Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wodna Lilia - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wodna Lilia - ebook

„Wodna Lilia” Bolesława Zielińskiego to kontynuacja „Orlego Szponu”. Akcja rozgrywa się w Ameryce, po śmierci Marka Zebrzydowskiego i skupia się na jego żonie, Indiance Wodnej Lilii, oraz ich synach. Na wyraziście zarysowanym tle, prezentującym konflikt pomiędzy osadnikami francuskimi i angielskimi, rozgrywają się wciągające wydarzenia, w które uwikłani są młodzi potomkowie Polaka i Indianki.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7903-935-7
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Przedmowa

Rozdział I. Dwaj bracia

Rozdział II. Walka bogów bladych twarzy

Rozdział III. Narada zdrajców plemienia

Rozdział IV. Nocny napad

Rozdział V. Odgadywacz Śladów

Rozdział VI. Podróż z przygodami

Rozdział VII. W mieście bratniej miłości

Rozdział VIII. Wizyta wśród nocy

Rozdział IX. Tajemnica

Rozdział X. W niewoli

Rozdział XI. Ojciec Marquette

Rozdział XII. W gospodzie Pod Ognistą Wodą

Rozdział XIII. Przymierze szatanów

Rozdział XIV. Trupia Głowa

Rozdział XV. Czarny Jastrząb

Rozdział XVI. W forcie Świętej Marii

Rozdział XVII. Walka żywiołów

Rozdział XVIII. Wigwam czarownika

Rozdział XIX. Zemsta Kikapoozów

Rozdział XX. Nad brzegiem Ojca Wód

Rozdział XXI. Przekleństwo złego czynu

Rozdział XXII. Pierwszy skalp

Rozdział XXIII. Krwawa Wigilia

Rozdział XXIV. Kapitan Kidd

Rozdział XXV. Masakra

Rozdział XXVI. Sąd wojenny

Rozdział XXVII. Ostatnia wola Wodnej Lilii

EpilogPrzedmowa

Czytelnicy opowieści Orli Szpon wiedzą, że w pierwszej połowie XVII stulecia przybył na ziemię amerykańską, po wielu przygodach, pierwszy Polak Marek Zebrzydowski i że znalazł gościnę u plemienia Delawarów. Wiedzą także, że został on uratowany z paszczy rekina przez dzielną córkę Lotnego Jelenia, Wodną Lilię i że ona towarzyszyła mu aż do obozu największego bohatera Indian Króla Filipa, u którego Marek Zebrzydowski zdobył swoje wojenne imię Orli Szpon.

Z niniejszej opowieści dowiedzą się Czytelnicy nasi o dalszych losach Wodnej Lilii, którą Marek Zebrzydowski poślubił i doczekał się z nią dwóch synów. Będzie to opowieść pełna przygód i walk, gdyż przypada na czasy największych nieporozumień i najkrwawszych bojów pomiędzy kolonistami. Do Ameryki udawały się, bowiem w owe czasy najrozmaitsze sekty, które przenosiły z Europy na grunt amerykański walki religijne. Między innymi przybyli tam purytanie, episkopalni, kalwini, a w końcu i kwakrzy.

New York nie nazywał się już w tych czasach, jak za Orlego Szponu, Nowym Amsterdamem, gdyż zajęli go Anglicy pod wodzą księcia Yorku, pragnąc zawojować całą nową ziemię dla króla Anglii. Wojowali oni wszelkimi uczciwymi i nieuczciwymi sposobami. Rabowali Indianom ziemię, wypędzali ich w niedostępne bory z wiosek i wigwamów, w których od setek lat przebywali, a co najgorsze, że uczyli ich pić wódkę, robiąc ze szlachetnego ludu, nieżywiącego pierwotnie żadnych złych zamiarów względem Europejczyków, dzikie, ziejące nienawiścią do białej rasy bydlęta.

W niniejszej opowieści spotykamy się także z katolickimi Francuzami, którzy zajęli olbrzymie terytoria obecnej Kanady i Wielkich Jezior i od północy atakowali Anglików, chcąc ich zupełnie wyprzeć z Ameryki. Francuzi byli lepsi dla Indian i dlatego, kiedy w roku 1689 doszło do dwudziestopięcioletniej krwawej wojny pomiędzy Anglikami a Francuzami, to prócz pięciu plemion indiańskich, wszystkie inne stanęły po stronie Francji. Plemię Delawarów, mieszkające dalej na południe, pomiędzy rzeką Delaware od zachodu a oceanem Atlantyckim od wschodu, nie brało w tej wojnie bezpośredniego udziału, chociaż pewna ich część zbuntowała się i pod wodzą Krwawego Metysa dopuszczała się przez dłuższy czas licznych okrucieństw.

Wodna Lilia to prawdziwy typ Indianki, której dusza została uszlachetniona wiarą katolicką, ale serce zostało indiańskie, to jest pełne odwagi i męstwa, lecz czasami i nieprzebierające w środkach, skoro rozchodziło się o doprowadzenie ważnego planu do skutku. Była ona córką jednego z najszlachetniejszych plemion indiańskich, do których należy zaliczyć Delawarów, Irokezów, Algonkinów, Ottawayów, Wampanoagów, Powhatanów i Mohikanów.

Wodna Lilia nie mogła tylko pogodzić wiary Chrystusowej z tym, co się działo wśród Europejczyków. Umysł jej, bowiem nie mógł pojąć, dlaczego np. purytanie znęcali się nad kwakrami, którzy należeli do bardzo spokojnych, pracowitych i uczciwych ludzi, a swoimi mrzonkami nikomu krzywdy nie wyrządzali. Z duchowej tej rozterki jednak wychodziła Wodna Lilia zwycięsko, bo wierzyła w swego męża, który w jej oczach był najpiękniejszym wzorem człowieka, a jego nauki ewangelią serca dla córki Lotnego Jelenia.

W końcu w opowieści tej poznamy się ze skutkami mieszaniny krwi dwóch ras: białej i czerwonej. Poznamy jak to ta mieszanina stwarza albo wspaniałe szlachetne typy, albo dzikie, niczym nieokiełznane charaktery mieszańców.

Opowieść nasza zaczyna się w momencie, gdy Orli Szpon już nie żyje, a dwaj jego synowie Marek i Jerzy chowają się pod opieką matki Wodnej Lilii. Obaj młodzi Zebrzydowscy ochrzczeni byli przez misjonarza katolickiego, ojca Jerzego, obaj jednakowo chowani i kochani, a jednakowoż różniący się charakterami do tego stopnia, że ich widzimy w dwóch wrogich sobie obozach.Rozdział I

Dwaj bracia

Wzdłuż prawego brzegu rzeki Delaware płynęła mała łódka. Siedziała w niej młodziutka dziewczynka o przepięknych, na ramiona spadających lokach i o czarnych filuternych oczkach. Drobne jej rączki pewnie i silnie trzymały wiosła, którymi nadawała kierunek szybko płynącej łódce. Ponad nią, jakby jakiś sternik lub kapitan okrętu, siedziało olbrzymie, czarne, z długimi kudłatymi uszami psisko spoglądające bacznie w nadbrzeżny gąszcz, jakby gotowe każdej chwili rzucić się na pomoc swojej pani, gdyby jej stamtąd, jakie niebezpieczeństwo groziło. Z dala, ku dołowi rzeki, widniał, wśród przerzedzonego dębowego boru, mały schludny domek otoczony wysoką palisadą. Opodal niego stały zabudowania gospodarcze, pszczelne ule, narzędzia rolnicze itd.

Na kilkaset kroków od domku, do którego dzieweczka najwidoczniej zdążała, wpadła łódka na jakiś konar płynący pod wodą i wywróciła się. Dziewczynka i pies zniknęli na chwilę w wodzie. Niebawem jednak zajaśniała złota główka w promieniach słońca, a obok niej potężny łeb psa, który popychał dziecko ku brzegowi. Brakowało jeszcze kilkunastu metrów do brzegu, gdy w powietrzu świsnęła strzała i ugrzęzła w oku zwierzęcia. Psisko zawyło i zniknęło w głębinach rzeki.

Dziewczynka, pozbawiona pomocy, zaczęła walczyć ostatnim wysiłkiem z silnym prądem rzeki, który ją coraz bardziej oddalał od brzegu. Byłaby z pewnością poszła za swoim towarzyszem i obrońcą, gdyby nie wysmukły młody Indianin, który, wyskoczywszy z zarośli, rzucił się w fale rzeki i wyratował dziecko. Wziąwszy je na ręce, zaniósł do rodzicielskiego domu.

W izbie amerykańskiego trapera cała rodzina otoczyła omdlałą córkę. Ojciec starał się robić sztuczne oddychanie, matka zdejmowała z niej przemoczoną sukienkę i otulała zziębnięte ciało kocem. Przez chwilę nikt nie zwracał uwagi na Indianina, który stanął skromnie opodal drzwi i czekał, aż wyratowana przez niego oprzytomnieje.

Kiedy stary traper spojrzał na młodziutkiego dobroczyńcę, nie mógł wyjść ze zdziwienia, zobaczywszy przy kruczych indiańskich włosach i miedzianej cerze błękitne oczy. Domyślając się, że ma przed sobą mieszańca, tym serdeczniej przemówił do niego:

– Dzięki ci, dzielny młodzieńcze, że uratowałeś Janinkę od niechybnej śmierci. Obyś był kiedyś wielkim i sławnym wojownikiem. Lecz powiedz mi, z jakiego jesteś plemienia.

– Jestem z plemienia Delawarów. Ojciec mój, Orli Szpon, był wodzem po drugiej stronie szerokiej rzeki.

– Witaj mi tym bardziej, miły chłopcze, bo dużo dobrego słyszałem o twoim ojcu, a nawet przed laty siedziałem z nim za wspólnym stołem podczas uczty w Dniu Dziękczynienia. Teraz rozumiem, dlaczego oczy twoje przypominają błękit pogodnego nieba. Takie same oczy miał twój ojciec. Zapamiętaj: kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy mojej lub mojej rodziny, zgłoś się, a niczego ci nie odmówimy. Jestem Christison.

Marek Zebrzydowski okazał się godnym i nieodrodnym synem swego ojca, bo podniósłszy dumnie głowę, odpowiedział:

– Nie dla nagrody ratowałem, ale z obowiązku, bo tak nakazuje moja wiara.

– Jakiej jesteś wiary? – spytał zdziwiony traper.

– Jestem katolikiem – odpowiedział Indianin, a ponieważ w tej chwili dziewczynka otworzyła oczy, skłonił się i wybiegł z domu.

Był szczęśliwy, że trud jego nie poszedł na marne.

* *

*

Dopiero niedaleko wigwamu Wodnej Lilii dogonił Marek swego brata Jerzego. Jerzy stanowił przeciwieństwo Marka. Oczy czarne jak węgiel pałały dzikim blaskiem, a rysy wskazywały wybitnie na indiańskie pochodzenie. Jedynie jaśniejszy połysk włosów zdradzał, że nie jest on czystej krwi Indianinem. Był młodszy o rok od brata, fizycznie słabszy i wzrostem niższy.

– Czego gonisz za mną? – spytał opryskliwie.

– Aby ci powiedzieć, żeś źle postąpił strzelając – do psa. Nie tylko zginęło przez ciebie dzielne poczciwe zwierzę, ale utonąć mogło niewinne dziecko. Na szczęście Bóg nie dopuścił, aby ofiara twej nierozumnej złości utonęła. Wyratowałem ją i żyje.

– Strzelałem dlatego, aby jednej białej twarzy było mniej na świecie. Nienawidzę białych twarzy i wstyd mnie pali, gdy widzę jak ty przy każdej sposobności spieszysz im z pomocą. Na drugi raz nie będę mierzył w psa, ale w dziecko.

– Nie będę się z tobą kłócił. Chodź ze mną do matki i niechaj ona rozstrzygnie, kto z nas lepiej postąpił.

* *

*

W dużym wigwamie, obwieszonym bogato futrami dzikich zwierząt i ozdobionym bronią rozmaitego gatunku, siedziała u wnijścia niemłoda już, a jeszcze bardzo piękna, smukła i zgrabna Indianka. Na piersiach jej widniał srebrny krzyżyk, zawieszony na włosiennym łańcuszku, dziwnie odbijający od łańcucha z muszelek i innych ozdób przystrajających odzież Indianki. Po krzyżyku tym każdy czerwonoskórzec i każdy mieszkaniec Nowego Yorku rozpoznawał Wodną Lilię, córkę sławnego ongiś i szlachetnego wodza Delawarów, Lotnego Jelenia, a żonę jego następcy, Orlego Szponu, pierwszego Polaka na ziemi amerykańskiej.

Oczy jej, mimo nieodstępnego ognistego blasku indiańskiego, zdradzały, że w pięknym tym ciele gości inna dusza niż u jej rodaczek. Można było w tych oczach wyczytać i powagę, i dumę, i smutek.

– Matko – rzekł Marek – stajemy przed tobą, abyś rozsądziła, kto z nas lepiej postąpił i kto na twój gniew, a kto na pochwałę zasłużył? – Po tych słowach opisał wiernie zajście nad brzegiem rzeki, a Jerzy potwierdził każde słowo brata.

Wodna Lilia głęboko spojrzała w oczy obu synów i rzekła:

– Ty Marku nie zasłużyłeś na pochwałę, boś postąpił tak, jak powinieneś i jak cię uczył twój dzielny, wielki ojciec. Krew szlachetna kazała ci pośpieszyć z pomocą tonącej dziewczynce, czemu zadość uczyniłeś. Ty zaś Jerzy nie postąpiłeś zgodnie z honorem wojownika Delawarów, strzelając z łuku z ukrycia, jak tchórz, do córki dobrej białej twarzy, która żadnej krzywdy plemieniu twemu nie wyrządziła. Za karę udasz się natychmiast do domu starego trapera, przyznasz się do swego lekkomyślnego postępku i poprosisz o przebaczenie. Pomnij Jerzy, że prawdziwy Delawar używa broni jedynie w walce lub w obronie własnego życia i nigdy nie napada na ludzi, z którymi plemię jego wypaliło fajkę pokoju. Chociaż po matce w krwi twojej płynie dzikość, jednakowoż nie na to uczyliśmy cię z ojcem pięknej wiary Ukrzyżowanego Boga, abyś bez żadnej przyczyny dybał na życie niewinnego dziecka. Wstydź się! Pies, któregoś zabił, był większym bohaterem niż ty.

Jerzy wysłuchał słów matki ze spuszczoną głową, lecz co się w duszy jego działo, tego by nikt odgadnąć nie mógł. Po chwili, nie rzekłszy ani słówka, oddalił się w stronę rzeki.

* *

*

W wigwamie zapanowało milczenie. Wodna Lilia i Marek wyczuwali, że w dziejach ich rodziny zaszło coś niedającego się w tej chwili określić, ale mającego zaważyć na całym ich życiu. Marek przytulił się do nóg matki i w milczeniu wpatrywał się swoimi błękitnymi oczyma w ukochane oblicze.

– Nie smuć się matko, Jerzy powróci, wykona rozkaz twój i poprawi się.

– Nie, moje dziecko. Jerzy nie wykona rozkazu, nie poprawi się i nas porzuci. W nim się krew czerwonoskórych przodków odezwie zmieszana z białą krwią ojca. Nie wziął on ze mnie mojego serca, ale wziął moją krew. Jerzy zdradziłby swoich przodków, gdyby przeprosił białą twarz i on tego nigdy nie uczyni.

– Więc dlaczego matko kazałaś mu przepraszać, skoroś wiedziała, że się do rozkazu nie zastosuje? Dlaczego pozbawiłaś się syna, którego równie silnie kochasz jak mnie.

– Uczyniłam to, aby przyśpieszyć wasze rozłączenie, bo drogi wasze się rozchodzą. Ty Marku nigdy nie zgodziłbyś się z Jerzym, a on z tobą, a że serce twoje jest lepsze, a usposobienie łagodniejsze, powinieneś iść drogą białych twarzy, on zaś niechaj zostanie z miłymi mu braćmi czerwonymi.

– A ty matko, co ze sobą zrobisz?

– Ja się ustąpię wam obydwóm. Krew mi nakazuje iść z Jerzym, a serce i rozum z tobą. Nie mogę się podzielić.

– Nie nigdy! Ja ciebie matko nie opuszczę. Nie chcę bladych twarzy, nie chcę niczego, bo ciebie kocham i pójdę tam, dokąd ty pójdziesz.

– Jakiś ty podobny do ojca swojego, który przez całe swe życie wiernie wytrwał przy Wodnej Lilii. Przy tych słowach w oczach Indianki zaperliła się łza.

– Opowiedz mi matko, jak zginął nasz wielki ojciec, bo zawsze unikałaś tych wspomnień, a ja bym tak bardzo pragnął poznać dzieje mojego ojca.

– Opowiem ci mój synu ostatnie lata jego życia oraz zgon bohaterski, bo kto wie, czy nie będziesz zmuszony w swoim życiu pójść za jego przykładem i zginąć tak samo, jak on zginął.Rozdział II

Walka bogów bladych twarzy

Po chwili głębokiego namysłu rozpoczęła Wodna Lilia opowiadać Markowi następującą historię z życia Orlego Szponu:

– Od czasu, kiedy wielką słoną wodą przypłynęły do naszego kraju wielkie łodzie bladych twarzy z Anglii, rozpoczęły się boje i walki z Holendrami i ich ponurym, ale sprawiedliwym wodzem Stuywesantem. Anglicy zwyciężyli i krótko potem zmieniło się życie w kraju Delawarów, bo zaczęły do nas nadciągać białe twarze prześladowane przez nowego wodza Nowego Yorku. Byli to bardzo dobrzy ludzie, ojciec nazywał ich kwakrami. Nie rabowali naszej ziemi, ale płacili za nią srebrnymi blaszkami lub bronią i amunicją. Pobudowali oni sobie dwa obozy, które nazwali Newark i Elizabeth i w obozach tych żyli spokojnie, pracowali cicho i uczciwie. Delawarowie polowali dla nich w wielkich borach na niedźwiedzie, kuguary, bobry, lisy, wilki i inne zwierzęta, a za skóry dostawali to, co im było potrzebne.

W ciągu kilku lat uzbroił Orli Szpon wojowników swoich w muszkiety, nauczył ich uprawiać ziemię i siać zboże, wypiekać chleb, budować drewniane wigwamy i pracować tak, jak pracują białe twarze. To nie wszystkim Delawarom się podobało, a szczególnie Bawolemu Rogowi, który chciał być wodzem plemienia i ciągle występował ze skargami, że Orli Szpon popiera blade twarze. Bawoli Róg żyje jeszcze i jest wielkim wojownikiem, ale jest dziki, zły i fałszywy jak wąż. Do niego zwrócili się po kryjomu Anglicy, nauczyli go pić ognistą wodę i w ten sposób nakłonili do buntowania spokojnych Delawarów.

Pamiętam dobrze ów dzień, w którym Bawoli Róg po raz pierwszy napił się ognistej wody. Wpadł w szał, wzywał wojowników do walki z Orlim Szponem, a w końcu, porwawszy tomahawk, rzucił się na twojego ojca. Wtedy ty, Marku, choć miałeś zaledwie pięć lat, podpełzłeś do nogi Bawolego Rogu i ugryzłeś go do krwi. Błysnął w powietrzu tomahawk, który miał ci główkę roztrzaskać, ale Orli Szpon błyskawicznie chwycił za rękę Bawolego Rogu i wyłamał ją z ramienia. Zaczęły się w obozie straszne czasy, bo Bawoli Róg, chociaż stracił władzę w ręce, nie stracił w języku, którym tak długo bałamucił Delawarów, aż część ich zbuntowała się i pod wodzą Anglików napadła na kwakrów.

Kiedy Orli Szpon zobaczył palące się wigwamy Newarku wziął ze sobą garstkę wiernych wojowników i pośpieszył z pomocą. Ja byłam przy nim. Stanęliśmy na wzgórzu, z którego było widać palące się wigwamy kwakrów. Wśród płomieni uwijali się, jak szatani w piekle, pijani wojownicy Bawolego Rogu. Wywlekali za włosy płaczące kobiety, rzucali małe dzieci w ogień, a mężczyzn wlekli do Anglików, którzy, stojąc na uboczu, przypatrywali się spokojnie mordowaniu niewinnych ludzi. Potem rozpoczął się sąd nad kwakrami. Biały wódz kazał każdemu z nich odciąć ucho i przedziurawić język. Jak dowiedziałam się później, Anglicy należeli do purytanów, którzy w ten sposób chcieli się przypodobać swojemu Bogu i oczyścić świat z kwakrów, mających swojego Boga.

Orli Szpon, z natury bardzo popędliwy, nie mógł znieść tego widoku i rzucił się z tym oto kordem, który widzisz nad moim posłaniem, na Anglików. Jednym cięciem rozpłatał łeb katowi, który dziurawił języki i stanąwszy przed wodzem Anglików, w te słowa się odezwał:

Bądźcie przeklęci za to, co robicie. Chrystus kazał kochać bliźniego jak siebie samego. Dlaczego więc nie dziurawicie swoich języków i uszu sobie nie obcinacie? Uczyńcie to, a przestaniecie złym językiem obrażać Boga na niebie, zaś uszy wasze nie będą słyszeć jęków niewinnie przez was mordowanych kwakrów. Przestańcie natychmiast, bo dam znak wojownikom moim, aby uderzyli na wigwamy wasze w Nowym Yorku i z ziemią je zrównali. Precz z tego kraju Delawarów! Ziemia ta nie jest waszą własnością, bo ją od nas kwakrzy kupili.

– Co ten biały pies szczeka? – zawołał wódz Anglików.

Wtedy stała się rzecz straszna.

– Pies ten nie szczeka – krzyknął twój ojciec – ale gryzie! – i ciął wodza angielskiego kordem przez twarz, a dwóch jego towarzyszy w jednym mgnieniu oka przebił. I na tym się skończyło, bo w głębi stojący muszkieterzy dali ognia i trzy kule przebiły szlachetne serce twojego ojca. Rzuciłam się do zwłok jak szalona, porwałam je i wraz z trzema wojownikami Delawarów zaniosłam na miejsce, na którym obecnie stoi ten wigwam. Pod stopami twoimi Marku są prochy twojego ojca. Przysięgnij mi, że nigdy nie zaprzesz się jego pamięci i dopóki życia ci starczy, bronić będziesz jego Boga, który nakazywał kochać, a nie mordować, i który nam Indianom żadnej krzywdy nie wyrządził.

Zapłoniły się błękitne oczy Marka, skoczył na posłanie matki, zdjął ze ściany kord i zawołał:

– Na prochy ojca mojego zaklinam się, że nie pozwolę nikomu niesłusznej czynić krzywdy, że bronić będę wiary mojej, choćby nawet było trzeba stoczyć walkę z najbliższym krewnym lub z najdroższą mi osobą. Przysięgam ci matko, że...

Nie dokończył słów swoich, bo z dala dały się słyszeć przeciągłe bojowe wycia Indian. Widząc, że coś nieoczekiwanego, a zarazem strasznego, rozgrywało się w łonie plemienia Delawarów, Marek wyskoczył z wigwamu i ujrzawszy w głębi boru płonące ogniska i tańczących Indian, pobiegł jak strzała ku nim.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: