Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Błękit między niebem a wodą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Błękit między niebem a wodą - ebook

Przepiękna, nasycona emocjami opowieść o silnych, niedoskonałych kobietach; o emigracji, rozdzieleniu i cierpieniu; o odrodzeniu, rodzinie, wytrwałości i miłości.

Jest rok 1947. W spokojnej palestyńskiej wiosce otoczonej gajami oliwnymi mieszka rodzina Baraka. Najstarsza córka, Nazmija, opiekuje się owdowiałą matką, która ma skłonność do błąkania się po okolicy i do dziwnych zachowań. Brat, Mamduh, dogląda pszczół, a najmłodsza siostra, Mariam, dziewczyna o uderzająco pięknych różnobarwnych oczach, spędza całe dnie, rozmawiając z wymyślonym przyjacielem i pisząc.

Kiedy w pobliżu wioski zbierają się wojska izraelskie, mieszkańcy nawet nie podejrzewają, jakie piekło ich czeka. Wkrótce domy stają w płomieniach i rodzina Baraka musi wyruszyć w długą drogę do Gazy. Ta wędrówka wystawi ją na najcięższą próbę.

Sześćdziesiąt lat później wnuczka Mamduha, Nur, mieszka w Ameryce. Zakochuje się w żonatym mężczyźnie, lekarzu pracującym w Palestynie, i wyjeżdża za nim do strefy Gazy. Tam poznaje Alwan, matkę Chalida – chłopca uwięzionego w swoim ciele, pogrążonego w głębokim błękicie snu, z którego nie może się obudzić. To dzięki Alwan Nur odkryje więzy pokrewieństwa, które przezwyciężają odległość, a nawet śmierć.

Susan Abulhawa jest aktywistką na rzecz praw człowieka, biolożką i komentatorką polityczną. Założyła Playgrounds for Palestine, organizację, która tworzy place zabaw dla palestyńskich dzieci. Jej pierwsza powieść, „Wiatr z północy”, była międzynarodowym bestsellerem i została przetłumaczona na dwadzieścia sześć języków. Abulhawa mieszka z córką w Stanach Zjednoczonych.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8031-407-8
Rozmiar pliku: 648 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pod koniec lat siedemdziesiątych i w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku Izrael przyczynił się do powstania w Palestynie ruchu islamistycznego – później znanego pod nazwą Hamas – jako przeciwwagi dla partii Jasira Arafata Al-Fatah, świeckiego rewolucyjnego ruchu oporu na kształt innych podobnych formacji, które w czasach zimnej wojny rodziły się na całym świecie. Zawarte w 1993 roku w Oslo porozumienie, podpisane przez Izrael i Organizację Wyzwolenia Palestyny (OWP), dało początek niekończącemu się „procesowi pokojowemu”, a Hamas stał się głównym narzędziem palestyńskiego oporu wobec wojskowej okupacji i nieustannego tłumienia przez Izrael dążeń rdzennych mieszkańców do autonomii. Po dwóch dekadach bezskutecznych negocjacji, w czasie których doszło do potężnej ekspansji wyłącznie żydowskich kolonii na ziemiach skonfiskowanych Palestynie i umocnienia systemu apartheidu na terenach okupowanych, Palestyńczycy wzniecili powstanie i przeprowadzili wybory, by wyłonić nowych przywódców. W 2006 roku, w wyborach uznanych za uczciwe i przejrzyste, członkowie Hamasu zdobyli większość w parlamencie Autonomii Palestyńskiej. Jednakże Izrael i Stany Zjednoczone, niezadowolone z wyniku wyborów, podjęły kroki, by obalić nowych przywódców. Podczas gdy Al-Fatah dalej kontrolował Zachodni Brzeg, Hamas przejął kontrolę nad Strefą Gazy. Nie potrafiąc odsunąć Hamasu od władzy, Izrael odciął skrawek śródziemnomorskiego lądu i obrócił go w to, co dziś znane jest jako największe na świecie więzienie na otwartym powietrzu. Odtajnione dokumenty, pozyskane po latach, ukazały mrożącą krew w żyłach precyzję, z jaką Izraelczycy obliczyli, ile kalorii należy dostarczać blisko dwóm milionom Palestyńczyków, by ich głodzić, ale nie zagłodzić.

------------------------------------------------------------------------

1 W pisowni nazwisk i nazw własnych oraz wyrazów i wyrażeń pochodzących z języka arabskiego zastosowano transkrypcję polską uproszczoną, opracowaną przez Bogusława R. Zagórskiego. Przypisy pochodzą od konsultantki.Chalid

„Zamysł jest taki, żeby wziąć Palestyńczyków na dietę”.

Dov Weisglass

Ze wszystkiego, co zniknęło, najbardziej brakowało mi Kinder Niespodzianek. Kiedy Strefę Gazy otoczono murami, a rozmowy dorosłych stały się gorętsze i smutniejsze, mierzyłem powagę sytuacji tym, jak na sklepowych półkach malała liczba tych delikatnych czekoladowych jajek, owiniętych cienką kolorową folią, mieszczących w sobie wspaniałe zabawki. Kiedy ostatecznie zniknęły, a zardzewiałe metalowe półki zaczęły świecić pustkami, zdałem sobie sprawę, że Kinder Niespodzianki wnosiły do świata kolor. Ich brak sprawił, że nasze życie przybrało barwę metalicznej sepii, a potem wyblakło do czerni i bieli i wyglądało tak, jak wyglądał świat na starych egipskich filmach, w czasach kiedy moja teta Nazmija była najbardziej hardą dziewczyną w Bajt Daras.

Nawet po tym, jak pod granicą między Strefą Gazy a Egiptem wykopano tunele, którymi przemycano to, co potrzebne do życia, Kinder Niespodzianki były rzadkością.

Żyłem w czasach tych tuneli, sieci podziemnych tętnic i żył wyposażonych w systemy lin, dźwigni i bloków, którymi dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu pompowano jedzenie, pieluchy, paliwo, lekarstwa, baterie, kasety z muzyką, podpaski dla mamy, kredki dla Ret Szel i wszystko inne, co można wymyślić i co dało się kupić od Egipcjan.

Tunele utrudniły realizację izraelskiego planu wzięcia nas na dietę. Izraelczycy zbombardowali je więc, zabijając wiele ludzi. Wykopaliśmy więcej tuneli – większych, głębszych i dłuższych. A oni znów nas zbombardowali, zabijając jeszcze więcej ludzi. Ale tunele przetrwały, niczym żywy układ naczyń krwionośnych.

Kiedyś Izrael namówił Stany Zjednoczone i Egipt do zamontowania pod ziemią wzdłuż granic Rafah niezniszczalnej stalowej ściany, która miała przeciąć wszystkie tunele. Przez miesiąc, stojąc na piaszczystych wydmach Rafah, ludzie obserwowali przez lornetki pracę Korpusu Inżynieryjnego Armii Stanów Zjednoczonych i śmiali się. Amerykanie nas widzieli i choć odjechali równie obojętni, jak przyjechali, byliśmy pewni, że nasz śmiech, niosący się przez granicę, wytrącił ich z równowagi. Gdy tylko odeszli, nasi chłopcy zeszli do tuneli z lampami lutowniczymi i wzięli się do rozcinania metalu, który miał odciąć nam pożywienie. Był to dla nas prezent, gdyż podziemną ścianę zrobiono z wysokiej jakości stali, którą przetworzyliśmy i wykorzystaliśmy do rozmaitych celów.

Przywykliśmy przegrywać. Ale tym razem wygraliśmy. Przechytrzyliśmy Izrael, Egipt i wielkie Stany Zjednoczone. Przez pewien czas cała Strefa Gazy świętowała. Nasze gazety publikowały dowcipy rysunkowe: Mubarak, Bush i Netanjahu drapią się po głowach i po zadkach, a my, na piaszczystych wzniesieniach Rafah, śmiejemy się, trzymając w rękach to, co stworzyliśmy z ich znakomitej stali: części samochodowe, urządzenia na place zabaw, belki nośne. Nawet rakiety.

Moja teta Nazmija mówiła:

– Niech Allah się zlituje i ma nas w swojej opiece. Cała ta radość i śmiech w Gazie na pewno skończą się dla nas przelewem krwi i cierpieniem. Światło zawsze rzuca cienie.

Zapewne myślała wtedy o Mariam.

Wkrótce potem zanurzyłem się w spokojnym błękicie, w przestrzeni bez czasu, gdzie mogłem nasiąkać wszystkimi sokami życia i pozwolić, by płynęły przeze mnie jak rzeka.

A potem przybyła Nur, jej usta pełne arabskich słów, które przyciął i oszlifował wymyślny akcent obcokrajowca. Przybyła z całym tym amerykańskim przesadnym entuzjazmem osoby, która myśli, że dzięki niemu poskłada połamanych ludzi, jak ja, i uleczy okaleczone miejsca, jak Gaza. Tymczasem Nur była bardziej zdruzgotana niż my wszyscy.

I co noc, kiedy Nur położyła moją siostrę Ret Szel spać, teta Nazmija rozpinała niebo, a mama wyszywała na nim gwiazdy i księżyc. A rano – kiedy Ret Szel się budziła – zawieszała słońce. Tak właśnie było, gdy wróciła Nur.

To były kobiety mojego życia, pieśni mojej duszy. W taki czy inny sposób straciły mężczyzn, których kochały – wyjąwszy mnie. Ja zostałem tak długo, jak mogłem.1

Moja cioteczna babka Mariam kolekcjonowała kolory i porządkowała je. Dwa pokolenia później nadano mi imię po jej wymyślonym przyjacielu. Ale może on wcale nie był wytworem wyobraźni. Może tak naprawdę to byłem ja. Bo teraz spotykamy się nad rzeką i uczę ją pisać i czytać.

Bajt Daras, wieś złożona z pomniejszych wiosek, zanurzona w ogrodach i gajach oliwnych, od północy granicząca z jeziorem, w trzynastym wieku leżało na szlaku pocztowym biegnącym z Kairu do Damaszku. Szczyciło się karawanserajem, starym przydrożnym zajazdem dla nieprzerwanego strumienia podróżnych płynącego szlakami handlowymi Azji, Ameryki Północnej i południowo-wschodniej Europy. Wybudowali go Mamelucy roku Pańskiego 1325, kiedy władali Palestyną, i pozostał tam przez wiele wieków, służąc mieszkańcom jako chan. Nad Bajt Daras górowały ruiny zamku wybudowanego na początku dwunastego wieku przez krzyżowców, a posadowionego z kolei na twierdzy, którą ponad tysiąc lat przedtem wzniósł Aleksander Wielki. Niegdyś zamek był bazą władców, lecz historia zniszczyła go i obróciła w ruinę, a to, co z niego zostało, stało się teraz łagodną przestrzenią, która nosi w sobie cały czas, przestrzenią, gdzie bawią się dzieci, a młode pary ukrywają się przed czujnym okiem innych.

Przez Bajt Daras płynęła rzeka, pełna darów bożych – rozmaitych ryb i flory – przynosiła błogosławieństwa, a zabierała odpady, marzenia, plotki, modlitwy i opowieści; wszystko to wypuszczała do Morza Śródziemnego, na północ od Gazy. Woda spływająca po kamieniach szemrała tajemnice ziemi, a czas toczył się w rytmie stworzeń – pełzających, skaczących, śmigających i latających.

Kiedy Mariam miała pięć lat, ukradła swojej siostrze Nazmiji kuhl i zapisała nim modlitwę na liściu, który wrzuciła do rzeki. Modliła się o prawdziwy ołówek i możliwość wstępu do budynku, do którego chodzi się, gdy się takowy ołówek posiada. Były to oczywiście nieczytelne bazgroły – mimo iż wioska miała szkołę podstawową, złożoną z dwóch sal i czterech nauczycieli, opłacaną z pieniędzy pobieranych co miesiąc od mieszkańców. Mariam jednakże mogła tylko obserwować swojego brata i innych chłopców, jak w mundurkach, z ołówkiem w ręku – atrybutem prawdziwego ucznia – i torbą z książkami zarzuconą na ramię, maszerują na wzgórze, do tego zaczarowanego miejsca, gdzie są dwie sale, czterech nauczycieli i mnóstwo ołówków.

Jak się okazało, Mariam nie potrzebowała do nauki szkoły, lecz tylko ołówka i papieru. Wymyśliła sobie przyjaciela imieniem Chalid, który co dzień czekał na nią nad rzeką i uczył ją pisać i czytać.

Kolor rzeki był dla Mariam zagadką. Siadała na brzegu i kontemplowała tę, jak się zdawało, bezbarwność, która zapożyczała odcienie od wszystkiego wokół. W pogodne dni rzeka miała barwę czystego jasnego błękitu, jak niebo. Wiosną, kiedy świat był szczególnie zielony, rzeka też się zieleniła. Czasem była przejrzysta, a czasem mętna lub błotnista. Mariam zastanawiało, jak rzeka może przybierać tyle różnych barw, gdy morze jest zawsze niebieskozielone, wyjąwszy, rzecz jasna, noc, kiedy świat spowija do snu czystość czerni.

Po długim namyśle mała Mariam doszła do wniosku, że tylko niektóre rzeczy zmieniają kolory. W bardzo młodym wieku zrozumiała też, że widzi zupełnie inaczej niż wszyscy. Ludzie zmieniali kolory zależnie od nastroju, ale jej siostra Nazmija mówiła, że tylko Mariam dostrzega te zmiany. Ludzi pogrążonych w modlitwie zwykle otulały głębokie odcienie błękitu, choć nie zawsze. Niekiedy wyraz twarzy nie przystawał do koloru. W białej aurze czuć było złośliwość, a niektórych otaczała nawet wtedy, gdy się uśmiechali. Żółty i niebieski oznaczały szczerość i zadowolenie. Czerń była najczystszą z barw, aurą niemowląt, kolorem najwyższej dobroci i wielkiej siły.

Kwiaty i owoce zmieniały odcienie cyklicznie, wraz z porami roku. Drzewa również. I skóra na rękach Mariam – od brązu po mocny brąz latem. Ale jej włosy zawsze były czarne, a oczy zawsze takie, jakie były: jedno zielone, drugie brązowe z orzechowymi refleksami. Zielone oko, lewe, lubiła bardziej, bo wszyscy uwielbiali na nie patrzeć, ale to budziło w Nazmiji obawy, że młodszą siostrę dotknie hasad, nieszczęście złego oka, które sprowadza na człowieka zazdrość innych.

2

Teta Nazmija powiedziała mi, że była najładniejszą dziewczyną w całym Bajt Daras. Powiedziała też, że była najbardziej nieokiełznana, i usiłowałem wyobrazić sobie tetę w całym jej wspaniałym młodzieńczym nieokiełznaniu.

Nazmija musiała chronić Mariam przed zgubnym hasadem. Niektórzy po prostu mieli palące, chciwe spojrzenie, które z łatwością mogło sprowadzić przekleństwo, nawet jeśli oni wcale nie mieli takiej intencji. W związku z tym Nazmija nalegała, żeby Mariam nosiła błękitny amulet, który dawał odpór zazdrości o jej wyjątkowe oczy, a dla dodatkowej ochrony siostry regularnie odczytywała nad nią sury Koranu.

Temat oczu Mariam został poruszony przez przyjaciółki Nazmiji, kiedy prały ubrania w rzece. Większość z nich była świeżo po ślubie albo już spodziewały się dziecka, ale niektóre, jak Nazmija, nie miały jeszcze mężów.

– Jak ona może mieć tylko jedno oko zielone? – spytała któraś.

Nazmija ściągnęła chustę z głowy, uwalniając ufarbowane henną loki niczym węże Meduzy, wrzuciła do wiadra białą koszulę brata i zażartowała:

– Pewnie kilkaset lat temu jakiś rzymski ogier wsadził kutasa w naszą linię rodową i teraz ten kutas wygląda z oka mojej biednej siostry.

Swobodne w prywatnej kobiecej atmosferze tych pralniczych poranków, z rękami zanurzonymi po łokcie w wiadrach, wszystkie się roześmiały. Inna młoda kobieta powiedziała:

– Szkoda, że to nie był dwugłowy wąż, bo wtedy miałaby oboje oczu zielone.

A jeszcze inna dodała:

– Najbardziej szkoda tej kobiety w twoim rodzie, Nazmijo. Na pewno spodobałby się jej dwugłowy wąż!

Ich śmiech wzniósł się na wyższe rejestry, wyzwolony wulgarną nieprzyzwoitością, na którą sobie pozwoliły. Nazmija potrafiła tak właśnie podważać zasady dobrego wychowania, dzięki czemu osoby z jej otoczenia mogły otwarcie wyrazić to, co leżało nieuporządkowane w ich sercach. Była prostacka w sposób, który jednocześnie intrygował jej przyjaciółki i wprawiał je w zakłopotanie. Tylko nieliczne odważały się upominać ją, bo choć jej język potrafił być tak czarujący, że serca topniały, potrafił też jadowicie kąsać i bluzgać nieprzyzwoitościami. Ludzie kochali ją za to i nienawidzili.

Nazmija wierzyła, że dziwna kolorystyka oczu siostry ma związek z jej wyjątkową umiejętnością dostrzegania tego, co niewidoczne. Mariam nie była jasnowidzącą, ale widziała blask ludzi.

– Jak to „blask”? – spytała ją kiedyś Nazmija.

– Blask! – Mariam powiodła dłońmi wokół głowy Nazmiji. – O tu – powiedziała.

Z czasem Nazmija zrozumiała, że życie wewnętrzne jednostki wytwarza barwną aureolę, którą potrafi zobaczyć tylko jej mała siostra. Po tym odkryciu rodzina przez wiele dni sprawdzała tę jej umiejętność.

– No dobrze, powiedz mi, jak się teraz czuję – zwrócił się do niej brat, Mamduh, wróciwszy do domu po bijatyce z chłopakami z sąsiedztwa.

– Jesteś czerwony i zielony – odparła Mariam i wróciła do swoich zajęć.

Nazmija rzuciła kpiąco:

– Połączenie czerwieni i zieleni oznacza, że jesteś przestraszony i napalony.

– Mariam nie ma pojęcia, co znaczy napalony, więc kłamiesz, ty wstrętna niewychowana dziewucho. – Mamduh trzepnął Nazmiję w tył głowy i uciekł.

– Zmykaj, chłopcze, pókiś cały!

– Żal mi biednego osła, który cię poślubi – odgryzł się brat zza drzwi.

Nazmija roześmiała się, co go jeszcze bardziej rozzłościło.

Choć niezwykłe zdolności Mariam z czasem osłabły, pozostały jedną z dwóch rodzinnych tajemnic i Nazmija wykorzystywała je dla własnej korzyści. Kiedy do domu przychodziła matka i siostry jakiegoś zalotnika, by poznać Nazmiję, ta odnosiła się do nich niegrzecznie i szyderczo, ponieważ Mariam zdołała wyczuć, że uważają Nazmiję za niegodną ich syna i brata. Na rynku zawstydzała wielu sprzedawców, którzy próbowali ją oszukać. Dar Mariam był tajną bronią Nazmiji, zabroniła więc wspominać o nim poza ich domostwem, tak jak zabroniła mówić o Sulajmanie.

3

Moja prababka Umm Mamduh żyła, kiedy mnie nie było jeszcze na świecie. Nazywano ją Szaloną, ale była uosobieniem miłości – cichej i nieprzeniknionej. Widziała to, czego nie widzieli inni, choć nie w taki sposób jak Mariam.

W Bajt Daras było pięć głównych rodów i każdy zajmował inną część wioski. Najznakomitsze były rodziny Barud, Al-Makadma i Abu asz-Szamala. Do nich należała większość gospodarstw, sadów, ulów i pastwisk. Nazmija, Mamduh i Mariam nosili nazwisko Baraka – nie był to żaden powód do dumy. Mieszkali w okolicy zwanej Masrijin, w kłębowisku rozwydrzonych Palestyńczyków bez rodowodu, którzy zasiedlali najbiedniejszą część Bajt Daras. Przybyli tam przed pięcioma wiekami z Egiptu i ukrywali lub pozmieniali swoje prawdziwe nazwiska – być może uciekli przed krwawą waśnią plemienną albo też musieli odejść, bo okryli hańbą rodzinę. Tego nie wiedział nikt.

Przez większość życia w Bajt Daras Nazmija, Mamduh i Mariam byli znani jako dzieci Umm Mamduh, uważanej we wsi za szaloną. Choć nie mieli ojca, nikt nie śmiał powiedzieć przy nich złego słowa o matce, gdyż wtedy na jego progu stanęłaby Nazmija, jej język szokująco wyostrzony oburzeniem i pozbawiony zahamowań. Mimo iż dzieci bolały nad stanem matki i ze wszystkich sił starały się ją chronić przed pogardą innych, nie zawsze się im udawało. Często widywano Umm Mamduh zapatrzoną w dal, skupioną na wietrze, wypowiadającą w jakimś dziwnym języku słowa, które nie były skierowane do nikogo; czasem też z niewiadomych przyczyn zaczynała się śmiać.

Pewnego razu ludzie zobaczyli, jak Umm Mamduh zadarła saubę i wysrała się do rzeki, a Mamduh, wówczas raptem jedenastoletni, pobił znacznie większego chłopca za to, że ośmielił się o tym wspomnieć. Było wiele nocy, kiedy we trójkę musieli odwodzić matkę od spania na pastwisku, wśród kóz.

Mówiło się, że ich ojciec odszedł, zanim zdążyło go zapamiętać którekolwiek dziecko poza najstarszą Nazmiją.

– Nasz ojciec kiedyś przyjechał i wszyscy razem zjedliśmy ghadę – powiedziała rodzeństwu Nazmija.

Mamduh tego nie pamiętał, ale wierzył Nazmiji, bo przysięgła na Koran. To zresztą musiała być prawda. Jak inaczej zostałaby poczęta Mariam?

Niemniej Mamduh żałował, że nie pamięta jakiegoś ojca.

4

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

------------------------------------------------------------------------

2 Ghada (arab.) – obiad.Podziękowania

Chciałabym podziękować następującym osobom za ich wkład w powstanie tej powieści: Mame Lambeth pierwsza przeczytała i skomentowała wstępny pełny szkic, a potem drugi. Przedtem Martha Hughes, moja główna redaktorka, przeczytała strumień świadomości, z którego zrodziła się ta powieść. Towarzyszyła mi na etapie mojego zwątpienia, zachęcając mnie i dodając otuchy, dopóki historia nie nabrała kształtu. Szczególnie dziękuję też Antonowi Muellerowi i Alexandrze Pringle za ich wiarę w tę powieść i wszystkim w Bloomsbury, którzy pomogli przeobrazić ten rękopis w książkę; dziękuję zespołowi w agencji literackiej Pontas za to, że mnie tak znakomicie reprezentują. Moja przyjaciółka Sameeha Elwan mimo napiętego grafiku znalazła czas, by przeczytać tę historię, dziękuję zwłaszcza za wkład w znajdujące się w tekście kulturowe i geograficzne realia Gazy – jej domu. Dziękuję także moim przyjaciołom Amal Abdullah, Hanan Urick, Jacqueline Berry, Ranie Baker i profesorowi Richardowi Falkowi, którzy przeczytali manuskrypt i wnieśli cenne uwagi. W przedstawieniu miejsca (Bajt Daras i Strefy Gazy) za podstawę posłużyła mi książka Ramzy’ego Barouda My Father Was a Freedom Fighter. Wszystkim wyżej wymienionym osobom jestem dozgonnie wdzięczna za ich mądrość, wiedzę i przyjaźń.Źródła epigrafów

s. 9: Conal Urquhart, Gaza on Brink of Implosion as Aid Cut-off Starts to Bite, „Observer”, 15 kwietnia 2006 r.

s. 159: Breaking the Silence, Breaking the Silence: Soldiers’ Testimonies from Operation Cast Lead, Gaza 2009 (Jerozolima: Shovrim Shtika, 2009): www.breakingthesilence.org.il.

s. 167: Dr Mads Gilbert i dr Erik Fosse, Eyes in Gaza (Charlottesville, VA: Quartet Books Ltd, 2010).

s. 187: Mahmoud Darwish, State of Siege, na ang. przeł. Sabry Hafez i Sarah Maguire, w: Modern Poetry in Translation 3, nr 1 (2004), red. Helen Constantine i David Constantine. W: Halat Hisar (Beirut: Riad El Rayyes Books, 2009). Wykorzystane za zgodą Syracuse University Press.

s. 205: Mahmoud Darwish, A Traveler, na ang. przeł. Sinan Antoon, w: Jadaliyya (sierpień 2011 r.). W: La Uridu Li-Hadhi ‘l-Qasidati An Tantahi (Beirut: Riyad El-Rayyes Books, 2009).

s. 219: Nour Samaha, The Voices of Gaza’s Children, Al-Dżazira, 23 listopada 2012 r.

s. 225: Chris Hedges, A Gaza Diary, „Harper’s”, październik 2001 r.

s. 235: T. S. Eliot, East Coker, Cztery kwartety, w: W moim początku jest mój kres, przeł. Adam Pomorski, Warszawa 2007.

s. 253: Ajschylos, Agamemnon, Oresteja, przeł. Jan Kasprowicz, Kraków 2003.

s. 301: William Wordsworth, Oda o przeczuciach nieśmiertelności czerpanych ze wspomnień o wczesnym dzieciństwie, przeł. Zygmunt Kubiak, Poezje wybrane, Warszawa 1978.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: