Wymarzone urodziny. Magiczny piesek - ebook
Wymarzone urodziny. Magiczny piesek - ebook
Nawet w najśmielszych snach Patrycja nie sądziła, że jej najlepszym przyjacielem zostanie magiczny szczeniak. Kiedy w czarodziejski sposób zjawia się Burza, łaciaty dalmatyńczyk o ciemnoniebieskich ślepiach, Patrycja jest zachwycona. Nawet ogromny babciny dom wydaje się mniej straszny, gdy na horyzoncie pojawia się perspektywa fantastycznej zabawy! Dowiedz się, gdzie jeszcze pojawi się Burza!
Magia trwa…
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-1696-5 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Srebrno-szary wilczek podreptał ku strumykowi, który płynął dnem doliny pokrytej śniegiem. Zanurzył pysk w krystalicznie czystej wodzie. Dobrze być znowu w domu.
Nagle powietrze przeszył złowieszczy skowyt.
– Cień! – jęknął Burza.
Samotny wilk, który zaatakował stado Burzy i ranił jego matkę, był niedaleko.
Wilczek rozpłynął się w obłoku złotych iskierek. Jego miejsce zajął malutki, łaciaty dalmatyńczyk z różowym pyskiem, mokrym, czarnym noskiem i ogromnymi, ciemnoniebieskimi ślepiami.
Serce Burzy biło szybko, a jego szczenięce ciałko drżało. Miał nadzieję, że w tym przebraniu będzie bezpieczny. Musi się gdzieś schować. I to prędko!
U góry strumienia dostrzegł krzewy pokryte śniegiem. Ruszył w ich stronę, potykając się o własne łapy, które ślizgały się na oblodzonej ziemi. Właśnie miał wskoczyć między gałęzie, kiedy dostrzegł ukrytą pośród nich ciemną postać. To był dorosły wilk.
Burza sapnął. Cień zastawił na niego pułapkę!
Na ucieczkę było już za późno. To koniec!
Wilk podniósł łeb.
– Burza! Tutaj, szybko!
– Mamo… – wyszeptał Burza i westchnął z ulgą, gdy rozpoznał znajomy pysk wilczycy.
Wczołgał się do kryjówki, merdając ogonem na powitanie.
Kalista zamruczała, liżąc nakrapiane futro szczeniaka.
– Cieszę się, że znowu cię widzę, mój synu – powiedziała. – Jednak nie możesz tu zostać. Cień chce rządzić stadem Księżycowego Pazura, ale inne wilki nie pójdą za nim, dopóki ty żyjesz. Jest tu zbyt niebezpiecznie dla ciebie.
Burza warknął, a w jego ciemnoniebieskich ślepiach można było dostrzec złość i strach.
– Cień pozbawił życia mojego ojca i trzech moich braci, ale nie zdoła zabrać nam naszego stada. Znajdę go i będę z nim walczył!
Kalista skinęła łbem.
– Pewnego dnia tak się stanie, Burzo. Niestety jesteś jeszcze zbyt młody, a jego zatrute ugryzienie pozbawiło mnie sił i nie jestem w stanie ci pomóc. Pozostań w tej postaci. Udaj się do innego świata i wróć, kiedy staniesz się silniejszy – powiedziała wilczyca, a jej ślepia zamgliły się z bólu.
Burza współczuł mamie. Chuchnął, a z jego szczenięcego pyska wyleciał obłok złotych iskier, który otulił zranioną łapę i rozpłynął się w futrze.
– Dziękuję. Ból ustąpił – westchnęła Kalista.
Niespodziewanie mroczny cień spowił krzew, pod którym kryli się Burza i jego matka. Ostre pazury drapały ubity śnieg. Zbliżał się zły wilk.
– Pokaż się, Burzo! Zakończmy to tu i teraz! – Cień wyzwał szczeniaka.
– Uciekaj! Ratuj się! – ponagliła go Kalista.
Burza jęknął, a ciemnoniebieskie ślepia rozszerzyły się od mocy wzbierającej w jego malutkim ciałku. W czarno-białym futrze rozpaliły się złote iskry. Ciało szczeniaka otoczył złoty blask, który stawał się coraz jaśniejszy i jaśniejszy…Rozdział pierwszy
Patrycja siedziała ze zwieszoną głową na tylnym siedzeniu samochodu ojczyma. Myślała, że to niesprawiedliwe. Właśnie była w trakcie omawiania przyjęć urodzinowych z dwoma przyjaciółkami, kiedy przyjechał Krzysztof, żeby ją zabrać.
– Dlaczego mama nie mogła mnie odebrać, tak jak się umawiałyśmy? Mogłabym spędzić jeszcze godzinę z Anią i Tosią – poskarżyła się Patrycja. – Mama wie, jak bardzo się cieszymy, bo wszystkie obchodzimy urodziny jedna po drugiej.
– Przykro mi, kochanie. Nie chciałem nic mówić, dopóki nie będziemy sami. Twoja mama jest w szpitalu – wyjaśnił Krzysztof. – Lekarze zrobili wszystkie potrzebne badania. Z nią i dzieckiem jest w porządku, ale będzie musiała zostać w szpitalu aż do porodu.
Patrycji ulżyło, że to nic poważnego.
– Biedna mama. Nie znosi szpitali. Nie wiem, jak wytrzyma tam przez kilka tygodni. Dobrze, że jutro zaczynają się ferie. Będę mogła ją codziennie odwiedzać i pocieszać.
Krzysztof zerknął na dziewczynkę w lusterku.
– Obawiam się, że niestety nie uda się codziennie. Pracuję na noc przez najbliższe dwa tygodnie. Razem z twoją mamą uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli przez ten czas zamieszkasz u mojej mamy.
Patrycja zrobiła nadąsaną minę. Nigdy nie poznała mamy Krzysztofa, ale z tego, co wiedziała, to mieszkała w małej wiosce pośrodku niczego.
– Czy naprawdę muszę? Nie mogę zostać na miejscu z babcią i dziadkiem? – zapytała.
– Obawiam się, że to niemożliwe. Wyjechali na wakacje – wyjaśnił ojczym. – Wiem, że moja matka mieszka dosyć daleko, ale będę przyjeżdżał po ciebie i zabierał cię do szpitala, kiedy tylko to będzie możliwe. Przy okazji staraj się nie zwracać do mojej mamy „babciu” albo „babuniu”, dobrze? Jest lekko przewrażliwiona na punkcie swojego wieku.
– Więc jak mam ją nazywać?
– Ma na imię Małgorzata. Lubi, jak mówi się do niej Gosia – wyjaśnił Krzysztof.
Patrycja prychnęła.
Gosia?! Co to za imię dla przyszywanej babci?
– A w ogóle to nie muszę nigdzie jechać, żeby ktoś się mną opiekował. Sama sobie doskonale dam radę w naszym mieszkaniu. Nie jestem dzieckiem. Za dwa tygodnie kończę dziesięć lat.
Krzysztof się uśmiechnął.
– Wiem. Jesteś już dużą, mądrą młodą damą. Ale nie podoba mi się myśl, że będziesz siedziała sama cały dzień i do tego całą noc. Poza tym twoja mama będzie się lepiej czuła, wiedząc, że ktoś się tobą zajmuje. Przecież nie możemy jej teraz przysparzać zmartwień, prawda?
Patrycja nie chciała odpowiedzieć. Wiedziała, kiedy przyznać się do porażki.
– A co z moimi rzeczami? Potrzebuję spodni, butów i…
– Spakowałem dla ciebie torbę – przerwał jej ojczym. – Później przywiozę to, czego jeszcze będziesz potrzebowała. W porządku?
Dziewczynka skinęła głową. Spochmurniała. Wcale nie było w porządku. Było okropnie! To nowe dziecko nie zdążyło się urodzić, a już wszystko psuło. Pewnie nawet nie pozwolą jej wyprawić przyjęcia urodzinowego.
Posmutniała, gdy pomyślała o Ani i Tosi, które nadal planowały, co założą na swoje imprezy urodzinowe.