Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Belizariusz. Wódz Bizancjum - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
28 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Belizariusz. Wódz Bizancjum - ebook

Ten naczelny wódz armii bizantyjskiej z ramienia cesarza Justyniana walczył i zwyciężał z Persami na Wschodzie, Wandalami w Afryce Północnej, Ostrogotami w Italii i Hunami w obronie Konstantynopola, znacząco przyczyniając się do odrodzenia wielkiego imperium rzymskiego w pierwszej połowie VI wieku. Zmienne koleje losu doprowadzały go zarówno na szczyty kariery, jak i do spektakularnych upadków, jednak wbrew legendzie nie zmarł w nędzy i zapomnieniu. Biografia jednego z największych dowódców starożytności zawiera także szczegółowe opisy taktyki, organizacji i wyposażenia armii bizantyjskiej i jej przeciwników na Wschodzie i Zachodzie.

Ian Hughes jest historykiem i specjalistą od armii rzymskiej okresu późnego antyku. Studiował historię starożytną i średniowieczną na uniwersytecie w Cardiff. Napisał szereg książek o czasach schyłku cesarstwa rzymskiego: Stilicho: The Vandal Who Saved Rome, Aetius: Attila’s Nemesis oraz Imperial Brothers: Valentinian, Valens and the Disaster at Adrianople.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-507-2
Rozmiar pliku: 7,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I Tło historyczne

Kiedy w 395 roku umierał Teodozjusz Wielki, Cesarstwo Rzymskie nadal przypominało, jeśli nie w formie, to przynajmniej w kształcie, imperium Augusta. Przez stulecia zyskano niektóre prowincje – jak Mezopotamię, Dację czy Brytanię. Niektóre z nich (Dację) ponownie utracono. Owe zmiany niewiele jednak wpłynęły na ogólną mapę imperium.

Wewnątrz sprawy miały się zupełnie inaczej. Dawny senatorski porządek został zastąpiony przez nowy system klasowy, a podwaliny imperium – duże legiony – uległy znaczącym przekształceniom. Zniknął legio liczący 5000 ludzi wraz z pomocniczą kawalerią (alae) oraz bardziej elastycznymi jednostkami piechoty auxilia. W ich miejsce pojawiła się nowa, skomplikowana armia, która wymagała coraz bardziej rozbudowanej hierarchii, by nią zarządzać. Dzieliła się teraz na dwie części. Na granicach znajdowały się formacje limitanei (zajmujące się granicą lądową) i riparienses (zajmujące się granicą rzeczną), składające się z legio i auxilia wspieranych przez alae. W miastach na tyłach stacjonowały nowe formacje, które współcześni historycy interpretują jako „mobilne armie polowe”. Te składały się z „nowych” jednostek auxilia palatina, legiones palatinae (piechoty), vexillationes (kawalerii) i comitatenses lub „armii polowej”, utworzonej w większości poprzez podział dawnych formacji. Wydaje się, że jednostki piechoty liczyły około 1200 ludzi, a kawalerii od 400 do 600.

W teorii te „mobilne” armie znajdowały się pod dowództwem wysokiego stopniem oficera i miały walczyć z wrogiem, który zdołał przedrzeć się przez granicę. Wierzono także, że można było je bezpiecznie przenosić w inne części imperium bez osłabiania granic, a co za tym idzie – bez narażania się na nowe ataki ośmielonych tym barbarzyńców. W rzeczywistości system ten rzadko skutecznie funkcjonował na tym poziomie, a poza tym nieczęsto – jeśli w ogóle – był w używany w taki sposób. Fakt ten jest zazwyczaj pomijany przez historyków.

Imperium doświadczało w tym okresie podziałów wewnętrznych. Na zachodzie, gdzie nadal mówiono po łacinie (choć już oczywiście nie w jej klasycznej wersji), spoglądano w stronę Augusta i jego potomków jako wzorców imperialnej władzy. Wschód, gdzie panowała greka, skupiał się na greckich i perskich modelach władzy i rządów. Rozgraniczenie to zostało oficjalnie usankcjonowane po śmierci Teodozjusza, gdy jego synowie podzielili między siebie imperium – Honoriusz wziął zachód, a Arkadiusz wschód. W rezultacie narastały napięcia między dwoma cesarstwami. Wschodnia elita coraz bardziej spoglądała na swoich zachodnich odpowiedników jako na barbarzyńców, którzy pozostawali w tyle pod względem naukowym, estetycznym i kulturowym. Z kolei na zachodzie postrzegano mieszkańców wschodniej części imperium jako zniewieściałych Greków, którzy coraz bardziej znajdowali się pod butem cesarza (zgodnie z perskimi wzorcami), zatrudniali w administracji „nierzymskich” eunuchów i poddawali się perskim wpływom.

W obu częściach imperium do władzy doszło wielu barbarzyńskich generałów. Osoby o „germańskim” pochodzeniu – jak Merobaudes, Bauto, Stylichon na zachodzie i Gainas czy Tribigild na wschodzie – zyskały polityczną władzę i wsparcie barbarzyńskich oddziałów. W rezultacie barbarzyńscy królowie i przywódcy na krawędziach imperium zdali sobie sprawę, że mogą powiększyć swoje wpływy i osobisty prestiż, jeśli będą działać w ramach cesarskiej administracji. Przy odrobinie szczęścia mieli nawet szansę zająć stanowisko, sięgnąć po tytuł magister utriusque militiae (dowódca obu wojsk, to znaczy konnicy i piechoty), a nawet stać się patrycjuszem.

Chociaż stanowisko magister utriusque militiae, najwyższy stopień wojskowy w imperium, było celem samym w sobie, to w końcu IV wieku osoba dzierżąca to stanowisko na zachodzie de facto sprawowała również władzę nad zachodnią częścią cesarstwa. Mogła dyktować politykę, a często – szczególnie w późniejszym okresie – mianować i odwoływać cesarzy. Oczywiście oznaczało to, że stanowisko to było bardzo cenione, a próba jego zdobycia wiązała się z zaciętą walką, która – bywało – kończyła się śmiercią przegranego.

Dwa imperia musiały radzić sobie z zupełnie różnymi problemami, związanymi z najazdami i buntami, a w efekcie także rosnącymi obciążeniami finansowymi – na zachodzie coraz trudniej było temu sprostać. W obu częściach imperium najazdy z zewnątrz nadal pozostawały ciągłym zagrożeniem.

Kwestia Bałkanów

Chociaż wiele plemion barbarzyńskich atakowało prowincje bałkańskie, które były nominalnie częścią wschodniego cesarstwa, to łupy były tutaj stosunkowo niewielkie, więc atakujący coraz bardziej zwracali się ku zachodowi. Co więcej, kiedy było to możliwe, barbarzyńcy pokonani przez wschodnie cesarstwo nie byli osadzani jako foederati, duże grupy osadników skupione w jednym miejscu pod wodzą swoich własnych przywódców, nominalnie służących Rzymowi. Zamiast tego byli rozsiewani wśród lokalnej populacji i w ten sposób asymilowani. Dla przykładu, kiedy Hun Uldin zaatakował Trację, został pokonany i zabity. Następnie jego ludzie zostali rozdzieleni i osiedleni, przez co nie mogli sprawiać dalszych kłopotów cesarstwu.

Co więcej, najeźdźcy nigdy nie byli w stanie zdobyć Konstantynopola, a tym samym nie mogli dosięgnąć kluczowych pod względem ekonomicznym obszarów Azji Mniejszej – chociaż Bałkany były ciągle najeżdżane, to serce imperium pozostawało nietknięte. Dlatego – w wyniku geograficznej specyfiki obu imperiów i z powodu parcia najeźdzców na zachód – obszar ten będzie traktowany historycznie jako część zachodniego cesarstwa.

Zachód i Bałkany

Na zachodzie zwycięstwo Juliana nad Alamanami w bitwie pod Strasbourgiem (Argentoratum) w 357 roku było tylko tymczasową ulgą w serii wojen, które miały rzucić zachodnie cesarstwo na kolana. W owym czasie Hunowie zaczęli przeć na zachód. Zniszczyli gockie imperium niemal mitycznego króla Hermanaryka, zmuszając część Gotów do ucieczki na zachód w poszukiwaniu schronienia. W 376 roku grupa Wizygotów uzyskała od Walensa zezwolenie na wkroczenie na rzymskie terytorium. Jednakże byli źle traktowani i podnieśli bunt. Po przyłączeniu się do nich drugiej grupy, która wdarła się na terytorium imperium, wygrali w 378 roku bitwę pod Adrianopolem, w której unicestwiona została większość wschodniej armii cesarstwa i w której zginął sam cesarz Walens. Jednakże Wizygoci także ponieśli ciężkie straty, a szybka reakcja następcy Walensa, Teodozjusza I, doprowadziła do sytuacji patowej i w 382 roku podpisano traktat, w którym najeźdźcy otrzymali od Teodozjusza ziemie między Dunajem a górami Bałkanów.

Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie jest to problem dla zachodu, lecz dla wschodu. Jednak pomimo wielu rajdów na Bałkany Wizygoci – i wszyscy następni agresorzy – nie mogli zdobyć Konstantynopola ani też zmusić wschodniego cesarstwa rzymskiego do ugięcia się przed ich żądaniami. Bałkany po prostu nie były aż tak ważne dla przetrwania wschodniego cesarstwa, zwłaszcza z powodu dość słabej bazy ekonomicznej. Wizygoci w końcu ruszyli na zachód, gdzie znacznie mniej przeszkód stało na ich drodze – Rzym nie miał aż tak potężnych fortyfikacji jak Konstantynopol.

W tym czasie (ok. 395–400) Alaryk został wodzem Wizygotów. Jako zdolny dowódca i polityk zaatakował zachód i przedstawił swoje żądania. W czasie wojny siedziba władz została przeniesiona z Mediolanu do Rawenny (Rzym przestał pełnić tę funkcję już znacznie wcześniej, ponieważ leżał zbyt daleko), która dzięki otaczającym ją bagnom była łatwiejsza do obrony. W 402 roku, po wielu politycznych i wojskowych intrygach, Alaryk został pokonany pod Pollentią przez Stylichona, magister utriusque militiae cesarza Honoriusza, i zmuszony do odwrotu.

Nastąpił okres skomplikowanych manewrów politycznych, lecz w 406 roku Konstantyn III zbuntował się w Brytanii i został ogłoszony cesarzem. Ponadto w ostatnich dniach 406 roku oddział Wandalów (koalicja Silingów i Hasidingów), Swebów i Alanów przekroczył zamarznięty Ren pod Moguncją i zaatakował Galię. W rezultacie doprowadziło to do ugody z 407 roku, w ramach której Alaryk otrzymał tytuł magister militium (dowódcy oddziałów), zaś Stylichon utrzymał wyższe stanowisko magister utriusque militiae. Alaryk dostał także nadania ziemskie dla swoich ludzi i miał otrzymywać coroczny trybut. Umowa ta została złamana w 408 roku, gdy Stylichon został aresztowany za odmowę przyjęcia barbarzyńskiej ochrony. Został stracony, a regularni żołnierze w Italii, korzystając z okazji, powstali i wymordowali rodziny barbarzyńców zaciągniętych do armii przez Stylichona. Konstantyn III przeprawił się z Brytanii na kontynent, jednak Wandalowie, Swebowie i Alanowie mogli do woli panoszyć się po Galii.

Oddziały barbarzyńskie, których rodziny zabito, z oczywistych względów dołączyły do Alaryka. Ich liczbę oceniano na 30 000, jednak wydaje się, że 10 000 jest bardziej prawdopodobną opcją. Alaryk natychmiast najechał Italię i obległ Rzym. Rzymski senat zapłacił mu za odstąpienie od ataku, jednak po tym, jak cesarz Honoriusz odrzucił jego polityczne awanse w Rawennie, wódz powrócił do Rzymu i mianował Pryskusa Attalusa marionetkowym cesarzem. Wreszcie w sierpniu 410 roku Rzym został splądrowany. Trwające trzy dni wydarzenie zszokowało mieszkańców imperium, a nawet skłoniło cesarstwo wschodnie do wysłania na zachód swoich wojsk. Miało to jednak niewielkie konsekwencje polityczne, bowiem Rzym nie był już siedzibą władz, a cesarz w Rawennie nie ugiął się i nie poszedł na ustępstwa.

Rok wcześniej Wandalowie, Swebowie i Alanowie, którzy najechali Galię, przeszli do Hiszpanii, gdzie ustanowili własne królestwa. W tym czasie upadła koalicja między Silingami a Hasidingami. Hasidingowie wraz ze Swebami zajęli północno-zachodnią prowincję Galicję, Alanowie Luzytanię, a Silingowie Betykę. Prowincje Carthaginiensis i Tarraconensis zostały pozostawione same sobie.

W Italii po nagłej śmierci Alaryka w 411 roku jego następca Athaulf poprowadził Wizygotów do Galii. Tutaj zostali oni zmuszeni do kapitulacji, a następnie wysłani do Hiszpanii, by tam walczyć z germańskimi osadnikami. Po wyparciu Silingów i większości Alanów Wizygoci zostali odwołani i osiedleni w Akwitanii w 418 roku.

Po tym ataku Hasidingowie nigdy nie mogli już czuć się bezpiecznie w Hiszpanii, więc w 429 roku król Genzeryk poprowadził ich, wraz z niedobitkami Alanów, przez Cieśninę Gibraltarską do Afryki. Swebowie pozostali w północno-zachodniej Hiszpanii. Postępując wzdłuż wybrzeża Afryki Północnej, Wandalowie w 435 roku zmusili Rzymian do traktatu, na mocy którego byli zobowiązani do udzielania pomocy wojskowej w zamian za ziemię. Jednak traktat ten był prawdopodobnie rezultatem działalności wschodniej armii w Trypolitanii – gdyby nie ten front, Wandalowie z łatwością zajęliby Kartaginę. W rzeczywistości wkrótce potem wschodnie cesarstwo zaprzestało działań wojskowych w Trypolitanii i w 439 roku Wandalowie zajęli Kartaginę.

Jak już wspomniano, głównym powodem całego zamieszania na zachodzie było pojawienie się Hunów. Owi bitni wojownicy zniszczyli gockie imperium na wschód od Dunaju i około 375 roku zbudowali własne imperium w pobliżu granic Rzymu. Hunowie byli wystarczająco potężni, by zmusić wschodnie cesarstwo do opłacania corocznego trybutu, a kiedy wpłaty ustały, najechali Bałkany. Największym i najsławniejszym z ich przywódców był Attyla (433–453). Nie miał on zamiaru poprzestać na regularnych najazdach, które satysfakcjonowały jego przodków. Zamiast tego, po podpisaniu traktatu ze wschodnim cesarstwem, zebrał armię i w 451 roku uderzył na zachód.

Attyla nie udał się do Italii, lecz najechał Galię. Wiedział, że prowincje galijskie zostały zdewastowane przez kolejne najazdy barbarzyńskie i były coraz bardziej niespokojne. Wysłał nawet posłańców do Wizygotów w Akwitanii i próbował przekonać ich do sprzymierzenia się przeciw Rzymianom. Galia była zdecydowanie łatwiejszym celem niż Italia.

W Italii sprawy miały się nieco lepiej. Po egzekucji Stylichona stanowisko magister utriusque militiae pozostało w rękach rzymskich generałów. Konstancjusz, a po nim Flawiusz Aecjusz toczyli skuteczne wojny przeciw barbarzyńcom, a ich umiejętności dyplomatyczne wystarczyły, by odnowić siłę rzymskiego zachodu. To Aecjusz właśnie stawił czoła Hunom pod przywództwem Attyli. Przekonał Wizygotów, by wspomogli go w wojnie, argumentując, że Hunowie byli wspólnymi wrogami wszystkich mieszkańców zachodu. Przekonał także kilka mniejszych plemion (Franków i Alanów), by go wsparły. Powoli cesarstwo zbierało swoje siły.

Attyla zdołał dotrzeć aż do Orleanu, który nie uchronił się przed oblężeniem. To najdalszy punkt, jaki zdołało zdobyć plemię nomadów – nawet Mongołowie nie dotarli tak daleko na zachód. Jednak po tym, jak otrzymali wieść, że zbliżają się siły cesarskie, Hunowie wycofali się na Pola Katalaunijskie niedaleko Troyes. Bitwa, która rozegrała się w tym miejscu, miała zadecydować o losie Europy. Zwycięstwo Hunów pozostawiłoby w ich rękach dużą część zachodu, z niemożliwymi do przewidzenia skutkami. Jednak to Rzymianie zatriumfowali i zmusili Hunów do odwrotu, chociaż król Wizygotów Teodoryk zginął w bitwie. Hunowie wycofali się na Nizinę Węgierską.

Nie był to jednak koniec. Attyla, który zdał sobie sprawę, że nie zdoła zająć Galii bez pomocy Wizygotów, zdecydował się uderzyć na Italię, być może (słusznie) zakładając, że Wizygoci nie opuszczą swoich domów, by walczyć w obcym kraju. Italię zaatakował w 452 roku, plądrując Akwileję i zdobywając Mediolan. Jednakże – co zaskakujące – po spotkaniu z papieżem Leonem I Attyla wrócił na Węgry. Możliwe, że ruch ten spowodowany był lękiem przed zarazą lub atakiem wschodniego cesarstwa na jego ojczyznę, a nie negocjacjami z głową Kościoła. Niezależnie od przyczyzny, nigdy już nie powtórzył swoich ataków. Następnego roku zmarł podczas zaślubin z kolejną żoną.

Zagrożenie ze strony Hunów powoli ustępowało. Imperium trafiło w ręce synów Attyli, którzy niestety nie potrafili go utrzymać. W 454 roku poddani Hunów pod wodzą Gepidów zbuntowali się i pokonali swoich panów w bitwie nad rzeką Nedao. Imperium Hunów nagle uległo rozpadowi i po nieudanej próbie najazdu na wschodnie cesarstwo na Bałkanach Hunowie wreszcie wycofali się na rosyjskie stepy.

Jednakże zbliżał się już koniec zachodu. W 454 roku cesarz Walentynian III osobiście zamordował Aecjusza. Sam z kolei został zabity na zlecenie Petroniusza Maksymusa 16 marca 455 roku. Petroniusz obwołał się cesarzem już następnego dnia. Wykorzystując narastające zamieszanie, pod koniec maja tego samego roku Wandalowie wypłynęli z Afryki i splądrowali Rzym. Z powodu tchórzliwego zachowania podczas ataku Petroniusz został zabity przez rzymskich obywateli, gdy salwował się ucieczką. Wandalowie prędko zaanektowali Trypolitanię, Sardynię i Baleary.

W międzyczasie Wizygoci powoli konsolidowali swoją władzę. W 451 roku ich król, Teodoryk I, został zabity w czasie bitwy na Polach Katalaunijskich. Jednak piętnaście lat później na tron wstąpił Euryk, który w trakcie swojego długiego panowania (466–484) znacznie rozbudował królestwo, włączając doń większość południowej Galii i dużą część Hiszpanii – poza Swebami i Baskami. Pomimo usilnych prób utrzymania prawnej fikcji, zachodni cesarz rzymski kontrolował już tylko Italię i Sycylię.

Jak na ironię, wraz ze śmiercią Attyli zachód otrzymał szansę na odnowę, jednak wymagało to więcej środków, niż Italia i Sycylia mogły same zgromadzić. Trzeba było podjąć jakieś kroki i zadecydowano, że zaatakowane zostaną najsłabsze i najłatwiejsze do odzyskania obszary pozostające pod kontrolą barbarzyńców, którzy jeszcze niedawno splądrowali Rzym. W 461 roku Majorian, cesarz zachodu, wraz ze swoim magister utriusque militiae Rycymerem podjął próbę odbicia Afryki z rąk Wandalów. Armia została tam wysłana drogą lądową przez Hiszpanię. Zmobilizowano również flotę, która miała przeprawić oddziały przez Cieśninę Gibraltarską. Niestety została ona zniszczona przez Wandalów. Próba odbicia nie powiodła się, a sam Majorian został niedługo później zabity, podobno z rozkazu Rycymera.

Wkrótce potem Antemiusz, wschodni generał daleko spokrewniony z dynastią Konstantyna, został obwołany cesarzem zachodu z rekomendacji Leona I w Konstantynopolu. Podjęto drugą próbę odbicia Afryki, tym razem z potężną pomocą ze wschodu. W czerwcu 468 roku flota 1100 okrętów przewożąca niemal 30 000 żołnierzy rzuciła kotwicę niedaleko Cap Bon, nieopodal Kartaginy. Jednakże wkrótce pojawiła się flota Wandalów, która z użyciem płonących banderów zdołała przeszkodzić Rzymianom. W chaosie bitwy niektóre okręty spłonęły, inne zatonęły, a resztę zaatakowali Wandalowie. Był to koniec drugiej próby odbicia Afryki – wszelkie plany wspólnego uderzenia na ten region zostały zaniechane.

Kiedy Rycymer zmarł w 472 roku, stanowisko magister utriusque militiae przejął Gundobad. Nowy przywódca zdawał sobie jednak sprawę, że nic już nie będzie tak, jak dawniej, i kiedy zmarł jego ojciec, opuścił Italię i został królem Burgundów, gdzie dzielił władzę ze swoimi braćmi.

W tym momencie upadek zachodu był już wyraźnie widoczny i powszechnie akceptowany. W 474 roku Wandalowie zostali uznani przez wschodniego cesarza Zenona za niepodległych, a w 475 roku wizygockie królestwo Tuluzy osiągnęło taką potęgę, że cesarz zachodu Juliusz Nepos potwierdził jego zdobycze terytorialne.

Po odjeździe Gundobada stanowisko magister utriusque militiae na krótko przejął Ekdycjusz, jednak Nepos zmusił go do złożenia dymisji i powołał nań Orestesa. Okazało się to błędną decyzją, bowiem Orestes zebrał oddziały w Italii i zmusił Neposa do ucieczki do Dalmacji. Orestes uczynił swojego syna, Romulusa Augustulusa, cesarzem.

Niestety armia, której żołd nie był wypłacany już od dłuższego czasu, a która złożona była głównie z germańskich rekrutów i najemników, zwróciła się do Orestesa o uregulowanie należności. Kiedy ich prośba została zignorowana, ogłosili oni swego przywódcę Odoakra nowym magister utriusque militiae. Orestes został zabity, a zamiast żołdu rozdano żołnierzom ziemię. Odoaker wysłał następnie list do cesarza Zenona z prośbą o nadanie mu tytułu patrycjusza i przekazał informację, że zachód nie potrzebuje już swojego cesarza, bowiem Zenon może z łatwością wypełniać tę funkcję. Odpowiedź Zenona była na tyle sprytna, by nie urazić wciąż rezydującego w Dalmacji Neposa (który oficjalnie nadal był cesarzem), lecz jednocześnie dał on Odoakrowi to, czego wódz chciał. I tak w 476 roku Odoaker pozbawił tronu ostatniego cesarza zachodu, Romulusa Augustulusa. Jednakże w przypływie łaski Romulus nie został zabity, lecz przyznano mu roczną pensję w wysokości 6000 solidi i zesłano do Castellum Lucullanum niedaleko Neapolu.

Odoaker przystąpił do stabilizacji swojej pozycji. Odzyskał pełną kontrolę nad Sycylią, płacąc trybut Wandalom, i w dniu śmierci Neposa, w 480 roku, anektował Dalmację. Pomimo tych zysków musiał oddać Prowansję królowi Wizygotów Eurykowi, który był wówczas jednym z najpotężniejszych władców na zachodzie.

Nadeszły ostatnie chwile zachodniego cesarstwa. Hiszpania znajdowała się w rękach Wizygotów, Swebów i Basków. W Galii ekspansja Franków pod wodzą Chlodwiga spowodowała upadek królestwa Soissons (które nie było oficjalnie częścią imperium, jako że stworzył je zbuntowany rzymski generał) w 486 roku, a w 507 roku Chlodwig wyparł Wizygotów z Galii. Między Frankami w Galii a Gotami w Italii znajdowało się niepodległe królestwo Burgundów. W Afryce i zachodniej części Morza Śródziemnego Wandalowie sprawowali władzę nad swoim morskim imperium.

W międzyczasie duże grupy Gotów osiedliły się na Bałkanach. Częścią traktatu pokojowego, podpisanego po splądrowaniu Illyricum, było wysłanie mającego osiem lat Teoderyka Amala do Konstantynopola jako zakładnika. Spędził tam dziesięć kolejnych lat, zanim go wypuszczono i pozwolono wrócić na Bałkany. Tutaj prędko przejął kontrolę nad Gotami. W tym czasie na Bałkanach zamieszkiwały dwie rywalizujące ze sobą grupy Gotów – ta prowadzona przez Teodoryka Amala i druga pod wodzą Teodoryka Strabona. Kiedy Strabon zmarł w 481 roku, obie grupy zjednoczyły się w imponującą armię – wystarczająco silną, by zagrozić wschodniemu cesarstwu na tym obszarze. W 483 roku Goci dogadali się z cesarzem Zenonem, lecz później splądrowali Trację, a nawet zagrozili Konstantynopolowi. Wreszcie Teodoryk zdołał dojść do kompromisu z Zenonem. Zdecydowano, że dokona on inwazji na Italię i pozbawi władzy Odoakra.

Po wkroczeniu do Italii Teodoryk pokonał Odoakra w bitwie nad rzeką Adygą. W rezultacie Odoaker uciekł do Rawenny i po serii politycznych i wojskowych manewrów 11 sierpnia 490 roku Teodoryk ponownie pokonał go nad rzeką Adduą, niedaleko Mediolanu. Odoaker znów uciekł do Rawenny i tam został oblężony. Wodzowie podpisali traktat, jednak 15 marca 491 roku podczas wspólnej uczty Teodoryk własnoręcznie zabił Odoakera.

Zwycięski przywódzca przystąpił teraz do konsolidacji swojej władzy. Jeśli chodziło o królestwa barbarzyńskie, podjął strategię umiarkowaną i ustanowił sieć sojuszy cementowanych małżeństwami. On sam poślubił Audofledę, siostrę króla Franków Chlodwiga, podczas gdy jedna z jego córek, Theodegotha, poślubiła króla Wizygotów Alaryka; inna córka, Ostrogotha, poślubiła Zygmunta, syna Gundobada, króla Burgundów. Dodatkowo w 491 roku wydał swoją siostrę Amalafridę za króla Thrasamunda, władcę Wandalów, dzięki czemu zakończył wandalską okupację i położył kres ich zakusom na Sycylię. Teodoryk był teraz spokrewniony ze wszystkimi ważniejszymi potęgami barbarzyńskimi osiadłymi na dawnych terenach rzymskich.

Dzięki tolerancyjnej polityce zarówno wobec arian, jak i katolików zapewnił sobie wsparcie papieża oraz Kościoła katolickiego i wreszcie w 497 roku senator i dawny konsul Festus zdołał przekonać cesarza Leona rezydującego w Konstantynopolu, by ten udzielił wsparcia Teodorykowi. Dzięki splotowi mariaży i sojuszy Teodoryk stał się najważniejszym władcą na zachodzie. Pozycję tę utrzymał aż do śmierci w 526 roku, zaledwie rok przed wstąpieniem na tron Justyniana.

Wschód

W przeciwieństwie do zamieszania i chaosu panujących w zachodniej części imperium, wydarzenia we wschodniej części (poza Bałkanami) – aż do wstąpienia na tron Justyniana – są stosunkowo łatwe do zrekonstruowania i zrozumienia.

Jeśli chodzi o zatrudnianie barbarzyńskich oficerów i generałów, to sytuacja przypominała tę na zachodzie, aż do momentu dojścia do władzy Gota Gainasa. On sam i jego rywal Tribigild próbowali przejąć absolutną władzę w Konstantynopolu. Wreszcie Gainas zdołał zyskać poparcie cesarza Arkadiusza i zmusił Tribigilda do uznania swej porażki. Następnie wprowadził w stolicy rządy terroru aż do roku 400, gdy mieszkańcy miasta powstali i zabili Gainasa wraz z 7000 jego gockich żołnierzy.

Nie zakończyło to okresu wpływów „barbarzyńskich” generałów we wschodniej armii. W 457 roku Aspar z plemienia Alanów zdołał przejąć kontrolę nad armią i stał się de facto władcą wschodu. Cesarz Leon I szukał pomocy u mieszkańców Izaurii – górskiego regionu w południowo-wschodniej Anatolii – w nadziei, że pozwoli mu to przeciwstawić się potędze Germanów. Wspierał także karierę Izauryjczyka Zenona. W 471 roku kazał zamordować Aspara i na jego miejsce mianował właśnie Zenona. Armia Germanów zdezerterowała i przyłączyła się do Gotów na Bałkanach, w ten sposób wzmacniając ich potęgę. W 474 roku Leon umarł, a cesarzem został Zenon. To właśnie on wysłał Gotów na podbój Italii.

Ostatni kryzys związany z próbą przejęcia władzy w imperium przez czynniki zewnętrzne nadszedł w czasach Anastazjusza, następcy Zenona. Izauryjczycy, którzy mieli działać jako przeciwwaga dla Germanów, sami powstali, jednakże zostali pokonani przez Anastazjusza, który wyzwolił stolicę spod obcej kontroli. Był to punkt zwrotny w walce o zachowanie wolności wschodniego cesarstwa.

W kwestii obrony większość wschodniej granicy nie potrzebowała silnej obsady wojskowej. Egipt i prowincje arabskie opierały się na granicach pustynnych. Chociaż później plemiona beduińskie i arabskie miały zjednoczyć się pod sztandarem islamu i podbić terytoria aż po Azję Mniejszą, to w czasach przed panowaniem Justyniana plemiona te były rozbite i niezdolne do stworzenia większego zagrożenia. W konsekwencji Persowie i Bizantyjczycy stosowali wobec tych plemion te same metody: próbowali je zjednoczyć i przekonać do ataku na przeciwnika. Tym sposobem każde z mocarstw miało wśród tych plemion jedną ważną grupę jako sojuszników: dla Bizantyjczyków byli to Ghassanidzi, a dla Persów Lachmidzi. W rzeczywistości grupy te utrzymywały się we wzajemnej równowadze, przez co granice były dosyć spokojne i niezagrożone.

Główne obciążenie w przypadku południowych regionów pustynnych Egiptu i dróg handlowych w Arabii było natury dyplomatycznej, a nie militarnej. Justynian i jego poprzednicy skupiali się głównie na Nubiii, Etiopii i Himjarze. Dzięki zdolnym manewrom politycznym Bizantyjczycy zdołali utrzymać otwarte szlaki handlowe wiodące przez Ocean Indyjski i Morze Czerwone. Zyski z tych szlaków były dla imperialnego skarbca kluczowe, w szczególności w sytuacji, gdy lądowy szlak jedwabny znajdował się w rękach barbarzyńców, takich jak Hunowie, którzy skutecznie ten fakt wykorzystywali. Jednakże relatywne bezpieczeństwo w tych regionach powodowało, że armie w prowincjach powoli traciły swoje umiejętności wojskowe i zamieniały się w siły policyjne.

Na północnym wschodzie, u brzegów Morza Czarnego, Bizantyjczycy mieli pewne problemy z mieszkańcami Kaukazu – wśród nich wyróżniały się napady ludów takich jak Tzani (którzy zostali ostatecznie podbici w czasach Justyniana). Granica ta wymagała silnej obrony, bowiem ludy zamieszkujące Kaukaz mogły z łatwością przejść przełęcze i zaatakować bizantyjskie równiny. Przykładem tego był atak Hunów na perskie i rzymskie terytorium w roku 395.

Głównym wrogiem na wschodzie byli jednak Persowie. Dynastia Sasanidów musiała mierzyć się z podobnymi problemami i napięciami, jakie nękały wschodnie cesarstwo, choć cieszyła się znacznie dłuższą imperialną tradycją.

Niestety polityka i historia wojen na perskiej granicy były w znacznej mierze pomijane przez współczesnych historyków – w najlepszym wypadku odsyłali oni do informacji zawartych w przypisach. Główny nacisk kładziono na cesarstwo bizantyjskie, a w szczególności na Justyniana. Chociaż tendencja ta niedawno uległa odwróceniu, to przed nami jest jeszcze dużo pracy.

Persja zazwyczaj przedstawiana jest jako wróg Rzymu – zagrożenie, które należało zneutralizować. Co ciekawe, współcześni historycy mają tendencję do uznawania sasanidzkiej Persji jako znacznie bardziej agresywnej niż jej partyjska poprzedniczka. Sasanidzi postrzegani są jako żądni krwi zdobywcy, którzy chcieli odzyskać tereny znajdujące się pod jurysdykcją imperium Achemenidów między VI a IV wiekiem przed naszą erą. W skład tego imperium wchodziła między innymi Azja Mniejsza i część basenu Morza Egejskiego, obecnie część cesarstwa wschodniego. Jednak pomimo tych twierdzeń państwo Sasanidów nigdy nie podjęło próby podbicia tych terenów w czasach słabości Rzymian.

Dla przykładu, po tragicznej porażce i pojmaniu Waleriana w 260 roku Persowie zadowolili się najazdem na Syrię (gdzie splądrowali Antiochię) i Kapadocję. Ich siły także były przeceniane, bowiem zostali zaskoczeni i pokonani w drodze powrotnej przez armię Palmyry, państwa o nieszczególnej potędze militarnej. Podobnie miały się sprawy po tym, gdy w 363 roku cesarz Julian został pokonany i zabity. Jego następca, Jowian, musiał zgodzić się na upokarzające warunki pokoju, by uratować siebie i swoją armię od katastrofy, lecz Persom wystarczyły zdobycze terytorialne w Mezopotamii i tamtejsze bazy wojskowe.

Jednak, biorąc pod uwagę ich odwoływanie się do imperium Achemenidów, fakt, że Sasanidom wystarczały tylko te osiągnięcia i nie próbowali zdobyć większego terytorium, może budzić wątpliwości. Prawdopodobnie wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, ich dynastia została założona przez Ardaszira dopiero w 226 roku, więc królowie pewnie chcieli skupić się na wspólnym, zewnętrznym wrogu, co pozwalało odciągnąć uwagę od spraw wewnętrznych. Po drugie, agresywne nastawienie pozwalało polepszyć ich pozycję przy dyplomatycznych negocjacjach z Rzymianami. Jawna wrogość pozwalała podsycać niepokój w Rzymie, dzięki czemu Rzymianie nie mieli odwagi zaatakować Persji. A to oznaczało, że Sasanidzi mogli odetchnąć i zająć się umocnieniem władzy w królestwie.

Dostrzegamy zatem, że współczesne poglądy na relacje rzymsko-perskie są raczej uproszczone i brakuje im oparcia w źródłach. Polityczne relacje między Rzymianami a Persami nie zawsze były wrogie. Przykładem jest przytoczony już atak Hunów w 375 roku. Wąwóz darialski w górach Kaukazu był główną trasą Hunów i znajdował się na terytorium kontrolowanym przez Persów. Dlatego oba mocarstwa zdecydowały, że wąwóz należy skutecznie zabezpieczyć i obsadzić stale tam przebywającym garnizonem, który miał zapobiec ponownym atakom. Persowie zbudowali i obsadzili fortyfikacje, ale Rzymianie zgodzili się pokryć większość kosztów tej operacji. Chociaż jest to rzadki przypadek, to jest przykładem na na to, że relacje między Rzymem a Persją były często znacznie bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać.

Podobnie jest i z samymi Rzymianami. Chociaż kilku z ich najlepszych dowódców – jak Trajan czy Septymiusz Sewer – zdołało zająć perską stolicę i mogło narzucić przeciwnikowi swoją wolę, wszystko wskazuje na to, że nigdy nie zastanawiali się na poważnie nad aneksją całego imperium perskiego czy nawet znaczącej części jego terytorium. Zamiast tego zadowalali się mniejszymi zdobyczami, składającymi się z łatwych do przyłączenia terytoriów.

Nie należy także zapominać, że Persowie posiadali długą granicę na wschodzie, która znajdowała się w stanie ciągłego zagrożenia. Oto w 440 roku Biali Hunowie zaatakowali Kuszanów i zaczęli terroryzować wschodnią Partię. Ich ataki doprowadziły do śmierci króla Peroza w 484 roku. Co więcej, Persja często była targana wojnami domowymi, nawet po tym, jak Varham V w roku 421 zrezygnował z wielu swoich królewskich uprawnień. Około roku 484, na krótko przez wstąpieniem na tron Justyniana, doszło do wojny domowej między synami Peroza, Kawadem i Zamaspem.

Biorąc wszystkie te kwestie pod uwagę, łatwo dojść do wniosku, że rzymscy cesarze chcieli, by Persja była stosunkowo silnym państwem buforowym oddzielającym ich od barbarzyńców na wschodzie. Przez większość czasu Rzym musiał skupiać się na Renie i Dunaju i na rękę była mu sytuacja, gdy Persów zaprzątały problemy na innych granicach. Za każdym razem, kiedy Persja rosła zbyt mocno w siłę i stawała się zagrożeniem, Rzymianie zbierali armię, atakowali i podejmowali próbę ograniczenia ich potęgi do akceptowalnego poziomu. Perscy królowie chcieli zaś, by Rzym nigdy nie był na tyle silny, aby dyktować warunki, lecz by zawsze istniał jako zewnętrzne zagrożenie, które pozwalało im jednoczyć królestwo. W perspektywie istniała niewielka szansa na to, że Persowie kiedykolwiek podbiją Rzym, bowiem rzymska armia była znacznie silniejsza od ich własnej. Stąd też nietrudno sobie wyobrazić, że większość dużych inwazji Sasanidów na rzymskie terytorium (jak te, gdy sięgali aż pod mury Antiochii) było podejmowanych albo by zneutralizować krytyków wewnętrznych i zmniejszyć wewnętrzne naciski na ustępstwa polityczne, albo jako kontrataki podejmowane w celu zrównoważenia sytuacji strategicznej po perskiej porażce. Potrzeba równowagi pomaga wyjaśnić fakt, że konflikt na wschodzie skupiał się nie na bitwach na dużą skalę i zajmowaniu terytorium, lecz na oblężeniach, mniejszych zwycięstwach i ustanawianiu sfer wpływów i pomniejszych zdobyczach terytorialnych. Kiedy w 395 roku równowaga ta została poważnie zagrożona, oba imperia podjęły współpracę, by zneutralizować zagrożenie.

Warto zauważyć, że kiedy system ten upadł w 607 roku, potężna inwazja na Rzym, jakiej podjął się Chosrow II, szybko skończyła się zajęciem Mezopotamii i Syrii, a wkrótce potem, w 616 roku, również Egiptu. Kontrinwazja Herakliusza spowodowała obalenie i śmierć Chosrowa z ręki jego własnych możnowładców, którzy następnie szybko poprosili o pokój w 628 roku. Cała ta sytuacja znacznie osłabiła oba imperia i dlatego niedawno zjednoczeni pod sztandarem islamu Arabowie kompletnie zniszczyli imperium perskie (637–649) i do 646 roku podbili wszystkie nieeuropejskie terytoria Bizancjum poza Azją Mniejszą.

Kiedy zatem Justynian wstąpił na tron w 527 roku, odziedziczył dosyć stabilne granice na wschodzie, gdzie jedynym zagrożeniem pozostawali Persowie, którzy byli gotowi trzymać się reguł wojny ograniczonej. Jednakże takie podejście w każdej chwili mogło się zmienić, dlatego zawsze trzeba było utrzymywać znaczący garnizon wojskowy na wschodzie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: