Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 427 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KA­TE­DRA SŁO­WIAŃ­SKIEJ LI­TE­RA­TU­RY WE FRAN­CYI.

I.

Ka­te­dra Sło­wiań­skiej Li­te­ra­tu­ry za­ło­żo­na przez rząd fran­cuz­ki, mia­ła pięk­ne, roz­le­głe i zba­wien­ne po­wo­ła­nie. Sło­wia­nie wszę­dzie ogra­ni­cze­ni, po­zba­wie­ni swo­bo­dy przed­sta­wie­nia nie­pod­le­głe swo­ich umy­sło­wych dą­żeń, swo­jej czy­sto na­uko­wej, hi­sto­rycz­nej prze­szło­ści, od­bie­ra­li naj­więk­sze do­bro­dziej­stwo – mo­gli wy­raź­nie przed­sta­wiać swo­je wszyst­kie wi­do­ki, zro­zu­mieć, zgłę­bić swo­je je­ste­stwo, po­ka­zać je oświe­co­nej Eu­ro­pie, ogól­nie, ma­ją­cej o Sło­wiańsz­czyź­nie ciem­ne, fał­szy­we i nie­pew­ne mnie­ma­nia. Była to praw­dzi­wa po­tę­ga, któ­ra uży­ta ro­zum­nie, umie­jęt­nie, mo­gła po­su­wać, przy­spie­szać ich umy­sło­we wy­kształ­ce­nie. Ka­te­dra da­wa­ła za­spo­ko­je­nie ich naj­pierw­szym, ich naj­gwał­tow­niej­szym po­trze­bom. Ro­sya, Pru­sy na­śla­do­wa­ły szczę­śli­we to wzno­wie­nie. Po­wsta­ły ka­te­dry, po­świę­co­ne głów­nie wy­kła­do­wi sło­wiań­skiej li­te­ra­tu­ry, któ­ra od­tąd zaj­mu­je miej­sce po­waż­ne, eu­ro­pej­skie, na ja­kie do­tąd, przez wła­sne na­tchnie­nie, wejść nie mo­gła.

Ka­te­drę w Col­le­ge de Fran­ce po­wie­rzo­no Mic­kie­wi­czo­wi. Jego świet­na po­etyc­ka prze­szłość uspra­wie­dli­wia­ła wy­bór. Twór­ca Gra­ży­ny, Wal­len­ro­da,

Pana Ta­de­usza, krym­skich so­ne­tów – miał być tłó­ma­czem pol­skiej i sło­wiań­skiej my­śli, ob­ja­wi­cie­lem sił i na­tchnień, któ­re nasz duch, we swo­ich jesz­cze nie­roz­wid­nio­nych głę­bo­ko­ściach ukry­wał. Mic­kie­wicz, na ka­te­drze nie­pod­le­głej, nie­zwia­za­nej ni­czem, wzbu­dził naj­żyw­sze, naj­nie­spo­koj­niej­sze ocze­ki­wa­nie, cho­ciaż za­raz, a przy­najm­niej po pierw­szych wy­ra­zach z ka­te­dry, po­wsta­ło wąt­pie­nie, czy­li po­sia­da wia­do­mo­ści ko­niecz­ne roz­le­głe­mu, umie­jęt­ne­mu, nad­zwy­czaj­nie waż­ne­mu wy­kła­do­wi; czy­li ma we­wnętrz­ne du­cho­we przy­spo­so­bie­nie – zro­zu­mieć, wy­tło­ma­czyć pol­skie i sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two. Oba­wy się zi­ści­ły. Mic­kie­wicz za­wiódł ocze­ki­wa­nie. Nikt bar­dziej od nas nie ceni jego go­rą­cej du­szy i wznio­słe­go na­tchnie­nia, nikt więk­szej spra­wie­dli­wo­ści nie od­da­je wy­so­kim my­ślom ja­kie tu i owdzie na pre­lek­cyi rzu­cał ale przy­znać mu­si­my, że cze­go in­ne­go spo­dzie­wa­ła się eu­ro­pej­ska pu­blicz­ność, a głów­nie, Pol­ska. O ile wpływ To­wiańsz­czy­zny zwich­nął kie­ru­nek pro­fes­so­ra, nie te pole roz­bie­rać. Bąć co bąć, wy­kład, co­raz od­mien­ne przez czte­ry lata prze­cho­dził sta­ny, i na koń­cu, rząd ode­brał na­uczy­ciel­stwo Mic­kie­wi­czo­wi. W tej epo­ce, ka­te­dra stra­ci­ła była urok, któ­ry ją, przy jej za­ło­że­niu ota­czał, tak da­le­ce, że jej na nowo otwo­rzyć nie mia­no. Po­sta­wio­ny na pierw­szem miej­scu, wspar­ty po­wszech­nem uwiel­bie­niem, ma­ją­cy po­wie­rzo­ne, naj­do­bro­czyn­niej­sze dzia­ła­nie na umysł Sło­wian i Eu­ro­py, – Mic­kie­wicz zmar­no­tra­wił swo­je po­wo­ła­nie, po­ni­żył nas przed ob­ce­mi, któ­rym, jako mó­wio­no, naj­pierw­szy, je­nial­ny mię­dzy Sło­wia­na­mi, cóż przed­sta­wił? Mimo naj­przy­jaź­niej­szych uspo­so­bień, Mic­kie­wi­cza, uspra­wie­dli­wić nie zdo­ła­my. Prze­zeń, ka­te­dra stra­ci­ła swo­je pierw­sze zna­cze­nie. Prze­zeń, do umy­słu Eu­ro­py, we­szło o Pol­sce, o Ros­syi, o Sło­wia­nach naj­dziw­niej­sze za­mie­sza­nie. Prze­zeń zła­ma­ła się, może znik­nę­ła po­tę­ga któ­ra na­sze pi­śmien­nic­two, na­sze du­cho­we ży­cie, wy­kształ­cać mo­gła.

Mimo oznaj­mie­nia, że ka­te­dra za­mknio­na być ma, rząd fran­cuz­ki po­le­cił jej otwo­rze­nie. Lecz wszedł do niej, nie Po­lak, nie Sło­wia­nin, ale cu­dzo­zie­miec, Fran­cuz, któ­ry, cho­ciaż­by po­sia­dał wszyst­kie wia­do­mo­ści, miał naj­życz­liw­sze skłon­no­ści, znaj­dzie ogrom­ne prze­szko­dy do zro­zu­mie­nia du­cha Sło­wia­ni­zmu. Rząd fran­cuz­ki, ani Po­la­ko­wi, ani Sło­wia­ni­no­wi za­ufać nie­śmiał. Pan Cy­prian Ro­bert, au­tor dzie­ła o Sło­wia­nach Tur­cyi, zda­wa­ło się, że znał pi­śmien­nic­two Sło­wian, że poj­mo­wał ich spo­łecz­ne i po­li­tycz­ne urzą­dze­nie, że po­dzie­lał ich na­dzie­je, sza­no­wał ich dą­że­nia. Po­ka­za­li­śmy ato­li, że Pan Cy­prian Ro­bert przy naj­traf­niej­szych do­strze­że­niach, czę­sto, przy naj­szczęń­liw­szem od­ga­do­wa­niu, prze­czu­wa­niu umy­słu Sło­wian, uwa­ża nie­sto­sow­nie naj­waż­niej­sze py­ta­nia, pod­su­wa wi­do­ki fał­szy­we, sprzecz­ne na­szej prze­szło­ści, na­szym dą­że­niom i na­sze­mu du­cho­wi. Pan Cy­prian Ro­bert, nie po­pra­wi, nie spro­stu­je zbo­czeń Mic­kie­wi­cza – nie­ma przy­go­to­wań, nie­ma sił ko­niecz­nych ku swe­mu trud­ne­mu a wiel­kie­mu po­wo­ła­niu. Ka­te­dra Sło­wiań­ska w Col­le­ge de Fran­ce jesz­cze nie­zna­la­zła swe­go czło­wie­ka, a pra­gnie­my naj­zy­wiej, aby zna­lezdź mo­gła. Pan Cy­prian Ro­bert wpraw­dzie mówi: "Eu­ro­pa o róż­nych na­ro­dach Sło­wian ma pro­ję­cie bar­dzo po­wierz­chow­ne, a czę­sto fał­szy­we.1) Jest to praw­da. Ale z tego, co do­tąd Pan Cy­prian Ro­bert dru­kiem ogło­sił, nie śmie­my mieć na­dziei, czy­li sam Eu­ro­pie o Sło­wia­nach udzie­li wy­obra­żeń grun­tow­niej­szych i praw­dziw­szych. Pan Cy­prian Ro­bert, jako wid­no, jest do­syć i szcze­ry i szla­chet­ny, nie ukry­wa so­bie swo­jej nie­mo­cy, jest sam zdu­mio­ny swo­jem na­uczy­ciel­stwem, "po­wo­ła­niem, dlań, no­wem i nie­spo­dzie­wa­nem." Nie­za­prze­cza, że bez sto- -

1) Re­vue des Deux Mon­des, 15. Mar­ca 1846. Nasz sąd o wy­kła­dach Pana Cy­pria­na Ro­bert opie­ra­my nie na­tem co mó­wił z ka­te­dry, ale na­tem, co przez Re­vue des Deux Mon­des ogło­sił. Słów mó­wio­nych mo­gli­śmy nie­zro­zu­mieć. Sło­wa, mo­gły­by być za­prze­czo­ne, umiar­ko­wa­ne, od­wo­ła­ne. P. Cy­prian Ro­bert ogło­sił czte­ry roz­pra­wy: Re­vue des Deux Mon­des 1. Li­sto­pa­da 1844. – 1. Luty 1845. – 15. Stycz­nia i 15. Mar­ca 1846 r. Na tych roz­pra­wach opie­ra­my na­sze twier­dze­nia.

sun­ków, któ­rych prze­wi­dze­nie nie było po­dob­ne, nig­dy­by nie­był wi­dzia­ny na tej ka­te­drze, że jego miej­sce i jego po­win­no­ści były gdzie in­dziej.1) Ubo­le­wać na­le­ży prze­to, że Pan Cy­prian Ro­bert przy­jął po­wo­ła­nie, dlań, nowe i nie­spo­dzie­wa­ne, że za­nie­dbał swo­ich istot­niej­szych, swo­ich praw­dziw­szych po­win­no­ści. Ka­te­dra Li­te­ra­tu­ry Sło­wiań­skiej nie jest dlań miej­scem. Pan Cy­prian Ro­bert nie­dłu­go pierw­szy na­ga­ni swo­je do­bro­wol­ne złu­dze­nie, ale na­ów­czas, kie­dy po­zna, że za­wiódł swo­je wła­sne ży­cze­nia, że naj­go­rzej usłu­żył na­ro­dom, dla któ­rych ma szcze­re, a może sztucz­ne uwiel­bie­nie. Moż­na być po­dróż­ni­kiem uwa­ża­ją­cym traf­nie, przyj­mu­ją­cym szczę­śli­we wra­że­nia; moż­na kre­ślić świet­ne, uj­mu­ją­ce opi­sy, od­po­wied­nie na­wet swe­mu wzo­ro­wi. Lecz to nie­wy­star­cza, aby pia­sto­wać na­uczy­ciel­stwo Sło­wian, aby być ob­ja­wi­cie­lem ich my­śli. Na to trze­ba grun­tow­niej­szych, po­waż­niej­szych przy­go­to­wań, i Pan Cy­prian Ro­bert sam o so­bie, o swo­im wy­kła­dzie po­wie­dział wszyst­ko, sko­ro wy­znał, że ka­te­dra we Fran­cyi jest to dlań po­wo­ła­nie nowe i nie­spo­dzie­wa­ne. Na­deń sa­me­go, prze­ciw nie­mu sa­me­mu… su­row­si być nie­chce­my. To, co po­wie­my, po­ka­że, że mo­gli­by­śmy być su­row­sze­mi. Pan Cy­prian Ro­bert win­szu­je so­bie, że nie­chciał wejść do ka­te­dry, póki nie­otrzy­mał ze­zwo­le­nia, upo­waż­nie­nia Mic­kie­wi­cza. I rze­czy­wi­ście, Pan Cy­prian Ro­bert, pod wzglę­dem naj­waż­niej­szym po­wta­rza, na­śla­du­je, na­wet roz­sze­rza Mic­kie­wi­cza. Przy po­my­słach, czę­sto zaj­mu­ją­cych gło­si naj­fał­szyw­sze, naj­szko­dliw­sze mnie­ma­nia.

II.

Przed­sta­wie­my głów­niej­sze, sta­now­cze, to, co sam Pan Cy­prian Ro­bert uwa­ża, jako swo­je ogól­ne wi­do­ki, jako swo­je na­czel­ne prze­ko­na­nie.

–-

1). Car­ri­ère no­uvel­le et in­at­ten­due pour moi. Sans des cir­con­stan­ces im­pos­si­bles à prévo­ir, je n'au­rai ja­ma­is paru dans cet­te en­ce­in­te Ma pla­ce et mes de­vo­irs éta­ient ail­leurs. Spo­wiedź za­iste na­iw­na i zu­peł­na. Tyl­ko po niej, do ka­te­dry wra­cać nie­na­le­ża­ło – 15. Stycz­nia 1846.

Ka­te­dra we Fran­cyi, po­świę­co­na wy­kła­do­wi sło­wiań­skiej li­te­ra­tu­ry, ja­kie wła­ści­wie ma, mieć po­win­na prze­zna­cze­nie – a przez po­ję­cie li­te­ra­tu­ry, ro­zu­mie­my wszyst­ko, co­kol­wiek wy­da­ła na­ro­do­wa wie­dza, co­kol­wiek stwo­rzy­ła na­ro­do­wa hi­sto­ri­ja – zu­peł­ne obia­wie­nie my­śli – wszyst­kie jej dzie­ła. Li­te­ra­tu­ra jest to ca­łość, – umy­sło­wa, jed­na, nie­ro­ze­rwa­na, ży­ją­ca. Ka­te­dra prze­to, mia­ła­by prze­zna­cze­nie, poj­mo­wać i przed­sta­wić Sło­wia­nizm, jako Sło­wia­nizm sam sie­bie hi­sto­rycz­nie poj­mo­wał i przed­sta­wiał, jako sam roz­wi­nął i wy­kształ­cił swo­je je­ste­stwo. Ka­te­dra ani wy­żej się­gać, ani ni­żej spa­dać nie­po­win­na. Eu­ro­pa, je­że­li chce nas, na­sze pi­śmien­nic­two zro­zu­mieć, po­win­na wejść do nas, wstą­pić do na­szej du­szy. In­a­czej, mia­ła­by o nas sny je­dy­nie, czę­sto, jako mnie­ma Pan Cy­prian Ro­bert, bar­dzo po­wierz­chow­ne i fał­szy­we wy­obra­że­nia. Pra­ca trud­na, ogrom­na, roz­le­gła, de­li­kat­na, re­li­gij­na, do któ­rej speł­nie­nia, cu­dzo­zie­miec, choć­by oży­wio­ny naj­pięk­niej­sze­mi ży­cze­nia­mi, nie­ma pierw­szych, ko­niecz­nych uspo­so­bień. Aby to, co­śmy przez pi­śmien­nic­two stwo­rzy­li, zro­zu­mieć wła­ści­wie, wier­nie przed­sta­wić, trze­ba mieć na­sze ser­ce, na­sze na­dzie­je, na­sze cier­pie­nia, na­sze ży­cie. Ta­kie przed­się­wzię­cie, wy­ma­ga naj­szczę­śliw­szych, naj­rzad­szych zdol­no­ści.

Pan Cy­prian Ro­bert, mimo swo­jej gło­śno, a przy­pusz­cza­my, szcze­rze za­po­wia­da­nej mi­ło­ści ku Sło­wia­nom, ku ich na­ro­do­wo­ści, bar­dzo od­mien­ne po­wo­ła­nie na­zna­czył so­bie, swe­mu wy­kła­do­wi, swo­jej ka­te­drze. Za­le­d­wie mo­gli­by­śmy wie­rzyć ta­kie­mu dziw­ne­mu, ta­kie­mu fa­tal­ne­mu złu­dze­niu. Pan Cy­prian Ro­bert po­ka­zu­je je wy­raź­nie, naj­mniej­szych nie­zo­sta­wia po­wąt­pie­wać, że z tej ka­te­dry, Eu­ro­pa Pol­ski i Sło­wian nie­po­zna. "Ta ka­te­dra, po­win­na zmie­rzać ku ogól­nym wi­do­kom, obej­mo­wać róż­ne wzglę­dy sło­wiań­skie, ale, o ile moż­na, pa­no­wać nad nie­mi – pod­dać je wszyst­kie wzglę­do­wi eu­ro­pej­skie­mu – dać świa­tu for­mu­ły." Pan Cy­prian Ro­bert je­dy­nie, jako Fran­cuz ma oce­niać zda­rze­nia – za­cho­wa obo­jęt­ność czy­li neu­tral­ność – nie­chce mieć ani pol­skiej, ani ros­syj­skiej my­śli – je – dy­nym dlań kie­run­kiem być ma – opi­ni­ja li­be­ral­na i in­te­res Fran­cyi, wznie­sio­ny nad wszyst­kie drob­no­ści na­ro­do­we sło­wiań­skie; bę­dzie oce­niał, roz­bie­rał samo czy­ste sło­wiań­skie py­ta­nie.1)

Je­że­li­by prze­to wy­nu­rzo­no ży­cze­nie, aby ka­te­dra­we Fran­cyi poj­mo­wa­ła Sło­wian, jako Sło­wia­nie sa­mych sie­bie po­ję­li; aby przed­sta­wia­ła na­sze pi­śmien­nic­two, jako je nasz duch przed­sta­wił, aby po­ka­za­ła na­szę dzie­je, jako je sami hi­sto­rycz­nie po­ka­za­li­śmy – Pan Cy­prian Ro­bert grzecz­nie czy­li dum­nie od­po­wia­da, to jest śmiesz­ność, to jest nie­po­do­bień­stwo, to są nie­do­rzecz­ne wy­ma­ga­nia. Ja, je­stem Fran­cu­zem – ja wa­szę wzglę­dy pod­dam wzglę­do­wi eu­ro­pej­skie­mu, będę pa­no­wał nad nie­mi. Ja, nie­po­trze­bu­je być kie­ro­wa­nym i na­tchnio­nym przez wa­sze po­ję­cia, przez wa­sze prze­ko­na­nia. Mo­jem na­tchnie­niem bę­dzie li­be­ral­na opi­ni­ja – in­te­res Fran­cyi. Po ta­kich za­po­wie­dze­niach, naj­ła­twiej prze­wi­dzieć, ja­kie do­bro­dziej­stwo przy­nie­sie Sło­wia­nom ka­te­dra we Fran­cyi. Cy­pry­an Ro­bert przy­rze­ka neu­tral­ność mię­dzy pol­skie­mi i ro­syj­skie­mi -

1) Cet­te cha­ire doit ten­dre aux généra­li­tés, em­bras­ser les di­ver­ses po­ints cle vue sla­ves, mais au­tant que po­ssi­ble, les do­mi­ner tous, les sub­or­do­ner tous au po­int de vue eu­ro­pe­ene. Cest eom­me fran­ca­is, que je comp­te esqu­is­ser les événe­ments – no­tre seul gu­ide à, nous, sera l'opi­nion li­béra­le et l'in­térêt de la Fran­ce, – re­ster dans la qu­estion pure sla­ve. Coby po­wie­dzia­no, gdy­by jaki na­uczy­ciel, jaki fran­cuz… ze sta­no­wi­ska opi­nii li­be­ral­nych i fan­cuz­kich in­te­res­sów, oce­niał, poj­mo­wał, na­przy­kład pi­śmien­nic­two grec­kie, nie­miec­kie, an­giel­skie! Taki na­uczy­ciel roz­bu­dził­by śmiech po­wszech­ny. Co zna­czyć ma – qu­esr­ton sla­ve pure – na to nie mamy po­ję­cia. Czy­sto sło­wiań­skie py­ta­nie, czy­sty, ogól­ny sło­wia­nizm – jest to nic. Do­tąd, czy­sty, ogól­ny Sło­wia­nizm, po­li­tycz­nie, hi­sto­rycz­nie, na­uko­wo me ist­niał; że ist­nieć moie, cała, zwią­za­na Sło­wiańsz­czy­zna, przy­pusz­cza­my, wie­rzy­my, ale jest to wia­ra je­dy­nie, dą­że­nie da­le­kie. Rze­czy­wi­sto­ści, ży­cia nie­ma. Sło­wiańsz­czy­zny, jako Sło­wiańsz­czy­zny hi­sto­ri­ja nie­zna. Sło­wiańsz­czy­zna ob­ja­wi­ła się i do­tąd ob­ja­wia przez swo­je na­ro­do­wo­ści, prze­dzie­lo­ne wiel­kie­mi róż­ni­ca­mi, nie­po­jed­na­ne­mi. Roz­bie­rać czy­sto sło­wiań­skie py­ta­nie, jest to czczość, to co nig­dy ży­cia nie­mia­ło.

wy­obra­że­nia­mi, bę­dzie oce­niał samo ogól­ne, czy­sto sło­wiań­skie py­ta­nie. Co do nas, ta­kich nie poj­mu­je­my przy­rze­czeń. Są, one nie­po­dob­ne, za­sta­na­wia­ją­ce, zdu­mie­wa­ją­ce na­wet. Czy moż­na za­cho­wać obo­jęt­ność na to, co Pol­ska,. co Ro­sya daw­niej i te­raz przed­sta­wia­ły? Czy­li moż­na nie­wi­dzieć, jaka jest wyż­szość, jaki wpływ, ja­kie za­le­ty mo­skiew­skiej albo pol­skiej cy­wi­li­za­cyi? Czy­li moż­na jed­ne­mi wzglę­da­mi, jed­nym umy­słem, jed­nem ser­cem oce­niać pol­skie i mo­skiew­skie pi­śmien­nic­two? Czy­li sama ko­niecz­ność, sama na­tu­ra rze­czy, tego, co duch mo­skiew­ski i duch pol­ski stwo­rzył, nie wska­że że pol­skiej albo i ro­syj­skiej umy­sło­wo­ści pierw­szeń­stwo przy­znać na­le­ży. Taka obo­jęt­ność po­zor­nie ro­zum­na, roz­trop­na i wspa­nia­ła, wła­ści­wie, jest fał­szy­wa, nie­po­dob­na, szko­dli­wa na­wet Lecz rze­czy­wi­ście je­ste­śmy roz­bro­je­ni. Czy­liż Pan Cy­prian Ro­bert nie wy­nu­rzył, że po­zo­sta­nie Fran­cu­zem, że jako Fran­cuz oce­ni sło­wiań­skie stó­sun­ki i sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two, że wszyst­ko pod­da eu­ro­pej­skie­mu wzglę­do­wi – li­be­ral­nym opi­ni­jom i fran­cuz­kie­mu in­te­res­so­wi? Na ka­te­drze prze­to we Fran­cyi, Sło­wiańsz­czy­zna nie be­dzie po­ka­za­na, jako sama sie­bie po­ka­za­ła przez swo­je róż­ne na­ro­do­wo­ści i cy­wi­li­za­cyę, przez swo­je pi­śmien­nic­twa: ale wy­stą­pi taka, jaka jesz­cze po­zo­sta­nie, po prze­ro­bie­niu przez umysł fran­cuz­ki, przez li­be­ral­ne opi­ni­ję Pana Cy­pria­na Ro­ber­ta. Czy­li Sło­wia­nom, po tej al­chi­micz­nej, me­ta­fi­zycz­nej ro­bo­cie, co nie­zmie­nio­ne, co ży­ją­ce, co wła­sne zo­sta­nie, mu­si­my po­wąt­pie­wać. Po­dob­no nic – czy­liż al­bo­wiem, Pan Cy­prian Ro­bert nie wzy­wa Sło­wian naj­ła­ska­wiej, aby nad swo­je na­ro­do­we wi­do­ki i do­bro, po­sta­wi­li he­ro­icz­nie do­bro czło­wie­czeń­stwa1), -

1) Pan Cy­prian Ro­bert za­le­ca Sło­wia­nom; pla­cer héro­iqu­ement, au-des­sus méme de leur in­térêt na­tio­nal, l'in­térêt du gen­re hu­ma­in. Naj­sub­tel­niej­sze ro­zu­mo­wa­nie, któ­re od­stęp­stwo na­ro­do­wo­ści, na­ro­do­wych in­te­res­sów, na­zy­wa he­ro­izmem! Pan Cy­prian Ro­bert każ­de­mu sło­wiań­skie­mu na­ro­do­wi, Pol­sce na­przy­kład, je­że­li­by roz­wią­za­ła swo­ie, na­ro­do­wość, je­że­li­by się pod­da­ła nie­wier­ny ja­kie­mu czło­wie – to jest, aby­śmy, na­przy­kład, my Po­la­cy, Po­la­ka­mi być prze­sta­li, aby­śmy na­sze wzglę­dy pod­da­li wzglę­do­wi eu­ro­pej­skie­mu, aby­śmy od­stą­pi­li na­szej na­ro­do­wo­s­ści, wy­par­li się nas sa­mych, na­szej prze­szło­ści, na­szej hi­sto­ryi, – na ko­rzyść ludz­ko­ści, może, ale na ko­rzyść Mo­skwy, za­raz i nie­wąt­pli­wie. Trud­no dać od­mien­ne, ła­god­niej­sze tłó­ma­cze­nie tym my­ślom wy­mó­wio­nym z ka­te­dry, któ­ra po­wo­ła­na tłó­ma­czyć sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two, przed­sta­wić wy­kształ­ce­nie Sło­wian, do­ra­dza, za­pew­ne przez mi­łość dla nich, czy­li­by nie było ro­zum­nie i he­ro­icz­nie, aby Sło­wia­nie po­peł­ni­li od­stęp­stwo swej na­ro­do­wo­ści na ko­rzyść czło­wie­czeń­stwa. Ta­kich we­zwań mamy do­syć. Po Panu Cy­prian Ro­bert, po­no­wił je we swym gło­śnym li­ście Szlach­cic Pol­ski.1) Tyl­ko owo czło­wie­czeń­stwo za­stą­pi­ła Mo­skwa. To jest wy­raź­niej­sze i lo­icz­niej­sze.

III.

Po oświad­cze­niu, że Sło­wian ma oce­niać, jako Fran­cuz, że wzglę­dy sło­wiań­skie, jako pod­rzęd­ne, pod­da wzglę­do­wi eu­ro­pej­skie­mu, że o pi­śmien­nic­twie Sło­wian przed­sta­wi same ogól­ni­ki i same for­my, Pan Cy­prian Ro­bert za­czy­na po­szu­ki­wa­nie, czy­li przy­pad­kiem, nie znaj­dzie gdzie, ja­kiej sło­wiań­skiej spo­łecz­no­ści czy­stej, nie­po­mię­sza­nej ze­wnętrz­ne­mi ży­wio­ły, pier­wot­nej. Po­szu­ki­wa­nie za­iste po­trzeb­ne, sko­ro na­uczy­ciel, po ob­ję­ciu sło­wiań­skiej ka­te­dry, jesz­cze swo­ich wy­obra­żeń o Sło­wia­nach nie urzą­dził, jesz­cze dla sie­bie pew­nych prze­ko­nań nie usta­no­wił, i jesz­cze nie wie, gdzie, pod ja­kim wpły­wem roz­kwit­nę­ło naj­pięk­niej sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two, któ­ry na­ród naj­peł­niej wy­obra­ził i wy­kształ­cił sło­wiań­skie po­ję­cie? Szla­chet­nej, cho­ciaż naj­dziw­niej­szej na­iw­no­ści, Panu Cy­pria­no­wi Ro­ber­to­wi nie od­ma­wia­my. Za­sia­da na – czeń­stwu, przy­rze­ka sza­cu­nek i spół­u­czu­cie Eu­ro­py. Trud­no było prze­wi­dzieć, że ka­te­dra sło­wiań­ska we Fran­cyi, ta­kie dziw­ne, ta­kie ra­żą­ce chcia­ła­by udzie­lać na­uki!

1) Mar­gra­bia Wie­lo­pol­ski.

ka­te­drze we Fran­cyi, a wy­zna­je nie­wia­do­mość, co za­szło, i co jest we Sło­wiańsz­czyź­nie.

Na­sam­przód Pan Cy­prian Ro­bert od­krył, że Sło­wia­nie nig­dy sa­mo­ist­nie nie żyli, nig­dy nie mie­li sa­mo­ist­nych urzą­dzeń, że co­kol­wiek u nich jest, prze­ję­li, na­śla­do­wa­li. Nie ma w nich nic, coby za ich wła­sne, za utwo­rzo­ne przez nich sa­mych, uwa­ża­ne być mo­gło. Duch Sło­wian ma być ot­chłań bez­den­na, nie­skoń­czo­na i cha­otycz­na. We­wnątrz niej… żad­nej two­rzą­cej siły, żad­nej ży­ją­cej świa­tło­ści. Pan C. Ro­bert ko­cha i sza­nu­je Sło­wian – temu nie prze­cze­my, ale ta­kie przy­pusz­cze­nie prze­ciw sa­mo­ist­no­ści Sło­wian, czy­liż nie przy­po­mi­na naj­zło­śliw­szych i naj­krwaw­szych ger­mań­skich pasz­kwi­lów? Czy­liż in­ne­mi do­wo­da­mi uspra­wie­dli­wia­no za­tra­ce­nie na­szej spo­łecz­no­ści?

Ko­muż Sło­wia­nie win­ni swo­ję du­cho­we uro­dze­nie i swo­je hi­sto­rycz­ne ży­cie? Pan Cy­prian Ro­bert wy­na­lazł dziw­nie na­zwa­ny świat grec­ko – sło­wiań­ski, ale świat, któ­ry nig­dy nie miał rze­czy­wi­sto­ści, któ­ry jesz­cze nie ist­niał. Jest to za­tem pro­roc­two i wi­dze­nie przy­szło­ści, ale to nie jest hi­sto­rya. Gre­cya prze­to, a jesz­cze Gre­cya Bi­zan­cy­um, udzie­li­ła Sło­wia­nom wszel­kie­go po­cząt­ko­wa­nia po­li­tycz­ne­go, umy­sło­we­go, re­li­gij­ne­go. Bi­zan­cjom stwo­rzy­ło Sło­wian – grec­ki ży­wioł wy­kształ­cił Sło­wian i na­wet do tej chwi­li wy­kształ­cić nie prze­sta­je. Gre­cya, wzglę­dem Sło­wian, daw­niej i te­raz, jest to, mens agi­tans mo­lem. Gdy­by, nie Gre­cya bi­zan­cyj­ska, Sło­wia­nie do­tąd nie by­li­by wy­szli ze swe­go bar­ba­rzyń­stwa – teo­rya, któ­rej głę­bo­kie i fa­tal­ne prze­zna­cze­nie ni­żej przed­sta­wi­my. Pan Cy­prian Ro­bert naj­moc­niej wie­rzy, że Sło­wia­nie, któ­rzy mie­li nie­szczę­ście od­rzu­cić "od­ży­wia­ją­cy" wpływ Gre­cyi – któ­rzy przy­ję­li eu­ro­pej­skie ka­to­lic­kie wy­kształ­ce­nie, są ska­za­ni na za­tra­ce­nie, na prze­kleń­stwo. Po­sta­wić mie­li, sa­mych sie­bie, wzglę­dem sie­bie i wzglę­dem wszyst­kich Sło­wian, w fał­szy­wym sto­sun­ku. Ka­to­li­cyzm miał po­ni­żyć i zruj­no­wać Sło­wian. Od­szcze­pie­nie zba­wia­ło i je­dy­nie zba­wić może. Bez od­szcze­pie­nia, bez tego, cze­go P. C. Ro­bert udzie­la na­zwa­nie grec­kiej wschod­niej re­li­gii, dla Sło­wian, a szcze­gól­nie, dla ka­to­lic­kich Cze­chów i Po­la­ków nie ma przy­szło­ści, nie ma ży­cia. Prze­pi­su­je­my do­słow­nie ro­zu­mo­wa­nie, i py­ta­my: czy­li od­mien­nie prze­ma­wia pe­ters­bur­ski sy­nod, dzia­ła­ją­cy przez na­tchnie­nie car­skiej dy­plo­ma­cyi. 1)

Gdy­by­śmy ato­li chcie­li za­py­tać: gdzie są hi­sto­rycz­ne czy­ny, gdzie przy­najm­niej po­do­bień­stwo, ja­ko­by Gre­cya bi­zan­tyj­ska Sło­wia­nom mia­ła udzie­lić wszel­kie­go po­cząt­ko­wa­nia? – że Sło­wia­nie, pod tym oży­wia­ją­cym wpły­wem Gre­cyi kształ­ci­li swo­je po­li­tycz­ne i umy­sło­we ży­cie? – że ze swe­go du­cha nic wy­do­być i nic przed­sta­wić nie mo­gli, że dla nich, Gre­cya była mens, – P. Cy­prian Ro­bert nie przed­sta­wia nic, nie po­pie­ra ni­czem. Samo go­ło­słow­ne i nie­po­ję­te twier­dze­nie, prze­ciw naj­pew­niej­szym hi­sto­rycz­nym świa­dec­twom, nie ma mocy. Jest to praw­dzi­wie gor­szą­ca nie­wia­do­mość, al­bo­wiem nie­po­win­ni­śmy przy­pusz­czać, że Pan Cy­prian Ro­bert, przez za­miar, przez ja­kie ze­wnętrz­ne na­tchnie­nie, prze­krę­ca sło­wiań­skie i pol­skie dzie­je. Tyle dziw­ny kie­ru­nek słusz­nie za­sta­na­wia i by­najm­niej nie do­wo­dzi, że P. Cy­prian Ro­bert po­zo­sta­nie wier­ny swo­je­mu przy­rze­cze­niu: być obo­jęt­nym wzglę­dem wszyst­kich na­ro­do­wo­ści sło­wiań­skich i spo­rów, nie mieć ani pol­skiej ani ro­syj­skiej my­śli, roz­bie­rać, samo czy­ste sło­wiań­skie py­ta­nie. P. C Ro­bert wi­docz­nie prze­chy­lił się ku od­szcze­pieu­iu, ku sło­wiań­skim spo­łecz­no­ściom ma­ją­cym grec­kie wy­zna­nie. – Jest to da­le­ki, ale naj­grzecz­niej­szy ukłon dla Mo­skwy. Dla Sło­wian ka­to­li­ków, dla Po­la­ków, dla Cze­chów, P. Cy­prian Ro­bert, nie ma nic – wy­jąw­szy żale i ubo­le­wa­nia, że Pol­ska, prze­to je­dy­nie, że ka­to­lic­ka, przy­go­to­wa­ła wszyst­kie – (1) Le Grec est, le mens agi­tat mo­lem de tout l'orient; où il ma­nque… il y a bar­ba­rie. Sans le prin­ci­pe hel­léni­que, les sla­ves au­ra­ient été pri­vé de l'in­flu­en­ce vi­vi­fian­te, qui a ma­in­te­nue et, for­ti­fi­ée leur ori­gi­na­li­te Re­vue des Deux Mon­des 1. Li­sto­pa­da 1844.

swo­ję nie­szczę­ścia. Ka­to­li­cyzm, był dla niej i tej chwi­li być ma, jej prze­kleń­stwem; jej po­li­tycz­nem za­tra­ce­niem. Jest to do­syć wy­raź­ne za­pro­sze­nie, aby Pol­ska, przez wzgląd na do­bro czło­wie­czeń­stwa, na do­bro wszyst­kich Sło­wian, zmie­ni­ła swo­je re­li­gij­ne prze­ko­na­nie, aby od­rzu­ciw­szy Rzym, przy­ję­ła mo­skiew­skie re­li­gij­ne spól­nic­two i zwierzch­nic­two. Tych my­śli P. C. Ro­bert może nie mieć i za­pew­ne nie ma. Lecz to, z jego ro­zu­mo­wań na­tu­ral­nie i ko­niecz­nie wy­ni­ka.

Po­nie­waż, we­dle do­tych­cza­so­wych wia­do­mo­ści, wie­my pew­nie, że Gre­cya bi­zan­tyj­ska Sło­wia­nom nie­udzie­la­ła po­cząt­ko­wa­nia, że dla nich, nig­dy nie była mens – po­nie­waż zna­my, że Po­la­ków i Cze­chów do Gre­cyi bi­zan­tyj­skiej nig­dy nie zbli­żał na­wet naj­od­le­glej­szy po­li­tycz­ny i re­li­gij­ny stó­su­nek, – po­nie­waż Pol­ska, wcie­lo­na do Eu­ro­py przez ka­to­li­cyzm" ale wcie­lo­na pięk­nie, sa­mo­ist­nie, kształ­ci­ła swo­je na­ro­do­we je­ste­stwo – po­cze­ka­my, czy­li Pan Cy­prian Ro­bert, nie po­prze ja­kie­mi do­wo­dy swo­je naj­dziw­niej­sze hi­sto­rycz­ne teo­rye. Przed­miot za­iste naj­waż­niej­szy, tej chwi­li naj­de­li­kat­niej­szy, naj­draż­liw­szy, roz­pa­trze­my za­raz – a te­raz po­wie­my je­dy­nie, – nie mamy po­ję­cia, coby zy­skać mo­gli, pod ja­kim­kol­wiek wzglę­dem,. Sło­wia­nie, któ­rzy przy­ję­li od­szcze­pie­nie – co stra­ci­ła Pol­ska, któ­ra prze­szła do Eu­ro­py, do ka­to­li­cy­zmu. P. C. Ro­bert nie­pew­ny we wszyst­kich swo­ich wi­do­kach, nie­wi­dzą­cy tej my­śli, któ­ra kie­ro­wa­ła Sło­wia­na­mi, nie­ma­ją­cy o swo­im wy­kła­dzie żad­nych ja­snych prze­ko­nań, chwy­ta­ją­cy ze wszyst­kich stron nie­zro­zu­mia­ne dlań gło­sy, o kim­że dał na­stę­pu­ją­ce, pięk­ne i praw­dzi­we okre­śle­nie? "Dziś naj­wię­cej prze­śla­do­wa­ny z lu­dów sło­wian­skich, na nie wy­wie­ra wpływ naj­czyn­niej­szy."1) Jest to okre­śle­nie Pol­ski. Ale upra­sza­my, je­st­że to znak prze­kleń­stwa i upad­ku -

1) Au­jo­urd'hui, le plus per­sécu­té d'en­tre les peu­ples sla­ves est ce­lui, qui eser­ce­par­mi eu­sla­plus ac­ti­ve in­flu­en­ce. – Tam­że.

dla niej? Ie­st­że to do­wód, że od­szcze­pie­nie dało Sło­wia­nom po­li­tycz­ne i umy­sło­we wyż­szo­ści. Hi­sto­rya od­mien­ne zło­ży­ła świa­dec­two. Tyl­ko Sło­wia­nie uję­ci przez ka­to­li­cyzm, mie­li praw­dzi­we umy­sło­we, re­li­gij­ne i po­li­tycz­ne ży­cie.

Po ta­kiem wy­ka­za­niu, że Gre­cya bi­zan­tyj­ska Sło­wia­nom udzie­li­ła pa­cząt­ko­wa­nia. P. C. Ro­bert nie prze­stał szu­kać, cho­ciaż­by przez zbli­że­nie, tej czy­stej, tej pier­wot­nej sło­wiań­skiej spół­ecz­no­ści, i ro­zu­mu­je so­bie na­stęp­nie: Cze­chów za wie­le prze­mie­nił La­ti­nizm, to jest, ka­to­li­cyzm: U Cze­chów nie­ist­nia­ło i nie­ist­nie­je praw­dzi­wie na­ro­do­we sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two: Pol­ska rów­nież prze­krzy­wi­ła swo­je wy­obra­że­nia. Ka­to­li­cyzm ze­psuł jej na­ro­do­wość. Jej pi­śmien­nic­two nie­roz­wi­ja­ło się pod sło­wiań­skiem na­tchnie­niem – a kie­dy Pan C. Ro­bert uczo­nych War­sza­wy za­py­tał, czy­li za­py­tać miał, gdzie­by była pier­wot­na, rze­czy­wi­sta pol­ska na­ro­do­wość – mia­no wska­zać jemu miesz­kań­ców Kar­pat.1) Pol­ska nig­dzie Panu Ro­ber­to­wi nie po­ka­za­ła swo­jej sło­wiań­skiej na­tu­ry. Przez dzie­sięć wie­ków żyła, po­stę­po­wa­ła, mia­ła naj­świet­niej­sze cza­sy i naj­tra­icz­niej­sze klę­ski, prze­to je­dy­nie, aby za­tra­cić swo­je sło­wiań­skie po­cho­dze­nie. Na­wet dla Ro­syi P. C. Ro­bert ma za­gnie­wa­nie. Azy­atyc­kie ży­wio­ły za moc­no prze­ję­ły mo­skiew­skie spół­e­czeń­stwo. Śród Cze­chów prze­to, Po­la­ków i Mo­ska­li, nada­ren­mie­by szu­ka­no Sło­wiańsz­czy­zny, jej uczuć, jej du­cha. Ato­li, przez naj­szczę­śliw­sze zda­rze­nie, przez do­bro­dziej­stwo Opatrz­no­ści, prze­trwa­ła do tej chwi­li praw­dzi­wa sło­wiań­ska spo­łecz­ność, pier­wot­na, nie­po­ru­szo­na, naj­daw­niej­sza. Jaka? Jest to Il­li­rya. We­dle Pana Ro­ber­ta, ję­zyk il­li­ryj­ski ma być klu­czem wszyst­kich sło­wiań­skich ję­zy­ków. Ich ję­zyk, jest to, świę­ty ję­zyk Sło­wian, Il­li­ry­anie naj­wier­niej prze­cho­wa­li typ Sło­wian. Od nich, wy­szły wszyst­kie sło- -

1) Kar­pa­ty Pan C. Ro­bert mie­ni: par­to­ut fécon­des, co­uver­tes des mo­is­sons. Jest to do­wód, że P. C. R. wi­dział Kar­pa­ty, a przy­najm­niej czy­tał o nich. Re­vue des Deux Mon­des 14. Mar­ca 1846

wiań­skie osa­dy, za Du­naj, za Kar­pa­ty, ku pół­no­cy.1) Tu, na za­go­rzu il­li­ryj­skiem ru­ina Kra­pi­ny. Tu, le­gen­da Cze­cha, Le­cha i Rusa, za­ło­ży­cie­li cze­skiej, pol­skiej i ru­skiej spo­łecz­no­ści. "Wszyst­ko, co u in­nych sło­wiań­skich lu­dów trwa jesz­cze, jako le­gen­da, jako myt ciem­ny, przed­sta­wia się jesz­cze u tych Il­li­ry­an, jako pra­wo ży­ją­ce w tej nie­po­ru­szo­nej, po­etycz­nej Il­li­ryi. Czy­liż prze­to nie­po­wi­nie­nem był wnieść, że na­ko­niec do­sze­dłem ży­wej ska­ły, że zna­la­złem grunt pier­wot­nej for­ma­cyi, że Sło­wia­nie Il­li­ryi są praw­dzi­wie naj­sta­ro­żyt­niej­szym sło­wań­skim na­ro­dem." 2)

Ta­kie dziw­ne mnie­ma­nia ogła­sza P. Cy­prian Ro­bert sło­wiań­skie­mu świa­tu. Na­le­ża­ło­by dla nich mieć uśmiech je­dy­nie, ale czu­je­my bo­leść, al­bo­wiem uwa­ża­my, że ka­te­dra we Fran­cyi, kto­ra mia­ła po­waż­ne i pięk­ne po­słan­nic­two, któ­ra na wy­kształ­ce­nie Sło­wian naj­zba­wien­niej wpły­nąć mo­gła, a Eu­ro­pie ob­ja­wić istot­nie sło­wiań­ski świat – upa­dła za ni­sko i za nędz­nie. Sło­wiańsz­czy­zna, jej hi­sto­rya, jej pi­śmien­nic­two, jej po­cho­dze­nie, są egip­skim hie­ro­gli­fem, któ­re­mu P. C. Ro­bert, na­da­je tłó­ma­cze­nie, ja­kie so­bie chce. Przy­kro, ale wy­znać mu­si­my – ta­kich twier­dzeń, ta­kich po­szu­ki­wań, kry­ty­ka oce­niać i roz­bie­rać nie­po­win­na. Po­dob­no, sam Pan Cy­prian Ro­bert naj­le­piej sie­bie oce­nił, kie­dy wy­znał, że jego miej­scem nie jest by­najm­niej ka­te­dra sło­wiań­ska we Fran­cyi.

Więc 1846, na ka­te­drze we Fran­cyi. Lech, Czech i Rus, wy­stę­pu­je jako rze­czy­wi­ste hi­sto­rycz­ne po­da­nie, jako wła­sność Il­li­ryi! Więc Pan C. Ro­bert jesz­cze nie wie, że Czech, Lech i Rus nig­dy nie ist­nie­li, że na­zwa­nie Rus, Rusi, na­le­ży IX. albo X. wie­ko­wi, -

1) Re­vue des Deux Mon­des 7. Stycz­nia 1846. Lecz 1. Li­sto­pa­da 1844. Pan C. R. wie­dział, że nie Il­li­ria, ale Kar­pa­ty są ber­ce­au des gre­co sla­ves. Nie jest miej­sce wy­ka­zo­wać, że jed­no i dru­gie twier­dze­nie o pier­wot­nych sie­dli­skach Sło­wian jest zu­peł­nie fał­szy­we. Zda­wa­ło­by się, że Pan Ro­bert naj­now­szych po­szu­ki­wań o po­cho­dze­niu Sło­wian, np., Sza­fa­rzy­ka zu­peł­nie nie zna.

2) Re­vue des Deux Mon­des. 15. Stycz­nia 1846.

że wy­raz Rus, Ruś, pro­sto Nor­ma­nów, skan­dy­naw­ski szczep ozna­cza! 1)

Pan Cy­prian Ro­bert ję­zyk il­li­ryj­ski dzi­siej­szy na­zy­wa ję­zy­kiem świę­tym, klu­czem i po­cząt­kiem wszyst­kich sło­wiań­skich ję­zy­ków, pra­gnie na­wet, aby wszy­scy Sło­wia­nie ję­zyk il­li­ryj­ski przy­ję­li, za­pew­ne przez wzgląd, że ich mowa nie­wy­kształ­co­na, bar­ba­rzyń­ska, żad­nych nie­po­sia­da umy­sło­wych po­mni­ków. Więc P. C. Ro­bert jesz­cze nie wie, że te­raz że bar­dzo daw­no świę­tym cer­kiew­nym sło­wiań­skim ję­zy­kiem, nie mówi żad­na dzi­siej­sza sło­wiań­ska spo­łecz­ność, że ję­zyk cer­kiew­ny, jest to ję­zyk istot­nie umar­ły i tyl­ko do­stęp­ny sa­mym uczo­nym. Więc Pan C. Ro­bert ję­zyk il­li­ryj­ski dzi­siej­szy, i to, co przez wzno­wie­nie ję­zy­kiem il­li­ryj­skim na­zwa­no, za je­den i ten­że sam ję­zyk uwa­ża. Szczep il­li­ryj­ski nie miał i nie ma jesz­cze jed­nej mowy i jed­nej pi­sow­ni, miał róż­ne od­cie­nia i róż­ne pi­sow­nie, i moż­na po­wie­dzieć, do­pie­ro za dni na­szych za­mie­rzo­no zni­we­czyć od­cie­nia i róż­ni­ce ję­zy­ko­we, i utwo­rzyć je­den ję­zyk spól­ny ca­łe­mu il­li­ryj­skie­mu szcze­po­wi. Pan C. Ro­bert mnie­ma da­lej, że ję­zy­kiem świę­tym il­li­ryj­skim, wy­tłó­ma­czo­no pi­smo świę­te na pra­wym brze­gu Du­na­ju u Ser­bów, u Buł­ga­rów może. Jest to naj­nie­po­dob­niej­sze przy­pusz­cze­nie, wy­wró­co­ne do­sta­tecz­nie przez pięk­ne po­szu­ki­wa­nia Ko­pi­ta­ra i Chmie­la. Ko­pi­tar i Chmiel wy­ja­śni­li, że prze­kład bi- – (1) Ki­jów – la pre­mie­re ca­pi­ta­le Rus­se li­bre. Ki­jów, było mia­stem wol­nych Sło­wian Po­la­nów osad­ni­ków z nad Wi­sły i War­ty, ale nie Ru­si­nów. Ki­jów zaj­mo­wa­li Po­la­nie Le­chi­ci, ci sami, któ­rzy mie­li sie­dli­ska nad brze­ga­mi Wi­sły. Toż­sa­mość Po­la­nów i Le­chi­tów, Ki­jo­wa i Wiel­ko­pol­ski, hi­sto­rycz­nie naj­waż­niej­sze, jesz­cze do­tąd nie jest wła­ści­wie ani oce­nio­na, ani roz­ja­śnio­na. Szczep nor­mandz­kich Ru­si­nów, Sło­wian Ki­jo­wa ujarz­mił, i swo­je im udzie­lił na­zwi­sko. Ne­stor wy­mie­nił wszyst­kie sło­wian­skie szcze­py, któ­re po­źniej na­zwa­nie Rusi przy­ję­ły, ale wol­nych Ru­si­nów, Ne­stor nie­znał. Re­vue des Deux Mo­udes 1. Li­sto­pa­da 1844. Rów­naj war­to­ści jest i to, co P. C. Ro­bert wie o sta­ro­żyt­nej sło­wiań­skiej je­ogra­fii – im­men­se Mo­ra­vie, jest dlań, Rus­sie me­ri­dio­na­le. Tam­że.

blii wy­ko­na­no mię­dzy Sło­wia­na­mi, któ­rzy zaj­mo­wa­li dzi­siej­sze Wę­gry, że ob­rzą­dek ka­to­lic­ko-sło­wiań­ski, to jest, na­uka rzym­ska, a je­dy­nie wy­ra­zy sło­wiań­skie, u tych po­wstał Sło­wian, że od nich prze­szedł na wszyst­kie sło­wiań­skie na­ro­dy, że Me­to­diusz i Ki­ryl­li, na­uczy­cie­le, apo­sto­ło­wie Sło­wian naj­ści­ślej sza­no­wa­li hie­rar­chicz­ne i do­gma­tycz­ne zwierzch­nic­two Rzy­mu, że prze­to nie wschód ale ka­to­li­cyzm udzie­lił Sło­wia­nom istot­ne re­li­gij­ne po­cząt­ko­wa­nie. Tych prawd do­wie­dzio­nych hi­sto­rycz­nie, tych po­cząt­ków ka­to­li­cy­zmu i sło­wia­ni­zmu mię­dzy Sło­wia­na­mi, pod­rzęd­nie oce­niać, za nie uwa­żać nie moż­na. Ja­kich­że al­bo­wiem nie czy­ni wy­si­leń mo­skiew­ska po­li­ty­ka, aby wy­ka­zać, że Gre­cya pierw­sza na­wró­ci­ła Sło­wian, że ka­to­li­cyzm, nie­któ­rym tyl­ko Sło­wia­nom udzie­lo­ny, był dla nich, ze­psu­ciem i nie­szczę­ściem, że prze­to ka­to­lic­cy Sło­wia­nie uczy­ni­li­by ro­zum­nie, he­ro­icz­nie, gdy­by przy­najm­niej te­raz, po dzie­się­ciu wie­kach, od­no­wi­li re­li­gij­ne od­szcze­pie­nie. Czy­liż nie dla tych pro­sto po­li­tycz­nych a naj­fa­tal­niej­szych wzglę­dów, Pan Ma­cie­jow­ski naj­śmie­lej nie fał­szu­je pol­skiej i sło­wiań­skiej hi­sto­ryi? Mnie­ma­my, Pan C. Ro­bert za­pew­ne i nie prze­czu­wa, ja­kim usłu­gu­je dą­że­niom, czy­jej po­li­ty­ce nie­sie wspar­cie. Dla nas ato­li po­zo­sta­nie wi­docz­ne, że pod wzglę­dem na­uko­wym, pod wzglę­dem kie­run­ku, ja­ki­by wszyst­kim Sło­wia­nom na­rzu­cić chcia­no, Pan C. Ro­bert po­wta­rza je­dy­nie mnie­ma­nia i ży­cze­nia war­szaw­sko-mo­skiew­skiej uczo­nej wy­rocz­ni. Naj­czyst­szej mo­skiew­skiej dy­plo­ma­cyi. Czy ta­kie miał za­mia­ry naj­życz­liw­szy dla Sło­wian rząd fran­cuz­ki, czy ta­kich so­bie ży­czył nauk na ka­te­drze? Za­pew­ne że nie.

O naj­waż­niej­szych za­tem przed­mio­tach, o tych uczu­ciach, o tych naj­głęb­szych i ra­zem naj­de­li­kat­niej­szych po­ję­ciach, z któ­rych je­dy­nie dal­sze ży­cie Sło­wian, a za­tem i Pol­ski roz­wi­jać się po­win­no, – Pan C. Ro­bert ma zu­peł­nie fał­szy­we wy­obra­że­nie, nie po­sia­da tych na­wet pro­sto me­cha­nicz­nych wia­do­mo­ści, któ­re znać, nie ma żad­nej za­słu­gi; a któ­rych nie­znać, dla ka­te­dry sło­wiań­skiej we Fran­cyi, jest nie­po­ję­te. P. C. Ro­bert wszyst­ko od­krył i wszyst­ko wi­dzi we swo­jej Il­li­ryi. Ona jed­na praw­dzi­wie po­etycz­na i nie­po­ru­szo­na, za­trzy­ma­ła pier­wot­ny sło­wiań­ski typ. Tu pier­wot­na for­ma­cya sło­wiań­ska, tu żywa ska­ła i gra­nit, któ­ry wi­dział i do­tąd naj­wier­niej za­cho­wał pier­wot­ne sło­wiań­skie stwo­rze­nie.

Czy mnie­ma przy­pad­kiem P. C. Ro­bert, że tyl­ko jed­na Il­li­rya mię­dzy Sło­wia­na­mi ma przy­miot po­etycz­no­ści, że w niej tyl­ko prze­trwa­ły na­ro­do­we pie­śni i le­gen­dy? Czy­li przy­pusz­cza, że u Cze­chów i Po­la­ków, u Ru­si­nów nie ma po­etycz­nej na­tu­ry, nie ma pie­śni, le­gend i po­ezyi, że u tych Sło­wian za­ga­sło wszel­kie po­etycz­ne uczu­cie, pew­nie prze­to, że je ka­to­li­cyzm obłą­kał i za­tłu­mił że Po­la­cy, Cze­si a czę­ścio­wo i Ru­si­ni nie żyli i nie kształ­ci­li się pod tym oży­wia­ją­cym wpły­wem bi­zan­tyń­skiej Gre­cyi. Nuż, pierw­szy pop mo­skiew­ski przyj­mie po­dob­ne na­uki, jako swo­je a ich opo­wia­da­czom da bra­ter­skie po­wi­ta­nie. Gdy­by Pan Cy­prian Ro­bert był wi­dział przy­najm­niej na­pi­sy tych licz­nych zbio­rów na­ro­do­wych pie­śni, któ­re te­raz u wszyst­kich Sło­wian ogło­szo­no, nie był­by nig­dy wy­mó­wił na ka­te­drze, że po­etycz­ność sło­wiań­ska tyl­ko u Ill­li­riau prze­trwa­ła. Czy­li Il­li­rya mia­ła wiek XVI­sty zło­ty, jako mia­ła na­przy­kład Pol­ska? Czy­li Il­li­rya stwo­rzy­ła pi­śmien­nic­two ta­kie, ja­kie stwo­rzy­ła Pol­ska: Czy­li dla Il­li­ryi jest wiek XIX. po­dob­ny dzie­więt­na­ste­mu wie­ko­wi pol­skie­mu? Czy­li po­wstał w niej jaki dru­gi Mic­kie­wicz, dru­gi Gosz­czyń­ski, dru­gi Boh­dan Za­le­ski? Czy­li na­przy­kład daw­na i dzi­siej­sza Il­li­rya na­uko­wa, może po­ka­zać coś po­dob­ne­go Trzem Psal­mom? Czy­li u Cze­chów nig­dy pi­śmien­nic­twa nie było? Nie­ste­ty! tych wzglę­dów Pan C. Ro­bert ani oce­nić, ani zro­zu­mieć nie może. Nad Po­la­ka­mi i Cze­cha­mi nig­dy nie­ja­śnia­ło słoń­ce Gre­cyi. Pan C. Ro­bert, Sło­wian bez Gre­cyi nie poj­mu­je. Mówi: gdzie nie ma Gre­cyi, wi­dzisz bar­ba­rzyń­stwo. By­li­śmy prze­to, je­ste­śmy i za­pew­ne zo­sta­niem bar­ba­rzyń­ca­mi. Je­st­że to nie­wia­do­mość je­dy­nie? Prze­sa­dzo­na, mo­że­my po­wie­dzieć, nie­umie­jęt­na skłon­ność ku orien­ta­li­zmo­wi, po­pchnę­ła P. C. Ro­bert ku naj­dzi­wacz­niej­szym złu­dze­niom.1)

Przy­pu­ści­my, że Il­li­rya nie­wzru­szo­na, naj­wier­niej prze­cho­wa­ła typ sło­wiań­ski; że to ma być pier­wot­na for­ma­cja, gra­nit sło­wiańsz­czy­zny. By­ło­by to ra­czej jej nie­szczę­ście, ale nie do­wód, że Il­li­rya dla resz­ty Sło­wian, pod ja­kim­kol­wiek wzglę­dem, mo­gła­by być wzo­rem; że ona naj­wier­niej, naj­pięk­niej przed­sta­wia sło­wiań­skie po­ję­cie, sło­wiań­skie pi­śmien­nic­two. Na­tu­ra, nie­za­trzy­ma­ła się we swej pier­wot­nej for­ma­cyi. Gra­nit, był dla niej pierw­szym po­cząt­kiem, skie­le­tem, na któ­rym stop­nio­wo prze­su­wa­ły się jej naj­roz­ma­it­sze, co­raz or­ga­nicz­niej­sze, co­raz do­sko­nal­sze utwo­ry. Na­tu­ra, moż­na po­wie­dzieć, kształ­ci­ła sie­bie, roz­wi­ja­ła się lo­icz­nie – co­raz wy­żej wzno­si­ła się, po­stę­po­wa­ła, nie­ja­ko żyła. Temu sa­me­mu pra­wu ule­ga­ły wszyst­kie spo­łecz­no­ści, – opusz­cza­ły swój pier­wot­ny stan, kształ­ci­ły sie­bie, roz­wi­ja­ły swo­je du­cho­we po­tę­gi – po­stę­po­wa­ły, żyły. Lecz na­ród, któ­ry nie prze­szedł swo­jej pier­wot­nej for­ma­cyi, któ­ry wier­nie prze­cho­wał swój typ pier­wot­ny, nie­po­ru­szo­ny, – moż­na po­wie­dzieć, jesz­cze nie żył, jesz­cze nie ma praw­dzi­wej hi­sto­ryi, jesz­cze nie ode­brał zu­peł­nej wie- -

1) Tej wyż­szo­ści przy­zna­nej Il­li­ry­ja­nom mamy na­tu­ral­ne wy­tłu­ma­cze­nie. Pan C. Ro­bert dłu­go po­dró­żo­wał mię­dzy Sło­wia­na­mi na pra­wym brze­gu Du­na­ju. Stąd, jego dzie­ło o Sło­wia­nach Tur­cii, pod wie­lu wzglą­da­mi, cie­ka­we i waż­ne. Stąd, Sło­wiańsz­czy­zna za Kar­pa­ta­mi, ku Pół­no­cy, jest dlań ciem­na, ta­jem­ni­cza i nie­od­gad­nio­na. Wszyst­ko prze­ko­ny­wa, że Pan C. Ro­bert nie zna pol­skiej mowy, ani na­wet prze­czu­wa, że pol­ska mowa, ze wszyst­kich sło­wiań­skich, naj­dłu­żej i naj­moc­niej żyła, roz­wi­nę­ła sit; naj­peł­niej, wy­da­ła utwo­ry, ja­kich nie­wy­dał ża­den sło­wiań­ski ję­zyk, ob­ja­wi­ła praw­dzi­wie wiel­kie du­cho­we po­tę­gi. Gdy­by ją znał Pan C. Ro­bert, był­by dla niej spra­wie­dliw­szy. Pan C. R. wy­ra­zy, sła­wa i sło­wo, za jed­no bie­rze, a na­zwa­nie Sło­wian od sła­wy po­etycz­nie pro­wa­dzi. Szaf­fa­rzyk nie­po­li­czo­ne przy­to­czył do­wo­dy, że naj­daw­niej, pi­sa­no Sło­wia­nie, ale nie Sła­wia­nie. Sła­wia­nie, jest to grec­kie i nie­miec­kie prze­krę­ce­nie.

dzy sa­me­go sie­bie, jesz­cze nie po­sia­da tego, co wła­ści­wie przez na­ro­do­we pi­śmien­nic­two ro­zu­mieć na­le­ży. Jest to rze­czy­wi­ście stan Il­li­ryi i wie­lu sło­wiań­skich spół­e­czeństw, któ­re do­tąd, nie­roz­wiu­ę­ły swo­je­go du­cha, nie stwo­rzy­ły swe­go pi­śmien­nic­twa. Il­li­rya, dla Sło­wian nic nie ma. Jej duch jesz­cze nic nie stwo­rzył – i nig­dy nie może być po­ka­zy­wa­na, jako typ sło­wiań­ski, jako jego naj­głę­biej po­zna­ne, naj­pięk­niej przed­sta­wio­ne po­ję­cie. Il­li­rya sama o so­bie, ta­kich nie ma prze­ko­nań. Pierw­sza, od­rzu­ci ofia­ro­wa­ne jej, nie wie­my ja­kie pierw­szeń­stwo. Po­dob­no nie Il­li­rya na sło­wiań­skie na­ro­dy naj­czyn­niej­szy wpływ wy­wie­ra. I rze­cy­wi­ście nie wie­my, ja­kie­mi du­cho­we­mi po­tę­ga­mi wpływ wy­wie­rać­by mo­gła.

Za­iste, każ­dy na­ród po­wi­nien za­trzy­mać swo­je pier­wot­ne ży­wio­ły, przez któ­re był i jest na­ro­dem, przez któ­re, ode­brał hi­sto­rycz­ne na­ro­dze­nie, dzia­ła­nie i po­wo­ła­nie. Jest to jemu przez Boga udzie­lo­na po­tę­ga. Tych ży­wio­łów swe­go ist­nie­nia, tej za­sa­dy du­chow­nej swe­go bytu, na­ród nie może od­rzu­cić, zni­we­czyć, al­bo­wiem, roz­wią­zał­by sam sie­bie. Jest to istot­nie jego gra­nit, jest to treść jego du­cha. Lecz pra­wem du­cha nie jest, być nie­po­ru­szo­nym, po­zo­stać we swo­jej pier­wot­nej for­ma­cyi. Pra­wem du­cha jest ruch, po­stęp, wy­kształ­ca­nie sie­bie, co­raz wi­docz­niej­sze, co­raz ja­śniej­sze urze­czy­wist­nie­nie swo­jej ist­no­ści, jed­nym wy­ra­zem – ży­cie – stwa­rza­nie, czy­li, jako naj­głę­biej mówi pi­śmo świę­te – spół­pra­cow­nic­two z Bo­giem.

Nie lud prze­to, któ­ry do­tąd jest jesz­cze gra­ni­tem, któ­ry jesz­cze nie wy­szedł ze swo­jej pier­wot­nej for­ma­cyi, któ­ry wła­ści­wie jesz­cze nie miał hi­sto­ryi, któ­ry jesz­cze swo­je­go pi­śmien­nic­twa nie stwo­rzył, – wy­obra­ża naj­wła­ści­wiej typ sło­wiań­ski, sło­wiań­skie my­śle­nie. Nie w nim jest zło­żo­ny, nie jemu jest zwie­rzo­ny skład sło­wiań­skiej na­ro­do­wej wie­dzy. Trze­ba ko­niecz­nie pójść za Du­naj, ku pół­no­cy, za Kar­pa­ty, ku Wi­śle, ku La­bie, ku tym ka­to­lic­kim Sło­wia­nom, któ­rych Pan Cy­prian Ro­bert nie­ro­zu­mie, dla któ­rych ma je­dy­nie żal, gniew, prze­po­wied­nie za­tra­ce­nia. Bez głę­bo­kich i da­le­kich po­szu­ki­wań, naj­ła­twiej­by się ob­ja­wi­ło, że typu sło­wiańsz­czy­zny, jej praw­dzi­wej du­cho­wej, naj­głę­biej po­ję­tej i przed­sta­wio­nej na­tu­ry, szu­kać na­le­ży po­śród tej spół­ecz­no­ści sło­wiań­skiej, któ­ra naj­dłu­żej żyła, nie­pod­le­głe roz­wi­ja­ła swo­je je­ste­stwo umy­sło­we, któ­ra prze­szła naj­świet­niej­sze i ra­zem naj­tra­icz­niej­sze losy, któ­ra we swo­ich naj­wspa­nial­szych dzie­jach, przed­sta­wia­ła wszyst­kie chwa­ły, wszyst­kie cier­pie­nia czło­wie­czeń­stwa Ta­kie­mi spo­łecz­no­ścia­mi były: Pol­ska i Cze­chy, może na­wet, Pol­ska je­dy­nie. Nad nię, nie wznio­sła się wy­żej żad­na sło­wiań­ska spo­łecz­ność – pięk­niej, do­kład­niej i rze­czy­wi­ściej nie przed­sta­wi­ła sie­bie. Jej pi­śmien­nic­two do­tąd jest naj­zu­peł­niej­sze, naj­bo­gat­sze, naj­praw­dzi­wiej du­cho­we – przez wzgląd nie­zmier­nie na­tu­ral­ny i ko­niecz­ny ra­zem, że Pol­ska, ze wszyst­kich na­ro­dów naj­ży­wiej my­śla­ła, naj­dłuż­sze mia­ła ży­cie, naj­wię­cej ze swe­go wy­do­by­ła du­cha, nie­okre­ślo­ne ra­do­ści i naj­żyw­sze bo­le­ści. Temu, do­tąd za­prze­czyć nie śmia­no. To, po­wszech­nie uzna­no. Niem­cy, ostat­ni i naj­nie­chęt­niej­si, kie­dy Pol­sce trze­ba wy­mie­rzyć spra­wie­dli­wość, sami prze­cież wy­zna­li, że Pol­ska XIX wie­ku, że Pol­ska mię­dzy 1830 – 1846, naj­śmiel­sze ob­ja­wi­ła umy­sło­we ży­cie. Nie mo­gli­śmy za­tem prze­czuć, że ka­te­dra sło­wiań­ska we Fran­cyi, Pol­sce, jej naj­trwal­szą, jej naj­pięk­niej­szą wła­sność od­bie­rze. Nie zdo­ła­my so­bie nig­dy wy­tłó­ma­czyć, przez ja­kie dziw­ne zrzą­dze­nie, ka­te­dra we Fran­cyi, omi­ja pi­smien­nic­two, któ­re się wznio­sło na naj­wyż­szy sto­pień a typu sło­wiańsz­czy­zny po­szu­ku­je w na­ro­do­wo­ści, któ­ra, we­dle sa­mych­że okre­śleń ka­te­dry, za­trzy­ma­ła swój kształt pier­wot­ny, nie­po­ru­szo­ny, nie wy­szła jesz­cze ze swo­jej pier­wot­nej for­ma­cyi, i we swem stwa­rza­niu sie­bie, da­lej, po za gra­ni­to­we ukształ­ce­nie, przejść nie umia­ła. To, na­wet nie od­po­wia­da li­be­ral­nym opi­ni­jom po­stę­po­wym. Za­iste, nie gar­dzi­my żad­nym sło­wiań­skim szcze­pem, na­wet pod wzglę­dem hi­sto­rycz­nym i du­cho­wym fa­tal­nie za­trzy­ma­nym ni­żej. Sza­nu­je­my wszyst­kie, mi­łu­je­my wszyst­kie. Ży­czy­my dla nich świet­no­ści. Udzie­le­my im na­szych wła­snych, nie­tyl­ko dla nas zdo­by­tych, na­uko­wych po­tęg. Ale nig­dy nie po­wie­my, że u nich typ – naj­do­kład­niej­sza wie­dza.

To, by­ła­by mi­łość fał­szy­wa, szko­dli­wa dla nich sa­mych, i dla wszyst­kich Sło­wian. To, by­ło­by cof­nie­niem się. Nig­dy nie za­twier­dzi­my tej lek­kiej, a pod wzglę­dem wy­ko­na­nia, nie­po­dob­nej rady, aby pew­ne sło­wiań­skie spo­łecz­no­ści, naj­wy­żej ukształ­co­ne, pierw­sze, od­rzu­ca­ły to, co zdo­by­ły przez dzie­sięć wie­ków pra­cy, wal­ki, ofia­ry i mę­czeń­stwa; aby się wy­par­ły nie­ja­ko sa­mych sie­bie, aby swe­go typu szu­ka­ły u na­ro­du, któ­ry nie­po­ru­szo­ny, za­trzy­ma­ny we swo­jej pier­wot­nej for­ma­cyi, do­tąd gra­nit, wła­ści­wie, ani po­li­tycz­nie, ani umy­sło­wo nie­ode­brał na­ro­dze­nia. Ka­te­dra we Fran­cyi, ma naj­dziw­niej­sze i naj­fał­szyw­sze ra­zem po­ję­cie na­uko­wych sło­wiań­skich sto­sun­ków, ży­wio­łów, z któ­rych się roz­wi­nę­ła i nadal roz­wi­jać ma sło­wiań­ska cy­wi­li­za­ci­ja.

IV.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: