Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zwariowane rodzinki. Moja matka piratka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zwariowane rodzinki. Moja matka piratka - ebook

Zabawna i ironiczna seria dla dzieci o rodzinie, która jest nieco bardziej zwariowana niż inne.

Jackie French i Stephen Michael King stworzyli książkę, która zachwyci młodych czytelników. A zwłaszcza takich, którzy nie lubią
grzecznych i nudnych książeczek.
Cyryl marzy o normalnym życiu i chce iść do normalnej szkoły. Ale jak to osiągnąć, kiedy twoja mama jest piratką dowodzącą bandą wilków morskich?
Szkoła, do której trafia, nie jest taka znowu normalna, ale Cyryl jest  zachwycony, bo może wreszcie zejść z pokładu pirackiego statku.
Poznaje nowych kolegów i zyskuje szkolną ksywkę, lecz trochę wstydzi się mamy piratki i jej załogi. Ale kiedy szkole grozi powódź, kto przybywa na pomoc, kto ratuje uczniów i nauczycieli z rozszalałych fal? Mama i jej zwariowani piraci!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-3213-2
Rozmiar pliku: 4,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1 Piracka załoga

Posiekam cię na kotlety! – wrzasnęła mama, wymachując szablą i goniąc za uciekającym kapitanem statku niewolniczego. – Odetnę ci paluchy i nakarmię nimi ryby!

Zajadła potyczka wrzała na pokładzie statku pirackiego „Syrena”. Szczękały klingi, a mewy krzyczały przeraźliwie. Na dolnym pokładzie piraci złapali połowę zbójeckiej załogi w sieć, w którą Fryderyk Fleja zwykle łowił morskie stwory. Na maszcie powiewała piracka flaga z czaszką i ze skrzyżowanymi piszczelami.

Mama wskoczyła na schodki, chwyciła handlarza niewolnikami za brudny harcap i nogą w długim, czarnym bucie wymierzyła mu potężnego kopa w zadek, aż wyleciał za reling jak wystrzelony z katapulty.

– A masz, zasmarkany wąsaczu! – wrzasnęła za nim, po czym zajrzała w środek wielkiego zwoju liny, gdzie Cyryl ślęczał nad książkami. – Zrobiłeś lekcje? – spytała.

– Jeszcze nie – odparł. – Niełatwo się skupić przy takim hałasie, a ja mam naprawdę trudne zadanie z matematyki i…

– Wszystko jedno, czy to matma, czy alchemia, lekcje mają być zrobione jeszcze przed wieczorem. Słyszysz, ty niewydarzony synu lądowego goryla?

– Mamo, czekaj! – zawołał Cyryl, ale mama już pobiegła na mostek za kolejnym łotrem. – Ile jest pierwiastek sześcienny z dwudziestu siedmiu?

– Trzy!

Drewniana noga Fryderyka Flei zastukała po pokładzie.

– Sorki, dziubuś! – wrzasnął do Cyryla. – Nie widzisz, że twoja mama jest teraz zajęta?

Jakiś zbir zeskoczył z mostku prosto na zwój liny.

– Pach! – Śmignęła drewniana noga Flei i wróg wyleciał za burtę.

– Pobrataj się z rekinami, ty mewi wypierdku! – poradził mu Fryderyk.

Podrapał się w brodę, wyciągnął z niej karalucha i zjadł go odruchowo.

– Tu naprawdę są rekiny? – zainteresował się Cyryl.

– Oczywiście, że nie. – Fryderyk Fleja wzruszył ramionami.

Cyryl szybko wziął ostatni łyk świeżego powietrza, bo za chwilę Fryderyk Fleja rozsiadł się na zwoju liny. Chłopiec uwielbiał Fryderyka Fleję najbardziej w świecie, ale wolałby, żeby jego przyjaciel częściej się mył.

– Uff! Pora kapkę odetchnąć, dziubuś! – sapnął Fryderyk i pokazał w szerokim uśmiechu swoje wszystkie trzy długie i krzywe żółte zęby. – Ma się już swoje lata. Twoja mama byłaby zła, gdyby ktoś został zraniony w którejś z naszych bitew. Wiesz, jak ona mówi: „Uwolnić niewolników, zagarnąć skarby, a wszystko bez kropli krwi na moim czystym pokładzie”. Masz jakieś problemy z matmą?

Fryderyk Fleja został kiedyś wtrącony do lochu z pewnym królewskim matematykiem, który był na tyle nieostrożny, aby poprawić króla, kiedy ten powiedział, że dwa razy cztery jest dziewięć. Podczas odsiadki Fryderyk nauczył się wielu rzeczy, na przykład wyciągania pierwiastków z różnych liczb (w tym siedemset i dwadzieścia jeden) oraz tego, że nie należy się sprzeciwiać komuś, kto ma koronę i armię.

– Pirackie życie jest w sam raz dla mnie – mówił Fryderyk i celnymi kopniakami drewnianej nogi strącił kolejnych dwóch wrogów do oceanu.

Niechaj wrogów będzie w bród!

A ten obfity złoty łup

wynagrodzi piracki trud!

– Dobra, to na razie, dzióbku – powiedział Fryderyk. – Trza wracać do bitwy!

Zerwał się szybko, zostawiając za sobą chmurę pcheł i stukając drewnianą nogą kolejnego zbira.

– Na razie, Flejo – odpowiedział Cyryl.

– Kłap! – przytaknął Gatek, wyglądając zza lin.

Gatek, czyli krokodyl, pupilek Cyryla. Mama była przekonana, że z taką obstawą jej syn zawsze będzie bezpieczny.

– Chap! – Gatek przełknął coś, co wyglądało jak czyjeś palce, i wyszczerzył się do swojego pana.

Cyryl odpowiedział mu uśmiechem. Mama zabraniała Gatkowi odgryzać palce – czy to u rąk, czy to u nóg – nawet najpaskudniejszym morskim bandytom, ale Cyryl uważał, że załoga każdego statku niewolniczego zasłużyła sobie na najgorsze.

Wrócił do lekcji. Wokół walka już dogasała. Fryderyk Fleja i mama wyganiali ostatnich zbirów na spacerek po desce za burtą.

Jednoręki Ambroży i Harry Hak wynieśli połowę skrzyń ze skarbami ze statku handlarzy niewolnikami i przełożyli je do ładowni starej, dobrej „Syreny”.

Bolo Barakuda tłumaczył oszołomionym niewolnikom, stłoczonym na pokładzie, że statek należy teraz do nich, podobnie jak druga część skarbu, więc są wolni i bogaci. Zapytał też, czy ktoś z nich ma pojęcie o sterowaniu statkiem, bo jeśli nie, mógłby im udzielić lekcji żeglowania.

W oddali załoga statku niewolniczego płynęła w stronę małej, bezludnej wyspy. Mama, jak zwykle zanim napadła na wrogi statek, upewniła się, że w pobliżu jest wyspa, do której będą mogli dopłynąć wrogowie wyrzuceni za burtę. Jeśli któryś nie umiał pływać, rzucała mu kapok.

– Mięczakowate syny morskiej padliny! – burknęła mama, wycierając szablę o spodnie i chowając ją za pasek. Podeszła do Cyryla. – Mam nadzieję, że kraby wlezą im w majtki i utną ich w… – Ugryzła się w język, bo zobaczyła, że dziecko słucha. – No i co, synku, odrobiłeś lekcje?

– Już prawie, mamo.

– To dobrze, bo kolacja będzie gotowa, zanim delfin zdąży trzy razy machnąć ogonem. – Hej, Ohydny Olo, co nam dzisiaj upichciłeś?! – krzyknęła w stronę kambuza.

– Gulasz z potwora morskiego! – odkrzyknął Olo spod pokładu.

– Ale jedliśmy już potwora morskiego na lunch, na śniadanie i wczoraj na kolację! – wrzasnęła z niezadowoleniem mama.

– Co ja na to poradzę, że co tylko zarzucę sieć, to łapią się w nią morskie potwory?

– Dobra, a ile robaków jest aktualnie w naszych zapasach chleba?

– Tysiąc czterysta dwadzieścia dwa! – zawołał Ohydny Olo.

– Za mało – stwierdziła mama. – Potrzeba co najmniej pięć tysięcy robaków w naszym statkowym chlebie, aby spulchniły go na tyle, żeby można było wbić w niego zęby. Zjedzmy pizzę. Może być, Olu?

– Jak dla mnie tak! – odkrzyknął Olo. – Gotuję macki już trzy godziny, ale ciągle są twarde.

– Chłopaki! – krzyknęła mama do pirackiej załogi. – Chcecie dzisiaj na kolację potwora morskiego czy pizzę?

– Pizzę! – wrzasnął Fryderyk Fleja, porażając zapachem spod pachy zbira, który próbował wejść na pokład.

Odurzony zbir odpadł od burty.

– Pizza! – wrzasnął Bolo Barakuda.

– Pizza! – wrzasnął Harry Hak.

– Tylko bez anchois! – wrzasnął Pit Luneta. – Ostatnim razem ci larwożercy dodali anchois do mojej porcji. A wiadomo, że po anchois mi się odbija!

– Kłap! – zgodził się z nim Gatek i odbiło mu się tak mocno, że resztki zepsutej ryby i palców wypadły z jego paszczy na pokład.

Gatek lubił pizzę jeszcze bardziej niż paluszki.

– A ja chcę lasagne! – wydarł się Jednoręki Ambroży.

– Dobrze, w takim razie osiem razy pizza i raz lasagne. Tylko dopilnuj, żeby na mojej nie było żadnego morskiego potwora. A zatem, chłopaki, kurs na ląd!

Mama wręczyła Cyrylowi sakiewkę ze złotem.

– Weź to, a kiedy zawiniemy do portu w Zatoce Bandana, sprzedaj w sklepie ze starymi monetami, a potem zamów pizzę, dobrze? I kup jeszcze tego białego napitku… Znów zapomniałam, jak on się nazywa.

– Mleko – powiedział Cyryl.

– No właśnie – przytaknęła mama. – Dziewięć kufli najlepszego mleka, jakie tam mają.

Cyryl westchnął i włożył swoje szkolne rzeczy do torby.

Wolałby, żeby mama i jej załoga nigdy nie słyszeli o pizzy.

Wolałby, żeby Fryderyk Fleja zaczął brać lekcje śpiewu.

Wolałby, żeby Gatek nauczył się myć zęby szczoteczką.

Ale przede wszystkim wolałby nie iść jutro do szkoły.

Rozdział 2 Życzenie urodzinowe Cyryla

Nie chodziło o to, że Cyryl nie lubił szkoły. Przeciwnie, kochał ją. Uwielbiał grać w piłkę na dużej przerwie. Chętnie się uczył i czytał książki. I tak właśnie zaczął się ten szkolny problem.

Był to dzień jego urodzin. Każdego roku w urodziny Cyryla załoga miała wolne.

– Nawet gdyby „Czarny Bryg” przepłynął nam przed dziobem, nie przerwiemy uroczystości! – zarzekała się mama.

– Ależ my musimy ścigać „Czarny Bryg”! – zaprotestował Cyryl.

„Czarny Bryg” był największym i najbardziej znienawidzonym statkiem niewolniczym pływającym pod hiszpańską banderą. Mama i jej załoga wiele razy usiłowali go dopaść, ale hiszpan był większy od „Syreny” i dużo szybszy.

Mama wzruszyła ramionami.

– I tak nigdy go nie dopadniemy – mruknęła, ale za chwilę uśmiechnęła się szeroko. – Zapomnijmy o „Czarnym Brygu”, chłopcy! – zawołała, wymachując szablą nad głową. – Wyprawimy imprezę wszech czasów!

W dniu urodzin Cyryl obudził się wcześnie w swoim hamaku rozpiętym w kajucie. Przez bulaj widział fale wyzłocone porannym słońcem.

Założył skarpetki, pantalony, koszulę i buty, a na głowę wcisnął piracki kapelusz.

Kiedy wyszedł na korytarz, zobaczył, że jest udekorowany pirackimi flagami i girlandami z czaszek (które Fryderyk Fleja wyrzeźbił z drewna dryfującego po oceanie).

– Sto lat, brachu! – zawołał Ohydny Olo, który mieszał zupę z potwora morskiego w garze stojącym na ogniu.

– Sto lat, młody! – wrzasnęli chórem Harry Hak, Jednoręki Ambroży i Bolo Barakuda.

– Sto lat! – huknął Pit Luneta, który kończył dekorowanie ogromnego tortu urodzinowego.

Tort miał kształt pirackiego statku, a świeczki wystawały z armatnich luf. Byli nawet złoczyńcy z czekolady, wyrzucani za burtę do morza z jagodowej galaretki.

Gatek, siedzący pod stołem, wyszczerzył radośnie zębiska na widok swojego pana i powiedział: „Kłap!” w bardzo życzeniowo-urodzinowy sposób.

– Sto lat, synu! – zawołała mama, odstawiając kufel z herbatą i całując Cyryla w policzek.

– Sto lat, sto lat, niech Cyryl żyje nam! – zaintonował Fryderyk Fleja, odruchowo zgniatając karalucha, który biegł po kołnierzu jego koszuli.

Stół był zarzucony prezentami. Cyryl usiadł i zaczął je rozpakowywać.

Był tam statek piracki w butelce od Harry’ego Haka, wielka czaszka ze świecą w środku, którą wyrzeźbił dla niego Fryderyk Fleja, łyżka ze szczęki rekina – dzieło Pita Lunety – oraz koszulka z czaszką i ze skrzyżowanymi piszczelami od Jednorękiego Ambrożego. Bolo Barakuda wydziergał z jaskrawoczerwonej włóczki czapkę z trzema pomponami, a Ohydny Olo podarował mu duże pudełko toffi z potwora morskiego.

Ostatni z prezentów stał na podłodze. Był to stary marynarski kufer. Mama uśmiechnęła się szeroko.

– Może go otworzysz? – zachęciła.

Cyryl kiwnął głową i uniósł wieko.

Zaciekawiony Gatek wypełzł spod stołu. Pewnie liczył na to, że w środku będzie jakieś smaczne, wonne ścierwo.

Ale nie było tam zepsutego mięsa. Ani złota. Ani diamentów.

– Książki! – wykrzyknął Cyryl. – Cały kufer książek!

Mama promieniała.

– Złupiliśmy to dwa napady temu – wyjaśniła. – I schowaliśmy kufer aż do twoich urodzin. Wieźli te książki dla króla Hiszpanii. Myślę, że ty zrobisz z nich lepszy użytek. A teraz pewnie jesteś ciekawy, co dostaniesz ode mnie.

Cyryl kiwnął głową.

– Otóż długo myślałam, o czym może marzyć chłopak w twoim wieku. Nowa szabla? Ale ty nie lubisz fechtunku i walk. Własne działo? Bez sensu. Przecież możesz strzelać do woli z każdego z naszych dział. I w końcu wymyśliłam, że w prezencie spełnię każde życzenie urodzinowe mojego syna! A zatem – mama upiła duży łyk herbaty – czego byś sobie życzył? Kufra z klejnotami? Korony z rubinami i diamentami? Wysuszonej głowy, którą mógłbyś powiesić w pokoju? Małej wyspy? Oswojonego leoparda? Czego sobie życzysz, synku? Mów, a życzenie zostanie spełnione!

Cyryl przygryzł wargę. Tak naprawdę pragnął tylko jednej rzeczy, marzył o niej bardziej niż o czymkolwiek innym.

Przełknął ślinę z wysiłkiem.

– Jest coś, czego naprawdę bardzo bym chciał – odezwał się.

– Tak, synku?

– Bardziej niż czegokolwiek…

– Wszystko, czego zapragniesz! – zapewniła.

– Chcę iść do szkoły – powiedział Cyryl.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: