Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Broad Peak. Niebo i Piekło - ebook

Data wydania:
7 maja 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Broad Peak. Niebo i Piekło - ebook

Kto ponosi etyczną odpowiedzialność za tragedię na Broad Peaku? Czy można było uniknąć tragedii? Bezprecedensowy raport podzielił środowisko górskie. Dlaczego kazano zniszczyć stenogramy przeprowadzonych rozmów, zaraz po ogłoszeniu raportu?

Autorzy próbują odpowiedzieć na te pytania, analizując krok po kroku najważniejsze wydarzenia podczas polskiej wyprawy na Broad Peak w 2013 roku. Przeprowadzają dramatyczne rozmowy ze świadkami wydarzeń, przyjaciółmi tragicznie zmarłych i ich rodzinami. Dokonują wiwisekcji etyki polskiego himalaizmu. Piszą też o granicach pasji, zastanawiają się, czy wspinaczka jest hymnem wolności, czy też raczej najwyższe góry powinniśmy nazywać Himalajami egoizmu?
Żeby zrozumieć co tak naprawdę stało się na Broad Peaku, musimy zajrzeć wstecz, do romantycznej historii polskiego himalaizmu, która jak w soczewce skupiła się na Polskim Broad Peaku.

Spis treści

I. Czekanie
II. Historia pewnego marzenia
III. Polski Broad Peak
IV. Góry nie znoszą gadulstwa
V. Ostatni błękit
VI. Podejście alternatywne
VII. Po drugiej stronie lustra
VIII. Trochę szalony
IX. Cele niestety rozbieżne
X. Strategie Słonia
XI. Rok zły
XII. Rodzina góry przenosi
XIII. Himalaizm do raportu
XIV. Prawdziwy polski graf
XV. Nowa stara epoka
Autorzy fotografii
Nota bibliograficzna
Podziękowania
O autorach

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7177-967-1
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

– Musimy skończyć to, co kiedyś zaczęliśmy – mówi, przytaczając słowa Krzysztofa Wielickiego, Maciej Berbeka w grudniu 2012 r. podczas konferencji prasowej. Te patetyczne słowa mogą posłużyć za podsumowanie kilku dekad historii polskiego himalaizmu, historii rodzenia się i realizacji pewnego szalonego pomysłu.

Cofnijmy się najpierw o zaledwie kilka lat. Gdy Artur Hajzer – dobiegający pięćdziesiątki utytułowany himalaista – wpada na pomysł powołania programu Polski Himalaizm Zimowy 2010–2015, jest ich jeszcze pięć – pięć niezdobytych zimą ośmiotysięcznych szczytów, pięć celów do tej pory przerastających możliwości i wysiłki atakujących je wypraw, wszystkie leżące na terenie Pakistanu.

Położony w Himalajach Nanga Parbat (8126 m n.p.m.) oraz ośmiotysięczniki w górach Karakorum: drugi pod względem wysokości szczyt świata K2 (8611 m), Gaszerbrum I (8080 m), Gaszerbrum II (8035 m) oraz Broad Peak (8047 m). Zakusy na zdobycie zimą niektórych z nich trwały już od wielu lat, inne dopiero niedawno zwróciły na siebie uwagę. Latem wszystkie bywały celem wielu wypraw, również komercyjnych, w których doświadczeni himalaiści wprowadzali na wierzchołki klientów. Szczególnie oblegany o tej porze roku był, uważany za najłatwiejszy z nich, Gaszerbrum II, ale w ostatnich latach liczne wyprawy próbowały swych sił także na ośmiotysięcznikach K2 i Nanga Parbat, należących do najtrudniejszych.

Szaleństwo zdobywania najwyższych szczytów świata zimą do niedawna było właściwie domeną Polaków, jednak na początku wieku XXI zaczęła wyrastać nam konkurencja. Z ducha tej nowej rywalizacji zrodził się program Polski Himalaizm Zimowy, jednak jej korzenie tkwią dużo głębiej, a międzynarodowy wyścig o miano pierwszych zdobywców ośmiotysięczników trwa już od ponad pół wieku.

Wtedy bowiem pionierska era zdobywania Himalajów i Karakorum sięgnęła szczytu. Wspinali się przedstawiciele krajów alpejskich, Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, Amerykanie i Japończycy, przy wsparciu nepalskich Szerpów. Na przestrzeni jednej dekady, w latach 1950–1960, himalaiści z tych krajów dokonali pierwszych wejść na 13 szczytów ośmiotysięcznych. W 1950 r. zaczęli Francuzi wejściem na Annapurnę, uważaną dziś za jeden z najbardziej niebezpiecznych szczytów. W 1964 r. na ostatni, najniższy spośród ośmiotysięczników szczyt – leżącą na terenie zamkniętego przez długi czas dla obcokrajowców Tybetu Sziszapangmę – weszła wyprawa chińska. Apogeum tej pionierskiej epoki przypadło na lata 1953–1956, kiedy zdobyte zostały najwyższe szczyty świata: Mount Everest, K2, Kanczendzonga, Lhotse i Makalu.

Polacy z przyczyn politycznych nie mogli jej współtworzyć, mimo że nie brakowało wówczas w Polsce alpinistów gotowych zmierzyć się z takimi celami. Choć w Himalajach pojawiliśmy się już w 1939 r., wchodząc pierwsi na wschodni wierzchołek owianego złą sławą siedmiotysięcznika Nanda Devi, po wojnie nastąpiła długa przerwa w wysokogórskiej eksploracji.

Ale były wyjątki. Doktor Jerzy Hajdukiewicz, znany z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, wziął udział jako lekarz w dwóch szwajcarskich wyprawach na Dhaulagiri w 1958 i 1960 r. (w tej drugiej wraz z Adamem Skoczylasem). Polacy nie uczestniczyli jednak w ataku szczytowym: na wierzchołku w maju 1960 r. stanęła szóstka wspinaczy z międzynarodowego grona.

Nasi wspinacze, aby zaspokoić pionierskie ambicje, musieli wymyślić nową formułę zdobywania Himalajów. Podpowiedzią były doświadczenia alpejskie. Czterotysięczniki zdobywane przez Anglików i ich alpejskich przewodników albo samych miejscowych górali już w XIX w., kilka lat lub dekad później doczekały się pierwszych wejść zimowych. Kolejnym etapem w rozwoju zimowego alpinizmu było pokonywanie o tej porze roku trudnych ścian. W tym etapie uczestniczyli już polscy alpiniści. Między innymi Jerzy Hajdukiewicz, wspinający się wraz z Krzysztofem Berbeką północną ścianą Dent d’Hérens. W surowych zimowych warunkach sprawdzał się też Andrzej Zawada, pokonując między innymi trudną północną ścianę Aiguille Blanche de Peutérey w masywie Mont Blanc. Zawada rozwijał też zresztą zimową działalność w Tatrach, gdzie na czele grupy wspinaczy dokonał pierwszego o tej porze roku przejścia liczącej 75 km głównej grani polsko-słowackich gór.

Na początku lat 70., już jako zdobywca siedmiotysięcznika Kunyang Chhish w Karakorum, czyli autor milowego kroku w polskim himalaizmie, Andrzej Zawada został liderem pierwszej polskiej zimowej wyprawy na siedmiotysięcznik. Celem był liczący 7492 m n.p.m. Noszak, najwyższy szczyt Afganistanu, położony w Hindukuszu. 13 stycznia 1973 r. W nocy, przy świetle księżyca, Zawada w towarzystwie Tadeusza Piotrowskiego stanął na wierzchołku.

Było to pierwsze wejście zimą na tak wysoką górę; obwołano je nawet modnym wówczas określeniem: rekord świata. W istocie był to ówczesny zimowy rekord wysokości. Zawada nie podejrzewał jeszcze wtedy zapewne, że w ten sposób otwiera, choć jeszcze poza Himalajami, erę polskiego himalaizmu zimowego, dzięki któremu Polacy wpiszą się na stałe do kronik.

Wejście na Noszak rozbudziło w Zawadzie ambicje. O wyborze kolejnego celu zdecydowały zawirowania polityczne, które nie raz mieszały się w proces organizacji wypraw. Ze względu na napięcie pomiędzy Pakistanem a Indiami, Zawada musiał zrezygnować z pomysłu atakowania latem K2, które – choć minęło 20 lat od zdobycia go przez Włochów – nie miało jeszcze drugiego wejścia. Zdecydował się na Lhotse, czwarty szczyt Ziemi (8501 m n.p.m.). Wyprawa otrzymała pozwolenie na działalność w terminie późnojesiennym w 1974 r. Zawada liczył jednak na rozszerzenie go do końca grudnia i podjęcie w ten sposób próby pierwszego zimowego wejścia.

Silny skład, w którym znaleźli się: Tadeusz Piotrowski, zdobywca Kunyang Chhish Ryszard Szafirski, wprawiony w bojach w Hindukuszu i Karakorum Andrzej Heinrich i fenomenalnie rokujący młody alpinista Wojciech Kurtyka, dawał nadzieję powodzenia. Himalaiści poznali jednak całe spektrum zimowych trudności. Zbocza Lhotse pokryte były szklistym lodem, w którym niekiedy trzeba było rąbać czekanem stopnie, by dopiero w nie wbijać zęby raków. Huraganowy wiatr wyrywał nogi ze stopni, uderzał w twarz kryształkami lodu i śniegu, rwał namioty. – Przywieraliśmy do skał, bojąc się, że zrzuci nas w przepaść zawiniętych w namiot . Byliśmy zmęczeni walką z wiatrem, zesztywniali z zimna – wspominał później Zawada.

Wbrew obiegowej opinii, wyprawa nie była pierwszą próbą zmierzenia się z ośmiotysięcznikiem zimą. Jedni uważają za taką niemiecką wyprawę, która dziesięć lat wcześniej wspinała się na Nanga Parbat, zaczynając jednak dopiero pod koniec lutego, co wykluczało możliwość osiągnięcia szczytu w okresie zimowym. Inni sięgają pamięcią do 1950 r. i próby Anglików na tej samej górze – próby zakończonej tragicznie jeszcze przed rozpoczęciem kalendarzowej zimy.

Wyprawę Polaków na Lhotse w 1974 r. też naznaczyła tragedia przed nastaniem kalendarzowej zimy. 17 grudnia podczas zejścia szklistym lodowym stokiem na zabezpieczających go linach poręczowych zmarł – najprawdopodobniej w wyniku wychłodzenia – Stanisław Latałło, operator filmowy wyprawy. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia Heinrich i Zawada podjęli jeszcze próbę ataku szczytowego. Dotarli do kuluaru – stromego żlebu wyprowadzającego na grań niemal pod sam wierzchołek Lhotse – na wysokość 8250 m. Do odwrotu zmusiło ich nadciągające załamanie pogody. Rano w dniu ataku termometr wskazywał −46˚C.

Choć wyprawa nie osiągnęła celu, dokonano rzeczy przełomowej: granica 8000 m zimą została po raz pierwszy przekroczona. Marzenie o zimowych wejściach na ośmiotysięczniki nabrało realnych kształtów. Jednocześnie jednak wspinacze musieli uznać, że w nowej formule himalaizmu czynniki zewnętrzne odgrywają znacznie większą rolę niż w himalaizmie letnim, a potencjalny sukces jest znacznie mniej zależny od człowieka – jego siły, umiejętności i doświadczenia.

To silne uzależnienie przebiegu wyprawy od pogodowych kaprysów, przewaga walki z zimnem i wiatrem nad zmaganiami z technicznymi trudnościami góry, zniechęci do zimowego himalaizmu Wojciecha Kurtykę, jednego z najwybitniejszych polskich alpinistów w historii. Kurtyka pójdzie w innym kierunku – do mistrzostwa doprowadzi wspinanie w stylu alpejskim w wielkich, himalajskich ścianach. Zaś w okresie świetności himalaizmu zimowego stworzy, wypromowane tytułem artykułu w magazynie „Mountain”, określenie The Art of Suffering – „sztuka cierpienia”. Przylgnie ono trwale do tej dyscypliny.SPIS TREŚCI

I. Czekanie

II. Historia pewnego marzenia

III. Polski Broad Peak

IV. Góry nie znoszą gadulstwa

V. Ostatni błękit

VI. Podejście alternatywne

VII. Po drugiej stronie lustra

VIII. Trochę szalony

IX. Cele niestety rozbieżne

X. Strategie Słonia

XI. Rok zły

XII. Rodzina góry przenosi

XIII. Himalaizm do raportu

XIV. Prawdziwy polski graf

XV. Nowa stara epoka

Autorzy fotografii

Nota bibliograficzna

Podziękowania

O autorach
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: