Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Współudział Adama Mickiewicza w sprawie Andrzeja Towiańskiego. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Współudział Adama Mickiewicza w sprawie Andrzeja Towiańskiego. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 502 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA

Ni­niej­sze tomy kor­re­spon­den­cyj i prze­mó­wień, po­świę­co­ne są je­dy­nie wy­ja­śnie­niu sto­sun­ku Ada­ma Mic­kie­wi­cza z An­drze­jem To­wiań­skim.

Nie ma­jąc bo­wiem za­mia­ru wda­wać się w oce­nę na­uki To­wiań­skie­go, ani po­wsta­łe­go z niej ru­chu, któ­ry dziś już do hi­sto­ryi tu­łac­twa na­le­ży, po­mi­nę­li­śmy róż­ne akta spra­wy tej do­ty­czą­ce, ogra­ni­cza­jąc się tyl­ko do od­po­wie­dzi An­drze­ja To­wiań­skie­go na li­sty Mic­kie­wi­cza, i nie­któ­rych jesz­cze pism nie­zbęd­nie po­trzeb­nych do zro­zu­mie­nia ca­łe­go sto­sun­ku.

Z cza­sem wszyst­ko na jaw wyjść musi, a na­wet, jak nam z pew­ne­go źró­dła wia­do­mo, An­drzej To­wiań­ski przy­spo­so­bił już akta "Spra­wy" do dru­ku, z po­le­ce­niem ogło­sze­nia ich po swej śmier­ci. Mimo to wszak­że, któż z nas nie wie, że wie­le z tych pism znaj­du­je się dziś u róż­nych osób? Z śmier­cią za­tem współ­cze­snych, bar­dzo czę­sto rę­ko­pi­sy wpa­da­ją co­raz w obo­jęt­niej­sze i mniej świa­do­me rze­czy ręce, cze­go pro­stem na­stęp­stwem błę­dy i nie­do­kład­no­ści. Tu­taj jesz­cze sam spo­sób wy­ra­że­nia się To­wiań­skie­go, kie­dyś sta­no­wił­by wiel­ką trud­ność dla wy­daw­cy. Obec­ne zaś tomy mieć będą po­praw­ność i wie­rzy­tel­ność za sobą, wszyst­kie bo­wiem li­sty, poda – jemy tu we­dług ory­gi­na­łów; prze­mó­wie­nia zaś, we­dług re­dak­cyi ś… p. Fe­li­xa Wrot­now­skie­go i nie­daw­no' zmar­łe­go Se­we­ry­na Gosz­czyń­skie­go, ów­cze­snych Se­kre­ta­rzy Koła.

Prze­ko­na­ni je­ste­śmy, że To­wiań­ski umyśl­nie żad­ne­go li­stu Mic­kie­wi­cza nic ukrył przed nami, być jed­nak może że jesz­cze kil­ka­na­ście ta­ko­wych znaj­dzie się kie­dyś u nie­go, lub u osób, któ­rym udzie­la­ne były.

Prze­mó­wień znacz­na część nie do­szła rąk na­szych. Ś. p. Gosz­czyń­ski przy­rzekł nam kil­ka ta­ko­wych prze­pi­sać, ale śmierć za­sko­czy­ła go przed wy­ko­na­niem obiet­ni­cy; po­da­ne zaś przez inne oso­by, nie mia­ły­by tej wie­rzy­tel­no­ści, co za­pi­ski dwóch tro­skli­wych przy­ja­ciół Mic­kie­wi­cza, ja­ki­mi byli ś… p. Fe­lix Wrot­now­ski i Se­we­ryn Gosz­czyń­ski, któ­rzy na­der skru­pu­lat­nie i z wy­jąt­ko­wą sta­ran­no­ścią, obo­wią­zek se­kre­ta­rzy peł­ni­li. W li­stach przez nas po­da­nych, wszę­dzie po­mi­ja­li­śmy do­tąd nie ogło­szo­ne imio­na wła­sne, lub bar­dzo nie­licz­ne ustę­py, do­ty­czą­ce szcze­gó­łów osób trze­cich, co nie na­ru­sza­jąc ca­ło­ści, świad­czy za­ra­zem, że tyl­ko oso­bę Ada­ma Mic­kie­wi­cza mie­li­śmy na wzglę­dzie.

Przed­sta­wia­my ten nowy zbiór li­stów, wy­ja­śnia­ją­cy współ­udział Ada­ma Mic­kie­wi­cza w "spra­wie" To­wiań­skie­go, w na­dziei że nie je­den z ro­da­ków roz­czy­taw­szy się w nim, po­ża­łu­je może su­ro­wych są­dów i na­mięt­nych na­pa­ści nie­gdyś mio­ta­nych tak ob­fi­cie.

Czy­niąc to jed­nak, nie wda­je­my się w sąd o prze­szło­ści, ani przy­szło­ści prze­są­dzać nie chce­my. Dla tych zaś, któ­rym się zda­je, że nikt nie zro­zu­mie tego, cze­go oni po­jąć nie mogą, po­zwa­la­my so­bie przy­to­czyć zda­nie Cha­te­au­briand'a:

"Są praw­dy ca­ły­mi wie­ka­mi przed ludź­mi za­kry­te; ob­ja­wia­ją się one świa­tu do­pie­ro w cza­sie na­zna­czo­nym, po­dob­ne do tych gwiazd tak od­da­lo­nych, że ich świa­tło ud stwo­rze­nia świa­ta jesz­cze do nas nie do­szło." (1)

Pa­ryż, 3 Maja 1877 roku.

Wy­daw­ca.

–- (1) "Il est pour l'hom­me des véri­tés ca­chées dans la pro­fon­deur du temps; el­les ne se ma­ni­fe­stent qu'a l'aide des si­éc­les, com­me il y a des éto­iles si élot­gnées de la ter­re que leur lu­mi­ére n'est pas eu­co­re pa­rve­nue ju­squ'a nous." (Cha­te­au­briund, Mémo­ires d'Outre-tom­be. Pa­ris, 1849, vol. VII, p. 182.)LI­STY I PRZE­MÓ­WIE­NIA

DO ADA­MA MIC­KIE­WI­CZA.

Pa­ryż, 25 Ju­lii 1841 roku.

1) Pra­ca we­wnętrz­na, przez któ­ra na­bie­rzesz czu­cia wier­ne­go słu­gi umie­ją­ce­go przez mi­łość Pana roz­róż­nić głos Jego od po­szep­tów złe­go Du­cha, choć­by naj­pięk­niej, naj­do­sko­na­lej uda­nych.

2) Wy­so­kie stop­nie, na któ­re du­sza twa nie­raz wznio­sła się, stop­nie, na któ­re wznio­sła się z czy­stej po­sa­dy mi­ło­ści, po­ko­ry, ofia­ro­wa­nia się dla praw­dzi­we­go du­cha, są to­bie wia­do­me. Otóż pra­ca, usi­ło­wa­nie we­wnątrz, aby na­uczyć się stan ten utrzy­mać, za­pew­nić w to­bie, aby sko­ro Pan Naj­wyż­szy po­wo­ła do służ­by, wy­stą­pić po­mi­mo mnó­stwa prze­szkód w czy­stej su­kien­ce, w czy­stem i pod­nie­sio­nem czu­ciu.

(Bez pod­pi­su, ale ręką A. To­wiań­skie­go.)

Do Ada­ma Mic­kie­wi­cza.

4 Sierp­nia 1841 roku.

Zmar­no­tra­wio­ne dary, skar­by nie­bie­skie na tym pa­do­le ze­sła­ne przez Boga, za po­śred­nic­twem Syna Jego, a Pana na­sze­go Je­zu­sa Chry­stu­sa, od ostat­niej za­gła­dy za­cho­wać, oto ha­sło praw­cie słu­gi.

Oprócz mo­dli­twy, pra­cy w du­chu cią­głej, jesz­cze trze­ba pi – módz cia­łu, aby po­wol­ne było du­cho­wi na­sze­mu, aby góry nad du­chem nie bra­ło.

(Bez pod­pi­su, ale ręka A. To­wiań­skie­go.)

7 Sierp­nia 1841 roku.

Sło­wia­nin (1) w uci­sku do Pana gar­ną­cy się wy­słu­żył skarb Ła­ski, iż Pan jemu jak nie­gdyś lu­do­wi Izra­el­skie­mu wolę swą ob­ja­wia. Przy­by­ły Brat zło­ży! trzem do­sta­tecz­ne do­wo­dy i prze­ko­nał o tej rze­czy­wi­sto­ści. Kto uwie­rzy świa­dec­twu tych trzech Bra­ci, przez wia­rę du­szę swą wdzięcz­no­ścią i mi­ło­ścią dla Pana za­pa­li, zgod­nie we­zwa­nie przyj­mie, i przez to uwol­ni Bra­ta przy­by­łe­go od roz­sze­rza­nia usty śmier­tel­nem! tego, co głę­bo­ko w po­ko­rze i mil­cze­niu czcić na­le­ży, znaj­dzie u Pana za­słu­gę wia­ry i da świa­dec­two zba­wie­nia swe­go, że głos Pana choć przez proch prze­szły po­znał i do­peł­nił.

Pan kła­dzie kres nie­do­li lu­dów Sło­wiań­skich a chce ofia­ry z du­cha, chce czci i mi­ło­ści w du­chu dla sie­bie i dla daru swe­go zie­mi w Je­zu­sie Chry­stu­sie ze­sła­ne­go, chce aby ten dar naj­wyż­szy, w czy­stym bla­sku, jak przed ośm­na­stu wie­ka­mi z łona Ojca Przed­wiecz­ne­go za­ja­śniał na zie­mi, i aby do wszyst­kich czy­nów czło­wie­ka, bez wy­łą­cze­nia do­tych­cza­so­we­go był roz­sze­rzo­ny. Jaką czcij i uzna­niem tu­ła­cze sło­wiań­scy przy­go­tu­ję du­sze swo­je do speł­nie­nia wiel­kich swych prze­zna­czeń, w bliz­kich już wy­pad­kach po­li­tycz­nych? Tu­ła­cze Pań­scy, przej­mu­ją­cy się tem nie­bie­skiem we­zwa­niem, utwo­rzą świę­ta. Rotę pod prze­wod­nic­twem Je­zu­sa Chry­stu­sa po­świę­ca­ją­cą się zbli­ża­ją­cej się spra­wie lu­dów. Bo Pan ber­ło zie­mi złe­mu od­bie­ra, a słu­gom Chry­stu­sa od­da­je; po­dług woli Pana, pro­mie­nie świę­tej Roty oży­wiać będą licz­ne za­stę­py Spra­wy mi­ło­ści Pana, pro­mie­nie świę­tej Roty oży­wiać będą skrze­płe w nie­wo­li ludy Sło­wiań­skie.

–- (1) Pi­smo od­czy­ta­ne przez An­drze­ja To­wiań­skie­go pierw­szym trzem ze­bra­nym przez nie­go tu­ła­czom pol­skim: Ada­mo­wi Mic­kie­wi­czo­wi, Izy­do­ro­wi So­bań­skie­mu i An­to­nie­mu Gó­rec­kie­mu. (P. W.)

Pan roz­ka­zał, aby Jego wy­gnań­cy, ulu­bio­ne dzie­ci Jego (a tych wię­cej do­świad­czał, aby.wię­cej zbli­żył do sie­bie, aby prę­dzej i czyn­niej w służ­bie użył) w ta­kiej go­to­wo­ści naj­ry­chlej sta­wa­li i cze­ka­li go­to­wi na wiel­kie ha­sło Pana w spra­wie lu­dów. Przed wy­gnań­ca­mi swy­mi Pan naj­przód wolę swa ob­ja­wia, pierw­szym im daje pra­wo łzy ra­do­ści i dzięk­czy­nie­nia wy­le­wać. Pierw­sze zla­nie się w tym du­chu Bra­ta tu­ła­cza z tu­ła­czem sta­nie się ka­mie­niem wę­giel­nym ogrom­ne­go ko­lo­su pra­wi­ca Pana dźwi­ga­ją­ce­go się, i to zla­nie się jest już istot­nym, sank­cya Pana idą­cym po­cząt­kiem Spra­wy. Taki po­czą­tek przy bło­go­sła­wień­stwie Naj­wyż­sze­go, dnia 7go Sierp­nia! (1841), o go­dzi­nie dzie­sią­tej zra­na zro­bio­nym zo­stał. Łzy dzięk­czy­nie­nia, ra­do­ści i mi­ło­ści ob­wie­ści­ły, że Pan już i na pa­do­le dzie­ło swe roz­po­czął.

(We­dług wła­sno­ręcz­ne­go od­pi­su Ada­ma Mic­kie­wi­cza.)

Do An­drze­ja To­wiań­skie­go.

B. d. 1841?

Mi­strzu,

Je­śliś wol­ny, po­myśl o no­cie, któ­ra mamy we trzech pod­pi­sać, żeby prze­ciąć dro­gę do­dat­kom, któ­re­mi wieść sło­wo na­sze kazi. So­bań­ski czu­je gwał­tow­na po­trze­bę tej noty. Ja nie czu­ję ani tak ani nie. Zda­ję to na cie­bie. Twój

Adam.

Do Ada­ma Mic­kie­wi­cza.

B. d. 1841?

Sie­dzę w domu do czwar­tej. Jak bę­dziesz mógł, przyjdź do mnie, ko­cha­ny Ada­mie, dla po­mó­wie­nia o wiel­ce waż­nych i ra­do­snych rze­czach.

An­drzej To­wiań­ski.

Do Boh­da­na Za­le­skie­go, w Be­au­ne.

Pa­ryż, 15 Au­gu­sta l841 roku.

Boh­da­nie,

Sko­ro ten list prze­czy­tasz, upad­nij na ko­la­na i dzię­kuj Panu. Wiel­kie tu dzie­ją się rze­czy. Emi­gra­cya już po­łą­czo­na. Spiesz za­raz, za­raz, do nas, abyś ser­ce twe po­cie­szył, roz­ra­do­wał, okwie­cił, ozie­le­nił. U mnie w domu kwia­ty i wio­sna i w ser­cu i w du­chu. Od kil­ku dni pi­szę do cie­bie na wszyst­kie, stro­ny, nie wie­dząc gdzie, się ob­ra­casz. Jó­ze­fa wo­łaj na­tych­miast do Pa­ry­ża. Wię­cej pi­sać nie wol­no.

Sło­wicz­ku mój! a leć a piej,

Na po­że­gna­nie piej,

Wy­la­nym łzom, speł­nio­nym snom,

Skoń­czo­nej pio­sn­ce twej.

Sło­wicz­ku mój, twe pió­ra zżuj,

So­ko­le skrzy­dła weź,

I w ostrzu szpon, zo­ło­to stron

Da­widz­ki hymn tu nieś!

Bo wy­szedł glos i padł już los

I taj­ne brze­mię lat.

Wy­da­ło płód i stał się cud

I roz­ra­du­je świat.

Bra­cia z go­rą­cem cze­ka­ją.

Adam.

27 Sierp­nia 1841 roku.

O Pa­nie nasz! Pa­nie po­tęż­ny! Pa­nie strasz­ny na nie­bie i zie­mi, a ra­zem Oj­cze i miły i tkli­wy, spuść z łona Two­je­go pro­mień świa­tła na słu­gi twe An­to­nie­go, Ada­ma, Izy­do­ra, – jako za­si­łek na dro­dze wiel­kich obo­wiąz­ków, do któ­rych w pra­wie Twej świę­tej po­wo­łać ich ra­czy­łeś.

Niech oprócz go­rą­cej mi­ło­ści i żą­dzy wa­szej, któ­rem

was ob­da­rza, niech jesz­cze len znak czu­ło­ści Du­cha słu­gi Pana, bę­dzie świa­dec­twem przed Pa­nem za­ję­cia przez was urzę­du mi­ni­strów Naj­święt­szej Spra­wy. Mi­ni­stro­wie świę­tej spra­wy lu­dów, niech głos przez Pana wa­sze­go wy­pusz­czo­ny roz­ra­du­je i po­si­li was i bra­ci wa­szych przez was. Niech bło­go­sła­wień­stwo Pana prze­pro­wa­dza ten pierw­szy płód mi­ło­ści Jego w świę­tej Spra­wie, po cier­nio­wych ścież­kach pa­do­łu. Niech On Swa la­ska kie­ro­wa­ny po­ru­szy i oży­wi za­sty­głe ser­ca lu­dów w nie­do­li po­grą­żo­nych. Niech się prze­drze do skrze­płych dusz mę­czen­ni­ków Bra­ci, ję­czą­cych na zie­mi i pod zie­mia dla imie­nia Two­je­go o Pa­nie! Niech sil­nem strze­le­niem pro­mie­nia mi­ło­ści spoi to co po­dob­ne, a co prze­moc pa­do­łu tik sze­ro­ko roz­rzu­ci­ła, a roz­rzu­ce­niem ozię­bi­ła, wszel­ki ruch wy­dar­ła. Niech na­ko­niec, o do­zwól tego Oj­cze i Pa­nie nasz! stró­że

Jego dzie­łem, całe drze­wo przy­łą­czy do wiel­kie­go drze­wa swej mi­ło­ści. A dziś Syn dzie­ło mi­ło­ści Ojca speł­nia sie­dząc na wy­so­ko­ści, na pra­wi­cy Ojca swe­go. Izra­el za od­rzu­ce­nie Ła­ski od­po­ku­to­wał. Dziś nie wprzód od­bie­rze Ła­ski so­bie prze­zna­czo­ne, aż uko­rzy się przed Ła­ską – to jest uczci Je­zu­sa Chry­stu­sa. – Bo kto nie ko­cha Syna, nie ko­cha Ojca – kto od­rzu­ca cząst­kę od­rzu­ca i ca­łość. Tak Izra­el z na­ro­da­mi wy­bra­ne­mi stać się musi ga­łąz­ką pnia Je­zu­sa Chry­stu­sa i świa­tło Ewan­ge­lii jako po­żyw­ność z pnia czer­pać. Tem Izra­el swą twar­dość dzi­siej­szą, swą nie­mi­łość po­pra­wi i w bła­sku za­ja­śnie­je przed Pa­nem.

An­drzej.

B. d. Sier­pień 1841?

Waż­ne wy­pad­ki zbli­ża­ją się. Już nie na­dzie­je, peł­ne prze­ko­na­nie otem mamy. (Cała silą du­cha to po­przeć.) Do pew­ne­go cza­su to ma być ta­jem­ni­ca. Tyl­ko emi­gran­ci w ca­łej go­to­wo­ści dla Bogu naj­ry­chlej sta­nąć maja. Spo­wiedź, sa­kra­men­ta, po­pra­wa ży­cia, da­ro­wa­nie ura­zy, i z czy­stem ser­cem cze­kać ha­sła szczę­ścia swe­go. Nie­do­la na­sza koń­czy się. Już przez wia­rę oczysz­czać su­mie­nie, dzię­ko­wać Bogu i ra­do­wać się go­dzi,

An­drzej To­wiań­ski.

Do Księ­dza Alek­san­dra Je­ło­wic­Kie­go, w Biar­ritz.

3 Wrze­śnia 1841 roku.

Sza­now­ny Pa­nie Alek­san­drze,

Wie­ści, o któ­rych do mnie pi­szesz, są praw­dzi­we. Nie tyl­ko ja roz­gła­szam je, ale So­bań­ski Izy­dor i Gó­rec­ki; pierw­szy róż­nił się ode­mnie w mnie­ma­niach, dru­gie­go od roku nie wi­dzia­łem, a przy­najm­niej rok cały z nim nie roz­ma­wia­łem. Nie jest to więc ani zmo­wa mię­dzy nami, ani moje oso­bi­ste złu­dze­nie, jak to nie­któ­rzy my­ślą. Ale ob­szer­niej ci o ni­czem pi­sać nie mogę dla wie­lu po­wo­dów. Na miej­scu za­pew­ne do­wiesz się wię­cej. O bra­cie two­im ra­dzić nie śmiem. Gó­rec­ki po­wia­dał, że mu od­ra­dzał dro­gę do Afry­ki. To, co Gó­rec­ki w pro­sto­cie po­czu­cia wam wy­nu­rzył, war­te wa­szej wagi. Bądź zdrów. Mó­dl­cie się za nas, że­by­śmy pod cię­ża­rem Ła­ski nie­za­słu­żo­nej nic upa­dli.

Twój życz­li­wy,

Adam Mic­kie­wicz.

25 Wrze­śnia 1841 roku.

Upra­sza się ła­ska­wych bra­ci o uczest­nic­two w na­bo­żeń­stwie od – być się ma­ję­cem w ko­ście­le arcy-ka­te­dral­nym Pa­ryz­kim, No­tre-Dame de Pa­ris, na dniu 27go wrze­śnia o go­dzi­nie ósmej i pól z rana, w in­ten­cyi przy­ję­cia i po­dzię­ko­wa­nia za la­ski zla­ne przez Pana.

Adam Mic­kie­wicz.

Gdy ad­re­sa wszyst­kich bra­ci obec­nych w Pa­ry­żu nie są zna­ne, upra­sza się, aby jed­ni, dru­gim oznaj­mie­nie to za­ko­mu­ni­ko­wać ra­czy­li.

(Z dru­ko­wa­ne­go)

–- (1) Przy­ta­cza­my list Cheł­chow­skie­go do Do­mey­ki dla szcze­gó­łów, któ­re za­wie­ra o po­wyż­szem na­bo­żeń­stwie w No­tre-Dame:

Pa­ryż 9 Okto­bra 1811

Ko­cha­ny Pa­nie Igna­cy,

Nada­rza­ją­ca się oka­zya za­chę­ca mię do pi­sa­nia. Owóż jed­na te­raz tyl­ko jest rzecz, o któ­rej my ga­da­my tu i my­śli­my, o niej więc i do cie­bie pi­sząc trak­to­wać będę. Wiem, że oko­ło po­ło­wy Sierp­nia pi­sał do cie­bie Mic­kie­wicz; za­pew­ne Ust jego otrzy­ma­łeś. Wiesz za­tem, o co cho­dzi; o niej więc sa­mej jak naj­kró­cej, gdyż su­po­nu­ję, że ci jest wia­do­ma, ale po­wiem te­raz, co o niej my­ślę, W po­cząt­kach Sierp­nia 1841, zna­lazł się u Pa­ry­żu re­gent były z Wil­na To­wiań­ski, za­adre­so­wał się do trzech Po­la­ków: do Mic­kie­wi­cza, star­sze­go So­bań­skie­go i Go­rec­kie­go. Trze­ba ci wie­dzieć, że na kil­ka cza­sów przed­tem żona Mic­kie­wi­cza za­czę­ła za­pa­dać na po­mię­sza­nie i do lego już przy­szło, że mu­siał ja maż do ma­ison de sa­nie od­wieźć. To­wiań­ski pierw­szy raz przy­szedł do Mic­kie­wi­cza, kie­dy ten od­wió­zł­szy żonę, tyl­ko co był wró­cił do miesz­ka­nia i ze ści­śnię­tą utra­pie­niem du­sza w sta­nie bliz­kim ro­spa­czy i zwąt­pie­nia. Wtem za­mel­do­wa­no, że ktoś chce go wi­dzieć. Po za­re­ko­men­do­wa­niu się i przy­po­mnie­niu, że przed dwu­dzie­sta laty spo­tka­li się z sobą, za­py­tał To­wiań­ski jak się po­wo­dzi, Mic­kie­wicz opo­wie­dział co ma z żoną za bie­dę. Jak Adam mnie mó­wił, To­wiań­ski nie wie­dział na­wet iei z kim jest Mic­kie­wicz żo­na­ty. Po wy­słu­cha­niu re­la­cyi o cho­ro­bie, wy­tłu­ma­czył co to jest za cho­ro­ba; póź­niej po­wie­dział, aby coś zro­bił nadal, a żona ozdro­wie­je, ale co ta­kie­go, nie wiem. Mic­kie­wicz po­słu­chał, za­raz po­je­chał do ma­ison de san­te; i żonę, któ­rą zna­lazł roz­dą­sa­na, i w eks­cy­ta­cyi, po zro­bie­niu ra­dzo­nej rze­czy, przy­wiózł do domu zdro­wą. To­wiań­ski po­wie­dział Mic­kie­wi­czo­wi, że on to nie swo­im ro­zu­mem zro­bił, ale z roz­ka­zu Boga, że to jest znak dla Mic­kie­wi­cza, żaby on uwie­rzył i dru­gim dał świa­dec­two, że To­wiań­ski ma spe­cy­al­ny mi­sya od Pana Boga do emi­gran­tów pol­skich. Ja­kie ten­że To­wiań­ski miał zna­ki do So­bań­skie­go i Gó­rec­kie­go, tego nie wiem, dość że ich prze­ko­nał, i że ich trzech za­czę­ło gło­sić, że koń­czy się emi­gra­cya, że się wiel­kie wy­pad­ki go­tu­ją; że Pan Bóg przez wzgląd na cier­pie­nia emi­gran­tów, aby ich wy­na­gro­dzić, do wiel­kiej mis­syi

Egli­se des.-se­ve­rin,

Rue: Sa­int-Se­ve­rin, pres le pont S.-Mi­chel.

Pa­ryż, 8 Grud­nia 1841 roku.

Czas jaw­nem i po­ję­tem każ­de­mu uczy­ni, co Pan do­tąd w za­kry­ciu trzy­ma.

–- prze­zna­czył emi­gran­tów, lecz żeby wy­pad­ku tego ma­sie nie po­wia­da­li, to tyl­ko mó­wi­li, że oni wie­rzą co na­stą­pi, że jak się to za­cznie spraw­dzać, wszy­scy prze­ko­na­ją się, że ludz­ką prze­zor­no­ścią nikt wy­pad­ków tych prze­wi­dzieć nie mógł i że To­wiań­ski, kto­ry o tem wie­dział pier­wej i ich uwia­do­mił, nie in­a­czej wie­dział jak bę­dąc o tem przez Boga ostrze­żo­ny, ie za­tem jego emi­gran­ci jako ka­nał, przez któ­ry Bóg swo­ję wolę emi­gran­tom ob­ja­wia, będą uwa­żać: mają za­tem umieć być po­słusz­ny­mi. Wia­do­mość o tem roz­bie­gła się mię­dzy Po­la­ka­mi, ale z ja­kim skut­kiem? Część uwie­rzy­ła, do tych i ja na­le­żę, a za znak mo­jej wia­ry sprze­da­łem me­ble i prze­nio­słem się do obe­rży rue du­Fo­ur-Sa­int-Ja­cqu­es, 22, a to aby być mniej za­leż­nym i przy­ku­tym do miej­sca. Plo­tek i do­mnie­ma­niem mnó­stwo krą­ży­ło i krą­ży, jed­nak­że nikt nie tar­gnął się na do­brą wia­rę Mic­kie­wi­cza, tyl­ko po­wia­da­ją, że Mic­kie­wicz jest po­eta, że się dał uwieść; ja zaś uwie­rzy­łem na za­pew­nie­nie Mic­kie­wi­czu, a to dla tego, że znam jego nie tyl­ko jako naj­więk­sze­go Iji­te­lę na­sze­go, ale nad­to jako prak­tycz­ną gło­wę i do­brze obej­mu­ją­cą rze­czy i nie­ła­twą do oszu­ka­nia. 26go Sep­tem­bra ode­bra­li­śmy li­sty dru­ko­wa­ne.

Na­za­jutrz zna­leź­li­śmy oł­tarz umyśl­nie urzą­dzo­ny na środ­ku ko­ścio­ła, msza była czy­ta­na, od­pra­wił ją ty­tu­lar­ny ka­no­nik ka­te­dry, w asy­sten­cji dwóch in­nych ka­no­ni­ków i pod­czas mszy przy­ję­li ko­mu­nią Mic­kie­wicz i To­wiań­ski. Po mszy. To­wiań­ski prze­mó­wił do licz­nie zgro­ma­dzo­nych Po­la­ków roz­ma­itych par­tyi. Mó­wił, że przy­sła­ny jest od Pana, że przy­cho­dzi nam ofia­ro­wać swe usłu­gi, że nie wia­do­mo­ścia­mi ni na­uką chce słu­żyć, bo tych my wię­cej mamy od nie­go, że wszyst­ko co się na świe­cie dzie­je, pier­wej jest wnie­bie za­de­kre­to­wa­na; że Pan Bóg do pew­nej tyl­ko mia­ry zno­si i cier­pi zło na zie­mi, ale że jak się Ia mia­ra prze­bie­rze, wów­czas po­ka­zu­je swą moc lu­dziom, że te­raz wła­śnie ten czas przy­szedł… Świad­czył się Bo­giem, któ­re­go te­raz w sa­kra­men­cie ko­mu­nii przy­jął, że mówi w pro­sto­cie ser­ca: mówi! że pro­sto­ty nie trze­ba mię­szać z pro­stac­twem, że on na żą­da­niu każ­de­go go­tów dać ob­ja­śnie­nia, tyl­ko nie ży­czył­by so­bie z ta­ki­mi mó­wić, co nie wie­rzą w moż­ność rze­czy nad­zwy­czaj­nych i z pro­sta­ka­mi gru­biań­ski­mi; że Po­la­cy emi­gran­ci win­ni Bogu dzię­ko­wać, że przez wzgląd na ich cier­pień a, zro­bi wiel­ki­mi urzęd­ni­ka­mi w speł­nie­niu tego, co Bóg za­mie­rzał zro­bić,

Dziś mowa moja dla tych jest, któ­rych stę­sk­nio­na du­sza nad po­wlo­kę zmy­słów wy­bie­ga­jąc, prze­czu­wa Mi­ło­sier­dzie Pań­skie, w nie­zwy­czaj­nej hoj­no­ści za dni na­szych zlać się ma­ją­ce: a w po­da­niu Jed­ne­go pro­cha, nic ob­ce­go dla sie­bie nie znaj­du­jąc, wie­rzy nie pro­cho­wi, ale głęb­sze­mu uczu­ciu wła­sne­mu.

–- że ob­szer­niej dru­kiem wszyst­ko ogło­szo­ne bę­dzie; że do­tąd Bóg po­zwo­li! lu­dziom rzą­dzić; że od­tąd za­czy­na się pa­no­wa­nie spra­wie­dli­wo­ści na zie­mi pod cho­rą­gwią Chry­stu­sa. Da­lej mó­wił, że ulga bę­dzie wszyst­kim uci­skom, a na­resz­cie, so­len­nie i gło­śno drżą­cym gło­sem za­wo­łał, że to pa­no­wa­nie Chry­stu­sa już się w tej chwi­li za­czę­ło i to mó­wiąc upadł na zie­mię czo­łem. Wszyst­ko to dzia­ło się w Ko­ście­le, ci co sta­li bli­żój byli wzru­sze­ni. Wi­dzia­łem Eu­sta­che­go Ja­nusz­kie­wi­cza z czer­wo­ne­mi od pła­czu oczy­ma; pła­ka­li też i inni, ale nie wszy­scy. Po­tem wy­szedł To­wiań­sl­ti z ko­ścio­ła, siadł do fia­kra i po­je­chał. Do­tąd dru­kiem nic jesz­cze nie ogło­szo­no, ale już się dru­ku­je. Nie­cier­pli­wa cie­ka­wość zro­dzi­ła mnó­stwo do­my­słów i eks­pli­ka­cyi, każ­dy po swo­je­mu ro­zu­mu­je. W rze­czy tej trzy moż­na zro­bić su­po­zy­cye: 10 że wszyst­ko to jest praw­dzi­we i po­cho­dzi od Boga; 20 że to jest dzie­ło czar­ta i że ten zwo­dzi To­wiań­skie­go i Mic­kie­wi­cza i in­nych; 30 że To­wiań­ski jest oszust i z za­mia­rem zwo­dzi dru­gich. Ile z po­wierz­chow­no­ści To­wiań­skie­go i tonu jego mowy sa­dzić mogę, ta ostat­nia su­po­zy­cya nie może być przy­pusz­czo­na: do­bra wia­ra zda­je mu się z oczu pa­trzeć. Któ­ra zaś z dwóch pierw­szych jest praw­dzi­wa, to wy­pad­ki po­ka­żą. Nie sta­ło­by mi miej­sca, gdy­bym chciał spi­sać wie­ści ubli­ża­ją­ce To­wiań­skie­mu, ja­kie tu cyr­ku­lu­ją: – Jed­ni go ro­bią wa­ry­atem, inni oszu­stem, inni nie znaj­du­ją go do­syć czy­stym w oby­cza­jach, ale to wszyst­ko są plot­ki, do­wo­du na to nikt nie ma.

Co się ty­czy mnie, ja wiem: 10 że Bóg może zro­bić co chce; 2o że wskrze­sze­nie Pol­ski, je­że­li na­stą­pi, już to bę­dzie cud, ja­kich­kol­wiek­by Bóg do tego środ­ków użył; 30 że te­raz mię­dzy Po­la­ka­mi nie masz ni­ko­go z prze­ko­na­niem pra­wa do wzię­cia wła­dzy nad Po­la­ka­mi, że chy­ba Bóg komu w ser­cu to prze­ko­na­nie pra­wa obu­dzi; a że ani sej­my, ani woty emi­gran­tów, ani kon­spi­ra­cye w kra­ju pra­wa do uję­cia wła­dzy ni­ko­mu nie da­dzą, gdyż Bóg so­bie to za­wa­ro­wał. Ego sum qui fa­cio re­ges po­wia­da przez usta Psal­mi­sty. Co się zaś ty­czy To­wiań­skie­go, ja nie wi­dzę dla­cze­go­by Bóg nie miał jego użyć za na­rzę­dzie, je­śli tak się Jemu po­do­ba­ło. Je­den tyl­ko za­rzut zro­bił mi je­den z do­brych ka­to­li­ków na­szych, że emi­gra­cya zda­je się nie za­słu­ży­ła na ta­kie ła­ski, ja­kie im To­wiań­ski od Boga za­po­wia­da, że nie po­ku­tu­ją, że o Bogu za­po­mnie­li. Ale Bo­skie więk­sze jest mi­ło­sier­dzie ni­że­li grze­chy ca­łe­go świa­ta, więc cze­ka­my i pro­si­my, aby Bóg, je­śli to jest fałsz, słu­gę swe­go Mic­kie­wi­cza oświe­cił, a je­śli praw­da, aby wia­rę w nas wszyst­kich obu­dził.

Ści­skam cie­bie, mój dro­gi Igna­cy,

W. Cheł­chow­ski.

O Bra­cia tę­sk­nią­cy i czu­ją­cy!

Pan nasz wszech­moc­ny otwie­ra źró­dło Ła­ski dla Spra­wy świę­tej. Kórz­my się przed nie­zgłę­bio­ne­mi Są­da­mi Pań­skie­mi, i z kwa­pie­niem się czer­paj­my z świę­te­go zdro­ju, bo­śmy wię­cej od wie­lu w po­trze­bie.

Prze­naj­święt­sza Kró­lo­wa Ko­ro­ny Pol­skiej po­do­ba­ła so­bie w sta­ro­żyt­nej opusz­czo­nej ka­pli­cy, w stro­nie naj­mniej oka­za­łej Pa­ry­ża – i tam, w cu­dow­nym ob­ra­zie Wi­leń­skim Ostro­bram­skim, ku ra­tun­ko­wi ludu swo­je­go po­śpie­sza.

Tam, o Bra­cia! bie­gnij­my, i przed Pa­nią na­sza, skła­daj­my ser­ca na­sze, iskrę Wia­ry i Mi­ło­ści na­szej uka­zuj­my, któ­rą­śmy przy po­mo­cy Pań­skiej do­cho­wa­li wśród dłu­giej i burz­li­wej nocy na­szej. Tam pod Naj­święt­szą Opie­ką za­peł­niaj­my od­kry­te nie­do­stat­ki na­szę, uczu­cia wię­zio­ne wy­le­waj­my; Panu i Bra­tu dług mi­ło­ści na­szej opła­caj­my; a speł­nia­jąc ten prze­gląd Pań­ski, spo­sób­my się do wiel­kiej go­dzi­ny, któ­rą Mi­ło­sier­ny Pan prze­zna­czył, na od­kry­cie ogro­mu My­śli Swo­jej dla czło­wie­ka: a gdzie my na­sze po­win­no­ści i na­sze prze­zna­cze­nie znaj­dzie­my.

A nim ta go­dzi­na wy­bi­je, po­trze­ba, aby przed Pa­nem w ca­łej go­to­wo­ści sta­nął Za­stęp Pań­ski, jed­nym ogniem oży­wio­ny, jed­nym ogniem zla­ny, któ­ry Pan Ła­ską swo­ją za­si­li, i po­sta­wi go na wiel­kie dzie­ła w Spra­wie Swo­jej.

Wy tę­sk­nią­cy i czu­ją­cy Mę­czen­ni­cy wol­no­ści! cier­pią­cy dziś na zie­mi i pod zie­mią! któ­rych Pan wię­cej umar­twił, aby wię­cej do Sie­bie przy­bli­żył, prę­dzej po­wo­łał, czyn­niej za­trud­nił, wy u Pana zna­leź­li­ście pierw­sze pra­wo do tego wiel­kie­go za­szczy­tu. Niech to jaw­nem wam bę­dzie! – Świę­te Zjed­no­cze­nie wa­sze sta­nie się po­sa­dą ko­lo­su, któ­ry Pra­wi­ca Wszech­moc­na pod­no­sić już za­czy­na. Nie­zwy­czaj­ne dro­gi wa­sze przy­go­to­wa­ły wam to nie­zwy­czaj­ne Prze­zna­cze­nie.

O Du­szo Sło­wiań­ska! w pro­sto­cie Two­jej masz Ty or­gan ro­zu­mie­nia Gło­su Pań­skie­go. Cała zie­mia i wie­ki świa­dec­two to nio­są To­bie. I za­słu­ga po­wol­no­ści Twej dla Pana nie­za­dłu­go uwe­se­li Cie­bie.

Sło­wo to po­cie­chy, słu­ga wasz, w ra­do­ści Du­cha skła­dam wam.

An­drzej To­wiań­ski.

(Z dru­ko­wa­ne­go.)

Au Pre­fet de po­li­ce.

22 décem­bre 1841.

J'ai la let­tre quo vous m'avez fait l'hon­neur de m'ad­res­ser le 17 de ce mois, par la­qu­el­le vous me si­gna­lez, com­me, de­vant etre su­rve­il­lé le sieur Tu­wian­ski, qui au­ra­it fait célébrer des mes­ses tant a No­tre-Dame qu'a St.-Sévérin et péro­ré dans la pre­mie­re de ces ileux égli­ses. Je vous re­mer­cie de la com­mu­ni­ca­tion que vous avez bien vo­ulu me fa­ire. Elle me se­rvi­ra a met­tre en gar­de mes­sieurs les Cu­rés de Pa­ris con­tre les démar­ches que po­ur­ra­it re­no­uve­ler au­pres d'eux M. To­wian­ski.

De­nis.

Ar­che­ve­que de Pa­ris,

B. d. 1841?

To (1) co wam mó­wi­łem, ko­le­dzy, mó­wi­łem łą­cząc się w czu­ciu z tymi ro­da­ka­mi, któ­rzy nie prze­sta­li uwa­żać sejm za pra­wa wła­dzę, i maja pra­wo udać się do sej­mu, i mają obo­wią­zek we­zwać sejm do speł­nie­nia po­win­no­ści, któ­re na­ro­do­wi za­przy­siągł. Wie­cie, że to­czą się w emi­gra­cyi naj­waż­niej­sze py­ta­nia, ty­czą­ce się prze­zna­czeń na­szych. Nie tyl­ko ku­szą ro­da­ków na­szych do opusz­cze­nia – (1) W 1833 r. Adam Mic­kie­wicz do­ma­ga! się zwo­ła­nia sej­mu. (Zo­bacz Dzi­da, I. IV, str. 110). Po zja­wie­nia się w Pa­ry­żu An­drze­ja To­wiań­skie­go, znów my­ślał o ze­bra­niu wszyst­kich po­słów, w na­dziei że' sami po­ru­sze­ni kra­jem mo­ral­nie wstrzą­sną. Po­wyż­sza no­tat­ka była na­pręd­ce na­pi­sa­na dla Fe­lik­sa Wrot­now­skie­go, któ­ry za­mie­rzał w tej spra­wie do ro­da­ków prze­mó­wić. (P. W.)

sta­no­wi­ska po­li­tycz­ne­go w tu­łac­twie, ale cią­gną ich do zmia­ny re­li­gii. Czyż sejm ma zo­stać nie­my? Z miej­sca mo­je­go wno­szę, aby ze­bra­ni po­sło­wie albo wszy­scy albo przez wy­zna­czo­ną de­le­ga­cya, za­pro­si­li obec­nych w Pa­ry­żu se­na­to­rów i po­słów, oso­bi­ście, do ze­bra­nia się w praw­nym kom­ple­cie. Przy­szedł czas, aby sejm w imię na­ro­du ozwał się do ro­da­ków emi­gra­cyi. Sejm jest to zgro­ma­dze­nie wier­nych, jest to Ko­ściół po­li­tycz­ny na­ro­du. Cią­gnąć ich du­cha w imię ich le­gal­nej wła­dzy i przy­się­gi, a dać uczuć, że ich do wyż­sze­go tonu zmu­sim.

Aża­li męka na­ro­du nie po­bu­dzi was do po­czu­cia waż­no­ści mis­syi wa­szej… i dla tego uro­czy­ście wzy­wam, że­by­ście przy­go­to­wa­ni byli do peł­nie­nia mis­syi wa­szej, gdy was oko­licz­no­ści we­zwą. Bo na­ród nie jest par­tyą i nie zna par­tyi, wzy­wam do wy­rze­cze­nia się wszel­kich par­tyi.

Ja mam wie­le do mó­wie­nia.

Do­tąd je­że­li któ­rzy z ro­da­ków Rzą­dom o in­nych ro­da­kach do­no­si­li, to czy­ni­li du­chem wła­snym lub du­chem par­tyi. Sejm tyl­ko w kom­ple­cie mógł­by rzą­do­wi fran­cuz­kie­mu przed­sta­wie­nia ro­bić z god­no­ścią, bo sejm nie jest par­tyą. Sta­raj­my się więc o kom­plet, do­łóż­my usi­ło­wa­nia.

Re­dak­cyą przez ro­da­ków uchwa­lo­ną na dniu 27 uwa­żam za naj­wła­ściw­szą. Je­że­li­by kto nie ży­czył so­bie kłaść swe­go pod­pi­su obok in­nych, moż­na­by na od­dziel­nym pa­pie­rze pod­pi­sać, nie wspo­mi­na­jąc na­wet o uchwa­le­niu tego aktu.

Nie dać wy­cią­gnąć do koń­ca.

1) Wspo­mnieć krót­ko, żeś nie czę­sto od­zy­wał się.

2) Że do sej­mu na­le­ży roz­wią­zać py­ta­nie, dla­cze­go za­de­cy­do­wał, że się zbie­rze za gra­ni­cą. W zwy­czaj­ny spo­sób ob­ra­do­wać nie może, bo już by to uczy­nił. Sejm jest po­wo­ła­ny do za­ję­cia się naj­waż­niej­szem, naj­więk­szem py­ta­niem na zie­mi.

Wie­lu z lu­dzi, któ­rzy w emi­gra­cyi uzna­wa­li praw? wła­dzę sej­mu, naj­pier­wej uzna­li Męża Bo­że­go.

Na­śla­do­wać izb fran­cuz­kich i an­giel­skich, mał­po­wać nie mo­żem. Cóż mamy ro­bić? Nikt na zie­mi nam tego nie po­wie, bo nie ma na zie­mi dru­gie­go ta­kie­go zgro­ma­dze­nia w ta­kiem po­ło­że­niu. Bóg tyl­ko może nam po­wie­dzieć, co ro­bić mamy.

Je­ste­śmy jak se­nat ży­dow­ski w Je­ro­zo­li­mie: – bez woj­ska, bez rzą­du – pod Pon­tiu­szem Pi­ła­tem; cóż ten se­nat mógł mę­dr­sze­go uczy­nić jak uznać Chry­stu­sa?

Wzy­wam was wszyst­kich, aby­ście ze­bra­li się i na­ka­za­li na­bo­żeń­stwo i aby Bóg otwo­rzył ser­ca i oczy ro­da­ków na po­czu­cie praw­dy.

Czu­cie mocy wy­ra­biać, o fra­ze­sach i ich po­rząd­ku nie my­śleć, o so­bie za­po­mnieć.

(Z au­to­gra­fu Ada­ma Mic­kie­wi­cza.)

Do Igna­ce­go Do­mey­ki.

B. d. 1841? – Pa­ryż, rue d'Am­ster­dam, 1.

Two­ję ostat­nie li­sty, mój Igna­cy, kró­ciut­kie są i nie od­pi­su­jesz na rzecz głów­na, na moje we­zwa­nie, że­byś wra­cał. Już ze Szwaj­ca­ryi o to wo­ła­łem. Te­raz zno­wu w każ­dym li­ście ra­dzę i pi­szę, wra­caj. Wra­caj mo­rzem, nie na­ra­żaj się na one pu­ste i nie­bez­piecz­ne Pam­pas. Ale o dro­dze sam le­piej po­tra­fisz so­bie do­ra­dzić. Pi­sa­łem ci, iż dziś tu waż­na rzecz się jawi. Bóg ze­słał nam czło­wie­ka nad­zwy­czaj­ne­go, na­czy­nie łask dziw­nych. To co już wiem od nie­go jest tak wiel­kie, że war­to­by do Ame­ry­ki je­chać i z Ame­ry­ki wra­cać, aby po­dob­ne rze­czy sły­szeć. O czę­ści cu­dow­nej jego po­sta­ci nic te­raz pi­sać nie mogę i nie po­dob­na w li­ście wy­tłu­ma­czyć się. Po­wiem po ziem­sku, że to jest w mo­jem prze­ko­na­niu naj­więk­szy fi­lo­zof, mę­drzec i po­li­tyk wie­ku na­sze­go. Od chwi­li kie­dy z nim spo­tka­łem się, dla mnie emi­gra­cya już skoń­czo­na, lak pe­łen je­stem na­dziei, że Bóg wkrót­ce i dziw­ną spra­wą nas po­dźwi­gnie. W emi­gra­cyi o tem bie­ga wieść ciem­na, bo nie wszyst­ko wol­no nam mó­wić. Z po­cząt­ku my­śla­no, że ja zwar­jo­wa­łem; szczę­ściem kurs mój, któ­ry da­lej cią­gnę, do­wo­dzi pu­blicz­nie, żem przy zdro­wych zmy­słach. My­ślą tedy, że ja wy­du­ma­łem he­re­zyę, albo że two­rzę par­tyą ja­kąś. Ja zaś po­wta­rzam tyl­ko, że wiel­ka spra­wa wkrót­ce się roz­pocz­nie na świe­cie, że kto chce jej słu­żyć, po­wi­nien oczy­ścić się… i uświę­cić, in­a­czej zgi­nie lub pój­dzie na cier­pie­nia. Bóg wy­wró­ci po­rzą­dek daw­nej Eu­ro­py, a nowy Pol­skę za­gwa­ran­tu­je. Tak za­wsze prze­czu­wa­łem, ile so­bie przy­po­mnisz; te­raz mam tego scien­ty­ficz­na pew­ność. Sta­raj się, ko­cha­ny mój, że­byś na czas tu przy­był. Mam na­dzie­ję zresz­tą, czy ze­chcesz wró­cić czy nie, że Bóg na­tchnie cię my­ślą dla cie­bie naj­po­ży­tecz­niej­szą. Ja nie wi­śni, czy z lep­szem two­jem do­brem by­ło­by za­raz tu po­spie­szyć, czy jesz­cze cze­kać na coś pew­niej­sze­go. Ale mia­łem za obo­wią­zek moje czu­cie to­bie wy­nu­rzyć. Sam radź się Boga w mo­dli­twie i twe­go Du­cha. U mnie w domu wszy­scy zdro­wi. Mi­sia gra wła­śnie te­raz ja­kieś ry­tur­nel­le. Wła­dzio wczo­ra był na ma­ry­onet­kach i opo­wia­da spek­takl. Mała He­len­ka już cho­dzi, ale jesz­cze nic gada nic, tyl­ko he! he! Spo­dzie­wam się też koło wio­sny czwar­te­go dziec­ka. Boh­da­na tom je­den od­bie­rzesz. Dwa inne dziw­nie pięk­ne i waż­ne póź­niej wy­szlem, bo je­den tyl­ko mamy eg­zem­plarz, dru­ko­wa­ne były w Po­znań­skiem i jesz­cze tu nie przy­szły.

Bądź zdrów,

Twój Adam.

Do Księ­dza Alek­san­dra Je­łowjc­kie­go, w Wer­sa­lu.

Pa­ryż, 25 Lu­te­go 1842 roku.

Sza­now­ny Pa­nie Alek­san­drze,

Od­pi­sa­łem był to­bie na list twój daw­ny, nie ro­zu­miem co się sta­ło, żeś od­pi­su mego nie ode­brał; być może, iż ad­res źle po­ło­ży­łem. To­wiań­ski po­wie­dział mi wów­czas, że wda­wać się w li­stow­ne roz­mo­wy nie ma cza­su i zbyt wie­le li­stów od­bie­ra; że za­mie­rza so­bie póź­niej oso­bi­ście roz­mó­wić się z wie­lu oso­ba­mi, a wten­czas bę­dziesz mógł za­pew­ne z nim wi­dzieć się. Twój te­raź­niej­szy list po­sła­łem mu; wąt­pię wszak­że, aby To­wiań­ski te­raz sta­wił się na roz­mo­wę, bo wiel­ki post sa­mot­nie od­by­wa i ze miia rzad­ko i krót­ko tyl­ko wi­du­je się.

Z mo­jej stro­ny to ci daję na uwa­gę. To­wiań­ski ni­ko­mu swe­go prze­ko­na­nia nie wbi­ja, za ni­kim nie goni, każ­de­mu wol­ność zo­sta­wia i so­bie ja wa­ru­je. Pra­wi­dłem jego jest nig­dy z ni­kim nic roz­pra­wiąć. Kto zada od nie­go rady, znaj­dzie ja, kto chce spie­rać się, nie ma po­trze­by wi­dzieć go. Ile pa­mię­tam, po ostat­niem wi­dze­niu się, zo­sta­łeś przy swo­jem i chcia­łeś ra­czej go prze­ko­nać i na­uczyć niż od nie­go na­uczyć się. Wol­no ci mieć to prze­ko­na­nie, zo­staw­że go przy swo­jem. W każ­dej umie­jęt­no­ści lub sztu­ce, kto się sta­wi na­uczy­cie­lem, wzy­wa do sie­bie uczniów a nie mi­strzów! Na co by się zda­ło na­przy­kład Szo­pe­no­wi iść do Kalk­bre­ne­ra w go­dzi­nie, kie­dy Kalk­bre­ner lek­cye daje, i do­wo­dzić mu, że jego lek­cye są we­dle zlej me­to­dy. Oba­dwa mi­strzu stra­ci­li­by czas nada­rem­nie. Taki jest mój spo­sób wi­dze­nia rze­czy; co To­wiań­ski od­pi­sze nie wiem.

U mnie w domu wszy­scy, dzię­ki Bogu, zdro­wi, ja tyl­ko tro­chę sła­by od dni kil­ku. Po­zdra­wia­my was ser­decz­nie.

Twój życz­li­wy,

Adam Mic­kie­wicz.

Do Ada­ma Mic­kie­wi­cza.

14 Mar­ca 1842 roku.

Ada­mie!

Ko­niecz­na jest po­trze­ba, aby bra­cia ma­jąc so­bie prze­czy­ta­ne do­łą­cza­ją­ce się we­zwa­nie, dnia 17go Mar­ca, o go­dzi­nie 10ej, w du­chu tam bę­dą­cym ru­chem du­cha dla Koga drgnę­li, o stra­ce­nie sza­ta­na bła­ga­li – bo wie­lu do­brej woli o tej­że po­rze łę­czyc się z wami bę­dzie. We­zwa­łem do tej spół­ki i Pier­re-Mi­cha­ła. Spro­wadź bra­cie sztan­dar Chry­stu­sa z Nan­tor­re, uczyń­cie ten akt sto­sow­nie do we­zwa­nia pod tym sztan­da­rem. Ied­na chwi­la wspól­ne­go ognia do­sta­tecz­ną bę­dzie, a bez tej chwi­li złe po­tęż­ne do­tąd, z po­sa­dy swej ru­szo­ne być nic może. Ko­cha­ny bra­cie! mi­ło­ści twej po­le­ca­ni speł­nie­nie tego waż­ne­go punk­tu służ­by na­szej.

Uści­śnie­nie brat­nie!

An­drzej To­wiań­ski.

Do Je­ne­ra­ła Skrzy­nec­kie­go, w Bruk­se­li.

Pa­ryż, Wiel­ka Śro­da, 23 Mar­ca 1842 roku. Rue d'Am­sler­dam, 1.

Mój Je­ne­ra­le,

Ksiądz Alek­san­der Je­ło­wic­ki był w tych dniach u mnie i czy­tał mi li­sty, któ­reś pi­sał do nie­go i gdzie jest wy­raź­nie do mnie jemu dane po­le­ce­nie. Wtem po­le­ce­niu wi­dzę do­wód two­jej szcze­gól­nej ku mnie życz­li­wo­ści.

Moja wia­ra w sło­wa An­drze­ja jest skut­kiem ca­łe­go mo­je­go ży­cia, wszyst­kich mo­ich uspo­so­bień i prac du­chow­nych. Kto­by czy­tał pi­sma moję, prze­ko­nał­by się o tem. Sie wspo­mnę o drob­nych, w mło­do­ści rzu­co­nych w świat pie­śniach (Ro­man­tycz­ność, Oda do mło­do­ści), póź­niej­sze dzie­ła, a mia­no­wi­cie Księ­gi Piel­grzym­stwa i Dzia­dów IV część, świad­czą, żeni to co się dzie­je prze­czu­wał. Wszy­scy któ­rzy mię zna­ją wie­dzą, że nig­dy o swo­ich po­ezy­ach nie mó­wię i sie­bie nie cy­tu­ję, ale w rze­czy lak waż­nej, mu­szę na stro­nę usu­nąć wszel­kie wzglę­dy tak­ty­ki świa­to­wej. Wiem, że w po­dob­nych rze­czach umiesz my­śleć, znasz ich waż­ność, więc ci po­wiem, że pu­blicz­nie i wy­raź­nie An­drze­ja tu emi­gran­tom prze­po­wia­da­łem. W roku prze­szłym, kil­ku­dzie­siąt Po­la­ków da­wa­ło mi ucztę, czu­łem się w wiel­kiem pod­nie­sie­niu du­cha i po­wie­dzia­łem im: "że wszy­scy są na złych dro­gach, że ich ro­zu­mo­wa­nia, za­bia­gi nig­dzie nie do­pro­wa­dzą, że je­że­li Bóg zli­tu­je się nad nami, to przy­szłe czło­wie­ka, któ­ry bę­dzie dla nas pra­wem ży­wem, któ­re­go sło­wa, czy­ny i gie­sta będą ar­ty­ku­ła­mi." Nie pa­mię­tam słów po­ezyi, ale ta była ich treść, za­kli­na­łem żeby ja pa­mię­ta­li! Wie­lu już za­po­mnia­ło. Zan Ste­fan (któ­re­go wi­dzia­łeś Je­ne­ral) kie­dy przy­szedł na­za­jutrz do mnie, po­wie­dział mi ze smut­kiem głę­bo­kim, że gdy­by mi wów­czas nie prze­rwa­no, wiel­ką­bym rzecz oznaj­mił, ale już nic by­łem na­za­jutrz w sta­nie pod­nieść się do tej wy­so­ko­ści. Prze­rwa­no mnie wów­czas, jed­ni pro­te­sto­wa­li w imię ro­zu­mu, dru­dzy my­śle­li, że mó­wi­łem o księ­ciu Czar­to­ry­skim, kie­dy wo­la­łem, że tyl­ko z ta­kie­go męża prze­zna­cze­nia mogą wyjść ka­pła­ni, kró­lo­wie i het­ma­ni. Oko­ło owe­go cza­su, w mie­sią­cu Grud­niu (dnia nie pa­mię­ta­ni), kie­dy oglą­da­łem przy­go­to­wa­nia do eg­ze­kwii Na­po­le­ona, mia­łem w bia­ły dzień wi­dze­nie: wi­dzia­łem czło­wie­ka z głę­bi kra­ju ja­dą­ce­go wóz­kiem jed­no­kon­nym, w bie­dzie, po bło­cie i mgle, i uczu­łem że ten czło­wiek wie­zie wiel­kość! wiel­kie rze­czy! Nie bra­łem tego za wi­dze­nie pro­roc­kie, ale za nad­zwy­czaj żywy ob­raz po­etyc­ki, chcia­łem go opo­wie­dzieć, ale po­strze­głem nie­po­do­bień­stwo do praw­dy, da­łem po­kój. Po po­zna­niu się z An­drze­jem, nie pręd­ko do­wie­dzia­łem się o szcze­gó­łach jego po­dró­ży i uzna­łem praw­dę wi­dze­nia. Nie będę ci wię­cej świa­dectw i do­wo­dów przy­wo­dził, wie­le jest oso­bi­stych i dru­gim lu­dziom trud­nych do wie­rze­nia. Wi­dzisz, że mię An­drzej nie łu­dził hi­sto­ry­ami o swo­jej oso­bie, i że dla mnie obo­jęt­ną jest rze­czą, czy on sam wi­dzi du­chy, czy kto za nie­go. O to na­wet nig­dy go nie py­ta­łem. A jesz­cze obo­jęt­niej­sze są róż­ne krą­żą­ce o nim wie­ści, co­raz inne, jed­ne dru­gim prze­ciw­ne, a za­wsze im lu­dzie rów­nie wie­rzą! Wi­dzisz tak­że, że uzdro­wie­nie mo­jej żony nie było po­wo­dem mo­jej wia­ry. Jesz­cze żona – moja była w domu cho­rych, a już na sło­wo An­drze­ja (któ­ry je nie wi­dział był) ogło­si­łem krew­nym, że bę­dzie zdro­wa. Wzią­łem ją wbrew zda­niu le­ka­rzy, nie­wzru­szo­ny ich za­klę­cia­mi; bo za­rę­cza­li, że ją trze­ba bę­dzie za­raz z uży­ciem gwał­tu na po­wrót za­mknąć. Wzią­łem żonę w zu­peł­nem po­mie­sza­niu, w ka­ni­ku­łę, w go­rą­co i w cza­sie bu­rzy. Te­goż dnia od­zy­ska­ła przy­tom­ność. Do­tąd iest zdro­wa i co­raz pew­niej­sza zdro­wia na przy­szłość. Uzdro­wie­niu mo­jej żony to­wa­rzy­szy­ły oko­licz­no­ści cu­dow­ne. Opi­sy­wać je by­ło­by dłu­go. Bogu wia­do­mo, że praw­dę pi­szę. Wra­ca­ni dziś z re­ko­lek­cyi, któ­rą od­by­łem u księ­ży Je­zu­itów i po spo­wie­dzi i po przy­ję­ciu Prze­naj­święt­sze­go Sa­kra­men­tu to pi­szę.

Weź­mij ten list za do­wód głę­bo­kiej i szcze­rej mo­jej dla cie­bie życz­li­wo­ści. Twój Słu­ga,

Adam Mic­kie­wicz.

P. S. Lę­kasz się. Je­ne­ra­le (ile so­bie przy­po­mi­nam), że­bym nie po­szedł dro­ga­mi La­men­na­is'go. Róż­ne­go by­li­śmy du­cha i uspo­so­bie­nia. Ksiądz La­men­na­is fun­do­wał wszyst­ko na roz­pra­wia­niu, na po­le­mi­ce, za­bie­gach, etc.; był to su­chy, ra­cy­onal­ny teo­log. Wia­rę cu­da­mi, krwią i zmar­twych­wsta­niem ugrun­to­wa­na, chciał on dzien­ni­ka­mi, bro­szu­ra­mi i za­kła­da­niem to­wa­rzystw po­li­tycz­nych do­bu­do­wy­wać. Nig­dy nie po­dzie­la­łem jego zdań, i kie­dy był naj­wzięt­szy, uni­ka­łem z nim bliż­szych sto­sun­ków.

Ks. Je­ło­wic­ki bar­dzo dłu­go roz­wo­dził się nad nie­bez­pie­czeń­stwem lek­ko­myśl­no­ści, je­śli do­brze jego wy­raz przy­po­mi­nam so­bie, do­da­wał, że nikt z po­waż­niej­szych An­drze­jo­wi nie wie­rzy. Cho­ciaż mnie nie ma za po­waż­ne­go czło­wie­ka, to jed­nak pew­na, żem nig­dy nie dał… się wcią­gnąć w żad­ne par­tyę, w żad­ne ro­bo­ty emi­gra­cyi, któ­re te­raz Je­ło­wic­ki uwa­ża za bła­he, a do któ­rych mnie gwał­tem nie­raz cią­gnął! Mam może pra­wo nie być oskar­żo­nym o lek­ko­myśl­ność. Ksądz A. Je­ło­wic­ki rów­nież dłu­gęi mowa tłu­ma­czył mi szko­dli­wość ma­gne­ty­zmu zwie­rzę­ce­go. Przy­po­mnia­łem Ks. A. Je­lo­wic­kie­mu, że by­łem za­wsze ma­gne­ty­zmo­wi prze­ciw­ny… i na­wet wi­dzieć do­świad­czeń nie chcia­łem. To prze­ko­na­nie jesz­cze z Wil­na wy­wio­złem. Od­cią­ga­łem wszyst­kich mo­ich zna­jo­mych od ma­gne­ty­zo­wań, od pani Le­nor­mand i wszyst­kich po­dob­nych ba­ła­muctw.

Do Ada­ma Mic­kie­wi­cza.

B. d. Kwie­cień 1842?

Kie­dy sta­je na­tem że nie w dzień wiel­kie­go Czwart­ku ale w dzień Zmar­twych­wsta­nia Pań­skie­go służ­ba z Czar­to­ry­skim i z emi­gra­cya ma otwo­rzyć się, pra­ce na­szę do dnia ju­trzej­sze­go odło­żyć mo­że­my.

An­drzej To­wiań­ski.

Do Ada­ma Mic­kie­wi­cza.

3 Kwiet­nia 184-2 roku.

Bra­cie Ada­mie,

Po­trze­ba jest, aby nota moja do Czar­to­ry­skie­go i ode­zwa moja do emi­gra­cyi, przez Urząd Spra­wy Bo­żej cie­bie i bra­ła Ka­ro­la od­da­ne były Czar­to­ry­skie­mu w wiel­ki Czwar­tek. Akta te… spra­wy Bo­żej ju­tro otrzy­masz, i wy­jazd twój we­dle tej po­win­no­ści urzą­dzisz. Je­że­li­byś wy­ja­śnień Spra­wy ty­cza­cych się po­trze­bo­wał ode­mnie, przy­go­tuj py­ta­nia na ses­syę ju­trzej­sza, na któ­rę cie­bie wzy­wam.

An­drzej To­wiań­ski

Do Je­ne­ra­ła Skrzy­nec­kie­go, w Bruk­se­li.

Pa­ryż, 7 Kwiet­nia 1842 roku.

Mój Je­ne­ra­le,

Dziś od­bie­ram list twój. Kie­dym pi­sał, mia­łem tyl­ko na celu dać ob­ja­śnie­nie o so­bie, nie bra­łem na sie­bie obro­ny An­drze­ja, nie spo­dzie­wa­łem się no­wych za­rzu­tów; zbi­jać je nie moja rzecz. Już ich tyle sły­sza­łem! Od cza­su zja­wie­nia się An­drze­ja, sy­pa­ły się wie­ści prze­ciw­ko nie­mu, a wszyst­kie za­sta­wia­no two­jem imie­niem. Mó­wio­no, że cie­bie chciał pie­niędz­mi dla Ros­syi ku­pić, że cie­bie z żonę roz­wo­dził i t… d., żeś go wy­krył i za drzwi wy­pchnął jak oszu­sta. Słu­cha­łem obo­jęt­nie wśród lu­dzi obo­jęt­nych i twój list czy­tał­bym obo­jęt­nie, gdy­byś był dla mnie obo­jęt­ny, ale tak nie­jest, i za­smu­ci­łem się głę­bo­ko: bo głę­bo­ki mój dla cie­bie sza­cu­nek! Cóż mam od­po­wie­dzieć? Two­ja oso­ba mo­ral­na sta­ła się dla mnie nie­roz­wi­kła­ną za­gad­ką! Bo je­że­li rze­czy­wi­ście wszyst­kie py­ta­nia ty­czą­ce się na­szej przy­szło­ści od­sy­łasz tyl­ko do spo­wied­ni­ka, po­cóż bun­to­wa­łeś się prze­ciw Mo­skwie?jaki spo­wied­nik, na mocy ja­kie­go ka­no­nu roz­grze­szy! cię na wo­dza i tu­ła­cza? Znasz oso­bi­ście księ­dza Je­ło­wic­kie­go i nie wiem, czyś od nie­go co sko­rzy­stał: znasz An­drze­ja, od któ­re­go po­wia­dasz żeś wie­le sko­rzy­stał, i księ­dza Je­lo­wic­kie­go ro­bisz sę­dzia An­drze­ja! jak nie­gdyś sejm nasz zro­bił de­pu­ta­tów i te­goż Je­ło­wic­kie­go sę­dzia two­ich pla­nów wo­jen­nych! Więc kto ma urząd, ma już du­cha urzę­du; jest to le­gal­ne za­pew­ne. Ale ty, Je­ne­ra­le, coś z puł­kow­ni­ka pro­sto wziął bu­ła­wę, wiesz że te­raz szli­fy i su­kien­ka nie są osta­tecz­na rę­koj­mia, nie z winy in­sty­tu­cyi Ko­ścio­ła i woj­ska, ale z winy szlif i su­kie­nek. Widu pseu­do­ka­to­li­ków wola Ko­ścioł! Ko­ścioł! w na­dziei że Ko­ścioł zro­bi za nieb wszyst­ko, na­wet pra­cę we­wnętrz­na, któ­rej Bóg od nich wy­ma­ga. Jak gdy­by Ko­ścioł i jego gło­wa mo­gły być sil­ne, kie­dy my człon­ki bę­dziem gnu­snieć i ob­umie­rać! Toż mamy cze­kać póki Oj­ciec Świę­ty nas po­wo­ła do mar­szu? Bo wąt­pię, że­byś od­po­wie­dział ję­zy­kiem te­raź­niej­szych fa­ry­ze­uszów, że re­li­gia swo­ją dro­ga, a po­li­ty­ka swo­ja dro­gą. Toż i Mi­ko­łaj gada w ka­te­chi­zmie no­wym: « dziat­ki mó­dl­cie się, spo­wia­daj­cie się, ale mnie służ­cie", a dział­ki ze spo­wie­dzi, z roz­mo­wy z Bo­giem i tyle się nie do­wia­du­ją, że dja­błu stu­ża. Wał­cza z An­drze­jem za Chry­stu­sa! Nikt Chry­stu­sa wię­cej nie ko­cha jak ten, co ma naj­wię­cej jego du­cha. Wie­lu ka­to­li­ków jest po­dob­nych do le­gi­ty­mi­stów fran­cuz­kich dziw­nie roz­pra­wia­ją­cych o pra­wo­wi­to­ści Hen­ry­ka! Książ­ki za nim dru­ku­ją, ga­ze­ty pi­szą, na po­je­dy­nek sta­ją za to do­gi­na (za swo­je opi­nie, za sie­bie), ale w dniach lip­co­wych, ani po­tem, za Hen­ry­kiem nie sta­nę­li! Niech on w Kirch­ber­gu sie­dzi ze swem bó­stwem, a my bę­dziem dys­ku­to­wać. Re­pu­bli­ka­nie choć nie wie­dza, co jest re­pu­bli­ka i de­fi­ni­cyi nie zna­ją, gło­wy za nie łożą! Daw­no Chry­stus mó­wił, że sy­no­wie zie­mi mają więk­szy ro­zum czę­sto niż sy­no­wie świa­tło­ści, a te­raz przy­szło do tego, że sy­no­wie zie­mi maja wię­cej du­cha od tych, co się mia­nu­ją sy­na­mi świa­tło­ści. Ksiądz Je­ło­wic­ki po­wia­dał mi, że An­drzej wzy­wał Je­ne­ra­ła na na­czel­ni­ka i win­szu­je ksiądz Je­lo­wic­ki, żeś od­pę­dził tę po­ku­sę. Po­wi­nien­by na­przód win­szo­wać Je­ne­ra­ło­wi Chło­pic­kie­mu. I on nie­gdyś stal mię­dzy dwo­ma du­cha­mi. Czyż to po­ko­ra prze­ma­wia­ła z Lu­bec­kie­go i jego przy­ja­ciłł? Ale z Lu­bec­kie­go sys­te­ma­tem moż­na było po­go­dzić daw­ne na­ło­gi fran­cuz­kie, pstry­ka­nia się i dą­sa­nia się, a ra­zem opi­nij czło­wie­ka roz­sąd­ne­go po­dług świa­ta, i wyjść na­resz­cie ja­kimś spo­so­bem ła­twiej­szym z po­ło­że­nia. A duch ludu i mło­dzie­ży ję­kiem nie­wy­mow­nym krzy­czał "pro­wadź nas na bój!" i toż był duch dumy? Oskar­żo­no cie­bie Je­ne­ra­le, że wten­czas kie­dy krzy­żo­wa­no nasz na­ród, za­miast ra­to­wać go, py­ta­łeś na­przód o radę dy­plo­ma­tów, po­li­tycz­nych teo­lo­gów. Ja tego oskar­że­nia w ser­ce­nie wpu­ści­łem nig­dy, te­raz wi­dzę z bó­lem, że kie­dy nasz na­ród z gro­bu ru­sza się bo duch wyż­szy przy­cho­dzi ka­mień gro­bo­wy od­wa­lać, ty py­tasz tego du­cha, czy ma pa­le­ni na me­cha­ni­ka i po­zwo­le­nie urzę­do­we od­wie­dza­nia cmen­ta­rza? Weź po chrze­ściań­sku to co pi­szę. Bóg wi­dzi, że nikt cie­bie Je­ne­ra­le wy­żej nie sta­wi jak sto­isz przed my­ślą moja. In­te­re­su nie mam ra­dzić ani od­ra­dzać. Spra­wie, któ­ra się tu to­czy, wąt­pię czy­byś z tak da­le­ka po­mógł, albo czy­byś mógł prze­szko­dzić! Pi­szę, bo czu­ję w tej chwi­li, że kto prze­ciw­ko lej spra­wie sta­nie, więk­szy weź­mie od­po­wie­dzial­ność, cięż­szy od­po­wie­dzial­ność, niź­li cię­żar cały zie­mi pol­skiej. Je­ślim w tym li­ście prze­kro­czył w czem for­my świa­to­we, w du­chu ich nie prze­kro­czy­łem, obyś temu tak wie­rzył jak to jest pew­no, że moje ży­cie od­dał­bym za cie­bie w tej chwi­li.

Twój, daj Boże, przy­szły żoł­nierz,

Adam Mic­kie­wicz.

P. S. Go­er­re­sa czy­ta­łem i wie­le dzieł po­dob­nych. Nic w nich nie zna­la­złem oprócz pięk­nych hi­sto­rycz­nych trak­ta­tów. Je­st­to je­ogra­fia i hi­sto­rya kra­in, w któ­rych Go­er­res nig­dy sam nie był, któ­re zna z księ­żek tyl­ko. War­ta uwa­gi na pierw­szej kar­cie uwa­ga, że mi­sty­ka nie daw­no to samo co ciem­no­ta, bar­ba­rzyń­ska fi­lo­zo­fia: my­sti­ca id est bar­ba­re, etc, etc. Lu­dzie ra­tu­ją się na­zwi­skiem, te­raz rów­nież moż­na zbyć każ­de­go na­zwaw­szy go mi­sty­kiem.

Kie­dy Chło­pic­kie­mu da­wa­no dyk­ta­tu­rę, wy­ma­ga­no od nie­go wiel­kie­go aktu po­ko­ry. Bo na­przód mu­siał je­ne­rał Chło­pic­ki przy­znać się w so­bie, że stu­den­ci le­piej zna­li du­cha na­ro­du, niż on sta­rzec do­świad­czo­ny. Mu­siał przy­znać się, że żoł­nie­rze pro­ści le­piej zna­li siły na­ro­du, sła­bość Ros­syi, niż on je­ne­rał daw­ny. Po­ka­zy­wa­ła mu się ta dyk­ta­tur? sier­mię­ga Ko­ściusz­ki, ko­sy­nie­ry, a może Ma­cie­jo­wi­ce. Za­stra­szo­ny udał się do Lu­bec­kie­go i nie­któ­rych pań, to jest do zwy­czaj­nych spo­wied­ni­ków i spo­wied­ni­czek po­li­tycz­nych. Je­den z tych spo­wied­ni­ków mnie opo­wia­dał taj­nie jego su­mie­nia po­li­tycz­ne­go. Co gor­sza, za dyk­ta­tu­rą nie­pew­ność, bo przy­szłość za­wsze nie­pew­na i każ­dy jej dzień trze­ba wy­pra­co­wać, to strasz­ne ju­tro, o któ­rem Ewan­ge­lia za­ka­zu­je my­ślić. A za Lu­boc­kim prze­szłość, bio­rą­ca bar­wę przy­szło­ści bez­piecz­nej, istot­ne złu­dze­nie sza­ta­na, bo na ni? trze­ba było pra­co­wać, tyl­ko tar­go­wać się i han­dlo­wać tem, co dru­dzy za­pra­co­wa­li w nocy Bel­we­der­skiej i w tylu no­cach bez­sen­nych kon­spi­ra­to­rów.

Spo­wied­ni­ko­wi mo­je­mu wie­le rze­czy o An­drze­ju mó­wi­łem. Ten mąż czy­sty uznał, że uzdro­wie­nie żony mo­jej jest dzie­łem do­bre­go du­cha. Nauk An­drze­ja roz­trzą­sać nie chciał, póki nie będą przez nie­go wła­sne­mi sło­wy opo­wie­dzia­ne, zresz­tą do­dał: nie ma to związ­ku z grze­cha­mi twe­mi, do grze­chu cię nie przy­wio­dły. Uwa­żasz je­ne­ra­le, że bliż­si An­drze­ja wma­wia­ją mu mi­sya. Naj­trud­niej bliż­szym uwie­rzyć. Il n'ya pas de grand hom­me pour son va­let de cham­bre. Chry­stus tyl­ko mogł po­wie­dzieć bliż­szym: po­każ­cie grzech na mnie. Kie­dy, je­ne­ra­le, żona two­ja i dzie­ci i słu­dzy uwie­rzą, że zba­wisz Pol­skę ty sam, ta wia­ra bę­dzie dla mnie wiel­kiej wagi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: