Tajemnica Pauli - ebook
Tajemnica Pauli - ebook
Jeden dzień, jedna decyzja i skutki na całe życie.
Kobieta, która poświęciła wszystko dla kariery…
Reporterka śledcza Paula Landin-Cohen w małym miasteczku Jackson Hole czuje się jak ryba wyrzucona na brzeg. I oto dostaje propozycję wymarzonej pracy: etat reporterki telewizyjnej w Chicago. Ma tyle do zdobycia i tyle do stracenia... w tym mężczyznę, którego naprawdę kocha.
Spragniona akceptacji dziewczyna…
Linn Caldwell popełniła wiele błędów – poważnych błędów. Nigdy sobie nie wybaczy, że przysporzyła innym tyle bólu. Czy odważy się być znów z kimś blisko? I droga do przebaczenia...
Co się stanie, gdy tajemnice Pauli i Linn wyjdą na jaw? Czy ich ukochani mężczyźni zdołają im wybaczyć?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7516-954-6 |
Rozmiar pliku: | 700 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jestem gotowa do wyjścia – zawołała Paula Landin-Cohen do swego męża, Davida, zamykając walizkę na zatrzaski.
W domu rozdzwoniła się znajoma cisza.
Paula sprawdziła, czy ma w torebce kartę pokładową i prawo jazdy, po czym zniosła walizkę po krętych schodach, wychodzących na okna z przodu domu.
Grudzień zaskoczył miasteczko Jackson Hole w stanie Wyoming zimnymi, przejmującymi wichrami i co najmniej trzydziestocentymetrowym śniegiem. Pogoda w Chicago nie będzie lepsza, lecz na samą myśl o tym wielkim mieście Paula czuła, że mogłaby tam poszybować o własnych siłach, bez pomocy linii lotniczych. Odepchnęła od siebie gorzkie wspomnienie swojej pierwszej wizyty w Chicago, tak jak to robiła przez ostatnie parę miesięcy, i skupiła się na tym, co miało się wydarzyć w najbliższej przyszłości.
Postawiła walizkę koło drzwi, zerkając na zegarek.
– Davidzie, musimy już iść.
Jej głos odbił się echem od sklepionego sufitu i rozniósł się po przestronnej kuchni, tym razem uzyskując odpowiedź.
– Dobrze – zawołał mąż. Z biura, pomyślała.
No tak, nie był to ton, jaki miała nadzieję usłyszeć, ale przynajmniej dziś z nią rozmawiał.
Wyjęła z szafy płaszcz Burberry i zastanowiła się, czy powinna też zabrać ten najcieplejszy, lecz wzgląd na modę przezwyciężył podejście praktyczne. Zamykając drzwi, dostrzegła wyciągniętą ku niej dłoń Davida.
– Pozwolisz? – spytał.
Cofnęła się, ignorując jego opryskliwy ton. Nie pozwoli, by zniszczył te chwile. Jeszcze raz sprawdziła, czy ma w torebce kartę pokładową i prawo jazdy. Popadała w obsesję, ale nie mogła pozwolić, by coś popsuło ten lot. Przejrzała listę spraw, które musiała załatwić w przyszłym tygodniu. Czy spakowała dyktafony? Zanim wpadła w panikę, przypomniała sobie, że wkładała je do walizki.
David, w swoim ciemnografitowym wełnianym płaszczu, okrążył ją, podniósł walizkę i wyszedł. Paula obróciła się na progu i spojrzała na dom. Beżowy dywan znaczyły ślady po odkurzaniu, biegnące równolegle przez cały wielki pokój, niczym linie na boisku futbolowym. Jej wczorajsze skarpetki leżały koło sofy, dwa wyraźnie widoczne kłębki.
Przekręciła klucz w gałce u drzwi i zamknęła je. David umieścił walizkę w bagażniku cadillaca escalade i poprawił modne okulary ruchem tak dla niej znajomym jak zapach domu. Tak znajomym, że rzadko go zauważała, chyba że była kilka dni poza domem. Od sześciu dni nie widziała, jak David poprawia okulary, nie czuła korzennego zapachu jego wody kolońskiej ani nie patrzyła, jak przegląda „Wall Street Journal”.
Otworzył przed nią drzwi samochodu, a gdy wśliznęła się do środka, zamknął je za nią z trzaskiem. Pomimo nękających ich problemów, pomimo jego nieustannych oskarżeń i cichych dni nie chciała rozstawać się w ten sposób. Nie teraz, kiedy miała dokonać najbardziej ekscytującej rzeczy w życiu. Chciała mieć kogoś, kto będzie z nią to dzielił. Kto będzie szczęśliwy razem z nią. Kogoś, kto będzie ją dopingował w domu. Jej rodzina z pewnością tego nie zrobi.
David wsunął się za kierownicę i włączył silnik samochodu. Ruchy miał pewne i precyzyjne. Inny mężczyzna dałby po sobie poznać, że odczuwa gniew. Ale nie David.
– Cóż – zaczęła – przynajmniej przez tydzień będziesz miał w domu porządek.
Wypowiedziała to zdanie z nutką humoru, z nadzieją, że to poprawi mu nastrój. Leciutko przekrzywiła głowę, by zerknąć na męża kątem oka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i Paula prawie że zaczęła się zastanawiać, czy aby w ogóle wypowiedziała te słowa na głos.
Obróciła głowę i spojrzała przez szybę. Skoro David chciał się rozstawać w ten sposób, to trudno. Mogła poradzić sobie sama. Była dorosłą kobietą.
Spojrzała znów na zegarek. O tej porze rodzice wstają, by pójść do kościoła – mama gotuje wodę na tę nieszczęsną filiżankę kawy instant. Hanna i babunia szykują śniadanie dla gości pensjonatu Higher Grounds Mountain Lodge, a Micah odgarnia łopatą te dwa cale śniegu, które napadały w nocy. Natalie pędzi, by przygotować śniadanie dla Taylora i Alexa, którzy pewnie nie przespali nocy przez malutką, adoptowaną Grace. Na tę myśl ścisnęło ją w dołku.
Zerknęła przez przednią szybę na Cache Street, ulicę, która wyprowadzi ich poza miasteczko. Nie było ruchu i jechali szybko. Wszyscy turyści najwyraźniej pili do późna na mieście i nie mieli teraz sił na nic prócz byczenia się w łóżkach.
Gdy przejechali linię wyznaczającą koniec Jackson Hole, Paula była niemal pewna, że usłyszy hałaśliwe buczenie imprezowych trąbek. Przez całe życie czekała, aby opuścić tę żałosną, małą dziurę na zupełnym odludziu, a dziś jej marzenie zaczęło się spełniać. Jednak trąbki nie zadźwięczały. Żałowała, że nie włączyli radia. Wtedy nie odczuwałaby tak bardzo dławiącej ciszy. Usiłowała wymyślić coś, co mogłaby powiedzieć. Ona, której słowa zwykle przychodziły tak łatwo i trafiały w sedno.
– Twoje ubrania z pralni będą gotowe na jutro, na piątą.
To była kiepska odzywka, a do tego niepotrzebna, gdyż David bardzo dobrze wiedział, kiedy ma odebrać ubrania. Ale przynajmniej próbowała.
Jednak on siedział obok niej zimny jak góra lodowa. Czy nie mógłby przynajmniej odchrząknąć? Nawet kiedy dwa dni temu wróciła do domu od fryzjera, z wyprostowanymi kasztanowymi włosami, jedynie rzucił okiem w jej kierunku. Oczywiście kiedyś przeszkadzałoby mu, że żona prostuje kręcone z natury loki. Teraz, patrząc na jego zesztywniałe ramiona, zastanawiała się, czy David kiedykolwiek się rozluźni.
Tu Paula Landin-Cohen, mówię z wnętrza SUV-a, gdzie pewien mężczyzna usiłuje zmrozić swoją żonę chłodem bijącym z jego ciała. Dołączcie do nas o jedenastej, a opowiemy wam tę historię ze szczegółami.
Minęli Elk Refuge, ale wszystko, co Paula ujrzała, to były akry śniegu za ogrodzeniem. Spojrzała znów na zegarek.
– Masz mnóstwo czasu – odezwał się David.
Nie wiedziała, czy ma być wdzięczna za jego pierwsze dobrowolnie wypowiedziane słowa, czy też rozzłoszczona ich tonem. Zdecydowała się na to drugie. Od miesięcy nie robił nic innego, jak tylko pozwalał sobie na impertynencje wobec niej. I z jakiego powodu? Była niewinna, a on zbyt uparty, by w to uwierzyć.
– Wiesz, jesteśmy małżeństwem. Trochę uprzejmości nie zaszkodzi.
Szczęka mu drgnęła.
– Małżonkowie nie mieszkają po dwóch różnych stronach kraju.
Jakby go to obchodziło.
– To tylko chwilowe.
Jej ostatnie słowo rozbrzmiało w samochodzie niczym echo w Granite Canyon. Przynajmniej rozmawiali. No dobrze, kłócili się, ale to było lepsze niż cisza.
– Wcale nie, skoro dostałaś wymarzoną pracę.
Gdyby słowa mogły się szyderczo uśmiechać, to te dwa by to robiły. I sprawiały ból. Zrobiło jej się gorąco pod płaszczem, aż po skórze przeszły ją ciarki. Poczuła, że temperatura skoczyła jej o parę stopni.
– Czemu cię to w ogóle obchodzi? Od miesięcy urządzasz mi ciche dni, tak przekonany o swojej nieomylności. Nie chcę ci dłużej wchodzić w drogę. Ani ja, ani mój przemoczony ręcznik czy brudne naczynia. Możesz sobie mieszkać w swoim sterylnym domu po swojemu.
Nie miał prawa zabierać jej tej szansy ani przyprawiać ją o poczucie winy z powodu wyjazdu. Podejmował decyzje bez jej aprobaty. Dlaczego ona miałaby czekać na jego zgodę?
Skręcili na lotnisko, a do niej dotarło, że to koniec wspólnej podróży. Rozstawali się jako wrogowie w najwspanialszym tygodniu jej życia. Czemu sobie wyobrażała, jak dzwoni do niego w poniedziałek wieczorem z Chicago i opowiada mu o wszystkim? Nie było po co telefonować do domu. Gdy jutro wróci po pracy do mieszkania, nie powita jej nic prócz ciszy.
David zaparkował auto przed budynkiem i wysiadł. Paula czekała na krawężniku, aż wyjmie walizkę i postawi ją u jej stóp. Wyprostował się i spojrzał jej w oczy, po raz pierwszy od tygodni. Stali tak oko w oko, bliżej niż się to zdarzało od tamtego dnia, kiedy wszystko uległo zmianie. Czy żałował swojego szorstkiego tonu?
Ich oddechy parowały na chłodzie, mieszając się w tańcu bardziej intymnym niż cokolwiek, co robili razem od długiego czasu. Pauli nagle przypomniał się ich pierwszy pocałunek…
***
To była ich trzecia randka. Uczyła go jeździć na nartach na zboczu Snow King. Właśnie instruowała go, jak kontrolować szybkość, jadąc pługiem, gdy czubki ich nart się skrzyżowały i David się przewrócił. Ze śmiechem zahamowała pługiem i przystanęła. Zresztą cały ten dzień spędzili, śmiejąc się. Kiedy jednak zobaczyła, że David leży bez ruchu, przestała się śmiać.
– David? – nachyliła się nad nim, zrzuciła narty i padła na kolana.
Sięgnął ku niej ramionami i nagle pociągnął na siebie. Leżąc na nim, opatulonym tyloma warstwami ubrań, odnosiła wrażenie, że ma pod sobą wielkiego, przytulnego pluszowego misia. W jego oczach migotał śmiech.
– To nie było miłe – stwierdziła.
– Ale zadziałało. – Jego okulary lekko się przekrzywiły.
Gdy przestał szczerzyć zęby w uśmiechu, miał taki wyraz oczu, że mógłby od nich stopnieć cały śnieg wokół.
Mimo niskiej temperatury zrobiło jej się gorąco na całym ciele. Para z ich oddechów zetknęła się i połączyła. Ujął jej twarz w dłonie i pociągnął ją ku sobie, aż ich usta się spotkały.
***
– Na pewno znajdziesz tu bagażowego, który ci pomoże.
Chłodny ton wyrwał ją ze wspomnień.
– Albo może uda ci się omamić jakiegoś faceta, żeby ci to przeniósł.
Te słowa głęboko raniły. Tak bardzo mylił się co do niej. Mylił się co do całej tej sprawy. Kiedy jej uwierzy? Co musiałaby zrobić, żeby udowodnić, że to nie jest prawda? Trochę wpędzał ją w poczucie winy, jak małą uczennicę siedzącą w biurze dyrektora szkoły.
Tak, te słowa raniły, ale zapanowała nad mimiką i nie pokazała nic po sobie. Zresztą, gdyby nawet to zrobiła, to nie miałoby znaczenia, gdyż David już wracał do samochodu.
Podszedł do SUV-a.
Wsiadł.
Odjechał.
Paula podniosła walizkę i ruszyła w stronę wejścia na lotnisko.
Cięcie.