Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Uciec przed cieniem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Uciec przed cieniem - ebook

Młoda kobieta nie może znaleźć swojego miejsca w środowisku wiedeńskich artystów, w którym z konieczności obraca się, będąc żoną śpiewaka operowego. Ma zaniżoną samoocenę, cierpi na depresję i lęk przed utratą bliskiej osoby. Nieprzystosowana do życia jest emocjonalnie uzależniona od męża. Wolność urasta w jej oczach do rangi problemu. Coraz częściej dopada ją ponure wspomnienie z dzieciństwa, które potęguje zły nastrój. Czy zdoła przed nim uciec i zacząć wszystko od nowa?

Książka, nawiązując do jungowskiego Cienia, ukazuje mechanizm funkcjonowania wzorców i archetypów oraz ich, często nieuświadomiony, wpływ na życiowe decyzje.

Wartość człowieka ostatecznie nigdy nie wyraża się w stosunku do drugiego człowieka, tylko w stosunku do siebie samego. Dlatego też nigdy nie powinniśmy uzależniać naszego poczucia własnej wartości albo też poczucia godności od innych ludzi, bez względu na to, jak cierpielibyśmy z tego powodu. - Karl Gustaw Jung

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7722-119-8
Rozmiar pliku: 905 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Nasze bagaże, czekające na jutrzejszy wyjazd, stały grzecznie rzędem wzdłuż ściany przedpokoju. Niezgrabne pękate torby dały się posłusznie rozepchać do monstrualnych rozmiarów – chowały w swoich czeluściach całe nasze tekstylne królestwo, wystane w kolejkach, kupione za dolary w Peweksie. Blade światło 25-watowej żarówki sączyło się leniwe z bocznej ściany, opływając torby, buty, niedbale powieszone kurtki i lustro – siedlisko mroku. Wokół mnie unosiła się niezdrowa atmosfera przedwyjazdowego zamieszania, nerwowości, ostatnich przygotowań, chociaż właściwie wszystko było zapięte na ostatni guzik. W bocznej kieszonce skórzanej, przetartej na brzegach torebki schowałam pieniądze i paszport – przepustkę do życia po drugiej stronie kurtyny. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wymienić go na dowód, wręczyć niewykorzystany dokument zdumionemu urzędnikowi, który pokiwałby parę razy głową z niedowierzaniem, a może nawet ze zniecierpliwieniem, bo przecież przysporzyłam komuś niepotrzebnej pracy. Trzeba tylko zdobyć się na odwagę i zostać, postawić wszystko na głowie, jednym konkretnym posunięciem zburzyć układ, system, który mnie więził, bo coś mnie więziło. Chyba jednak własna niemoc, tłumacząca się okolicznościami, zewnętrznymi przeszkodami i ogólnie przeciwnościami losu. Rozgrzeszyłam wspaniałomyślnie tę niemoc, udzielałam absolucji bezwoli i bierności, bo należały do mnie, były częścią mojej osobowości.

„Wstać, nic trudnego, zarzucić na siebie leżący na torbie sweter i bezszelestnie opuścić mieszkanie. Wyjść na zewnątrz, zostawić za sobą kłębowisko domysłów i złorzeczeń, puste miejsce w małżeńskim łóżku oraz kilka nieudanych ślubnych zdjęć, wspomnienie małych kłótni i wielkich, spektakularnych awantur. Trzeba uważać na drzwi, bo skrzypią!”. Masa ciała rosła, histeryczna kula w gardle potężniała wraz z napięciem, dusiła, ślinianki pracowały jak oszalałe. Moją uwagę przykuł pająk spokojnie wędrujący po przeciwnej ścianie, przemieszczający wolno w kierunku drzwi swe czarne, tłuste i włochate ciało. Stanowił obrazę dla budynku po kapitalnym remoncie. Powinnam wstać i walnąć go kapciem, nawet gdyby miało mi to przynieść nieszczęście, niestety, między tym, co powinnam, a tym, co faktycznie robiłam, zawsze był rozdźwięk. Próbowałam bez emocji pomyśleć o próbie opuszczenia mieszkania, zanim będzie za późno, zanim kolejny raz nagnę się do kolejnego kompromisu. Może właśnie teraz, w tym pokoju, na małżeńskim łóżku, nadeszła przełomowa chwila, czas przemiany, możliwość odzyskania wolności, z której wcześniej sama zrezygnowałam, chodziło oczywiście o wolność jednostki, nie naszego narodu. W powietrzu czułam jakiś słodkawy, lecz cierpki zapach, bliżej nieokreśloną nutę, coś pachniało jak zagrożenie, jak przypalony waniliowy budyń. Zamknęłam oczy. Pod powieki wciskały się dziwne formy. Powoli przybierały regularne kształty: liście, pięciopalczaste, łezkowate, zębate o przybrudzonej czerwieni, niewyraźne, otulone listopadową mgłą. Liście wzbijały się, tworząc rój, tańczyły nad mokrą ziemią, popędzane wiatrem...

Tadeusz wszedł do sypialni, zgasił światło, chwilę pooddychał nade mną, sprawdzając, czy śpię, i ułożył się do zasłużonego snu. Od miesięcy męczyłam go rozmowami o Wiedniu, z oślą konsekwencją upierałam się, żeby zostać w kraju, z pewnością nie ze względów patriotycznych ani rodzinnych. Podawałam najróżniejsze argumenty, które przemawiały za pozostaniem w naszych kilku metrach kwadratowych, przydzielonych przez Operę Wrocławską. Przede wszystkim szkoda było nowo nabytego 50-calowego telewizora, który wujaszek kupił dzięki swym partyjnym wpływom. Nie chciałam też opuszczać nowej lodówki z dużą zamrażarką i pralki, która kosztowała pół pensji Tadeusza. Jednak właściwa przyczyna mojej niechęci do Wiednia tkwiła głęboko w zakamarkach duszy, niewypowiedziana, może nawet nie do końca uświadomiona. Chroniłam tajemnicę mojej nieudaczności, po części już znaną mojemu mężowi, ukrywałam niezaradność i nieumiejętność nawiązywania kontaktów, świadczącą o inteligencji interpersonalnej poniżej przeciętnej. Przybierałam obronną postawę, obojętną i wyniosłą, żeby zakamuflować zażenowanie, lęk, niepewność, wylewające się czerwonymi plamami na policzki. Kiedy Tadeusz przedstawiał mi swoich przyjaciół, nie potrafiłam wydusić z siebie kilku słów, zwyczajowo przyjętych w takiej sytuacji. Tadeusz trącał mnie nieznacznie, co miało oznaczać, że powinnam powiedzieć coś miłego. Trzeba dobrać odpowiednią mimikę twarzy i natężenie głosu, mówić nie za głośno, ale i nie za cicho. Uścisk ręki też powinien być wyważony, zdecydowany, ale nie omdlewający. Ta kompozycja słowno-mimiczna przerastała moje możliwości. Po wątłym uśmiechu szybko cofałam dłoń, uśmiech gasł, przechodząc w dziwny grymas, a między brwiami Tadeusza pojawiała się głęboka pionowa zmarszczka, będąca wyrazem dezaprobaty.

Wiedeń to obcy rejon, niebezpieczny, niezbadany, gdzie niczego nie da się przewidzieć, gdzie czyha na mnie jeszcze więcej nieprzewidzianych sytuacji, a ja przecież uwielbiałam koleiny, głębokie, wyraźne, przetarte szlaki bez niespodzianek, chętnie stawiałam stopę w miejscu, gdzie stało już tysiące innych stóp. Byłam jak jezioro stojącej wody, w której nie zachodzą żadne zmiany, woda powoli ciemnieje, traci świeżość, gnuśnieje.

Tadeusz spał z błogą miną – snem lekkim, wydrążonym z emocji i lęków. Wielka kula za oknem wisiała nad miastem nieprawdopodobnie nisko, nie potrafiłam wyjaśnić tego zjawiska, choć wpatrywałam się w nią, jakbym chciała tylko dla siebie zagarnąć jej zagadkę. Spokojna twarz Tadeusza spoczywała na białej poduszce, teraz prawie srebrnej od księżycowego basku. Miałam ochotę dobrać się do jego ciemnoblond loczków, fantazyjnie skręconych w małe spiralki, oblepionych białymi płatkami łupieżu na czubku głowy. Chrapał rozwalony wygodnie i nieestetycznie w pozycji optymisty, świszczał, bulgotał, pochłaniał resztkę świeżego powietrza, jakie pozostawiło skrzyżowanie dwóch największych ulic. Zawsze chciałam spać osobno, żeby nie być mimowolnym świadkiem wzdęć, chrapania, niestrawności, puszczania wiatrów i innych ubocznych efektów wielkiego żarcia późno wieczorem. Najchętniej przygniotłabym go z całej siły poduszką za to, że podpisał dwuletni kontrakt z Operą Wiedeńską. Tylko czy zdołałabym na kilka minut zapanować nad szamoczącym się cielskiem o wadze stu pięciu kilogramów? Gdybym go udusiła, odzyskałabym wolność, otrzymałabym od losu inną opcję rozwoju mojej osobowości, ponieważ to właśnie Tadeusz wykreował mnie na nieudacznicę. Wtedy może zostałby moim ulubieńcem z zaświatów, a z pewnością wspominałabym go z łezką w oku jako wspaniałego męża, troskliwego i dobrego. Sąsiadki kiwałyby boleściwie głowami i mruczały: „Taka szkoda, taki młody”. Tadeusz-nieboszczyk miałby inne prawa, należałby mu się szacunek i pamięć. Leżałam z otwartymi oczyma, nawet nie próbując zasnąć, i czekałam, aż świt wybuchnie zimną czerwienią, spowitą w drobno tkaną mgiełkę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: