Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Traper Sępi Dziób - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Październik 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Traper Sępi Dziób - ebook

"Małe czółno zwinnie posuwało się po falach i wkrótce przybiło do lądu. Rzekomo ranny mruknął zadowolony. / — Nareszcie! Ależ durnie, ci Anglicy! Nawet na pustkowiu nie rozstają się z cylindrem. Do diabła! Co to za długi nochali? / Sępi Dziób wysiadł z czółna, pozostawiwszy w nim obu wioślarzy, i zbliżył się powoli do leżącego na ziemi Meksykanina. Polecił wioślarzom natychmiast uciekać, gdyby zdarzyło się coś nieoczekiwanego." (fragment)

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7991-090-8
Rozmiar pliku: 685 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CUDACZNY LORD

Małe czółno zwinnie posuwało się po falach i wkrótce przybiło do lądu. Rzekomo ranny mruknął zadowolony.

— Nareszcie! Ależ durnie, ci Anglicy! Nawet na pustkowiu nie rozstają się z cylindrem. Do diabła! Co to za długi nochali?

Sępi Dziób wysiadł z czółna, pozostawiwszy w nim obu wioślarzy, i zbliżył się powoli do leżącego na ziemi Meksykanina. Polecił wioślarzom natychmiast uciekać, gdyby zdarzyło się coś nieoczekiwanego.

Meksykanin usiłował podnieść się na łokciu.

— Och, senior, jak ja cierpię! — jęknął.

Sępi Dziób zsunął binokle na koniec nosa, obejrzał leżącego spode łba, dotknął go ostrożnie parasolem i rzekł skrzekliwym głosem:

— Cierpi? Where? Boli?

— Jeszcze jak!

— Miserable! Bardzo miserable! Jak się master nazywa?

— Ja?

— Tak.

— Federico.

— Kim jesteś?

— Vaquero.

— Goniec od Juareza?

— Tak.

— Jakie wiadomości?

Meksykanin skrzywił się i znowu jęknął, jak gdyby przeszył go straszliwy ból. Tymczasem Sępi Dziób rozglądał się uważnie. W pobliżu nie ujrzał żadnych śladów. Także i na skraju lasu nie dostrzegł nic podejrzanego.

— Czy to pan jest lordem Drydenem?

— Tak. Co masz mi do powiedzenia?

— Juarez jest w drodze. Kazał pana prosić, aby się senior w tym miejscu zatrzymał i oczekiwał go.

— Ach! Wonderfull! Gdzie on jest?

— Przypłynie rzeką.

— Skąd?

— Z Paso del Norte. Wyruszył stamtąd przed dwoma tygodniami. Szybciej nie można przebyć takiej odległości.

— Doskonale. Rozumiem, że wszystko w porządku. A więc pojadę dalej. Na pewno spotkam Juareza po drodze.

Z godnością odwrócił się i udawał, że zamierza odejść. Wtedy Meksykanin zerwał się na równe nogi i gwałtownie chwycił go w pół.

— Zostań, milordzie, jeśli panu życie miłe! — zawołał. Choć Sępi Dziób miał dość siły, by uwolnić się od napastnika, zesztywniał, jak gdyby go strach sparaliżował.

— Do kata, co wyczyniasz?! — krzyknął.

— Jest pan moim jeńcem!

— Ach! Oszustwo! Nie chory?

— Nigdy nie byłem taki zdrowy — roześmiał się Meksykanin.

— Łotr! Dlaczego?

— Aby pana schwytać, milordzie!

— Dlaczego schwytać?

— Z powodu ładunku, który znajduje się na pańskich łodziach.

— Moi ludzie mnie uwolnią!

— Ci tchórze?! Czy widzi pan, jak wioślarze uciekają? A teraz niech się pan obejrzy, milordzie!

Wioślarze istotnie odbili od brzegu w tym samym momencie, gdy Sępi Dziób pozwolił się schwytać. Traper odwrócił się i zobaczył, jak z lasu wyjeżdża oddział jeźdźców. W kilka sekund później otoczyli go. Udając zdumienie i zakłopotanie, gwałtownie potrząsał parasolem. Jeźdźcy zeskoczyli z koni. Kiedy Cortejo zbliżył się do jeńca, rozczarowanie odmalowało się na jego twarzy.

— Kim pan jest? — zapytał.

— A pan kim? — mruknął Sępi Dziób.

— Pytam, kim pan jest! — huknął Cortejo.

— To ja się pytam, kim pan jest! — odwzajemnił się traper. — Jestem Englishman, przednie wykształcenie, przedni ród. Daję pierwszeństwo panu.

— No dobrze! Nazywam się Cortejo.

— Cortejo? Może Pablo?

— W istocie tak — z dumą odpowiedział kandydat na prezydenta.

— Thunderstorm! — zaklął Sępi Dziób. — To szczególne!

Okrzyk ten był szczery. Sępi Dziób naprawdę się zdumiał, że widzi przed sobą Corteja. Nawet się ucieszył.

— Szczególne, nieprawda? — roześmiał się Cortejo. — Nie spodziewał się pan tego. Ale teraz niech pan powie, kim jest!

— Nazywam się Dryden.

— Dryden? To kłamstwo! Dobrze znam lorda Drydena. Pan nim nie jest!

Sępi Dziób nie stracił animuszu. Swoim zwyczajem wyplunął długie, cienkie pasmo soku tytoniowego. A kiedy przeleciało tuż koło nosa Corteja, odpowiedział obojętnym tonem:

— Faktycznie, nie jestem nim. Cortejo fuknął gniewnie:

— Uważaj, gdzie plujesz, senior!

— Tak też postępuję. Trafiam tylko tego, kogo chcę trafić.

— Wypraszam sobie! No, więc nie jest pan lordem Drydenem?

— Nie.

— Ale czemu podawał się pan za Drydena?

— Ponieważ jestem nim.

Spokój Sępiego Dzioba wyprowadził Corteja z równowagi.

— Do licha! Jakże to zrozumieć?! Nie jest pan nim, a jednak jest?

— Czy był pan kiedyś w Old England? — zapytał Sępi Dziób.

— Nie.

— Nic więc dziwnego, że pan nie rozumie. Tytuł lorda przysługuje tylko najstarszemu synowi.

— A więc jest pan młodszym synem Drydena.

— Yes.

— Jak panu na imię?

— Lionel.

— Ale nie jest pan wcale podobny do swojego ojca! Sępi Dziób znowu splunął tuż koło twarzy Meksykanina.

— Nonsens.

— Zaprzecza pan?

— Yes.

— Zaprzecza pan, że nie jest podobny do swego ojca?

— Zaprzeczam, i to bardzo. Nie ja jestem niepodobny do niego, lecz on nie jest podobny do mnie.

Dziwaczne odpowiedzi schwytanego, jego pewność siebie i spokój zbiły Corteja z tropu. Nie wiedział, jak się zachować. Toteż milczał jakiś czas.

— Ale ja oczekuję pańskiego ojca — odezwał się wreszcie.

— Lorda Henry'ego? Dlaczego?

— Dowiedziałem się, że wiezie transport.

— Nieprawda! To moje zadanie.

— Gdzie w takim razie jest lord Henry?

— U Juareza.

— Ach! Więc wyjechał naprzód! Ale dokąd?

— Juarez, jak mi wiadomo, przebywa w Paso del Norte.

— A dokąd wy dążycie? — Do fortu Guadalupe.

Drwiący, zwycięski uśmiech przemknął przez twarz Corteja.

— Tak daleko nie dojedziecie. Musicie się tutaj zatrzymać i oddać mi wszystko.

Rzekomy Anglik powiódł dokoła wzrokiem, niby obojętnie, w roztargnieniu, ale w istocie było to spojrzenie bardzo przenikliwe. Przez moment przyglądał się koniom. Już wiedział, którego wybierze.

— Oddać panu? — wycedził flegmatycznie. — Dlaczego panu?

— Ponieważ potrzeba mi bardzo tego wszystkiego, co pan wiezie.

— Bardzo potrzeba? Niestety, nie mogę nic sprzedać. Absolutnie nic.

— Och, senior, nie mówię o sprzedaży. Podaruje mi pan cały ładunek wraz z łodziami i statkami.

— Podaruję? Niczego nie podaruję.

— A jednak zmuszę pana!

— Zmusi mnie pan? — roześmiał się traper. Wzruszył ramionami i splunął tak celnie, że ślina trafiła w kapelusz Corteja.

— Do pioruna! — zawołał Meksykanin. — Co panu przyszło do głowy! Czy wiesz pan, co to za obraza?

Sępi Dziób nie tracił spokoju.

— Jestem Englishman. Gentleman może pluć, gdziekolwiek zechce. Komu się to nie podoba, musi mu zejść z drogi.

— Oduczę pana tych żartów! Musi pan zaraz obiecać, że odda nam cały ładunek.

— Nic z tego.

— Zmuszę pana! Jest senior moim jeńcem!

— Phi! — traper plunął obok nosa Corteja, nie przestając wywijać parasolem w powietrzu. — Jeniec? Znakomicie! Bardzo znakomicie! Już dawno chciałem być jeńcem!

— No, w tym przypadku pańskie życzenie się spełni. Proszę rozkazać swym ludziom, aby nie płynęli dalej.

— Dobrze.

Powiedział to takim tonem, jak gdyby godził się na żądanie Corteja. Wziął parasol pod pachę, przystawił obie ręce do ust i zawołał tak głośno, aby usłyszano go na parowcu:

— Zatrzymać się tu! To Pablo Cortejo!

— Do diabła! Co pan ”wyprawia! Po co ich pan powiadamia, kim jestem? — denerwował się Cortejo.

— Przecież pan chciał tego — zauważył obojętnie traper.

— Wcale nie. Zresztą nie wystarczy, by łodzie się zatrzymały. Muszą przybić do brzegu.

Sępi Dziób potrząsnął głową.

— Tego im nie rozkażę. Nawet zabronię.

— Potrafimy panu przeszkodzić! Ilu ma pan ze sobą ludzi?

— Nie wiem. Nieraz zdarza mi się coś zapomnieć, a przypominam sobie dopiero po pewnym czasie.

— Wkrótce się dowiemy. Niech pan zawoła, by parowce przybiły do lądu!

— Nie zrobię tego.

Cortejo położył rękę na ramieniu trapera.

— Senior Dryden, łodzie muszą przybić, zanim się ściemni. Jeżeli pan nie wyda odpowiedniego polecenia, potrafię pana zmusić do tego!

— Zmusić? Mnie?! W jaki sposób?

Sępi Dziób wciąż trzymał parasol pod pachą. Ręce włożył do kieszeni spodni. Jego mina była tak obojętna, jak gdyby żadne niebezpieczeństwo nie mogło mu grozić.

— Chłostą! — zagroził Cortejo. — Każę panu wymierzyć pięćdziesiąt batów!

— Pięćdziesiąt? Tylko tyle?

— Senior, pan jest chyba obłąkany?!

— Well! A pan nie?

— Skoro panu pięćdziesiąt batów za mało, każę pana tak długo ćwiczyć, dopóki senior nie będzie miał dosyć.

Sępi Dziób wzruszył ramionami i uśmiechnął się drwiąco.

— Ćwiczyć? Mnie, Englishmana?

— Tak. Może senior być po tysiąckroć Englishmanem i po tysiąckroć synem czy bratem lorda, a mimo to każę pana wychłostać, jeśli natychmiast nie usłucha mnie pan!

— Spróbuj, pan!

— Zejść z koni! — rozkazał Meksykanin.

Nie zauważył spojrzenia, jakie traper rzucił na wspaniałego deresza, z którego zeskakiwał jeden z jeźdźców. Nie zauważył także, jak rzekomy Anglik powoli wysuwał z kieszeni ręce, w których trzymał dwa rewolwery.

— Obiją pana — powtarzał Cortejo — obiją jak nędznego włóczęgę, jeśli natychmiast nie wykona pan mego rozkazu!

— No zobaczymy!

Sępi Dziób chwycił parasol w zęby; nawet jego nie chciał stracić. Błyskawicznie wyciągnął rewolwery i uderzył nimi Corteja między oczy, a następnie zaczął strzelać raz po raz, powalając bandytów.

Cortejo leżał na ziemi nic nie widząc. Wymachiwał rękoma i nogami, drąc się wniebogłosy. Najemnicy zastygli z przerażenia. Nie spodziewali się po tym flegmatycznym Angliku tak nagłego ataku.

Po kilkunastu sekundach myśliwy przestał strzelać i wydał okrzyk do złudzenia przypominający głos sępa. Po chwili go powtórzył — siedział już na wspaniałym dereszu. Spiął wierzchowca ostrogami i popędził ku skrajowi lasu. Tu odwrócił się i zobaczywszy, że Meksykanie wciąż stoją nieruchomo, wydał trzeci, a następnie czwarty okrzyk i znikł pośród olbrzymich drzew.

(...)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: