Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Trylogja historyczna: Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski: Szkic krytyczny - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trylogja historyczna: Ogniem i mieczem, Potop, Pan Wołodyjowski: Szkic krytyczny - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 260 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. (TRZY PRZED­NIE FI­GU­RY SIEN­KIE­WI­CZOW­SKIEJ TRY­LO­GJI: ZA­GŁO­BA, WO­ŁO­DY­JOW­SKI I BA­SIA. – PO­SZCZE­GÓL­NA CHA­RAK­TE­RY­STY­KA TYCH FI­GUR. – ZA­GŁO­BA A FAL­STAFF. – SY­TU­ACJE I EPI­ZO­DY Z ZA­GŁO­BĄ. – "MAŁY RY­CERZ". – "HAJ­DU­CZEK". – WYŻ­SZOŚĆ BASI NAD HE­LE­NĄ" I OLEŃ­KĄ. – EPI­ZOD W NI­SZY KA­MIE­NIEC­KIEJ).

W sztu­ce sil­nie na­śla­dow­ni­czej, jaką jest po­wieść, za­rów­no współ­cze­sna jak hi­sto­rycz­na, naj­więk­szy efekt, na­strój, wra­że­nie wy­wo­łu­je przedew­szyst­kiem kre­acja ludz­ka – czło­wiek. Aby wy­pro­wa­dzić na jaw jego treść we­wnętrz­ną, od­two­rzyć przed nami jego mózg i ser­ce, po­wie­ścio­pi­sarz umyśl­nie ukła­da fa­bu­łę, stwa­rza dla bo­ha­te­ra swe­go roz­licz­ne sy­tu­acje, każe mu ko­chać lub nie­na­wi­dzieć, zdra­dzać albo być zdra­dza­nym, zwy­cię­żać lub zgi­nąć, uka­zu­jąc go co­raz to w in­nem oświe­tle­niu i po­śród roz­ma­itych oko­licz­no­ści. Sko­ro gama wzru­szeń, ja­kie wte­dy od­bie­ra­my, nie razi dy­so­nan­sem, a roz­strze­lo­ne rysy cha­rak­te­ry­stycz­ne z jed­ne­go wy­cho­dzą ogni­ska, na­ten­czas fi­gu­ra wy­da­je nam się na­kre­ślo­ną bez krzy­wizn w kon­tu­rach, żywą, prze­pro­wa­dzo­ną kon­se­kwent­nie i psy­cho­lo­gicz­nie uza­sad­nio­ną. Za­da­nie to na­le­ży do naj­waż­niej­szych i za­ra­zem do naj­trud­niej­szych w po­wie­ścio­pi­sar­stwie, a sto­pień wy­ko­na­nia jego sta­no­wi o war­to­ści dzie­ła i jest mia­rą zdol­no­ści ar­ty­sty pi­sa­rza. Ta­lent twór­czy Sien­kie­wi­czow­skiej epo­pei hi­sto­rycz­nej świe­ci wła­śnie w ca­łym bla­sku w do­sko­na­łych, z nie­po­rów­na­nem mi­strzo­stwem kre­ślo­nych ty­pach i cha­rak­te­rach, oraz w wiel­kiej po­my­sło­wo­ści stwa­rza­nia dla swych fi­gur ta­kich sy­ta­cji, któ­re świet­nie na­da­ją się do wy­to­cze­nia na jaw ca­łej ich tre­ści we­wnętrz­nej.

Wśród tłu­mu po­sta­ci ści­śle hi­sto­rycz­nych i ide­al­nych try­lo­gji Sien­kie­wi­czow­skiej, sto­ją na pierw­szym pla­nie pod wzglę­dem ory­gi­nal­no­ści po­my­słu i ar­ty­stycz­ne­go wy­ko­na­nia trzy świet­ne, do­sko­na­łe kre­acje: Za­gło­ba, Wo­ło­dy­jow­ski i Ba­sia. Jak u wszyst­kich nie­mal wiel­kich ma­la­rzy prze­szło­ści, tak i u Sien­kie­wi­cza, naj­pysz­niej­sze fi­gu­ry nie są wzię­te z kro­nik, lecz rzut­ką siłą fan­ta­zji rzu­co­ne na tło dzie­jo­we. Na oko­licz­ność tę daw­no już zwró­ci­ła uwa­gę kry­ty­ka, iż w utwo­rach hi­sto­rycz­nych gło­śni bo­ha­te­ro­wie dzie­jo­wi naj­czę­ściej znaj­du­ją zwy­cię­skich ry­wa­li fik­cyj­nych, sto­ją­cych ar­ty­stycz­nie nie­po­rów­na­nie od tam­tych wy­żej. Fakt ten świad­czy wy­mow­nie, że fan­ta­zja ar­ty­sty po­trze­bu­je w two­rze­niu przedew­szyst­kiem swo­bo­dy pra­wie nie­ogra­ni­czo­nej, że sta­ran­nie uni­ka kon­tro­li, rada ucie­ka w prze­szłość, aby na jej tle two­rzyć z naj­więk­szem po­wo­dze­niem wła­śnie ta­kich lu­dzi, któ­rych nig­dy nie było w rze­czy­wi­sto­ści.

To samo zja­wi­sko spo­ty­ka­my u Sien­kie­wi­cza. Na naj­wyż­szy szcze­bel jego twór­czo­ści pną się nie wiel­cy dzia­ła­cze dzie­jo­wi, lecz fi­gu­ry ide­al­ne, zaj­mu­ją­ce w hie­rar­chji spo­łecz­nej miej­sce pod­rzęd­ne, któ­re je­dy­nie ta­lent pi­sa­rza na plan pierw­szy wy­su­wa. O Za­gło­bie i Basi mil­czą kro­ni­ki, o Wo­ło­dy­jow­skim zaś gło­szą tak nie­wie­le, iż ma­łe­go ry­ce­rza za po­stać hi­sto­rycz­ną w żad­nym ra­zie uwa­żać nie moż­na. A prze­cież ta trój­ca gasi sobą po­sta­cie ta­kich Wi­śnio­wiec­kich, Chmiel­nic­kich, obu Ra­dzi­wił­łów, pod wzglę­dem ar­ty­stycz­nym stoi od nich wy­żej, wy­po­sa­żo­na przez au­to­ra w bo­gat­sze rysy cha­rak­te­ru, w więk­sze za­so­by du­cha. Fik­cyj­ne po­sta­ci są u Sien­kie­wi­cza bez­po­rów­na­nia żyw­sze, są wię­cej rze­czy­wi­ste od fi­gur, któ­rych na­zwi­ska i czy­ny za­pi­sa­ła hi­stor­ja. Tak pę­dzel ma­la­rza, ni­czem nie­krę­po­wa­ny w swych rzu­tach, jest zdol­ny wy­wo­łać więk­sze efek­ty świa­tła i ży­cia, niż gdy musi sto­so­wać się do wy­mia­rów ramy, jaką dla pi­sa­rza jest ma­ter­jał bio­gra­ficz­ny jego bo­ha­te­rów.

Z trzech przed­nich naj­do­sko­nal­szych kre­acji hi­sto­rycz­nych Sien­kie­wi­cza, pierw­sza – Za­gło­ba, jest przedew­szyst­kiem po­sta­cią ty­po­wą, i mimo całą swą wy­bit­ność i swoj­skość, po­sia­da wiel­kie wzo­ry w sztu­ce, pod­czas gdy Ba­sia i Wo­ło­dy­jow­ski, cha­rak­te­ry ro­dzi­me, na­wskroś ory­gi­nal­ne, nie mają so­bie po­krew­nych w ca­łym ob­sza­rze li­te­ra­tu­ry po­wszech­nej. Wszyst­kie te trzy fi­gu­ry kre­ślo­ne są z naj­więk­szym na­kła­dem ar­ty­zmu, na Jaki zdo­być się mógł po­tęż­ny ta­lent pi­sa­rza, i obok tego trak­to­wa­ne z całą mi­ło­ścią przed­mio­tu. Au­tor fo­ry­tu­je tę swo­ją sław­ną trój­kę, wśród tłu­mu po­sta­ci usta­wicz­nie w pierw­szym sta­wia ją sze­re­gu, nig­dy o niej nie za­po­mi­na i na­der wie­le sy­tu­acji stwa­rza nie­mal wy­łącz­nie dla Basi, Za­gło­by i Wo­ło­dy­jow­skie­go. A że na­tchnie­nie co do tych trzech kre­acji nig­dy go nie za­wo­dzi, a każ­de ich uka­za­nie się nie chy­bia efek­tu, to też tych dwo­je lu­dzi z ich swa­tem, ta para mał­żon­ków oraz jej druh sta­ry, ścią­ga szcze­gól­ną uwa­gę kry­ty­ka na sie­bie wśród bo­ga­tej a roj­nej ga­ler­ji Sien­kie­wi­czow­skich po­sta­ci.

Jan Onu­fry her­bu Wcze­le Za­gło­ba otrzy­mał prze­zwi­sko pol­skie­go Fal­staf­fa, choć Fal­staff z rów­ną słusz­no­ścią mógł­by być na­zwa­ny an­giel­skim Za­gło­bą. Po­mi­ja­jąc pra­wa star­szeń­stwa, kre­acja Sien­kie­wi­cza bo­gac­twem świet­nych ry­sów cha­rak­te­ry­sty­ki i mno­go­ścią sy­tu­acji, wśród któ­rych uka­zu­je się, prze­wyż­sza szek­spi­row­skie­go bo­ha­te­ra. Obie fi­gu­ry kre­ślo­ne są z rów­ną silą i wy­ra­zi­sto­ścią, lecz twór­ca "Ogniem i mie­czem" po­świę­cił w 13-tu to­mach swo­jej try­lo­gji bez­po­rów­na­nia wię­cej miej­sca Za­glo­bie, niż mógł to w kil­ku na­wet dra­ma­tach an­giel­ski po­eta uczy­nić dla Fal­staf­fa. Że zaś przy rów­nem na­prę­że­niu dwu sil twór­czych ta z nich osią­ga prze­wa­gę, któ­ra dzia­ła dłu­żej, że nad­to Sien­kie­wicz, ma­lu­jąc typ łga­rza i opo­ja, szczę­śli­wym wie­dzio­ny in­stynk­tem, nie po­zba­wił go pew­nych ry­sów szla­chet­nych, przez co pod­niósł ową po­stać nie­tyl­ko etycz­nie, lecz i ar­ty­stycz­nie, – moż­na prze­to i na­le­ży od­dać pierw­szeń­stwo pol­skie­mu ar­ty­ście przed an­giel­skim ol­brzy­mem co do tych dwu po­krew­nych so­bie kre­acji.

Za­gło­ba jest istot­nie po­ję­ty po Fal­staf­fow­sku, po­nie­waż ma z to­wa­rzy­szem księ­cia Hen­ry­ka bar­dzo wie­le wspól­nych ry­sów cha­rak­te­ru. Obaj są przedew­szyst­kiem lek­ko­myśl­ne dzia­dy, któ­rzy mło­dość na hu­lan­kach w naj­gor­szem spę­dzi­li to­wa­rzy­stwie; obaj fi­lu­ci i bez­czel­ni kłam­cy, któ­rzy, przy­ci­śnię­ci do muru, sia­nem się wy­krę­ca­ją; obaj zna­ko­mi­ci szer­mie­rze ję­zy­ka, szczwa­ne lisy tchó­rzem pod­szy­te, lu­bią­cy zjeść do­brze byle dużo, a zwłasz­cza wy­pić na cu­dzy ra­chu­nek; obaj wio­dą ży­cie cy­gań­skie bez ju­tra, ra­dzi umi­zga­ją się do nie­wiast i cze­pia­ją się przedew­szyst­kiem lu­dzi, któ­rzy mają trzos peł­ny a ser­ce do­bro­dusz­ne; sy­ba­ry­ci o hul­taj­skim za­kro­ju, z ob­wi­słym brzu­chem i twa­rzą na­brzę­kłą, krzy­ka­cze z pi­jac­kim gło­sem, na­tręt­ni wy­zy­ski­wa­cze i cy­nicz­ni chwal­cy wła­snej oso­by, hersz­ty gał­ga­ner­ji i roz­pust­ni­cy – obaj zda­ją się być uoso­bie­niem wad i przy­war ludz­kich.

Lecz gdy tak po­ję­ty Fal­staff za­wsze po­zo­sta­je sobą i roz­wi­ja się kon­se­kwent­nie, Za­gło­bie, za­le­d­wie dał się nam po­znać w ogól­nym za­ry­sie i uka­zał twarz, istot­nie przy­po­mi­na­ją­cą ob­li­cze sła­wet­ne­go sir Joh­na, zda­rza się wy­pa­dek, drob­ny na­po­zór, lecz w ży­ciu jego sta­no­wią­cy chwi­lę prze­ło­mu.

W Czeh­ryń­skiej go­spo­dzie za­wią­zu­je sta­ry wy­ja­dacz bliż­szą zna­jo­mość z Ja­nem Skrze­tu­skim, wcho­dzi na­stęp­nie przez sto­su­nek z po­waż­nym na­miest­ni­kiem w to­wa­rzy­stwo lu­dzi ry­cer­skie­go ser­ca, a pod ich do­bro­czyn­nym wpły­wem za­cie­ra­ją się jego wady, jego za­le­ty wy­stę­pu­ją na jaw, cha­rak­ter ura­bia się stop­nio­wo, po­waż­nie­je, uszla­chet­nia, tak, iż w koń­cu pan Za­gło­ba wy­ra­sta na oby­wa­te­la po­wszech­nie sza­no­wa­ne­go, któ­ry tak wiel­ką po­sia­da w Rze­czy­po­spo­li­tej po­pu­lar­ność, tak ogrom­nem cie­szy się uzna­niem, iż li­czą się z nim moż­ni pa­no­wie, sam król rad go słu­cha, a nie­zna­nej bra­ci szlach­cie przed­sta­wia się z dumą i po­wa­gą: "Za­gło­ba sum", pe­wien nig­dy nie za­wo­dzą­ce­go efek­tu.

Z Fal­staf­fem dzie­je się in­a­czej. On przez cale ży­cie prze­by­wa w to­wa­rzy­stwie gam­ra­tek i hul­ta­jów, do śmier­ci jest cy­ni­kiem, prze­wy­bor­nym, gdy, na­le­żąc do noc­nej gra­bie­ży, krzy­czy po­dróż­nym w uszy: "ha, prze­klę­te pa­so­rzy­ty, nie­na­wi­dzi­cie mło­dzie­ży? da­lej­że po nich! mło­dzież po­trze­bu­je żyć tak­że!", jest wstręt­nym, kie­dy oka­le­cza tru­pa na polu wal­ki, w koń­cu że­bra­kiem, od­trą­co­nym przez kró­la Hen­ry­ka, któ­ry go już za to­wa­rzy­sza mieć nie chce. A gdy wresz­cie umie­ra, ma­ja­cząc w chwi­li agon­ji coś o ko­bie­tach i wi­nie, opła­ku­je go taki Pi­stol i Bar­dolf!

Lecz wła­śnie ta oko­licz­ność, iż w ży­ciu Fal­staf­fa nie­ma mo­men­tu zwrot­ne­go, jak to się zda­rza z Za­gło­bą, po­zwa­la kre­acji Szek­spi­row­skiej roz­wi­nąć się rów­no i kon­se­kwent­nie, bez wa­hań i zbo­cze­nia, po­zwa­la jej uro­snąć w po­stać jed­no­li­tą o cha­rak­te­rze przej­rzy­stym, pod­czas gdy Za­gło­ba, roz­po­czy­na­ją­cy pra­wie od pierw­sze­go wy­stę­pu nową kar­je­rę, tłu­mią­cy w so­bie czę­sto sta­re na­ło­gi, od­ra­dza­ją­cy się przez przy­wią­za­nie do osób ko­cha­nych, może nie­kie­dy ra­zić po­zor­ną sprzecz­no­ścią. Fal­staf­fem jesz­cze jest Za­gło­ba, gdy spi­ja w go­spo­dzie Czeh­ryń­skiej "przed­ni troj – niak" ze Skrze­tu­skim i ra­dzi w nim to­pić wszel­kie smut­ki, Fal­staf­fem jest, gdy cze­pia się Bo­hu­na i naj­bez­czel­niej wy­zy­sku­je po­czci­we­go Li­twi­na, Pod­bi­pię­tę; ale już od pierw­sze­go spo­tka­nia z He­le­ną pod wpły­wem obu­rze­nia na ta­tar­skie za­lo­ty osza­la­łe­go z bólu ko­za­ka bu­dzą się w sta­rym szlach­ci­cu in­stynk­ty po­czci­we, do­bra na­tu­ra bie­rze górę, i Za­gło­ba, po­mi­mo tchó­rzo­stwa, z na­ra­że­niem wła­sne­go ży­cia uj­mu­je się za bez­bron­ną dzie­wi­cą i wy­swo­ba­dza ją z rąk dra­pież­ni­ka.

Ko­bie­ta ra­tu­je mo­ral­nie Za­gło­bę i jest jego do­brym du­chem, cze­go w żad­nym ra­zie po­wie­dzieć nie moż­na o ta­kiej Do­ro­cie w sto­sun­ku do Fal­staf­fa. Fal­staff, ode­pchnię­ty przez mło­de­go Kró­la i po­zo­sta­wio­ny sa­me­mu so­bie, po­zo­sta­je też do koń­ca sobą i umie­ra jako cy­nicz­ny roz­pust­nik; Za­gło­bę po­ry­wa prąd wy­pad­ków i prze­obra­ża­ją lu­dzie. Wpraw­dzie za­sad­ni­cze rysy jego cha­rak­te­ru po­zo­sta­ją bez zmia­ny: tchórz­li­we­go uspo­so­bie­nia nig­dy po­zbyć się nie może, to też wiel­kich wo­jen "z przy­czy­ny tło­ku" uni­ka, nie zno­si wi­do­ku pu­stych na­czyń – z naj­głęb­sze­go odrę­twie­nia, gdy świat i lu­dzie dla nie­go są obo­jęt­ni, obu­dzić go zdo­ła tyl­ko omsza­ły gą­sio­rek, – w for­te­le za­wsze ob­fi­ty, w od­po­wie­dziach nie­sły­cha­nie cię­ty, pe­łen jo­wial­ne­go hu­mo­ru, czu­ły na wdzię­ki nie­wie­ście, kłam­ca na­ło­go­wy, wie­rzą­cy czę­sto we wła­sne zmy­śle­nia, lek­ko­myśl­ny mar­no­traw­ca cu­dze­go gro­sza, dla lam­pecz­ki wina lub mio­du go­to­wy po­spo­li­to­wać się z łycz­ka­mi lub na­wet chłop­stwem, za co gorz­kich musi słu­chać wy­rzu­tów od przy­ja­ciół, – lecz jak­że ro­śnie nam w oczach pan Za­gło­ba, jak na­bie­ra tak­tu i po­wa­gi, jak przy­wią­zu­je się do lu­dzi uczci­wych, jak pod wpły­wem wście­kło­ści i obu­rze­nia zdol­ny jest za­pa­no­wać na­wet nad swo­ją tchórz­li­wo­ścią i le­cieć na oślep po mar­twe zwło­ki za­bi­te­go dru­ha, jak umie ko­chać, po­świę­cać się, tę­sk­nić, nie opusz­czać przy­ja­ciół w po­trze­bie i wspie­rać ich po­cie­chą i radą!

Bie­głą ręką wiel­kie­go ar­ty­sty, z kon­se­kwen­cją głę­bo­kie­go psy­cho­lo­ga, ura­bia Sien­kie­wicz w oczach na­szych cha­rak­ter Za­gło­by, a wi­docz­ne zmia­ny, ja­kie się w du­szy jego od­by­wa­ją, są ko­niecz­nym wy­ni­kiem wy­pad­ków i oko­licz­no­ści, wśród któ­rych ten pol­ski Fal­staff po­ru­sza się i dzia­ła.

Jed­no z dwoj­ga: albo Za­gło­ba przy boku ta­kich ry­ce­rzy bez pla­my, jak Skrze­tu­ski, Wo­ło­dy­jow­ski, i Pod­bi­pię­ta, wśród krwa­wej za­wie­ru­chy wo­jen ko­zac­kich i chłop­skie­go bun­tu, mu­siał pod­nieść się mo­ral­nie i wy­szla­chet­nieć, albo po­wi­nien był opu­ścić nie­wła­ści­we dla sie­bie to­wa­rzy­stwo i przy­stać do ban­dy ło­trzy­ków. Za­gło­ba uczy­nił krok pierw­szy, gdyż na dru­gi, jego w grun­cie do­bra na­tu­ra wprost nie po­zwa­la­ła.

Owóż Sien­kie­wicz po­jął swą kre­ację głę­bo­ko po ludz­ku i po ludz­ku ją trak­to­wał, dla­te­go też fi­gu­ra Za­gło­by może wy­dać się teo­re­ty­kom-kry­ty­kom nie­zro­zu­mia­łą. Gdyż bio­rąc tem­pe­ra­ment i po­pę­dy Za­gło­by, jako dane, i roz­wi­ja­jąc je kon­se­kwent­nie, teo­re­tyk, ro­zu­mu­jąc a prio­ri, pchnął­by istot­nie ży­cie na­sze­go bo­ha­te­ra na Fal­staf­fow­skie tory, co mógł­by uczy­nić tyl­ko wśród zwy­czaj­nych oko­licz­no­ści ży­cia. Bu­rza, roz­sza­la­ła nad Ukra­iną, nie mo­gła nie po­rwać Czeh­ryń­skie­go miesz­kań­ca, ja­kim był Za­gło­ba, a na wi­dok klęsk woj­ny do­mo­wej umysł jego mu­siał spo­waż­nieć. Sien­kie­wicz nie chciał od­ry­wać swej przed­niej po­sta­ci od tła ogól­ne­go, nie wy­osob­niał jej też, prze­ciw­nie, zwią­zał jej dolę or­ga­nicz­nie z lo­sem ca­łe­go oto­cze­nia, przez co po­stać ta na­bra­ła, przy ca­łej swej wy­ra­zi­sto­ści, cech iście łu­dzą­cej praw­dy.

Z bo­gac­twem świet­nych ry­sów zna­mien­nych ar­cy­two­ru Sien­kie­wi­cza idzie w pa­rze mno­gość do­sko­na­le ob­my­śla­nych sy­tu­acji, wśród któ­rych au­tor uka­zu­je swe­go bo­ha­te­ra. Po­my­sło­wość, jaką w tym celu roz­wi­nął Sien­kie­wicz, jest zdu­mie­wa­ją­ca. Przy­tem ude­rza tu ta oko­licz­ność, iż, gdy zwy­kle głów­ny bo­ha­ter po­wie­ści lub dra­ma­tu po­sia­da w ak­cji je­den punkt kul­mi­na­cyj­ny, Za­gło­ba zda­je się być sy­tu­acyj­nie kil­ka razy u ze­ni­tu.

Wśród wiel­kiej licz­by wy­śmie­ni­tych po­my­słów wy­bór jest na­der trud­ny.

W sa­mej rze­czy, któ­re­mu z epi­zo­dów od­dać pierw­szeń­stwo? gdzie pan Za­gło­ba ry­su­je się naj­wy­bit­niej? Czy kie­dy upro­wa­dza He­le­nę, wie­dzie ją przez mo­rze bun­tu, nie­wy­czer­pa­ny w for­te­lach? czy kie­dy bro­ni się w chle­wie, jak bor­suk w ja­mie, przed ko­za­ka­mi Bo­hu­na? czy gdy zdo­by­wa pod Kon­stan­ty­no­wem cho­rą­giew, lub kie­dy jest na we­se­lu chłop­skiem, gdy w prze­bra­niu dzia­da z teo­r­ba­nem w ręku śpie­wa chło­pom dum­ki ukra­iń­skie? wma­wia w Ro­cha Ko­wal­skie­go po­kre­wień­stwo z sobą i sam w to z cza­sem świę­cie wie­rzy? czy kie­dy, ob­ra­ny re­gi­men­ta­rzem, z bu­ła­wą w ręku, woj­sko pod buń­czu­kiem lu­stru­je i panu Wo­ło­dy­jow­skie­mu mi­ło­ści­wie przy­rze­ka pro­tek­cję? gdy z klasz­to­ru pod­stę­pem ma­łe­go upro­wa­dza ry­ce­rza i wra­ca go świa­tu, lub na zam­ku war­szaw­skim pod­czas sztur­mu na­pa­da na dziw­ne mon­stra w klat­ce i, przez nie po­tur­bo­wa­ny, lęka się o swo­ją opin­ję? albo gdy po­zna­je się na far­bo­wa­nych li­sach pod­kanc­le­rze­go Ol­szow­skie­go i god­ną Uli­se­sa daje mu od­pra­wę; gdy panu Wo­ło­dy­jow­skie­mu swa­ta "haj­ducz­ka"; kie­dy mło­de­mu mał­żeń­stwu do­ra­dza trzy­mać się kupy i nie za­glą­dać Bogu w rę­ka­wy; kie­dy pod War­sza­wą woj­ska bun­tu­je i kryć się musi przed gnie­wem kró­lew­skim;

gdy na­sta­wia się księ­ciu Bo­gu­sła­wo­wi, lub wy­wo­dzi w pole Lu­bo­mir­skie­go mar­szał­ka; gdy dwo­ru­je so­bie z pana Pod­bi­pię­ty, po­drwi­wa z Sa­pie­hy, świe­ci baki Kró­lo­wi, opi­ja miesz­czan zba­ra­skich, zwo­dzi Bur­ła­ja, a po­tem go ści­na; – kie­dyż mamy wię­cej po­dzi­wiać tę prze­pysz­ną po­stać? w polu, czy w kom­na­cie, na ko­niu, czy przy pu­ha­rze, w kole ry­cer­skiem, czy przy bia­ło­gło­wach, w nie­bez­pie­czeń­stwie lub pod­czas try­um­fu, w ra­do­ści albo w przy­gnę­bie­niu?

Każ­dy epi­zod z Za­gło­bą to nowy try­umf pi­sa­rza, któ­re­go fan­ta­zja zda­je się być nie­wy­czer­pa­ną, hu­mor po­sia­dać skar­by nie­prze­bra­ne. To też jak pan Sa­pie­ha z góry już so­bie obie­cu­je roz­ko­sze, gdy mu los po­zwo­li ze­tknąć się z Za­gło­bą, tak czy­tel­nik rad jest każ­de­mu zja­wie­niu się pol­skie­go Uli­se­sa, pe­wien, iż wra­że­nie go nie mi­nie.

Wśród prze­ra­ża­ją­cych scen woj­ny do­mo­wej, oświe­co­nych krwa­wą luną po­ża­rów, zmę­czo­ne oczy z tę­sk­no­tą upa­tru­ją jo­wial­ną po­stać sta­re­go szlach­ci­ca, któ­ry po­sia­da nie­za­wod­ne an­ty­do­tum na smut­ki i roz­pacz samą. Za­gło­bę stwo­rzył Sien­kie­wicz pra­wem kon­tra­stu, jako prze­ciw­sta­wie­nie groź­nym po­sta­ciom Chmiel­nic­kie­go, Ra­dzi­wił­łów, Wi­śnio­wiec­kie­go, jako po­tęż­ny od­błysk ja­snej stro­ny ludz­kie­go ży­wo­ta na po­nu­rem tle strasz­nej ka­ta­stro­fy, wstrzą­sa­ją­cej pod­wa­li­na­mi mo­car­stwa;

on jest ko­niecz­nym czyn­ni­kiem ar­ty­stycz­nej rów­no­wa­gi wzru­szeń, Bez nie­go epo­pe­ja Sien­kie­wi­czow­ska hu­cza­ła­by mo­no­ton­nym gro­mem po­wszech­nej za­gła­dy.

Je­że­li Za­gło­ba po­krew­ny jest Fal­staf­fo­wi przez zna­mien­ne rysy cha­rak­te­ru i ogól­ny na­strój, je­że­li trze­ba było do­pie­ro sza­lo­ne­go prą­du wy­pad­ków, aby go wy­rwać z tej ka­łu­ży, w któ­rej nu­rza się sir John do koń­ca swej kar­je­ry; to jak­że róż­ni się od nie­go ra­so­wo! W ży­łach Szek­spi­row­skiej kre­acji pły­nie burz­li­wa krew an­glo-sak­soń­ska, wrą na­mięt­no­ści, któ­rych sta­rość nie zdo­ła­ła wy­stu­dzić, pod­czas gdy nasz bo­ha­ter jest przedew­szyst­kiem ty­po­wym szlach­ci­cem pol­skim, bez tem­pe­ra­men­tu, o na­tu­rze ła­god­nej i mięk­kiej. Oby­cza­jo­wo na­le­ża­ło­by Za­gło­bę za­li­czyć ra­czej do cza­sów sa­skich, a nie do epo­ki Wa­zów. Bez naj­mniej­sze­go zmy­słu po­li­tycz­ne­go, zwo­len­nik zło­tej wol­no­ści i anar­chji, obroń­ca pak­tów i li­be­rum veto, żar­li­wy ka­to­lik i nie­to­le­rant w re­li­gji, wy­so­ko ce­nią­cy klej­not szla­chec­ki i szcze­rze gar­dzą­cy lu­dem, w grun­cie nie­przy­ja­zny pa­nom, choć się rad przy nich wie­sza, z wy­so­kiem wy­obra­że­niem o po­wa­dze ma­je­sta­tu i uni­żo­ny słu­ga kró­la bez wła­dzy, pa­mię­ta­ją­cy przedew­szyst­kiem o za­spo­ko­je­niu gru­bych po­trzeb cie­le­snych, jest pan Za­gło­ba wła­ści­wie przed­sta­wi­cie­lem szlach­ty sej­mi­ko­wej z cza­sów upad­ku, świad­kiem roz­pu­sty Au­gu­sta Moc­ne­go i ma­tactw Brüh­la.

Za cza­sów Jana Ka­zi­mie­rza, bo­ga­tych w czy­ny bo­ha­ter­skie, gdy jesz­cze ogól szlach­ty ży­cie pę­dził wię­cej na ko­niu i w obo­zie, niź­li przy pu­ha­rze, moż­na uwa­żać Za­gło­bę je­dy­nie za zwia­stu­na zbli­ża­ją­cej się epo­ki po­wszech­ne­go roz­pa­sa­nia. Oko­licz­ność ta nie rzu­ca jed­nak naj­mniej­sze­go cie­nia na wy­so­ką, pierw­szo­rzęd­ną war­tość ar­ty­stycz­ną Sien­kie­wi­czow­skiej po­sta­ci, na­le­żą­cej bez­sprzecz­nie do wspa­nia­łej ga­ler­ji tych nie­śmier­tel­nych fi­gur, któ­re po­przez po­ko­le­nia zda­ją się żyć ży­ciem sa­mo­dziel­nem i na­bie­ra­ją po­wo­li sym­bo­licz­ne­go zna­cze­nia. Obok Don­Ki­szo­ta, Mo­lie­row­skie­go Skąp­ca i Świę­tosz­ka, zaj­mu­je Za­gło­ba miej­sce po­cze­sne i żad­nej z tych po­sta­ci przy­ćmić sie­bie nie po­zwo­li.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: