli. Postanowiłem więc szukać pracy dalej, ale dałem sobie tydzień na zwiedzanie muzeów i innych warszawskich atrakcji. Dni i noce mijały spokojnie. Nocnych klubów unikałem, żeby za szybko nie stracić zaoszczędzonych pieniędzy. Za dnia zwiedzałem muzea, wieczorami piłem wódkę z turystami z całego świata. Najwięcej było Hiszpanów, ale nie brakowało obywateli innych krajów, również tych, które trudno mi było znaleźć na mapie.
Po tygodniu nastąpiło zdarzenie, którego w życiu bym się nie spodziewał.
Siadłem do stolika z poznanym dzień wcześniej gruzińskim pilotem (tak się przynajmniej przedstawił). W trakcie picia zaczęliśmy rozmawiać o wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku. Nagle Gruzin rzucił:
- Nie podoba mi się ten Stary.
Uśmiechnąłem się - A co w nim jest nie tak?
- Widzisz... trochę już żyję na tym świecie, poznałem wielu Rosjan, wielu z nich służyło albo przynajmniej współpracowało z rosyjskimi spec służbami i... ten gość... mi się nie podoba... jego... on po prostu za dużo wie o Rosji... jak na Polaka.
Gruzin mówił o około 60-letnim dystyngowanym facecie, który przedstawiał się jako pracownik naukowy. Zatrzymał się w hostelu dzień po tym, jak do stolicy przybyłem ja.
- Co przez to rozumiesz?
- Uważaj na niego, po prostu uważaj.
- Słuchaj, co prawda nie znam nikogo z polskich służb specjalnych ale... kurcze sądzę, że gdyby koleś miał jakieś kontakty z rosyjskim wywiadem nasze służby na pewno by o tym wiedziały.
- Mało jeszcze wiesz - uśmiechnął się tajemniczo i poszedł do swojego pokoju. Co mógł oznaczać ten uśmiech miałem dowiedzieć się wkrótce...
Rozmyślałem o tym pół następnej nocy. Następnego dnia nie spotkałem już ani Gruzina ani Profesora. Chyba wypadałoby poinformować o tym służby, wypadałoby zachować się jak dobry obywatel. Najwyżej mnie oleją - pomyślałem.
Budynek siedziby ABW na Rakowieckiej w Warszawie robił niesamowite wrażenie. Stojąc przed nim miałem tylko telewizyjne wyobrażenie na temat polskich służb specjalnych. Jedyne co mi przychodziło do głowy, to wzmianka w telewizji o zatrzymaniu obywatela polskiego, którego podejrzewano o współpracę z Rosjanami, a powodem były częste podróże do Rosji.
Jednak mimo braku jakiejś głębszej wiedzy, byłem przekonany o jej (ABW) wszechmocy i profesjonalizmie.
Na portierni ujrzałem uzbrojonego strażnika i trzy miłe panie w okienkach. W zasadzie mógłbym wnieść bombę, a i tak by się mną nie zainteresował – pomyślałem. Nagle usłyszałem prośbę:
- Przepraszam czy mówi pan po angielsku? Jedna z ładnych pań z okienka poprosiła mnie o pomoc. Szukam żony, dlatego tu jestem - odezwał się zza moich pleców niski facet o kaukaskim wyglądzie. A co do tego ma ABW? - pomyślałem
Pani z okienka zwróciła się do mnie.
- Ten pan przychodzi tu co jakiś czas.
- I co wpuszczacie go tutaj tak sobie, nikt go nie rewiduje?
Spojrzała się na mnie najpierw zaskoczona, potem zdziwiona:
- Proszę pana... tu nie Afganistan
Uśmiechnąłem się pojednawczo i nie chcąc tracić czasu, powiedziałem o co mi chodzi:
- Mam pewne podej... to znaczy... chciałbym przekazać pewne informacje.
Przerwała mi:
- Tam jest telefon, proszę wszystko powiedzieć oficerowi dyżurnemu.
Podniosłem słuchawkę - Dzień Dobry. Po drugiej stronie usłyszałem mocny, pewny siebie głos.
- Tak o co chodzi?
- Chciałbym porozmawiać, ale wolałbym osobiście.
- No dobrze - głos odpowiedział od niechcenia. Usiadłem sobie na plastikowym krzesełku, w kącie małego holu, który odgradzał dalszą część budynku, a do którego przejścia pilnował uzbrojony strażnik, ubrany w moro. Czas oczekiwania na oficera dyżurnego poświęciłem na dwie rzeczy: pierwszą z nich było moro strażnika, jakieś takie dziwnie jaskrawe, drugą była aura jego butów - niebieska. Odczytywanie aury to druga umiejętność, jakiej się nauczyłem dzięki medytacji.
Po jakichś 10 minutach zszedł do mnie ubrany w dość elegancki garnitur oficer dyżurny. Zaprosił mnie na pierwsze piętro. Weszliśmy do dużej sali, z jeszcze większym stołem. Rozmowa przebiegła miło, opowiedziałem o swoich podejrzeniach, o około 60-letnim gościu hostelu, który tytułuje się profesorem, i którego wiedza na temat Rosji wzbudziła moje podejrzenia. O Gruzinie nie wspomniałem. Nie chciałem go w nic wplątywać, pomyślałem, że w najgorszym razie mogliby go wydalić z Polski. Poza tym sprawiał wrażenie miłego człowieka.
Oficer zadał mi kilka pytań, część z nich naiwnych jak: ,,czy zna pan numer telefonu do niego", ,,czy zna pan nazwisko i miejscowość zameldowania", ,,na czym opiera pan swoje podejrzenia", ,,czy zauważył pan jakieś urządzenia elektroniczne lub telefony komórkowe, które wzbudziłyby pana podejrzenia."
Odpowiadałem zgodnie z prawdą, że poza jego olbrzymią wiedzą o Rosji, chwaleniem się swoimi znajomościami w tym kraju, niczym szczególnym się nie wyróżniał.
Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.
Wydawnictwo Psychoskok