Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Umma - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 sierpnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Umma - ebook

Jeden z najbardziej znanych francuskich współczesnych reporterów, uhonorowany francuskim odpowiednikiem Pulitzera, przedstawia swoją wizję Wschodu – złożoność świata uchwycona w reportażu Montesquiou to odpowiedź na szerzącą się w Europie islamofobię.

Umma to wspólne określenie wszystkich krajów należących do społeczności muzułmańskiej. Jednak w reportażu Montesquiou pojęcie to oznacza znacznie więcej. To nie tylko kolejne kraje, które odwiedził, lecz przede wszystkim szereg innych kultur, odrębnych miejsc i szczególnych narodów, które miał okazję spotkać w ciągu lat swoich podróży i pracy. Montesquiou pokazuje czytelnikowi piękny i skomplikowany świat, w którym obyczaje i tradycje dynamicznie przeplatają się z nowoczesnością.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2318-5
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Umma, „wspólnota wiernych”. Jej granice zmieniały się w ciągu czternastu stuleci, od pierwszych podbojów islamu po dzisiejsze migracje. Tworzy ją 1,6 miliarda muzułmanów, czyli dwadzieścia trzy procent wszystkich ludzi na świecie. Można by ją zdefiniować jako sumę krajów, których ludność jest w większości muzułmańska, obejmuje zatem pół Afryki, niemal cały Bliski Wschód i znaczną część Azji, nie zapominając o Albanii. Na mapach zaznacza się ją kolorem zielonym, jako obszar obejmujący dwadzieścia dwa kraje Ligi Arabskiej. Ale Umma to coś więcej niż pojęcie geograficzne.

Pierwszym znaczeniem tego słowa jest „naród”, a rdzeń umm wyraźnie odsyła do „matki-ojczyzny”; inni przekładają je, używając ładnie brzmiącego określenia „wspólnota charyzmatyczna”. Bo chociaż opiera się ona na wspólnej wierze, odwołuje się jednak do czegoś bardziej subtelnego niż religia. Nie jest też równoznaczna z terminem „cywilizacja islamu” i nie da się jej porównać z pojęciem „Kościoła” w świecie katolickim (ponieważ nie ma w niej żadnego centralnego ośrodka władzy). Umma – poczucie przynależności oparte na języku Koranu, świadomość wspólnego przeznaczenia, solidarność – niesie ze sobą ideę, że muzułmanie czują się zjednoczeni ponad granicami, że tworzą pewną całość, coś w rodzaju niematerialnego kontynentu, na którym dialekty i polityczne reżimy wprawdzie się różnią, lecz jego mieszkańcy wiedzą, że coś ich łączy.

Specjaliści mogą uznać, że przyznaję owej Ummie zbyt wielkie znaczenie. Chociaż arabsko-muzułmańskie imperium tworzyło kiedyś spójną całość, od Andaluzji po Indie, jednak po upadku kalifatu Abbasydów w 1258 roku sytuacja się zmieniła. Język arabski jest wciąż nośnikiem ideologii: dobór słów nie jest w nim neutralny. Dla niektórych przywołanie pojęcia Ummy to potwierdzenie woli hegemonii sunnitów (którzy stanowią około osiemdziesięciu pięciu procent wyznawców islamu) i wydobycie na pierwszy plan koncepcji tauhidu, jedyności Boga, którą hołubi wielu radykałów. Niektórzy obawiają się, by Arabskie Wiosny nie doprowadziły do przerodzenia się panarabizmu w z gruntu reakcyjną ideę Ummy i jeszcze bardziej nie pogłębiły kryzysu tego pogrążonego w stagnacji regionu.

Przez dziesiątki lat zwolennicy ideologii Nasera i członkowie partii Al-Bas chcieli zastąpić Ummę ideą „braterskich krajów”. Ale określenie „naród arabski” przestało dzisiaj być tabu i obecne rewolucje zdają się dyskredytować reżimy, które szerzyły tę ideologię. Rzeczywistość należy do Al-Dżaziry i innych panarabskich stacji telewizyjnych, które kształtują opinię regionu i wzmacniają solidarność jego mieszkańców znacznie skuteczniej niż przebrzmiałe dyskursy.

Już od dwudziestu lat przemierzam terytorium Ummy. Najpierw jako turysta, potem stażysta, podróżnik, w końcu reporter. W 2005 roku po raz pierwszy pojechałem tam jako dziennikarz amerykańskiej agencji Associated Press, do Kairu, potem do Sudanu, Maroka, Algierii i Afganistanu. Pod koniec 2010 roku dołączyłem do ekipy tygodnika „Paris Match”, by pisać w swoim ojczystym języku. Reportaże bardzo szybko przekształciły się w długą relację z kolejnych rewolucyjnych Wiosen w całym świecie arabskim, przerywaną podróżami do Pakistanu i Iraku, a także po całej Francji i Europie, wyprawami do dżungli, a nawet na biegun północny. Ale bieżące wydarzenia sprawiają, że wciąż powracam do Ummy. Nawet teraz, kiedy już tam nie mieszkam, nie ma miesiąca, bym nie pojechał w te strony z dziennikarską misją.

W drodze często czytałem Ibn Battutę, porównując to, co opisał podczas swoich podróży, z tym, co sam miałem okazję oglądać. Ten Marco Polo świata arabskiego, duchowy ojciec wielkich reporterów krążących po Bliskim Wschodzie, pisał w XIV wieku (żył mniej więcej w latach 1304–1369). Wyruszył ze swojego rodzinnego Maroka, by odbyć hadżdż, czyli pielgrzymkę, i przemierzył Ummę od południowych krańców Rosji po Somalię, po czym udał się do indyjskiego imperium Mogołów, dotarł nawet poza granice świata muzułmańskiego, do Chin. W czasie dwudziestu lat przebył sto dwadzieścia jeden tysięcy kilometrów, po drodze się ożenił, został kadim, ambasadorem czy doradcą jakiegoś miejscowego sułtana. Jego opowieść zatytułowana Osobliwości miast i dziwy podróży mieści się w trzech tomach, z których każdy liczy tysiąc stron¹. Próbowałem być trochę bardziej zwięzły.

Moje wybory są arbitralne: dlaczego wykraczam poza świat arabski, pisząc o Afganistanie i o Pakistanie? Dlaczego rozwodzę się nad Ummą, skoro słowem nie wspominam o Mekce i Damaszku? Jak mogłem pominąć milczeniem Indonezję, najbardziej liczebny muzułmański naród na świecie, a także Turcję, przez długie stulecia centrum muzułmańskiego imperium? Odpowiedź jest prosta: postanowiłem pisać jedynie o krajach, w których spędziłem wiele czasu, i o miejscach, w których powstały moje ważne reportaże. Ta opowieść śledzi zatem w ogólnych zarysach trasę Ibn Battuty, przemierzając Ummę z zachodu na wschód. Zatrzymuje się u wrót Orientu, gdzie kończy się terytorialna ciągłość dzisiejszych krajów muzułmańskich, to znaczy na granicy Pakistanu. Moja kronika nie jest kompletna, pozostawiam turystycznym przewodnikom i geopolitycznym rozprawom troskę o wyczerpanie tematu; każdy patrzy na rzeczywistość na swój sposób. Lecz wybór krajów, o których opowiadam, nie jest też przypadkowy: jeśli redaktorzy naczelni wysyłali mnie w te rejony, to dlatego, że dochodziło tam do wydarzeń wpływających na bieg Historii. Stopniowo starałem się uchwycić coś z istoty tych krajów, pokazać, jak suma lokalnych ambicji określa zbiorową tożsamość Ummy, tak solidarnej i spójnej, pomimo swojej różnorodności.

Mam nadzieję, że ta książka pozwoli ją lepiej zrozumieć. Francja ma bowiem wyjątkowo bogate relacje z kulturą obejmującą południowe wybrzeże Morza Śródziemnego. Poczynając od podpisania w 1535 roku tak zwanych Kapitulacji, układu pokojowego pomiędzy królem Franciszkiem I a Sulejmanem Wspaniałym, po rozległą kolekcję arabskich rękopisów, którą nabył kardynał Mazarin, od wydania w 1704 roku francuskiego przekładu Księgi tysiąca i jednej nocy po relacje z podróży pisarzy orientalistów XIX wieku, a później Louisa Massignona, Francuzi od dawna pełnią funkcję pośrednika między islamem a światem Zachodu. Te związki są tym bardziej istotne, że rany z czasów kolonizacji jeszcze się nie zabliźniły i do dziś wpływa to na sytuację muzułmańskiej mniejszości na terenie Francji. Według przeprowadzonych ostatnio badań poziom antymuzułmańskich nastrojów wzrósł w 2012 roku do trzydziestu ośmiu procent. Ani Francja, ani świat arabski nie mogą na tym zyskać.

Zwłaszcza że sytuacja się zmienia. Ucisk rodzi postawy infantylne i upokarza ludzi, rewolucja zaś sprawia, że „stają się dorośli”; wielokrotnie miałem okazję to obserwować. Zrzucając jarzmo tyranii, arabska Wiosna Ludów głęboko przeobraża region. Opowiedzieć o tej rewolucji, tyleż psychologicznej, co politycznej, i opisać narody, które jej dokonują, to jedno z najbardziej pasjonujących zadań, jakie mógłby sobie wymarzyć zawodowy dziennikarz.

Niektóre z wydarzeń opisanych w tej książce były również dla mnie wyjątkowo trudne. Zostałem ranny, straciłem wielu kolegów i przyjaciół, z których jeden był mi szczególnie bliski, przez kilka ostatnich lat widziałem tak wielu cierpiących i umierających ludzi, że nigdy nie sądziłem, bym mógł być świadkiem tylu tragedii w ciągu całego mojego życia. Lecz pośród tych wszystkich trudności istnieje coś takiego jak radość reportera. Być opłacanym za to, że się podróżuje i pisze: czego można chcieć więcej?

Pisząc tę opowieść, pragnąłem przekazać czytelnikowi smak i zapach, specyfikę, tchnienie tej przestrzeni, zamieszkanej przez ponad miliard dusz, tak jak ja miałem okazję je chłonąć. Chciałem, by ta książka, zbiór reportaży czy, jak kto woli, relacja z podróży, ukazała to, co jest solą zawodu dziennikarza: kulisy wydarzeń, przygodę, zabawne sytuacje, odkrywanie nowych horyzontów i – zwłaszcza – spotkania z ludźmi.

Przywilejem reportera jest bowiem to, że może udać się na miejsce, żeby zobaczyć wszystko i spotkać się z każdym. Czy byli to ludzie sławni, czy zupełnie nieznani, zbuntowani bohaterowie czy zwyczajni dranie, chciałem opowiedzieć o kilku z tych wyjątkowych osób, które nadały sens mojej podróży. Od Maroka do Pakistanu, od strefy działań wojennych po sceny żywiołowej radości na ulicach miałem okazję żyć i pracować w niemal całym arabsko-muzułmańskim świecie.

Umma znajduje się dziś na rozdrożu. Wiele powiedziano na temat głębokiej wewnętrznej sprzeczności między światem islamu i demokracją, o jego awersji do nowoczesności. Ja sam, jako korespondent wojenny, wielokrotnie opisywałem akty przemocy rozdzierające tę część świata: konflikty zbrojne, terroryzm, religijne zaślepienie, ludobójstwo, a nawet „szok cywilizacyjny”, z którego po roku 2000 chciano uczynić samosprawdzającą się przepowiednię. Lecz w tym czy innym miejscu, często trochę przez przypadek, dostrzegałem też zwiastuny innego arabsko-muzułmańskiego świata. Dziennikarz nie jest wyrocznią ani tym bardziej ekspertem i nie mogę, rzecz jasna, twierdzić, że przewidziałem dzisiejsze perturbacje. Często jednak obserwowałem, jak kiełkują zalążki tego, co miało się wkrótce zrodzić. Dziś jesteśmy u zarania nowej epoki. Epoki należącej do ludu, który w większości jest młody, a nawet bardzo młody, który pragnie otworzyć się na świat, na inne idee i ludzi, na sprawiedliwość, równość i – nade wszystko – wolność.

Poprzez spotkania z ludźmi i podróże książka ta opisuje więc świat ulegający gwałtownej przemianie. Nie próbuje niczego przepowiadać ani analizować, a tylko wskazać kilka wielkich nurtów, które na nowo wytyczają przyszłość arabsko-muzułmańskiego świata, pośrednio zaś także naszego.

Przed młodymi ludźmi z Ummy otwiera się wiele dróg. Nie tak łatwo wywróżyć z fusów, czy zwycięży kurs na demokrację, czy przeważy okrutna reakcja. Czy islam „poddanych” (mniej więcej to oznacza słowo „muzułmanin”) zdusi islam zwolenników obyczajowej liberalizacji? Czy islamizm rozpuści się w politycznym pluralizmie, czy też przeciwnie, wchłonie go, przejawiając cała swą potencjalną gwałtowność? Moja opowieść nie przynosi na to jednoznacznej odpowiedzi. Próbuje po prostu pokazać rozgorączkowaną i owładniętą nadzieją młodość, która prze do zmian: chciałem opisać lud, który po omacku szuka swojej nowej drogi, próbuje odkryć swe nowe przeznaczenie.

Jeżeli moja opowieść sprawi, że czytelnik poczuje przyjemność z obcowania z tymi młodymi ludźmi, którzy biorą we własne ręce swą przyszłość i czasami zmieniają bieg Historii, wówczas spełni swoje zadanie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: