Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Życie podziemne mężczyzny 2. Rewanż - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Luty 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Życie podziemne mężczyzny 2. Rewanż - ebook

„Życie podziemne mężczyzny”, zarówno część pierwsza jak i druga, to wstrząsająca lektura. Michał W. Pistolet pisze trzewiami. Czytając o poceniu się, wydzielinach i fizyczności aktu płciowego doświadczamy tych emocji, widoków, a nawet zapachów wraz z autorem. I nie ma w tym cienia fałszu. Trudno znaleźć we współczesnej polskiej literaturze drugiego przykładu tak bezwzględnej i ogłuszającej szczerości.
Pomimo całej naszej otwartości, my, Polacy, nie czujemy się komfortowo z bezceremonialnością jaką na kartach książki prezentuje autor. Z drugiej jednak strony cielesność jest pretekstem, by przypomnieć nam prawdę o nas samych: lawirujących, oszukujących i często w żywe oczy kłamiących indywidualistów skupionych na sobie i swoich potrzebach.
„Życie podziemne mężczyzny 2 rewanż” jest manifestem radosnej i absolutnie niczym nieskrępowanej ludzkiej seksualności, która jednak często prowadzi nas na manowce.
I jeszcze jedno - ta książka po prostu otwiera oczy. Wielu mężczyzn wręcza ją swoim damskim przyjaciółkom z przesłaniem: „Przeczytaj to. Właśnie tacy jesteśmy”.
Pierwsza część doczekała się wydań niemieckiego i angielskiego.
Lektura obowiązkowa!

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-941124-3-1
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

12 grudnia

„Co się tak marszczysz”?

No więc leżymy sobie w łóżeczku, nadzy od połowy, światełko się ćmi i jest raczej śmiesznie niż seksualnie.

Zaczynam całować ją po piersiach, wkładam delikatnie rękę między nogi. Dotykam tak tyci, tyci. Cieszę się, bo szybko czuję wilgoć między palcami. Mija kilka minut.

– Dlaczego się tak marszczysz? – pyta.

Podniosłem zdumiony głowę.

– Co ty mówisz?! Jakie „marszczysz”?! Co ci do łba strzeliło?!

Natychmiast przestałem.

– Słuchaj – mówię – jak mamy kryzys, jak coś nam nie wychodzi, to bądź delikatniejsza, dobrze!

Przez chwilę nawet patrzyła na mnie rozbawiona. Nagle odwróciła się do mnie plecami.

– A spadaj! – syknęła.

Po paru minutach nie wytrzymała i wybiegła z pokoju. Poszedłem za nią. Zastałem moją żonę siedzącą przy oknie. Płakała.

– Nie wiedziałam, że mamy kryzys! – krzyknęła – Myślałam, że jest cudownie!

– Posłuchaj… – Stoję w pewnej odległości od niej i dopiero po chwili uświadamiłem sobie, że powinienem ją przytulić. Nie robię jednak tego. Za to starannie dobieram słowa:

– Gdy słyszę od ciebie, że lepiej, żeby seksu nie było, bo to komplikuje życie, to… No, to… No wiesz… Jestem po prostu niepewny swego i trudno mi, no!

– Ale to było dawno! Już tak nie czuję! – ripostuje natychmiast.

– Jak to, „dawno”? Raptem miesiąc temu!

– Ale dla mnie to dawno, a poza tym to znaczy, że mam nic nie mówić, bo mogę cię urazić, tak?!

To się wydarzyło wczorajszej nocy.

Dzisiaj przed pójściem do łóżka się ogoliłem: twarz, głowę, całego ptaka. Wszedłem do pokoju i zgasiłem światło. Już spała. Odchyliłem kołdrę, zacząłem całować uda, pośladki, w końcu zatopiłem język w jej ślicznej piździe. Rozchyliła nogi…

Parę razy przerywaliśmy, by utulić naszą pochlipującą od czasu do czasu córeczkę. W końcu wyruchałem swoją żonę od tyłu i spuściłem się na jej plecy.

Leżeliśmy przytuleni parę minut.

– No to co ja takiego „marszczyłem” wczoraj?

– Ha, ha… Oczy marszczyłeś, Misiu…

14 grudnia

Nowe wrażenia

Podobno, gdy odejdzie ktoś bliski, taki ktoś, z kim rozpoczynaliśmy dzień, kończyliśmy go, taki ktoś, kto był obecny przy nas dzień za dniem, a nawet godzina za godziną… no więc podobno, gdy takiej osoby zabraknie w naszym życiu, to od tego momentu inaczej liczymy upływający czas. Wszystko jest przed albo po. Nieważne, czy przeleciał tydzień, dwa „od”, czy upłynął miesiąc czy też dwa „po”. Jest po prostu zupełnie inaczej...

Nie potrafię powiedzieć, jak długo nie widziałem Sary. I jej nie słyszałem. Tydzień czy miesiąc? W każdym razie od tamtego czasu, od momentu, gdy... no... świat się zmienił. I to bardzo. Wygląda inaczej, smakuje inaczej. Inaczej pachnie. Zastanawiam się, co myślą i czują rodzice, którzy właśnie wysłali swojego syna do szkoły z internatem. Marzyli przecież o tym. Ten krnąbrny dzieciak był powodem ich ustawicznej udręki, taki niezdyscyplinowany, bez przerwy trzeba było się z nim o wszystko wykłócać. Nigdzie nie dało się wyjść! Wieczne kłopoty i bez przerwy trzeba było koło niego biegać!

A teraz chłopca nie ma. Wyjechał. I chyba już nie wróci. Nie wróci taki sam. Bo przecież zmężnieje i następny raz, gdy go ujrzymy, będzie już zupełnie inny. Coś się bezpowrotnie skończyło. No i co?

Co tu robić? Jakoś tak pusto i nijako.

*

Droga Saro, mam nadzieję, że gdy zobaczymy się następnym razem, na przykład w niedzielę na spacerze, na tym deptaku prowadzącym z Sopotu do Jelitkowa, ty będziesz szła pod rękę ze swoim narzeczonym, a my z Darni będziemy trzymali za ręce nasze dzieciaki. I gdy się zobaczymy, to... uściskamy się i może pohahamy troszeczkę. Tak bym chciał, żeby to się stało już na następnym spacerze!

*

Tylko że... nie wyjdę na spacer wcześniej niż za sto pięćdziesiąt lat. Niesamowite, że rozmawiam ze swoją żoną Darni o niej, o Sarze. Niesamowite, że jestem w tych rozmowach szczery. Niesamowite, że – niekiedy, bardzo rzadko, ale jednak – Darni udaje się nie myśleć o sobie, gdy zadaje następne pytanie dotyczące Sary i mnie. Po prostu chce wiedzieć i chłonie historię.

A najbardziej niesamowite jest to, że moje małżeństwo się NIE rozpierdoliło.

15 grudnia

No, ale o co chodzi?!

Powrót z Warszawy – bajeczka, tym bardziej, że z dzieciakami. W aucie przez całą drogę graliśmy w słówka. W cztery godziny z ogonkiem byliśmy w domu. Jaka ulga, jak fajnie! Uf... Czy jest coś bardziej cudownego od ukochania własnego domu? Całe lata go nienawidziłem. Wcześniej, gdy grasowała w nim moja matka, dom był po prostu nie mój, a potem, gdy zacząłem mieszać w podziemiu obyczajowym (czytaj: zdradzać swoją żonkę) mój własny dom, ten, który stworzyłem, pachniał kłamstwem. Ale te skurwiałe, chujowe i złe czasy to już przeszłość. Ten dom, do którego teraz wracam, zbudowany jest na Miłości. A jak, w dupę raz!!

Dzieciaki zmęczone legły w kojach i zasnęły w niecałe osiem sekund.

Wreszcie usiedliśmy.

– Mam dla ciebie te filmy – mówi żonka.

– Jakie filmy?

– No wiesz, te świńskie z netu. Przegrałam je.

No tak. Przed wyjazdem trafiłem na bajeczną stroniczkę z filmami xxx typu gangbang, czyli jedna babeczka grzmocona przez hordy facetów. Wielkie pały, trzy w jednym, hektolitry spermy na babeczkę i takie tam.

Siedzimy sobie w saloniku, żonka odpala komputer. I oglądamy. No nieźle. Natychmiast ptak idzie mi do góry. Położyłem rękę na jej udzie. Darni rozsunęła nogi.

– Ale mnie to kręci – mówię i przysuwam się do niej. Mam ochotę pocałować ją w kark.

– Aż tak? – pyta.

Spojrzała na mnie z lekkim niedowierzaniem i nieznacznie się odsunęła.

– Jak skurwysyn – mówię rozjarany.

– I co, i chciałbyś, żebym była tak dymana? – pyta dalej.

– Jeszcze jak!

Odwróciła się do mnie przodem.

– Naprawdę dałbyś mnie tym chujom, żeby mnie wydymali? Tym obślizgłym facetom?

Teraz dopiero do mnie dotarło…

– No wiesz… Sam nie wiem, no… Czasami sobie uświadamiam, że…

– No, ale ciebie zawsze to kręciło, prawda?

– Tak…

– No to się nie wypieraj!

Poderwała się z miejsca.

– Jak nie ja, to inna, prawda?! Co ciebie obchodzi jaka, co?! Dmuchałbyś też i jakąś inną panienkę z tymi chujami, prawda?!

Wyszła do kuchni i stanęła do mnie tyłem.

– Słuchaj… – mówię do jej pleców – wiesz, że nie kręci mnie robienie tego z jakimś facetem i inną babką. – Po raz kolejny, chciałem jej to wszystko wytłumaczyć – To musi być kobieta, do której czuję coś…

– Aha, „coś”, tak? To „coś” to ty możesz czuć prawie do każdej!

Przegięła pałę. To był koniec.

– O co ci chodzi, do cholery?! Przecież to ty zgrałaś mi te filmy, więc dlaczego mnie tak podpuszczasz?!

Odwróciła się na pięcie. Patrzyła na mnie przez chwilę, aż w końcu syknęła:

– Wypierdalaj do tej swojej Warszawy!

18 grudnia

Powrót podziemnego

– A dlaczego skasowałeś jeden list? – spytała, siadając obok mnie na kanapie. Chciała być spokojna, ale kołysała nogą. Rytmicznie, nerwowo.

– Jaki list? – spytałem, rżnąc głupa.

Zapytałem świadomy całej tej gry i tego, o co, kurwa, chodzi!

I w tym jednym momencie wszystko się skończyło. Era Wolności i Nadziei. I Miłości. Kilka sekund wystarczyło, by znowu znaleźć się w piekle. Nie. Piekło jest bardziej interesujące od tej topieli. Topisz się. Umierasz. Ten krótki dystans, który dzielił nasze ciała, niby na wyciągnięcie ręki, rozrósł się do lat świetlnych. Jeszcze chwilę temu mogłem namacalnie udowodnić sobie, że jesteśmy razem. Mogłem jej dotknąć. Ale to było kiedyś. A teraz, w parę sekund po tym, gdy zadała to pytanie, byliśmy w czarnej dziurze, każde po innej stronie galaktyki. Bez możliwości spotkania. Zupełnie jak za dawnych lat…

„Dlaczego skasowałeś ten list?” Finito. Skończyło się. Eksperyment pod tytułem „żyjesz uczciwie i bez kłamstwa” dobiegł końca. Po prostu się nie udał.

Skasowałem list od innej kobiety, bo chciałem go ukryć. „Boże przenajświętszy, dlaczego?!”

– Tam był list od tej dziewczyny. Widziałam go wczoraj, ale nie zdążyłam przeczytać – mówi do mnie, nadal kołysząc nogą – Dlaczego go skasowałeś? O, widzę, że opróżniłeś też i kosz… No ładnie…

Wstała i wyszła. Bo o czym tu gadać. Wszystko wiadomo.

– Słuchaj, no nie wiem, dlaczego to pokasowałem. Chyba się przestraszyłem swojej reakcji. Darni słuchała odwrócona tyłem, udając, że jest zajęta przygotowywaniem obiadu. Bez sensu przestawiała garnki z palnika na palnik, otwierała i zamykała lodówkę. Jej napięcie udzieliło się i mnie.

– Kochanie – mówię – bo strasznie mnie jej list zajarał. Po prostu spuściłem się pod jedno zdanie. Napisała… no… że fantazjuje, jak jeden facet wali ją od tyłu, a ten gość, jej znajomy z netu i z książek, czyli ja, patrzy na nią, a po chwili podchodzi i spuszcza jej się w usta. Kurwa! Darni! Ja pierdolę! Nawet teraz, gdy ci o tym opowiadam, to mi staje! Co mam zrobić, skoro to mnie po prostu jara?!

Darni przystanęła i się odwróciła.

– No dobrze, rozumiem. Ale po co go skasowałeś? – spytała.

Jej twarz, jej głos, nawet mimika wyrażały żal za czymś utraconym. Jakby miała zamiar zaraz się rozpłakać.

Zerwałem się z krzesła.

– Kurwa mać! No nie wiem! Nie wiem, nie wiem!! Przecież wiesz, że… no nawet, jeśli ta dziewczyna mnie rajcuje, a nawet nie wiem do końca czy tak jest… Nie! Bzdura! Po prostu to zdanie było tak zajebiście seksualne, że... – Westchnąłem i opadłem na kanapę. – Kochanie, ja po prostu przestraszyłem się swojej reakcji!

Darni kręci głową.

– Ale dlaczego to skasowałeś?

Przez moment słychać było tylko brzęczenie muchy, która jakimś cudem wpadła do kuchni.

– Wiesz, że ja ci już znowu bezgranicznie ufałam? – Prawie płakała. I wtedy powiedziałem coś, co i mnie zmroziło:

– Nigdy mi nie ufaj… Nigdy.

21 grudnia

Głuchy telefon

Paweł poszedł spać. A właściwie to zwalił się nieprzytomny na czterogwiazdkowe łóżko, tak wielkie, że prócz niego, mężczyzny z klatą szeroką na metr pięćdziesiąt oraz Baśką, która też do najchudszych nie należała, zmieściłaby się na nim jeszcze jedna taka duża para. No, ale to w końcu hotel Kasprowy i apartament w tymże. Pokój wielkości boiska, jacuzzi w przysypialnianej łazience, telewizor plazmowy czterdzieści dziewięć cali. Chociaż dla faceta zarabiającego około siedemdziesięciu tysięcy miesięcznie to i tak – jak sam mawia – „ot, taki tam standardzik, żaden wypas”. Co prawda jazda jaguarem do najuciążliwszych nie należy, ale dziewięć godzin w trasie, a potem trzy szybkie sety robią swoje. Gdyby nie to, że Paweł chrapie, można by pomyśleć, że chłop wykitował. Leżał bezwładny, w samych gaciach, w kompletnym bezruchu. Basia patrzyła w telewizor i bez zbytniego zaangażowania przerzucała kanały. Nie chciało jej się jeszcze spać. Przed piętnastoma minutami pożegnała się z Brunem, który też ledwie trzymając się na nogach, poszedł do swojego pokoju. Wtem usłyszała charakterystyczne pianie koguta: dzwonek telefonu męża. Nigdy nie odbierała jego komórki. Paweł nie pozwalał. Ale sygnał był na tyle natarczywy – jak później mówiła – a poza tym, „dlaczego miałam nie odebrać?!”

Wcisnęła zielony guziczek.

– Halo…

– Kto to? – odezwał się kobiecy głos.

– Przepraszam, a do kogo pani chciała się dodzwonić?

– Do mojego narzeczonego, Pawła Walickiego.

– A kim pani jest? – spytała Baśka – Paweł Walicki to mój mąż.

– A, to ty jesteś tą krową, z którą Paweł musi się męczyć! Powiem ci, że mogłabyś mieć więcej godności i dać mu już spokój! Umieraj sobie sama! Co, nie masz innej rodziny, żeby się tobą zaopiekowała, musi to robić Paweł? A w ogóle to…

Baśkę zatkało. Nie mogła wyksztusić słowa. Przycupnęła na brzegu łóżka. Wirowało jej w głowie. A kobieta po drugiej stronie słuchawki nie przestawała się drzeć:

– Chemioterapia nie przyniosła rezultatu, co?! A może ty tylko udajesz taką cierpiącą i umierającą, a tak naprawdę to żadnego raka nie masz, i to tylko twój wymysł, żeby go trzymać przy sobie!! Ale wiedz, zołzo, że nieważne, czy się przekręcisz, czy nie, ja i tak będę z Pawłem! A w ogóle to co, ukradłaś mu telefon, czy jak?! Paweł siedzi w Brukseli w interesach, a ty…

– Jesteśmy w Zakopanem – przerwała jej Barbara.

Dziewczyna na moment zamilkła. Baśka się wyprostowała. Była spokojna. Serce biło jak oszalałe, ale była spokojna. Przez chwilę obydwie nic nie mówiły.

– Boże, jak ty kłamiesz! Ale z ciebie zdzira!!

Dziewczyna się wyłączyła. Przez następną minutę Barbara nawet nie drgnęła. Chemioterapia? Rak? Ja, umierająca? Nie... To musi być jakaś pomyłka. Ale wiedziała, że tak nie jest.

Dobrych kilka minut zajęło Barbarze dojście do siebie. Spojrzała z nienawiścią na leżące obok zwłoki. To już nie był jej Pawełek, ojciec dwójki ich dzieci, odpowiedzialny i zaradny mężczyzna. Człowiek jej życia. Przed oczami miała górę tłuszczu, ohydną, obślizgłą, zasługującą najwyżej na nóż w serce. Tak mnie zranić! Nienawidzę go! Podły, podły skurwysyn! Paweł Walicki jakby czuł, że o nim mowa: chrapnął, wypuścił z ust drobinki śliny i odwrócił głowę. Barbara wzięła do ręki jego telefon i wyszła z pokoju. Na korytarzu wybrała numer Bruna. Po kilku dzwonkach odezwał się zaspany głos:

– Co jest?

– To ja, Barbara.

Chociaż Bruno nie zareagował od razu to jej glos przebudził go natychmiast.

– Tak Basiu?

– Muszę z tobą porozmawiać. Mogę przyjść do ciebie? Proszę!

– No chodź.

Gdy Barbara weszła do pokoju Bruna, ten z trudem utrzymywał swój korpus w poziomie. Oparł się o poduszkę. Głowa bolała go niemiłosiernie. Nie. Głowa go napierdalała, a bolał go cały człowiek. Takie „ogólne zapalenie ludzia”.

– Baśka, przynieś mi coś do picia albo sam będę musiał wyjść z łóżka nagi. A tego bym nie chciał.

Basia podeszła do barku i wyjęła sok pomarańczowy.

– Nie. Nie to. Daj mi heinekena. To mów, co się stało?

Baśka podała mu telefon Pawła.

– Zobacz na ostatni przychodzący. Znasz ten numer?

Bruno był czujny. Wziął do ręki piwo i telefon. Przechylając butelkę, wszystko układał sobie w głowie. Gdy wypił piwo, przyjrzał się trzymanej w ręku nokii.

– Ty… Ale ja nie umiem tego obsługiwać…

Oczywiście skłamał. Znał ten telefon doskonale. Nie raz mówił różnym frajerom, że „pana Pawła nie ma i co przekazać”. Gdy okazywało się, że to ktoś nowy lub neutralny, Bruno dodawał: ”O, pan Paweł właśnie wszedł” i przekazywał słuchawkę przyjacielowi.

I tutaj pozwolę sobie na małą osobistą dygresję. Mężczyźni często wmawiają swoim kobietom, że kitować i kłamać to oni tylko w pracy, w interesach, ale nie w życiu prywatnym. Jednak jest zupełnie inaczej. Prościej. Jeśli facet – w ogóle człowiek – kłamie i oszukuje, by zarobić parę złotych więcej, tak samo będzie oszukiwał i ściemniał swoim najbliższym, by z kolei zaliczyć trochę więcej przyjemnostek. To tylko kwestia czasu.

Basia usiadła obok Bruna i wzięła od niego aparacik. Pomajstrowała przy nim i po paru chwilach na wyświetlaczu pojawił się numer Kurczaka, wieloletniej kochanki Bruna.

– Znasz ten numer? – spytała.

– Nie. Chyba nie. Nic mi to nie mówi...

– Z tego numeru przed chwilą dzwoniła do mnie jakaś kobieta, po głosie sądzę, że bardzo młoda, i zaczęła mi ubliżać i twierdzić, że jest narzeczoną Pawła, a ja niedługo mam umrzeć, a teraz przechodzę chemioterapię. – Baśka wybuchła szlochem i ukryła twarz w dłoniach – Bruno, co to znaczy?! Proszę cię, ratuj mnie!!

Bruno po prostu wiedział, co zrobić. Był mistrzem w tego typu zagrywkach. Na nim jak na Zawiszy.

– Daj mi ten telefon.

Basia podała mu aparat. Bez zmrużenia, zająknięcia i jakichkolwiek wątpliwości Bruno wybrał numer Kurczaka. Bruno – komandos życia podziemnego.

– Tak, Słucham! – aż zadudniło. Bruno dyskretnie ściszył głośność. Teraz Baśka nie mogła usłyszeć, co mówi osoba po drugiej stronie linii.

– Pani dzwoniła na ten numer niedawno, przedstawiając się… a właściwie to pani się nie przedstawiła. Czy mógłbym prosić o imię pani?

– Bruno? To ty? To przecież ja, Agnieszka!

– Aha… – mruknął Bruno do słuchawki – a proszę mi powiedzieć, skąd zna pani pana Pawła Walickiego. Co? Nie moja sprawa?! No więc droga pani, to jest – Bruno podniósł głos o co najmniej trzy oktawy – no więc jest to bardzo moja sprawa i sprawa pana Pawła! Proszę raz na zawsze zapomnieć ten numer i więcej na niego nie dzwonić, chyba że chce być pani oskarżona o szantaż! Zrozumiała pani?! – I zanim dziewczyna zdołała odpowiedzieć, rozłączył się. Przy okazji tak mocno i długo wciskał czerwony przycisk, że telefon się wyłączył. Zrobił to, bojąc się, że Agnieszka, czyli Kurczak, jeszcze zadzwoni. Znał doskonale przecież tę durną małolatę.

Bruno odłożył aparat wyświetlaczem w dół na szafkę przy łóżku.

– Basiu, moim zdaniem nie ma co wpadać w histerię. To musiała być jakaś bzdura.

Szybko zastanowił się, jak mógłby Baśkę przetrzymać choć przez piętnaście minut. – Basiu, skoro już mnie obudziłaś, nie zrobiłabyś mi jakiejś kanapki?

Barbara nie wiedzieć dlaczego poczuła ulgę. Wstała pośpiesznie i skierowała się do drzwi.

– Tak, tak oczywiście. Coś ci przyniosę z dołu.

Gdy tylko wyszła, Bruno wyskoczył z łóżka i uchylił drzwi. Przez szparę dostrzegł jak Baśka wsiada do windy. Wrócił do łóżka, włączył komórkę Pawła i wybrał numer.

– Agnieszka! Słuchaj uważnie, wszystko ci wytłumaczę, jak się spotkamy. Nie wolno ci mówić o tym telefonie Pawłowi i nie wolno ci dzwonić na ten numer, zanim wróci Paweł. Zrozumiałaś? Nie wolno ci też odbierać połączeń z tego telefonu. Nie wolno, pod żadnym pozorem! Jeśli to zrobisz, dojebiesz do pieca tak straszliwie, że już nie będę mógł tego odkręcić. Skontaktuję się z tobą później. Okej?

– Okej.

Szybko wykasował połączenie. Odwrócił telefon do góry wyświetlaczem i odłożył w to samo miejsce. Przykrył się kołdrą i zamknął oczy. Gdy weszła Barbara, udał, że śpi. Wzięła z szafki telefon męża i postawiła na niej talerz z kanapkami. Wyszła prawie na paluszkach.

I za to kochamy Bruna. Zawsze wie, jak się zachować!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: