Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tak się kręciło - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tak się kręciło - ebook

Kto pierwszy rzucił kwestię „Nasi tu byli” na planie Seksmisji? Kogo pierwotnie miał zagrać Wojciech Pszoniak w Ziemi obiecanej? Co spowodowało konwulsje Karola Strasburgera brodzącego wśród nenufarów? Dlaczego Roman Polański kazał wystrzelić z rakietnicy na planie Noża w wodzie? Za co Mirosław Baka przepraszał Krzysztofa Kieślowskiego podczas pracy nad Krótkim filmem o zabijaniu? Dziesięć kultowych filmów, które wszyscy oglądaliśmy i wspominamy z sentymentem. Poznajmy kulisy ich powstawania w ponurej rzeczywistości PRL. Andrzej Klim ubarwia swoją opowieść śmiesznymi, a niekiedy przerażającymi anegdotami z minionych czasów, wspomnieniami i opisami perypetii filmowców. Wprowadza czytelnika w świat peerelowskiej produkcji filmowej, przywołuje wydarzenia, o których wiedzą jedynie ich uczestnicy, a które szokują nawet dziś, po latach. Wspomina twórców, którzy mierząc się z trudnościami epoki, nigdy nie zrezygnowali z magii kina. W dziesiątce opisywanych w książce filmów znajdują się: Popiół i diament Andrzeja Wajdy (1958), Nóż w wodzie Romana Polańskiego (1961), trylogia Sami swoi Sylwestra Chęcińskiego (1967), Rejs Marka Piwowskiego (1970), Ziemia obiecana Andrzeja Wajdy (1975), Noce i dnie Jerzego Antczaka (1975), Miś Stanisława Barei (1980), Seksmisja Juliusza Machulskiego (1983), Krótki film o zabijaniu Krzysztofa Kieślowskiego (1988), Przesłuchanie Ryszarda Bugajskiego (1989). Książka interaktywna – czytaj i oglądaj filmy! Tak się kręciło. Na planie 10 kultowych filmów PRL to publikacja, która dzięki aplikacji mobilnej Tap2C daje czytelnikowi dodatkowe możliwości, zgłębiania tematu. Czytając historie związane z powstawaniem kultowych filmów PRL, wystarczy użyć aplikacji mobilnej by oglądać opisywane sceny. Zapraszamy w niezwykłą podróż do świata filmowców z minionych czasów. Andrzej Klim – dziennikarz i redaktor (pracował m.in. dla „Gazety Wyborczej”, PAP-u, „Claudii”, „Press”, „Newsweeka”, „My Company Polska”, TVN24 Biznes i Świat). Historyk sztuki i archiwista. Absolwent Wydziału Nauk Historycznych oraz Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu, a także studiów doktoranckich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Konsultant ds. historii przy projekcie konkursowym koncepcji Muzeum Historii Polski w Warszawie. Autor książek: Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60. (2013), Polska–Niemcy 1:0, czyli 1000 lat sąsiedzkich potyczek (2015), Jak w kabarecie. Obrazki z życia PRL (2016).

Kategoria: Kino i Teatr
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-18892-4
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„NÓŻ TO, OCZYWIŚCIE, FALLUS” Nóż w wodzie PREMIERA: 9 MARCA 1962 ROKU reżyseria Roman Polański

– Jak on na nią wrzeszczał!

– Kto na kogo?

– No Polański na Umecką: „Znowu się, kurwo, obżarłaś! Tłusta się robisz!”.

– A była tłusta?

– Wcale nie była!

Rozmawiam w domu na Wilanowie (tak nazywa się dzielnica z poniemieckimi domkami w Giżycku na Mazurach) z Aleksandrem Wojczysem. Latem 1961 roku odbywał służbę wojskową. Dostał przydział do kompanii budowlanej stacjonującej w ośrodku wypoczynkowym nad jeziorem Kisajno, leżącym przy północnym krańcu Giżycka. Mimo że było to wojsko, służba okazała się całkiem przyjemna – można było znaleźć czas, żeby skorzystać z atrakcji, jakie latem dawały mazurskie jeziora. No i najważniejszej atrakcji. Wojczys bowiem był świadkiem powstawania debiutanckiej fabuły Romana Polańskiego, czyli słynnego Noża w wodzie. Właśnie na pięknym Kisajnie kręcono część zdjęć.

– Pamiętam na przykład tę scenę, jak mercedes podjeżdżał prawie pod łódkę i z samochodu wysiadał Niemczyk i szedł do jachtu. Ale coś im nie szło, bo powtarzali to wiele razy. A najciekawszy był mercedes. Wtedy to było coś! – wspomina Wojczys.

Nóż w wodzie, film na troje aktorów, jacht, mazurskie plenery i muzykę Krzysztofa Komedy, był pierwszym polskim obrazem, który został nominowany do Oscara. Był też pierwszym i, jak się z czasem okazało, ostatnim filmem fabularnym Polańskiego nakręconym w Polsce do czasu Pianisty, który powstał czterdzieści lat później i został nagrodzony trzema Oscarami.

Giżycko początku lat sześćdziesiątych było miasteczkiem z piętnastoma tysiącami mieszkańców i z całkiem świeżo zabliźnionymi ranami – właśnie odbudowano centrum, które spaliła Armia Czerwona raptem piętnaście lat wcześniej, choć postawiono w nim głównie bloki. Ożywało najwyżej na dwa, trzy miesiące w sezonie letnim, kiedy to zjeżdżała tu i przede wszystkim napływała brać żeglarska. A ponieważ leży w centrum Wielkich Jezior Mazurskich, trochę na wyrost nazywało się dumnie letnią stolicą Polski. Ale trzeba przyznać, że chociaż w jednej kwestii miało stołeczne zapędy – otóż dla niecałych piętnastu tysięcy mieszkańców latem działały aż trzy kina: kino Fala w świeżo odbudowanym budynku w centrum miasta, kino Mewa o twardych krzesłach z widownią złożoną z większości z żołnierzy (mieściło się w jednym z wielu pruskich jeszcze zespołów koszarowych w tym mieście), no i trzecie – plenerowe kino Komar w parku za pokrzyżackim zamkiem, stojącym nad Kanałem Łuczańskim, który dzielił miasto na dwie części. To było miejsce dla najzatwardzialszych kinomanów – przed atakami tych krwiożerczych bestii, od których kino wzięło nazwę, ratowali się grubymi kocami i dymem z wielkiej liczby papierosów wypalanych w czasie seansu.

Ale to nie liczba miejsc kinowych na jednego mieszkańca zadecydowała o tym, że Polański wybrał Giżycko i sąsiadujące z nim jezioro na plenery do swojego filmu. Reżyser zakochał się w żeglarstwie i mazurskich krajobrazach w połowie lat pięćdziesiątych dzięki swojej ówczesnej narzeczonej Kice Lelicińskiej. Studentka rzeźby w klasie profesora Xawerego Dunikowskiego w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, akademicka mistrzyni Polski w narciarstwie, założyła z Piotrem Skrzyneckim, Kazimierzem Wiśniakiem i innymi niespokojnymi duchami krakowskiej bohemy słynną Piwnicę pod Baranami, a także nauczyła młodszego o dwa lata Polańskiego, na którego mówiła „Maluch”, jazdy na nartach i żeglowania. „Kika wtajemniczyła mnie w rozkosze żeglowania. W lecie 1954 spędziłem z nią kilka bajecznych tygodni na Mazurach. Mieszkaliśmy pod namiotem w lesie. Wtedy właśnie od przyjaciół Kiki – niewielkiego bractwa żeglarskiego posługującego się ezoterycznym żargonem, żywiącego pogardę dla szczurów lądowych – nauczyłem się zasad i tradycji wodniactwa. Moje uczucie do Kiki objęło całe Mazury. Rozkoszowałem się każdą chwilą tych wspaniałych wakacji, dopóki nie wezwano mnie do stawienia się na plan Zaczarowanego roweru. Myśl o rozstaniu z Kiką i cudowną kojącą atmosferą Mazur była tak bolesna, że omal nie zrezygnowałem z wyjazdu” – wspomina Polański.

Ale powrót na Mazury, aby uwiecznić ich piękno na taśmie debiutanckiej fabuły, nie był łatwy. Polański był już autorem między innymi obsypanej nagrodami szkolnej etiudy filmowej Dwaj ludzie z szafą, asystował po ukończeniu łódzkiej Szkoły Filmowej Andrzejowi Munkowi przy Zezowatym szczęściu, zagrał w Pokoleniu, Lotnej, Niewinnych czarodziejach Andrzeja Wajdy oraz Do widzenia, do jutra Janusza Morgensterna i właśnie Zezowatym szczęściu Munka i ożenił się z jedną z najpiękniejszych polskich aktorek, Barbarą Kwiatkowską, która zaczynała odnosić pierwsze sukcesy za granicą. Często jeździł do Paryża (z którym miał rodzinne powiązania) bądź tam, gdzie aktualnie przebywała jego żona. I chłonął zachodnie filmy, tak inne od tych, które jeszcze do niedawna realizowano z poparciem komunistycznych władz w Polsce. Polański pracował też już w Zespole Filmowym Kamera, kierowanym przez Jerzego Bossaka, a do jego zadań należało między innymi wyszukiwanie scenariuszy i ich realizatorów. I myślał wtedy o własnym oficjalnym debiucie filmowym, do którego zachęcał go Bossak. Początkowo, gdy szef Kamery pytał Polańskiego o pomysł i temat filmu, ten nie zdradzał żadnych konkretów. Jednego był Polański wtedy pewien – że wykorzysta mazurską scenerię. W roku 1959 był gotów pierwszy pomysł, zarys noweli filmowej, z której ostatecznie wykluł się Nóż w wodzie. Nosiła tytuł Agrafka, fajka i nóż i została odrzucona przez Komisję Ocen Scenariuszy, bez której błogosławieństwa w PRL-u nie mógł być skierowany do produkcji żaden projekt filmowy. Członek komisji Henryk Hubert, wieloletni oficer polityczny Ludowego Wojska Polskiego, skomentował to następująco: „Sądzę, że niejeden autor takiego tekstu znalazłby sobie prywatnego producenta, który dałby pieniądze na taki film, ale poza naszym krajem”.

Poszukiwania producenta poza granicami nie przynosiły rezultatu, ale w kraju zmieniła się sytuacja polityczna i przyszły nowe wytyczne – już nie główna tematyka filmów „szkoły polskiej”, czyli rozliczenie z drugą wojną światową, była dobrze widziana przez partyjnych notabli. Teraz widz miał oglądać filmy o tematyce współczesnej, najlepiej rozrywkowe i przeznaczone dla widza masowego. Bossak wyczuł, że pomysł Polańskiego może mieć szansę na realizację, i namówił go, jako współautora scenariusza, do dokonania przeróbek. Drugim autorem scenariusza był filmowiec Jakub Goldberg, przyjaciel Polańskiego, a że Goldberg nie grzeszył pracowitością, jego wkład okazał się niewielki. „Wówczas na scenę wkroczył Jerzy Skolimowski. Poznałem go przez Komedę. Zaczynał jako fan jego zespołu i zajmował się obsługą oświetlenia podczas tras koncertowych grupy. Studiował na uniwersytecie, uprawiał amatorsko boks, miał na swym koncie tomik wierszy. Zamierzał również zdawać do szkoły filmowej i właśnie przyjechał do Łodzi na dwutygodniowe egzaminy wstępne. Zaproponowałem, żeby rzucił okiem na to, co do tej pory wypociliśmy z Kubą. Talentem i oryginalnością Skolimowski przerastał o głowę innych kandydatów. W dzień stawał przed komisją egzaminacyjną, a nocami pracował w moim pokoju. Duet przekształcił się w tercet i honorarium, które wynosiło dwadzieścia cztery tysiące złotych, podzielono w końcu na trzy części. Skolimowski tryskał pomysłami, działał na nas stymulująco. Wykorzystywał każdą wolną chwilę, żeby pomóc mi w konstruowaniu scenariusza. Nie ustawał w pracy nawet wśród upalnych letnich nocy, kiedy do pokoju wpadały przez okna ćmy. I tak siedzieliśmy do bladego świtu. Wkład Skolimowskiego w Nóż w wodzie był niezwykle istotny” – wspominał po latach Roman Polański. Jerzy Skolimowski podpowiedział istotne zmiany w scenariuszu, na przykład zamknięcie akcji w kilkunastu godzinach, zmianę w zakończeniu umożliwiającą niejednoznaczną interpretację, wreszcie… napisał dialogi. Nie był to dla niego debiut, jeśli chodzi o pisanie scenariuszy – wcześniej ratował z opresji Andrzeja Wajdę i Jerzego Andrzejewskiego przy pracy nad Niewinnymi czarodziejami. Obaj panowie nie potrafili zawrzeć w scenariuszu młodzieżowego klimatu i takiegoż przesłania, zrobił to dopiero Jerzy Skolimowski.

Nowa wersja scenariusza ponownie trafiła do oceny komisji, która mimo pozytywnych recenzji znanych autorów scenariuszy i pisarzy – Aleksandra Ścibora-Rylskiego i Jerzego Toeplitza – 25 kwietnia 1961 roku ponownie go odrzuciła. Ale tym razem Polański i Skolimowski nie dali za wygraną – po pięciu dniach bardzo intensywnej pracy i kolejnych zmianach efekt ich działań ponownie oceniono. I oto 8 czerwca 1961 roku scenariusz został wreszcie zaakceptowany i skierowany do produkcji. Jaką wizję filmu miał Roman Polański przed przystąpieniem do pracy? „Mój film dyplomowy miał w sobie coś teatralnego, barokowego. Teraz chciałem, żeby mój pierwszy film fabularny był chłodny, mózgowy, wyspekulowany, skonstruowany precyzyjnie, niemal formalistycznie. Miał przypominać klasyczny thriller” – wyjaśniał reżyser.

Teraz mógł już przystąpić do kompletowania ekipy. Znaleźli się w niej jego przyjaciele ze szkoły filmowej: Andrzej Kostenko i Jakub Goldberg jako asystenci, a autorem zdjęć miał być Jerzy Lipman. Znalazło się też miejsce dla Wojciecha Frykowskiego, ówczesnego playboya, syna jednego z najbogatszych przedstawicieli prywatnej inicjatywy w PRL-u, tego samego, który sfinansował (co było ewenementem, bo prywatni producenci filmowi w PRL-u nie działali) dziesięciominutową etiudę Polańskiego Ssaki, a w roku 1969 został zamordowany wraz z drugą żoną Romana Polańskiego, amerykańską aktorką Sharon Tate, i kilkorgiem amerykańskich przyjaciół przez bandę Charlesa Mansona w willi reżysera w Hollywood. Frykowski tak naprawdę niewiele liznął pracy w filmie. Zadając się z filmowcami raczej na gruncie towarzyskim, wykorzystał fakt, że akcja Noża w wodzie miała się dziać na płynącym jachcie, i przyjął na ten czas fuchę ratownika, którą załatwił mu Polański, gdyż Frykowski należał do tych bardzo wysportowanych.

Pozostali jeszcze do obsadzenia odtwórcy trzech równorzędnych ról: Andrzeja – dobrze sytuowanego dziennikarza sportowego, Krystyny – jego o wiele młodszej żony, oraz Chłopaka – autostopowicza zabranego przez małżeństwo na rejs ich jachtem „Christine”. Do roli dziennikarza (we wcześniejszych wersjach scenariusza miał to być lekarz) Polański wybrał Leona Niemczyka; jak mówił reżyser, „przystojnego, doświadczonego aktora teatralnego, którego lekka manieryczność pasowała do postaci”. Autostopowicza Polański chciał zagrać sam, ale Jerzy Bossak przekonał go, że jako debiutant wziąłby na swoje barki zbyt wiele: reżyseria, scenariusz, ważna rola… W razie niepowodzenia któregoś z tych elementów krytyka by go zjadła. Reżyser przyjął to ze zrozumieniem i zaczął poszukiwać odtwórcy roli Chłopaka. Przymierzał się do niej współscenarzysta Jerzy Skolimowski, ale na zdjęciach wypadł słabo. Wybór padł więc na młodego Zygmunta Malanowicza, kończącego właśnie studia w łódzkiej szkole teatralno-filmowej. „Były wakacje, wróciłem z Łodzi do Olsztyna. W Teatrze im. Jaracza spotykam reżysera Bohdana Porębę. Mówi mi: «Mój kolega Polański będzie kręcił film. Wydaje mi się, że ty powinieneś zagrać Chłopaka… Jak pojadę do Warszawy, to mu powiem». Nie potraktowałem tego poważnie, ale… po kilku dniach rzeczywiście dostałem telegram z wezwaniem na próbne zdjęcia” – wspomina Malanowicz. Polański zobaczył w nim aktora w typie amerykańskiego gwiazdora i to zadecydowało o obsadzie. W końcu jednak i Polański, i Skolimowski w pewien sposób zaistnieli aktorsko w Nożu w wodzie właśnie poprzez kreację Malanowicza: Chłopak miał jasnoblond włosy tak jak Skolimowski (Malanowicz był brunetem), a mówił z ekranu głosem Polańskiego, który podłożył swój głos w czasie postsynchronów.

W roli Krystyny Polański chciał obsadzić Ewę Krzyżewską. Niestety aktorka, która po roli barmanki Krystyny w Popiele i diamencie Andrzeja Wajdy była właśnie u szczytu sławy, nie była zainteresowana grą u debiutanta. Rozpoczęły się więc poszukiwania odtwórczyni roli żeńskiej w filmie. Polański miał konkretne oczekiwania co do wyglądu aktorki: „Dziewczyna, której szukałem, musiała wyglądać dosyć pospolicie w ubraniu. Natomiast w bikini powinna była zadziwiać zmysłowością” – wspomina reżyser. Poszukiwania odpowiedniej kandydatki odbywały się więc w miejscu, w którym najłatwiej można było ocenić walory fizyczne – na basenie warszawskiej Legii. W tamtych czasach latem przychodziły tam najpiękniejsze dziewczęta stolicy, licząc nie tylko na ochładzającą kąpiel, lecz także na zawarcie znajomości. A że wśród bywalców Legii było wielu filmowców i tych, którzy się za nich podawali, liczyły również na zrobienie kariery aktorskiej. Tutaj więc Polański wypatrzył Jolantę Umecką, studentkę muzykologii, która odpowiadała jego wyobrażeniom o wyglądzie filmowej Krystyny, i po zdjęciach próbnych powierzył jej tę rolę. Czwartym i nie mniej ważnym od pozostałych aktorem, niewymienianym w czołówce filmu, jest jacht „Christine”. Tak naprawdę jacht nazywał się „Rekin” i był piękną mahoniową łodzią, ale na potrzeby filmu przeszedł prawdziwą metamorfozę. Zmienił nie tylko nazwę na angielską wersję imienia żony filmowego właściciela, lecz także wygląd. Ten poniemiecki jacht, zbudowany najprawdopodobniej w stoczni w Ogonkach, na północno-wschodnim brzegu Mamr, należącej do miłośnika bojerów i żeglarstwa, trafił do Giżycka kilka lat po wojnie. W ośrodku sportów wodnych nad jeziorem Kisajno, należącym do Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki (obecnie Centralny Ośrodek Sportu), służył jako jacht szkoleniowy uczniom tamtejszej sekcji żeglarskiej, a także partyjnym i państwowym notablom do wypoczynkowych wypadów.

– „Rekin” był piękny, mahoniowy, co roku go lakierowaliśmy. Ale Polański chciał, żeby w filmie był biały. My, uczniowie szkółki żeglarskiej, dostaliśmy więc wiadro białej farby olejnej i mieliśmy go pomalować. Malowałem i płakałem z żalu – opowiada mi po latach Tadeusz Niewidomski. Ta „zbrodnia” na jachcie była konieczna, ponieważ na czarno-białej kliszy mahoniowy jacht byłby jedynie wielką czarną plamą. Zdzieranie lakieru i malowanie olejną „na szybkiego” (Polański chciał jak najprędzej rozpocząć zdjęcia) skończyło się tym, że podczas kręcenia filmu farba odchodziła z kadłuba płatami i stale trzeba było mieć na podorędziu sprzęt do uzupełniania ubytków.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: