www.2012ru.pl - ebook
www.2012ru.pl - ebook
Borne Sulinowo 2012 – największa bitwa pancerna na świecie...
Podpułkownik Jerzy Grobicki, były dowódca przeniesionego w czasie Pierwszego Samodzielnego Batalionu Rozpoznawczego, wraz z przyjaciółmi ląduje na lotnisku Okęcie, by odebrać kontener, którego zawartość wpłynęła na przebieg drugiej wojny światowej.
Kontener zostaje jednak skradziony, a Grobicki z trudem wychodzi cało z zamachu terrorystycznego. Prywatne śledztwo wiedzie go do Bornego Sulinowa, bazy, którą Północna Grupa Armii Radzieckiej opuściła w 1993 roku.
Na drodze Grobickiego stają agenci GRU i Biuro Zwalczania Terroryzmu CBŚ. Z podziemnego miasta wyjeżdżają sowieckie T-72. Pojawia się także doskonale uzbrojony oddział Waffen SS...
Dramatyczne decyzje bohaterów. Epicka bitwa. Wielki finał!
W cyklu ukazały się:
1. WWW.1939.COM.PL
2. MAJOR
3. WWW.1944.WAW.PL
4. KAPITAN JAMRÓZ
5. WWW.2012RU.PL
6. WWW.AFGAN.COM.PL
SCENARIUSZE FILMOWE
UWAGA! WYDANIE II Z NOWĄ OKŁADKĄ!
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-645-2358-8 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
30/31 sierpnia 2007, Bogdanka
Nazywam się Jerzy Grobicki. Mam czterdzieści jeden lat i właśnie umieram.
Melodramatyczne, wiem. Nic nie poradzę. To po prostu fakt. Jedni dożywają setki, inni nie są w stanie przebrnąć przez okres niemowlęcy; mnie przypadło w udziale zajęcie miejsca nieco poniżej połowy stawki.
Z przodu, o kilka kroków, majaczy niewyraźna sylwetka człowieka. Idzie szybko, wprawnie pokonuje nierówności terenu, narzuca szybkie tempo. Nic dziwnego: jest ode mnie o pięć lat młodszy, dużo ćwiczy, jego formie fizycznej niewiele można zarzucić. Zna teren, nie musi pytać o drogę. Podałem mu cel, więc po prostu prowadzi.
W przeciwieństwie do niego moja forma zarówno fizyczna, jak i psychiczna pozostawia bardzo wiele do życzenia. Serce wali w tempie właściwym sprinterom, dreszcze niemal zwalają z nóg, trawi mnie gorączka; choć jest wiernym towarzyszem od kilku dni, wcale się do niej nie przyzwyczaiłem. Nie mogę skupić wzroku. Przed oczami latają kolorowe plamy, obraz chwieje się, pole widzenia to rozszerza się, to zawęża.
Choroba poczyniła znaczne spustoszenia, szykuje się do ostatecznego ataku. Nie będzie czekać: już czuję przygotowanie artyleryjskie, już czuję gorączkowe działania zwiadowców, pokonywanie przez oddziały saperskie ostatnich linii obronnych stawianych przez mój umierający organizm.
Mam w kieszeni lekarstwo, środek, który z pewnością pokona dolegliwości: Luger P08, popularne Parabellum. Okres świetności tej broni minął dawno temu, ale pełen magazynek dziewięciomilimetrowych pocisków potrafi całkiem dobrze posprzątać bałagan, który sprokurowałem. Szczerze mówiąc, pełen magazynek jest całkowicie zbędny. Wystarczy jeden dobrze ulokowany pocisk.
Zatrzymuję się. Każę stanąć mojemu towarzyszowi. Staram się upewnić, że właściwie zrozumiał to, co mu przez ostatnie kwadranse opowiadałem. Jego chaotyczne odpowiedzi nie napawają optymizmem. Nie ma żadnej pewności, że okaże się mądrzejszy ode mnie, że uniknie błędów, że pokieruje swoim życiem w sposób właściwy.
Nie mam jednak na to wpływu. Zrobiłem, co należało, wykorzystałem wszystkie możliwości, by go przekonać. Moja rola się kończy. On będzie dalej postępował wedle własnej woli i własnej oceny sytuacji.
Pistolet drży. Ręka wędruje w górę.
Człowiek przede mną rusza, krzycząc coś niezrozumiale. Już czas. Przyspieszam ruch, stabilizuję broń. Nazywam się Jerzy Grobicki, mam czterdzieści jeden lat.
Strzelam.
Prosto we własną skroń. ■