Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wybaczenie. Łatwopalni. Tom III - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Maj 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wybaczenie. Łatwopalni. Tom III - ebook

Miłość ma wiele twarzy, a bohaterowie „Łatwopalnych” poznali je wszystkie. Przeznaczenie nieraz wystawiało ich uczucia na próbę, a teraz ponownie muszą stoczyć walkę o to, co dla nich najważniejsze.

Dolnośląskie krajobrazy po raz kolejny stają się miejscem, gdzie przeszłość i przyszłość splatają się w teraźniejszości i na jaw wychodzą głęboko skrywane tajemnice.

Ostatnia odsłona „Łatwopalnych”. Pełna pasji, emocji i... wybaczenia.


„Wybaczenie” to prawdziwa panorama ludzkich losów, które są nie tylko intrygujące, lecz przede wszystkim ujmują swoją prawdziwością. - Katarzyna Pessel, http://takijestswiat.blogspot.com

Zdecydowanie najlepsza z serii! - Sylwia Szymkiewicz-Borowska

Smakuje jak dobrze przyprawiony drink, w którym w odpowiednich proporcjach znajdziesz całą plejadę uczuć i emocji, szczyptę zmysłowości, dobrego humoru oraz dreszczyk niepokoju podszyty realnym zagrożeniem. Czego chcieć więcej? Polecam skosztować. Satysfakcja gwarantowana. - Krystyna Meszka (Cyrysia), http://cyrysia.blogspot.com


Agnieszka Lingas-Łoniewska - wrocławianka, pisząca książki łączące sensację z romansem, kochająca zwierzaki, Within Temptation i jeszcze kilka ostrzejszych dźwięków.

Autorka książek: „Bez przebaczenia”, „Zakręty losu”, „Zakład o miłość”, „Szósty”, „W zapomnieniu”, „W szpilkach od Manolo”, „Łatwopalni”, „Obrońca nocy”, „Brudny świat”, „Przebudzenie”.

Laureatka konkursu na kryminalne opowiadanie z Dolnym Śląskiem w tle. Ma także na swoim koncie udział w antologiach literackich: „Książki Moja Miłość” i „31.10 Halloween po polsku” oraz „Zatrute pióra”.

Tworzy w internecie stronę Czytajmy Polskich Autorów, która ma na celu propagowanie polskiej prozy, prowadzi blog z recenzjami, organizuje cykliczne konkursy, w których można wygrać książki polskich autorów.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-258-6
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Życie rysowane jest przez drobne chwile, momenty, ulotne skrawki rzeczywistości, dzięki którym dostrzegamy sens we wszystkim, co staje się naszą codziennością.

Czasami jednak sami musimy pomóc tym wszystkim elementom znaleźć jedno miejsce, w którym złączą się i dadzą nam chwilę spokoju i wytchnienia.

Aby to zrobić, często trzeba najpierw przełknąć pigułkę goryczy, posmakować piołunu i wdrapać się na wysoki słup samoumartwienia. A potem spojrzeć na siebie, własne życie i dostrzec pozytywy, bo w każdej historii, nawet najbardziej tragicznej i bolesnej, można znaleźć jaśniejszy przebłysk nadziei.

Musimy zweryfikować wszystkie złe posunięcia, spróbować naprawić całe zło, które wyrządziliśmy i wyprostować to wszystko, co zepsuliśmy. Na koniec musimy wybaczyć. To najcięższe, niekiedy wręcz niemożliwe.

Ale nie ruszymy dalej, jeśli nasze serce nie oczyści się ze wszystkich negatywnych, bolesnych odczuć, a w pamięci tkwić będą bez końca okrutne obrazy z przeszłości, podsycające nienawiść, ból i chęć zemsty.

Wybaczenie.

Jedyna droga ku temu, aby życie toczyło się bez zamierzchłego bólu w sercach.

WcześniejROZDZIAŁ 1

Florence and the Machine „No light, no light”

Liście znowu spływały łagodnymi kolistymi ruchami, czasami wirując, innym razem kładąc się z gracją na ziemi. Park pokryła różnokolorowa kołderka niewątpliwych sygnałów uciekającego w popłochu lata i zbliżającej się najbardziej złotej pory roku. Sylwia siedziała na ulubionej ławce, na której zawsze spotykała się ze swoją najlepszą przyjaciółką, Moniką, i układała żółto-czerwoną mozaikę z zebranych pod drzewem kasztanowca liści. Czekała na niego. Przez ostatnie pół roku notorycznie na niego czekała, to drżące oczekiwanie miała już chyba we krwi. Niecierpliwe nasłuchiwanie, czy usłyszy warkot zbliżającego się motocykla, szybsze bicie serca za każdym razem, gdy odzywała się komórka. Bernie wolał do niej pisać niż dzwonić. Trzymała wszystkie jego wiadomości jak największy skarb, jak bolesne, a jednocześnie cudowne dowody na to, że ją kocha. Tylko że ta miłość zjawiła się w nieodpowiednim momencie. Wtedy, gdy do niego pojechała, zadzwonił i spotkał się z nią przed domem. Przepraszał i błagał o wybaczenie. Zrozpaczony, zaskoczony, przybity, a jednocześnie dziwnie szczęśliwy.

– Sylwia, ona mi nic nie powiedziała. Rozumiesz? Przez te wszystkie lata nie wiedziałem, że mam córkę. A teraz przyjechała razem z nią. I chce, aby Milena zaczęła chodzić do obcojęzycznego liceum we Wrocławiu.

– Boże… Nie wiem, co powiedzieć.

Spojrzał na nią z bólem w oczach.

– Ja też nie wiem. To wszystko na mnie spadło. I sam nie wiem, co czuję. Wiem tylko, że jesteś dla mnie ważna. Ale…

– Ale teraz pojawiło się coś innego – pokiwała głową.

Rozumiała to. Rozumiała go. Co nie zmieniało faktu, że serce pękało z bólu.

Gwałtownym ruchem przytulił ją i pocałował w usta.

– Sylwia – szeptał gorączkowo, sunąc wargami po jej czerwonych z emocji policzkach. – Daj mi trochę czasu. Poukładam wszystko, obiecuję. I wybacz mi, że teraz… nie mogę.

Kiwała głową, płakała, a on scałowywał słone dowody na to, że jeszcze nie zaczął nawet być z tą cudowną kobietą, a już sprawił jej ból.

Od tamtej pory Sylwia czekała. Kiedyś bardzo wkurzała się na Monikę, która, zostawiona przez Jarka, ciągle wierzyła, że on wróci, że wszystko się ułoży. Nie rozumiała tego. Teraz była w podobnej sytuacji.

Spotykali się raz, dwa razy w miesiącu, najczęściej to on przyjeżdżał do niej. Chodzili na spacery do parku albo wsiadała na jego motocykl i pozwalała się wieźć gdzieś tam, przed siebie. Potem rozkładał koc w ustronnym miejscu i kochał ją z jakąś rozpaczliwą tęsknotą. A jeszcze później odwoził do domu, a ona żegnała się z nim milcząco, całując tylko mocno, chociaż nawet te pocałunki naznaczone były smutkiem. To trwało już pół roku. W tym czasie Sylwia złożyła pozew o rozwód i była już po pierwszej rozprawie z Marcinem. Mimo to ciągle wspierała go w terapii i sama także chodziła na takową, aby lepiej zrozumieć, jak to jest być żoną alkoholika. Bo chociaż oficjalnie tą żoną miała nie być już zbyt długo, obiecała sobie, że pomoże mu wyjść na prostą. Czuła się w jakiś sposób winna, że zostawia go, kiedy on najbardziej jej potrzebuje. I gdy, mimo wątpliwości, podjęła tę decyzję, gdy zrozumiała, że pragnie ponad wszystko być z Berniem, on się odsunął, pojawiła się jego była żona i córka, o której nie miał pojęcia. Milena zamieszkała z nim, od września rozpoczęła naukę w prywatnym liceum, a jego eks wyjechała na kolejny kontrakt do Australii. W takiej sytuacji najprościej byłoby zapomnieć o nim i próbować jakoś naprostować swoje życie tutaj, w małym miasteczku koło Wałbrzycha, gdzie prowadziła niewielki salonik fryzjerski, gdzie znała wszystko i wszystkich, i gdzie powinna z pokorą dźwigać swój krzyż tak, jak robiły to niemal wszystkie kobiety z bliższego i dalszego otoczenia. Ale Sylwia chciała czegoś więcej, kochała Berniego i chciała być szczęśliwa. Lecz czy w obecnej sytuacji było to w ogóle możliwe?

Gdy do jej uszu dotarł niski pomruk motocyklowego silnika, zareagowała natychmiast. Serce zaczęło galopować w dzikim tempie, dłonie zadrżały, a w gardle poczuła suchość. Złościła się na siebie o te objawy, wkrótce będzie stawała na baczność za każdym razem, gdy na ulicy minie ją jakiś jednoślad. Ale nic nie mogła na to poradzić.

Bernie postawił maszynę tuż obok ławki, ściągnął kask–orzeszek i popatrzył na nią błyszczącymi oczami.

– Bardzo tęskniłem – powiedział cicho i przytulił ją mocno, nie dając szans na powiedzenie czegokolwiek. – Przyjedź do mnie w weekend, Milka jedzie na wycieczkę szkolną, będziemy sami.

– A ona wie, że się spotykamy? – wreszcie udało się Sylwii odzyskać panowanie nad sobą i wypowiedzieć zdanie, które już od jakiegoś czasu cisnęło się jej na usta.

Spojrzał jej prosto w oczy.

– Wie, że w moim życiu jest kobieta. Postępujemy ze sobą bardzo ostrożnie, uczymy się być razem. To czasami takie proste, innym razem wcale niełatwe. Ale pracujemy nad tym.

– Bernie – westchnęła. – Czy w tej chwili jest w twoim życiu miejsce na rozwódkę z dwójką dzieci? Odpowiedz sobie na to proste pytanie. Boję się, że oboje wiemy, jaka będzie odpowiedź.

– Wiem, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Tylko muszę sobie wszystko poukładać. Do tej pory nie musiałem martwić się o nikogo i o nic, potem pojawiłaś się ty. Twoje problemy stały się moimi. Chciałem ci pomóc, uczestniczyć w twoim życiu. Lecz nie zdążyłem, bo okazało się, że moja przeszłość mnie dogoniła. Ale czy dlatego mam rezygnować z ciebie? Nie poddam się, Sylwia. Nie licz na to.

– Nie liczę. To nie tak. Tylko wiesz, jaka jest moja sytuacja. Może… Może to nie ten moment – pochyliła głowę.

– Żaden moment nie będzie dobry. Ale ja z ciebie nie zrezygnuję. Chyba, że sama będziesz chciała.

Wpatrywała się w zamek jego skórzanej kurtki.

– Popatrz na mnie, mała.

Uniosła głowę i spojrzała w jego brązowe oczy. Wyczytała w nich to wszystko, co miała zamiar ujrzeć. Miłość, pragnienie, tęsknotę, prośbę.

– Patrzę na ciebie, duży.

– Musimy spróbować. Po prostu nie mamy innego wyjścia.

Wiedziała, że ma rację. I zdawała sobie sprawę, że podejmie to ryzyko. Bo w imię miłości warto rzucić się w przepaść pełną niebezpiecznych wyłomów i być może napotkać niespodzianki, które mogą nas wzmocnić, ale i zniszczyć.

Te kilka godzin z Sylwią musiało mu wystarczyć, ale nigdy tak nie było, ciągle czuł jej brak, jak narkoman na głodzie wspominał każdą chwilę, kiedy miał ją tuż obok, gdy ją dotykał, czuł, kiedy była przy nim. To wszystko spadło na niego tak niespodziewanie. Od rozstania z Kaśką był wolnym ptakiem, wolnym strzelcem, niespokojną duszą, żył od zlotu do zlotu. Potem pojawiła się Sylwia i zmieniła jego spojrzenie na siebie i na życie. Wyobrażał sobie, jak by to było zasypiać i budzić się przy niej. Stworzyć normalny dom z kochającą kobietą, czuć się od kogoś zależnym, za kogoś odpowiedzialnym, nie funkcjonować od wyjazdu do wyjazdu, tylko mieć wspólne plany, marzenia. Naprawdę tego zapragnął, ale tylko z tą śliczną blondynką, która może była filigranowa, ale miała mocny i bezkompromisowy charakter. Lecz życie postanowiło inaczej. Pojawiła się córka, o której przez piętnaście lat nic nie wiedział. Musiał stać się ojcem na pełen etat, nauczyć się postępować z młodą dziewczyną od urodzenia mieszkającą za oceanem, która nagle została przywieziona do nieznanego kraju gdzieś we wschodniej Europie, do nieznajomego mężczyzny, którego miała nazywać ojcem… Kaśka zawsze była specjalistką od psucia. Najpierw zniszczyła jego, na całe szczęście na krótko, bo jakoś się pozbierał i otrząsnął, a teraz miała zamiar zrobić to samo z własną córką! Nie mógł na to pozwolić, dlatego naprawdę się starał, odsuwając własne marzenia i pragnienia na dalszy plan. Ale Milena nie była zanadto skłonna do współpracy. O nie, to nie było takie proste. Zresztą wcale się nie dziwił. Nastolatka rzucona na głęboką wodę. Wychowana w innym świecie, wśród innych ludzi, innej młodzieży. Wszystko krytykowała: dlaczego tu tak szaro, brudno, ulice takie małe, domy takie niskie. Czasami wychodziła z niej snobistyczna gówniara, której miał ochotę, przełożywszy przez kolano, solidnie przetrzepać skórę. Oczywiście do niczego dobrego by to nie doprowadziło. Zaciskał więc zęby i starał się zachować spokój. On, dziki Bernie, który szybciej wybuchał, niż myślał. To było naprawdę mistrzostwo w opanowywaniu własnej natury. Przy Sylwii także musiał opanować własne instynkty, bo ciągle było mu jej mało, ciągle pragnął mieć ją w ramionach i całować do szaleństwa. Miał nadzieję, że spotkają się w ten weekend i choć trochę będzie mógł się nią nacieszyć.

Grzesiek wracał z budowy na wrocławskim Jagodnie, gdzie jego firma stawiała nowe osiedle szeregówek. Złapał się ostatnio na tym, że zbyt dużo pracował, a za mało czasu poświęcał Adasiowi. Znowu. Na całe szczęście pomagała mu matka, która praktycznie wprowadziła się do jego mieszkania i wracała do domu tylko na weekendy. Musiał skończyć tę budowę w terminie, a urzędnicy i wykonawcy uporczywie rzucali mu kłody pod nogi. W ogóle ostatnio wiele rzeczy waliło mu się na głowę, a właściwie gdy tak spojrzał na swoje życie, okazywało się, że cały czas miał pod górkę. Raz dzięki samemu sobie, bo obierał taką, a nie inną drogę, innym razem los mu nie sprzyjał, stawiając przeszkody i kolejne życiowe zapory. Był już po rozwodzie, jego była żona po nieudanym zamachu na własne życie i powrocie do zdrowia została deportowana do Polski i oczekiwała na proces w areszcie domowym. Grzesiek opłacił dobrego adwokata, który załatwił taką formę ograniczenia wolności. Wtedy poleciał ze swoim teściem do Londynu, był u Roksany w szpitalu. Był przy niej, gdy się obudziła. Patrzyła na niego smutnym wzrokiem i płakała.

– Mogę cię prosić tylko o to, abyś przywiózł mi zdjęcia Adasia?

– Przywiozę ci.

– Wiesz, jak już mnie zamkną.

Po tym wszystkim, co przeszedł, po tym, co zrobiła, nie powinno mu być jej żal, jednak działo się inaczej. W końcu była jego żoną, matką jego syna, przez kilka początkowych lat było w ich życiu kilka pięknych chwil, które teraz wróciły. Bo przecież powinno się pamiętać tylko to, co dobre, po co katować umysł złymi wspomnieniami? Do tego doszedł dzięki znajomości z Dorotą Chorodyńską, policjantką, która prowadziła sprawę jego żony, byłej żony już teraz. Przez ostatnie pół roku Dorota bardzo mu pomogła, chociaż w sumie więcej rozmawiali przez komórkę, niż się spotykali. Ich wzajemne relacje nie wyszły poza szczere rozmowy, uśmiechy i pocałunek w policzek na pożegnanie i przywitanie. Grzesiek chciał najpierw doprowadzić osobiste sprawy do końca, potem dopiero miał zamiar zająć się swoim życiem. I widział w nim tę kasztanowłosą policjantkę. Myślał o niej ciągle i chciał zrobić coś, co pozwoli im się naprawdę do siebie zbliżyć. Czuł, podświadomie odbierał sygnały, że on także nie jest jej obojętny, że nie jest tylko przyjacielem, powiernikiem. Że ma szansę stać się kimś więcej. Nie zamierzał tej szansy zaprzepaścić. Wiele razy popełniał błędy, szedł w złym kierunku. Nie tym razem. Teraz w końcu nadchodzi czas naprawy przeszłości po to, by na prostą ścieżkę wprowadzić własną przyszłość.

Monika skończyła karmić małą Lidzię, która zasnęła podczas posiłku i teraz posapywała cichutko, śpiąc snem szczęśliwego maluszka. Położyła córeczkę do łóżeczka i nakryła kocykiem. Patrzyła na nią i myślała, że rok to tak mało w życiu człowieka, a jednocześnie tak dużo. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy przeżyła tak wiele, prawdziwy rollercoaster uczuć i emocji. Niekiedy w ciągu całego życia człowiek nie przejdzie przez taką huśtawkę wrażeń. Spotkała miłość swojego życia, później została sama. Zdradziła, lecz potem odzyskała i uczucie, i mężczyznę, który ją nim obdarzył, zostawiając w niej samej cząstkę siebie. Następnie została porwana i myślała, że to będzie koniec jej życia, które przecież dopiero się zaczęło. Teraz wreszcie osiągnęła spokój. Jarek był jej bezpieczną przystanią, będąc przy nim, wiedziała, że jest na właściwym miejscu. Tak samo czuł on, mając ją przy sobie. Idealne dopasowanie. To ich łączyło. Oczywiście oprócz potężnej miłości, dziecka, strasznych przeżyć i bolesnej przeszłości, którą oboje się wzajemnie obciążyli. Na szczęście przebudzenie przyszło w porę i teraz musieli tylko dołożyć starań, aby nie stracić tego, o co walczyli, i co wreszcie nauczyli się doceniać.

Za to ich przyjaciele… Monika myślała o Sylwii. Bardzo się o nią martwiła. Chciała jej pomóc, ale nie wiedziała jak. Sytuacja z Berniem, jego odnalezioną córką trochę przypominała jej to, co przez krótką chwilę kiedyś sama chciała zrobić.

– Wiesz co? Myślę, że takie kłamstwo, a właściwie ukrywanie prawdy, to najokrutniejsza rzecz, jaką kobieta może wyrządzić facetowi. Nie powiedzieć mu o dziecku. Na samą myśl czuję wściekłość. Nie wiem jak Berniak zdołał nad sobą zapanować.

Pamiętała te słowa Jarka. I wiedziała, że po części były skierowane do niej. Bo ona przez pierwszych pięć miesięcy ciąży także nie dała mu znać, że nosi jego dziecko. Na całe szczęście przebudził się na czas, wrócił do niej i odnaleźli wspólną drogę do przyszłości. Teraz ich przyjaciele potrzebowali pomocy. Tylko czy ktokolwiek, oprócz nich samych, był w stanie udzielić im ratunku?

Usłyszała trzaśnięcie drzwi samochodu, co znaczyło, że Jarek przyjechał. Spojrzała przez okno w kuchni, lubiła go obserwować, lubiła na niego patrzeć, gdy o tym nie wiedział. Wysoki, ciemnowłosy, postawny, a co najważniejsze – jej. Promieniała ze szczęścia, miała dziecko, miała jego. Z matką doszły do porozumienia, wyjaśniły sobie wszystkie sprawy z przeszłości. Czasami jeszcze wspominała te wszystkie chwile, kiedy czuła się niepotrzebna, wręcz niechciana, kiedy żyła w cieniu, jakby niewidzialna. Wydawało się, że to tylko jakiś straszny sen, który już się skończył, teraz nic jej nie grozi. Widziała w oczach Jarka uwielbienie, miłość, oddanie, pragnienie, wiedziała, że jest dla niego najważniejsza na świecie. Tak samo ważna jak maleńka Lidzia.

– Dziewczyny, wróciłem!

Jarek wszedł do kuchni objuczony zakupami i popatrzył z uśmiechem na stojącą przy oknie Monikę.

– Tu się czaisz? Bawisz się w Kosmalską? – wyszczerzył się w uśmiechu.

– Ale zabawne – przewróciła oczami i zaczęła rozpakowywać siatki.

Kosmalska była ich wścibską sąsiadką, która zawsze wszystko musiała wiedzieć pierwsza i zawsze miała wyrobione zdanie na każdy temat. Odkąd Monika była z Jarkiem, a nawet wcześniej, gdy urodziła się mała Lidzia, Kosmalska notorycznie pytała, kiedy dadzą na zapowiedzi. Typowa przedstawicielka plotkarskiej sfery małego miasteczka.

– Mała śpi? – Jarek wyszedł z łazienki i wycierał dłonie w ręcznik.

– Tak, nakarmiłam ją właśnie.

Podszedł do dziewczyny i pocałował ją w usta.

– A to za co?

– Czy muszę mieć powód, aby całować ukochaną kobietę, matkę mojego dziecka, śliczną dziewczynę? – jego oczy się śmiały.

Monika też się roześmiała.

– Twoja argumentacja bardzo mi się podoba.

– Rozmawiałem z kierownikiem budowy, na wiosnę możemy się wprowadzać.

– Teraz musimy wszystko wykończyć. Już się tego boję.

– Berniak nam pomoże, już z nim rozmawiałem.

Monika spojrzała w zielone oczy swojego ukochanego.

– A jak on sobie radzi?

– Ciężko jest. Ale daje radę. Zobaczysz, wszystko się ułoży.

– Mam nadzieję – westchnęła.

– Chodź tu, moja troskliwa kobieto – objął ją i przytulił. – Oni są dorośli, poradzą sobie, nie musisz się tak o wszystko martwić.

– Chcę, aby Sylwia jakoś to sobie poukładała.

– Wiem, też tego chcę. Ale gdy będziesz ciągle zawracać sobie tym głowę, nie znajdziesz czasu, aby myśleć o czymś przyjemniejszym.

Uniosła głowę i spojrzała na niego.

– Na przykład o czym?

– Na przykład o tym.

Uśmiechnął się i zaczął ją całować.

Faktycznie, pomogło. Już za chwilę Monika nie myślała o niczym innym, tylko o jego mocnych pocałunkach, dłoniach gładzących jej twarz i szyję, a także o szalonym biciu serca, które przecież biło tylko dla niego.

Dorota Chorodyńska skończyła właśnie służbę i spieszyła się do domu, gdzie musiała zmienić opiekunkę. Jej córka Helenka miała siedem lat i od września rozpoczęła naukę w pierwszej klasie. Przez to, że Dorota był policjantką, miała różne godziny pracy, trudno jej było znaleźć jakąś odpowiedzialną i dyspozycyjną kobietę, która dostosowałaby się do jej trybu życia. Okazało się, że dawna znajoma szuka zajęcia, bo dziecko, którym się wcześniej zajmowała, jest już duże i nie potrzebuje opieki. W przypadku Helenki chodziło praktycznie o kilka godzin, bo świetlica w szkole była czynna do 17, a Dorota czasami miała dyżury do 22. Zdarzały się też nocki albo inne nieprzewidziane akcje, w których musiała uczestniczyć. Dlatego była bardzo wdzięczna Agacie, że ta zdecydowała się jej pomóc i za niewielkie pieniądze podjąć opieki nad jej córeczką.

Dorota miewała chwile zwątpienia, gdy dopadały ją problemy właściwe samotnej matce, ale za żadną cenę by tego nie zmieniła. Czasami lepiej jest być zapracowaną i potrzebującą wsparcia kobietą z dzieckiem niż opływającą w luksusy niewolnicą, która nie może podjąć samodzielnie ani jednej decyzji, chyba że chce się narazić na gniew pana i władcy, a potem głowić się nad tym, jak zapewnić go o swoim uczuciu i utwierdzać, że jest najważniejszy w jej życiu.

Nie, tego nie chciała i dlatego podjęła ryzyko i została sama. To znaczy z córką. W końcu odetchnęła, zaczęła decydować o sobie. Na początku aż zachłysnęła się tą swobodą. Niby takie normalne, nic szczególnego, a jednak dla niej było jak wieczne wakacje, choinkowy prezent, wygrana w lotto. Małe drobiazgi, dla innych zupełnie niedostrzegalne, dla niej powód do radości, do codziennego odkrywania siebie, świata, innych ludzi. Teraz nie wracała już do tamtego okresu, w ogóle najchętniej wymazałaby z pamięci pierwsze trzydzieści lat swojego życia.

Odkąd pojawił się Grzesiek Czarniewski, wiedziała, że jej życie właściwie może dopiero się zacząć. I chociaż zachowywała rezerwę wobec tego mężczyzny, który także nie miał łatwo, to jednak czuła dziwny niepokój, gdy tylko słyszała jego głos albo gdy podczas nielicznych spotkań patrzyła w jego niebieskie oczy. To był facet, który także wiele przeżył, był na granicy dobra i zła, nienawiści i gniewu, znała to doskonale. Z tym, że ona o nim wiedziała prawie wszystko, a on o niej i jej przeszłości nic. Czasami łapała się na tym, że Grzegorz jest chyba pierwszą osobą, której chciałaby wyjawić całą prawdę o sobie, rodzinie, która nie zasługiwała na to miano i o ojcu Helenki, który ciągle gdzieś tam był i nie opuszczało jej wrażenie, że kiedyś zaatakuje i znowu pokaże, jaką jest małą i nic nie wartą półsierotą, której uratował życie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: