Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Życie to mecz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 października 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Życie to mecz - ebook

Autobiografia najbardziej utytułowanego zawodnika w historii polskiej siatkówki: złotego i srebrnego medalisty Mistrzostw Świata, złotego medalisty Mistrzostw Europy, złotego medalisty Ligi Światowej, srebrnego medalisty Pucharu Świata.

W trakcie trwającej już ponad 20 lat kariery Zagumny wraz z klubowymi kolegami wielokrotnie zdobywał medale Mistrzostw Polski, był też wicemistrzem i zdobywcą Pucharu Grecji.

Grał z największymi siatkarskimi sławami, wiele razy uznawany najlepszym rozgrywającym najważniejszych światowych turniejów, łącznie z Igrzyskami Olimpijskimi, Mistrzostwami Świata i Mistrzostwami Europy. Uczestniczył w trzech Igrzyskach Olimpijskich. Szczera opowieść o gigantycznym wysiłku, niezliczonych wyrzeczeniach, bólu i zwątpieniu, ale też o wielkiej radości i satysfakcji, jaką daje uprawianie sportu na najwyższym światowym poziomie. Barwne wspomnienia o ludziach i wydarzeniach z pierwszych stron gazet, kulisy ważnych sportowych wydarzeń, anegdoty i nieznane do tej pory fakty z najnowszej historii polskiej i światowej siatkówki.

Fascynująca lektura dla kibiców jedynej drużynowej dyscypliny, w której od lat Polska utrzymuje się w światowej czołówce, dla wszystkich osób interesujących się sportem, dla każdego, kto lubi czytać o nieprzeciętnych ludziach dokonujących nieprzeciętnych rzeczy.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0063-5
Rozmiar pliku: 14 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

GODZINA ZERO

Katowicki Spodek, kilkanaście minut po dwudziestej pierwszej… Jest 21 września 2014 roku. Gramy mecz finałowy o mistrzostwo świata. Pierwszy taki finał od 2006 r., kiedy to w Japonii przegraliśmy z Brazylią. Trzeci w historii polskiej siatkówki. I pierwszy, który odbywa się w Polsce.

W hali dopinguje nas ponad dwanaście tysięcy ludzi, a kilkadziesiąt tysięcy na zewnątrz, w strefie kibica. Przed telewizorami – miliony… Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, ale koncentruję się na meczu. Sytuację na boisku obserwuję z kwadratu rezerwowych. Na rozegraniu, w pierwszej szóstce, gra Fabian Drzyzga, młodszy ode mnie o trzynaście lat, wraz z nim Mariusz Wlazły, Michał Winiarski, Piotr Nowakowski, Karol Kłos i Mateusz Mika. Mieszanka rutyny z młodością. W ostatnich czterech meczach – trudnych, ale zwycięskich – chłopakom szło świetnie: w pięciu setach pokonali Francję, Brazylię i Rosję, w czterech setach Niemcy.

W finale znów walczymy z Brazylią – od lat najsilniejszym zespołem świata, ostatnio trzykrotnym mistrzem. I naszym kluczowym przeciwnikiem, który odkąd pamiętam, prawie zawsze ogrywał nas w najważniejszych meczach, w tym w japońskim finale 2006, gdzie byłem pierwszym rozgrywającym i jednym z liderów drużyny.

Tym razem mamy niepowtarzalną, dla mnie ostatnią w życiu szansę, żeby pokonać gigantów światowej siatkówki w wielkim finale. Zdobyć wymarzony złoty medal, i to w Polsce! Brazylijczycy zawsze są silni, lecz tym razem w naszym zasięgu. W meczu grupowym, z Fabianem Drzyzgą jako rozgrywającym, wygraliśmy z nimi 3:2. Teraz tamten pojedynek nie ma już znaczenia. Liczy się tylko finał, a sprawy idą źle. Trener Stéphane Antiga ma posępną minę, marszczy mu się czoło. Zaczęliśmy słabo, pierwszego seta przegraliśmy do 18. W drugim gra idzie lepiej, prowadzimy już 17:11, publiczność szaleje – odżywają nadzieje na odrobienie strat i nawiązanie wyrównanej walki z wielką Brazylią.

Jednak w tym momencie nasz zespół się zacina. Nie kończymy prawie wygranej piłki, przeciwnicy dostają w prezencie dwunasty punkt, potem dwa kolejne… Rywale odrabiają straty: 17:14. Syn trenera Rezende, rozgrywający Bruno, zdobywa kolejny punkt zagrywką, jest już tylko 17:15 dla nas. Po chwili – 17:16 po udanym bloku Brazylijczyków. W sumie tracimy pięć piłek z rzędu.

Antiga bierze przerwę techniczną, żeby zyskać na czasie, wytrącić przeciwnika z rytmu. Nie pomaga, znowu tracimy punkt. 17:17. Ogromna strata całej przewagi… Jeżeli przegramy drugiego seta, zrobi się 0:2. A wtedy naprawdę trudno będzie dzisiaj z Brazylijczykami wygrać…

Od początku drugiego seta zaczynam się rozgrzewać. Jako rezerwowy w tym piekielnie ważnym meczu muszę w razie potrzeby być natychmiast gotowy do gry, na sto procent! Obserwując, co dzieje się na boisku, czuję, że mogę być kolegom potrzebny. Czekam, aż trener da mi szansę, i knuję plan, co zmienić w naszej taktyce, bo dotychczasowa nie działa. Mecz od początku nie układa się po naszej myśli. W drugim secie początkowo wygrywaliśmy, ale Brazylijczycy nas doszli. Widać, że tym razem rozszyfrowali sposób rozegrania Fabiana. Jest w dobrej formie, jak w całym turnieju, gra swoje, jednak teraz, w finale, przestaje to zdawać egzamin. Woli walki nam nie brakuje, lecz z drużyny jakby uszło powietrze. Może to zmęczenie, może stres i trema, obawa przed porażką w tak superważnym pojedynku.

Emocje – co tu kryć – wielkie. Czuję się jak sprinter w blokach startowych, bo w każdej chwili mogę wejść do gry. Zdenerwowany, ale nie spanikowany. W takich chwilach pomaga doświadczenie zdobyte w tych czterystu paru meczach, jakie rozegrałem w reprezentacji.

W pierwszym secie i przez połowę drugiego analizuję w głowie, jak ustawiony jest blok Brazylijczyków, kogo z naszych pilnują mocniej, a kogo mniej. Z boku – paradoksalnie – widać to lepiej niż na boisku. Przeciwnicy skupiają się na Mariuszu Wlazłym. Trzeba go odciążyć! Mamy przecież dobrze dysponowane lewe skrzydło, które nie dostaje piłek. Myślę, jak to zmienić.

Zdobywamy jeden punkt, 18:17 dla nas. Mocno serwuje Michał Winiarski, lecz Brazylijczycy dobrze odbierają, a Wallace pewnie wykańcza akcję. Remis po 18. Niedobrze… W tym momencie Antiga kiwa ręką i woła: „Paweł!”. Trener liczy na moje doświadczenie, nie boi się zmienić zwycięskiego składu z poprzednich spotkań, co zdarzało się wcześniej innym trenerom. Francuz nie czeka, aż przeciwnicy uciekną nam na kilka punktów; chce dać impuls, bo drużyna potrzebuje zmiany, nowego pomysłu na przeciwnika.

Wchodzę do gry. Ze dwóch chłopaków podbiega bliżej, każdy w ułamkach sekund krzyczy mniej więcej to samo: „Dawaj do mnie, bo nie idzie!”. Jeden z nich to na pewno Michał Winiarski, który zawsze chciał dostawać dużo piłek. Z takim zawodnikiem dobrze się gra – lepiej, jak siatkarz chce brać udział w akcji, niż gdy boi się wziąć na siebie odpowiedzialność.

Zagrywa Felipe Fonteles, którego znam doskonale, bo graliśmy w tym samym klubie: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Nerwowe przyjęcie, długa wymiana, biegam za piłką po całym boisku i już po pierwszej akcji jestem dogrzany i gotowy na wszystko. Wystawiam Mateuszowi Mice przez plecy, na lewą stronę, a on przepycha piłkę na boisko Brazylijczyków. Punkt dla nas. W rewanżu zbija Wallace jest po 19.

Potwierdza się to, co przewidziałem już z kwadratu rezerwowych: Brazylijczycy skaczą mi do środka, może dlatego, że środkiem grałem z nimi przez dziesięć lat. Od tej strony już mnie znają. Staram się więc przenieść ciężar gry na skrzydło, uruchamiam Mateusza Mikę, który atakuje po skosie i daje nam prowadzenie: 20:19. Koledzy się cieszą, przybijamy sobie piątkę, a do Mariusza – naszego bombardiera, bez którego pewnie w tym wielkim finale byśmy nie zagrali – mówię krótko: „Mario, spokojnie, odpuszczę ci na chwilę. Skup się na zagrywie i bloku, w następnym secie już będzie OK”.

Wygląda na to, że idzie nam lepiej. Drużyna odżyła, ale Brazylijczycy nie odpuszczają. Odbierają mój serwis i skutecznie atakują. Remis 20:20.

Zagrywa Wallace. Widzę, że Mika dobrze sobie radzi z Lucarellim, więc znów wystawiam Mateuszowi piłkę, tym razem na prawą stronę, myląc przeciwników. Mikus przeprowadza udany, techniczny atak, prowadzimy 21:20, a kolejną piłkę skutecznie blokujemy. 22:20! Nieśmiało pojawia się światełko w tunelu, że jednak możemy dać sobie radę z mistrzami świata. Bernardo Rezende bierze przerwę techniczną.

Po chwili oddechu wracamy na boisko. Serwuje Mika, u przeciwników przy siatce rozgrywający Bruno i Lucarelli. Rywale zdobywają 21. punkt po ataku Wallace’a, który jest dzisiaj dosyć skuteczny. A my mamy jeszcze problemy z uformowaniem szczelnego bloku.

Lucarelli na zagrywce posyła bombę – odbieramy. Tym razem piłka wędruje do Winiarskiego przez strefę Bruna. Rywale są zdezorientowani, Michał zdobywa punkt. 23:21. Jesteśmy dwie piłki od wygrania seta!

Serwuje Piotrek Nowakowski, lecz tym razem rywale nie dają nam szans. Atakuje Murillo, robi się 23:22. Znów tylko jeden punkt przewagi… Wszyscy na boisku wiemy, że kolejna akcja będzie szczególnie ważna, wręcz kluczowa. Sidao nie wytrzymuje napięcia, mocno uderza piłkę, ale w aut. 24:22. Mamy setbol!

Na zagrywce kolej na Mariusza Wlazłego. W swój atomowy serwis wkłada wszystkie siły. Uderzenie jest tak mocne, że Brazylijczycy ledwo je bronią, oddają bez walki piłkę, która wraca na naszą stronę boiska. To ułamki sekund, lecz dla mnie całkiem dużo czasu, żeby dobrze przygotować tę akcję i znów spróbować zmylić rywali. Mikus gra w tym secie kapitalnie, skutecznie kończy większość akcji, ale dla blokujących Brazylii nadal nie jest pierwszą opcją. Gramy bez bloku przez szóstą strefę i wygrywamy drugiego seta. Dla mnie – jednego z najważniejszych w karierze…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: