Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czerwony Książę - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 maja 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Czerwony Książę - ebook

Pierwszy wywiad rzeka z Andrzejem Jaroszewiczem.


Andrzej Jaroszewicz. Nazywany pierwszym playboyem PRL i pierwszym polskim celebrytą. Bohater licznych plotek o miłosnych podbojach, wielkiej fortunie przegrywanej w Monte Carlo i zawrotnej karierze rajdowej. Kobiety mówiły o nim „extra mocny”, bo kochał mocno i szybko. Do legendy przeszedł jego romans z Marylą Rodowicz. Nigdy nie ukrywał, że dzięki pozycji ojca mógł jeździć po całym świecie i ścigać się drogimi samochodami. W końcu to on w szarej rzeczywistości PRL startował w zawodach mercedesem, to dla niego sprowadzono do Polski kultową lancię stratos – marzenie każdego miłośnika motoryzacji. Syn PRL-owskiego premiera po latach milczenia zdecydował się na szczerą rozmowę o swoim życiu.

To opowieść o silnym i niezłomnym mężczyźnie, który przeżył morderstwo swojego ojca, emocje największych rajdów świata i walkę z rakiem. Dziś bez chwili wahania przyznaje: „Jestem szczęśliwym człowiekiem, ale wciąż potrzebuję adrenaliny”.

 
Andrzej Jaroszewicz (ur. 1946) – polski kierowca rajdowy, syn premiera PRL Piotra Jaroszewicza. Absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego i wydziału mechanicznego Politechniki Krakowskiej. Odznaczony Brązowym, Srebrnym i Złotym medalem za wybitne osiągnięcia sportowe, medalem Zasłużony Mistrz Sportu, Brązowym medalem za zasługi dla obronności kraju, Srebrnym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Alicja Grzybowska (ur. 1984) – śpiewaczka, aktorka, podróżniczka, pilot rajdowy, prywatnie żona Andrzeja Jaroszewicza.

Kategoria: Sztuka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-563-7
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Autobiografie i biografie wyrastają dziś jak grzyby po deszczu, ale niewielu ma ochotę je czytać.

To już zależy od tego, czy bohater może się pochwalić ciekawym życiorysem. Ja mogę. Urodziłem się w dość nietypowej rodzinie, wybór mojej drogi zawodowej wręcz gwarantował przygody, a że nigdy nie wiodłem życia mnicha, to i pewną liczbą historii damsko-męskich mogę się pochwalić.

Masz świadomość, że pisząc życiorys, poświęcasz prywatność? I nie zdołasz jej już odzyskać?

Alu, prywatności to ja akurat nigdy nie miałem. Moje nazwisko pojawiało się w wielu miejscach – od serwisów plotkarskich po magazyny rajdowe, a nawet w kontekście różnych afer. Niektóre z tych wydarzeń wspominam ciepło, inne do dziś odbijają mi się czkawką.

Ponawiam więc pytanie: czy na pewno chcesz to zrobić?

Na pewno. Ta książka to chyba moja jedyna szansa, żeby wypowiedzieć się w pierwszej osobie, niektóre historie potwierdzić, inne zdementować. Myślę, że będzie przy tym sporo śmiechu, chociaż moje życie nie jest dobrym materiałem na komedię. Czasem myślę, że ma w sobie więcej z horroru.

Od razu uprzedzam też, że w rozdziałach poświęconych rajdom zdecydowałem się oszczędzić czytelnikom opisów, które widziałem w książkach pisanych przez moich kolegów. Nie znajdziecie tu więc akapitów poświęconych wschodzącemu czy zachodzącemu słońcu, pyłowi unoszącemu się spod opon, strugom deszczu ani dojmującemu zmęczeniu.

Uznajemy, że czytelnik dobrze wie, że słońce codziennie wstaje na wschodzie i chowa się za horyzont na zachodzie, a jeżeli rajd trwał pięć dni, to kierowcy na pewno mieli okazję te zjawiska podziwiać. Jeżeli więc naprawdę akurat nie wydarzyło się nic wyjątkowego, nie będziemy przedłużać opowieści zbędnymi opisami.

Z tego powodu w książce pominiemy wiele rajdów. Ich wyniki są widoczne na stronach internetowych i każdy zainteresowany może się z nimi zapoznać. Nie zamierzam opisywać wyłącznie wygranych imprez.

Zwycięstwo jest czymś chwalebnym, ale zarazem świadczy po prostu o dobrze przejechanej trasie. Skoncentrujemy się na przygodach, wypadkach i rajdach, których z różnych przyczyn nie udało się ukończyć.

A czytelnicy, których bardziej interesuje historia i polityka, też znajdą tutaj coś dla siebie.

Zapraszamy do lektury!RODZINA

Zacznijmy od twojej rodziny. Jak daleko potrafisz się cofnąć w czasie? Do czasów pradziadków? Prapradziadków?

Dorzuć jeszcze kilka „pra”.

W takim razie powiedz, do którego wieku się przenosimy.

Jedenastego.

Hmm. Przyznaję, spodziewałam się, że podczas pisania tej książki wielokrotnie mnie zaskoczysz, ale nie sądziłam, że już na pierwszej stronie. O kim mówimy?

O praojcu mojej rodziny, Piotrze Włostowicu Duninie, palatynie na dworze Bolesława Krzywoustego.

Czym się konkretnie zajmował?

Był zarządcą dworu królewskiego, w zasadzie drugą osobą po królu. Dowodził wojskiem, zastępował króla podczas sądów.

Chcesz powiedzieć, że miałeś w rodzinie nie jednego, a dwóch premierów?

Można to tak ująć.

Piotr Włostowic Dunin za wiedzą króla Bolesława Krzywoustego wkradł się w łaski przemyskiego księcia Wołodara. Ten obdarzył go zaufaniem i udał się z nim samotnie na polowanie w głębi lasu, gdzie został pojmany i dostarczony Krzywoustemu. Wymieniono go na okup, obietnicę wieczystego przymierza z Polską i antyprzymierza z Pomorzanami. Nieco później Włostowic podróżował jako swat w sprawie małżeństwa wnuczki księcia Rusi Kijowskiej Światosława II z polskim księciem Bolesławem. Rzeczywiście przywiózł do Polski księżniczkę Marię, z tym że jako swoją żonę.

Dostrzegam rodzinne podobieństwo w działaniach.

Owszem. Za karę władze Kościoła kazały Włostowicowi ufundować co najmniej siedemdziesiąt świątyń. Dopiero po śmierci Krzywoustego zaczęły się jednak prawdziwe problemy. Książę Władysław II Wygnaniec kazał Piotra oślepić i uciąć mu język. Dopiero po wygnaniu księcia Włostowic odzyskał pozycję i majątek.

Ale oczu i języka już nie…

Musisz pamiętać, że to było średniowiecze, tak wtedy karano ludzi. W każdym razie potomkowie tej rodziny używali herbu Łabędź. Moja babcia ze strony ojca, Ludmiła Horoszewicz, miała nawet sygnet z tym herbem.

O kim jeszcze chciałbyś wspomnieć?

O dziadku mojego ojca, Karolu Horoszewiczu. Na początku zajmował się stroną techniczną majątku Radziwiłłów w Nieświeżu, potem został szefem ochrony księcia. Podczas powstania styczniowego obu ich schwytano i siedem lat trzymano na Krymie, aż do wpłaty okupu.

Bardzo długo…

Może się targowali!

Wróćmy do Nieświeża. Twój tata urodził się tam ósmego października tysiąc dziewięćset dziewiątego roku. Opowiedz o nim.

Miał trzy siostry, starsze Marię i Elżbietę i młodszą Teofanię. Jego ojciec był nauczycielem, siostry również wybrały ten zawód. Mój tata skończył z wynikiem celującym seminarium nauczycielskie w Prużanie, a w tysiąc dziewięćset trzydziestym ósmym roku podjął w Warszawie studia na wydziale pedagogicznym Wolnej Wszechnicy Polskiej. Przez cały ten czas pracował w zawodzie, przed wojną pełnił też funkcję kierownika szkoły w Pilawie, w okolicach Garwolina.

Starsze siostry ojca: Maria i Elżbieta.

Mama z siostrą, Warszawa 1937 r.

A twoja mama?

Nazywała się Oksana Stefurak. Również była nauczycielką, prowadziła zajęcia w szkole ojca.

Miała oryginalne imię.

Rodzina mamy pochodziła z Kresów, z Kołomyi.

To byli Polacy, czy Ukraińcy?

Polacy z krwi i kości. Rodzice pobrali się w tysiąc dziewięćset trzydziestym siódmym roku. Wkrótce urodziła im się córka Karusia. Niestety, była wcześniakiem i po kilku dniach zmarła. Obydwoje zaangażowali się wtedy jeszcze bardziej w życie szkoły. Kiedy pod koniec sierpnia okazało się, że lekcje zostały odwołane, a budynek przekazany na cele obronne, zajęli się zabezpieczaniem dobytku szkolnego i kopaniem schronów.

Twojego taty nie powołano do wojska?

Nie, miał kategorię B i nie podlegał mobilizacji. Trafił natomiast na listę osób wypowiadających się publicznie przeciw Hitlerowi. Rodzice pożegnali się z zamkniętą już szkołą, odwiedzili jeszcze rodzinę mamy i dziesiątego września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku wyruszyli w drogę do Bereźnego przy granicy z ZSRR, gdzie mieszkała moja babcia ze strony ojca.

To nie było najlepsze miejsce na przeczekanie wojny…

Ale oni nie mogli o tym wiedzieć. To zresztą była ciężka przeprawa, musieli pokonać około czterystu kilometrów na rowerach. W podróży mama przyznała się ojcu, że znów jest w ciąży. Nie chciała mówić mu o tym wcześniej, bo prawdopodobnie wymógłby na niej, by została u swoich rodziców. Na szczęście zdołali, cali i zdrowi, dotrzeć do celu piętnastego września.

Dwa dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej?

Do samego Bereźnego Rosjanie dotarli dopiero dwudziestego pierwszego września. Ale, tak, rodzice nie nacieszyli się długo spokojem. Ojca zabrano na przesłuchanie. Miał szczęście, uniknął aresztowania. Potrzebni byli nauczyciele, oboje z mamą zostali zatrudnieni w szkole średniej. Kilka miesięcy później mama urodziła zdrową dziewczynkę.

Wszystko wydawało się układać na tyle dobrze, na ile to możliwe podczas okupacji.

Do czasu. O czwartej nad ranem dwudziestego dziewiątego czerwca tysiąc dziewięćset czterdziestego roku obudziło ich łomotanie do drzwi. Na progu stali funkcjonariusze NKWD, z których jeden przywitał się słowami: „Z rozkazu ludowego komisarza spraw wewnętrznych aresztuję Piotra Jaroszewicza, jego żonę Oksanę i córkę Alinę jako wrogów ludu. Macie dwie godziny na spakowanie rzeczy, które bezspornie do was należą. Waga bagażu nie może przekroczyć stu kilogramów”.

Aresztowano trzymiesięczne dziecko jako wroga ludu?!

Takie rzeczy się zdarzają podczas wojny. Rodzice zresztą najbardziej bali się właśnie tego, że Skrzeczka, jak nazywali moją siostrę, nie przeżyje tej podróży. Ich obawy, niestety, okazały się słuszne.

Dokąd ich wywieziono?

Do obozu Wasilewo w okolicach Archangielska. Ojciec pra­cował tam jako drwal. Nabył takich umiejętności, że później do końca życia samodzielnie ścinał drzewa, jeżeli zachodziła taka potrzeba.

Na początku września tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku do obozu dotarły niesamowite wieści – w związku z napaścią Hitlera na ZSRR udało się wynegocjować zwolnienie wszystkich Polaków wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego po siedemnastym września trzydziestego dziewiątego. Stalin wydał odpowiedni dekret. Rodzice dowiedzieli się, że na południu ZSRR tworzy się wojsko polskie i postanowili się do niego dostać. Podróżowali czym się dało – tratwami, pociągami, czasem pieszo. Żywność i noclegi oferowali im mieszkający po drodze Rosjanie. Wydawało się, że całej trójce uda się bezpiecznie wrócić do domu.

Ale los chciał inaczej…

W listopadzie tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego Skrzeczka zachorowała na zapalenie płuc i mimo wytężonej walki rodziców o jej życie zmarła. Pochowano ją w okolicach Stalingradu. Nie udało się niestety później odnaleźć jej grobu.

Niewiele zresztą brakowało, żeby i ojciec nie przeżył tej podróży. Zachorował na tyfus. Matka z zaprzyjaźnioną radziecką lekarką Wierą pielęgnowały go przez kilka miesięcy. Wyzdrowiał. Niestety, w tym czasie Anders wyszedł już z Rosji, a wszyscy Polacy, którzy pozostali na terytorium ZSRR, otrzymali przymusowo obywatelstwo radzieckie.

Twój ojciec szedł do armii Andersa?

Szedł do polskiego wojska. Nikt wtedy nie wiedział, dokąd pójdzie Anders, nikt też nie miał pojęcia, że po nim drugą armię zacznie tworzyć Berling. Rodzice chcieli po prostu walczyć o Polskę. Gdyby nie tyfus, to ja bym pewnie urodził się w Londynie. Tak się układały losy ludzkie podczas wojny.

Ojciec długo nie chciał przyjąć paszportu radzieckiego. Nie był jedyny, większość Polaków była temu przeciwna. Postawiono ich w końcu przed wyborem: „paszport albo Sachalin”. Szybko odebrano im zresztą te paszporty, wszystkich bez względu na stan zdrowia uznano za zdolnych do służby i wręczono im książeczki wojskowe. Rodziców rozdzielono, tata trafił aż za Nowosybirsk, mamę natomiast zatrudniono na kolei. W końcu za ojcem wstawił się pewien bolszewik, który został kiedyś ranny w Polsce i zachował o Polakach ciepłe wspomnienia – dzięki niemu tata dostał zgodę na podróż do tworzącej się drugiej armii polskiej.

Armia Berlinga cieszyła się mniejszą sympatią niż armia Andersa.

Zgadza się. Ojciec sam przyznał, że mówienie o braku wyboru nie było prawdą. Zdarzali się tacy, którzy podejmowali inną decyzję – nie przyjmowali paszportu radzieckiego, przyjmując karę zsyłki, później nie wstępowali do armii Berlinga i zostawali w ZSRR. Przystąpienie do nowo formującego się polskiego wojska dawało jednak szansę walki o odzyskanie wolności przez Polskę. Dlatego się zaciągano. Do armii Berlinga trafiło zresztą wielu ludzi wcześniej internowanych na północy ZSRR.

Temat napaści ZSRR na Polskę musiał w nich budzić ogromne emocje.

Na pewno. Ale wojna to nie najlepszy czas na roztrząsanie takich problemów – zaraz przyszła bitwa pod Lenino, czyli pierwsze duże zwycięstwo nad Niemcami, i zmienił się też punkt widzenia – oto polska armia coraz bardziej się przybliżała do granic kraju.

A gdzie była w tym czasie twoja mama?

Również dołączyła do armii i ukończyła kurs oficerski.

Kobiety przyjmowano do regularnej służby wojskowej?

Wtedy brano wszystkich chętnych. Trzeba było wyzwolić kraj, liczyła się każda para rąk.

Udało im się być razem?

Nie, trafili do różnych jednostek. Mama została porucznikiem, zajmowała się w wojsku głównie pracą umysłową.

Przemówienie ojca po wyzwoleniu Kołobrzegu.

Twojemu ojcu wypominano błyskawiczny awans w armii. Wstąpił w jej szeregi w tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim roku, nie mając żadnego przeszkolenia wojskowego, a już rok później był zastępcą dowódcy Pierwszej Armii Wojska Polskiego.

Po pierwsze, Alu, trwała wojna. Awansuje się wtedy inaczej niż w czasach pokoju. Po drugie, pamiętaj, że polska kadra oficerska praktycznie nie istniała. Część zabili Niemcy, część Rosjanie w Katyniu. Ojciec został w armii oficerem polityczno- wychowawczym; nie ma to nic wspólnego z informacją wojskową, czyli wywiadem. Pełnił raczej funkcję świeckiego kapelana. Jak na tamte czasy był dobrze wykształconym człowiekiem, mającym duże doświadczenie w pracy z młodzieżą. Łagodził spory pomiędzy żołnierzami, pomagał rozwiązywać problemy. Pewnie nie bez znaczenia dla jego awansu był też fakt, że był neutralny politycznie. Nie deklarował się jako komunista, nie był też członkiem przedwrześniowej armii.

A jak oceniał powstanie warszawskie?

Dużo o nim pisał w swoich dziennikach i później w książce, ale nie są to przemyślenia, które dałoby się streścić w kilku zdaniach. Ojciec dotarł na prawy brzeg Wisły piętnastego września. Armia podejmowała pewne próby przeprowadzenia operacji na lewym brzegu, były one jednak niewystarczające. Można tu podzielić odpowiedzialność między Berlinga, który wydawał rozkazy, Rokossowskiego, który zezwolił jedynie na „lokalną operację”, Żukowa, który chciał sam wyzwolić Warszawę, ale w innym terminie, czy wreszcie Stalina, któremu zależało na byciu jedynym wyzwolicielem Europy. Dyskusje na ten temat zostawmy historykom. Tata zwrócił natomiast uwagę na coś innego – otóż zwykli żołnierze nie zawiedli. Szli z zapałem, chcieli pomagać walczącym braciom. „Nie było dezerterów, nie poddawano się, walczono do śmierci”, pisał w swoich wspomnieniach.

Ja, mając dzisiejszą wiedzę, uważam, że rozkaz rozpoczęcia walk w Warszawie nie uwzględniał wszystkich aspektów sceny międzynarodowej. Powojenne strefy wpływów były w zasadzie określone i politycznie przewidywalne.

Co działo się później?

Później miała miejsce bitwa o Kołobrzeg. To była niezwykle zacięta walka, zginęło w niej bardzo wielu Polaków. Ojciec często wspominał tamte jedenaście dni odbijania miasta. Po bitwie urządzono zaślubiny Polski z morzem, wbito sztandar, odprawiono mszę. Tatę poproszono wtedy o wygłoszenie przemówienia, którego fragment udało nam się znaleźć:

„W tym miejscu, gdzie widzicie mury fortecy, stał niegdyś gród słowiański. W roku tysięcznym założył Bolesław Chrobry biskupstwo w Kołobrzegu. To jest odwiecznie polska ziemia. Tu nad polski Bałtyk prowadzi szlak wytyczony przez wielkich piastowskich polityków i wodzów – Chrobrego i Krzywoustego.

Zapamiętajcie sobie: To jest historia. Kiedyś o tym dzisiejszym dniu przyszłe pokolenia będą mówić ze czcią, jak my mówimy o naszych wielkich przodkach. Wy tworzycie historię, jak niegdyś tworzył ją Chrobry i Krzywousty”.

Z Kołobrzegu poszli prosto na Berlin, który padł drugiego maja. To był koniec wojny!

Ponowne zaślubiny z morzem.

Oraz początek odbudowy kraju. Jak się w nowej Polsce odnalazł twój tata?

Przyjechał do Warszawy, gdzie podczas posiedzenia Krajowej Rady Narodowej zameldował w imieniu Pierwszej Armii Wojska Polskiego o zakończeniu wojny. Mniej więcej od czasów powstania warszawskiego był już członkiem Polskiej Partii Robotniczej. Tak się zaczęła jego kariera polityczna. Otrzymał awans na pierwszy stopień generała brygady i stanowisko wiceministra Obrony Narodowej. Ja się urodziłem siódmego października tysiąc dziewięćset czterdziestego szóstego roku i w metryce mam wpisane właśnie „syn wiceministra obrony narodowej”.

Cóż, oryginalnie… Czym dokładnie zajmował się wtedy twój tata?

Tym co wszyscy. Przede wszystkim należało odbudować Warszawę, rozciągnąć administrację kraju na tereny przyłączone do Polski na zachodzie.

Jak ludzie reagowali na utratę przez Polskę Kresów Wschodnich i ustanowienie zachodniej granicy na Odrze?

Fakt, że Wilno i Lwów straciliśmy na dobre, rozumiano. Polacy mieli natomiast spore wątpliwości co do osiedlania się na dawnych ziemiach niemieckich. Niektórzy nie chcieli nawet obsiać pól, gdyż bali się, że nie sieją dla siebie.

Istniało ryzyko, że te ziemie przepadną?

Ryzyko zawsze jest. Ojciec często powtarzał, że ani niepodległość, ani granice nie są dane raz na zawsze. Im szybciej na tych terenach osiedlali się Polacy, tym los tych ziem zdawał się pewniejszy.

Właśnie. Zawsze mnie dziwiła krytyka ludzi, którzy na tym etapie postanowili zaniechać walki i zająć się odbudową kraju na takich warunkach, na jakich wtedy było to możliwe. Od razu wyjaśnię: nie patrzę na PRL z sentymentem. Nie wspominam z rozrzewnieniem ani identycznych meblościanek, ani kartek czy kolejek w sklepach. Rozumiem też różne zrywy opozycjonistów w późniejszym okresie. Dziwi mnie natomiast krytyka polityki prowadzonej przez władze Polski drugiej połowy lat czterdziestych. Co w zasadzie można było zrobić? Prowadzić dalej wojnę, bez wsparcia, funduszy i sojuszników? To by tylko zwiększyło liczbę ofiar w i tak już okrutnie zniszczonym przez wojnę narodzie. Zostawić Warszawę w gruzach? W ZSRR oraz innych krajach bloku wschodniego miast nie brakowało. Nikt by nie odczuł braku jednego… Zrezygnować ze szkolnictwa wyższego? Związek Radziecki miał swoje uniwersytety i z chęcią wspomógłby kraj wykształconą u siebie inteligencją na wysokich stanowiskach. Nie zaakceptować granic? Niemcy bardzo chętnie wróciliby na swoje dawne terytoria, gdyby nikt się tam nie pojawił. Polska była w ruinie i niewiele brakowało, by po raz kolejny zniknęła z mapy Europy. Bycie buntownikiem to pewien luksus, na który można sobie pozwolić wtedy, gdy jest przeciw czemu i komu się buntować i gdy istnieją realne szanse powodzenia. Nie da się walczyć ze wszystkimi naraz. Inaczej zamiast ikoną, staje się człowiek zwykłym krzykaczem, gardłującym, jak być nie powinno, ale niepotrafiącym samemu dokonać jakiejkolwiek zmiany.

Odbudowa Warszawy była wyjątkowo trudnym przedsięwzięciem, gdyż Hitler kazał miasto zrównać z ziemią. Miesiącami wywożono sam gruz, którego część wykorzystano później przy odbudowie. Ja się urodziłem ponad rok po zakończeniu wojny, ale doskonale pamiętam ruiny. Zresztą, do dziś można zobaczyć na niektórych kamienicach w Śródmieściu ślady po pociskach. Polska nie miała wtedy w zasadzie nic – nie było plonów, zniszczono przemysł.

Życie polityków tego okresu bardzo się różniło od życia zwykłego obywatela?

Nie przez kilka pierwszych lat po wojnie. Jedzenie było z przydziału, w ilościach zapewniających jedynie przeżycie. Rodzice po powrocie z frontu zamieszkali we Włochach pod Warszawą w jednym pokoju odstąpionym im przez kolejarza. Mieli tam łóżko, tapczan i stół, z Niemiec przywieźli kilka krzeseł, garnków i talerzy. To był ich cały dobytek. Zresztą, w podobnej sytuacji było wielu ludzi. W ciągu kilku lat udało się kraj odbudować ze zgliszczy. Chyba nigdy wcześniej ani później w historii Polski nie zdarzyła się taka mobilizacja – miliony ludzi o najróżniejszym wykształceniu i doświadczeniach zgłaszało się codziennie do pracy na rzecz kraju za przysłowiową miskę zupy. To było nie mniejsze bohaterstwo niż wcześniejsza walka.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJIPEŁNY SPIS TREŚCI

WSTĘP

RODZINA

DZIECIŃSTWO

PANI SOLSKA

STRASZYN

NAUKA JAZDY

STUDIA

BASIA

REJS

SZANTAŻ

ILONA

OBRSO

RAJD KORMORAN

RAJD DOLNOŚLĄSKI

RAJD AKROPOLU

PZPR

RAJD MONTE CARLO

DOROŻKA

RAJD TULIPANÓW

W WALCE O REKORD

IRENA

SAMOLOT

RAJD PRESS-ON-REGARDLESS

RAJD MARLBORO ARCTIC

RAJD SAFARI, DAR ES SAALAM, LUTY 2012

RAJD ZŁOTE PIASKI

PLOTKA

OJCIEC

RAJD FIRESTONE

SERWIS

KUDOWA

RAJD ROSYJSKA ZIMA

MARYLA

RAJD HISZPANII

ZŁODZIEJ

NIEBEZPIECZNE SPORTY

MOTOIMPREX

SYN PREMIERA

FINLANDYZACJA

ŚMIERĆ OJCA

GRAŻYNA

RUTKOWSKI

WŁAMANIE

ALICJA

RAK

PRAHA REVIVAL

ZAKOŃCZENIE
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: