Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Triki psychiki - ebook

Data wydania:
16 lipca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Triki psychiki - ebook

Jak się zmienia nasz mózg pod wpływem technologii? Jak sobie radzi we współczesnym świecie? Dziennie wchłania 34 gigabajty danych – to odpowiednik 100 tysięcy słów. Nic więc dziwnego, że bywa przeładowany, a wtedy nasza czujność i zdolność do trzeźwej oceny sytuacji gwałtownie się zmniejszają. Co się dzieje, gdy zasypia rozum zmęczony nadmiarem bodźców? „Focus” bada ludzką świadomość i podświadomość, by poznać rządzące nimi mechanizmy.

Dowiecie się także:
- Czy medytacja zmienia mózg?
- Dlaczego warto mieć koszmarne sny?
- Czy można amputować strach?
- Jak się nie dać wkręcić sprzedawcom?
- Po czym poznać kłamcę?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-669-7
Rozmiar pliku: 474 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czy mózg może zro­zu­mieć sam sie­bie?

Sa­mo­po­zna­nie to podróż w nie­zna­ne, za­pew­nia przy­go­dy i po­sze­rza ho­ry­zon­ty, ale można też li­czyć na chwi­le dra­ma­tycz­ne lub wręcz ry­zy­kow­ne.

au­tor Ka­zi­mierz Pyt­ko

Pod­sta­wo­wym wa­run­kiem po­zna­nia jest uzy­ska­nie obiek­tyw­nych in­for­ma­cji o ba­da­nym obiek­cie, ale zgod­nie z za­sa­da­mi fi­zy­ki i lo­gi­ki, żaden sys­tem nie może ob­ser­wo­wać sa­me­go sie­bie. Tym­cza­sem właśnie tego wy­ma­ga się od mózgu. Opty­miści prze­ko­nują, że tę sprzecz­ność da się roz­wiązać, gdyż już dziś mózg nie jest zda­ny tyl­ko na sie­bie i za po­mocą to­mo­gra­fii kom­pu­te­ro­wej czy re­zo­nan­su ma­gne­tycz­ne­go można obiek­tyw­nie ob­ser­wo­wać wie­le za­chodzących w nim pro­cesów. Nie widzą też po­wodów, dla których w przyszłości nie mogłyby po­wstać urządze­nia zdol­ne prze­niknąć wszyst­kie jego ta­jem­ni­ce.

Neu­ro­bio­log Wil­liam New­som z Uni­wer­sy­te­tu Stan­for­da stu­dzi ten en­tu­zjazm i zwra­ca uwagę, że ba­da­nia mózgu przy­po­mi­nają ogląda­nie świa­ta z okien ni­sko lecącego sa­mo­lo­tu. Wi­dzi­my szla­ki ko­mu­ni­ka­cyj­ne, li­nie prze­syłu ener­gii, bu­dow­le, ale nie wie­my nic o pa­nujących na dole sto­sun­kach społecz­nych i re­la­cjach między jego miesz­kańcami. Jeśli dys­po­nu­je­my re­flek­to­ra­mi i te­le­sko­pa­mi, możemy oświe­tlać i do­wol­nie powiększać oglądane obiek­ty, jeśli po­sia­da­my broń – na­wet je nisz­czyć. Ale czy to w jakiś przełomo­wy sposób zwiększy naszą wiedzę?

Jeśli przyj­mu­je się założenie, że wszyst­kie za­chodzące w mózgu pro­ce­sy dają się spro­wa­dzić do po­zna­wal­nych re­ak­cji fi­zycz­nych i che­micz­nych, trze­ba też uznać, że nie ma w nim komórek praw­dy, która jest pojęciem su­biek­tyw­nym. Co więcej, zgod­nie z teo­rią ewo­lu­cji, wszel­kie for­my życia, także człowiek z jego mózgiem, po­wstały w wy­ni­ku przy­pad­ko­wych mu­ta­cji ge­ne­tycz­nych. W związku tym John Hau­ght w książce God after Dar­win: A The­olo­gy of Evo­lu­tion (Bóg po Dar­wi­nie: Teo­lo­gia ewo­lu­cji) za­da­je fun­da­men­tal­ne py­ta­nie: „Jeżeli zdol­ność myśle­nia jest wyłącznie efek­tem przy­pad­ku, to skąd mogę mieć pew­ność, że pro­wa­dzi mnie ono do praw­dy, a nie jest w jakiś sposób ogra­ni­czo­ne lub znie­kształcone?”.

Słowa „Po­znaj sa­me­go sie­bie”, wy­ry­te nad drzwia­mi wy­rocz­ni w Del­fach, wska­zy­wały drogę do szczęścia.

Wątpli­wości wzmac­niają wy­ni­ki licz­nych eks­pe­ry­mentów psy­cho­lo­gicz­nych, które po­twier­dzają, że mózg działa su­biek­tyw­nie i w dużej mie­rze nie­za­leżnie od ludz­kiej woli. Naj­prost­sze doświad­cze­nie można prze­pro­wa­dzić od razu. Wy­star­czy po­pro­sić grupę zna­jo­mych, by spoj­rze­li za okno, a po­tem za­py­tać, co wi­dzie­li. Okaże się, że każdy zwrócił uwagę na coś in­ne­go – je­den po­li­czył sa­mo­cho­dy, dru­gi za­pa­miętał jakiś na­pis, trze­ci sku­pił uwagę na prze­chod­niach itd. Wy­ni­ka z tego, że mózg już na eta­pie zbie­ra­nia in­for­ma­cji do­ko­nu­je se­lek­cji, a kry­te­ria, którymi się kie­ru­je, są nie­uchwyt­ne. To jed­nak nie ko­niec jego „sa­mo­dziel­ności”. Za­pi­sa­ne w ludz­kiej pamięci dane nie po­zo­stają – tak jak na dys­ku kom­pu­te­ro­wym – nie­zmien­ne i pod­le­gają ciągłym mo­dy­fi­ka­cjom. Do­bit­nie po­twier­dziły to ba­da­nia prze­pro­wa­dzo­ne przez ho­len­der­skie­go psy­cho­lo­ga Do­uwe Dra­aismę. W roku 1992 w po­bliżu lot­ni­ska w Am­ster­da­mie na bu­dyn­ki miesz­kal­ne spadł sa­mo­lot trans­por­to­wy. Zginęło po­nad 70 osób, przez wie­le dni re­la­cje z miej­sca tra­ge­dii nie scho­dziły z ekranów te­le­wi­zorów. Kil­ka ty­go­dni później prof. Dra­aisma za­py­tał kil­ka­set osób, czy pamiętają po­ka­za­ny w te­le­wi­zji film, na którym przy­pad­ko­wy świa­dek na­grał mo­ment runięcia sa­mo­lotu na domy. Po­nad 60% od­po­wie­działo twierdząco. Tym­cza­sem sce­na ta nie zo­stała przez ni­ko­go za­re­je­stro­wa­na i nig­dy nie była po­ka­zy­wa­na. Możemy za­tem za­pa­miętywać na­wet ta­kie wy­da­rze­nia, których nig­dy nie wi­dzie­liśmy. O tym, że tak się dzie­je, de­cy­du­je mózg. Inne prze­ja­wy jego sa­mo­wo­li to ule­ga­nie su­ge­stii lub autosu­ge­stii, upiększa­nie we wspo­mnie­niach przeszłości, mi­to­mańska wia­ra w wy­czy­ny, których w rze­czy­wi­stości nie do­ko­na­liśmy itd. Czy za­tem tak nie­wia­ry­god­ne narzędzie może służyć do obiek­tyw­ne­go po­zna­nia sa­me­go sie­bie? Py­ta­nie wy­da­je się re­to­rycz­ne.

Na­wet gdy­by udało się skon­stru­ować urządze­nia ana­li­zujące wszyst­kie pro­ce­sy w komórkach ner­wo­wych, to na końcu po­ja­wi się ba­rie­ra w po­sta­ci za­sa­dy nie­ozna­czo­ności He­isen­ber­ga. Zgod­nie z nią, ob­ser­wa­cji obiektów na po­zio­mie sub­a­to­mo­wym nie można prze­pro­wa­dzać bez wpływa­nia na ich za­cho­wa­nie. Do­ty­czy to ta­kich „dro­bin” ma­te­rii jak elek­tro­ny czy cząstecz­ki pro­mie­nio­wa­nia, ale prze­cież mózg to też ma­te­ria i pod­le­ga tym sa­mym pra­wom. Ba­dając go zbyt głęboko, można więc wywoływać ta­kie zmia­ny, które znie­kształcą wy­nik. Jeśli dodać do tego fakt, że osta­tecz­nej in­ter­pre­ta­cji wy­ników też będzie do­ko­ny­wał mózg, trud­no oprzeć się wrażeniu, że dążenie do jego całko­wi­te­go i obiek­tyw­ne­go po­zna­nia przy­po­mi­na błędne koło.

CZYM JEST ŚWIA­DO­MOŚĆ?

Dopóki o niej nie myślimy – wie­my, gdy za­czy­na­my się nad nią za­sta­na­wiać – prze­sta­je­my wie­dzieć. Nie pod­le­ga pra­wom fi­zy­ki, nie można jej opi­sać za po­mocą równań ma­te­ma­tycz­nych. Psy­cho­lo­gia, która ni­cu­je świa­do­mość na wszel­kie możliwe stro­ny, tak na­prawdę nie do­pra­co­wała się na­wet jej po­wszech­nie uzna­wa­nej de­fi­ni­cji. Najczęściej określa się ją jako zda­wa­nie so­bie spra­wy z treści przeżywa­nych w sta­nie czu­wa­nia, zdol­ność po­strze­ga­nia tego, co dzie­je się we własnym umyśle lub sys­tem prze­twa­rza­nia in­for­ma­cji w mózgu. Nie ule­ga wątpli­wości, że wyłącznie ludz­ki umysł może za­sta­na­wiać się nad sobą, a wy­ni­kające z tego wnio­ski uwzględniać w dal­szym działaniu. Kom­pu­ter także po­tra­fi „prze­myśleć” to, co zro­bił, ale w odróżnie­niu od na­sze­go mózgu nie jest w sta­nie sa­mo­dziel­nie, bez do­dat­ko­wych pro­gramów, zmie­nić za­sad swe­go funk­cjo­no­wa­nia. Człowiek robi to bez pro­ble­mu. Pew­ne jest również to, że nie byłoby świa­do­mości bez mózgu. Czy jed­nak jest ona wyłącznie jego wy­two­rem? Zda­niem ma­te­ria­listów tak, a wszyst­kie sta­ny umysłu można spro­wa­dzić do – jak to uj­mu­je Prze­wod­nik po zdro­wym mózgu Fun­da­cji Dana (The Dana Gu­ide to Bra­in He­alth) – „ru­chu kil­ku jonów prze­ni­kających przez ścian­ki komórek mózgu”. Pro­blem w tym, że po­je­dyn­cze komórki o ni­czym nie de­cy­dują, a pro­ce­sy za­chodzące w mózgu są efek­tem wza­jem­ne­go od­działywa­nia ich sku­pisk, tzw. ośrodków. War­to w tym miej­scu przy­po­mnieć, że mózg składa się z co naj­mniej 100 mi­liardów komórek, a jego ak­tyw­ność po­le­ga przede wszyst­kim na prze­ka­zy­wa­niu między nimi im­pulsów. Liczbę połączeń, którymi płyną te sy­gnały, wyraża się w try­lio­nach. Wewnątrz na­szych głów znaj­du­je się więc or­gan bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny, niż to so­bie wy­obrażamy, a na­wet niż możemy so­bie wy­obrazić. Bo prze­cież to również on bun­tu­je się prze­ciw­ko trak­to­wa­niu świa­do­mości wyłącznie jako swo­je­go wy­two­ru i spra­wia, że tak wie­lu lu­dzi po­strze­ga ją jako odrębny byt, na­zy­wa­ny najczęściej duszą. Jej ist­nie­nia – tak jak ist­nie­nia Boga – nie sposób po­twier­dzić ani za­ne­go­wać me­to­da­mi na­uko­wy­mi. Bez od­po­wie­dzi po­zo­sta­je również py­ta­nie: dla­cze­go mózg tak upar­cie bro­ni się przed uzna­niem, że wszyst­ko, co zo­stało w nim za­pi­sa­ne, zni­ka de­fi­ni­tyw­nie wraz z jego śmier­cią. Jeśli świa­do­mość jest tyl­ko funkcją wy­so­ko zor­ganizowanej ma­te­rii, to w jaki sposób i po co ukształtowało się w niej przeświad­cze­nie, że ma­te­rię ożywia nieśmier­tel­ny, du­cho­wy pier­wia­stek? Na­tu­ra­liści, którzy wy­klu­czają ist­nie­nie ja­kich­kol­wiek bytów nad­przy­ro­dzo­nych, twierdzą, że nastąpiło to także w wy­ni­ku ewo­lu­cji, gdyż wia­ra w boską opiekę i własną nieśmier­tel­ność zmniej­szała po­czu­cie za­grożenia, skłaniała do współdziałania i poświęca­nia się dla in­nych, a to sprzy­jało pro­ce­so­wi przekazywa­nia genów w obrębie ga­tun­ku i jego za­cho­wa­niu. Wy­znaw­cy tej teo­rii (m.in. R. Daw­kins) pa­ra­dok­sal­nie wy­dają nią wy­rok na sa­mych sie­bie, gdyż su­ge­rują, że lu­dzie wierzący w nieśmier­tel­ność swej du­szy le­piej do­sto­so­wują się do wa­runków, w ja­kich przyszło im żyć, a za­tem mają większe szan­se prze­trwa­nia niż ci, którzy od­rzu­cają wszelką re­li­gię. Pośred­nio po­twier­dza to fran­cu­ski fi­lo­zof Frédéric Le­no­ir, który w Me­ta­mor­fo­zach Boga za­uważa, że w cza­sach glo­ba­li­za­cji następuje od­cho­dze­nie od kościołów zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nych, ale wca­le nie przy­by­wa ate­istów: „Je­steśmy świad­ka­mi swo­istej re­wo­lu­cji ko­per­ni­kańskiej w świa­do­mości re­li­gij­nej. Łatwość podróżowa­nia, prze­kaz te­le­wi­zyj­ny, ciągłe spo­tka­nia z ludźmi in­nych wy­znań po­wo­dują za­nik po­czu­cia pew­ności, że dzie­dzi­czo­na po ro­dzi­cach i prze­kazywana przez in­sty­tu­cje re­li­gia jest je­dyną praw­dziwą. Co­raz częściej z różnych tra­dy­cji wy­bie­ra się to, co da­nej oso­bie naj­bar­dziej od­po­wia­da. Zwłasz­cza w Eu­ro­pie następuje prze­cho­dze­nie od Boga oso­bo­we­go do bez­oso­bo­wej bo­skości ro­zu­mia­nej jako nie­pojęta siła, ener­gia; od do­gmatów, które mówią, w co i jak wie­rzyć, do szu­ka­nia bez­pośred­nie­go kon­tak­tu i oso­bi­ste­go od­czu­wa­nia bo­skości”. Wszyst­kie te prze­mia­ny za­chodzą w świa­do­mości, która nie­za­leżnie od tego, kogo uzna za swe­go twórcę – du­cha czy ma­te­rię – chce lub musi w nie­go wie­rzyć.

Czy człowiek ma wolną wolę?

To teo­lo­gicz­ne py­ta­nie można również wy­ra­zić w języku neu­ro­bio­lo­gii: czy mózg kształtuje za­cho­wa­nie człowie­ka, czy za­cho­wa­nie człowie­ka de­cy­du­je o pra­cy mózgu? Ba­da­nia pro­wa­dzo­ne pod kie­run­kiem prof. Ja­me­sa Bla­ira z Uni­ver­si­ty Col­le­ge Lon­don wy­ka­zały, że w mózgach pia­nistów bar­dziej ak­tyw­ne i roz­bu­do­wa­ne są ośrod­ki od­po­wie­dzial­ne za ru­chy dłoni, taksówka­rzy – za orien­tację prze­strzenną, ma­te­ma­tyków – za myśle­nie abs­trak­cyj­ne. Nie po­zwo­liły jed­nak stwier­dzić, czy były to ce­chy wro­dzo­ne, czy po­wstały w następstwie wy­ko­ny­wa­nej pra­cy. A na­wet gdy­by po­zwo­liły, byłoby to jesz­cze za mało, by uznać, że ludz­ki los jest przesądzo­ny i za­pi­sa­ny w ge­nach, mózgu czy wy­ro­kach Opatrz­ności. An­giel­ski fi­lo­zof Do­nald Mac­kay za­pro­po­no­wał prze­pro­wa­dze­nie następującego eks­pe­ry­men­tu. Wy­obraźmy so­bie, że na­uka po­znała już wszyst­kie reguły rządzące za­cho­wa­niem człowie­ka i może je dokład­nie prze­wi­dy­wać. Ucze­ni wiedzą więc do­sko­na­le, że dzi­siaj wie­czo­rem będziesz oglądać te­le­wizję. Prze­ka­zują tę in­for­mację oso­bom z two­je­go oto­cze­nia, które dzięki temu też nie mają wątpli­wości, że to zro­bisz. I fak­tycz­nie, po za­pad­nięciu zmro­ku zasiądziesz przed od­bior­ni­kiem. Co się jed­nak wy­da­rzy, jeśli ktoś z wta­jem­ni­czo­nych szep­nie ci, że zgod­nie z nie­zbi­ty­mi pra­wa­mi lo­gi­ki mu­sisz się wie­czo­rem wpa­try­wać w te­le­wi­zor? Przez czystą prze­korę pójdziesz na spa­cer. I tą jedną de­cyzją pod­ważysz całą na­ukową wszech­wiedzę. Gdy­by ludz­kie de­cyzje były je­dy­nie efek­tem re­ak­cji elek­tro­che­micz­nych w mózgu, ta­kie za­cho­wa­nie nie wcho­dziłoby w grę. Po wpro­wa­dze­niu do mózgu określo­nych da­nych wy­nik jego ro­zu­mo­wa­nia byłby przesądzo­ny. Dzie­je się in­a­czej, gdyż mózg do­ko­nu­je według nie­zna­nych kry­te­riów se­lek­cji prze­ka­zy­wa­nych mu przez zmysły in­for­macji – kie­dy czy­tasz ten tekst, twój umysł re­je­stru­je tyl­ko niektóre za­war­te w nim treści, a także ob­ra­zy czy dźwięki do­chodzące z oto­cze­nia. Po dru­gie od razu do­ko­nu­je ich war­tościo­wa­nia – już w trak­cie lek­tu­ry oce­niasz, czy ar­ty­kuł jest cie­ka­wy czy nud­ny, mądry czy głupi. Po trze­cie „sa­mo­wol­nie” de­cy­du­je, co z prze­ka­za­ny­mi mu in­for­macjami będzie się działo da­lej – nie je­steś w sta­nie prze­wi­dzieć, co z czy­ta­ne­go tek­stu za­pa­miętasz, może nic, może jakąś myśl, a może w ogóle za­po­mnisz, że miałeś w ręku tę książkę. Wszyst­kie te dy­le­ma­ty roz­strzy­gnie za cie­bie twój mózg. A co w ta­kim ra­zie z wolną wolą, która wy­ma­ga świa­do­me­go po­dej­mo­wa­nia de­cyzji? Na­uka nie udzie­la na to jed­no­znacz­nej od­po­wie­dzi, więc nie po­zo­sta­je nic in­ne­go jak sa­me­mu zde­cy­do­wać, czy się w nią wie­rzy, czy nie. Możliwość do­ko­na­nia tego wy­bo­ru ozna­cza, że chy­ba jed­nak ją mamy.

DO CZE­GO SŁUŻY UMYSŁ?

Zgod­nie z teo­rią ewo­lu­cji, głównym za­da­niem mózgu jest od­bie­ra­nie i prze­ka­zy­wa­nie do oto­cze­nia in­for­ma­cji niezbędnych do prze­trwa­nia i za­cho­wa­nia ga­tun­ku. Jego re­ak­cje umożli­wiają więc zwierzętom wza­jem­ne ko­mu­ni­ko­wa­nie się w celu pro­kre­acji, uni­ka­nie za­grożeń, zdo­by­wa­nie pożywie­nia itp. Człowie­ko­wi też, ale czy tyl­ko? Zdol­ność od­bie­ra­nia dźwięków z całą pew­nością jest przy­dat­na do od­bie­ra­nia sy­gnałów o nie­bez­pie­czeństwie czy obec­ności w po­bliżu osob­ni­ka in­nej płci, cze­mu jed­nak służy umiejętność układa­nia ich w sym­fo­nie? Dłoń ukształtowała się, by sku­tecz­niej ma­ni­pu­lo­wać przed­mio­ta­mi ważnymi do przeżycia, ale czy także po to, by trzy­mać pędzel i na­ma­lo­wać zbędną prze­cież dla za­cho­wa­nia ga­tun­ku Homo sa­piens Ostat­nią Wie­czerzę lub wy­rzeźbić posąg Da­wi­da?

Bry­tyj­ski an­tro­po­log Ni­cho­las Hum­ph­rey w Soul Se­ar­ching (Po­szu­ki­wa­nie du­szy) po­sta­wił tezę, że „nasi pra­przod­ko­wie po­trze­bo­wa­li do prze­trwa­nia umiejętności nie­wie­le od­bie­gających od zwierzęcych. Ludz­ki mózg ewo­lu­ował więc bar­dziej jako or­gan re­li­gij­ny niż ko­mu­ni­ka­cyj­ny, by nadać sens życiu i temu, co ota­cza człowie­ka”. Czy ta, właściwa tyl­ko jed­ne­mu ga­tun­ko­wi, umiejętność była – jak chcą tego ra­dy­kal­ni ewo­lu­cjo­niści, w tym Ri­chard Daw­kins, au­tor be­st­sel­le­ra Bóg uro­jo­ny – je­dy­nie efek­tem śle­pe­go przy­pad­ku i nie­pod­le­gających żad­nym regułom mu­ta­cji ge­ne­tycz­nych? Scep­ty­cy od­po­wia­dają, że ewo­lu­cja jest ślepa, ale nie roz­rzut­na. Po co więc wy­po­sażyła ludz­ki mózg w zdol­ności, które w na­tu­rze nie są do ni­cze­go przy­dat­ne: po­czu­cie es­te­ty­ki, wrażliwość mo­ralną, po­trzebę po­szu­ki­wa­nia i sze­rze­nia praw­dy, a przede wszyst­kim w nie­od­partą żądzę do­wie­dze­nia się, dla­cze­go py­ta­my dla­cze­go?

Ka­zi­mierz Pyt­ko

Re­por­tażysta. Współpra­cow­nik „Fo­cu­sa” i „Fo­cu­sa Hi­sto­ria”. Lau­re­at Na­gro­dy Ki­sie­la.Tri­ki psy­chi­ki

Psy­cho­lo­dzy twierdzą, że in­te­li­gen­cja jest tyl­ko w części na­by­ta. Dużo zależy od śro­do­wi­ska i od tego, czy dba­my o to, żeby się roz­wi­jać.

au­tor­ka Mag­da Go­dlew­ska

Półtora li­tra wody, 130 gramów białek, 95 gramów tłuszczów i nie­co soli mi­ne­ral­nych to z po­zo­ru pro­sty prze­pis na ga­la­retkę, która jest naj­bar­dziej skom­pli­ko­wa­nym two­rem na świe­cie. Nic, co zo­stało wy­na­le­zio­ne, na­wet w połowie nie dorównu­je ludz­kie­mu mózgo­wi.

Tony Bu­zan, eks­pert w dzie­dzi­nie ucze­nia się, opi­su­je go tak: „Nasz mózg składa się z bi­lio­na komórek mózgo­wych. Każda przy­po­mi­na nie­zwy­kle złożoną ośmior­niczkę. Ma swój śro­dek i wie­le roz­gałęzień, a każde odgałęzie­nie w wie­lu punk­tach sty­ka się z in­ny­mi. Każda z tych mi­liardów komórek mózgo­wych jest potężniej­sza i bar­dziej skom­pli­ko­wa­na niż większość kom­pu­terów. Każda łączy się z dzie­siątka­mi in­nych, po­dob­nych so­bie komórek. Wszyst­kie prze­syłają so­bie na­wza­jem in­for­ma­cje. Na­zwa­no to »za­cza­ro­wa­nym splo­tem«, najbar­dziej skom­pli­ko­waną i naj­piękniejszą z ist­niejących rze­czy”.

Aż 95 proc. wie­dzy o mózgu po­cho­dzi z ostat­nich 20 lat, jed­nak nadal nie wie­my wszyst­kie­go na te­mat jego nie­sa­mo­wi­tych możliwości. „Nie ma jak dotąd człowie­ka, który po­tra­fiłby wy­ko­rzy­stać cały po­ten­cjał swe­go mózgu” – twier­dzi ro­syj­ski neu­rop­sy­cho­log Petr K. Ano­khin. Na szczęście ist­nie­je kil­ka me­tod, dzięki którym można mózg roz­wi­jać: po­pra­wić kon­cen­trację, szyb­kość ucze­nia się, sa­mo­kon­trolę, spo­strze­gaw­czość, zwiększyć kre­atyw­ność oraz po­zy­tyw­ne myśle­nie.

Umysł skon­cen­tro­wa­ny

Nie tyl­ko bi­cep­sy rosną po od­po­wied­nim tre­nin­gu. Kora mózgo­wa w miej­scach od­po­wie­dzial­nych za po­dej­mo­wa­nie de­cy­zji, zdol­ność kon­cen­tra­cji i pamięć krótko­tr­wałą jest grub­sza u osób, które me­dy­tują re­gu­lar­nie od co naj­mniej dzie­więciu lat. Mózg uczy się przez całe życie, a ob­sza­ry kory od­po­wied­nio „ćwi­czo­ne” zwiększają swoją objętość przez wy­twa­rza­nie do­dat­ko­wych wy­pu­stek komórek ner­wo­wych (zja­wi­sko to na­zy­wa­my pla­stycz­nością mózgu). Tym sa­mym są efek­tyw­niej­sze w działaniu.

Ba­da­nia bry­tyj­skich na­ukowców wy­ka­zały, że me­dy­ta­cja może być również świet­nym le­kar­stwem na skut­ki bez­sen­ności – odświeża mózg tak samo jak sen. Oso­by ba­da­ne po 40 mi­nu­tach me­dy­to­wa­nia wy­ko­ny­wały za­da­nie wy­ma­gające kon­cen­tra­cji le­piej niż oso­by, które przez ten sam czas czy­tały. Kie­dy oso­by me­dy­tujące „za­rwały noc” przed ba­da­niem, wy­ni­ki po­zo­sta­wały bez zmian. War­to za­zna­czyć, że uczest­ni­cy eks­pe­ry­men­tu prak­ty­ko­wa­li me­dy­tację po raz pierw­szy w życiu, co po­ka­zu­je, że nie po­trze­ba dużego doświad­cze­nia, by osiągnąć od­po­wied­nie re­zul­ta­ty.

Wie­le in­nych badań udo­wod­niło, że me­dy­ta­cja uspraw­nia pracę mózgu. Prof. Ri­chard Da­vid­son z Uni­ver­si­ty of Wi­scon­sin zba­dał za­pis ak­tyw­ności mózgów kil­ku­dzie­sięciu bud­dyj­skich mnichów (w trak­cie eks­pe­ry­men­tu nie me­dy­to­wa­li) i oka­zało się, że ich mózgi wy­twa­rzały fale gam­ma wy­so­kiej często­tli­wości, świadczące o emo­cjach i zwiększo­nej kon­cen­tra­cji. Z ko­lei dr Oli­via Car­ter z Ha­rvard Uni­ver­si­ty prze­ba­dała bud­dyj­skich mnichów, z których niektórzy prak­ty­ko­wa­li me­dy­tację już kil­ka­dzie­siąt lat. Poka­zała im ob­ra­zek wy­ko­rzy­stujący złudze­nie optycz­ne, w którym można do­strzec starą albo młodą ko­bietę – nig­dy dwie jed­no­cześnie. Oka­zało się, że mni­si ci kon­tro­lo­wa­li stan swo­je­go umysłu i kon­cen­tro­wa­li się na jed­nym ob­ra­zie, a nie „ska­ka­li” z jed­ne­go na dru­gi, jak oso­by nie­me­dy­tujące.

Dzięki me­dy­ta­cji można też do­strzec więcej umy­kających nam szczegółów. Mózg nie może przyjąć jed­no­cześnie wie­lu bodźców, więc od­bie­ra­my tyl­ko je­den, a po­zo­stałe prze­chodzą nie­zau­ważone (zja­wi­sko to na­zwa­no „mru­gnięciem uwa­gi”). W ko­lej­nym eks­pe­ry­men­cie prof. Da­vid­son od­krył, że oso­by, które me­dy­tują, wy­chwy­tują więcej bodźców i – jak po­ka­zały od­czy­ty EEG – zużywają na to mniej ener­gii.

Me­dy­ta­cja wy­ma­ga dys­cy­pli­ny wewnętrznej, a z tym wie­le osób ma pro­ble­my. Dla­te­go możemy wspomóc się tech­no­lo­gią, która pomoże zy­skać większą spraw­ność in­te­lek­tu­alną dzięki tzw. bio­lo­gicz­ne­mu sprzężeniu zwrot­ne­mu (ang. bio­fe­ed­back).

Bądź jak Adam Małysz

Meto­da ta po­le­ga na in­for­mo­wa­niu człowie­ka o prze­bie­gu i pa­ra­me­trach ja­kiejś czyn­ności fi­zjo­lo­gicz­nej. Dzięki temu można się na­uczyć, jak używać sy­gnałów płynących z or­ga­ni­zmu i świa­do­mie mo­dy­fi­ko­wać np. fale mózgo­we czy opór elek­trycz­ny skóry, a co za tym idzie – po­pra­wić kon­dycję in­te­lek­tu­alną, obniżyć po­ziom stre­su. Bio­fe­ed­back opra­co­wa­no na po­trze­by astro­nautów NASA. Do me­dy­cy­ny kli­nicz­nej tra­fił wie­le lat później i wte­dy za­ob­ser­wo­wa­no jego ko­rzyst­ny wpływ na niektóre de­fi­cy­ty roz­wo­jo­we sfe­ry psy­chicz­nej i neu­ro­lo­gicz­nej.

Bio­fe­ed­back cie­szy się po­wo­dze­niem wśród osób zdro­wych, głównie wy­ko­nujących stre­sujące za­wo­dy: biz­nes­menów, ak­torów, wykładowców. Po­pra­wia kon­cen­trację, po­ma­ga opa­no­wać stres i wy­ci­szyć ne­ga­tyw­ne emo­cje. Dr Jan Ble­charz, psy­cho­log z Aka­de­mii Wy­cho­wa­nia Fi­zycz­ne­go w Kra­ko­wie, przy­zna­je, że me­to­da ta jest wy­ko­rzy­sty­wa­na pod­czas tre­nin­gu skoczków nar­ciar­skich i w istot­ny sposób przy­czy­niła się do suk­ce­su Ada­ma Małysza. Po­mogła mu wy­ci­szać się i sku­piać przed za­wo­da­mi, co dla spor­tow­ca ma ogrom­ne zna­cze­nie.

Zaj­mująca się bio­fe­ed­bac­kiem psy­chia­tra Alek­san­dra Lam­par­ska-War­chal­ska prze­strze­ga jed­nak przed myśle­niem, że jest to me­to­da do­bra dla wszyst­kich. „Ja nig­dy nie po­le­cam bio­fe­ed­bac­ku jako pa­na­ceum, tak jak cza­sa­mi su­ge­ru­je pra­sa czy in­for­ma­cje na niektórych stro­nach in­ter­ne­to­wych. W me­dy­cy­nie musi być za­cho­wa­na ko­lej­ność działań, naj­pierw wy­wiad, ba­da­nie pa­cjen­ta, dia­gno­za le­kar­ska, psy­cho­lo­gicz­na, po­tem plan te­ra­peu­tycz­ny, gdzie BFB, o ile nie ma prze­ciw­wska­zań, jest jedną z wie­lu me­tod”, wyjaśnia.

Re­lak­sujące fa­lo­wa­nie

Naj­bar­dziej zna­ny jest bio­fe­ed­back EEG (elek­tro­en­ce­fa­lo­gra­ficz­ny). Ludz­ki mózg emi­tu­je fale o różnych często­tli­wościach – del­ta, the­ta, alfa, beta. W zależności od sta­nu na­szej świa­do­mości jed­na z nich prze­waża. W bio­fe­ed­backu naj­ważniej­sze są fale alfa, po­ja­wiające się w sta­nie re­lak­su. Le­karz wi­dzi je w for­mie wy­kre­su, na­to­miast pa­cjent podłączo­ny do urządze­nia wi­dzi coś w ro­dza­ju pro­stej gry wi­deo: lecący sa­mo­lot, po­ru­szającą się kulę, jadący sa­mochód. Pa­cjent ste­ru­je obiek­tem nie­ja­ko siłą woli – sa­mo­lot leci wyżej, gdy kon­cen­tra­cja jest do­bra, na­to­miast w chwi­lach roz­pro­sze­nia uwa­gi – obniża lot. Może występować również sy­gnał dźwiękowy – przy­jem­ny przy „suk­ce­sie”, a nieprzy­jem­ny przy „porażce”. W ten sposób mózg uczy się, jak osiągać „stan alfa”.

Bio­fe­ed­back EEG może być sto­so­wa­ny przez oso­by zdro­we, dzie­ci i do­rosłych (by po­pra­wić kon­dycję umysłową). Ta me­to­da wspo­ma­ga też le­cze­nie za­bu­rzeń psy­cho­so­ma­tycz­nych, chorób neu­ro­lo­gicz­nych i psy­chicz­nych, np. stanów lęko­wych, natręctw, de­pre­sji, ze­społu chro­nicz­ne­go zmęcze­nia; jest wy­ko­rzy­sty­wa­na w te­ra­pii nad­po­bu­dli­wości psy­cho­ru­cho­wej, za­bu­rzeń pro­ce­su ucze­nia się, dys­lek­sji, za­bu­rzeń za­cho­wa­nia.

Ważne, by tre­nin­gi prze­cho­dzić w spe­cja­li­stycz­nych placówkach pod okiem pro­fe­sjo­na­listów. „War­to za­pi­sać się na pierw­szy tre­ning z le­ka­rzem, aby usta­lił, czy nie ma prze­ciw­wska­zań do BFB. Nie­po­ro­zu­mie­niem jest te­ra­pia pro­wa­dzo­na przez niepro­fe­sjo­na­listów. Tre­nin­gi po­wi­nien nad­zo­ro­wać le­karz elek­tro­en­ce­fa­lo­gra­fi­sta, a pro­wa­dzić prze­szko­lo­ny te­ra­peu­ta, w in­nym przy­pad­ku tre­ning może przy­nieść więcej szko­dy niż pożytku, nie­umiejętnie pro­wa­dzo­ny może wywołać np. na­pad pa­dacz­ko­wy”, tłuma­czy dr Lam­par­ska-War­chal­ska.

Pa­le­ta pa­ra­metrów

EEG to nie­je­dy­na me­to­da, którą można wy­ko­rzy­stać w bio­lo­gicz­nym sprzężeniu zwrot­nym. W bio­fe­ed­bac­ku EMG (elek­tro­mio­gra­ficz­nym) zakłada się, że napięcie mięśnio­we wska­zu­je na stres. Urządze­nie wy­chwy­tu­je elek­trycz­ne sy­gnały z mięśni, a pa­cjent na pod­sta­wie zro­zu­miałego dla nie­go bodźca wi­zu­al­ne­go (np. za­pa­lającej się żarówki) uczy się świa­do­me­go na­pi­na­nia i roz­luźnia­nia po­szczególnych grup mięśnio­wych.

Bio­fe­ed­back uczy świa­do­mie mo­dy­fi­ko­wać funk­cje or­ga­ni­zmu, które nor­mal­nie nie są kon­tro­lo­wa­ne świa­do­mie.

Naj­bar­dziej czułą me­todą jest bio­fe­ed­back GSR (ga­lva­nic skin re­spon­se) lub BSR (ba­sal skin re­spon­se), który mie­rzy elek­trycz­ny opór skóry, zmie­niający się w zależności od ogólne­go po­bu­dze­nia współczulne­go układu ner­wo­we­go. Jest po­le­ca­ny oso­bom zdro­wym dla po­pra­wy kon­cen­tra­cji, pa­no­wa­nia nad emo­cja­mi i re­lak­sa­cji. W me­dy­cy­nie po­ma­ga mo­ni­to­ro­wać prze­bieg psy­cho­te­ra­pii, le­cze­nia nad­ciśnie­nia, dy­cha­wi­cy oskrze­lo­wej, wzmożonej po­tli­wości.

Apa­rat do bio­fe­ed­bac­ku od­de­cho­we­go składa się z czuj­ni­ka mierzącego rytm i długość wy­dechów (wy­ni­ki ob­ra­zo­wa­ne są za po­mocą krzy­wej i zmie­niającego się dźwięku). Tre­ning po­ma­ga opa­no­wać naj­lepszą tech­nikę od­de­chową, która po­pra­wia funk­cjo­no­wa­nie or­ga­ni­zmu i zdol­ność re­lak­sa­cji. Sto­su­je się go u pa­cjentów z pa­daczką, cho­ro­ba­mi układu od­de­cho­we­go i układu krążenia.

Bio­fe­ed­back tem­pe­ra­tu­ro­wy (punkt po­mia­ru to opusz­ki palców) uczy re­lak­su (tem­pe­ra­tu­ra skóry zależy m.in. od sta­nu psy­chicz­ne­go). Wy­ko­rzy­stu­je się go do le­cze­nia nie­do­krwie­nia kończyn, w cho­ro­bie reu­ma­tycz­nej, ast­mie. Ce­lem jest osiągnięcie tem­pe­ra­tu­ry wyższej niż fi­zjo­lo­gicz­na.

Od­mianą tej ostat­niej me­to­dy jest bio­fe­ed­back HEG (he­mo­en­ce­fa­lo­gra­ficz­ny), w którym mie­rzy się tem­pe­ra­turę głowy lub zmia­ny spek­trum pod­czer­wie­ni emi­to­wa­nej przez przepływającą krew (ko­lor czer­wo­ny ozna­cza na­tle­nie­nie krwi). To sprzężenie zwrot­ne wspo­ma­ga kon­cen­trację oraz tre­ning pa­cjentów z ADD, ADHD i au­ty­zmem.

Nie mylić z te­ra­pią

Na ryn­ku po­ja­wiły się fir­my pro­du­kujące przyrządy do bio­fe­ed­bac­ku do do­mo­we­go użytku, które są re­kla­mo­wa­ne jako urządze­nia zwiększające IQ i pew­ność sie­bie. O niektórych mówi się, że po­zwa­lają osiągać fan­ta­stycz­ne efek­ty, jak głębo­kie sta­ny hip­no­tycz­ne, wi­dze­nie na od­ległość, od­by­wa­nie podróży do po­przed­nie­go życia lub zdo­by­cie in­nych pa­rap­sy­chicz­nych umiejętności. Spe­cja­liści zga­dzają się co do tego, że urządze­nia te po­pra­wiają pew­ne funk­cje po­znaw­cze, jak uwa­ga, pamięć, szyb­kość re­ak­cji, jed­nak nie wtłaczają do móz­gu cze­goś, cze­go tam nie ma. Żadne ba­da­nia na­uko­we nie po­twier­dzają fan­ta­sma­go­rycz­nych opisów. Poza tym do­mo­we urządze­nia nie mają wszyst­kich pa­ra­metrów urządzeń pro­fe­sjo­nal­nych, a nie są obsługi­wa­ne przez spe­cja­listów. „BFB to przede wszyst­kim człowiek, który umiejętnie pro­wa­dzi te­ra­pię, umie ją zmo­dy­fi­ko­wać w zależności od in­dy­wi­du­al­nych po­trzeb oraz zmian za­chodzących u pa­cjen­ta w trak­cie ko­lej­nych tre­ningów. Do­mo­wa przy­staw­ka do kom­pu­te­ra może być atrak­cyjną formą spędza­nia cza­su dla osób zdro­wych, nie należy jej jed­nak mylić z te­ra­pią bio­fe­ed­bac­ku”, mówi dr Lam­par­ska-War­chal­ska.

Bio­fe­ed­back bywa łączo­ny z in­ny­mi tech­ni­ka­mi re­lak­sa­cyj­ny­mi. Jedną z nich jest mu­zy­ko­te­ra­pia, która po­ma­ga ure­gu­lo­wać napięcie psy­cho­fi­zycz­ne, uspraw­nić umysł i po­pra­wić ko­mu­ni­kację.

I usłyszysz więcej

W la­tach 50. XX wie­ku dr Al­fred To­ma­tis wy­ko­rzy­sty­wał mu­zykę w pra­cy z dziećmi z za­bu­rze­nia­mi mowy i ko­mu­ni­ka­cji. Na pod­sta­wie swo­ich doświad­czeń sfor­mułował pra­wo, które brzmi: „Głos za­wie­ra je­dy­nie te często­tli­wości, które usłyszy ucho”. Jeśli zmo­dy­fi­ku­je­my sposób słucha­nia, do­pro­wa­dzi to jed­no­cześnie do zmian w głosie – wszak uczy­my się mówić czy śpie­wać, głównie słuchając głosów in­nych osób.

Mu­zy­ko­te­ra­pii można pod­da­wać człowie­ka jesz­cze przed na­ro­dze­niem. Dźwięki mogą też pomóc mat­ce odprężyć się po po­ro­dzie i nawiązać kon­takt z dziec­kiem, które właśnie przyszło na świat.

Dr To­ma­tis za­uważył też, że dźwięki wy­so­kiej często­tli­wości po­bu­dzają nasz umysł, te o ni­skiej – wywołują zmęcze­nie. Jeśli mózg jest „nałado­wa­ny” wy­so­ki­mi dźwiękami, łatwiej się skon­cen­tro­wać, zro­zu­mieć, za­pa­miętać. Za­ob­ser­wo­wał też ko­rzyst­ne działanie mu­zy­ki Mo­zar­ta na ak­tyw­ność układu ner­wo­we­go – wy­ni­kać ma ono głównie z tego, że mu­zy­ka tego kom­po­zy­to­ra za­wie­ra bo­ga­te spek­trum często­tli­wości, a więc jej słucha­nie wy­ma­ga większe­go „wysiłku” od na­szych neu­ronów. Utwo­ry Beetho­ve­na, Vi­val­die­go i Straus­sa oraz cho­rały gre­go­riańskie mają także działanie uspo­ka­jające, po­pra­wiające kon­cen­trację i re­du­kują lęk i stres.

Opra­co­wa­ny przez dr. To­ma­ti­sa tre­ning uwa­gi słucho­wej ma na celu wyćwi­cze­nie i uspraw­nie­nie zdol­ności słucha­nia. Po­le­ga na słucha­niu przez urządze­nie zwa­ne „elek­tro­nicz­nym uchem” dźwięków mu­zy­ki o różnych często­tli­wościach oraz własne­go głosu. Dzięki ta­kie­mu tre­ningowi następuje wzrost kon­cen­tra­cji i uwa­gi, zwiększe­nie zdol­ności języ­ko­wych i społecz­nych oraz kre­atyw­ności. Po­pra­wia się również sa­mo­po­czu­cie i zwiększa pew­ność sie­bie.

Efekt mar­ke­tin­gu

Dob­ro­czyn­ny wpływ wy­so­kich dźwięków, a co za tym idzie mu­zy­ki kla­sycz­nej na mózg, po­twier­dzi­li w 1993 roku Gor­don Shaw i Fran­ces Rau­scher z Uni­wer­sy­te­tu Ka­li­for­nij­skie­go. Udo­wod­ni­li, że stu­den­ci, którzy bez­pośred­nio przed te­sta­mi na wy­obraźnię prze­strzenną słucha­li mu­zy­ki Phi­li­pa Glas­sa, Pe­arl Jam i in­nych grup roc­ko­wych, uzy­ski­wa­li słab­sze wy­ni­ki niż ci, którzy słucha­li Schu­ber­ta, Men­dels­soh­na, a w szczególności Mo­zar­ta. Ze­sta­wie­nia jego utworów opra­co­wał te­ra­peu­ta Don Camp­bell – stały się one pod­stawą me­to­dy zwa­nej efek­tem Mo­zar­ta. Niektóre kom­po­zy­cje, zda­niem Camp­bella, zde­cy­do­wa­nie re­lak­sują, na­to­miast inne – sty­mu­lują (np. Al­le­gro mo­de­ra­to z II Kon­cer­tu Skrzyp­co­we­go). Ba­da­nia wy­ka­zały, że dzie­ci słuchające tych dru­gich kom­po­zy­cji znacz­nie szyb­ciej się uczą i po­tra­fią skon­cen­tro­wać na skom­pli­ko­wa­nych za­da­niach, zwiększa się też ich zdol­ność ana­li­tycz­ne­go myśle­nia i wy­obraźni prze­strzennej.

W książce Efekt Mo­zar­ta Camp­bell twier­dzi, że ta me­to­da po­zwa­la re­du­ko­wać stres, za­bu­rze­nia snu i lęki. Te­ra­peu­ci wy­ko­rzy­stują mu­zykę Mo­zar­ta w le­cze­niu epi­lep­sji, au­ty­zmu, dys­lek­sji, za­bu­rzeń emo­cjo­nal­nych, ADHD. Niektórzy do­wodzą, że na­wet ma­lu­chy w łonie mat­ki, słuchające mu­zyki poważnej, mają wyższe IQ i szyb­ciej się uczą. Nie ma jed­nak na ten te­mat zbyt wie­lu badań i większość na­ukowców pod­cho­dzi do „efek­tu Mo­zar­ta” scep­tycz­nie. Na pew­no me­to­da ta zro­biła ka­rierę ryn­kową: bez tru­du można dziś kupić spe­cjal­ne płyty czy po­zy­tyw­ki od­gry­wające me­lo­dyj­ki wiel­kie­go kom­po­zy­to­ra już dzie­ciom w kołysce.

Ucz się z ba­ro­kiem

Zasto­so­wa­nie w prak­ty­ce zna­lazła na­to­miast me­to­da szyb­kie­go ucze­nia się SALT (sug­ge­sti­ve-ac­ce­le­ra­ti­ve le­ar­ning and te­aching), zna­na też jako superle­ar­ning, stwo­rzo­na przez bułgar­skie­go psy­cho­lo­ga Geo­r­gi­ja Łaza­no­wa. Jego zda­niem ucze­nie po­win­no od­by­wać się w sta­nie głębo­kie­go odprężenia (stres blo­ku­je efek­tyw­ne za­pa­mięty­wa­nie). Na­uce sprzy­ja też mu­zy­ka ba­ro­ko­wa w tem­pie lar­go. Do jej struk­tu­ry, zda­niem Łaza­no­wa, do­pa­so­wują się puls, od­dech i fale mózgo­we, ak­ty­wi­zując mózg. Sku­tecz­ność ucze­nia się można zwiększyć, sto­sując tech­ni­ki afir­ma­cyj­ne (po­wta­rza­nie po­zy­tyw­nych stwier­dzeń na swój te­mat) oraz ćwi­cze­nia od­dechowe za­czerp­nięte z radża jogi. Ba­da­nia wy­ka­zały, że naj­bar­dziej in­ten­syw­ne przy­swa­ja­nie in­for­ma­cji następuje nie pod­czas wde­chu czy wy­de­chu, lecz w fa­zie wstrzy­ma­nia od­dechu. Zda­niem Łaza­no­wa, przy mu­zy­ce zdol­ność za­pa­mięty­wa­nia zwiększa się o 25 proc., na­to­miast zin­te­gro­wa­nie mu­zy­ki z od­dechem pod­no­si sku­tecz­ność aż o 87 proc.

Su­per­le­ar­ning, różnie mo­dy­fi­ko­wa­ny, jest wy­ko­rzy­sty­wa­ny w na­uce języków ob­cych. W wa­run­kach do­mo­wych nie daje tak spek­ta­ku­lar­nych efektów jak w gru­pach uczących się in­ten­syw­nie pod okiem te­ra­peu­ty, które za­pa­miętują do kil­ku­set słów w ciągu go­dzi­ny. Oso­by mające na­dzieję, że to ma­gicz­ny sposób na opa­no­wa­nie języka lub ma­te­riału do eg­za­mi­nu bez żad­ne­go wysiłku w ciągu kil­ku dni – za­wiodą się. Bez sys­te­ma­tycz­nej na­uki i ciężkiej pra­cy me­to­da ta daje ta­kie same efek­ty, jak spa­nie z książką pod po­duszką. Na niektórych ma też nie­prze­wi­dzia­ny wpływ – za­miast efek­tywnie się uczyć, odprężają się do tego stop­nia, że smacz­nie za­sy­piają…

Mag­da Go­dlew­ska
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: