Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
21,25

Ukraina - ebook

Jedna czy wiele Ukrain? Demokracja czy oligarchia? Ukraińskie rodowody i ukraińskie tożsamości. Ukraina wobec Rosji i wobec Polski, wobec świata i Europy. Ukraińska Powstańcza Armia i Armia Czerwona. Donieck i Lwów. Lwów etniczny i symboliczny, polski Wołyń i zagłada Żydów. Te kluczowe dylematy i dramaty nowoczesnej Ukrainy stanowią oś pasjonujących i odważnych rozmów, jakie Iza Chruślińska przeprowadziła z Jarosławem Hrycakiem.

 


Ale żaden z tych dylematów i dramatów nie przedstawia się tutaj tak, jak utrwaliły to stereotypy  -  każdy został na nowo przemyślany i sproblematyzowany. Jarosław Hrycak jest bowiem nie tylko wybitnym historykiem, jest także wizjonerem politycznym. Wizja Ukrainy niepodległej i demokratycznej, wielokulturowej i pojednanej ze sobą, zaprzyjaźnionej z sąsiadami i osadzonej w Europie, ma w Hrycaku swojego mocnego, zdecydowanego wyraziciela. Jako historyk wie on jednak, że musi być nastawiony na długie jej nie tyle trwanie, co spełnianie.

Kategoria: Polityka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64682-25-4
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PO­DZIĘKO­WA­NIA

Spe­cjal­ne po­dzięko­wa­nia należą się Ja­rosławo­wi Hry­ca­ko­wi za to, że ze­chciał mi za­ufać, wyrażając zgodę na wspólną pracę nad tą książką, a także za to, że dzięki roz­mo­wom z nim oraz lek­tu­rze jego pu­bli­ka­cji mogłam le­piej zro­zu­mieć Ukra­inę.

Chciałabym wy­ra­zić też wdzięczność oso­bom, które na różnych eta­pach mo­jej pra­cy ze­chciały mnie wes­przeć. Dziękuję panu prof. An­drze­jo­wi Men­cwe­lo­wi za życz­li­we za­in­te­re­so­wa­nie oraz istot­ne uwa­gi, po­dob­nie za życz­li­we wspar­cie dziękuję panu Re­dak­to­ro­wi Ada­mo­wi Mich­ni­ko­wi. Bar­dzo dziękuję Woj­cie­cho­wi Du­dzie, re­dak­to­ro­wi na­czel­ne­mu „Przeglądu Po­li­tycz­ne­go”, za wspie­ra­nie mnie radą oraz życz­li­wym słowem przez cały okres po­wsta­wa­nia książki. Słowa wdzięczności kie­ruję również do Mi­rosława Cze­cha i pana To­ma­sza Stryj­ka za cen­ne uwa­gi do przy­pisów oraz tek­stu.

Osob­ne po­dzięko­wa­nia należą się gru­pie mo­ich przy­ja­ciół: Basi Żukow­skiej, Iwo­nie Mo­ska­lik, Mar­ty­nie Mi­cha­lik oraz Pio­tro­wi Ty­mie za po­moc przy pierw­szej re­dak­cji tek­stu, kie­dy nie mogłam sama pra­co­wać na kom­pu­te­rze. Pio­tro­wi Ty­mie po­nad­to za ogrom­ne wspar­cie, po­moc w do­tar­ciu do wie­lu ma­te­riałów, za roz­mo­wy i istot­ne uwa­gi, bez których ta książka byłaby uboższa.

Dziękuję Lew­ko­wi Za­char­czy­szy­no­wi za po­moc lo­gi­styczną w mo­ich podróżach do Lwo­wa pod­czas pra­cy nad książką.

Wspólnie z Ja­rosławem Hry­ca­kiem dzięku­je­my panu Maćkowi Kro­piw­nic­kie­mu oraz całej eki­pie Wy­daw­nic­twa Kry­ty­ki Po­li­tycz­nej za współpracę i za­an­gażowa­nie pod­czas przy­go­to­wa­nia książki do pu­bli­ka­cji.

Iza ChruślińskaWstęp

Adam Mich­nik

„SZCZE NE WMERŁA UKRA­JI­NA...”

Słowa hym­nu ukraińskie­go i polskie­go są po­dob­ne. W obu tych hym­nach tkwi upór na­ro­du, który de­cy­du­je się prze­trwać jako naród wbrew wszyst­kim oko­licz­nościom; wbrew za­bor­com, oku­pan­tom i wro­gom.

Ten upór mimo nie­do­li czy­ni na­sze na­ro­dy po­dob­ny­mi men­tal­nie.

Wie­le lat temu opo­wia­dał mi Je­rzy Gie­droyć, że – szu­kając środków na pu­bli­kację w języku ukraińskim an­to­lo­gii Roz­strze­la­ne Od­ro­dze­nie – spo­tkał się z przed­sta­wi­cie­lem ważnej fun­da­cji ame­ry­kańskiej. Ame­ry­kański rozmówca odmówił wspar­cia fi­nan­so­we­go i za­py­tał półżar­tem: ile pan chce pie­niędzy, by tej książki nie wy­da­wać?

Ame­ry­ka­nin gotów był wspie­rać pu­bli­kację pol­skich au­torów w emi­gra­cyj­nym wy­daw­nic­twie; także węgier­skich bądź cze­skich, ale Ukra­ina była ob­sza­rem so­wiec­kim. Na Ukra­inie ame­ry­kańskie fun­da­cje miały nie in­ge­ro­wać w cza­sach po­ko­jo­wej ko­eg­zy­sten­cji.

Przy­po­mniałem so­bie tę roz­mowę, czy­tając fa­scy­nujący wy­wiad-rzekę Izy Chruślińskiej z Ja­rosławem Hry­ca­kiem. Iza Chruślińska jest au­torką wiel­ce zasłużoną dla dia­lo­gu pol­sko-ukraińskie­go, zaś Ja­rosław Hry­cak, zna­ko­mi­ty hi­sto­ryk ukraiński, nie jest dla polskie­go czy­tel­ni­ka osobą nie­znaną. Jego ese­je często były pu­bli­ko­wa­ne, po­dob­nie jak roz­mowy z nim. Nie­daw­no uka­zał się w Pol­sce tom esejów Ja­rosława Hry­caka Nowa Ukra­ina. Nowe in­ter­pre­ta­cje (Ko­le­gium Eu­ro­py Wschod­niej), a przed laty uka­zała się jego Hi­sto­ria Ukra­iny XIX i XX wie­ku. Tym ra­zem roz­po­zna­je­my Hry­ca­ka, au­to­ra pa­sjo­nujących szkiców o węzłowych pro­ble­mach hi­sto­rii i po­li­ty­ki ukraińskiej, gdy opo­wia­da Izie Chruślińskiej o so­bie i swo­im wi­dze­niu świa­ta.

Wołody­myr Wyn­ny­czen­ko, ukraiński pi­sarz i po­li­tyk, miał twier­dzić, że „do czy­ta­nia hi­sto­rii Ukra­iny niezbędny jest brom”, gdyż „jej hi­sto­ria to nie­prze­rwa­ny ciąg nie­ustan­nych po­wstań, wo­jen, pożogi, głodu, na­jazdów, prze­wrotów woj­sko­wych, in­tryg, kłótni, spisków”.

Przy­znam, że po­dob­nie myślałem o hi­sto­rii Ukra­iny, gdy trzy­dzieści kil­ka lat temu na­pi­sałem, że Ukraińcy to naj­bar­dziej nieszczęśliwy naród Eu­ro­py. Ja­rosław Hry­cak nie po­dzie­la tego poglądu. Pisząc swoją hi­sto­rię Ukra­iny, zaczął od de­kla­ra­cji, że będzie to „hi­sto­ria bez bro­mu”.

„Pod­sta­wo­wa teza książki – mówił Ja­rosław Hry­cak Izie Chruślińskiej – opie­rała się na założeniu nor­mal­ności hi­sto­rii Ukra­iny. Uważam, że ukraińska hi­sto­ria nie jest ani lep­sza, ani gor­sza niż dzie­je in­nych na­rodów. Oczy­wiście, ma swoją spe­cy­fikę, ale nie jest wyjątko­wa. Można ją spo­koj­nie czy­tać, po­zna­wać i uczyć jej. Mnie się wy­da­je, że ta po­trze­ba bro­mu wy­ni­ka z po­czu­cia nie­do­war­tościo­wa­nia Ukraińców, prze­ko­na­nia, że je­steśmy gor­si od in­nych, gdyż nie mie­liśmy własne­go państwa i byliśmy ofia­ra­mi cu­dzych rządów. Nie sądzę, abyśmy mu­sie­li czuć się z tego po­wo­du gor­si, czy po­trze­bo­wa­li powoływać się na naszą hi­sto­rię, aby ta­kie po­czu­cie uspra­wie­dli­wiać. Wy­star­czy spoj­rzeć na hi­sto­riografię polską, białoruską, li­tewską, or­miańską czy żydowską, aby zna­leźć tam po­dobną ten­dencję. Na­wet Au­stria­cy stwo­rzy­li bar­dzo wy­god­ny mit «Au­strii, pierw­szej ofia­ry nie­miec­kie­go na­zi­zmu».

Każdy z tych na­rodów prze­ko­na­ny jest o tym, że jego hi­sto­ria jest bar­dziej tra­gicz­na niż in­nych. Nie widzę sen­su w pi­sa­niu hi­sto­rii Ukra­iny, zwłasz­cza po 1991 r., jaka by szła w ta­kim właśnie kie­run­ku, ak­cen­to­wa­nia tra­gi­zmu i złożoności ukraińskiej hi­sto­rii”.

Czy­tam te słowa ukraińskie­go hi­sto­ry­ka z po­dzi­wem. Hry­cak w swej prak­ty­ce pi­sar­skiej wier­ny jest swo­im de­kla­ra­cjom. Za­sta­na­wiając się nad świa­do­mością hi­sto­ryczną współcze­snej Ukra­iny, za­uważył: „Młod­sze po­ko­le­nie Ukraińców ra­czej nie jest za­in­te­re­so­wa­ne ra­dy­kalną re­wizją hi­sto­rii swe­go na­ro­du. Ukraińcy ra­czej nie będą w sta­nie w pro­sty sposób upo­rać się z własną hi­sto­rią. Sądzę także, że w przy­pad­ku Ukra­iny sama re­wizja hi­sto­rii nie roz­wiązałaby pro­ble­mu, de­kon­struk­cja bez za­pro­po­no­wa­nia no­wej kon­struk­cji gra­ni­czyłaby z bra­kiem od­po­wie­dzial­ności. Lu­dzie po­trze­bują iden­ty­fi­ko­wać sie­bie z hi­sto­rią własne­go na­ro­du, po­nad­to w sy­tu­acji bra­ku zbio­ro­wej pamięci tracą pod­sta­wy swo­jej tożsamości. Dla­te­go z hi­sto­rią należy ob­cho­dzić się bar­dzo ostrożnie i od­po­wie­dzial­nie”.

Hry­cak tak właśnie ob­cho­dzi się z hi­sto­rią. Pi­sze bez osłonek o czar­nych pla­mach hi­sto­rii własne­go na­ro­du, o strasz­nym dra­ma­cie za­bi­ja­nia Po­laków na Wołyniu, o udzia­le w Zagładzie Żydów. Objaśnia oko­licz­ności, wska­zu­je na kon­tekst dzie­jo­wy, ale nie re­la­ty­wi­zu­je win i zbrod­nię na­zy­wa zbrod­nią. Taka po­sta­wa god­na jest naj­wyższe­go sza­cun­ku.

Ale taka po­sta­wa wzbu­dza też za­cie­ka­wie­nie, kim jest ten człowiek, który w sposób nowy, odważny i od­kryw­czy po­chy­la się nad dzie­ja­mi i kon­dycją własne­go na­ro­du? I oto po­zna­je­my tego człowie­ka, a wraz z nim po­zna­je­my nowy sposób wi­dze­nia Ukra­iny. Po­zna­je­my umysł Hry­ca­ka, umysł wol­ny od zaśle­pie­nia dok­tryną bol­sze­wicką czy et­nicz­nym na­cjo­na­li­zmem; umysł trzeźwy i do­cie­kli­wy. Po­zna­je­my też za­ra­zem złożone losy ukraińskie­go na­ro­du, jego fa­scy­nującą walkę o prze­trwa­nie i od­ro­dze­nie.

Hry­cak jest zna­ko­mi­cie obe­zna­ny z naj­lepszą hi­sto­rio­gra­fią ukraińską; pro­wa­dzi dia­log ze świa­tem współcze­snej na­uki z ele­gancją pro­fe­so­ra z Bo­sto­nu. Im­po­nu­je eru­dycją. W roz­mo­wie z Chruślińską nie je­den raz pada na­zwi­sko Je­rze­go Gie­droy­cia. I chy­ba to nie jest przy­pad­ko­we. Wy­da­je się bo­wiem, że Hry­cak należy przez swą wrażliwość i men­tal­ność do tej sa­mej szkoły myślo­wej, co re­dak­tor pa­ry­skiej „Kul­tu­ry”. Tak jak Gie­droyć myślał o Pol­sce, która przełamie tra­dy­cyj­ne sche­ma­ty myśle­nia i okaże się go­to­wa do po­jed­na­nia z Niem­ca­mi i Li­twi­na­mi, z Ukraińcami i Ro­sja­na­mi, tak Hry­cak kreśli wi­ze­ru­nek Ukra­iny wol­nej i nie­pod­ległej, de­mo­kra­tycz­nej i eu­ro­pej­skiej, to­le­ran­cyj­nej i wol­nej od stra­chu przed prawdą o własnej hi­sto­rii. W ten sposób po­zna­je­my hi­sto­rię Ukra­iny nie­ja­ko od wewnątrz ukraińskich sporów o Ukra­inę. Po­zna­je­my in­ne­go Boh­da­na Chmiel­nic­kie­go i in­ne­go Ma­zepę. Le­piej ro­zu­mie­my fe­no­men Pe­tlu­ry i Mach­no, Don­co­wa i Ban­de­ry, UPA i ru­chu dy­sy­denc­kie­go. Po­zna­je­my wresz­cie Ukra­inę w tra­gicz­nych klesz­czach między Hi­tle­rem a Sta­li­nem.

Hry­cak mówi wszyst­ko, co naj­ważniej­sze, o złożonych i wie­lo­aspek­to­wych re­la­cjach pol­sko-ukraińskich, ro­syj­sko-ukraińskich, ukraińsko-żydow­skich. Po­dzie­la­my radość Hry­caka, gdy pi­sze, że „biorąc pod uwagę wy­da­rze­nia, ja­kie miały miej­sce w re­la­cjach pol­sko-ukraińskich w la­tach 1939–1947, ilość prze­la­nej krwi, tra­ge­dii i ofiar, to, co stało się po 1989 r. w na­szych re­la­cjach, można by na­zwać praw­dziwą po­ko­jową re­wo­lucją”.

Żałuję, że tych słów nie mogą prze­czy­tać ci z Po­laków, którzy tak wie­le uczy­ni­li dla dia­lo­gu pol­sko-ukraińskie­go: Je­rzy Gie­droyć i Ja­cek Kuroń, Jan Józef Lip­ski i Paweł Ja­sie­ni­ca. Myślę, że ze względu na tych lu­dzi Ja­rosław Hry­cak jest dys­kret­nym po­lo­no­fi­lem, co pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi spra­wia radość, a jed­nak nie rzu­tu­je na ja­sność i pre­cyzję jego hi­sto­rycz­nych wy­wodów. Także o Ro­sji mówi nasz au­tor kom­pe­tent­nie i sub­tel­nie.

„Sto­su­nek do Ro­sji był przy­czyną po­wsta­nia dosyć sil­ne­go zróżni­co­wa­nia w łonie ukraińskie­go ru­chu. I tak w Ki­jo­wie, aż do 1914 r., ukraiński ruch na­ro­do­wy po­zo­sta­je po­zy­tyw­nie na­sta­wio­ny, nie tyle do im­pe­rium rosyjskie­go, ile do Ro­sji. Pa­no­wało bo­wiem prze­ko­na­nie, że w przyszłości można będzie zmie­nić Rosję w de­mo­kra­tycz­ny kraj, w którym Ukraińcy i Ro­sja­nie będą żyć ra­zem. W Ga­li­cji na odwrót, pa­no­wało sil­ne prze­ko­na­nie, że Ukraińcy nig­dy nie będą w sta­nie żyć ra­zem z Ro­sja­na­mi, gdyż cho­dzi nie tyl­ko o różnicę między dwo­ma odrębny­mi na­ro­da­mi, ale o różnicę między od­mien­ny­mi cy­wi­li­za­cja­mi. Na­wet Ta­ras Szwe­czen­ko, mimo two­rze­nia wier­szy o an­ty­ro­syj­skiej wy­mo­wie, uważał, że Ukra­ina i Ro­sja są so­bie bli­skie, po­dob­nie inni działacze z cen­tral­nej Ukra­iny. Ta­kie­go prze­ko­na­nia byli My­chajło Dra­ho­ma­now, Wołody­myr An­to­no­wycz, My­chajło Hru­szewśkyj. Dla nich wszyst­kich nie ule­gało wątpli­wości, że Ukra­ina w przyszłości miała być związana z Rosją. Dla ga­li­cyj­skich Ukraińców na­to­miast ten typ myśle­nia był nie do przyjęcia. Różnice w po­dejściu do Ro­sji do­pro­wa­dziły później, pod­czas re­wo­lu­cji ukraińskiej w 1917–1918 r., do poważnych kłótni w łonie ukraińskie­go ru­chu na­ro­do­we­go. Wówczas wie­lu działaczy z Ga­li­cji zna­lazło się w Ki­jo­wie, aby tam kon­ty­nu­ować walkę, ale ich an­ty­ro­syj­skie na­sta­wie­nie często było nie­zro­zu­miałe dla Ukraińców z Ki­jo­wa”.

In­a­czej mówiąc – niełatwo zro­zu­mieć Po­la­kom złożone dzie­je na­ro­du ukraińskie­go, gdyż ten naród miał w swo­jej hi­sto­rii pro­blem ze zro­zu­mieniem sie­bie.

Ja­rosław Hry­cak jest Ukraińcem ze Lwo­wa; Ga­li­cja­ni­nem. Ga­li­cja­nin to taki szczególny ro­dzaj Ukraińca, który uważa się za Eu­ro­pej­czy­ka, w odróżnie­niu od tych z Do­niec­ka. Ale praw­dzi­we ma­rze­nie Hry­caka Ga­li­cja­nina to Ukra­ina w Eu­ro­pie z Lwo­wem, Ki­jo­wem i Do­niec­kiem.

Chce­cie zro­zu­mieć taką Ukra­inę? Czy­taj­cie zna­ko­mitą roz­mowę Izy Chruślińskiej z Ja­rosławem Hry­ca­kiem.II

NO­WHE­RE MEN CZY MEN OF THE UNI­VER­SE?

„My, ukraińscy hi­sto­ry­cy, nie je­steśmy już No­whe­re Men, ludźmi znikąd − sta­je­my się po tro­chu Men of the Uni­ver­se, ludźmi świa­ta”.

Czy można mówić o spe­cy­fi­ce ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii? Ja­kie zja­wi­ska są ważne dla jej zro­zu­mie­nia?

Nie można chy­ba zro­zu­mieć spe­cy­fi­ki ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii bez przy­po­mnie­nia kon­tek­stu two­rze­nia się współcze­snej hi­sto­rio­gra­fii w ogóle. Współcze­sna hi­sto­rio­gra­fia jest zja­wi­skiem dość młodym, XIX-wiecz­nym, właśnie wte­dy po­wstały pierw­sze ka­te­dry hi­sto­rii. Hi­sto­ria miała być taką samą nauką, jak che­mia, fi­zy­ka czy ma­te­ma­ty­ka, miała funk­cjo­no­wać dzięki pew­nym wzo­rom, regułom. Twórcą tej hi­sto­rio­gra­fii był Nie­miec, Le­opold Ran­ke¹. On był au­to­rem słów, „pisać, jak na­prawdę było”, ni­cze­go nie wymyślać, nie fan­ta­zjo­wać. Według tej szkoły należało ko­rzy­stać z ar­chiwów, opi­sy­wać pro­ce­sy hi­sto­rycz­ne jak w ma­te­ma­ty­ce. W tym sa­mym cza­sie po­wsta­je sposób myśle­nia o hi­sto­rii na­zy­wa­ny na­ro­do­wym pa­ra­dyg­ma­tem. Odnośni­kiem dla tego typu myśle­nia był za­wsze naród, a naród ro­zu­mia­no jako „państwo”, wówczas sy­no­nim „państwa na­ro­do­we­go”. Pod­sta­wo­wym spo­so­bem pi­sa­nia o hi­sto­rii było dzie­jo­pi­sar­stwo odrębnych państw na­ro­do­wych, właśnie Ran­ke był au­to­rem m.in. hi­sto­rii Nie­miec i An­glii.

W tej sy­tu­acji po­ja­wił się pro­blem, jak tę normę pa­ra­dyg­ma­tu na­ro­do­we­go do­sto­so­wać do hi­sto­rii Eu­ro­py Wschod­niej, w której ist­niały tyl­ko im­pe­ria, a nie było państw na­ro­do­wych. Według obo­wiązujących wówczas ka­nonów in­ter­pre­ta­cji hi­sto­rii, aż do wy­bu­chu I woj­ny świa­to­wej, nie było do końca wia­do­mo, który z za­miesz­kujących te te­re­ny ludów jest na­ro­dem, a więc który zasługu­je na to, aby mieć własną hi­sto­rię. Do­ty­czyło to nie tyl­ko Po­laków, Czechów czy Ukraińców, ale także miej­sco­wych Żydów. W tej części Eu­ro­py bra­ko­wało ciągłości państwo­wej. Nie było w tym re­gio­nie ta­kie­go państwa, które by w swej hi­sto­rii nie przeżyło klęski, niektóre wręcz nie zniknęły z mapy świa­ta: Ruś Ki­jow­ska upadła po najeździe Mon­gołów, Pol­ska zniknęła w cza­sie roz­biorów, Bałkany i Węgry zna­lazły się pod pa­no­wa­niem im­pe­rium osmańskie­go itd. Jak wo­bec tego należało po­dejść do hi­sto­rii tych na­rodów, które ist­niały, ale nie miały albo tra­ciły własne państwa?

Jeśli cho­dzi o Ukra­inę, w końcu XVIII w. ist­niała jesz­cze świeża pamięć o ko­zac­twie i jego państwie. Dla­te­go kie­dy w końcu XVIII w. po­wstał w An­glii pro­jekt na­pi­sa­nia hi­sto­rii Eu­ro­py, je­den z tomów mógł być poświęcony Ukra­inie. Wte­dy właśnie wie­deński hi­sto­ryk En­gel na­pi­sał Hi­sto­rię za­po­ro­skich Ko­zaków. Ale kie­dy w XIX w. po­ja­wiła się fi­lo­zo­fia He­gla, który za­pro­po­no­wał po­dział na na­ro­dy państwo­we i nie­państwo­we, hi­sto­rycz­ne i niehi­sto­rycz­ne, wówczas tam­ten tra­dy­cyj­ny sposób po­dejścia do hi­sto­rii stra­cił rację bytu. Według kon­cep­cji XIX-wiecz­nych, tyl­ko te na­ro­dy zasługi­wały na mia­no na­rodów, które miały swo­je własne państwo. Ukraińcy nie od­po­wia­da­li temu kry­te­rium, wte­dy już pamięć o ko­zac­kim państwie wy­gasła. Kie­dy w połowie XIX w. po­wsta­wał pro­jekt wy­da­nia hi­sto­rii krajów eu­ro­pej­skich, hi­sto­ria Ukra­iny w tym pro­jek­cie nie ist­niała, uzna­no, że nie ma o czym pisać, gdyż nie ist­niało państwo ukraińskie. Ukraińska hi­sto­ria stała się częścią hi­sto­rii pol­skiej albo ro­syj­skiej. Ro­syj­scy hi­sto­ry­cy, od­po­wia­dając na wy­zwa­nie pa­ra­dyg­ma­tu na­rodowego, próbo­wa­li udo­wod­nić, że hi­sto­ria im­pe­rium ro­syj­skie­go była tożsama z hi­sto­rią na­rodową. Ozna­czało to, że hi­sto­rię im­pe­rium ro­syj­skie­go pisało się jak hi­sto­rię Ro­sjan, wy­kreślając hi­sto­rię wszyst­kich in­nych żyjących tam na­rodów, gdyż w ta­kim ujęciu nie mogło być dla nich miej­sca. W ta­kiej wer­sji hi­sto­rii Ukraińcy sta­wa­li się au­to­ma­tycz­nie Ro­sjanami. Zresztą tak samo jak Białoru­si­ni. Pi­sa­no, że naród ro­syj­ski składa się z trzech grup na­rodowych, ja­kie różnią się tyl­ko dia­lek­tem – „Wiel­ko­rusów” (Ro­sjan), „Małorusów” (Ukraińców) i „Białorusów” (Białoru­sinów). W tym kie­run­ku spra­wy szły do końca XIX w., wyglądało na to, że Ukra­ina całko­wi­cie znik­nie z mapy hi­sto­rii na­rodów Eu­ro­py.

Oczy­wiście ukraińskim hi­sto­ry­kom okre­su bu­dze­nia się na­cjo­na­lizmów w XIX w. ten typ po­dejścia do ich ro­dzi­mej hi­sto­rii nie od­po­wia­dał, zaczęli głośno mówić o tym, że Ukra­ina ma pra­wo do swo­jej hi­sto­rii. Pierw­sza taka poważna próba miała miej­sce pod­czas Wio­sny Ludów w 1848 r., kie­dy Au­stria­cy, walcząc z Po­la­ka­mi w Ga­li­cji, zaczęli wspie­rać Ukraińców. Ale by ich wspie­rać, należało ogłosić, że Ukraińcy ist­nieją jako równo­praw­ny naród. Wówczas na­miest­nik au­striac­ki w Ga­li­cji, Fran­ci­szek Sta­dion, po­sta­wił Ukraińcom py­ta­nie: „Czy wy – Ukraińcy – ma­cie swoją hi­sto­rię?”.

W XIX w., hi­sto­ria stała się bar­dzo ważnym ele­men­tem wal­ki po­li­tycz­nej. Ist­nieją cie­ka­we wspo­mnie­nia Wołody­my­ra Sta­ro­solśkie­go², zna­ne­go ukraińskie­go ad­wo­ka­ta i mark­si­sty, w których przy­ta­cza on pew­ne zda­rze­nie, ja­kie do­brze po­ka­zu­je obo­wiązujący w XIX w. typ myśle­nia. Sta­ro­solśkyj pod­czas stu­diów na jed­nym z nie­miec­kich uni­wer­sy­tetów prze­ko­ny­wał wraz z grupą swo­ich przy­ja­ciół pro­fe­so­ra hi­sto­rii, aby do wykładów z hi­sto­rii Eu­ro­py Wschod­niej włączył także hi­sto­rię Ukra­iny. Pro­fe­sor od­po­wie­dział po­gar­dli­wie, że nie zna ta­kie­go na­ro­du, gdyż nikt nie na­pi­sał hi­sto­rii Ukra­iny. Kil­ka lat później, kie­dy uka­zało się wy­da­nie nie­miec­kie­go przekładu Hi­sto­rii Ukra­iny-Rusi, My­chajły Hru­szewśkie­go, przy­nie­sio­no ją temu pro­fe­so­ro­wi do prze­czy­ta­nia, i do­pie­ro wte­dy uznał on, że Ukraińcy są na­ro­dem.

Wiel­ka zasługa Hru­szewśkie­go po­le­gała na tym, że jako pierw­szy stwo­rzył na­ro­do­wy pa­ra­dyg­mat ukraińskiej hi­sto­rii. Moim zda­niem, jego naj­bar­dziej re­wo­lu­cyj­ne dzieło to nie wie­lo­to­mo­wa Hi­sto­ria Ukra­iny-Rusi, a nie­wiel­ki ar­ty­kuł, który opu­bli­ko­wał w 1904 r., za­ty­tułowa­ny Zwy­czaj­na sche­ma „Ruśkoji isto­ri­ji” i spra­wa ra­cjo­nal­no­ho układu isto­ri­ji schid­nio­ho słowian­stwa (O przyjętym mo­de­lu ru­skiej hi­sto­rii i spra­wie ra­cjo­nal­ne­go układu hi­sto­rii wschod­nich Słowian). W ar­ty­ku­le tym, liczącym parę stron, odniósł się kry­tycz­nie do spo­so­bu pi­sa­nia hi­sto­rii Eu­ro­py Wschod­niej jako hi­sto­rii ro­syj­skiej. Hru­szewśkyj twier­dził, że do­pie­ro wte­dy, gdy zo­sta­nie na­pi­sa­na hi­sto­ria sa­mej Ukra­iny i in­nych na­rodów, ergo – dzie­je na­rodów ukraińskie­go, białoruskie­go i in­nych, ak­cen­ty w hi­sto­rii Eu­ro­py Wschod­niej będą pra­widłowo rozłożone.

Co także ważne, Hru­szewśkyj miał le­wi­co­we poglądy. Ta jego le­wi­co­wość daje się bar­dzo moc­no od­czy­tać w za­pro­po­no­wa­nym przez nie­go sche­ma­cie hi­sto­rio­gra­fii. Można po­wie­dzieć, że w ja­kimś sen­sie Hru­szewśkyj do­pro­wa­dził do ko­per­ni­kańskiej re­wo­lu­cji w hi­sto­rio­gra­fii Eu­ro­py Wschod­niej, wpro­wa­dzając nowy, inny pa­ra­dyg­mat in­ter­pre­ta­cji dziejów oj­czy­stych. Naj­ważniej­sza rola w kon­struk­cji dziejów na­ro­do­wych przy­pa­dała, w jego kon­cep­cji, nie państwu-by­to­wi po­li­tycz­ne­mu, a czyn­ni­ko­wi lu­do­we­mu, et­nicz­ne­mu. Dla nie­go głównym punk­tem od­nie­sie­nia sta­wał się „lud”, gdyż to on two­rzył praw­dzi­wy „naród”, w odróżnie­niu od elit, lud nig­dy nie pod­dał się asy­mi­la­cji, za­cho­wał ukraińską tożsamość. Właśnie ta et­nicz­ność i kształtująca się na jej pod­sta­wie kul­tu­ra na­ro­do­wa za­pew­niały, w kon­cep­cji Hru­szewśkie­go, hi­sto­ryczną ciągłość na­ro­do­wych dziejów.

Nie­co uprasz­czając, można po­wie­dzieć, że hi­sto­rio­gra­fię XIX w., w tym Hru­szewśkie­go, za­kla­sy­fi­ko­wa­no do tzw. szkoły „na­rod­nyćkiej” (lu­do­wej). Znacz­na część ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii XX w. po­wsta­wała w dia­spo­rze, tam roz­winęła się szkoła na­zy­wa­na „derżawnyćka” (państwo­wa), po­zo­stająca w dużej mie­rze w opo­zy­cji do Hru­szewśkie­go. Na czym po­le­gały różnice w spo­so­bie myśle­nia przed­sta­wi­cie­li obu tych szkół i ich ar­gu­men­ta­cja?

Jesz­cze w la­tach 1917–1920, kie­dy Hru­szewśkyj zna­lazł się na cze­le rządu państwa ukraińskie­go, które do­znało porażki i nie prze­trwało, po­ja­wiły się pierw­sze za­rzu­ty pod ad­re­sem kon­cep­cji za­pro­po­no­wa­nej przez nie­go. Uzna­no, że spro­wa­dzając hi­sto­rię na­ro­dową tyl­ko do jądra et­nicz­ne­go, do ukraińskich pa­triotów i ukraińskich chłopów, Hru­szewśkyj wyłączał inne gru­py za­miesz­kujące Ukra­inę, które miały swo­je eli­ty i które były po­trzeb­ne, aby zbu­do­wać sil­ne państwo ukraińskie, gdyż nie można było go bu­do­wać je­dy­nie w opar­ciu o chłopstwo. Wy­klu­cze­nie od­bie­rało in­nym gru­pom na­ro­dowościo­wym i społecz­nym możliwość utożsa­mie­nia się z państwem ukraińskim. Jak na­pi­sał je­den z kry­tyków Hru­szewśkie­go, Ołeks­andr Ohłobłyn: „Hru­szewśkyj całą sze­roką i pełną wody rzekę pro­ce­su hi­sto­rycz­ne­go zwiódł do wąskie­go, cho­ciaż wartkie­go, po­tocz­ku walk na­ro­dowych”,³ wyłączając z opi­su, z ana­li­zy inne ważne pro­ce­sy, które po­zwa­lałyby zro­zu­mieć spe­cy­fikę Ukra­iny.

Naj­większa całościo­wa kry­ty­ka hi­sto­rio­gra­fii stwo­rzo­nej przez Hru­szewśkie­go wyszła od Wacława Lipińskie­go, czy­li Wia­czesława Łypyńśkie­go⁴, który nie był za­wo­do­wym hi­sto­ry­kiem. Był pol­skim szlach­ci­cem po­chodzącym z Cen­tral­nej Ukra­iny, który świa­do­mie nawrócił się na ukraińskość, brał udział w re­wo­lu­cji ukraińskiej, po jej upad­ku osiadł na emi­gra­cji. Łypyńśkyj jest jed­nym z głównych założycie­li szkoły derżaw­nyc­kiej. Jako pierw­szy uznał, że kon­cep­cja Hru­szewśkie­go jest nie­pra­widłowa. Fun­da­men­tem myśle­nia Łypyńśkie­go była po­li­tycz­na kon­cep­cja na­ro­du, a nie et­nicz­na, jak u Hru­szewśkie­go. Dla Łypyńśkie­go istot­ne było pojęcie nie ludu, a państwa, uwy­pu­klało ono pro­blem struk­tur władzy. Wybór tego ro­dza­ju per­spek­ty­wy spo­wo­do­wał, że głównym obiek­tem za­in­te­re­so­wa­nia Łypyńśkie­go jako hi­sto­ry­ka stały się eli­ty i or­ga­ni­za­cje po­li­tycz­ne, trak­to­wa­ne jako ukraińskie bez względu na ich cha­rak­ter et­nicz­ny czy kul­tu­ro­wy. Łypyńśkyj uważał, że na­cisk kładzio­ny na używa­nie języka ukraińskie­go, afir­ma­cja ele­mentów et­nicz­nych odtrącały od ukraińskie­go ru­chu pa­trio­tycz­nie na­sta­wio­ny ele­ment po­cho­dze­nia nie­ukraińskie­go – ad­mi­ni­strację, ofi­cerów, ary­sto­krację, przed­siębiorców i wszyst­kich tych, bez których nie może ist­nieć żaden or­ga­nizm państwo­wy. Dzięki tej kon­cep­cji Łypyńśkyj do­ko­nał no­we­go wielkie­go prze­wro­tu w ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii. Po­nad­to, co ważne, był ak­tyw­nym pro­pa­ga­to­rem idei po­li­tycz­nego plu­ra­li­zmu w kon­tekście ukraińskim, który sta­no­wi pod­sta­wo­wy ele­ment li­be­ral­nej de­mo­kra­cji.

Łypyńśkyj zmarł w la­tach 30., w wie­ku za­le­d­wie 49 lat, nie zo­sta­wiając po so­bie żad­nej for­mal­nej szkoły, nie był prze­cież hi­sto­ry­kiem za­wo­do­wym, a pisał jako pa­sjo­nat hi­sto­rii. Ale jego wpływ na rozwój hi­sto­rio­gra­fii był bar­dzo istot­ny. Łypyńśkyj miał szczególny wpływ na tę część po­ko­le­nia Ukraińców, które doj­rze­wało w la­tach 30., dla nich stał się on praw­dzi­wym au­to­ry­te­tem. Znacz­na część tego po­ko­le­nia zna­lazła się po II woj­nie świa­to­wej na emi­gra­cji. W prze­ci­wieństwie do tych przed­sta­wi­cie­li szkoły Hru­szewśkie­go, którzy wy­je­cha­li na emi­grację i two­rzy­li izo­lo­wa­ne ośrod­ki ukraińskie­go życia w dia­spo­rze, du­cho­wi ucznio­wie Łypyńśkie­go tra­fia­li na świa­to­we uni­wer­sy­te­ty. Jed­nym z nich był Ome­lian Pri­cak. On je­den z pierw­szych uważnie prze­czy­tał pra­ce Łypyńśkie­go, pierw­szy do­brze je zro­zu­miał i zaczął pro­pa­go­wać jego idee. Pri­cak założył i był po­tem wie­lo­let­nim dy­rek­to­rem Harvardzkie­go In­sty­tu­tu Stu­diów Ukraińskich, stwo­rzył wokół sie­bie całą szkołę hi­sto­rio­gra­fii w dia­spo­rze. Stał się bar­dzo ważną po­sta­cią nie tyl­ko życia ukraińskiej dia­spo­ry, ale był zna­ny i ce­nio­ny również w między­na­ro­do­wym świe­cie na­uko­wym. Za swoją zasługę uważał to, że pisał hi­sto­rię Ukra­iny, nie według szkoły Hru­szewśkie­go, a zgod­nie z kon­cepcją Łypyńśkie­go. Iwan Łysiak-Rud­nyćkyj był dru­gim, obok Pri­caka, pro­pa­ga­to­rem myśli Łypyńśkie­go. Ist­nie­je aneg­do­ta o tym, jak pod­czas jed­nej z kon­fe­ren­cji obaj pa­no­wie za­cie­kle spie­ra­li się o to, który z nich pierw­szy prze­czy­tał Łypyńśkie­go. Usta­le­nie tego fak­tu nie po­wiodło się, gdyż obaj byli rówieśni­ka­mi i ra­zem stu­dio­wa­li na Lwow­skim Uni­wer­sy­te­cie w la­tach 30.

Pod sil­nym wpływem myśli Łypyńśkie­go w okre­sie między­wo­jen­nym po­zo­sta­wa­li także hi­sto­ry­cy, którzy po­cho­dzi­li z Ga­li­cji, tacy jak: Iwan Kry­pia­ke­wycz czy Ste­pan To­ma­sziwśkyj⁵ – błysko­tli­wy hi­sto­ryk cer­kwi, Mi­ron Kor­du­ba⁶, bli­ski szko­le Oska­ra Ha­lec­kie­go⁷. Choć wyrośli w tra­dy­cji Hru­szewśkie­go, po­tem jed­nak w wiel­kim stop­niu zbun­to­wa­li się prze­ciw niej, prze­ciw świa­do­me­mu igno­ro­wa­niu roli elit i państwa, jaka w tej kon­cep­cji była moc­no za­ko­rze­nio­na. Niektórzy z uczniów tej szkoły hi­sto­rio­gra­fii państwo­wej, jak Kry­pia­ke­wycz, który po 1945 r. po­zo­stał w so­wiec­kiej Ga­li­cji, usiłowa­li kon­ty­nu­ować swoją działalność na­ukową w Związku Ra­dziec­kim.

Na ile dla tych hi­sto­ryków ukraińskiej dia­spo­ry, o których mówisz, ważne oka­zały się nur­ty świa­to­we­go czy eu­ro­pej­skie­go myśle­nia o hi­sto­rii?

Istot­nym aspek­tem myśle­nia tej gru­py hi­sto­ryków było do­strze­ga­nie roli kon­tek­stu eu­ro­pej­skie­go dla ro­zu­mie­nia ukraińskiej hi­sto­rii. Uważali oni, że hi­sto­rię Ukra­iny należy po­strze­gać jako pączek na eu­ro­pej­skiej gałęzi, a nie jako część hi­sto­rii Ro­sji. Szkoła, do której należeli Łypyńśkyj, Pri­cak, Łysiak-Rud­nyćkyj, skłaniała się do uzna­nia znaczącej roli okcy­den­ta­li­za­cji dla roz­wo­ju ukraińskiej tożsamości. Cho­ciaż war­to dodać, że Pri­cak był przede wszyst­kim orien­ta­listą i bar­dzo sta­rał się o wpro­wa­dze­nie do hi­sto­rii ukraińskiej wschod­nich, szczególnie tu­rec­kich źródeł.

Wśród hi­sto­ryków dia­spo­ry po­wstał jesz­cze inny, ważny nurt. Po­wstał on jako re­zul­tat zin­te­gro­wa­nia ukraińskiej kry­tycz­nej myśli z prądami, ja­kie do­mi­no­wały na ame­ry­kańskich uni­wer­sy­te­tach w la­tach 60. i 70. Cho­dzi przede wszyst­kim o modną wówczas teo­rię mo­der­ni­za­cji. Według niej, po­wstanie na­rodów i ruchów na­rodowych było re­zul­tatem mo­der­ni­za­cji. Ale to nie zna­czyło, że wszyst­kie te ru­chy ska­za­ne były na suk­ces. Pra­wo do ist­nie­nia w przyszłości mają je­dy­nie te na­rody, w których łonie za­chodzą sil­ne pro­ce­sy mo­der­ni­za­cyj­ne, ta­kie jak rozwój prze­mysłu, ma­so­we wy­daw­nic­two książek, rozwój kul­tu­ry ma­so­wej itd. Naj­wy­bit­niej­szy­mi przed­sta­wi­cie­la­mi tej teo­rii byli Karl Deutsch i Er­nest Gel­l­ner – ostat­nie­go uważano na­wet za naj­większe­go myśli­cie­la XX w. W kon­tekście ukraińskim naj­wy­bit­niej­szym zwo­len­ni­kiem tej teo­rii był prof. Ro­man Szpor­luk, on też wy­cho­wał kil­ku cie­ka­wych hi­sto­ryków, m.in. Joh­na-Pau­la Himkę.

Pri­cak i Łysiak-Rud­nyćkyj roz­poczęli pro­ces, który sami na­zwa­li „prze­myśle­niem ukraińskiej hi­sto­rii”. Pod ko­niec lat 70. zor­ga­ni­zo­wa­li na­wet kon­fe­rencję tak właśnie za­ty­tułowaną: „Re­thin­king the Ukra­inian hi­sto­ry”⁸.

Do ja­kiej tra­dy­cji hi­sto­rio­gra­ficz­nej ty sam nawiązu­jesz, w ja­kim nur­cie sie­bie sy­tu­ujesz?

Przełomem dla mnie oka­zała się myśl Iwa­na Łysia­ka-Rud­nyćkie­go. On otwo­rzył mi oczy na spra­wy, ja­kich wcześniej nie do­strze­gałem. Według mnie jest on naj­wy­bit­niej­szym hi­sto­ry­kiem ukraińskim XX w., choć nig­dy nie odniósł wielkie­go suk­ce­su, nie zro­bił ka­rie­ry na­uko­wej, pisał głównie ar­ty­kuły, nie udało mu się wydać książek. Jego pra­ce przy­czy­niły się, w naj­większym stop­niu, do zro­zu­mie­nia prze­ze mnie pro­cesów hi­sto­rycz­nych. Łysiak-Rud­nyćkyj prze­stu­dio­wał dogłębnie to, co na­pi­sał Łypyńśkyj, i zaczął wy­ko­rzy­sty­wać jego sche­mat w swo­ich pra­cach, także w od­nie­sie­niu do myśle­nia o so­wiec­kiej Ukra­inie. Uważał on, że nowa Ukra­ina może po­wstać tyl­ko z ewo­lu­cji Związku Sowieckie­go, że nie ma in­nej al­ter­na­ty­wy, nie ma co li­czyć na ko­lejną na­ro­dową re­wo­lucję, jak czy­ni­li to np. niektórzy człon­ko­wie OUN, np. Ste­pan Ban­de­ra⁹.

Łysiak-Rud­nyćkyj i Pri­cak na­zy­wa­li sie­bie „re­ali­sta­mi”. W po­dob­ny sposób myśleli też niektórzy pu­bli­cyści i ukraińscy działacze w dia­spo­rze, tacy jak zna­ny do­brze w Pol­sce Boh­dan Osad­czuk¹⁰. Było to po­ko­le­nie lu­dzi, którzy po II woj­nie świa­to­wej zna­leźli się na Za­cho­dzie i we­szli w struk­tu­ry tam­tej­szych in­sty­tu­cji, na uni­wer­sy­te­ty, do ga­zet itd., nie po­zo­sta­li w ukraińskich get­to­wych struk­tu­rach dia­spo­ry.

W pew­nym sen­sie prze­wi­dzie­li oni także, że kie­dy po­wsta­nie nowe państwo ukraińskie, będzie obar­czo­ne właśnie słabościa­mi odzie­dzi­czo­ny­mi po sys­te­mie ko­mu­ni­stycz­nym, a tak rze­czy­wiście dzie­je się na Ukra­inie po 1991 r. W związku z tego typu po­dejściem do Związku So­wiec­kie­go, ta gru­pa w dia­spo­rze uważnie śle­dziła, co się dzie­je na so­wiec­kiej Ukra­inie. Po­dob­nie jak robił to, w pol­skim kon­tekście, Je­rzy Gie­droyc, uważając, że sko­ro od­ro­dzo­ne pol­skie państwo po­wsta­nie z PRL-u na dro­dze roz­pa­du sys­te­mu ko­mu­ni­stycz­ne­go, należy bacz­nie przyglądać się wszyst­kim za­chodzącym tam zmia­nom.

Na szczęście dla nas, dla mo­je­go po­ko­le­nia hi­sto­ryków z Ukra­iny, kie­dy roz­padł się Związek So­wiec­ki, mo­gliśmy nawiązać kon­takt i czer­pać z myśli hi­sto­ryków ukraińskiej dia­spo­ry.

Kie­dy przy­go­to­wy­wa­liśmy tom poświęcony porówna­niu hi­sto­rio­gra­fii w kra­jach post­ko­mu­ni­stycz­nych, oka­zało się, że tyl­ko w przy­pad­ku dwóch krajów – Ukra­iny i Ar­me­nii – ist­niał tak sil­ny wpływ hi­sto­ryków dia­spo­ry na hi­sto­rio­gra­fię w kra­ju. Na Ukra­inie było może dzie­siątki tysięcy hi­sto­ryków, ale wszy­scy oni ra­zem wzięci nie mie­li ta­kie­go zna­cze­nia jak kil­ku­na­stu hi­sto­ryków pra­cujących na Za­cho­dzie.

Ja­kie było miej­sce Ukra­iny w so­wiec­kim mo­de­lu hi­sto­rio­gra­fii, jaki obo­wiązywał przez wie­le de­kad kil­ka po­ko­leń ukraińskich hi­sto­ryków w Związku So­wiec­kim?

Początko­wo, w la­tach 20., podjęto pierw­sze próby opra­co­wa­nia ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii według sche­ma­tu mark­si­stow­skie­go. Jed­nym z wy­bit­niej­szych przed­sta­wi­cie­li tej szkoły był hi­sto­ryk Ma­twij Ja­worśkyj, po­cho­dził z Ga­li­cji, ale miesz­kał na so­wiec­kiej Ukra­inie, zo­stał za­mor­do­wa­ny w okre­sie ter­ro­ru lat 30. Ten mark­si­stow­ski mo­del hi­sto­rio­gra­fii roz­kwitł w la­tach 20, pod­czas okre­su ukra­ini­za­cji¹¹, jaka miała miej­sce wówczas w Związku So­wiec­kim. Ukraińscy hi­sto­ry­cy będący przed­sta­wi­cie­la­mi tej szkoły sta­ra­li się uzu­pełnić tra­dy­cyj­ny sche­mat ukraińskiej hi­sto­rio­gra­fii na­ro­do­wej hi­sto­rią społeczną i eko­no­miczną. Jed­nak próby te, nie­za­leżnie od wszyst­kich słabości, nie zo­stały nig­dy do­pro­wa­dzo­ne do końca, gdyż większość hi­sto­ryków tego po­ko­le­nia, po­dob­nie jak Ja­worśkyj, padła w la­tach 30. ofiarą ma­so­wych re­pre­sji. Je­dy­nym ukraińskim hi­sto­rykiem, który sto­so­wał po­dejście zgod­ne z kla­sycz­nym po­dejściem mark­si­stow­skim, był Ro­man Roz­dolśkyj¹². On jed­nak pisał i pra­co­wał poza Związkiem So­wiec­kim, w okre­sie między­wo­jen­nym w Ga­li­cji i w Au­strii, a po II woj­nie świa­to­wej w USA. Był hi­sto­ry­kiem-mark­sistą świa­to­wej kla­sy, zna­nym przede wszyst­kim za pra­ce poświęcone in­ter­pre­ta­cji myśli młode­go Mark­sa. Nie­ste­ty Roz­dolśkyj i jego pra­ce po­zo­stają do dzi­siaj pra­wie nie­zna­ne na sa­mej Ukra­inie. Sy­tu­acja ta dość do­brze po­ka­zu­je smut­ny los ukraińskie­go mark­si­zmu, przez co także ucier­piała ukraińska hi­sto­rio­gra­fia. Gdyż nie­do­gma­tycz­na, nie­ra­dziec­ka wer­sja mark­si­zmu oka­zała się nie­zwy­kle płodna dla po­ja­wie­nia się no­wych nurtów w hi­sto­rio­gra­fii na Za­cho­dzie, szczególnie tzw. hi­sto­rii społecz­nej (so­cial hi­sto­ry). Współczesną za­chod­nią hi­sto­rio­gra­fię trud­no so­bie wy­obra­zić bez wpływu mark­si­zmu, tym­cza­sem na so­wiec­kiej Ukra­inie ta­kich wpływów, po­czy­nając od 1930 r., nie było.

So­wiec­ka hi­sto­rio­gra­fia była mie­szanką in­ter­na­cjo­na­li­stycz­ne­go mark­si­zmu z wiel­ko­mo­car­stwo­wym ro­syj­skim na­cjo­na­li­zmem. W ta­kim ujęciu hi­sto­ria Ukra­iny była trak­to­wa­na jako re­gio­nal­na od­mia­na hi­sto­rii ro­syj­skiej. Głównym te­ma­tem so­wiec­kiej hi­sto­rio­gra­fii było po­ka­zy­wa­nie „od­wiecz­ne­go” dążenia Ukraińców do zjed­no­cze­nia z „wiel­kim na­ro­dem ro­syj­skim”. Sche­mat so­wiec­ki uważał tra­dy­cyjną ukraińską hi­sto­rio­gra­fię za „burżuazyjną” i „na­cjo­na­li­styczną”. Pra­ce wszyst­kich hi­sto­ryków ukraińskich, ja­kie uka­zały się przed 1939 r., włącznie z pra­ca­mi Ma­twi­ja Ja­worśkie­go, były w Związku So­wiec­kim za­bro­nio­ne. W so­wiec­kiej hi­sto­rio­gra­fii wszyst­kie wy­da­rze­nia i po­sta­ci z hi­sto­rii Ukra­iny, które nie wpi­sy­wały się w ten sche­mat, zo­stały bez­li­tośnie potępio­ne, jak np. Ma­ze­pa, albo całko­wi­cie prze­mil­cza­ne.

Jed­nak za czasów Związku So­wiec­kie­go, i we Lwo­wie, i w Ki­jo­wie, a jakiś czas także w Dnie­pro­pie­trow­sku, ist­niały nie­licz­ne gru­py uczci­wych hi­sto­ryków, którzy mimo tych wszyst­kich za­kazów próbo­wa­li pisać hi­sto­rię taką, „jaka była w rze­czy­wi­stości”. Po upad­ku Związku So­wiec­kie­go i po­wsta­niu nie­za­leżnej Ukra­iny sy­tu­acja tak się ukształtowała, że to właśnie ci hi­sto­ry­cy uzy­ska­li z cza­sem de­cy­dujący głos.

W okre­sie ist­nie­nia Związku So­wiec­kie­go bar­dzo ważny był dla Ukra­iny fakt sąsia­do­wa­nia z Polską. W moim głębo­kim prze­ko­na­niu w blo­ku ko­mu­ni­stycz­nym pol­ska hi­sto­rio­gra­fia była naj­cie­kaw­sza: otwar­ta, o po­dejściu albo nie­mark­si­stow­skim, albo, jeśli mark­si­stow­skim, to w na­uko­wy, a nie ide­olo­gicz­ny, jak w Związku So­wiec­kim, sposób. Fer­nand Brau­del¹³, je­den z naj­większych hi­sto­ryków XX w., miał zwy­czaj mówić, że na świe­cie jest tyl­ko je­den ro­zum­niej­szy od nie­go człowiek – prof. Wi­told Kula¹⁴. Na Ukra­inie wszy­scy ci, którzy nie zna­li za­chod­nich języków, mo­gli ob­co­wać z polską hi­sto­rio­gra­fią. Za­raz po upad­ku muru ber­lińskie­go roz­poczęły się z pol­skiej stro­ny ini­cja­ty­wy or­ga­ni­zo­wa­nia se­mi­na­riów, kon­fe­ren­cji, pro­jektów wy­daw­ni­czych, włączających hi­sto­ryków ukraińskich. Za­pra­sza­no nas na staże i wykłady. Lata 90. były okre­sem bar­dzo in­ten­syw­nych kon­taktów pomiędzy ukraiński­mi i polski­mi hi­sto­rykami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: