Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Diabeł umiera w Hawanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 maja 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Diabeł umiera w Hawanie - ebook

Fidel Castro nie żyje. Umarł już dawno, z nudów.
Nie ma już bowiem na Kubie nic, co mógłby jeszcze zniszczyć. Przy okazji pogrzebał mit rewolucji, którą uosabiał. I samego siebie – Fidela Castro, jeden z największych mitów światowej lewicy XX wieku. Po obu mitach pozostał zabobon i jego samotny, zdziwaczały szaman. Oraz kraj na krawędzi. Katastrofy? Wyzwolenia? Wkrótce się okaże.

„Dziś Kubańczyk na ulicy inaczej się nosi, inaczej idzie i inaczej patrzy, zwłaszcza w Hawanie. Dziś ma w uchu kolczyk. A kiedyś zrywała go bezpieka” – Yoani Sánchez

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-832-681-734-2
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Dlaczego o Kubie?

Wychowałem się w PRL. Na studiach byłem lewicowy – czytałem Marksa, Engelsa, Bernsteina, Hilferdinga, Lenina, Gramsciego, Lukácsa, Althussera oraz stenogramy zjazdów RKP-b z lat 20. W sporze Trockiego ze Związkiem Sowieckim rację przyznawałem Trockiemu. Pracę magisterską pisałem o wojnie domowej w Hiszpanii, gdzie rację przyznawałem rozgromionym przez NKWD trockistom z POUM, epizodzie uwiecznionym m.in. w „Hołdzie Katalonii” George’a Orwella.

Zwalczałem naszą „komunę z powybijanymi zębami” z lewa.

W stanie wojennym przeszedłem na pozycje kapitulanckie i wybrałem zgniłą wiarę, że demokracja i wolny człowiek to lepsze niż Ustrój Doskonały i Ludzkość. Barwy i imiona, pod którymi dławi się je – czerwone, czarne czy brunatne – doskonała równość w socjalizmie albo prawo, porządek i własność słabo mnie uwodzą.

Od kilkunastu lat piszę o Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej. O ich dzisiaj i ich wczoraj, kiedy wiele z tych krajów żyło pod dyktaturami, wychodziło z nich, a potem długo zmagało się z ich dziedzictwem.

Jedne – jak Hiszpania, Chile czy Argentyna – miały do czynienia z prawicowymi wojskowymi tyraniami powołującymi się na Boga i religię, inne – z tyraniami lewicowymi tęskniącymi za ładem komunistycznym, jak Kuba.

Odróżniam jedne od drugich, ale nie znoszę ich wszystkich jako tyranii właśnie. Uważam, że są nieszczęściem dla narodów.

Pytany, które odchylenie od linii partii jest gorsze – lewicowe czy prawicowe – Józef Stalin odpowiadał: Towarzysze, oba są gorsze. Jedynie linia partii jest słuszna.

Zgadzam się z towarzyszem Stalinem. Uważam, że wszystkie odchylenia od demokracji, czyli wszystkie dyktatury, są gorsze. Wolność jest lepsza.

Jako licealista przeczytałem w „Homo faber” Maxa Frischa, że Kubańczycy to najpiękniejsi ludzie pod słońcem. Kiedy tam pojechałem jako dorosły człowiek, zobaczyłem, że ci urodziwi, pogodni, smakujący życie ludzie żyją w zardzewiałym więzieniu, które dla mojego pokolenia było już tylko opowieścią rodziców. Kiedy my w późnych dekadach poprzedniego stulecia mieszkaliśmy w kruszącym się najweselszym baraku w obozie Przodującego Ustroju, Kubańczycy w XXI wieku wciąż żyją w tęgim totalitaryzmie, który czuje się każdym nerwem ciała.

Pięć lat temu poproszono mnie o wygłoszenie na konferencji Global Forum we Wrocławiu pochwały Dam w Bieli, czyli kubańskich kobiet, żon i matek więzionych dysydentów. Rada Atlantycka przyznała im wtedy Freedom Award. To, co powiedziałem, powtarzam dzisiaj.

Szanowni Państwo!

Mam wygłosić pochwałę Dam. Kawalerom niby łatwo chwalić Damy.

Gdzie są Damy, tam i kawalerowie. Damy są w Bieli, barwie czystości i pokoju. Kawalerów za to mają czarnych, w kolorze hańby i zbrodni. Siedem lat temu wszyscy poszli do mamra pamiętnej ponurej czarnej wiosny 2003 roku, kiedy zabrała ich z mieszkań i ulic obława dyktatury, która miała dość głosu niepokornych i bezczelnych, niegodzących się na życie w milczeniu i niewoli. Miotła zagarnęła szeroko – w cieniu inwazji na Irak, niemal niespostrzeżenie poszło siedzieć 75 dysydentów, niezależnych dziennikarzy, publicystów, nieposłusznych obywateli. Ich Damy – żony, matki, siostry – z tym się nie pogodziły. Choć znękane latami dyktatury, stanęły dzielnie w obronie swoich dzielnych kawalerów – synów, mężów i braci. Od siedmiu lat nieprzerwanie żądają dla nich wolności.

Damy w Bieli to mężne kobiety.

– Cicho płynie cichy Don...

Żółty miesiąc wchodzi w dom

Kaszkiet na łbie krzywo siedzi

Żółty miesiąc cień wyśledził

Ta kobieta chora, biedna,

Ta kobieta sama jedna,

Mąż jej w grobie, syn w ciemnicy,

pomódlcie się za mnie wszyscy.

Tak pisała wielka poetka rosyjska Anna Achmatowa 70 lat temu, kiedy w więzieniach i łagrach sowieckich ginęli jej rodacy.

Choć ten poemat – „Requiem” – powstał w 1940 roku, to przecież i o nich on jest – o wszystkich kobietach, które gdzieś na świecie stoją w kolejkach pod więzieniami. Za ich murami marnieją ich mężczyźni. Także o kubańskich Damach w Bieli, choć Achmatowa nie mogła tego przewidzieć.

Minęło 70 lat, inny kraj, inny kontynent oddalony o tysiące kilometrów, mróz zastąpił tropik karaibski, ale przecież to ten sam świat. Ten sam wizg policyjnych suk, ten sam jazgot oskarżeń i obelg, ten sam grzmot pałki w łeb i wyrok: 8, 10, 25, 30 lat więzienia. Ten sam szczęk zamku w więziennej kracie, ta sama przemoc, ta sama pogarda, ta sama niewola, ten sam knebel.

Pamiętnej czarnej wiosny 2003 roku, gdy dyktatura zapolowała na dysydentów i 75 z nich skazała na wieloletnie więzienie, mąż obecnej tu w imieniu Dam w Bieli Blanki Reyes, Raúl Rivero, wybitny poeta i jeden z pierwszych niezależnych dziennikarzy na Kubie, dostał 20 lat.

Brzmi znajomo. Jak ze sławnego artykułu 58. stalinowskiego kodeksu karnego, z którego szli ludzie do łagrów milionami.

Kuba jest mniejsza od Związku Sowieckiego, skala nie ta, ale dyktatura kubańska to nie jest realny socjalizm, jaki pamięta moje pokolenie, epoka Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego. To tropikalny stalinizm. To Rosja lat 30., 40., Polska lat 1948-55.

Pisał z celi Raúl Rivero, a myśmy w „Gazecie Wyborczej” drukowali:

Tyran pełną gębą

To tyran krótkotrwały,

To przelotny tyran.

No, to jest tyran naprawdę interesujący,

Inicjator niepokojów.

W żadnym razie te wieczne typki i nudne

Całe życie u władzy

Tak długo, że człowiek w końcu zaczyna kochać takiego,

Że w końcu człowiek umiera dla takiego z miłości.

Że

Że człowiek

Że człowiek w końcu

Że człowiek w końcu umiera.

Na szczęście nie zawsze. Raúl nie umarł. Wyszedł w 2007 roku, wycieńczony i chory, wraz z kilkoma kolegami. Dzisiaj wychodzą następni. Z grupy 75 skazanych czarnej wiosny siedzi jeszcze 12, ale pewnie i oni rychło wyjdą.

Bo Damom w Bieli się udało. Damy w Bieli zwyciężają w zmaganiach z dyktaturą o wolność i godność swoich kawalerów, o wolność i godność swoją własną i wszystkich Kubańczyków. Wygrywają mimo nagonki propagandy, obelg, seansów nienawiści pod ich domami i na ulicach, mimo napaści. Co niedziela chodzą na mszę do hawańskiego kościoła, potem maszerują ulicami Hawany z gladiolusami w dłoniach, ubrane na biało, nie bacząc na wrzaski reżimowych bojówek.

Wygrywają dzięki swojemu uporowi. Zwyciężają dzięki ofierze Orlando Zapaty Tamayo, któremu w lutym tego roku dyktatura braci Castro pozwoliła zagłodzić się w celi na śmierć. Zwyciężają dzięki męstwu Guillermo Fariñasa, który głodował przez cztery miesiące i otarł się o śmierć.

Damy w Bieli i oni wszyscy, kubańscy dysydenci, to kontynuatorzy tradycji pokojowego oporu Mahatmy Gandhiego i Nelsona Mandeli, głosiciele zasady siły bezsilnych Vaclava Havla, dziedzice Andrieja Sacharowa, naszej „Solidarności”, zwolennicy łagodnego jak aksamit, ale twardego jak kamień oporu przeciw dyktaturze i totalitaryzmowi.

Straszne, że wciąż w XXI wieku trwa ta sama ponura totalitarna zmora, która ludzkość, naród czy państwo ubóstwia, ale człowieka depcze. Ale i wspaniałe, że wciąż znajdują się tacy ludzie, którzy tak samo mężnie stają jej na drodze dęba. Jak Damy w Bieli.

Europejskiej Nagrody Praw Człowieka im. Sacharowa kilka lat temu Damy w Bieli nie chciały przyjąć, bo dyktatura nie wypuściła ich z wyspy. Mam nadzieję, Blanko, że dzisiejszą nagrodę weźmiesz. Wszak biel masz w imieniu.

– Już znowu nadeszła godzina przypomnień.

I widzę was, słyszę was, czuję was koło mnie:

Tę, cośmy do okna dowlokły bezsilną,

I tę, co nie ujrzy swej ziemi rodzinnej.

I tę, co skinąwszy nam niby znajomym,

„Przychodzę tu – rzekła – jak gdyby do domu”.

Imiona ich zawsze bym chciała pamiętać,

Spisałam je wszystkie, lecz spis mi odjęto.

To dla nich utkałam ten całun żałobny

Ze słów najuboższych – a wzięłam je od nich.

To o nich codziennie i wszędzie wspominam,

I wspomnę, gdy znów przyjdzie straszna godzina.

A jeśli mi każą zamilknąć, znużonej,

Mnie, której ustami krzyczały miliony,

To niechaj z nich każda i o mnie pamięta,

gdy przyjdzie żałobne obchodzić im święta.

Oby nie było już żadnej żałoby. Wasza udręka kończy się lepiej niż tamta męka kobiet z rosyjskiej totalitarnej zmarzliny. Ale „Requiem” to też o was i do was. Achmatowa byłaby z was dumna.WSTĘP

Adam Michnik, Maciej Stasiński

Nasza sprawa

Kuba rewolucyjna rozbudzała najszlachetniejsze marzenia o wolności i demokracji. Nie tylko na uwięzionej w dyktaturze wyspie, ale też w całej Ameryce Łacińskiej, a nawet w Trzecim Świecie, jak długi i szeroki. Kuba dzisiejsza jest grobem tych nadziei.

Kto na Kubie był i ma oczy do patrzenia, uszy do słuchania i nieco historycznej pamięci o komunizmie, wie, że urzeczywistniła się tam obezwładniająca wizja George’a Orwella. Koszmar, w którym tyranię zwie się rządami ludu, niewolę – wolnością, nędzę – dobrobytem, strach – świadomością rewolucyjną, ruinę – budowlą, a kłamstwo – prawdą.

Wolnościowy zryw tysięcy Kubańczyków w 1959 roku, poparty z zapałem przez demokratów na całym świecie, poszedł na marne. Wywrócił go na nice wódz wizjoner o żelaznej woli, wielkim darze przekonywania i usposobieniu bezlitosnego księcia doskonałego. Tyran, który zawłaszczył rewolucję, a naród poddał swojej wszechwładzy.

Były wojskowy dyktator chilijski Augusto Pinochet chełpił się, że liść nie drgnie w jego kraju bez jego wiedzy. Chile Pinocheta było państwem okrutnych mordów i prześladowań. Ale nie było tak doskonale policyjnym i totalitarnym państwem, jakim Fidel Castro uczynił Kubę.

Dzisiaj dyktator chyli się nad grobem, ale jego tyrania jeszcze trwa. Mamy nadzieję, że go nie przetrwa, i uważamy, że im krócej się utrzyma, tym lepiej. Podziwiamy Kubańczyków, którzy wbrew rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu sprzeciwiają się jej. Gnębi nas los tysięcy desperatów, którzy co roku rzucają się przez morze, byle uciec z więzienia.

Ważne, żeby dziesięciolecia tłumionej nienawiści i zbiorowego upodlenia nie sprawiły, że tyrania upadnie w zgiełku odwetu i wojny domowej. Chcielibyśmy pomóc Kubańczykom przejść suchą stopą do wolności i demokracji. I namówić innych wpływowych polityków i intelektualistów, gdziekolwiek są, żeby i oni w tym pomogli.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: