Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Worek treningowy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Luty 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Worek treningowy - ebook

Magda to zwyczajna kobieta ze zwyczajnym życiem.
Małżeństwo – pomyłka. Wczesny ślub, pod wpływem zauroczenia.
Rozwód pozostawił złość, którą ta próbuje z siebie wyrzucić.
Odwiedza siłownię, postanawia poboksować w worek treningowy.
Ma plan, by przypiąć do niego zdjęcie byłego męża.
Nie robi tego jednak. Coś odwraca jej uwagę od złości.

Emil jest zatwardziałym kawalerem.
Nie potrzebuje bliższych związków, wystarczy mu seks bez zobowiązań.
Jest trenerem w siłowni, przeprowadza instruktaż Magdy.
Ma zadbać, by ta nie uszkodziła się podczas treningu.
Widzi, że podoba się Magdzie i tylko nie rozumie, dlaczego dziewczyna oporuje, zamiast mięknąć pod jego spojrzeniem.

Ona nie chwyta przynęty. On postanawia ją zaliczyć.
Magda nie ulega podszeptom swojej seksualnej natury.
Emil jest coraz bardziej sfrustrowany i zdeterminowany, by ją mieć.

Pomiędzy tych dwoje próbuje się wbić bogata kobieta, której układ panujący między nią i Emilem bardzo odpowiada.
Zrobi wszystko, byle nie stracić sprawnego seksualnie kochanka.

Zabawna, odważnie opisana historia dwojga ludzi.
Erotyka wpleciona w tekst tak, by obudzić motyle w brzuchu Czytelnika.
Poprawa humoru gwarantowana.

Mikakamaka

Matka, żona, gastronom z wieloletnim doświadczeniem.
Pisanie wyniknęło z bezsenności. Układanie historii usypiało, a ich spisywanie powodowało, że przestawały działać nasennie. Powstawały więc kolejne.


Mikakamaka prowadzi blog mikakamnaka.pl od 2014 roku.
W swoich historiach nie stroni od pikantnych opisów seksu, nie zawiesza oka kamery na drwach płonących w kominku. 
Potrafi rozbawić, czasami zbulwersować, wywołać rumieniec na twarzy.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-237-2
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Szanowny Czytelniku!

Dzieją się oto cudowne rzeczy. Cudowne dla mnie, bo pewnie nie wiesz, ale pomagasz mi właśnie spełnić marzenie. Piszę od kilku lat i jeśli znasz mnie trochę i czytasz to wiesz, że moim celem jest „robienie tego na poważnie”. Oburzysz się, że jak to?, że dotąd było nie na poważnie?! Dla mnie to ZAWSZE było coś wyjątkowego, ale wiesz co? Otoczenie spogląda na to jak na moją fanaberię, zbzikowanie, fiksację. Pomagasz mi udowodnić, że to nie chwilowa zachcianka, lecz coś, co ma przyszłość.

Muszę Cię uświadomić, że swoim zaufaniem dajesz mi atomowego kopa w tyłek. Skoro jesteś w stanie zapłacić za moje pisanie, to znaczy, że jest ono coś warte. Skoro jest coś warte, to muszę zrobić wszystko, by pisać jeszcze więcej, częściej i oczywiście lepiej.

Zdradzę Ci moją małą tajemnicę. Moja babcia od dziecka chciała pisać. Urodziła się na wsi. Jako dziecko, w czasie wojny mieszkała we Francji. Po wojnie wróciła do Polski i została wydana za mąż. Dobry chłop co nie pije. Ma gospodarstwo, jest kuśnierzem… Mąż nie pił, ale miał inny nałóg – bił. Nie życzył sobie żony – pisarki. Jego małżonka miała być gospodynią. Marzenia babci zostały zniszczone wraz ze skryptami, które przysyłano ze szkoły korespondencyjnej. Pamiętam, że zawsze marzyła o byciu pisarką i bardzo bolała nad tym, że nie było jej to dane. W wieku siedemdziesięciu lat podupadała na zdrowiu, ale umysł wciąż pracowała na wysokich obrotach. Spytała mnie kiedyś, czym jest Internet. Starałam się wytłumaczyć najlepiej, jak potrafiłam, że to taka bezkresna biblioteka w przestrzeni. Babcia była zachwycona. Pamiętam, jak powiedziała, że szkoda, że nie było tego w jej czasach.

Moja babcia nie miała takiej szansy, jaką mam ja. Pragnę ją wykorzystać i wiesz co? To Ty właśnie dajesz mi bilet na tę nową, nieznaną mi drogę. Pierwszy raz jest tylko raz! To jest mój „pierwszy”. Jestem podekscytowana, wzruszona, podniecona… ogrom we mnie uczuć.Rozdział pierwszy

Wyprowadzała ciosy z impetem. Dotąd korzystała wyłącznie z urządzeń sportowych, głównie z bieżni. Dziś jednak potrzebowała czegoś, co wyeksploatuje pokłady wściekłości. Wybrała więc worek treningowy. Jeden z paznokci, czy właściwie jego żelowa nadbudowa, wyprysnął w bok i odbił się od podłogi.

– Kurwa mać – zaklęła, marszcząc nos. – Taki ładny byłeś, ale się spierdzieliłeś.

Magda. Lat dwadzieścia siedem. Wysoka, długonoga, długowłosa. Kobieta tuż po rozwodzie. Multum złych emocji bulgoczących w ciele i w duszy. Małżeństwo – pomyłka. Wczesny ślub pod wpływem zauroczenia. Zbagatelizowanie rad rodziny, że zawarcie związku w wieku lat osiemnastu to zbyt poważny, mało przemyślany krok. Nie słuchała tak ona, jak i jej były już teraz mąż. Przecież rodzina i znajomi nie siedzieli młodym w głowach, sercach, duszach. Nie mogli poznać ich myśli i siły miłości, która nimi zawładnęła. Wiedzieli lepiej. Byli pełnoletni. Nie potrzebowali rad. Tak sądzili. Kościół, biała suknia i welon. Decyzja podjęta po dwu miesiącach znajomości. Małżeństwo przetrwało dziewięć lat. Miłość wygasła dużo wcześniej, zmieniając się w niechęć, a w końcu w nienawiść.

Miało być tak wspaniale. Mieli zdobyć świat. Szczęście było im pisane. Bez opcji na zły scenariusz. Tylko radość, przeplatana drobnymi zmartwieniami. Było inaczej. Tak to w życiu zazwyczaj się dzieje. Drobne konflikty zaczęły urastać do rangi problemów nie do pokonania. Większość wynikała z faktu, że Krzysztof nie chciał mieć potomstwa, uważał bowiem, że zbyt wiele zła jest na świecie, by powoływać kolejne istnienie. Mówił, że jeśli inni mają takie pragnienia, to ich zmartwienie. Ich błędne myślenie. On pragnął spędzać czas tylko z Magdą. Mieli być zapatrzeni w siebie, spoglądać w jednym, wspólnym kierunku. Nikt nie miał im w tym przeszkodzić. W szczególności dziecko. Z czasem przestali być zagapieni w siebie nawzajem. Coraz mniej spraw ich łączyło, tematów do rozmów zabrakło. Łóżko, czy raczej seks stał się przepaścią, która odrzucała najsilniej. Pożądanie zniknęło. Magda nie pragnęła już Krzysztofa, bo po co? Współżycie spłyciło się do poziomu załatwienia sprawy fizjologicznej. Więź psychiczna prysła niczym bańka mydlana. Rozbieżne marzenia pokonały węzeł małżeński. Poluzowały go, aż końcu rozwiązały.

Świat Magdy legł w gruzach w momencie, gdy Krzysztof oznajmił pewnej niedzieli, że odchodzi. Do kogo? Do innej kobiety. Młodszej, bardziej przychylnej. Takiej, z którą więcej go łączy. Najmocniej potomek, którego ta nosiła pod sercem. Magda jakby w twarz dostała. Lepszym określeniem jednak byłoby, że uczucie było podobne do tego, gdy ktoś worek foliowy na głowę założy, odcinając tlen. Najpierw łzy rozpaczy, która ewoluowała w złość.

– Pani Magdo. – Osobisty instruktor wyrwał ją z zapętlenia w gorzkich myślach, które odbijały się w mocy uderzeń w worek. – Chce pani palce połamać? Tego sprzętu używa się w ochraniaczach.

– Ma pan rację, panie Dareczku. – Coś słyszała kiedyś o konieczności używania osłon na dłonie. – Wkurzona jestem jak jasny gwint. Musiałam się wyżyć, pobić w coś. Pięć kilometrów na bieżni nie pomogło.

– Rozumiem. – Pokiwał głową, potarł brodę. – Chce pani poboksować jeszcze?

– Bardzo – przyznała z miną niewiniątka, choć bliżej jej było do nastroju morderczyni. – Wolę w to niż w jakiegoś człowieka. W byłego męża na przykład.

– Dobrze. – Szybka decyzja, pełne zrozumienie dla szalejących emocji klientki. – Podeślę pani Emila. Z ochraniaczami oczywiście – dodał, rugając Magdę wzrokiem. – Do tego momentu nie tyka pani niczego! Proszę iść łyknąć wody, odetchnąć. Za pięć minut wrócić.

Uśmiechnęła się walcząc z pokusą, by jeszcze raz przydzwonić w worek.

– Dobrze – mruknęła pod nosem. – Poczekam, pójdę do garderoby, uzupełnię płyny, później zabiję worek. Jeśli mi się spodoba, to następnym razem przykleję nań zdjęcie facjaty mojego byłego.

Po kilku minutach spokojniejsza i gotowa na zmasakrowanie worka wróciła do sali. Godzina poranna, więc siłownia była prawie pusta. Wysoki standard ośrodka sportowego i ceny, jakie tutaj obowiązywały, odstraszał spoconych małolatów. Lubiła tu przychodzić również dlatego, że ćwicząc, nie musiała się obawiać obmacujących ją wścibsko oczu. Instruktorzy porządnie przeszkoleni i uczuleni na nadmierne ambicje uczniów. Gdy tylko podopieczny forsował się zbytnio lub przeciążał, dostawał reprymendę niczym uczniak.

Magda poprawiła czarną, plastikową sprężynkę, którą spięła włosy. Topem dokładniej okryła stanik. Od ekspresywnych ruchów jego obrzeże wystawało z dekoltu. Czuła, że jest gotowa na wyrzucenie z siebie złych emocji. W stronę worka treningowego – symbolu eksmęża.

Nie była jednak gotowa na widok, jaki zastała w miejscu, w którym umocowany łańcuchami do sufitu trwał wałek skóry wypełniony granulatem. Obok stał mężczyzna. Był odwrócony tyłem do wchodzącej.

Właściciel najkształtniejszego męskiego tyłka pod Słońcem. – Uśmiechnęła się do siebie w duchu. – Taki tytuł bym mu nadała. Chętnie zobaczyłabym tę dupcię nagą.

Zawiesiła wzrok na pupie i na tej właśnie czynności została przyłapana. Nie zdążyła w porę odwrócić oczu. Wszystko przez myśli, a właściwie porównanie kuperka z tym samym męskim atrybutem byłego męża. Krzysiek nie miał szans, tego była pewna.

– Podobno chce pani poboksować? – Tymi słowy zwrócił się właściciel prawie czarnych oczu, kpiarskim wzrokiem obrzucając postać Magdy.

Wkurzyła się. Przywykła do innego traktowania przez mężczyzn. Służalczego, nadskakującego, zaspokajającego jej potrzeby, nim sama sobie zda sprawę z ich istnienia.

Obcy facet. Mój instruktor – warczała w myślach. – Płacę mu, a on tak bezczelnie robi mi przysłowiową „obcinkę”?!

– Dzień dobry. – Postanowiła zachować dystans. – Pan Emil, jak mniemam?

– Dokładnie. – Nie uśmiechał się już, trafnie odczytawszy zachowanie kobiety. Oczy jednak kpiły nadal, przymrużone i skupione. – Mam przypilnować, by się pani nie uszkodziła.

Nie zareagowała na żart. Stan psychiczny, w którym Magda tkwiła od miesięcy, nie kwalifikował jej do flirtowania nawet z takim przystojniakiem. Wściekłość, którą czuła przez większość dnia, teraz w niej wrzała, podgrzana przez tego człowieka. Postanowiła, że nie będzie się odzywać. Zastanawiała się również, czyją twarz będę widziała na worku treningowym. Eksmęża czy może jednak Emila.

– Zacznijmy od ochraniaczy. – Instruktor podniósł je z podłogi. Podszedł do Magdy, patrząc jej w oczy. Uwięził ją spojrzeniem. Uśmiech błąkał mu się po twarzy. – Ręka – rzucił krótko.

Podała dłoń. Odruchowo. Bez zastanowienia.

Jaki pies, któremu wydano komendę. – Złajała się w duchu. – Jak suka!

– Umawiamy się, że wykonuje pani moje instrukcje. – Trochę zbyt mocno zacisnął pasek, zaczepiając go przy pomocy rzepu okalającego nadgarstek. – Jeśli będzie inaczej, przerwę trening. Druga ręka.

Wykonała polecenie, zaciskając szczęki.

– Walisz – rzucił krótko, odstępując krok w tył i płynnie porzucając oficjalną formę zwracania się „per pani”. – Pokaż, co źle robisz.

W odruchu na te słowa miała ochotę przywalić tyle że nie w worek, ale w Emila. Odwróciła się jednak w kierunku wora i uderzyła z całą mocą raz, drugi i trzeci.

– Dobra, przestań – rzucił krótko. – Po pierwsze dłonie.

– Co z nimi? – warknęła.

– Zginasz nadgarstek, to jedno – wyliczał spokojnie. – Nie odginaj go. Nadgarstek ma być w linii prostej z przedramieniem. Wyciągnij kciuk na zewnątrz, chyba że chcesz go wybić. Wyprowadzaj ciosy kośćmi palca wskazującego i sąsiedniego, nie z całej pięści. To na początek. Zapamiętałaś, czy powtórzyć?

– Zapamiętałam. – Musiała przyznać przed sobą, że zaskoczył ją tym, że tyle zauważył. W przeciągu kilkunastu sekund!

– Zacznijmy od rozgrzewki.

– Okej – zgodziła się ostrożnie.

– Stań prosto i wykonuj ruchy ramion. Same barki . – Podszedł do Magdy, stanął za jej plecami i dłońmi zmusił barki do zataczania okręgów w tył.

Powolne ruchy ramion i delikatny ucisk jego palców. Nie potrafiła odbierać tego jak instruktaż Bardziej jak pieszczotę. Czy zawsze dotykał instruowanych w ten sposób?

Czy tak można?

– Dobrze – mruknął.

Nie powinien mruczeć – myślała. Tembr głosu skojarzył jej się z całkowicie inną sytuacją. Z seksem. – Czy tak samo wypowiedziałby słowo „dobrze”, gdybym uklękła przed nim i… Jasny gwint! O czym ja myślę? – Zrugała samą siebie.

I wtedy przyszła myśl, że nie kochała się z mężczyzną od roku. Od roku! Nadmiar energii seksualnej rozsadzał ją od wewnątrz.

Może to nie złość na Krzyśka? – Zabłysła jej w głowie odkrywcza myśl. – Może to niewyżycie seksualne.

– Teraz się pochyl. – Znów zabrzmiało erotycznie. Dwuznacznie. – Zataczaj dłońmi okręgi, jakbyś mieszała wodę w wiadrach.

To już było mniej seksualne.

Później przyszła pora na pajacyki, przysiady, rozgrzanie bioder, kolan i nadgarstków. Już po samej rozgrzewce była spocona i zdyszana.

– Możemy zaczynać. Pokażę ci, jak to robić.

Znów nie wiedziała, czy się droczył. Z wyrazu twarzy nie umiała nic wyczytać. Może tylko rozbawione ogniki w oczach świadczyły o tym, że bawi go ta sytuacja.

I po co się okłamuję? – Westchnęła, przymknęła na chwilę oczy. – Intryguje mnie facet i pobudza.

– Przyglądaj się pochyleniu mojego ciała, ruchowi ramion. – Teraz Emil rozgrzewał ciało. Może tylko oszczędniej, niż nakazał Magdzie. – Powtórzysz w sześciu interwałach. Zwróć uwagę na uniki.

I zaczął bić w worek, choć dla Magdy wyglądało to raczej, jakby tańczył ze skórzanym przeciwnikiem. Pierwszą serię wykonał w wolnym tempie, by po kilkudziesięciosekundowej przerwie naprzeć na worek szybciej. Każda kolejna seria była coraz bardziej skomplikowana, ekspresywna i głośniejsza. Wyglądał tak, jakby zapomniał całkowicie o obecności Magdy. Zapamiętał się w uderzeniach, uskokach, świszczących oddechach. Magda z zapartym tchem podziwiała pracę mięśni pleców, ramion i ud. W czasie całej drugiej serii patrzyła już na jedną tylko część jego ciała – tyłeczek. Poczuła suchość w gardle. Zachwycona przyglądała się uskokom przed rozbujanym workiem , a w końcu kopniakom, którymi okładał rozhuśtaną skórę.

– Teraz ty. – Oderwał się w końcu od worka, zatrzymał jego rozbujanie dłońmi. – Zaczynaj.

Zamrugała powiekami, starając wyrwać się z dziwnego stanu, jaki ją ogarnął i wrócić do rzeczywistości. Wyprowadziła prawy prosty, później lewy. Powoli, jak wcześniej pokazywał.

– Pochyl się do przodu. – Naparł na szyję Magdy dłonią. Śliskie palce zjechały po jej spoconej szyi.

Posłuchała, uderzając miarowo.

– Łokcie wyżej. Schowaj głowę głębiej w ramiona. – Klepnął ją w łokieć, wkurzając tym przy okazji.

Zacisnęła szczęki, przyspieszyła uderzenia.

– Wyprowadzaj uderzenia stąd. – Bez uprzedzenia podszedł od tyłu, objął ją w pasie dłońmi, jedną przesunął na brzuch. – Stąd startuj oddechem. Wyrzucaj powietrze w momencie uderzenia. Same ruchy wyprowadzaj z nóg. Mają wciąż pracować. – Przesunął dłonie na uda dziewczyny. – Przerwa.

Z ulgą przestała uderzać. Nie wiedziała, że prawidłowo wykonane ciosy angażują aż tyle energii.

– Druga seria rozgrzewająca.

To wciąż rozgrzewka? – jęknęła w duchu. – Cholera.

Pół godziny później zmęczona, ale wyzuta z uczucia wściekłości powlokła się do szatni. Pod prysznicem zamarudziła dłużej niż to konieczne. Było jej błogo, gdy macki zmęczenia i rozluźnienia oblepiały umysł i ciało. Jedno tylko nie dawało spokoju – podniecenie.

Dawno nie była dotykana przez mężczyznę. Przez tak męskiego samca nigdy. Nie zdradziła Krzyśka. Nigdy. Był jej pierwszym mężczyzną. Nie miała porównania. Nie wiedziała też, jaka jest w łóżku. Seks kiedyś ją cieszył. W końcu przestał.

Ciekawe, jaki jest w łóżku – myślała, zamykając oczy, nakierowując twarz pod gorące kropelki wody. – Delikatność odwrotnie proporcjonalna do siły fizycznej? Takie odniosłam wrażenie. Długodystansowiec czy sprinter? Ma długiego, może grubego…

Jej dłoń sama powędrowała na brzuch i niżej. Woda obmywająca ciało pieściła skórę, drażniła szpileczkami uderzeń gorących kropel. Gdy palce dotarły między uda, jęknęła, czując, jak bardzo jest pobudzona.

– Cholera – warknęła, przestawiając strumień ciepłej wody na lodowaty i poddała się torturze otrzeźwienia. – Spadam stąd.

Wyszła z siłowni, byle znaleźć się z dala od źródła pokusy. Obcego człowieka, który obudził pewne potrzeby. Myślała, że ciało usnęło, popęd seksualny umarł wraz z odejściem Krzyśka. Nie podobało jej się to, co poczuła przy tym obcym mężczyźnie.

– Przecież ja się nawet nie masturbuję! – krzyknęła, zamknięta w bezpiecznej przestrzeni czerwonej hondy. – Co mam zrobić z rozdygotaniem w brzuchu?! – Przekręciła kluczyk w stacyjce, odpalając auto. – Zakupy pomogą. Zawsze pomagają.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: