Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wykolejony - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 czerwca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wykolejony - ebook

Czy będąc na dnie piekła, można upaść jeszcze niżej?

Nowe, gorące nazwisko na liście skandynawskich mistrzów kryminału i nowy bohater w zastępie wziętych detektywów, wirtuozów skomplikowanych śledztw.

Głównym bohateremWykolejonego”  jest przebywający na przymusowym zwolnieniu detektyw Thomas „Ravn” Ravnsholdt. Życie potraktowało go brutalnie. Smutki próbuje topić w alkoholu. Być może właśnie dlatego postanawia pomóc zrozpaczonej matce, poszukującej zaginionej kilka lat temu córki. Masza chciała wieść życie na przyzwoitym poziomie, ubierać się w dobre ciuchy, nosić drogie torebki. Wybrała więc zawód call girl. Klienci znali ją jako Karinę… Pewnego dnia zapadła się pod ziemię.

Czytelnik wraz z detektywem, podążając śladami Maszy, wchodzi coraz głębiej w mroczny świat i odkrywa kolejne jego warstwy oraz innego, na pierwszy rzut oka niewidocznego, lecz przerażającego bohatera – przemoc, która czai się zarówno w ciemnych zaułkach miasta, jak  i w domowym zaciszu.

Akcja „Wykolejonego” rozgrywa się w Danii i w Szwecji. Michael Katz Krefeld oprowadza nas po najgorszych zakątkach Kopenhagi i najbardziej przerażających enklawach Sztokholmu. Nie szczędzi przy tym słów ironii, wynikających ze wzajemnych animozji obydwu narodów. A że autor jest Duńczykiem, w szczególności dostaje się Szwedom. Most nad Sundem to symbol hańby, a przedstawiony w „WykolejonymSztokholm to prawdziwe piekło na ziemi, gdzie karty rozdaje słowiańska mafia, a pod przykrywką oficjalnej działalności w najlepsze trwa handel ludźmi, kwitnie prostytucja i stręczycielstwo. Policja zaś daje na to ciche przyzwolenie.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-05629-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Sztokholm, 2013

Prolog

W promieniach wschodzącego słońca nad piętrzącymi się górami śmieci w Hjulscie latały krzyczące mewy. Na skraju złomowiska pracował stary buldożer. Buchał kłębami tłustego dymu, odcinającego się wyraźnie od przejrzystego zimowego nieba. W kabinie operatora siedział Anton. Miał na sobie grubą kurtkę puchową z zielonym logo wysypiska na piersi, brudną skórzaną czapkę z nausznikami naciągnął mocno na głowę. W ręku trzymał termokubek z dziubkiem, z którego od czasu do czasu popijał kawę. Zmęczony wyglądał przez szybę, słuchając muzyki z radia tranzystorowego. Nagle na stercie wysłużonych silników i złomowanych części samochodowych coś przykuło jego uwagę. Zwolnił, postawił kubek z kawą na desce rozdzielczej, wyszedł z kabiny i ruszył w stronę góry śmieci. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył nagą, szczupłą kobietę, która stała odwrócona do niego plecami i patrzyła na złomowisko. Zdjął rękawicę i z kieszeni na piersi wyciągnął komórkę. Szybko wybrał numer.

Anorektyczna kobieta stała po kolana w złomie, jakby to miało zabezpieczyć ją przed upadkiem. Patrzył na obciągnięte skórą kości, na białe, pokryte wapnem ciało, z daleka do złudzenia przypominające marmur. Nawet gałki oczne były pociągnięte wapnem. Rzymski posąg patrzący pustym wzrokiem na piętrzące się sterty złomu.

— Cześć, mówi Anton. Znalazłem kolejną…

— Co takiego? — usłyszał niezadowolony głos szefa.

— Kolejnego białego anioła.

— Jesteś pewien?

— Mam ją przed sobą. Wygląda tak samo jak cztery poprzednie. Co mam zrobić?

Po drugiej stronie rozległo się głębokie westchnienie.

— Musimy zadzwonić na policję. Jak zawsze.15 października 2010

6.

Masza siedziała na czarnej skórzanej kanapie, okryta kołdrą. Łajka, suczka chihuahua, ułożyła się jej na kolanach. Dziewczyna próbowała skupić się na lekturze, ostatnim tomie Córki czarownicy, serii fantasy, której była wierną czytelniczką. Dochodziła dziesiąta, a Igor nadal nie dawał znaku życia.

Nagle drzwi w przedpokoju się otworzyły i usłyszała jego głos. Rozmawiał przez komórkę. Łajka zeskoczyła z kanapy i zaczęła głośno szczekać. Masza uciszyła suczkę, by usłyszeć, z kim rozmawia Igor. Zrozumiała, że chodzi o sprzedaż samochodu. Przemknęło jej przez głowę, że musiała coś źle usłyszeć, bo Igor uwielbiał swój samochód. Dał mu nawet imię.

Igor wszedł do pokoju, ale nawet na nią nie spojrzał. Nie odrywając komórki od ucha, ściągnął skórzaną kurtkę.

— Niech cię szlag, Janusz! Obaj wiemy, że Lola jest więcej warta. Wykorzystujesz sytuację…

Rozłączył się, rzucił komórkę na biały marmurowy stolik. Był trupio blady, miał worki pod oczami, cuchnął. Czuła to, nawet siedząc na kanapie. Odór alkoholu i potu przypominał jej najgorszych klientów. Łajka nie przestawała szczekać, mimo że Masza cały czas starała się ją uciszyć.

— Gdzie byłeś całą noc?

Uniósł dłoń.

— Nie teraz, Masza — powiedział, zerkając w jej stronę. — Ile mamy gotówki?

Nie czekając na odpowiedź, schylił się i przewrócił na bok skórzany fotel.

— Co ty wyprawiasz? — zawołała.

Nie odpowiedział; sięgnął po grubą białą kopertę, wciśniętą między obicie a sprężyny fotela.

— To moje pieniądze. Zostaw je.

Otworzył kopertę.

— Musisz mi pożyczyć.

— A co z tymi pięcioma tysiącami, które jesteś mi winien?

Rzucił jej szybkie spojrzenie.

— Mieszkasz tu za darmo, prawda?

— Wielkie dzięki — odpowiedziała z ironią.

Igor rozdarł zaklejoną kopertę i zaczął liczyć banknoty.

— Dziewiętnaście tysięcy. To wszystko?

Masza drżała z wściekłości.

— Nie ma cię całą noc, nie dajesz znaku życia, a potem przychodzisz i kradniesz mi pieniądze. Oszalałeś?

— Pożyczam, nie kradnę. Naprawdę nie masz więcej?

Rzucił rozerwaną kopertę na podłogę, zwitek banknotów włożył do kieszeni.

— Wszystko mi zabrałeś?! — zawołała Masza.

Łajka patrzyła na nią przestraszona. Zeskoczyła z kanapy i schowała się pod stołem.

Igor zaczął pocierać twarz rękami.

— A twoja mama? Może od niej będziemy mogli coś pożyczyć?

Masza się wyprostowała.

— Od mojej matki?

— No. Jak sądzisz, ile może nam dać?

Roześmiała się.

— Naprawdę musisz być zdesperowany. Moja matka zarabia grosze. Jest przecież sprzątaczką. To ja jej daję pieniądze.

— No dobra. Masz dzisiaj umówione jakieś spotkania? Klientów?

— Chrzań się, Igor. Jak możesz mi zadawać takie pytania?

— Przepraszam, ale naprawdę jestem pod ścianą. — Spojrzał na nią bezradnie. — Więc jak? Masz coś?

Masza była bliska płaczu. Co za cholerny idiota!

— Nie słyszałeś, co wczoraj mówiłam? Nie chcę tego dalej ciągnąć. Nie rozumiesz, co do ciebie mówię?

Igor podszedł do niej, usiadł na kanapie.

— Rozumiem, że masz taki plan. W dalszej perspektywie. Ale mi chodzi o chwilę obecną.

— Ile przegrałeś?

— Zdecydowanie za dużo — powiedział, spuszczając głowę.

Miała ochotę pogładzić go po włosach, ale zdążył już wstać. Podszedł do marmurowego stolika, wziął komórkę i ponownie zadzwonił do Janusza.

— Lola jest twoja za czterdzieści, ale dzisiaj muszę mieć forsę.

Rozłączył się i spojrzał na Maszę.

Było jej go żal. Wyglądał jak zbity pies, kiedy tak stał i na nią patrzył. Jak Łajka, kiedy wracała mokra ze spaceru.

— Chodź, kochanie, utulę cię.

— Później, teraz muszę wykonać kilka telefonów — odparł Igor, wszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi.

Masza oparła się o plecy kanapy i zawołała suczkę. Łajka ułożyła się na jej kolanach i zamruczała zadowolona. Zaczęła lizać jej palce, więc Masza uderzyła ją lekko w nos. Nie lubiła, kiedy pies ją lizał. Biedny Igor. Był taki naiwny. Wierzył, że z każdej sytuacji zawsze jest jakieś wyjście. Muszą skończyć z tym wszystkim, znaleźć sobie inne zajęcie. Nawet za mniejsze pieniądze. Nawet jeśli — tak jak matka — będzie musiała szorować Duńczykom podłogi. Tym wszystkim snobom z przedmieść, przekonanym, że są lepsi od niej. Bo też co innego mogłaby robić? A co potrafił Igor, poza przerzucaniem do Polski kradzionych samochodów? I przepuszczaniem pieniędzy?

Igor wrócił do pokoju i znów usiadł obok niej na kanapie.

— Załatwiłeś coś?

Zaczerpnął powietrza.

— Muszę cię prosić o coś wyjątkowego.

— Czyli? — zapytała zaniepokojona.

— Facet, któremu wiszę forsę, wyszedł z pewną propozycją — powiedział Igor, wpatrując się w podłogę.

— Jaką?

— Zgadnij.

Masza zamknęła oczy.

— A ty co mu powiedziałeś? Za kogo ty mnie masz? No, za kogo?

— Skarbie… — zaczął zduszonym głosem.

— To twój problem, nie mój. Sam się z nim bzykaj!

— Nie rozumiesz, w jakiej jestem sytuacji.

Spojrzał na nią, łzy leciały mu po policzkach.

— Odetną mi palce, jeśli nie zapłacę.

— Naprawdę? — spytała z niedowierzaniem, zerkając na swoje świeżo polakierowane paznokcie. — No to przynajmniej nie będziesz mógł więcej grać.

Za późno zauważyła, jak Igor podnosi rękę, i nie zdążyła się w porę usunąć. Krzyknęła i dotknęła ręką policzka. Łajka zaczęła skomlić i wróciła pod stół.

— Przepraszam, przepraszam — płakał Igor.

Opadł na kanapę.

Rzuciła się na niego, zaczęła krzyczeć, bić go pięściami po plecach, po głowie. A on nawet się nie bronił. Siedział tylko i szlochał. W końcu Masza nie miała już siły i się rozpłakała.7.

Było wpół do ósmej wieczorem. Masza stała przed lustrem w łazience i malowała usta. Miała na sobie ciemnoczerwoną jedwabną sukienkę i zamszowe botki w kolorze czekolady. Igor stał w progu i palił papierosa.

— Naprawdę jest mi bardzo przykro, skarbie.

Nie odpowiedziała. Ostatni raz spryskała włosy lakierem, sprawdziła, czy nie ma śladów szminki na zębach. Odwróciła się do Igora.

— Ruszamy?

Jechali ulicą Torvegade, minęli dawne wały wokół Christianii i pojechali prosto Vermlandsgade. Zapadł już zmrok i z wyjątkiem taksówek zmierzających w stronę lotniska na ulicach nie było ruchu.

— Obiecuję, że wszystko naprawię — powiedział Igor, zerkając na nią. — Koniec z kartami, koniec z tym wszystkim. Obiecuję, skarbie. Potem będziemy już tylko ty i ja.

Położył rękę na jej udzie, odsunęła ją.

— Rozumiem, że jesteś na mnie zła. Jestem dupek, pajac, świnia…

— Możesz przestać?

— Oczywiście, skarbie, rozumiem cię. Ale chcę, żebyś wiedziała…

Zawahał się, spojrzał na nią. Odwróciła głowę i wyjrzała przez szybę samochodu.

— Od tej pory wszystko będziemy robili tak, jak będziesz chciała. Będziemy małą rodziną. Ty i ja. Będziemy mieli dziecko i w ogóle. Poszukam pracy. Takiej prawdziwej. Ja dużo potrafię, przekonasz się.

— Zamknij się — powtórzyła, ale już z mniejszą złością.

Jechali dalej wzdłuż torów kolejki na Amager, skręcili przy Yderlandsvej, gdzie znajdowały się biura dużych firm przewozowych i transportowych. Masza zauważyła cały rząd kolorowych dwupiętrowych autokarów, które latem woziły turystów po mieście, a teraz stały pod wiatami. Wiele lat temu, tuż po przyjeździe do Danii, wybrały się z matką na taką wycieczkę po mieście. Mama była zachwycona, jej natomiast przez całą drogę chciało się sikać.

Wychyliła się do przodu, wyglądała przez przednią szybę. Nie znała tej okolicy; nie było tu pięciogwiazdkowych hoteli, restauracji, niczego. Zaczęła żałować, że zgodziła się przyjechać.

— Jesteśmy na miejscu — oświadczył Igor, skręcając na ciemny parking.

Przed nimi znajdował się zamknięty warsztat samochodowy; szyby w oknach były porozbijane, fasadę pokrywało graffiti.

— Daję mu pół godziny i ani sekundy więcej — powiedziała Masza, wysiadając z samochodu.

Ruszyli przez parking pełen błota, kierując się do drzwi obok pomalowanej na niebiesko bramy. Kiedy weszli do starej hali, uderzył ich mdły zapach oleju. Masza zatkała nos, starając się oddychać przez usta. Na końcu hali przy niewielkim stoliku w kłębach papierosowego dymu siedziało czterech mężczyzn w średnim wieku.

Masza i Igor szli wzdłuż ciągnącego się przez całą halę kanału samochodowego. Zatrzymali się przy stoliku, przy którym siedzieli mężczyźni. Pili wódkę i piwo z puszki. Wyglądało na to, że po tym, jak Igor rano rozstał się z nimi u Kaminskiego, przenieśli się tutaj i dalej ucztowali.

Lucian odwrócił się na taborecie, spojrzał chłodno na Igora, po czym skierował wzrok na Maszę. Otarł usta.

— Przyprowadziłeś mi swoją dziewczynę? — bardziej stwierdził, niż zapytał, wypuszczając kłąb dymu. — Zobaczymy, czy to wystarczy.

Mężczyźni przy stoliku spojrzeli na nią i śmiejąc się, wymienili kilka niewybrednych żartów.

Lucian wstał ze stołka.

— Dziwka, ale ładna. Muszę ci to przyznać, Igor. Miła laseczka. Miałeś szczęście.

Masza zamknęła oczy.

— Może jednak nie tym tonem, nie psujmy miłej atmosfery — powiedziała.

— Niby dlaczego? — odparł Lucian, przyglądając się jej. — Jesteś dziwką. Żyjesz z pieprzenia, prawda? Pytanie brzmi, czy jesteś w tym dobra. — Wykonał charakterystyczne ruchy podbrzuszem.

Mężczyźni za nim śmiali się coraz głośniej.

— Nie mam zamiaru tego słuchać — oświadczyła Masza. — Wychodzimy stąd! Natychmiast! — zwróciła się do Igora.

— A dokąd to?

Lucian chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie. Masza krzyknęła i próbowała się uwolnić. Spojrzała na Igora, który ku jej zdziwieniu zaczął się wycofywać.

— Ściągaj te szmaty! No, co jest, mam ci pomóc?!

Lucian zaczął szarpać jej sukienkę. Dziewczyna próbowała go kopnąć, ale bez powodzenia. Zdesperowana zaczęła się rozglądać za Igorem, który był już przy drzwiach.

— Igor, pomóż mi, do diabła! Ratuj mnie!

Igor pokręcił głową z rozpaczą.

— Przepraszam, skarbie… Musiałem… Nie miałem wyjścia… Przepraszam…

Lucian chwycił ją swoją wielką łapą za szyję i ścisnął tak mocno, że nie mogła złapać tchu.

Zerwał z niej sukienkę.

Cuchnął, poczuła na nagiej skórze klejącą się od brudu koszulę i jego twardość, kiedy przywarł do niej od tyłu.

— Nie ma nic lepszego, jak poskromić taką sukę — powiedział schrypniętym głosem.

Masza znów zaczęła wołać Igora, ale zdążył już wyjść i zamknąć za sobą drzwi.

***

Igor wyszedł z hali i na drżących nogach ruszył w stronę swojego bmw. Kiedy dotarł do samochodu, oparł się o maskę i zwymiotował, brudząc przy okazji nowe adidasy. Usłyszał za sobą kroki. Otarł usta i się odwrócił.

Kaminski stał obok i przyglądał mu się chłodno.

— Nie miałeś wyboru. Honor jest najważniejszy. Trzeba spłacać swoje długi.

— Wiem.

— Dziwię się, że udało ci się ją zwabić do takiej nory — powiedział, zerkając na zniszczone budynki. — Musi cię bardzo kochać, skoro ci zaufała.

Igor otworzył drzwi i usiadł za kierownicą.

Kaminski się schylił.

— Lucian jest tak wspaniałomyślny, że pozwala ci zachować bryczkę — powiedział. — Jedź ostrożnie — dodał i trzasnął drzwiami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: