Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tajemnica Nefrytanii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Lipiec 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica Nefrytanii - ebook

Zwykła dziewczyna bojąca się własnego cienia przeciwko nadnaturalnym i mrocznym siłom – czy coś takiego jest w ogóle możliwe? A może przyjaźń i miłość w świecie pełnym magii i fantastycznych stworzeń? To nie koniec niespodzianek: czeka was jeszcze lot na Memfirdiańskich skrzydłach, opowieść Beczki Rozgadajki, starcie z groźnym Ordoronem i jego podłymi kompanami, a także mnóstwo innych niesamowitych przygód w Nefrytanii, do której nieprzypadkowo trafi główna bohaterka Larysa. Jaką tajemnicę skrywa Nefrytania? Czy Larysa poradzi sobie w tym nieznanym świecie?

Katarzyna Petrykowska urodziła się w Warszawie.Na codzień pracuje z dziećmi,  bo jak sama twierdzi to praca, która ją uskrzydla i daje mnóstwo radości zarówno jej jak i jej podopiecznym. Zainspirowana twórczością pisarzy literatury fantasy: J.R.R. Tolkienem, J.K. Rowling  oraz wieloma innymi, postanowiła spełnić jedno ze swoich marzeń – napisać książkę o magicznym świecie.
Pisanie sprawia, że czuje się  szczęśliwa i choć to bardzo ciężka praca uwielbia ją i ma zamiar zapisać jeszcze nie jedną stronę maszynopisu.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-536-6
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Napisanie książki nie jest łatwym zadaniem, ale nieporównywalnie do niczego (no, może z wyjątkiem szarlotki na ciepło z bitą śmietaną) przyjemnym zajęciem. Stworzenie Nefrytanii pochłonęło mi kilkanaście nieprzespanych nocy i kilkadziesiąt dni. Sumując to wszystko, wyszło prawie dwa lata. Nie wiem, czy skończyłabym pisać, gdyby nie kilkanaście osób, którym chciałabym podziękować. Najbardziej dziękuję mojemu mężowi Krzysztofowi za pomysł na moją książkę i cierpliwość, z jaką znosił moje narzekania na brak weny. Dziękuję również mojej teściowej Ninie za wspieranie mnie, gdy mój mąż nie miał już na to siły i za rysunki, które wykonała do mojej powieści. Dziękuję mamie i tacie – Marii i Grzegorzowi Witkowskim za wiarę we mnie, mojemu bratu Jakubowi Witkowskiemu za słuchanie moich pomysłów oraz wykonanie zdjęcia na stronę wydawnicta e-bookowo. Anecie Gastol szczególne podziękowania za pomysł na tytuł, który narodził się w nietypowych okolicznościach (pozostanie to słodką, a raczej lekko pikantną tajemnicą). Jakubowi Winiarskiemu dziękuję za to, że zaszczepił we mnie pasję pisania. To dzięki niemu „wyklawiaturzyłam” (jakby to powiedział jeden z bohaterów mojej książki) pierwsze słowa Tajemnicy Nefrytanii. Dziękuję moim znajomym, którzy wierzyli, że uda mi się zrealizować to marzenie i czekali na moją książkę: Michałowi Sz. za to, że przemówił mi do rozsądku, by nie dawać za wygraną, Gosi Piekarskiej za dopingowanie mnie, oraz Iwonie Grodzkiej-Górnik i Ani Gąsiorowskiej, które pomagały mi w chwilach załamania twórczego. Nie zapominam również o Wioli Szczepańskiej, która stworzyła ilustrację na okładkę – Wiolu, podziwiam Twój talent.

A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wszystkim wspaniałej przygody w Nefrytanii.

Katarzyna PetrykowskaProlog

Tego dnia niebo otulił kaszmirowy szal porannych obłoków. Gdy wzeszło słońce, w jednym z warszawskich szpitali rozległ się płacz noworodka.

– Spójrz na nasze maleństwo – kobieta pokazała mężczyźnie malutkie zawiniątko i pomimo zmęczenia uśmiechnęła się czule. – Ma twoje oczy, widzisz? – mężczyzna przytulił żonę i pocałował ją. Był tak wzruszony, że nie mógł się odezwać. Jeszcze przez chwilę patrzył na dziecko.

– Mogę? – nieśmiało wyciągnął ręce.

– Tylko ostrożnie – szepnęła kobieta i podała mu niemowlę.

Kiedy wziął maleństwo w ramiona, poczuł w sercu falę ciepła. Przytulił je, a ono zaczęło płakać.

– Nie bój się – pogładził je po maleńkim nosku. – Jestem twoim tatusiem. Ochronię cię – dziecko jakby zrozumiało. Przestało płakać i utulone lekkim kołysaniem zasnęło.

Mężczyzna podszedł do okna i spojrzał na niebo. Zdziwił się. Jeszcze niedawno świeciło słońce, a teraz sypał grad. Bryłki lodu uderzały o parapet, chcąc wystukać na nim melodię. Nagle mężczyzna odszedł od okna przestraszony. To niemożliwe, pomyślał, to nie może być prawda. Nie teraz. Był przerażony. Musiał się jednak opanować. Podszedł spokojnie do żony i oddał jej dziecko.

– Coś się stało? – zapytała troskliwie żona. – Znam cię, wiem, kiedy jesteś zdenerwowany.

– Nic, kochanie – skłamał. Niestety nie znasz mnie tak dobrze, jak ci się wydaje.

Podszedł jeszcze raz ostrożnie do okna. Chciał sprawdzić, czy to, co widział, było prawdziwe. Musiał mieć pewność. Długo stał w bezruchu, wpatrując się w małe błyszczące kulki wybijające staccato na brudnym szpitalnym parapecie. Dopiero teraz zauważył, że nie był to zwykły grad. Przezroczyste bryłki lodu zmieniły swoją barwę na szkarłatną i przypominały krwawe kamyki. Jego serce nienaturalnie przyspieszyło. Teraz był już pewien. Po czole spłynęła strużka potu. Bezradnie oparł się o parapet i schylił głowę. Wiedział, co musi teraz zrobić. Nie miał wyboru, znał swoje obowiązki.

– Klątwa – wyszeptał przestraszony. Księga miała rację. Gniew Bogów dosięgnie nieposłusznych…

Podszedł do łóżeczka z niemowlęciem i pogłaskał delikatnie jego małą główkę. – Mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy mi wybaczysz. Kocham Cię…Rozdział I Urodziny

– Wstrętna wiedźma – Larysa syknęła przez zaciśnięte zęby, rzucając pod biurko swój szkolny plecak. – Nie, wiedźma to za mało. Parszywa ropucha! Padalec! Wstrętny gnom! – Usiadła rozżalona na łóżku. – Nic jej nie zrobiłam, a ona mnie ciągle poniża! „Wstyd się z tobą zadawać, bo nosisz ciuchy z lumpeksu i okulary z denkami po musztardówkach” – przypomniała sobie złośliwe słowa koleżanki. – Jeszcze musiałam siedzieć z nią w jednej ławce na dwóch matematykach. Najgorsze dwie godziny w moim życiu. Nie, no! – Cisnęła poduszką w kąt pokoju. – Wszyscy są przeciwko mnie! Nawet nauczyciele – zaczęła przypominać sobie inne docinki kierowane w jej stronę z ust rówieśników. „O, patrzcie, jak kocmołuch zaciska usta, jakby się najadła kleju”, „Kocmołuch, gdzie kupiłaś taką wieśniacką kieckę? W Łaszku i Fatałaszku? Na wagę?”. Wzbierająca w niej złość z sekundy na sekundę potęgowała się. Serce nienaturalnie przyspieszało, a ona czuła się bezradna. Nie umiała przeciwstawić się wyzwiskom, obelgom i uszczypliwym uwagom. Była za słaba. Wiedziała o tym i to ją najbardziej bolało. Nie umiała walczyć. A tak bardzo chciała to zrobić. Pragnęła stanąć na środku korytarza i wrzasnąć, ile sił w płucach: „Dajcie mi spokój”. Nienawiść z dnia na dzień była coraz większa. Dziewczyna jednak była zamknięta w klatce swoich słabości, do której nie miała klucza.

Larysa była pośmiewiskiem całej klasy. Każdy z niej drwił, bo inni tak robili. Nikt nie chciał odstawać od grupy. I nikt nie starał się dostrzec w dziewczynie choć jednej zalety. Gdyby spróbowali, to zauważyliby, że pod okularami kryją się niezwykłe, pełne ciepła czekoladowe oczy. Że związane gumką włosy są lśniące, gęste i pachną leśnymi jagodami. A zaciśnięte z żalu usta mają słodki malinowy kolor. Gdyby ktokolwiek z nich przeciwstawił się pozostałym, zyskałby coś wspaniałego. Dostrzegłby prawdziwe piękno.

Z zamyślenia wyrwał Larysę dzwonek do drzwi. Kto to do licha?, pomyślała. Nie spodziewała się gości i wcale nie miała ochoty z nikim się spotykać. Postanowiła udawać, że nie ma jej w domu. Osoba po drugiej stronie drzwi nie dawała jednak za wygraną, bo tym razem zaczęła pukać. Dziewczyna podniosła się z krzesła i na palcach zaczęła się skradać do drzwi, aby sprawdzić, kto jest taki natrętny. Wyjrzała przez wizjer i uśmiechnęła się. Przed drzwiami stała jej babcia.

– Cześć Kwiatuszku – kobieta przywitała Larysę z entuzjazmem, a potem ucałowała w policzek.

– Babcia? A co ty tu robisz? – zdziwiła się dziewczyna.

– Jak mogłabym zapomnieć o urodzinach mojej kochanej wnuczki? – uściskała Larysę. – Wejdziemy do środka?

– Ojej, pewnie – dziewczyna cofnęła się, by wpuścić babcię do przedpokoju, a potem wzięła od niej płaszcz i powiesiła na wieszaku.

– Mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnęła się kobieta.

– Jaką?

– Ha, nie powiem ci, bo już wtedy nie będzie to niespodzianka.

– Oj, babciu – dziewczyna znów poczuła się jak małe dziecko.

– No dobrze, niech ci będzie.

Starsza kobieta uległa prośbie wnuczki i wyjęła z torby kartonowe pudełko. Następnie delikatnie je rozpakowała. W środku prezentował się pięknie przyozdobiony tort. Na samym jego wierzchu fantazyjnie przeplatały się ze sobą różyczki z bitej śmietany i czekolady, a na samym środku wypieku widniał błękitny haber. Tort był oryginalny, bardzo elegancki i w sam raz nadawał się na szesnaste urodziny.

Mimo swojego wieku babcia Larysy odznaczała się niebywałą urodą. Jej twarz wyrażała wrodzony spokój i opanowanie. Mieszkała na wsi niedaleko Warszawy. Była już, co prawda, na emeryturze, ale po śmierci męża sytuacja materialna zmusiła ją do tego, aby wrócić na pół etatu do pracy w pobliskiej mleczarni. Larysa martwiła się o babcię; wiedziała, że kobieta wstaje codziennie o czwartej nad ranem, jest przemęczona i nie ma już tyle siły, żeby tak ciężko pracować. Babcia była jej najlepszą przyjaciółką, której zawsze mogła się zwierzyć i wyżalić. Czuła się przy niej bezpieczna i uwielbiała z nią rozmawiać.

– Przywiozłam jeszcze trochę słodkości – kobieta zaczęła wyjmować z reklamówki resztę zakupów.

– Jeszcze coś? – ucieszyła się dziewczyna. – Fajnie.

– Połóż to na stole, zrobimy sobie zaraz słodką biesiadę – kobieta podała Larysie owoce i inne smakołyki. Po chwili uczta była gotowa. Oprócz tortu na stole stały waniliowe mufinki z kawałkami czekolady, różowe, soczyste maliny i mandarynki, kruche maślane ciasteczka.

– O której wraca mama? – zapytała babcia, zatrzymując się przy stole z tacą, na której stał dzbanek mrożonej herbaty i trzy szklanki.

– Pół godziny temu skończyła pracę. Pewnie niedługo będzie.

– To dobrze, że wzięłam trzy szklanki. Tylko patrzeć, jak wróci – kobieta odetchnęła i usiadła przy stole. – Dzisiaj taki upał, że na pewno będzie chciało jej się pić.

– Tak… na pewno – powtórzyła cicho Larysa.

– Mmm… Babciu, jesteś wspaniała – powiedziała Larysa, delektując się kolejną mufinką. – Tort, te wszystkie słodycze i owoce. Mam dzisiaj wspaniałe urodziny dzięki tobie.

– Poczekaj, jeszcze nie widziałaś najważniejszego prezentu – zaśmiała się babcia.

– Co? – zdziwiła się dziewczyna, upuszczając z wrażenia kawałek ciastka na podłogę. – Babciu! Jesteś niemożliwa!

Babcia sięgnęła ręką do swojej torebki i wyjęła z niej kolorowy pakunek przyozdobiony czerwoną kokardką. Podała go Larysie.

– Babciu, nie trzeba było, dla mnie i tak największym prezentem jest to, że przyjechałaś.

– Cieszę się, ale teraz dosyć gadania. Zobacz, co jest w środku.

– Wow! – krzyknęła dziewczyna, gdy rozpakowała prezent. W ręku trzymała płytę w baśniowej okładce.

– Podoba ci się?

– Jest super. Zawsze marzyłam o takiej grze – pisnęła zachwycona. – Włączymy ją?

– No jasne, kochanie.

Weszły do pokoju Larysy. Było to niewielkie pomieszczenie, w którym stał tapczan nakryty seledynowym kocem, biurko z komputerem, krzesło oraz mała komódka w odcieniu kości słoniowej. Pokój był malutki, ale czysty i schludny. Wnętrze rozświetlały słoneczne pomarańczowe ściany, na których Larysa własnoręcznie namalowała żółto-zielone kwiaty.

Babcia usiadła wygodnie na łóżku, a Larysa przy biurku. Najpierw dziewczyna włączyła komputer, a potem włożyła do stacji dysków płytę z grą. Po chwili na ekranie pojawił się komunikat z zapytaniem, czy chce zainstalować grę.

– Jasne, że chcę – zaśmiała się. – Mam tylko nadzieję, że moja karta graficzna będzie dobra do tej gry.

– Kupiłam ją na targu. Sprzedawca bardzo ją zachwalał, powiedział, że jest jedyna w swoim rodzaju, ale nic nie mówił o jakiejś karcie graficznej – zdziwiła się babcia. – Larysko, ja się nie znam na komputerach, ale mam przeczucie, że wszystko będzie działać jak należy i koniec kropka – puściła Larysie oczko.

Po chwili gra się uruchomiła. Larysa podskoczyła z radości.

– Babciu, ty zawsze wszystko wiesz najlepiej. Tym razem też się nie myliłaś – wskazała palcem na ekran, na którym pojawiło się okienko do rejestracji nowego gracza – jesteś moją dobrą wróżką.

– Tak, wróżką staruszką – zaśmiała się kobieta.

Larysa wymyśliła hasło, a potem zalogowała się. Kolejnym etapem było stworzenie swojej postaci. Wybrała kobietę maga, którą nazwała Niva. Kobieta mag była śliczna. Dziewczyna dobrała jej ognistorude, długie, kręcone niczym spienione fale włosy i diamentową szatę. Oczy Nivy były koloru turkusowych kamieni, co świetnie komponowało się z całością. Wyglądała jak zrodzony z ognia anioł. Była tak doskonała, że Larysa aż westchnęła z zachwytu.

Kiedy dziewczyna utworzyła swoją postać, wcisnęła ikonę „start”. Gra się rozpoczęła. Na ekranie pojawił się napis: „Witamy w Nefrytanii”, a zaraz za nim obraz wioski pełnej baśniowych chatek, ogrodów, zwierząt i niskich jak krasnoludki mieszkańców. Czekało tutaj na Nivę pierwsze zadanie. Musiała zebrać dziesięć mieniących się w słońcu kwiatków, uważając przy tym na pilnujące ich olbrzymie pająki.

– Ta gra jest wspaniała. Grafika sprawia, że wygląda jak prawdziwy świat. – Policzki dziewczyny zaróżowiły się z emocji.

– Cieszę się, że tak ci się podoba – odpowiedziała babcia, mimowolnie zerkając na zegar wiszący nad biurkiem Larysy. – O matko, to już tak późno? – zdziwiła się. – Niedługo muszę wracać. Jutro idę do pracy.

– Oj, tak szybko? – Larysa posmutniała.

– Niestety kwiatuszku, ale nie martw się, już niedługo wakacje, przyjedziesz do mnie, jak co lato – pocieszyła ją babcia. – Chodźmy jeszcze zjeść po kawałku twojego urodzinowego tortu, zanim wyjdę – zaproponowała.

Usiadły przy stole. Czas od przyjazdu babci minął bardzo szybko. Były tak zajęte prezentem Larysy, że nie zauważyły, że mama dziewczyny już dawno powinna wrócić do domu.

– Babciu, myślisz, że mama znowu zacznie to robić? – odłożyła zaczęty kawałek tortu z powrotem na talerzyk i posmutniała.

– Nie… na pewno nie, kochanie. Niedługo wróci, może musiała dłużej zostać w pracy – kobieta odpowiedziała z nadzieją w głosie. Wiedziała, że jej córka ma problem. Od roku świetnie sobie z nim radziła, ale nerwowa atmosfera w pracy powodowała, że jej postanowienie wisiało na włosku. – Wszystko będzie dobrze, kwiatuszku – tuląc wnuczkę, po policzku spłynęła jej łza. Wytarła ją szybko rękawem, żeby Larysa jej nie zauważyła. – Obiecaj mi, że nie będziesz się dzisiaj smucić ­­– poprosiła wnuczkę, wstając od stołu.

– Postaram się… – Larysa ucałowała babcię na pożegnanie, a potem odprowadziła do drzwi. Znowu została sama. A jej mama jak zwykle zapomniała o jej urodzinach.

Weszła do dużego pokoju i usiadła na kanapie. Nie miała ochoty nawet na grę, która tak bardzo ją ucieszyła. Czuła się samotna i bezradna. Słona łza spłynęła po policzku. Zaraz za nią kolejna. Zaczęła szlochać. Spojrzała na zdjęcie stojące na komodzie. Na fotografii uwieczniona była szczęśliwa rodzina. Mama w pięknej pąsowej sukience, tuląca do piersi małą Larysę i obejmujący je, uśmiechnięty mężczyzna. To po nim Larysa odziedziczyła ciemne włosy i czekoladowe oczy. Po swoim tacie, którego nawet nie pamiętała. Podeszła do komody i z całych sił rzuciła zdjęciem o ścianę. Szklana ramka roztrzaskała się w drobny mak.

– To wszystko przez ciebie. To wszystko się zaczęło, gdy nas zostawiłeś – krzyknęła.

Później słychać już było tylko echo pustego pokoju, powtarzające jej smutny płacz.

Następnego dnia Larysa wstała dużo wcześniej niż zawsze. Źle spała tej nocy, męczył ją koszmar. Śniło jej się, że stała pośrodku ciemnego lasu i nie mogła się poruszyć. Jej ciało było sparaliżowane i nie mogła nic z tym zrobić. Nagle usłyszała z oddali trzask gałęzi. Z mroku wyłoniła się ciemna postać. Zaczęła powoli zbliżać się do dziewczyny. Wreszcie, gdy podeszła na tyle blisko by w ułamku sekundy Larysa mogła dostrzec jej twarz, zamiast tego dziewczyna poczuła zimny podmuch wiatru, w którym ten ktoś się rozpłynął. Zdążyła jedynie usłyszeć w powietrzu– cichnące „pomóż”. Zaraz po tym dziewczyna raptownie się obudziła zlana potem. Wcześniej miewała koszmary, ale żaden z nich nie był tak realistyczny.

Weszła do kuchni przygotować śniadanie. Miała ochotę na jajecznicę ze szczypiorkiem, zawsze poprawiała jej humor. Wbiła więcej jajek na wszelki wypadek, gdyby obudziła się mama. Dziewczyna jakby wyczuła, bo gdy potrawa była gotowa, do kuchni weszła matka. Wyglądała fatalnie. Gdyby żył dziadek Larysy, na pewno powiedziałby, że jej wygląd przypomina Starówkę po bombardowaniu. Miała podkrążone oczy, pod którymi zarysowały się obwoluty od niezmytego tuszu do rzęs. Na twarzy bladej jak ściana widniał wyrysowany pulsujący ból głowy.

– Cześć – przywitała się zachrypniętym głosem.

– Cześć, mamo – odpowiedziała dziewczyna. – Nałożyć ci jajecznicy? – zapytała, odruchowo wyjmując z szafki dwa talerzyki.

– Nie, nic nie przełknę. Boli mnie brzuch – kobieta skłamała. Podeszła do kuchenki i odpaliła od niej papierosa.

Larysa spojrzała na matkę z politowaniem i odłożyła jeden talerz z powrotem do szafki. Usiadła bez słowa przy kuchennym blacie, żeby zjeść śniadanie, ale zamiast tego zaczęła mieszać widelcem w ściętym jajku. Najbardziej w tej chwili chciała zapytać matkę, dlaczego znowu zapomniała o jej urodzinach, ale żal dławiący ją od środka sprawił, że nie potrafiła wydusić z siebie słowa.

– Idziesz do szkoły? – zapytała matka z udawaną troską.

– Tak, zaraz wychodzę… – spojrzała na zegar w kuchni, była dopiero siódma rano, na dodatek weekend. – A ty idziesz do pracy, mamo?

– Nie, mam dzisiaj wolne. Źle się czuję, chyba się zatrułam – zełgała.

– Będziesz w domu, jak wrócę ze szkoły? – wiedziała, że matka skłamie. Jak wróci do domu, to nikogo nie zastanie.

– Nigdzie się dzisiaj nie wybieram.

– To do zobaczenia popołudniu – wyrzuciła nietkniętą jajecznicę do kosza na śmieci i wyszła z kuchni.

Pospiesznie zabrała plecak ze swojego pokoju. Nie miała tego dnia szkoły, ale też nie mogła zostać w domu. Nie chciała. Wolała iść do parku i poczytać książkę.

Wychodząc do przedpokoju, pomiędzy butami zobaczyła pustą butelkę po winie. Znieruchomiała. A więc przeczucie jej nie myliło. Matka znowu zaczęła pić. Larysa z wściekłością podniosła butelkę i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: